Skocz do zawartości
Nerwica.com

czarnobiała mery

Użytkownik
  • Postów

    4 680
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez czarnobiała mery

  1. oj nie pamiętam już, dwie tabletki rano i dwie po południu - jakoś tak. Ale nie pamiętam, bo to był mój pierwszy neuroleptyk, który brałam.
  2. Brałam sulpiryd i zasypiałam po nim na zajęciach, dlatego sama go sobie odstawiłam. I wyobraźcie sobie, że z dnia na dzień po odstawieniu leku zaczęłam myśleć tak szybko, że nauka szła mi galopem, a nie wiedziałam, że ten lek tak hamuje myślenie i spowalnia je. Zamulał mnie strasznie ten lek.
  3. ja biorę sertralinę 1,5 roku. Przez jakiś czas myślałam, że nie działa i że ja się dobrze czuję. Poprosiłam wtedy lekarkę o odstawienie, ale po odstawieniu cała depresja wróciła, straciłam sens życia, całymi dniami płakałam. A potem jeszcze raz z lekarką próbowałyśmy odstawić. Ale musiałam wrócić do leku, a jak go biorę, to jest w miarę ok. Ale po tych próbach odstawienia leku, jestem pewna, że on jednak działa.
  4. ja miałam depresję polekową po fluanxolu, dostałam wtedy sertralinę i depresja trochę minęła, ale przy każdej próbie odstawienia antydepresantu, depresja wraca.
  5. Wiola, tylko że ja tak mam, że się wszystkim bardzo mocno przejmuję, płakałam, że te panie psycholog nie chciały ze mną pracować, bo to oznaczało odrzucenie nie tylko przez innych ludzi, ale także przez profesjonalistów, poczułam się naprawdę beznadziejnym przypadkiem, poczułam, że nie warto dla mnie nic robić, nic dać od siebie. Mimo że ja zawsze starałam się być pomocna dla ludzi, to zostałam przez wszystkich ostatecznie przekreślona. Kiedy znalazłam się w szpitalu, to wiele osób przestało się o mnie odzywać, uznając mnie za podgatunek, było to dla mnie bardzo upokarzające. Z tą drugą psycholog miałam kontakt przez jakieś 1,5 roku i około roku temu przestała się do mnie odzywać, nie wiem, z jakiego powodu, nigdy nic złego przecież jej nie powiedziałam, nie zrobiłam, ale mam wielkie poczucie winy. Myślę, że ona też uznała mnie za beznadziejny przypadek, niewarty dalszej pracy, bo po co się trudzić dla kogoś tak bezwartościowego jak ja. Carlosbueno, ja się czuję na samym dnie, nie ma już nikogo niżej, tu nikt nawet nie słyszy krzyku, jestem tutaj całkiem sama.
  6. Wiola, byłam kilka razy u jednej psycholog i na pewnej wizycie mimochodem powiedziałam, że mam dwa życia i jestem dwoma różnymi osobami, które robią inne rzeczy w życiu i mają różny wiek. Ta psycholog kazała mi wówczas pójść do szpitala, opowiedziała wszystko lekarce i lekarka dała mi skierowanie do szpitala, jak wróciłam ze szpitala i poszłam do tej psycholog, to ona powiedziała, że nie chce już ze mną pracować. A to świadczy o tym, że nie mam żadnej wartości, nawet nie warto dla mnie pracować. Potem spotykałam się z inną psycholog i kontaktowałyśmy się też mailowo i ona z dnia na dzień zerwała ze mną kontakt, przestała mi odpisywać i się ze mną spotykać, pokazując mi, że nie jestem nawet warta kontaktu. Załamałam się i stwierdziłam, że to już nie ma sensu, uświadomiłam sobie, że jestem bez wartości, bez nadziei, że rozmowa ze mną musiała sprawiać tym psycholog wielką przykrość i pewnie wszyscy ludzie odczuwają przykrość, kiedy ze mną rozmawiałam, zamknęłam się w sobie i starałam się nie robić więcej przykrości ludziom w tym sensie, że unikałam kontaktu, skoro on sprawia innym cierpienie. Carlosbueno, ja też źle się czuję wśród osób z wysokim poczuciem własnej wartości, jeśli taka osoba opowiada mi o sobie, to ja po prostu zapadam się pod ziemię, mając świadomość, że jestem nikim. Nie wiem, Locust, może jeszcze kiedyś się przekonam do terapii, ale do tej pory te spotkania z psychologami uświadomiły mi, że mam jeszcze mniejszą wartość, niż myślałam, jestem na samym dnie, tak nisko, że nawet nie warto wyciągać do mnie ręki z pomocą.
  7. Dziękuję :) Bo ja jestem bardzo nieśmiała i boję się zawsze, czy kontakt ze mną nie sprawi innym przykrości
  8. Locust, sama przed sobą też czuję się bezwartościowa. ja chyba uwierzyłam w to wszystko, co o mnie mówiono i pisano. chyba uwierzyłam, że te wszystkie upokorzenia mają rację bytu, że na to zasłużyłam, zasłużyłam, aby mnie krzywdzono i poniżano, po prostu na nic innego nie zasługuję. Wszyscy mają do tego prawo, ponieważ ja nie mam żadnej wartości. Bardzo często słyszałam, że jestem beznadziejna i chyba tak jest w istocie. Teraz tak potwornie boję się ludzi, że prawie w ogóle się nie odzywam. Tahela, mam 29 lat, jestem po studiach, biorę leki, ale w terapii nie widzę szans, bo jak mam po raz kolejny usłyszeć, że nie jestem warta nawet tego, żeby ze mną pracować, to tylko mnie pogrąża. Faktycznie nie odzywam się, rozmawiam tylko z osobami, do których mam zaufanie, a takich jest niewiele.
  9. Czy mogę do was dołączyć? Co prawda jestem z Gdańska, ale Gdynia tuż tuż.
  10. Wydaje mi się, że wszyscy prędzej czy później przestają mnie lubić. Nie wiem, dlaczego, ale chyba właśnie dlatego, że nie mam żadnej wartości. Nawet panie psycholog nie widziały dla mnie szans i paru spotkaniach mówiły, że nie chcą ze mną pracować. A to wszystko świadczy o tym, że jestem beznadziejna. Jeśli dla nikogo na świecie nie mam wartości, to znaczy, że nie mam tej wartości wcale.
  11. Cześć, założyłam to konto, bo pomyślałam, że fajnie by było poznać tutaj kogoś. W realnym życiu nikt mnie nie lubi, bo nie jestem nic warta. Ludzie mnie przekreślają, dlatego przed nimi uciekam i większość czasu spędzam zamknięta w pokoju. Bardzo się wszystkiego boję, a najbardziej, że znów zostanę przez kogoś skrzywdzona. Wszyscy mnie ignorują, dla nikogo nie mam żadnej wartości, jestem wszystkim obojętna. Czy ktoś się do mnie odezwie?
×