Skocz do zawartości
Nerwica.com

chiha

Użytkownik
  • Postów

    191
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chiha

  1. a masz telefon? najlepiej zadzwonić i się zapytać, coby nie iść bezproduktywnie. zdradzisz tu lub na pw, skąd jesteś? :)
  2. w czym maja Ci pomoc te suplementy? :D lepiej tarczycę zbadaj! i do psychiatry może, skoro sobie nie radzisz?
  3. wiem. zasugerowałeś, że to przez niego zareagowałam jak zareagowałam. a ja stwierdziłam, że własnie Twój post najbardziej mnie zabolał. ale nvm ja też uwazam, że pacjent ma to prawo. nie chcieli diagnozowac...hm..mnie sie wydaje, ze oni doskonale znali te diagnozy, miedzy soba sie nimi poslugiwali, zapewne na zebraniach dla personelu kazdy z grupy mial jakies okreslone zaburzenie, ale wiekszosc dostała F 60.8 w oparciu o to, co pisałam, że mówił ordynator. żeby się nie utożsamiać itd. mam wrazenie, że diagnoza (ja sama się w ten sposób poczułam), daje jakąś tam..ulgę, poczucie, że te dysfunkcyjne zachowania i sposób przeżywania z czegoś wynikają, że tworzą jednostkę chorobową, że pacjent nie jest sam. Ja wiedziałam, że coś ze mną jest nie tak, diagnoza niewiele zmieniła, ale było mi lżej dowiedziawszy się na czym stoję i że to się leczy. ;-)
  4. ja się osobiscie dlugo leczyłam na anoreksję a potem bulimię, diagnozę z.o., dostałam dopiero po pierwszej no nazwijmy to próbą samobójczą. Przerwałam terapię, potem na nią wróciłam już z "nową" diagnozą ;-) i próbowałam wyciagnac od mojej psycholog, co właściwie mi jest. Wtedy jej powściągliwość mnie irytowała, zreszta, miała ona tendencje do traktowania z.o. jako tematu, który nie istnieje. Potem zetknęłam się z dwoma psychiatrami i jedną terapeutką, którzy byli piewcami tezy "nie bawmy się w diagnozy, a już na pewno nie w diagnozy zaburzeń osobowości, po prostu leczmy co jest dysfunkcyjne". na Kopernika, na oddziale leczenia nerwic i z.o. , personel traktował pacjentów nie jako efki :), ale po prostu ludzi z problemami, a więc nigdy nikt z nas nie usłyszał np. "stosuje pani typowy dla osób z BPD mechanizm...", tylko "typowy dla siebie" diagnozy też były baaaaaardzo ostrożne, większość dostała F 60.8, co jak wytłumaczył nam ordynator, ma służyć po pierwsze nieutożsamianiu się z określonym z.o., a po drugie zapobiec szufladkowaniu. nie wiem, jaka jest ogólnopolska tendencja, ale kopernikowska polega generalnie na tym, że wszyscy wiedzą co ci jest oprócz ciebie samego. :/ ;-) co nie oznacza oczywiście jakiejś wrogości w stosunku do osoby zaburzonej; raczej właśnie patrzenie na nią jak na człowieka a nie zamykanie się w diagnozie, które może zawężać punkt widzenia i zwiększać jego stereotypowość. nie ukrywam jednak ,że 3/4 naszej grupy po otrzymaniu epikryzy, było nieco rozczarowanych, nie tylko z powodu jej niestaranności, ale własnie przede wszystkim za sprawą bardzo niejasnych diagnoz. Nie ogarniam dlaczego, ale większość zaburzonych jednak woli wiedzieć na czym stoi, choćby to miała być najgorsza z możliwych diagnoz. ale bardzo proszę bez manipulacji;)! to raz, a dwa- Chihę :-) to Twój post , Aoi, sprawił, że poczułam się jak nic nieznaczące gó.wno reakcja i niekonstruktywna zapewne krytyka była wynikiem dyskusji ogólnie...
  5. nie zauważyłam żadnego krasnala, ale sympatyczną dziewczynę w zielonej czapeczce mówiącą coś na temat Mai Sablewskiej, już tak. zapytam w piątek czy istnieje taka możliwość. O ile oczywiście mnie przyjmą... a jakie masz wrażenia po 4miesięcznym pobycie na oddziale? no i w ogóle, nie oreintujesz się moze, kiedy 7 F wraca na swoje miejsce, z dala od prosektorium?
  6. ale zauwaz ,że odnosisz się do nas tonem ironicznym i miejscami nieznającym sprzeciwu. To drażni. Odwróć sytuację- wierzę, że potrafisz. :) przesadzasz, ale to psychologicznie zrozumiałe. Negatywne opinie mają tendencje do uogólniania. a czego własciwie chciałeś się dowiedzieć? jak psychologowie i psychiatrzy patrzą na osoby z zaburzeniami osobowości? czy w jaki sposób odnoszą się do autodiagnozy? jeśli chodzi o pierwsze, chętnie odpowiem.
  7. kochamy się powiedziałabym oj wyluzuj nooo Twoja jedyna obrona jest zarzut,ze nie czytamy ze zrozumieniem? aha. jeśli pomyliłam osoby, to przepraszam bardzo, zaraz to ogarnę. Zmęczenie, emocje, rozumiesz. :-) zastanawiam się natomiast, skąd u Ciebie na wstępie tak wroga i drwiąca postawa, nastawiona bardziej na prowokowanie niż konstruktywną dyskusję. wyśmiewasz osoby, a nie ich argumenty. modus ad hominem. to wku.wia więc nie dziw się reakcjom. pamietaj, że jestesmy na forum jednostek zaburzonych, a więc prowokując nasze silne emocje siłą rzeczy sprawiasz, że wartość merytoryczna wypowiedzi leci w dół. Ja też się dałam sprowokować, przyznaję, przez co zapewne skupiłam się bardziej na próbie wyśmiania Ciebie a nie na argumentowaniu i rozmowie. dobranoc.
  8. jezu, ja tak mam... testuję, bawię się w przyciąganie-odpychanie, czyli zbliżam do kogoś, potem nagle czuję lęk, odsuwam się, później jednak bardzo chcę kontaktu, znowu, i tak w kółko.. mam tak bardzo intensywnie ostatnio, zachowuję się własnie w sposób pejoratywnie szalony i dopiero, gdy osoba, na której BARDZO mi zależy, poinformowała mnie, że ją to męczy i już nie wytrzymuje, uświadomiłam sobie, że MUSZĘ się jakoś ogarnąć. I bardzo się staram. Zaczęłam od alkoholu, którego pić definitywnie nie mogę. Staram się na maxa, bo każdy dół wywoływał u mnie dotychczas ogromną potrzebę "zapicia go", co kończyło się zazwyczaj tragicznie. Teraz dół bardziej boli, ja nie umiem mówić dlaczego, mówienie boli jeszcze bardziej, ale ostatnio się udało i JAKOŚ przeżyłam ten ból bez uciekania w szaleństwo. a wiec da się z tym uporać, ale z zacisnietymi zębami. autodestrukcja pomaga. szkoda, że przy okazji tak cholernie odstrasza.
  9. czy miałaś może dziś na sobie zieloną czapkę? jeśli tak, to zamieniłysmy jedno zdanie, kiedy opuszczałam oddział jeśli siedziałaś przy stoliku i pytałaś dziewczyny o rudo-blond włosach, która to jej rozmowa i jak się nazywa, około 9:30, to byłam właśnie ja na czym polegają trzecia i czwarta rozmowa? orientujesz się, jak zareaguje personel, jeżeli poproszę o termin ostatniej konsultacji nieco odroczony w czasie, żebym mogła zaliczyć semestr zimowy? to kwestia dosłownie dwóch tygodni... Kite, jak długo jesteś na oddziale? kurczę, rozumiem kuszącą perspektywę wypisu, gdy jest ciężko, sama chciałam to zrobić na innym oddziale, ale wtedy terapeutka poinformowała mnie, że moją cechą charakterystyczną jest wycofywanie się w razie napotkania przeszkody. I że warto się czasem pomęczyć. Think about it. :*
  10. wiesz jak wygląda świat tych osób"" a raczej tej osoby z zewnątrz. a więc nie wiesz. świat tych osób rozgrywa się i istnieje w środku. Introspekcja, by tak rzecz, jest potrzebna, żeby wypisywać sądy, którymi dzielisz się z nami tak, jakbyś opowiadał o pogodzie. nie próbowałam Cię sprowokować, ale widzę, że uwielbiasz to słowo i chętnie bawisz się w prowokowanie innych. :* a fachowej pomocy nie potrzeba, żeby wypisywać, że diagnozie narcystycznego zaburzenia osobowości przeczy fakt, iż osoba zdiagnozowana, robi literówki i nie jest hiperpoprawna? ...AHA. w istocie na pewno nie jesteś narcyzem, robiąc takie powtórzenia. :)))) pozdrawiam ciepło :*
  11. F 60.8 to nie jest diagnoza narcystycznego zaburzenia osobowości przecież... Aoi, jak czytam Twoje wypowiedzi, to mam ochotę Cię walnąć osoba ze zdiagnozowanym narcystycznym zo nie przepuściłaby żadnej obelgi, natomiast osoba inteligentna nie ferowałaby takich sądów bez poparcia ich badaniami psychologicznymi, obserwacją określonej grupy społecznej itd itp. ale widzę, że mamy tu do czynienia z wiedzą ekspercką :]
  12. jezu... po dzisiejszym życiorysie, dostałam termin trzeciej konsultacji na PIĄTEK to postepuje tak szybko, że nie mam nawet czasu się zastanowić, co ze studiami, co dalej?! chcialabym zaliczyc pierwszy semestr, myslicie, że możliwe będzie odwleczenie w czasie potencjalnego przyjecia np. do połowy lutego??????
  13. milano3 , mówisz o Oddziale Nerwic dla dzieci i młodzieży w krk, prawda? ja w wakacje miałam wątpliwą przyjemność;-) odbycia terapii grupowej na sąsiednim oddziale leczenia nerwic i zab. osobowości dla dorosłych. przychodziłam tam codziennie, pięć dni w tygodniu przez trzy miesiące i siedziałam 4 godziny. Masakra emocjonalna. Objawy mną zawładnęły na maksa. Oprócz z.o. mam ED, więc objadałam się, głodziłam, wieczorami piłam na umór, imprezowałam do rana, wchodziłam w erotyczne kontakty z kim popadnie... Masakra. gdzieś tam w połowie terapii zdecydowałam, że zostanę na oddziale stacjonarnie, bo już kompletnie nad sobą nie panowałam. Tam dopiero zaczęła się męczarnia. Podpisałam kontrakt bulimiczny i weszłam w pierwszą fazę leczenia, cholernie restrykcyjną . Nie wytrzymywałam tego, tych pustych popołudni, nudy... O ile w pierwszym tygodniu tryskałam wręcz pozytywną energią, rozkręcałam cały oddział , o tyle później to wszystko zmieniło się we frustrację, złość, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić. Zaczęłam ćwiczyć w łazience, robić wszystko, żeby schudnąć. jako że w szpitalu było sporo pacjentów w cięższym stanie, mogłam robić co mi się podoba,bo mnie ignorowano. jakimś cudem dotrwałam do pierwszej przepustki. W moim czarno-białym sposobie przeżywania świata, widziałam ją jako coś cudownego, jako jakąś pieprzoną idyllę, byłam pewna, że po trzech tygodniach męczarni, będę zdrowa. baaaaaaaaaaardzo się myliłam. weekend spędziłam na wpychaniu w siebie jedzenia, przez co totalnie zdewaluowałam szpital. nie wróciłam na noc z przepustki, poszłam na imprezę, wypiłam bardzo dużo, załamana wzięłam ze trzydzieści tabletek przeciwbólowych, po czym uciekłam z soru i szukała mnie policja:P wróciłam do szpitala, lekarze nie pozwolili mi się wypisać, więc resztę pobytu spędziłam na złoszczeniu się i wściekłości a nie na terapii.. samą terapię polecam, o ile jest się na tyle dojrzałym, żeby na tle grupy przerabiać swoje problemy. Ja nie byłam. Bałam się wychodzić na środek, bałam się tego, jak odbierze mnie reszta, nie potrafiłam się otworzyć... teraz tego żaluję, a jednocześnie doceniam świadomość, że po prostu nie byłam gotowa na taką formę terapii. aaa, i BARDZO polecam panią psycholog Agatę Michalec - świetna, mega mądra babka. prowadziła naszą grupę i ...no czasami mówiła takie rzeczy, że wszyscy siedzieliśmy tak: z odpowiednią motywacją nie tylko do leczenia, ale i do przełamywania swoich lęków w kontakcie z grupą i w mówieniu o sobie przy wszystkich, myślę, że efekty są i to znaczne...
  14. na 9:30 mam :) z tego, co się orientuję, druga rozmowa to życiorys, tak? I nie z Panią Ordynator ? (która swoją drogą, zrobiła na mnie pozytywne wrażenie i była całkiem miła) Kite, czy na oddziale jest zimno? bo z moich obserwacji wynikło, że większa część pacjentów była dosyć bardzo ciepło ubrana wiadomo, jak długo jeszcze oddział leczenia zaburzeń osobowości i nerwic będzie w tym "pałacyku" ? magic, też mam problem z mówieniem o sobie, ale na pierwszą rozmowę pojechałam mega silnie zmotywowana i z podejściem "zaciskam zęby i mówię wszystko". bardzo się bałam, że zrobię coś totalnie nieadekwatnego, np. że zacznę się śmiać, ale mimo drżących rąk i innych objawów stresu;), udało mi się w miarę opanować. Choć i tak mogłam powiedzieć więcej, lepiej, składniej... co do nieodczuwania. ja też tak czasem mam. nie wiem, z czym to się wiąże. Zdarza się, że czuję bardzo intensywnie, co prowadzi do zachowań autodestrukcyjnych, a zdarza się, że w sytuacjach, które obiektywnie wymagają"" mocnego odczuwania (pogrzeb ?), nie czuję nic. I to też prowadzi do autodestrukcji, bo od razu włącza mi się poczucie winy, że co ze mnie za człowiek, że jak mogę nic nie przeżywać, że jestem bezwartościowa i nie powinnam istnieć. W ogóle, wydaje mi się, że bardzo "lubię" siebie testować na różne sposoby, sprawdzać, nie wiem. w każdym razie bardzo mnie to męczy. jeszcze mam pytanie do osób zakwalifikowanych na 7 F. jak to u Was było z alkoholem? ja na pierwszą rozmowę przyniosłam wypisy ze szpitali, na jednym była informacja o tym, że zostałam przyjęta "pod wpływem alkoholu", było to niedawno. Pani Niezgoda Spytała o alkohol. Od razu zaczęłam się tłumaczyć, że wiem, że mam tak napisane o alkoholu w tej karcie, ale że nad tym panuję i bardzo bym nie chciała, żeby mi to uniemożliwiło przyjęcie, blebleble. Niezgoda uciszyła mnie mówiąc, że spokojnie, że ona o to nie pyta, a tylko chce wiedzieć jak to wygląda. Powiedziałam, że wiem, że piję za dużo, że mogłabym mniej, i że upijam się z reguły gdy mam doła, gorszy dzień lub czuję się nieważna, ale potrafię też wyjść normalnie na jedno piwo. Spytała, czy zdarzają mi się np. 2-3dniowe ciągi picia, więc przyznałam, że tak, zdarzały się. Bałam się, że wyprosi mnie za drzwi i każe przyjść za pół roku, a przyjęła to wyjątkowo spokojnie... który etap "kwalifikacji" jest wg Was najtrudniejszy? ja...trochę się boję , że jeśli przejdę przez te wszystkie etapy, to przyjmą mnie bardzo szybko. Na przykład już w lutym. I wszyscy, do których się zbliżyłam i zbliżę, o mnie zapomną. Tak, jestem bardzo dojrzałą osobą. :/
  15. hej :) od pewnego czasu czytam forum, ale dopiero dziś zebrałam się na odwagę i postanowiłam napisać coś od siebie. też borykam się z zaburzeniami osobowości.. wszystko zaczęło się od anoreksji w wieku 14 lat, potem było już tylko gorzej obecnie lat mam 21, a przy tym dalej pieprzony problem z jedzeniem (napadowe objadanie się, głodzenie..), samookaleczaniem, szeroko pojętą obsesyjnością. Studiuję albo raczej wylatuję ze studiów, cudem zaliczyłam poprzedni rok, a teraz jak i przez ostatinch kilka miesięcy ciężko zapanować mi nad destrukcyjnymi zachowaniami, które są efektem chorych przekonań typu "nic nie znaczę", "jestem bezwartościowa", "ludzie mnie zostawią dla kogoś tysiąc razy lepszego, bo przecież nie zasługuję na ich miłość / przyjaźń". w wakacje byłam na oddziale dziennym leczenia nerwic i zaburzeń osobowości przy ul. Kopernika w Krk, przeszłam całą trzymiesięczną terapię grupową, ale prawdę mówiąc bez efektów - totalnie z mojej winy. nie potrafiłam mówić o sobie, bałam się zbliżyć do grupy, uciekałam w prowizoryczną imprezową, alkoholową bliskość, przez co na terapii jedynie liznęłam problemy, nie zrobiwszy z nimi nic więcej. obecnie jestem bardzo zdeterminowana, żeby uratować swoje życie, studia, ciało.. , miesiąc temu umówiłam się na pierwszą konsultację w krakowskim oddziale leczenia zab. osobowości w szpitalu im. Babińskiego - słynnym 7 F, dostałam termin na czerwiec 2012, ale udało mi się przyspieszyć i pierwszą rozmowę odbyłam dziś. Termin drugiej - 13. grudnia już... jestem przerażona, że to wszystko postępuje tak szybko a jednocześnie TAK bardzo chcę się tam dostać, bo naprawdę nie wytrzymuję... martwię się też, ze nie będę potrafiła mówić o sobie, mam ogromny problem z tym, żeby dać sobie prawo do cierpienia; większość moich problemów bagatelizuję, umniejszam ich wagę, zaprzeczam im. co więcej, mam słabą zdolność decentracji - gdy po okresie "tragicznie" robi się dobrze, zaczynam patrzeć na siebie jak na okaz zdrowia - rzecz jasna, do czasu.. bałam się dziś bardzo tego wszystkiego, potem znieczuliłam się tym pierdolonym jedzeniem, więc w tym momencie nie odczuwam, bo zajęłam się myślami o tym, że muszę żyć inaczej, jestem gruba, obrzydliwa, ja pierdolę. :( mam wrażenie, że nauczyłam się tylu sposobów na to, jak nie przeżywać emocji, że czasami nie czuję ich wcale. Totalnie. Emocjonalna pustka. i chyba tylko na tyle mnie dziś stać - na chaotyczny , żałosny wpis. Ech. mimo wszystko.. fajnie, że istnieje takie miejsce w sieci. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo ciepło i życzę dobrej nocy. :* -- 30 lis 2011, 23:52 -- Naranja , Kite i Shadowmore są na 7 F z tego, co czytałam :) więc mozliwe, że się dziś widziałyśmy nawet :))) tymczasowa siedziba"" 7 F, budynek 9, faktycznie jest trochę jak stary dwór i faktycznie niedaleko prosektorium i duuuuuuży, na starym 7 f też parę razy byłam, w ramach odwiedzin koleżanki, i zdecydowanie łatwiej się tam odnaleźć dobrej nocy raz jeszcze Wam życzę :*
×