-
Postów
200 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez pustkaa
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8
-
Bellatrix, ależ ja jadłam! po prostu ja jak Miś Puchatek, wiecznie się za miodkiem rozglądam
-
Slow motion, jak tak późno kładziesz się spać i nie jesz już od 18 to robisz sobie więcej krzywdy niż pożytku, bo sobie popsujesz metabolizm po prostu. Ostatni posiłek je się 2-3 godziny przed snem, a posiłek czysto białkowy na redukcji można nawet 1 godzinę przed. Dzięki temu metabolizm jest cały czas podkręcany, co sprzyja przemianie materii. Wiem co piszę, toż to zboczenie na ten temat, ja się odchudzam całe życie nawet chciałam iść na dietetykę, ale doszłam do wniosku, że ja, osoba z, że tak powiem pie*dolcem na tym punkcie się nie nadaje, bo zbzikuje.
-
Nie mówcie o żadnych zupkach, ja jestem taaaaaaka głodna
-
Blackbird, dziękuję bardzo za Twój post, szczególnie, że był pierwszy. Gdzieś w głębi serca tez chce wierzyć, że los się odmieni, przecież wszystkim powtarzam, że cały czas nie może padać deszcz.. Kaczanov, umówiona jestem już na wizytę u psychologa, jakiś krok do przodu, przed czym się bardzo broniłam :) Cudak, tak jak wyżej pisałam - jestem juz umówiona do psychologa, nie bardzo chce naprawiać swoje życie lekami... wierzę, że się uda inaczej... Jestem pełnoletnia oczywiście, to całe "zmuszanie do kontaktu z babcią" nie jest oczywiście na zasadzie, że mama ciągnie mnie do babci za rękę, stawia przed drzwiami, dzwoni dzwonkiem i każe mi z nią rozmawiać... ależ skąd. Po prostu całe życie czuje na sobie presję, cały czas słyszę, że jaka jestem okropna, bo nie odwiedzam babci, bo jestem złą wnuczką, bo jej nie doceniam bla bla bla.... mój brat również nie pała miłością do babci, dlatego skąd to się wzięło. Obydwoje mamy do niej żal, dlatego ciężko wpaść na stricte rodzinne relacje, bo niektórych słów nie da się cofnąć, niektórych relacji nie da się naprawić... Wiem, że widzę, że żebrzę o zainteresowanie innych - ale ja bez ludzi nie potrafię żyć, ja nie mogę się ludźmi nie otaczać, a żeby ich przy sobie zatrzymać czuję obowiązek dawania im z siebie wszystkiego... wiem, że czasem przekładam to nad swoje dobro, zdaję sobie z tego sprawę, ale ciężko to zmienić. Ja już zmieniałam swoje życie, ponad rok temu zmieniłam o 180 stopni otoczenie, byłam przez chwile twarda i czułam, że bez ludzi potrafię, że sama sobie i tak dam radę... ale kiedy znowu ich wokół siebie zebrałam, znowu się od nich uzależniłam. Nie wiem czy ma sens to co piszę, masło maślane, ale zapewne wiesz o co mi chodzi. Dean, Ty doskonale rozumiesz moje słowa, a ja Twoje.. podpisuję się pod tym co piszesz, to wspaniałe uczucie poczuć, że mnie ktoś rozumie, kiedy mam wrażenie, że ostatnio otaczam się w świecie, w którym mówię innym językiem... Też czasem sie czuję taka nudna... i nieśmiała, chociaż dobrze gram, bo próbuję pokazać, że jestem pewna siebie i przebojowa, bo inaczej bym w ogóle zginęła gdzieś na dnie, ludzie by mnie stłamsili do końca. Oczywiście jeżeli chcesz to pisz w tym temacie, wiem ile daje napisanie tego co się czuję. Zapraszam :) I chciałabym od razu każdemu z osobna i wszystkim razem podziękować za odpowiedzi. Nie spodziewałam się... bo ostatnio mam wrażenie, że stoję w czapce niewidce i każdy przechodzi obok moich problemów nijako... co za ironia losu - tutaj każdy ma jakiś problem, ale nikt nie wkłada ich na wagę i nie mówi kto ma gorzej... każdy z bagażem doświadczeń i bólem, żalem w sercu, ale pomaga drugiej osobie i ją rozumie... jaki świat byłby piękny, gdyby tak zachowywali się wszyscy...
-
też mam w czwartek, także trzymam za Ciebie kciuki
-
helo helo ale jestem zmęczona i zarazem głodna...
-
po każdym deszczu wyjdzie słońce... chociaż czasem spotka nas ulewa, gradobicie i pioruny, to im cięższa ulewa tym większa i piękniejsza tęcza... nic co piszesz i co robisz nie jest denne i głupie.. ściskam Cię całym serduchem, "musisz uwierzyć w siebie, bo wiara czyni cuda..." idę spać, wykąpana, czyściutka, kocham ten stan czysta fizycznie i emocjonalnie dobranoc Darki
-
Prawda :) co piszesz? ja właśnie napisałam coś takiego, co by się pozbyć negatywnych emocji. Jak się komuś chcę przeczytać - to proszę, wersja robocza, ciepła, dopiero co wyszła spod pióra! zamykam oczy - widzę czarnej otchłani plamę, dłonią dotykam - cały czas czuję szorstką ranę, spoglądam w przyszłość - tunel zawiły, przeszłości film dla oczu niezbyt miły chcę na ulicy środku stanąć rozpłakana, krzyczeć, wrzeszczeć - to nie moja rana, to nie ja wyryłam ostrzem na sercu linie, spójrz to oni, poznasz ich po minie oczy blade, puste, z uczuć wyssane, uśmiech, mimika, wszystko dobrze odegrane, tak patrzą na ciebie wzrokiem parszywym, to przyjaciele - w twym zwierciadle krzywym to ludzie za których w ogień niegdyś byś skoczył, płatki róż dawał, ciernie zbierał, byś przy nich kroczył, na próżno z siebie emocje wszystkie dawałeś, a sam sobie miłości nigdy nie okazałeś tak jak ty, ja spadam na ten osypany pustką dół, już czuje, że jestem, pod stopami czuję muł, ranę wycieli, dół przygotowali, z ziemią obok stoją, przyjaciele... by na zawsze byli mą ostoją... Arhol, dobranoc :)
-
ale dziwne uczucie... mam przypływ weny i sama nie wiem czy pisać, czy rysować... wypadałoby się wyspać jakieś dusze artystyczne na sali?
-
Halo, halo :) Kolejny Darek się zgłasza, a właściwie... Darkowa? A co, będę tak na topie, przecież to taki gorący temat... może być architekttka, to i Darkowa :) Przygarnięcie? Toż to już nie wiadomo co tymi nocami robić... bo tylko pracuje i się uczę, jakieś urozmaicenie się przyda :)
-
przepraszam za to, że narzekam... jest mi czasem wstyd, że tylko jęczę... przepraszam za długość... nie musisz tego czytać, może jak to wyrzucę z siebie przyniesie mi wewnętrzne katharsis... nazywam się pustka - pustka, pestka, p., wołajcie jak chcecie.. gdzieś się pogubiłam... w którym momencie świat wypadł mi z moich rąk, nie wiem już jak żyć... nie poznaję swojego życia... oddałabym wszystko, żeby cofnąć się z 3 miesiące wstecz. nigdy nie chciałam być kimś, kim teraz jestem... patrzę na siebie w lustrze i mam ochotę rozbić to lustro, gardzę twarzą, która się w tym lustrze odbija, to nie jestem ja... niech ktoś mi odda moją tożsamość nigdy w życiu nie miałam łatwo, ale zawsze zaciskałam zęby i pięłam się się do przodu, bo tak mówili, że trzeba... nigdy nie miałam dzieciństwa... za każdym razem kiedy chce je sobie przypomnieć widzę przed oczami ojca, za którego tak strasznie się wstydziłam... że przyjdzie pijany... tak strasznie się go bałam... pamiętam jak z mamą chowałam się w łazience i przykrywałam ją ręcznikiem, żeby nas nie znalazł i nie uderzył... mój brat, dużo starszy - miał dzieciństwo, wtedy ojciec jeszcze nie pił, mi ktoś to dzieciństwo odebrał... mając 7 lat uczyłam się rąbać drewno, bo "tatuś" pijany leżał w domu, a mi było zimno... trzeba było rozpalić w piecu... babcia od strony mamy odtrąciła mnie i mojego brata, za to, że matka wyszła za mąż, za ojca... a co ja byłam winna? czy to moja wina? pamiętam jak poszłam do niej i błagałam, żeby przyszła do mnie na komunie... powiedziała mi, że mam się wynosić... mam do niej straszny żal, a teraz, gdy jestem dorosła, matka każe mi z nią utrzymywać kontakt... odkąd pamiętam musiałam być odpowiedzialna, zawsze byłam ta ułożona, dobrze się ucząca, kochana córeczka... tak mi wmawiała mama... nigdy nie chciałam robić problemów, żeby nie dokładać zmartwień mamie... przez co czasem podchodzę do wszystkiego zbyt poważnie, wszystko biorę od siebie... od zawsze byłam gruba, brzydka, nieatrakcyjna... w przedszkolu, podstawówce, gimnazjum... zawsze przybierałam rolę ofiary, zawsze mnie gnębiono, naśmiewano się ze mnie... w gimnazjum przeszłam kryzys, chodziłam na tabletkach uspokajających, bo już sobie nie dawałam rady.. ale nigdy też nikt nie brał moich łez na poważnie... mogłam płakać, ile wlezie... i tak zawsze słyszałam, że po co stroję fochy i może przestanę w końcu ryczeć... kiedy moja pierwsza miłość, o którą tak się bardzo starałam, na którą czekałam półtora roku, robiłam wszystko, by tylko być z nim, stawiałam na głowie, żeby mnie docenił - zdradził mnie po 2 tygodniach, przespał się z moją przyjaciółką - od mamy usłyszałam jedynie pretensje, że kogo ja wybrałam, że to moja wina, że ona ostrzegała... nigdy ze mną nie rozmawiała... a ja tak potrzebowałam zwykłej rozmowy... zwykłego "co się stało córciu?" nie... to bylo zbyt wiele... przecież ja na to nie zasługuje.... od zawsze gruba, od zawsze na diecie.... moje diety doprowadziły mnie do kompulsów, później wymiotowałam, ale nie chce nazwać tego bulimią... wyszłam z tego... do dziś mam zakrzywiony obraz samej siebie. czy ważę 15 kg mniej czy 15 kg więcej zawsze jestem gruba... nigdy nie byłam w związku, żeby ktoś mnie obdarzył prawdziwą miłością... żebrze całe życie o miłość, zainteresowanie, daje z siebie wszystko, a nie otrzymuje nic... mi tak niewiele potrzeba, żeby się do kogoś przywiązać. mam ochotę przychylić wszystkim nieba, a tak często ludzie zrzucają mnie na samo dno piekła... cały czas do tej pory się jednak trzymałam... jednak pękam, rozpadam się każdego dnia, codziennie jest gorzej... czasami nie widzę sensu wstania z łóżka... bo po co? dla kogo? zawsze byłam pełna radości, optymizmu... wszystkich pocieszałam, kto zgasił we mnie ten promyk? kto mnie tak stłamsił? miałam tyle planów... a teraz... jedyne co mam... to płacz i blizny na udzie... nie umiem, nie potrafię... niech mi ktoś odda moje życie... przepraszam za ten wywód, nie oczekuje nawet żadnych odpowiedzi, sobie chociaż popiszę i to z siebie wyrzucę....
-
nie wytrzymałam od dwóch dni mnie nosiło, ale dzisiaj już nie wytrzymałam:( nie jadłam wczoraj, ani dzisiaj do 14 nic, bo nie miałam po prostu ochoty nałożyłam sobie dzisiaj obiad, co prawda czubaty talerz... a mój brat, który przyjechał w odwiedziny skwitował mnie, że nic dziwnego, że tak wyglądam i nie mogę schudnąć jak widać, że lubię zjeść zrobiło mi się tak koszmarnie przykro, wziełam talerz do siebie do pokoju, zamknełam się i dalej robiłam ćwiczenia na zajęcia, ale o niczym innym nie myslałam talerz leży, już nie mam ochoty jeść, jestem za gruba na jedzenie i... pękłam i tak nie lubię swoich ud...
-
"Czasami czuję się jak marna, słaba trzcina, Którą z łatwością zimny wiatr jak chce wygina, Czasami tracę wiarę we wszystko co robię, Złe zdanie mam o ludziach, fatalne o sobie. Panie, nie pozwól długo pozostawać mi w tym stanie, Wiem przeznaczone do spełnienia tutaj mam zadanie. Otwórz szeroko oczy, żebym mogła widzieć więcej, Rozśpiewaj moją duszę, rozpal ogniem serce..." Marika - Siła ognia -- 20 mar 2012, 20:04 -- Wszystkie cytaty z książki "Powiedz, że nic mi nie jest" - Rossie Rushton "Mam ochotę powiedzieć jej, że Bóg dał sobie ze mną spokój już dawno temu, ale nie mam siły. Uśmiecham się tylko słabo i znów zaczynam biec." "A w ciągu tych ostatnich kilku tygodni czuję się, jakbym zaliczył wycieczkę do piekła i z powrotem." "Czuję, jak spływa na mnie cudownie ciepły pomarańczowy obłok, jakby chmura z tropikalnej wyspy. Zamykam oczy i wyobrażam sobie jak by to było leżeć sobie teraz w hamaku rozpiętym między dwiema palmami, kołysząc się w rytm morskiej bryzy i zajadając największe na świecie lody. Na wyspie nie ma nikogo poza mną, nikogo, kto stwierdziłby, czy jestem zdrowa cyz szalona. Tylko ja - dryfuję na pomarańczowej chmurze..." "Tym razem widzę nad sobą czarna chmurę, a te nie należą do przyjemnych. Napływa nad moją głowę, a ja staram się nie zwracać na nie uwagi. Nie należy wdrapywać się na czarne chmury i pozwalać im się porywać; należy unikać ich jak zarazy. (...) Chmura rozrasta się; przyćmiewa światło i nadaje powietrzu stęchłą woń. Opieram głowę na rękach i gapię się na książkę. Oto jedna z zalet posiadania długich włosów: mogą służyć za zasłonę, która nie pozwala ludziom patrzeć w twarz. (...) Chmura zbliża się. Osiada na czubku mojej głowy i czuje, jak pulsują mi skronie. - depresja, niepokój, ataki paniki, schizofrenia - wszystkie one są formami..."
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
pustkaa odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
dzisiaj pierwszy raz poczułam, że już mam dość tego od razu miałam ochotę się ukarać, ale wyszłam na powietrze, żeby nie mieć niczego ostrego wokół siebie i jedyne o czym myślałam to żeby się spakować i zacząć gdzieś życie w innym miejscu boże... co się dzieje, ja nie poznaję swojego życia, wywróciło mi się do góry nogami -
nigdy bym nie pomyślała że ja tu też napiszę... tak mam problem, z niewinnego nacięcia wpadam w nałóg, pora się do tego przyznać nie oceniajcie mnie zbyt pochopnie... będę z tym walczyć, bo się sama niszczę... wiem... zdaje sobie sprawę... podczytuje Was już dłuższy czas, może pisanie razem z Wami mi pomoże... za pierwszy raz wybrałam sobie lewą rękę, pierwszy raz jak narkotyk.. gdybym tylko wiedziała, nigdy bym tego nie zaczęła... 4 dniowy trans, dzień w dzień, kiedy przyjaciółka zauważyła zaszantażowała mnie, że jeżeli zrobię to po raz kolejny to mnie zostawi... nie mogę jej stracić, a nie potrafię z tym zerwać... dlatego teraz wybrałam sobie udo, bo nie widać boże co za bagno...
-
nie mam pojęcia co Ci poradzić bo ja mam sama podobny problem, tylko mój brak akceptacji do swojej osoby nie trwa od jakiegoś czasu, ale odkąd pamiętam... poczucie odrzucenia, oceniania cały czas przez innych, to że jestem najgorsza... ja to doskonale znam... kiedy piszesz, że sobie nie radzisz to sięgnij pomoc zewnątrz - to nie wstyd, że w którymś momencie się pogubiłaś. to że płaczesz nie znaczy, że jesteś słaba, byłas po prostu zbyt długo silna... wydaje mi się, że robisz błąd udając przed rodziną, partnerem, że wszystko jest okej, uśmiechasz się, tłumisz w sobie emocje i później o wszystkim myślisz jak zostajesz sama... skoro masz dobrego partnera, bo jesteście już jakiś czas razem to pokaż mu co się dzieje, powiedz to... podziel ten Twoj problem na dwa, a będzie ci chociaż trochę lżej... spójrz na to też z drugiej strony - straciłaś przyjaciółkę - automatycznie straciłaś możliwość wygadania, tłumisz w sobie wszystkie myśli, problemy... wiadomo, zawsze coś rodzina człowieka wkurzy, partner Cię zdenerwuje i Ty nie masz tego komu powiedzieć... ja sobie ciebie wyobrażam jak taką nabuzowaną kulkę emocji w środku, daj im ujście... mów o tym, pokaż to, też masz prawo być czasem słaba i masz prawo do szczęścia..
-
Nie bój się i idź po prostu do psychologa. ja się długi czas broniłam, ale nie warto... najwazniejsze, że zobaczylaś ten problem, widzisz że coś jest nie tak, a kiedy Ty sobie to uświadomiłaś to duży krok do przodu, z biegiem czasu mam nadzieję, że odnajdziesz sens życia na nowo:)
-
Czasami nic oprócz rozmowy nie można zrobić, nie zaciągniesz ją przecież siłą do psychologa... jeżeli ona nie widzi problemu, to Ty jej go nie pokażesz przecież, ona sama musi to zrozumieć... jedyne co możesz zrobić to jej nie zostawić, jeżeli przyjaciele się od niej odsuwają, bo ich do siebie zniechęca to Ty przy niej trwaj jeżeli jesteś w stanie. A tak na marginesie, wiążesz z nią jakieś inne plany niż tylko te na stopie przyjacielskiej? czujesz coś do niej?
-
witam Łodzianinów :) czy ktoś jest w stanie dać mi namiary na psychologa państwowego? nie jestem w stanie chodzić na płatne wizyty w aktualnej sytuacji.. będę wdzięczna
-
czy ktoś może polecić poradnię psychologiczną refundowaną przez nfz? nie mam niestety możliwości chodzić płatnie do psychologa:(
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
pustkaa odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
i stało się to, czego się najbardziej bałam... straciłam nadzieje a niech sobie wszyscy wsadzą do du*y tę wiosnę, mój świat jest szarobury -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
pustkaa odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
znowu to zrobiłam.. jestem do niczego -
Ja też bardzo często w sytuacji gdy poznaję nową osobę z góry czuję się gorsza, zawsze widzę ją w lepszym świetle niż siebie, zawsze jest ładniejsza, lepiej ubrana, zgrabniejsza... To samo dzieje się w centrach handlowych - kiedy tam jadę - powiedzmy, czuję się ok, dobrze się ubrałam, czuję się wyszykowana, wchodzę... i nagle ten tłum ludzi... czuję się tam bardzo źle, mam wrażenie, że jestem najgorsza, czuję poczucie niższości, praktycznie zawsze wracam z masakrycznym samopoczuciem z takich miejsc. Muszę się zgodzić z Bellabella - ja też tak mam, że czasem zazdroszczę innym ich życia, bo widzę tam wiele zalet, a w moim same wady. To jest strasznie męczące, ale poczucie niższości i kompleksy towarzyszą mi odkąd pamiętam niestety
- Poprzednia
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- Dalej
-
Strona 7 z 8