dzisiaj doświadczam jakiegoś apogeum własnej beznadziejności. Nie wytrzymałam, musiałam się pociąć Zupełnie sobie dzisiaj nie radzę z emocjami.
A tak naprawdę powinnam się cieszyć, bo dzięki mojej przyjaciółce zadzwoniono do mnie w sprawie terapii i będę miała od stycznia. Ona tam zadzwoniła i opieprzyła te rejestratorki, no i chyba zadziałało.
Ale i tak się czuję beznadziejnie. Dzisiaj nie zrozumiałam tekstu na angielskim i nie odpowiedziałam na pytanie, postanowiłam, że już nie pójdę na ten kurs, bo jestem zbyt beznadziejna. Angielski to jest dla mnie chyba największy stres, największy wstyd, że go nie znam. Mimo że poświęcam na naukę dużo czasu i tak nie dorównuję ludziom, którzy uczyli się całe życie.