-
Postów
459 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez .Kinga.
-
uh.. co za dzień... Od rana na próby do kościoła .. o 1 ślub.. masakra.. - małe wytłumaczenie- gram na wiolonczeli, a dzisiaj zagrałam na ślubie. i ta temperatura.. Nienawidzę takiej pogody... Ja chce deszcz!!! W jakiej pogodzie czujecie się najlepiej?? Ja jak jest chłodno.. jak pada deszcz, jak wieje wiatr, jest pochmurno.. Wtedy jest najlepiej. A nie taki upał- człowiek zdechły że ledwo się rusza..
-
Witam serdecznie! Tutaj na pewno znajdziesz wsparcie- jest tu wielu wspaniałych ludzi. Pozdrawiam!
-
Na mnie zawsze to jakoś źle wpływa. Żałuję, że to się nie działo na prawdę. Podobało mi się zdanie które wypowiedziała psychoterapeutka na mój temat: "Dziecko cieszy się, że ma lizaka. Rzadko które martwi się o to, że za chwile nie będzie go miało". To było na temat jak jej mówiłam o czym myślałam jak byłam mała. Zawsze martwiłam się przemijaniem a to moja teoria którą wymyśliłam mając 10 lat- "Trzeba niszczyć wszystkie chwile w swoim życiu, żeby nie żałować, że mięły." Ale zawsze była kopniętym dzieckiem .. oczywiście nie wprowadzałam tego w życie. Często jest to obojętne co mi się śni w nocy. Coś pięknego, czy koszmar. Zawsze w konsekwencjach będę przygnębiona przez dzień. Tu, że nie działo się to na serio, a tu dalej oddziałowują na mnie złe emocje.
-
Z powodów braku chęci do kontynuacji życia. Chociaż robię postępy- czasem mi się zdarza, że wstanę z uśmiechem. Ciągle nad tym pracuję.. Mam nadzieję, że wypracuję to do perfekcji..
-
Znam to bardzo dobrze.. Ale często nie chce się obudzić też z innych powodów
-
Jakby co wszyscy mamy łopaty w pogotowiu żeby Cię odkopać
-
Leki odstawiłam, bo nie będę się faszerować świństwami. Aż tak mi to w życiu nie przeszkadza. Wręcz odwrotnie. Czuje się lepiej.
-
Pozwól że ja przedstawię Ci moją historię. Straciłam przyjaciela którego kocham tak mocno, że aż brakuje mi sił do życia. Kiedy odszedł o wszystko się zaczęło pomalutku wywracać. Straciłam wszystkich przyjaciół. Wszystkich. Zawaliłam cały swój świat. Jestem teraz sama. Została mi tylko (a może aż.. to dziw że ze mną wytrzymują) rodzina. Ale to troszkę co innego. Wpadłam w depresję. W skali Becka wyszło mi 54 punkty- a to bardzo dużo. Próbowałam się zabić. Dwukrotnie. Ale to mi pomogło troszkę docenić życie. Wszystkie objawy, które opisujesz dotyczą depresji. Proponuję sprawdź tu: http://www.forum.nerwica.com/viewtopic.php?t=2847&postdays=0&postorder=asc&start=0 Mam dla Ciebie jedna radę. Bez względu na wszystko nie opuszczaj przyjaciół. Szukaj u nich wsparcia. Nie dopuść do tego, że docenisz ich wtedy gdy ich utracisz. Są bardzo potrzebni. Odnów kontakty, znajdź przyjaciela bardzo bliskiego któremu powiesz wszystko. Zawsze wtedy lepiej. A serdeczny uśmiech przyjaciela to zawsze coś podnoszącego na duchu. Myślę, że chyba nie zgodzisz się z tym że opcja samotności, taplania się w swoich problemach, obojętność na świat to by był atrakcyjny pomysł na przyszłość? Wiem, że to trudne, ale czy by pomalutku nie próbować o zapomnieć o przeszłości i myśleć o przyszłości. Ostatnio moja psychoterapeutka bardzo mi pomogła podsuwając pewien sposób- nie żałować tego co było i myśleć, ze przyszłe chwile mogą być jeszcze piękniejsze. Bądź co bądź przyszłość jest tajemnicą Jeśli jednak to wszystko nie pomorze to może jednak udaj się na rozmowę z psychologiem. Może on Ci pomoże? Pozdrawiam!
-
Ostatnio odkryłam w sobie powód tego chaosu, który mam w głowie. Mam w sobie jakby kilka osób o różnych charakterach, różnych skłonnościach. Jedną z nich jest krytyk. Rzecz w tym, że nie krytykuje ona otoczenia, tylko mnie. Wszystko co pomyśle, wszystko co zrobię. Od razu wyśmiewa, neguje. Boję się cokolwiek zrobić, czuje się po prostu jak ostatni nieudacznik, nie pozwalam sobie na różne rzeczy z obawy na ośmieszenie się. No właśnie. Ośmieszenie się przed samą sobą? W ostatni wieczór na prawdę się zdenerwowałam. Zbuntowałam się krytykowi. Wygarnęłam mu wszystko. Nakrzyczałam na niego żeby się lekko mówiąc odczepił itd. A jego zatkało. Chyba się nie spodziewał że mnie na takie coś stać. Ale gdybyście wiedzieli jaką ulgę mi to przyniosło. Jeszcze troszkę po wyśmiewał, ale wkrótce wszystko się skończyło. Wiem, że to brzmi bardzo dziwnie. Nie myślcie, że mam schizofrenię. To są po prostu zaburzenia osobowe. Mam trochę problemów ze swoją tożsamością. Bałagan wewnętrzny i brak równowagi. Właśnie nad tym pracuję. Trochę głupio jak się nie wie kim jest.. Męczące bardzo jak budzisz się codziennie będąc kimś innym. I za każdym razem myślisz, że tym razem, że właśnie dzisiaj już jesteś tą właściwą osobą. I nie umiem się odnaleźć (!!) Bardzo się siebie wstydzę i to powoduję, że odpycham od siebie wszystkich, bo się po prostu wstydzę tego kim jestem nie wiedząc kim jestem. Ale do czego zmierzam. Ujmując jak najprościej- gadam sama do siebie. Nie rozmawiam z nikim tylko z sobą. Zamieniłam się w takiego goluma z Władcy Pierścieni. To znaczy nie chodzi o to, że w ogóle nie rozmawiam z innymi, tylko nie rozmawiam o sobie, nie otwieram się. A do siebie zaczęłam się uzewnętrzniać. To głupie. Znalazłam sobie w sobie przyjaciela do którego mówię to co myślę, a on mi odpowiada. To trochę tak jakbym wymawiała wszystkie swoje myśli na głos. Do siebie. Nie wiem czy wyrażam się jasno. Oczywiście wiem, że gadam ze sobą, ale czasem o tym zapominam i rozmawiam z sobą jak z drugą osobą. I moje pytanie czy Wam też zdarza się, że rozmawiacie sami z sobą? Pozdrawiam serdecznie!
-
15-stka jak nic.. nie da się ukryć...
-
Ja mam ulubioną ławkę w ulubionym parku nad ulubionym jeziorem. Jak jest źle to uciekam. Nic mnie nie powstrzyma. Usiądę sobie tam i czekam aż minie cały lęk. Mam też pewne miejsce gdzie uciekam duchem. Całą wyobraźnią. Tam (nie zdradzę gdzie- daleko od ziemi) jest zawsze ta ukochana osoba której sam widok podnosi mnie na duchu
-
Moje życie polega tylko na marzeniach. Moja depresja stworzyła się w pewnym sensie z marzeń. Marzę cały czas i tworzę sobie świat takim który jest w rzeczywistości niemożliwy. Ten bolesny powrót do rzeczywistości. Po prostu nie akceptuję jej. A brak akceptacji do tego co jest + lęk = derealizacja. Często marzę że jestem gdzieś indziej. W tych wszystkich pięknych miejscach. Czasem układam sobie w głowie jakieś piękne sytuacje, których brakuje w moim życiu. Ta świadomość, że tego tak naprawdę nie ma, zbija mnie z tropu. Odechciewa mi się żyć. Marzę bez przerwy.
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
.Kinga. odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Odczuwasz niepokój, nieokreślony lęk? Czujesz się niespokojny czasem bez wyraźnego powodu..? -
Mania mówienia wszystkim o wszystkich swoich sprawach.
.Kinga. odpowiedział(a) na Stokrota temat w Nerwica natręctw
Nie mam aż w takim stopniu, ale owszem.. jak kiedyś byłam zamknięta i nic wewnętrznego ode mnie nie można było usłyszeć, tak teraz po tym jak ktoś mnie wreszcie "zmusił" do wypowiedzenia wszystkiego mówię dużo i nie koniecznie osobom którym powinnam... mam teraz z tym duże kłopoty.. nie ufam tej osobie wiem ze wygada, jednak jestem zmuszona wewnętrznie żeby to powiedzieć.. taka potrzeba, której się w sumie obawiam, której nie mogę opanować. W pewnych momentach powstrzymuje się żeby się nie zagalopować, ale to trudne... Pozdrawiam! -
54... no masz..... no ale tak w końcu jest.. nie mam jasnych myśli w głowie.. chociaż ich poszukuję...może za leniwie..?
-
Też ciągle taka myśl chodzi mi po głowie... Tylko ja nie nazywam tego przyjemnością. To przyjemne nie jest. To boli i psychicznie i fizycznie. Jednak ulgę daje. Przez moment.. i dla tego momentu takie rzeczy wyczyniam.. a przecież nie chce. [A może chcę... ?]
-
Tutaj na pewno znajdziesz wsparcie :) chociaż jestem tu od niedawna to już jednak odczuwam otuchę z myślą, że jest takie miejsce, w którym można być wysłuchanym ze zrozumieniem :)
-
To pewnie nerwica. Da się wyleczyć.. wystarczy tutaj popatrzeć w odpowiednim temacie ile osób juz się wyleczyło. Najlepiej idź do psychiatry. Psychoterapia powinna pomóc. Ewentualnie jakieś leki. Samemu trudno jest pokonać lęk, ale jeśli masz pomoc psychiatry i wsparcie bliskich to łatwiej. Tylko musisz chcieć sobie pomóc i walczyć z tym... Pozdrawiam, Kinga
-
Ja choć nie mam stwierdzonej nn czasem mam coś w stylu natręctw. Np. muszę iść czyimiś śladami, bo wtedy będę szła przez życie tak jak on. I wybieram sobie jakąś szczęśliwą osobę i idąc za nią stawiam kroki dokładnie w tym samym miejscu co ona. Albo słuchając jakiejś muzyk musiałam koniecznie ‘grać’ tą melodię palcami. Kiedy melodia się wznosiła musiałam machnąć którymś z lewych palców kiedy opadała którymś z prawych palców . Koniecznie w lewej ręce. To strasznie męczące i irytujące. Bo chce posłuchać muzyki a skupiam się na palcach. Nie umiem tego powstrzymać. Po prostu musze. Często też jak wchodzę po schodach to musze koniecznie śpiewać w myślach gamę. Na każdym schodku kolejny stopień gamy. Co do duchów. Czasem wydaje mi się, że ktoś za drzwiami stoi. Raz zdarzyła mi się straszni nieprzyjemna rzecz- obudziłam się w nocy i czułam zapach gnijącego ciała.. to było straszne. Często też miałam w nocy rozdwojenie się. Czyli np. leżałam w łóżku i spałam i równocześnie stałam nad sobą i patrzyłam się na siebie. chodnik też znam bardzo dobrze. Choć robię to nieprzymusowo. Aha.. jeszcze jedno.. to bardzo nieprzyjemne. Krople wody lub czegokolwiek zawsze kojarzy mi się z krwią. Albo jak jeszcze te krople spływają to to już tragedia. Fleki na ścianach też często kojarzą mi się z plamami krwi..
-
Trzeba być dobrej myśli. Nie załamywać się i ufać że będzie dobrze. Dobrze, że mu wybaczyłaś tylko czy mu to powiedziałaś? Niech to wie. Trzymam kciuki. Daj mu czas i nie opuszczaj go. Bądź z nim duchowo.. Czasem się to czuje jak ktoś ciągle o kimś myśli, nawet jeśli się jest daleko. pozdrawiam..
-
Ja tne się 5 lat z przerwami. Przez ostatnie pół roku dzień w dzień po kilka razy. Kilka razy podcięłam żyły. To emocje spowodowały że się tne. Jestem muzykiem. Wrażliwa strasznie.. Emocje mnie rozwalają.. musze je jakoś rozładowywać. Powinnam je rozładowywać na muzyce, na grze na wiolonczeli, ale właśnie m.in. przeżywanie muzyki dostarcza mi emocji, które mnie rozrywają, wprawiają w stan euforii. Często po ćwiczeniu musiałam się mocno pociąć, żeby się uspokoić.
-
Oj.. też to znam.. ja jednak nie powiem, ze nienawidze matki.. kocham ją skrycie, choć czasem o tym zapominam. zaraz po psychiatrze, zaczęła się na mnie 'znęcać' nieświadomie może.. Zaczęła się na mnie drzeć. Nienawidze jak ktoś na mnie podnosi głos.. Krzyk mnie przeraża.. a ona tak strasznie krzyczy.. nie potrafię jej wybaczyc jednego.. kiedy dowiedziała się że się tne codziennie wparowała do mojego pokoju i całą mnie rozebrała na siłę, żeby sprawdzić. Po co..? nie wiem.. Szarpała mnie i takie inne.. tak krzyczała na mnie.. Zarzucała mi, ze musi mieć taką córkę jak ja.. ciągle to pytanie zadawała "po kim ty to masz, bo ja nie znam nikogo w rodzinie który by robił takie rzeczy" Zabrała mi pokój, komórke komputer zabroniła spotkań ze znajomymi.Traktowała mnie z pretensją, że ma taką córkę jak ja. To było straszne. Nie chciałam do domu wracać... Pozdrawiam, Kinga
-
o dtego trzeba zacząć, ze nie Bóg zgładził tych ludzi tylko sam człowiek. cały problem leży po stronie wolnej woli. Dzięki niej człowiek ma możliwość popełnienia zła. Jednak nasuwa się pytanie, czy nie lepiej by było nie mieć wolnej woli i po zyciu isć do nieba? Bóg dał nam wolną wolę z miłości. Nie chciał nas zmuszać żebyśmy go kochali. Chciałabyś swojemu mężczyźnie rozkazać by Cię kochał?Ja nie chciałabym mieć świadomości że ktoś mnie kocha tylko dlatego że mu kazałam. Skąd to możesz wiedzieć dlaczego na to Bóg pozwolił? Są pewne sprawy które są tajemnicami. Które na zawsze zostaną u Boga. Człowiekowi nie jest dane znanie tajemnic i zamiarów boskich. Moze się dowiemy po śmierci, kiedy spojrzymy przez kryzmat prawdy. Na pewno Bóg ma jakiś cel, ale trzeba pamiętać, że to człowiek spowodował takie tragedie- dokładniej jego głupota. Bóg tylko się na to zgadza. Trzeba mu ufać. Skąd wiesz czy dla tych ludzi lepiej by było umrzeć właśnie wtedy. Może to specjalnie po to, żeby nauczyć czegoś przyszłe pokolenia. Może właśnie to może ochronić świat i ludzi od czegoś znacznie gorszego.. jeśli jest tak, jak mówię, to uwierz mi.. Ci ludzie będą mieli wielką nagrodę. Nie rozumiem.. uwarzasz, że Bóg jest bezduszny i okrutny? Bóg jest samym dobrem. Jak możesz go takim określać nie znając jego celów, zamiarów i ich późniejszych konsekwencji? Źle rozumiesz pismo święte. Według mnie jest ono jedną wielką przenośnią. Jak przypowieści Pana Jezusa. Myśle że mianem "bogatych" określa się ludzi którzy mają skupiają się na dobrach materialnych zapominając o duchowych. Często popełniają grzechy ciężkie i haniebne przez zaślepienie materialistycznością. Biedni to znowu ci, którzy skupiają się na dobrach duchowych a materialnych nie mają. Możliwe, że w tamtych czasach bogaci byli ludźmi grzesznymi. Ślepymi i okrutnymi. Bóg interweniuje, na tyle ile mu człowiek pozwala. Zauważ, ze tam gdzie człowiek modli się, ufa, to Bóg przy nim jest. Np. św. Maksymilian Kolbe w obozie w Oświęcimiu modlił się, trwał w Bogu, a On był przy nim. Gdzie człowiek prosi o Boga tam on jest. Nikt nie chce grzeszyć. Bóg jest sprawiedliwy. Człowiek osądza inaczej niż Bóg. Po śmierci dosięgnie nas sprawiedliwość w którą wchodzi również wyrozumiałość. Bóg będzie nas osądzał według własnych prawideł, i nie możesz mu ich narzucać. Nikt tego nie wie, jak zostanie osądzony, wie tylko, że sprawiedliwie. Co do Twojego cierpienia, cierpienia nas wszystkich. Myśle, że ma to swój głęboki cel. W końcu my żyjemy dla ludzi, ludzie żyją dla nas. Głupi istnieje, żeby istnieć mógł mądry. Nie wiadamo, czy przypadkiem nie przeżywamy naszych chorób, problemów żeby w przyszłośnie np móc pomóc komuś innemu, który będzie miał podobne. przykładem z ostatnich dni z forum- ojciec który przeżył tą chorobę teraz może pomóc swojemu synowi, który przeżywa te same problemy. Takie życie ma już cel. Takie cierpienie ma już cel. Trzeba ufać Bogu. Nic innego nam nie pozostaje :) Warto dodać, że zło jest brakiem dobra, tak jak ciemność brakiem światła. Zło nie istniej samo w sobie. ważne będzie co teraz powiem, przemyśl to - Niektóre sprawy nie należą do umysłu, więc nie należy ich nimi rozważać. Niektóre sprawy należą tylko i wyłącznie do serca. Do takiego wniosku doszłam jak myślałam nad sensem życia. Chodzi o to, że po prostu trzeba w to ufać, ze to wszystko ma sens. Nie myśleć nad tym. Wierzyć, ze ma to sens, ze w późniejszych konsekwencjach niesie dobro. trzeb UFAć. Na tym chyba polega nasza wiara. Może warto? wypełnić na nowo serce wiarą? Pozdrawiam, Kinga
-
Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy depresja się zaczynała, czyli w początkowych stadiach, wiosna bardzo polepszała samopoczucie, dodawała siły. Teraz kiedy się pogrążyłam, oczekiwałam również od wiosny jakiejś otuchy.. Jednak jej nie dostałam w takim stopniu w jakim przewidywałam, a to pogrążyło mnie jeszcze bardziej... również świadomość tego, że jest gorąco a ja krótkiego rękawka włożyć nie mogę, bo pełno blizn na rękach. Wiosna zadziałała źle... mimo przewidywań.. Myślę że to zależy od danej osoby.. Pozdrawiam, Kinga
-
Po pierwsze.. smutna prawda, którą powinnaś wiedzieć. Nikt kto nie miał takich problemów Cię nie zrozumie. Musisz znaleźć kogoś, kto ma podobne problemy, wtedy Cię nie odrzuci. Ja mam taką sytuację, że najdroższe osoby które kocham z całego serca i całe szczęście swoje i życie bym za nich oddała ode mnie odeszły.. w pewnych momentach zaczęli mi nawet robić na przekór.. to bardzo boli.. ciągle... to między innymi nie pozwala mi spokojnie żyć. Powiedziałam najbliższej osobie najważniejszej na całym świecie o moich problemach. Prosiła mnie o to. Błagała na kolanach. obiecała że nikomu nie powie. Więc powiedziałam tej osobie.. Ona odeszła ode mnie i powiedziała wszystko innym. To był zabójczy cios. Ale nie będę pisać o sobie. Chodzi o Ciebie ... Musisz iść do psychiatry. Sprawa jest poważna. Jak chcesz możemy porozmawiać na gg. Pozdrawiam, Kinga