Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gunia76

Użytkownik
  • Postów

    1 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gunia76

  1. Monar on tylko tak gada, w życiu sie nie wyprowadzi. Mozesz mu powiedzieć to samo, że też sie wyprowadzasz....
  2. Monar, współczuję.Musisz się czuć cholernie samotna.Zero wsparcia nawet od ojca.Widać jak jest współuzależniony od matki. Szkoda ze nie stoi po Twojej stronie.Pamiętaj ze dobrze robisz że matka zajmie się policja.To nie twoja wina ze ja zabiorą.A ojciec niech sam stanie w kiosku a nie ciebie chorą wysyła . A może braciszek dupę by ruszył?
  3. Oj masz rację, bolesną rację... Ja w chwili obecnej mogę liczyć tylko na jedną osobę. Moze nie spotykamy sie za często, ale jak np miałam pierwsze powarzne załamanie nerwowe i zadzwoniłam do niej z płaczem cała roztrzęsiona, żeby mnie zawiozła do lekarza to nie odtrąciła mnie, bez słowa przyjechała mimo że pewnie miała jakieś plany... Wiem ze w potrzebie mogę na nia liczyć... a reszta... tylko znajomi.
  4. Z drugą miałam relacje dobre, pod warunkiem że nie dyskutowało się o trudnych sprawach. Ale swoimi słowami : weź się w garść, bo skończysz jak matka w psychiatryku,, jakby mi w pysk strzeliła.
  5. legero, Wydaje mi się, że tym zmyślaniem mama chce ci powiedzieć,że jesteście dla niej ważni.Tak bardzo,że aż jej się ,,śnicie,, Nie wiem dlaczego boi się tego powiedzieć normalnie, może wasze relacje nie są najlepsze, a ona nie wie jak o zmienić. I wymyśliła sobie sposób taki.Że jak powie że często jej się śnisz to tobie zrobi się przyjemniej, może spojrzysz na nią łaskawszym okiem.
  6. Monar dzięki za wsparcie Ja nie chcę z nikim rozmawiać o swoich problemach, też dlatego, że zazwyczaj kończy to się licytowaniem:,, a ja też mam tak samo,albo gorzej,, A chciałabym, żeby mnie ktoś po prostu wysłuchał, pocieszył, a nie gadał:,,nie przesadzaj,inni mają gorzej,, Albo czasem jest tak, że jadę do koleżanki z zamiarem wyżalenia się, a to ona żali się mi a ja słucham, pocieszam a sama o sobie już nic nie mówię... bo czuję że to mało ważne w tej chwili.Ostatnio z jedną siostrą coraz więcej o naszej przeszłości rozmawiam, co idzie mi niezwykle trudno bo mam lęk przed zadawaniem pytań o tą przeszłość. Boję się przypomnieć sobie ją albo usłyszeć prawdę o niej Druga siostra potraktowała mnie jak wariatkę, jak jej powiedziałam że chodzę do poradni.Więc nie mam na nią co liczyć
  7. Lepiej nie mogłaś tego ująć. U mnie też chodzi o przyjaciółkę. Na początku moich problemów próbowałam jej nawet powiedzieć co się ze mną dzieje,ale mnie wyśmiała. Na wieść że mam depresje, stwierdziła, że mi się nudzi, chłopa mi trzeba (m był w delegacji), może mam nerwicę, bo dzieci dają w kość, ale nic więcej. Więc już z nią na ten temat nie rozmawiałam.Zresztą od tamtej pory rzadko się spotykamy. Nie mam ochoty. Ona też pochodzi z rodziny alkoholowej, w dzieciństwie przeszła piekło. I teraz coraz bardziej dostrzegam że jest zaburzona, ale ona uważa się za silną babkę.
  8. Kurdę post mi wcieło.. Chciałam napisać ze właśnie tak mam.Wstydzę się płakać .Też uważam ze płacz to oznaka słabości. Bo świetnie radzę sobie ze wszystkim i wstydzę się przyznać ze nie radzę sobie ze sobą. Wstydzę się mówić znajomym ze chodzę do psychologa.,ze nie radzę sobie ze złością.Psychologowi też wstydzę się powiedzieć ze mam problem przyznać przed niektórymi znajomymi ze uczęszczam na terapię.Nie przed wszystkimi ale przed takimi którzy mnie postrzegają jako silna osobę.Boję się ze utrce swój wizerunek
  9. Monar, ja też zgrywam twardzielkę przed terapeuta.Tylko raz na drugim spotkaniu poryczałam się.Potem już nie chociaż za każdym razem mam gulę w gardle.Czasem głos mi się łamie ale nie płacze.Tą złość jest okropna.Właśnie ojciec wydarł się na mnie ze nie umie sobie ustawić telewizora.Jakby to moja wina była.Wydatkami się na niego żeby się na mnie nie darł.Zamiast powiedzieć to spokojnie. -- 06 lis 2012, 21:41 -- Monar, ja też zgrywam twardzielkę przed terapeuta.Tylko raz na drugim spotkaniu poryczałam się.Potem już nie chociaż za każdym razem mam gulę w gardle.Czasem głos mi się łamie ale nie płacze.Tą złość jest okropna.Właśnie ojciec wydarł się na mnie ze nie umie sobie ustawić telewizora.Jakby to moja wina była.Wydatkami się na niego żeby się na mnie nie darł.Zamiast powiedzieć to spokojnie.
  10. nie usłyszałaś a czułas sie kochana?bardzo chciałam usłyszeć to słowo od rodziców niestety potem zweryfikowałam to z ich zachowaniem,pózniej doszłam do wniosku że nie mówiąc mi tego zachowywali sie adekwatnie do tego co mi okazywali. Czułam się kochana przez matkę, przez ojca nie. Ojciec mimo,że był to jakby go nie było.Matka poświęcała mi czas, razem wychodziłyśmy na zakupy, pomagała w lekcjach,uczyła gotować a w między czasie robiła awantury, odsyłała do pokoju, nie znosiła sprzeciwu, miało być jak ona chce i już. I w takich momentach jej nienawidziłam, nie czułam się kochana. Dokładnie tak samo postępuję ze swoimi dziećmi.Ale staram się to zmienić
  11. NO masz rację, mówię jedno, a robię co innego i dlatego poszłam na terapię...Ale takie zachowanie zaburzone dostałam w spadku od swojej matki niestety.Mam nadzieję, że terapia pomoże mi porozwiązywać te moje supły emocjonalne. Ja często powtarzam dzieciom że je kocham,bo mam wyrzuty sumienia, że je ranię.Starszemu wytłumaczyłam, że chodzę do psychologa,żęby mnie nauczył tak na nich nie krzyczeć.Zrozumiał i się ucieszył nawet. Dopóki tego się nie nauczę, mogę ich tylko przepraszać za swoje wybuchy i zapewniać słowami że ich kocham.
  12. Pewnie, że tak, nieraz Niestety on też nie wyniósł z domu mówienia o uczuciach. Nikt go tego nie nauczył. Ja się przyzwyczaiłam, ale boję się czy dzieci to zrozumieją,że jak tata nie mówi ze je kocha, to jednak je kocha... bo: bawi się z nimi, rozmawia z nimi,wygłupia się i czasem coś kupi.Mam im tłumaczyć że to znaczy że kocha??? A jak się czasem nie hamuje i wrzaśnie na nich to znaczy ze kocha czy nie?? Dzieci potrzebują, żeby im to mówić.Dla nich normalnym jest że tato kupi coś bez okazji, nie jest to oznaką miłości dla nich.On niestety w życiu im tego nie powie, bo nie umie.
  13. Dzisiaj był jeden z gorszych poranków. Dostrzegłam jak bardzo jestem DDA Jak bardzo wyprowadza mnie z równowagi utrata kontroli nad czymś. Dzisiaj m. szedł do pracy na 7 nie na 6 ale nie wspomniał wczoraj mi o tym.No i rano go budzę, a on mi dopiero mówi że wstaje później Od razu wpadłam w furię, wydarłam się na niego, że dlaczego mi wczoraj nie powiedział, bo to zmienia moje plany...a on jakie plany, przecież nic się nie zmienia???? Miał rację nic to nie zmieniło , bo córka i tak nie chciała iść z nim do przedszkola, wszystko robiłam jak co rano, ale ten lęk przed brakiem kontroli pozostał....
  14. Monar ja mam podobne myśli Raz nie mam ochoty tam iść, innym razem nie mogę się doczekać...I też po terapii dopiero nachodzą mnie różne przemyślenia. Coraz wyraźniej widzę swoje zaburzenia, a nawet zaburzenia innych, w tym mojego M i ojca.Nie potrafię jeszcze sobie z nimi poradzić, bo nie zaczęliśmy jeszcze pracy nad nimi. Wydaje mi się, że raczej jestem na etapie otwierania oczu żeby dostrzec co jest ze mną nie tak... Może ty też?
  15. No ja to rozumiem, ale brakuje mi przy przytuleniach tych słów. Ja nie mówię że codziennie mam je słyszeć, ale chociaż czasami. No bo w ciągu kilkunastu lat bycia razem usłyszałam je może kilka razy i to takie banalne ,,ja ciebie też,, albo na pytanie czy mnie kocha - yhy... A moja dusza dda nie uznaje tego jako potwierdzenie uczucia raczej...
  16. To samo ja mam. Uraz przed zadawaniem pytań.Kiedyś całą sesję poświeciliśmy temu. Terapeuta podejrzewa że to zostało z dzieciństwa, bo nigdy nie uzyskiwałam odpowiedzi od rodziców na swoje pytania. Zawsze byłam za mała, zawsze mnie zbywali. Przestałam więc pytać.Terapeuta też zauważył, że nie zadaję pytań podczas sesji.
  17. Absinthe, to masz naprawdę ciężko. Ja się zawsze boję,że nie będę miała o czym mówić na terapii. Na początku zmuszałam się żeby coś wymyślić. Siedziałam w poczekalni ze ściśniętym żołądkiem. Teraz też jest ten lęk ale szybciej puszcza. No i jednak coś gadam Może nie ufasz sobie?Może pisz na kartce o czym byś chciała porozmawiać? Terapeuta mi powiedział ze niektórzy tak robią bo czują się bezpieczniej, bo czują kontrolę nad tym co chcą powiedzieć.
  18. Ja wrócę do tematu. Swoim rodzicom nie powiedziałam ze ich kocham. Może jak miałam 2-3 latka to im mówiłam, ale nie pamiętam. Potem już nie. Od nich tego też nigdy nie usłyszałam.Żałuję, że nie powiedziałam tego mamie, jak jeszcze mogła to usłyszeć...ojcu nie powiem chyba nigdy w życiu, nie potrafię, wstydzę się, nie wiem jak zareaguje,i boję się że nie zareaguje,że nie odpowie że mnie kocha, że mnie zignoruje. Nie zadowoli mnie też zdawkowe ,,ja ciebie też,, bo to takie stereotypowe,wyuczone...Mój partner też nie powie sam z siebie że mnie kocha, albo dzieci... nie potrafi,w domu go tego nie miał kto nauczyć... Okazuje uczucia gestem, przytuleniem,pomalowaniem mi kuchni Dlatego uczę swoje dzieci mówić ,,kocham cię,, Mówię im to kilka razy w tygodniu. Chcę żeby to było dla nich coś naturalnego.
  19. bedzie.dobrze, Przeszłaś straszną traumę w dzieciństwie, współczuje z całego serca. Zdecydowałaś się na terapię?Odcięłaś od rodziców?Ja na terapię chodzę, ale mieszkam z ojcem z jakiegoś głupiego poczucia obowiązku, że muszę z nim mieszkać. Jakby mnie ktoś do tego zaprogramowował Keji, też słyszałam te słowa, co ty możesz mieć za problemy tyle razy,że wolałam udawać iż nie mam problemów... i tak mi zostało...może terapia coś da...Straciłam zaufanie do bliskich niestety
  20. O rany, może nie masz do niej zaufania? Mi raz się zdarzyło, że nie miałam o czym rozmawiać.To wcześniej mnie puścił ale nie czułam się z tym dobrze.Niestety nie powiedziałam mu o tym. Nie potrafiłam. Powinnaś chodzić, mimo wszystko,albo może zmień terapeutę? Długo już chodzisz?
  21. Tak indywidualną.Jest różnie, zazwyczaj wchodzę na nią z mega lękiem, że coś się stanie, że terapeuta mnie wyśmieje, zbagatelizuje moje historie( jak siostra) a wychodzę zdziwiona że tak się nie stało. Uczę się że można się komuś wygadać,a on nie oceni. Na forach jestem całkiem inną osobą, bo jestem niewidzialna, bezpieczna, w życiu boję się tak otworzyć.Szczerze rozmawiać.A z bliskimi to już w ogóle nie potrafię. Pomału się przyzwyczajam, czasem mam co tydzień,czasem co dwa.Nieraz chciałabym nie isć a nieraz żałuję, że tak żadko te spotkania.A Ty jesteś na jakiej?
  22. Wiesz wywalenie tych żali nie za wiele mi dało jak na to patrzę teraz. Przeważnie po takiej terapii przez kilka dni czułam się jak śmieć pomięta i wypluta, wałkowałam w sobie myśl, ze po co to wszystko, że tylko się męczę, że nic to nie daje... Ale to ma działanie długofalowe chyba... bo ostatnio zaczęłam zauważać leciutkie, delikatne zmiany u siebie Dzisiaj np. rano pierwszy raz wywaliłam złość na dzieci, inaczej niż karczemną awanturą, która przeważnie doprowadzała moją młodszą córkę do histerii a mnie do większej furii. Dzisiaj na jej fochy: siadłam i zaczęłam tupać jak ona ona przestała sie foszyć zdziwiona moją reakcją a mi złość przeszła A piszesz może sobie pamiętnik? Ja się staram. Najpierw opisywałam swoje nastroje po terapii teraz staram się opisywać nastroje i uczucia codziennie, chociaż nie raz nie mam czasu. Potem czytam to przed terapią i staram się znaleźć temat na kolejne spotkanie.
  23. Absinthe, Dzięki za wsparcie To już mój drugi list, pierwszy był do ojca. Tamten był równie trudnym listem jak nie trudniejszym, bo ojciec żyje. Ale z perspektywy czasu widzę, że zaczęłam mieć teraz inne spojrzenie na ojca, już mnie tak nie wnerwia na każdym kroku, odkąd wywaliłam swoją złość w tamtym liście.Warto to zrobić. A dostałaś jakiś schemat listu? Ja dostałam, dzięki temu było mi łatwiej zacząć.Potem samo poszło, jak skończyłam, to nie czytałam go, dopiero jak siadłam u terapeuty. Inaczej pewnie też bym go wywaliłą
  24. Też się cieszę, że odważyłam się wejść na tą ścieżkę, chociaż strasznie się czuję na niej samotna niestety. Jak na razie to wszyscy uważają, że wymyślam, że sama sobie stwarzam problemy, że przesadzam, Własna siostra powiedziała mi żebym zmieniła myślenie, bo skończę jak matka Zero oparcia w kimkolwiek... Moja mama pewnie czuła się tak samo
×