Witam, od czwartku powróciłam do leczenia psychiatrycznego. Wcześniej 9 miesięcy, dwie hospitalizacje - bulimia, borderline, omamy. Poniekąd z własnej głupoty przerwałam leczenie a z drugiej strony przyczyniła się do tego rodzina, dla której choroby psychiczne to wstyd i hańba [tak by the way]. Potem rok biegania po lekarzach, badania krwi, endoskopie, rentgeny, usg wszystkiego - powodem były ataki paniki występujące z nikąd i nie dające za wygraną. Koniec końców kardiolog rozłożył ręce i powiedział "psychiatra!" i z wielkim bólem zawieziono mnie do mojego wcześniejszego psychiatry [swoją drogą anioł nie człowiek]. Dzięki zaprzestaniu leczenia prawdopodobnie pojawiły się te ataki i na razie przez okres 3 tygodni mam łykać Parogen do śniadania i na noc Xanax. Jest to czwarty dzień już i w sumie odczuwam lekkie nudności, troszkę zmniejszony apetyt [w moim przypadku to wielkie WOW !], ospałość. Co prawda bardzo dobrze mi się śpi i nie przebudzam się w nocy często, ale za to zwlec się rano z łóżka nie mogę [będę chyba potrzebowała jakiegoś usprawiedliwienia na uczelnię ;P]. Ciągle pojawia się uczucie niepokoju, lekki lęk, ale napadu takiego standardowego nie było [podejrzewam że Xanax mnie ratuje póki Parogen nie zacznie działać]. Jednak są głosy, natrętne myśli. To moje pierwsze zetknięcie z tego typu lekami więc jestem dobrej myśli, chociaż te psychotyczne mi kiedyś ładnie Sulpiryd wyeliminował [ale po nim mlekotoku dostałam, więc kicha]. Trzymajcie za mnie kciuki !