Skocz do zawartości
Nerwica.com

norma_baker

Użytkownik
  • Postów

    805
  • Dołączył

Treść opublikowana przez norma_baker

  1. Miałem podobnie z tą gorączką,do tego silne osłabienie jak przy grypie.No nie aż tak wielką , bo i dawka była u mnie mniejsza(33mg./d),ale w pierwszej chwili nie powiązałem tego z lamo.Już myślałem ,że to jakaś infekcja i trzeba się brać lada moment za antybiotyk.Przetrzymałem jednak ,na drugi dzień już wszystko dobrze jak gdyby nigdy nic ,i tak dosłownie w kratkę.Raz lepiej,to znowu gorzej. Patrząc na to głębiej, takie silne skutki uboczne leku to dowód ,że lek ma swoją moc i działa.Choć czytałem,że nie jest on zbyt ogólnie toksyczny a ludzie biorę go latami.A to ,że trzeba go wprowadzać powoli i stopniowo,jak mówisz Malwina, to jak najbardziej się z tym w ZUPEŁNOŚCI zgadzam i podpisuję obiema rękami,no chyba że ktoś jest hardkor,to wtedy nie.Sądzę jednak ,że wydanie hardkorowe,może się smutnie skończyć jak w przypadku @zielonawitolda. ale ja nie brałam od razu 100 na dzień! Wprowadzali mi to również stopniowo w szpitalu i po 3 tygodniach brania 100 dopiero pojawiła się wysypka, więc raczej nie jest to kwestią dawki a w ogóle lamotryginy
  2. nie wiem jakim fartem z moim zachowaniem w podstawówce obeszło się bez ciągłych wizyt u pedagoga [co nie udało się moim kompanom zabaw] choć pamiętam jedną fantastyczną uwagę z 4tej klasy "W. stwarza zagrożenie dla siebie i dla otoczenia" - epickie! na swojej drodze spotkałam 4 pedagogów i każdy wydawał się bardziej dziecinny niż ja sama. Ich pomysły, teorie przebijały książki tematyki Sci-fi. Oni chyba są tak skonstruowani, żeby napędzić w nas jeszcze większą agresję i przez to wymusić te dalsze wizyty, albo żeby posnuć nowe historyjki, bo ich życie jest mało interesujące.
  3. na twoim miejscu bym się pożegnała z lekiem[tak jak już zrobiłam zresztą... ;P] - lepiej nie leczyć potem i psychiki i serca.
  4. [videoyoutube=AZTX0RBlqnM][/videoyoutube]
  5. lekarz chciał mi przepisać jakiś stabilizator ale lamotrygina odpada, bo wysypka, tegretol be bo anemia, convulex to dla mnie zabójstwo senne. natrafiłam jeszcze na lit, topiramat i gabapentynę. o dwóch pierwszych czytałam, że podobno dużo skutków ubocznych w porównaniu do ostatniego. czy mogłabym lekarzowi zaproponować próbę z tym lekiem biorąc w dalszym ciągu wenlafaksynę? aha no i czy BPD ma go na "P"? -- 29 lis 2011, 15:38 -- plus za topiramatem niekorzystnie przemawia fakt, że zmiejsza skuteczność leków hormonalnych, a niestety bez tabletek mój cylk waha się w przedziale 21-108 dni.
  6. estera1 ja po chloro porannej dawce miałam kołatanie serca dwa dni pod rząd, czego już raczej nie było przy dawce popołudniowej. zadzwoniłam do lekarza - kazał odstawić. niektórzy tak reagują. -- 29 lis 2011, 00:08 -- i nie wsiadaj za kółko przy otumanieniu. a nuż widelec coś gorszego się stanie i nie tylko twoje życie może być zagrożone. trzymaj się !
  7. Po ponad roku wracam do wenlafaksynki. Kiedyś brałam chyba 112,5 mg, dziś zaczynam od 37,5 mg przez pierwsze 7 dni, ponieważ bardzo źle toleruję leki i mój obecny psychiatra jest w moim względzie bardzo ostrożny [za co mu wielka chwała !]. Kiedyś brałam go przy okazji bulimii [i depresji], teraz w związku z BPD na lęki napadowe i w ogóle takie chyba uspokojenie. Jestem naprawdę dobrej myśli, ponieważ to już znany mi lek, choć pamiętam, że przy nim w dalszym ciągu słyszałam głosy. Lecz przy braku lęków są one spokojne, nie takie natrętne i agresywne. Jednak z neuroleptykami mój lekarz woli poczekać na ustawianie ich w szpitalu - jak już napisałam dziwnie reaguję na dużo leków [ketrel be, chlorprothixen też be, sulpiryd i rispolept to mlekotok], a te które mogą okazać się skuteczne nie są dla mnie na "P", więc nie warto wydawać niepotrzebnie kasy. Stabilizatorów brać nie mogę - Convulex spałam ponad 12 godzin dziennie właściwie, Tegretolu nie mogę ze względu na skłonność do anemii a Lamitrin - ostra postać wysypki z gorączką. jeśli zlikwiduje lęki, przeczekam - po sesji pójdę na leczenie szpitalne.
  8. Po ponad roku wracam do wenlafaksynki. Kiedyś brałam chyba 112,5 mg, dziś zaczynam od 37,5 mg przez pierwsze 7 dni, ponieważ bardzo źle toleruję leki i mój obecny psychiatra jest w moim względzie bardzo ostrożny [za co mu wielka chwała !]. Kiedyś brałam go przy okazji bulimii [i depresji], teraz w związku z BPD na lęki napadowe i w ogóle takie chyba uspokojenie.
  9. porozmawiam, ale coś czuje, ze znowu bede musiala skoczyc na oddzial zeby dobrac leki. biore chlora od poniedzialku - w poniedzialek w nocy mialam maly atak [jak na jakims kwasie, szafa na mnie leciala, chlopakowi twarz sie rozplywala a on mnie przytrzymywal a ja darlam sie i panikowalam] ale podejrzewam, ze to moze brak ketrelu? wczoraj dopadły mnie duszności więc od razu i napad lęku, że umieram, a godzinę temu moje tętnho przy siedzeniu przed kompem- 102/min. co do rispoleptu - bralam kiedys, w plynie, odstawiony przez to samo co sulpiryd - mlekotok. ja mam po prostu jakieś szczęście do tych neuroleptyków -- 25 lis 2011, 11:07 -- przed chwilą rozmawiałam telefonicznie z psychiatrą - odstawić chlorka, w poniedziałek przyjść na wizytę i dalsze strzelanie. niestety, sama siebie na to skazuję, ale sytuację nie pozwalającą mi na natychmiastową hospitalizację opisałam w innym temacie.
  10. 200 mg podzielonych na dawkę poranną i popołudniową po 100. Potem musiałam tylko 100 brać, ale po 100 czułam jakbym cukierki łykała więc odstawiony w cholere. Naprawdę szkoda. Jeszcze żaden neuroleptyk nie działał na mnie tak wyśmienicie i to przy niskiej jak na psychozy dawce - bez głosów, ogromne chęci do działania, zero przybierania na wadze.
  11. jedyne co dała mi hydroksyzyna to hjudż senność. niestety, uzależniaczy nie mogę bo czeka mnie długi czas samopas, zanim pójdę na terapię, a lęki są paskudnie silne bez odpowiedniego uspokajacza. teraz na chlorze jest OK, ale na Ketrelu umierałam na uczelni, w tramwajach, w domu, sportu nie byłam w stanie uprawiać.
  12. Clone, możesz polecić coś na upokojenie lęków? Bo jak narazie chlorek działa na mnie - żadnego napadu od 2 dni ! :) Może jakiś neuroleptyk, bo antydepresanty pobudzają głosy więc odpadają [a z neuro brałam już risperidon, kwetiapine, sulpiryd]
  13. http://cultureandcommunication.org/tdm/nmrs/sp1/files/2011/05/fuuuuuu.jpg tracę już siły...
  14. najczesciej glosy wystepowaly w ostatnim czasie zaraz przy napadzie leku. jesli mimo to glosy beda to zrobie ladne oczka jeszcze raz -- 22 lis 2011, 23:21 -- czy chlorprothixen mozna łączyc z innymi neuroleptykami? pytam na zapas, jesli faktycznie okaze sie, ze leki minely, a sensacje wokalne w dalszym ciagu nie ustapia [po ketrelu w ogole sie nie uspokoilo i wlasnie czulam, ze kazdy napad daje jakis sygnal i cos wysyla do mnie slowa]
  15. a bierzesz go w komplecie z jakimiś jeszcze lekami, czy sam z siebie tak działa? kurczę, może faktycznie jest nadzieja, że chociaż lęki sobie pójdą, sio :)
  16. a dalej bierzesz chlorprothixen? jeśli nie, to jak długo brałaś? miałaś przed leczeniem głosy? pytam, bo w ulotce napisano, że lek ma słabe działanie przeciwpsychotyczne. boję się też, czy jeśli minie senność, to czy lek dalej będzie działał na te moje piep**one lęki...
  17. Hej, dostałam chlorprothixen w ramach eliminacji napadów lękowych i wyciszenia omamów [słuchowe]. Mam brać rano i w południe z tego względu, że lęki towarzyszyły mi od rana do wieczora. Mam jednak pytanie - czy istnieje taka opcja, że po jakimś czasie [i jakim?] zejdzie mi uczucie senności? Poranna dawka jeszcze jak cię mogę, ale popołudniowa to walka o przetrwanie, żeby nie zasnąć w autobusie w drodze do domu i potrzebuję godziny - półtorej drzemki, żeby to zeszło.
  18. no. wsparcie rodzinne bylo tylko kiedy jest obok lekarz. tak, studiuje dziennie, na dodatek przewaznie w godzinach 8-18 wiec wszelkie wizyty i spotkania lekarskie musze specjalnie ukladac sobie hmmm... nastraszyliście mnie elegancko, choć dalej nie mogę dopuścić myśli o tej chorobie do siebie. to jest dla mnie za odległe. -- 19 lis 2011, 12:54 -- co mnie jeszcze zastanawia: czy możliwe zebym jest miala cos schizopodobnego myslala i pisala na trzezwej stopie tak o?
  19. tylko, że borderline to wynik 2 psychiatrów i 3 psychologów. "potwierdziła to" dwutygodniowa hospitalizacja [przyspieszona w sumie przeze mnie oonieważ to było przed maturą jak mnie zamknęli]. owszem, czuje czesto, ze ktos za mna idzie, mam takie mysli, ale to nie moze byc schizofrenia. moja ciocia ma i wiem jak sie zachowuje kiedy albo nie bierze lekow albo leki przestaja dzialac. wydaje mi sie, ze jako takie myslenie trzezwe jeszcze jest. lekarz byl bardzo zaniepokojony, kiedy opowiadalam mu czego doznawalam po parogenie i xanaxie, ale naprawdę błagałam go żeby mnie nie zamykał tego dnia. choc faktycznie tez twierdze, ze dokladniejsza hospitalizacja by wiele pomogla [moze faktycznie zdiagnozowano by mi cos jeszcze ew zmienili diagnoze...], jednak nawet jesli nie wyrabiam sie z uczelnia to sie staram jak moge, nie chce sprawy zawalic i zaczynac drugi rok od nowa - nowi ludzie... zwariowalabym do reszty. nie czuje sie dobrze w towarzystwie ludzi i nawet w swojej grupie mam tylko jedna osobe, dla ktorej tak wlasciwie chce sie trzymac, bo jesli mialabym chodzic na uczelnie i spedzac czas na zajeciach bez jej glupiego gadania [w pozytywnym sensie] to chyba wszystkich powystrzelam. ciezko mi wychodza kontakty z innymi. do tego moja rodzina nie uznaje mojej psychiki. uwazaja ze psychiatra mi jak dziura w moscie, ze wszystko sobie wymyslam sama, ze probuje byc jak ciocia. kiedy sie zawieszam przy nich [nie znosze tych sytuacji kiedy oni sa w poblizu] od razu slysze docinki "co? znowu cos slyszysz? haha..." no i babcia z którą mieszkam nie przezyje tego ze "zawalam szkole", juz nigdy nie znajde pracy, bo nikt mnie juz nie bedzie chcial....... moze i ciezko jest sie leczyc ambulatoryjnie, ale to najlepsze co moge dla siebie zrobic, zeby nie spieprzyc srodowiska w ktorym zyje a poki co nie jestem niezalezna finansowo.
  20. na dzis dzien problemem sa ataki paniki i zawiechy. lęk sa skutkiem ataków. zarowno risperidon jak i sulpiryd powodowały u mnie mlekotok, choć faktycznie gdyby nie ten efekt uboczny, czułam się znakomicie. -- 18 lis 2011, 06:14 -- pamietam, ze przed szpitalem bralam mieszanke convulex(stabilizacja nasroju)+ketipinor(omamy)+prefaxine(depresja, lęki) ale były to małe dawki (poza wenlą, której miałam 150mg) a nie byłam w stanie przeżyc dnia- kiepsko, bo apogeum moich wszystkich objawów nastąpiło w czwartej klasie, kiedy to i matura i obrona pracy dyplomowej a ja nie byłam w stanie wysiedzieć 4 godzin w szkole, a jak wróciłam już do domu to nic innego poza spaniem. -- 18 lis 2011, 06:21 -- Są różne odmiany schizofrenii. To mit, że schizofrenicy "cały czas" mają omamy. Objawy mogą pojawić się raz w życiu i już nigdy nie powrócić. Jest również coś takiego, jak zespół paranoidalny. Mogą występować w nim omamy i/lub urojenia. ale czy to możliwe, żeby faktycznie było to schizofrenią albo zesp paranoidalnym przy czystych badaniach eeg i tomografii? a gdy dostawalam ataku i w tym momencie glosy sie na mnie darly, docieralam na pogotowie i objawy jak reka odjal, zostawalo tylko bicie serca i tetno podwyzszone, co do pluc podejrzewali astme, ale jesli daje rade bez niczego przejechac 80km/4 godziny to cofneli diagnoze. jedynie gdy mialam zalozonego holtera dopiero wykryli, ze cos sie musi dziac w ciagu dnia, ale i tu nic dalej nie ruszyło, bo usg serca ok. a glosy czesto gesto to jakies stwierdzenia, wołania, np. slysze jakby ktos wolal moje imie, albo mowil wyjdz, chodz, co robisz?
  21. Bulimii wydaje mi się, że nie da się wyleczyć. Te myśli zawsze są, choć nie muszą iść w parze z czynami. I staram się nie wyrzadac działu krzywd. Na terapię chodziłam ale to w zeszłym roku, kiedy jeszcze byłam w liceum. Ale to była bardziej pomoc ludzi na codzień zajmujących się dziećmi z dyslektyzmem, adhd czy depresją. Nie pasowałam tam i nie mogłam z nimi wytrzymać. Od następnych wakacji będę na oddziale dziennym przez trzy miesiące, do tej pory dostałam psychologa, narazie raz na tydzień. Jedynym skutkiem ubocznym bulimii, który mocno dał się we znaki to anemia oporna na leczenie. Ostatnie wyniki już jednak były super, odstawiłam żelazo, ale za jakiś czas muszę kontrolną zrobić morfologię, żeby się zorientować, czy to na stałe już. Cieszę się, że nic więcej - choć przyznam, że okropnie bałam się wyników gastroskopii. Objawy objawy... nie wiem czy da się opisać jego początki. Mogę przybliżyć datę psychoz, które wtedy bagatelizowałam uznając że pewnie inni też tak mają, albo zwalając winę na hormony - zaczęło się od głosów, z czasem dochodziło pogłębiające się wrażenie, że często ktoś mnie obserwuje, gdy wracam do domu, lub z niego wychodzę. A sama osobowość... też uważałam ją za normalną. Stwarzała mi pewne bariery bezpieczeństwa, ale z czasem zrozumiałam, jak wiele też mi zabierała. A co do borderline+głosy, mój psychiatra mówił, że miał kiedyś podobny przypadek, prawie postawił schizofrenię, ale te omamy nie są cały czas. W sumie nie wiem jak to w schizo wygląda, ale ja jej nie mam.
  22. 18 miesięcy temu zdiagnozowano u mnie po kolejnym półrocznym leczeniu borderline [co wyszło przy okazji, poszłam z bulimią]. Moja sprawa jest nieco bardziej skomplikowana jednak, ponieważ jestem takim typem borderline'owca z towarzyszącymi omamami (głosy, zapachy) i urojeniami (często uciekałam ze szkoły do domu w obawie, że ktoś mnie śledzi, często ściszam muzykę przez wrażenie, że wszyscy mnie obserwują i obsmarowują słownie). Od razu zaznaczam, że badania takie jak EEG i tomografia głowy w porządku. Miałam okres półroczny po leczeniu szpitalnym, że nagle odstawiłam leki i przez negacje rodziny nie miałam jak się skontaktować z psychiatrą, aż w końcu dałam sobie spokój. Był to najgorszy rok mojego życia. Zaczęłam studia dzienne i nagle wszystko powoli wracało - szepty zamieniały się w wyraźne głosy, które z kolei stawały się krzykami nie dającymi zasnąć; zawieszenia, coraz bardziej znowu odpychałam ludzi od siebie. Aż nastąpiło najgorsze - ataki paniki. Przez nie rodzice musieli przyjeżdżać po mnie w różne części miasta bo dopadało mnie to w bardzo zwykłych sytuacjach - kolejka do spożywczaka, jazda tramwajem, siedzenie na wykładzie. Nie mogłam prowadzić samochodu. Cała armia badań - krew, tarczyca, brzuch, jelita, żołądek, płuca, serce, wszystko ! i wszystko w normie... I znowu do psychiatry. Rodzice ulegli. Dostałam na początek paroksetyne i xanax ale po 2 tygodniach spokoju koszmar - wydzieranie w głowie, paranoje prześladowcze (nie mogłam wystać w autobusie bo się na mnie wszyscy patrzyli a ja czułam, że umrę)... Dostałam Ketrel. Głosy ucichły, ale wróciły lęki.... I treaz tak - leczenie szpitalne, poprosiłam lekarza, żeby potraktował to jako bezsprzeczną konieczność, z racji uczelni. I ok, głosy się uspokoiły, coraz rzadziej słyszę tą kobietę w głowie, ale ataki paniki, zawiechy... To wróciło. A podobno nie mogę dostać antydepresantów SNRI, bo nasilają omamy. Czy ktoś znalazł się w podobnej sytuacji? Czy ma ktoś jakiś pomysł, na sposób leczenia, który może warto by było zasugerować lekarzowi? Ręcę załamuję nad sobą i coraz bardziej odechciewa mi się czegokolwiek. Nie jedno to drugie... Po co mi to.
  23. w zeszłym roku brałam Lamitrin przez miesiąc - 100mg dziennie w dwóch dawkach. musiałam przerwać, bo dostałam takiej gorączki [do 43 stopni] i wysypki [plamisto grudkowa], że na tydzień w szpitalu wylądowałam. bardzo żałuję, że tak się stało - dla mnie to był świetny stabilizator nastroju przy bpd. niestety, co zaczyna na mnie pozytywnie działać zawsze musi mieć jakiś skutek uboczny eliminujący. :/
×