-
Postów
1 404 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez girl anachronism
-
Wszystko wysoko lub bardzo wysoko, ale jakiś dziwny ten test.
-
Nie, bo jak wieje, boli mnie głowa. Jaką kawę pijesz (jeśli pijesz)?
-
anonim
-
To moje kociaki - Pepe i Luna :)
-
MIRTAZAPINA (Auromirta ORO, Mirtagen, Mirtor, Mirzaten, Remirta ORO)
girl anachronism odpowiedział(a) na yoan22 temat w Leki przeciwdepresyjne
U mnie apetyt nie wzrósł ani trochę, a na to liczyliśmy z lekarzem, bo mi na początku stosowania jakichkolwiek leków poleciała w dół waga (ważę normalnie ok. 43, więc nie bardzo miało z czego lecieć). Najbardziej wkurza mnie poranna senność. Biorę na noc 30mg Mierzatenu + 2mg Clonazepamum, próbowałam tych leków (pod kontrolą lekarza, oczywiście) razem, osobno, w mniejszej dawce - zawsze to samo, ledwo się zwlekam z łóżka i do południa jestem śpiąca jak diabli. -
Kawunia ze spienionym mlekiem i miły uśmiech pani w sklepie :)
-
Metody rozładowania napięcia w autoagresji
girl anachronism odpowiedział(a) na superpit99 temat w Zaburzenia osobowości
Walę pięściami w coś miękkiego typu materac/poduszka (dobrze) lub w ścianę (źle). Bardziej pomaga drugie -
wyścigi - szczury
-
pytanie
-
towarzyski sangwinik - 25 Mniej więcej pół na pół wady (14) i zalety (11), to by się zgadzało. W reszcie typów po kilka punktów, nieważne.
-
Ajajaj, niebezpiecznie się robi. Póki była histeria i ryk w kącie przy muzyce, to jeszcze ok, ale zaczęło mnie nosić, a to się może źle skończyć Idę zapalić na balkon, żeby autobus nocny pojechał i mnie nie zabrał, bo mogłabym dać czadu w centrum
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
girl anachronism odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
To ja sobie przyszłam pobeczeć, jak można. Cały dzień byłam nakręcona adrenaliną, energia i humor mnie rozpierały, szykowałam się do wyjścia na imprezę i jak nagle wpadłam w histerię, to nie mogę się uspokoić -
Ja z lubością czytam etykiety na kosmetykach. Moim ulubionym jest energizujący żel pod prysznic
-
Boże Narodzenie - poczucie bezpieczeństwa
-
Ja jeszcze sekundę posiedzę, zanim mi prochy wejdą. Doba mi się przestawiła na opak całkiem, a tyle rzeczy na głowie, że chętnie schowałabym się daleeeeeeeko
-
Witaj, też jestem nowa :)
-
Nadal nie śpię, ale że łyknęłam co trzeba, zaraz idę to nadrobić. Cudnie się pracuje w nocy:)
-
Ktoś został? :)
-
Dobry wieczór z pracy :) Ponieważ po przywróceniu mocniejszych leków cały dzień byłam niepociumana i nawet zgubiłam się w Biedronce przyjechałam do biura na noc i klepię.
-
Monika1974, cześć :) Psychoterapię już prawie kończyłam, ale chya potym co się stało będziemy wałkować sporo od początku. Jutro zadzwonię do lekarza, bo mam wizytę dopiero na 28 września, a na pewno w tej sytuacji będę musiała przyjść od razu.
-
Witajcie. Jestem nowa i na początek może opowiem swoją historię, postaram się streścić i od razu mówię, że nie będzie w niej fajerwerków - żadnego bicia, nagłych śmierci w rodzinie, traumatycznych przeżyć. Mam 25, od dwóch lat mam najfajniejszego męża świata. Trafiłam do psychiatry w kwietniu tego roku. Po tym, jak kolejny raz jadąc autobusem dostałam napadu duszności, o którym opowiedziałam koleżance i ona stwierdziła, że miała duszności na tle nerwowym i żeby to sprawdzić. Poczytałam trochę w internecie o nerwicy, zrobiłam wszelkie badania u internisty, żeby wykluczyć czysto fizyczne przyczyny i pani doktor poleciła wybrać się do psychiatry. Starannie wybrałam lekarza, kierując się opiniami w internecie i w połowie kwietnia miałam pierwszą wizytę, na której doktor stwierdził depresję (w obu testach na depresję i nerwicę miałam dość dużo punktów). Dostałam Efectin 75, xanax i imovane. Po tygodniu męczarni po efectinie wszystko się ustabilizowało, po paru tygodniach odczułam znaczną poprawę. Jakoś chyba w czerwcu zaczęliśmy psychoterapię, reakcja na leki była błyskawiczna, terapia szła po prostu super, byłam zachwycona. W ostatnim tygodniu lipca xanax i imovane poszły w odstawkę (xanax bezboleśnie, brak imovanu dał mi się przez tydzień w kość, potem spałam jak dziecko). Moje samopoczucie się poprawiło, libido skoczyło w kosmos, poczucie własnej wartości choć nadal mizerne, zaczęło powoli rosnąć, bo w połowie sierpnia założyłam działalność gospodarczą, sama ogarnęłam całą papierologię, nawet coś tam ogarniałam przez telefon, chociaż wcześniej zadzwonienie lub odebranie telefonu od kogokolwiek obcego powodowało u mnie zawroty głowy, panikę i chęć ucieczki. I nagle jakieś 2 tygodnie temu... Libido spadło do poziomu -5, to chyba pierwszy objaw. Następnie gula w brzuchu, czyli coś, o czym odkąd brałam xanax zdążyłam zapomnieć, że w ogóle istniało i jakie było okropne - flaki zawiązane na supełek. Wróciły różne myśli, najczęściej, że że jestem dla mojego męża obciążeniem - chociaż tworzymy naprawdę super związek, jesteśmy bardzo szczęśliwi, zawsze się wspieramy mimo różnych osobowości (ja typ rozkojarzonej artystki, on twardo stąpa po ziemi), ale uzupełniamy się doskonale, ideał - często mam takie myśli, że on jest za dobry, zbyt ułożony, żeby być skazanym na taką osobę jak ja, która do końca życia będzie miała nieuzasadnione doły, okresy, w których nie może się ruszyć, nie potrafi załatwić różnych spraw, bo boi się telefonować do obcych etc. Aha, no i w piątek/sobotę mi odwaliło ostatecznie, nie jestem z tego dumna - cały dzień w piątek czułam się dziwnie, przede wszystkim miałam strasznie wysokie jak na siebie ciesnienie i czułam dziwny lęk. Ze znajomymi z pracy byliśmy umówieni na imprezę, mój mąż bawił się też gdzieś tam, w nocy mielismy się zdzwonić i spotkać. I faktycznie ja wzięłam jakieś swoje koleżanki i dołączyłyśmy do nich. Koło 4? 4:30? poczułam, że muszę zostać sama, bo nie zniosę niczyjego towarzystwa nawet pół minuty dłużej. I sobie poszłam. Wróciłam do domu tramwajami i autobusami zamiast wziąć taksówkę, wracałam chyba z 1,5 godziny. Jak dotarłam do domu byłam już w takiej histerii, że wzięłam kilka xanaxów i imovane, popiłam szklanką wina i padłam. Nigdy w życiu nie miałam tak przekonujących, jasnych myśli samobójczych, nigdy wcześniej nie byłam tego tak pewna. Ale wbrew pozorom nie wzięłam tych tabletek, żeby zrobić sobie krzywdę, po prostu chciałam zasnąć i się uspokoić (co było idiotyczne, bo po takiej ilości alkoholu, jaką wlałam w siebie tej nocy, wystarczyłoby przyłożyć głowę do poduszki). Po paru godzinach obudziłam się, mąż spał, a ja dalej byłam w histerii - niewiele myśląc wzięłam żyletkę i trochę sobie zmasakrowałam udo, chciałam po prostu zająć ciało czymś. Nie robiłam tego dobre 10 lat, nie wiem, skąd ten pomysł! Mąż trochę spanikował, zadzwonił do naszego przyjaciela i kazał mu przyjechać. W międzyczasie zdążyłam łyknąć po tabletce imovanu i xanaxu żeby się uspokoić i zanim dojechał kolega, leżałam sobie dość "odpłynięta". Pamiętam tylko, że opieprzał mojego męża, że zostawił mnie samą w nocy, że krzywdy sobie nie zrobiłam i pewnie chciałam się uspokoić tym cięciem, że ma być wyrozumiały i być wsparciem. W sumie tyle. Dziś muszę iść do pracy na cały dzień, a mam lęki, chce mi się wyć. Dalej jestem trochę w szoku po tym, co narobiłam. Miałam się streścić, nie wyszło Czy choć jedna osoba dobrnęła do końca?
-
Monika1974, mogłabyś napisać, czy o tym, co pisałam powyżej, mam powiedzieć swojemu psychiatrze?