U mnie atak pojawia się przed samym wyjściem, ale, mimo to, zmuszam się do wychodzenia. Moja walka trwa już prawie 3 lata, w zeszłym roku było lepiej, w czasie i po terapii, jednak od jakiegoś czasu problem powrócił. Mimo wszystko nie daję za wygraną, wychodzę z Mężem i Validolem. Właściwie kilka razy zdarzyło się, że zrezygnowałam, wróciłam już od windy.
Teraz już nie złoszczę się na siebie, tylko myślę - to cecha mojego charakteru, którą pokonać w moim wieku nie jest łatwo , więc walcz kobieto
Brakuje mi samotnych wypadów do sklepów, do biblioteki, na spotkania poza domem. Trudno, może jeszcze kiedyś???