Skocz do zawartości
Nerwica.com

chiha

Użytkownik
  • Postów

    191
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chiha

  1. jezu ja polecam panią magister AGATĘ MICHALEC ul. Kopernika 21a ŚWIETNA KOBIETA!!!!!
  2. masakra w sumie. kazali przyjść za pół roku, już tylko na jedną rozmowę... alkohol ale to bardzo miłe, że pamiętasz i pytasz. oddzia-leczenia-zaburze-osobowo-ci-i-nerwic-7f-t17828-476.html tu więcej napisałam, ostatni post.
  3. ja dziś miałam ostatnią rozmowę. nie zostałam przyjęta... weszłam na rozmowę, niezgoda nie przywitała mnie miło, od razu zaznaczyła, że nie są chętni do przyjęcia mnie, ze względu na moje zaburzenia jedzenia. Poinformowałam ją kur.wa GRZECZNIE, że od dwóch lat ten problem nie zaprząta mojej głowy, że no okej, objawy są, spoko, trudno, ale nie myślę o jedzeniu, potrafię jeść normalnie i w normalny sposób przeżywać siebie i odzywianie więc nie rozumiem zarzutu. Długo drążyła temat, włączając w to pytanie typu: "co pani dziś jadła na śniadanie?" ...okej... potem uczepiła się terapii grupowej, którą niedawno odbyłam na Oddziale Nerwic w krk na kopernika. spoko, oczywiście też z zarzutami, które odpierałam, bo w pewnym momencie zaczęłam mieć wrażenie, że ona nie tyle argumentuje mi ewentualną decyzję o nieprzyjęciu na oddział, co testuje mnie, moją motywację i moje reakcje. Myślę, że sprawdzała, czy wybuchnę płaczem i powiem "dobrze, w porządku, dziękuję", czy racjonalnie przedstawię swoje stanowisko. Uważam, że akurat tutaj się obroniłam, choć przyznaję, że byłam ekstremalnie bliska łez. na moje "terapia grupowa była dla mnie trudna", zaczęła wymyślać, że wszystko musi być tak jak chcę, bo inaczej się buntuję i że nie współpracuję, jeżeli warunki nie są dostosowane do mnie... o co ku.rwa chodzi? powiedziałam, że ok, może pierwszą reakcją jest bunt ,ale potrafię podejść do sprawy refleksyjnie i zmienić swoją postawę. MASAKRA. w największym stopniu do decyzji o przyjęciu w czerwcu przyczyniło się to, że na wypisie z oddziału 2 B miałam napisane, że zostałam przyjęta pod wpływem alkoholu, oraz to, że przyznałam się, relacjonując na życiorysie mój pobyt w szpitalu, że na oddziale stacjonarnym, również piłam alkohol. zaznaczyłam, że to był w sumie epizod po tym, jak na przepustce ,po której oczekiwałam cudów, zaczęłam się objadać.. myślałam ,że skoro po pierwszej konsultacji,na której zaznaczyłam, że nie byłam trzeźwa pół roku, nie cofnęli mnie i nie kazali przyjść za pół roku, to mogę sobie pozwolić na taką szczerość.. z rozmowy wyszło rzeczywiście na to, że mogę mieć problem z alkoholem, choć ja totalnie nie czuję się uzależniona... Jednak kiedy to próbowałam powiedzieć, Niezgoda zaczęła pytać, czy w takim razie kłamałam na drugiej konsultacji i czy nie mówiłam o sobie. Musiałam więc przyznać, że tak, ALE... jednak moje "ale" nie miało żadnej mocy. Niezgoda stwierdziła, że łamanie zasad na tamtym oddziale, zaledwie dwutygodniowa abstynencja przed przyjęciem plus antydepresanty z wódką w chwili "kryzysowej" bardzo źle rokują. a, i kiedy próbowałam się bronić i umniejszać swoje objawy, to powiedziała, że ona wie, że ja na każdą konsultację mogę przyjść "jak inna osoba" i że to widać. yy... spoko? co to miało znaczyć? gdybym odpuscila temat ED, terapii grupowej, zaczęła ryczeć i zakonczyła rozmowę, to myślę ,że po prostu dostałabym moje karty i usłyszała "do widzenia". a tak, Niezgoda powiedziała, że muszę zostać przyjęta na tych samych prawach co inni pacjenci i że to będzie test na moją motywację. ^jedyne słowa, już na zakończenie, które powiedziała ciepło i w których odczułam jej życzliwość. wcześniej to było jedynie ogromne wyolbrzymianie objawów, czytanie z życiorysu rzeczy typu: trzy tygodnie temu popiła pani antydepresanty wódką, tydzień wcześniej pocięła się pani PRZY LUDZIACH szkłem i RÓWNIEŻ pod wpływem alkoholu trafiła pani na oddział 2 B... masakra. czułam się mega upokorzona. no nic, 8.czerwca... rozmowa z psychologiem i może przyjęcie.. w ogóle, Kite!!!! dziękuję Ci za rozmowę! naprawdę bardzo mi nią pomogłaś, bo po wyjściu nie byłam w najlepszym stanie. Wyślę Ci na dniach tę listę książek, może wspólnie z siostrą sobie przypomnimy. uwielbiam Twoją czapeczkę
  4. ja mam jutro ostatnią rozmowę na 7 F. boję się. :-(
  5. ok. dzięki przepraszam za zdecydowanie wyczuwalną agresję w moich postach do Ciebie. poczytam o bpd. to swieza dla mnie diagnoza, nie zaglebialam się w temat jakoś szczególnie. dziękuję! :*
  6. aha a wiec zmiany / niedociagniecia w mózgu ? one sa przyczyna nieadekwatnej ,silnej, utrzymujacej się ostatnio prawie non stop,złości. Tak? co rozumiesz przez stwierdzenie - "masz swoj wlasny kodeks wartosci" ? ? i jaki to kodeks wywnioskowales na podstawie tych dwoch postow? :-) Agasaya, na jakim oddziale przebywasz?:)
  7. moze zrobisz mi te przyjemnosc i rozwiniesz mysl? czy raczej ten zaszczyt mnie nie spotka?
  8. ...aha. a wiec co krytykujesz? moj kodeks wartosci czy mój mózg? oceniłeś mnie dosyc stanowczo, fajnie, dobrze sie znamy wiec masz to prawo.
  9. masz rację. nie wiem, jak ja sobie z tym poradzę. tak, poczulam ze ta rozmowa dała mi to, czego nie otrzymywałam przez wieksza czesc zycia plus UŚWIADOMIŁA MI wlasciwie, ze mi tego brakowało potem zostałam sama z tą świadomością i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą :( brak opieki, poczucie, że muszę "zasługiwać", kruchość i niepewność relacji... to wszystko budzi moją agresję i autoagresję jednocześnie..
  10. kur.wa ja nie wiem!! jezu od paru dni chodzę tak wkur.wiona, że nie mogę... wyżywam się na innych, na sobie, nie ogarniam!!!!!!! :( po tej trzeciej rozmowie na 7 F, która była terapią, totalnie nie radzę sobie z negatywnymi emocjami.. na początku czułam się zajebiś.cie, ktoś mnie wysłuchał, otoczył opieką, zajął się mną... a potem, kiedy opadła euforia, zaczelo do mnie docierać to,o czym rozmawiałam z terapeutką i w trybie niemal ciągłym przeżywam ZŁOŚĆ i BUNT na przeszłość, na rodziców, na relacje, na to, że nie jestem dla nikogo dostatecznie ważna, że to pewnie tylko w mojej głowie, co z kolei rodzi silną autoagresję i myśli typu "nie zasługuję na szacunek, jestem szmatą, nikt nigdy mnie nie pokocha"... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!
  11. co jest Twojemu synowi oprócz hustawek nastroju? i kto stwierdził u niego borderline w wieku nastoletnim a wiec w okresie dojrzewania?
  12. kiedy masz? ja w czw słyszałam,ze to rozmowa z Niezgoda,takie podusmowanie jak odebralas rozmowy wczesniejsze, z czym przychodzisz (tak,znowu),czego oczekujesz
  13. http://www.filmweb.pl/film/Jestem+tw%C3%B3j-2009-489501 < - mialam ten film na jakiejś projekcji na studiach, acz się nie zjawiłam. Słyszałam ,że bohaterki mają borderline, ale nie wiem, czy to nie wymysł i "diagnoza" moich prowadzących studiuję psychologię
  14. Vintage a jak wyglądają Twoje relacje z ludźmi? czy czujesz, że w jakiś sposób nie realizują Twoich potrzeb? dlaczego?
  15. przeżywam apogeum przekonań "jestem nikim, zostawicie mnie, więc już zacznę się dystansować, żeby nie bolało". nie potrafię obecnie zdrowo funkcjonować w relacjach "trójkowych", choćby w przyjaźni. Oczywiście ja mogę mieć parę bliskich przyjaciółek, ale to nie działa w drugą stronę. Dopóki ja mam kontrolę nad relacją, to jest ok. Kiedy moje dwie przyjaciółki spotkają się beze mnie lub po prostu, spotkają się, bo też są blisko, już mam w głowie scenariusz, jak to potoczy się dalej. Że jestem skazana na bycie porzuconą i mniej ważną. nie mogę się uwolnić od doświadczeń z dzieciństwa. jak nad tym pracować? jak to przeżywać bez żadnych acting-outów i acting-inów? czy macie / mieliscie podobnie? poza tym. Bliskość i kontakty erotyczne / seksualne. odczuwam potrzebę bliskości bardzo często, jestem na imprezie i wchodzę w jakieś pieprzone relacje "fizyczne". z różnych przyczyn. Zwykle dlatego, że potrzeba bycia dla kogoś wyjątkową, bliską, ważną, jest tak silna, że MUSZĘ ją zaspokoić, doraźnie, głupio, w sposób którego później żałuję. ale od pewnego czasu mam wrażenie, że używam ciała i tych imprezowych kontaktów, żeby poczuć się jeszcze bardziej jak szmata, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że nie zasługuję na szacunek, żeby się skrzywdzić. to działa na zasadzie: czuję się odrzucona/jest mi smutno -> nie mogę tego wytrzymać -> przeżywam siebie jako największe gó.wno na świecie -> ląduję w ramionach przypadkowego totalnie mężczyzny -> czuję, że tego nie chcę, że robię sobie krzywdę, a jednocześnie towarzyszy mi przekonanie, że nie zasługuję na nic więcej. Więc w to brnę... ((
  16. ^TAK! to jest najgorsze w złości. u mnie nadal coś w jej stylu. bezsilna agresja. tak bym to nazwała... i kur.wa jak zawsze w takich chwilach przestaje sobie radzić z jedzeniem!!!! Agasaya, mam nadzieję, że oszczędziłaś siebie i nie zrobiłaś niczego przeciwko sobie.
  17. hahahaha :D mnie się to już zdarzyło, efekty nie były fajne, ale na szczęście obyło się bez większych ekscesów. czasem kiedy mam albo zajebisty, albo tragiczny nastrój, to własnie lubię mówić do nieznajomych. prowokując ich głównie. osoby, które są wtedy ze mną są baaardzo szczęśliwe... :* ściskam Cię. nie świrujemy. ok?
  18. po fajnym dniu i swietnym nastroju totalnie nie potrafie sobie poradzic ze zloscia. aktywowała i wzmocniła ją dzisiejsza rozmowa z terapeutką, nie jestem w stanie zapanować nad zalem, wsciekloscia i bezradnoscia, wlasnie prawie placze z tych wszystkich ku.wa emocji. w ramach odreagowania, nieudanego, zrobilam sobie kolejne dwa kolczyki w uchu. nie podzialalo. mam ochote rozpie.dolic laptopa, siebie albo nie wiem. jezu
  19. super, dziękuję Ci! :* na pewno zajrzę, bo angielski znam raczej na tyle, żeby zrozumieć. :))
  20. wiem :* uslyszalam od terapeutki, że tak bardzo boję się odrzucenia i widzę je nawet w sytuacjach, które totalnie nie sygnalizują potencjalnego odrzucenia, ponieważ ja sama mam do siebie stosunek wrogi i odrzucający. projekcja? ;-) chyba tak to szło... a wiec wiele racji masz mowiac, że musze sie nauczyc, ze jestem tego wszystkiego warta...
  21. teraz. nie wiem. nie wymiotuję. nie przeczyszczam się. ale na trudne emocje, przygnębienie, poczucie braku sensu lub wartości własnej, często reaguję napadem jedzenia. :-( a potem głodówka... pieprzony schemat. Twoja przyjaciółka bardzo igra ze swoim zdrowiem. wymiotowanie krwią to już hardkor niestety. jezu nie rozumiem, jak może nic z tym nie robić. naprawdę nie przeszkadza jej to na tyle, żeby się leczyć? straszne.
  22. ja mam w bardzo ekstremalnym stopniu nasilone poczucie, ze jesli osoba na ktorej mi zalezy pozna mnie blizej, to nie ma bata = na pewno mnie zostawi, bo zoabczy prawdziwą mnie. i że na bliskość muszę ZASLUŻYĆ że w zestawieniu z kims innym nie mam szans i przegram. uczucie. że to wszystko jest takie kruche, niestałe...
  23. jestem po trzeciej rozmowie. Fajnie Cię było zobaczyć, Kite tę konsultację odebrałam właściwie jako mini psychoterapię. Byłam pod wrażeniem pani Blond Kasi, poprowadziła rozmowę naprawdę fajnie, sporo mi uświadomiła, a przede wszystkim to, jak głęboko zakorzenione są moje problemy i jak mocno wiąże się z tym wszystkim moje przekonanie, że jedyna akceptacja, na którą zasługuję (i która istnieje w moim przypadku ), to akceptacja warunkowa. zdałam sobie nawet sprawę, że w tym tygodniu funkcjonuję lepiej, ponieważ czuję się zaopiekowana, obdarzona uwagą i życzliwością "za nic", za sprawą dwóch konsultacji... termin ostatniej rozmowy, 22.grudnia, czyli czwartek. Terapeutka sama zapytała, czy nie chciałabym przed przyjęciem zaliczyć sesji zimowej i że jeżeli tylko poinformuję o tym, że chcę, osobę, z którą odbędę IV konsultację, to nie ma żadnego problemu, żebym rozpoczęla terapię (pobyt..) w połowie lutego. :))))) -- 16 gru 2011, 12:42 -- aaa, jeszcze dowiedziałam się, że jeżeli zostanę przyjęta, to nie będę uczestniczyć w terapii grupowej, a jedynie w indywidualnej, bo właśnie takiego kontaktu z terapeutą potrzebuję, bo póki co mam zbyt silne poczucie bycia nieważną, często nieadekwatne, a więc grupa byłaby dla mnie zbyt trudna. konfrontacje i interakcje ze społecznością będę więc omawiać nie na grupie, a na terapii indywidualnej. w sumie dużo bardziej mi odpowiada taka opcja... Kite, zapewne się orientujesz... komu przydzielana jest terapia grupowa? jakim rodzajom zaburzeń ?
×