Skocz do zawartości
Nerwica.com

ekspert_abcZdrowie

Użytkownik
  • Postów

    11 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ekspert_abcZdrowie

  1. troksliwy, myślę, że wysłanie Twojej partnerki do psychologa, do którego Ty wcześniej chodziłeś nie było najlepszym pomysłem. Oczywiście, wina nie leży po Twojej stronie. Akurat niekompetencją wykazała się tutaj rzeczona Pani psycholog. Jakim prawem na spotkaniach z Twoją partnerką poruszała kwestie dotyczące Ciebie i Twojego leczenia? Przecież ją obowiązuje tajemnica zawodowa. Nie miała prawa mówić niczego, co dotyczyło Ciebie, wiedząc nawet, że prowadzi terapię dziewczyny, która jest w bliskim związku z Tobą. Nie wiem, jaką diagnozę ma Twoja dziewczyna, ale obraz kliniczny wskazuje na depresję, nerwicę albo jakieś zaburzenia mieszane depresyjno-lękowe. Co można zrobić? Jeżeli zależy Ci na Twojej partnerce, nie oddalaj się od niej teraz, nie pozwól się odepchnąć, mimo iż czasem może dawać Ci takie komunikaty. Twoja partnerka, jak nigdy wcześniej, potrzebuje Twojego wsparcia. Myślę, że terapię psychologiczną warto dalej kontynuować, ale oczywiście u innego specjalisty. Skonsultowałabym się też z psychiatrą, bo być może przypadek Twojej partnerki będzie wymagał połączenia farmakoterapii z psychoterapią.
  2. ekspert_abcZdrowie

    Skojarzenia

    rozgoryczeni - poczucie niesprawiedliwości
  3. Tak czytam te wszystkie wcześniejsze wpisy forumowiczów i wydaje mi się, że ten temat jest trochę niedorzeczny... Po co robić jakieś podziały na brzydkich i pięknych? Poza tym, gdzie zaczyna się granica brzydoty, a kończy granica piękna? Piękno to pojęcie względne - dla każdego oznacza coś innego. I chociaż wiem, że zabrzmiało to jak jakiś truizm, to tak jest. Jednemu mężczyźnie będzie się podobała zgrabna superbomba o wymiarach 90-60-90 z burzą blond włosów, niebieskimi oczami i soczystą czerwienią ust, a drugiego taka kobieta będzie onieśmielać. On wolałby "przeciętną myszkę", z którą będzie miał o czym porozmawiać, pomilczeć i pośmiać się. Poza tym, po co człowieka degradować do poziomu aparycji? A co z osobowością, temperamentem, inteligencją, poczuciem humoru, błyskotliwością itp.? I zgadzam się z poprzednikami, którzy pisali, że wyglądamy, na tyle i tak, jak się czujemy. Czasem wystarczy podkreślenie oczu makijażem, jakiś lepszy ciuch, uśmiech od ucha do ucha i pewny krok i już zyskuje się "dodatkowe punkty" i czuje wzrok panów na swojej osobie. Czasami wierzymy w to, co chcemy wierzyć. I żaden komentarz nie jest w stanie wybić nas z subiektywnych przekonań o sobie - tak mocno czasem trzymamy się swoich kompleksów...
  4. Matthias, no i właśnie to jest niepokojący objaw, który może świadczyć o uzależnieniu od pracy. Pisałam już o tym wcześniej:
  5. Aelirenn, bez urazy, ale pisząc, że mają się nie wypowiadać "stróże moralności, matki Polki, wysyłający do psychologa i inni zaciekli bojownicy", tak naprawdę, kto ma się wypowiadać? Chyba tylko ci, którzy ci przytakną. Rozumiem, że argumenty w stylu "kupa własnego dziecka nie śmierdzi" czy "jak urodzisz, ujrzysz, to pokochasz" albo "uśmiech dziecka rekompensuje wszystkie nieprzespane noce" nie przemawiają do Ciebie. OK - masz do tego prawo. Ale kobieto, nie da się mieć dziecka bez wyrzeczeń - niestety. Może przykre, ale prawdziwe. Urodzenie dziecka, chcąc czy nie chcąc w pewnym stopniu wiąże się z koniecznością rezygnacji z jakiejś części rozrywek, z niewyspaniem, wstawaniem w nocy, przewijaniem itp. :) Niestey, tak dobrze to nie ma. Chyba, że zdecydujesz się na adopcję, ale oczywiście to nie to samo, co urodzenie własnego potomka. I wcale adopcja nie musi być łatwiejsza od wychowywania własnego szkraba. Myślę, że swoje własne przyszłe dziecko traktujesz trochę instrumentalnie - ważne, żeby Tobie było dobrze i wygodnie, ale maluch tak naprawdę jest Ci potrzebny, żeby ewentualnie zabezpieczać Cię w samotności na starość. Nie wiem, jaka dokładnie jest Twoja motywacja posiadania dziecka. "Chcę mieć dziecko, dziecko jest mi po coś potrzebne, ale nie godzę się na ustępstwa i na rezygnację z dotychczasowego sposobu życia". Tak to wygląda. Niestety, macierzyństwo samo w sobie implikuje oddanie się dziecku. I nie chcę, żeby wybrzmiało to pompatycznie i jakoś specjalnie górnolotnie, ale DZIECKO NIE WYCHOWA SIĘ SAMO. A Ty, Aelirenn, mówisz TAK samemu posiadaniu dziecka (podkreślam - posiadaniu), ale NIE dla porodu, opieki nad noworodkiem, dla nocnego wstawania, dla zmian w ciele po porodzie, dla kupek, dla karmienia, dla płaczu, cellulitu itp. itd. Może jeszcze nie dojrzałaś do bycia mamą? Nie wiem. Może Twoje stanowisko jest związane z faktem, że byłaś jedynaczką? Zawsze istnieje opcja, że Ty urodzisz dziecko, ale wychowaniem zajmie się tata, czyli Twój partner. Kwestie rozwiązań logistycznych i wychowania bobasa musiałabyś oczywiście obgadać z Twoim mężczyzną. Porodu jednak nie ominiesz, nikt też nie zagwarantuje Ci, że zachowasz po porodzie świetną figurę. Oczywiście, nie ma co zakładać najgorszego scenariusza. Przecież wielu paniom ciąża i poród służą - świetnie wyglądają, stają się bardziej aktywne, pewne siebie, nawet na polu zawodowym odnoszą więcej sukcesów. Kwestia organizacji. Zastanów się jednak, czy wychowanie dziecka przez ojca nie wpłynęłoby niekorzystnie na Twoje relacje z dzieckiem. Chłód ze strony mamy, niechęć do karmienia piersią itp. dziecko odczuwa od samego początku. I może, kiedy już maluch dorośnie i stanie się tym "samodzielnym 10 czy 12-latkiem", nie zechce być Twoim kompanem do rozmów albo potraktuje Cię przedmiotowo i instrumentalnie, jak Ty kiedyś go. Zachęcam do refleksji...
  6. Nie zazdroszczę grypy jelitowej, ale czasami choroba zmusza do zatrzymania się. Zwolnienie lekarskie (L4) czasami prowokuje konieczność zastanowienia się nad sobą, swoim życiem i pracą oraz przystopowania w pędzie... no właśnie - za czym? Za kasą, karierą, szacunkiem szefa, szacunkiem do samego siebie...?
  7. Divinity, rozumiem, że jest Ci ciężko i dodatkowo te obciążenia genetyczne... Pamiętaj jednak, że czasami człowiek leczy się latami bez żadnych większych efektów, a potem następuje przełom - powraca ochota do życia, przypływ energii, wzrasta motywacja i nastrój. Czasami jest to związane z jakąś sytuacją/ wydarzeniem w życiu, np. poznaniem kogoś ważnego, partnera/ partnerki, czasami jest to związane ze zmianą dotychczasowego sposobu życia, przeprowadzką w inne miejsce itp. Nie poddawaj się, choć wiem doskonale, że bywają momenty, w których człowiek traci sens w leczenie, w życie, w cokolwiek. Trzymam kciuki, wierzę, że farmakoterapia zadziała i że w końcu będziesz mógł przestać patrzeć na świat przez "czarne okulary". Pozdrawiam ciepło
  8. ekspert_abcZdrowie

    Skojarzenia

    ludzie z forum Nerwica - znerwicowani
  9. BabaT, na podstawie Twojego listu myślę, że masz problemy z kontrolą własnych emocji, szczególnie tych negatywnych, stąd krzyk, "żywa gestykulacja", robienie awantur z byle błahostki, irytacja, złość i gniew. Niewykluczone, że przyczyną Twoich problemów jest stres, lęk i obawa o pracę, o to, czy żona będzie zadowolona, kiedy wróci po pracy do domu itp. Żyjesz w ciągłym napięciu, kumulują się w Tobie negatywne emocje, dlatego łatwo wyprowadzić Cię z równowagi i dlatego wybuchasz nieadekwatnie do zaistniałej sytuacji. Niepokoi mnie jednak to, o czym napisałeś pod koniec listu, a mianowicie ból w klatce piersiowej, ucisk w mostku i okolicach serca. Te dolegliwości bólowe mogą być związane ze stresem albo stanowić objaw zaburzeń nerwicowych. Radziłabym skonsultować się z lekarzem psychiatrą.
  10. Kronkas, pytanie: "Którą dziewczynę wybrać?" musisz przede wszystkim zadać sobie. Nikt na forum nie wskaże - wybierz swoją dziewczynę albo wybierz koleżankę, która Ci się podoba. W sprawach sercowych trudno radzić, bo tylko Ty możesz rozsądzić, co tak naprawdę czujesz do każdej z dziewczyn. Sprawa jest też skomplikowana, bo nie wiadomo, czy koleżanka, którą jesteś zainteresowany, traktuje Cię poważnie. Kontakt smsowy i zaczepianie się na Facebooku to trochę mało, żeby mówić o jakiejś głębszej relacji - rozumiem, że dopiero zaczęliście ze sobą rozmawiać. Poza tym, w tym wszystkim jest Twoja dziewczyna, która na pewno dostrzega, co się dzieje, może czuć się zaniepokojona i skrzywdzona, że "idzie w odstawkę", bo pojawiła się na horyzoncie jej potencjalna następczyni. Kronkas, musisz być uczciwy wobec siebie, swojej dziewczyny i nowej koleżanki. Nawet jeśli jesteś zafascynowany koleżanką, która Ci się podoba, najpierw zakończ jeden związek, bez owijania w bawełnę, porozmawiaj, wyjaśnij całą sprawę, a dopiero potem wejdź w kolejną relację. To na pewno trudne zadanie - Twoja dziewczyna może czuć się potwornie zraniona i mieć poczucie porażki, że bez sensu zaangażowała się w Waszą relację. Z drugiej strony, musisz też się zastanowić, czy rozpoczęcie związku z nową koleżanką to rzeczywiście trafna decyzja. Może jesteś dla niej tylko "przerywnikiem" między byłym a następnym chłopakiem? Nie wiem... Trudno cokolwiek przewidzieć. A tak w ogóle zastanawiam się, ile masz lat... Bo Twoje wahania sercowe i ton, w jakim napisałeś poprzedniego posta, wskazują, że chyba jesteś dość młodym chłopakiem (szkoła średnia pewnie), stąd przewiduje te nastoletnie wątpliwości natury sercowej... :) Życzę rozwagi i pozdrawiam
  11. 19_latek, jak najbardziej można uzależnić się od (eks) partnera, o czym możesz przeczytać pod linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/uzaleznienie-od-partnera. Myślę jednak, że w Twoim przypadku myśli o byłej dziewczynie związane są jeszcze z rozstaniem i czasem, którego potrzebujesz na uporanie się ze zmianą oraz na przyzwyczajenie się, choćby na jakiś czas, do życia w pojedynkę. Mam nadzieję, że uporasz się ze swoimi emocjami samodzielnie. Kiedy jednak myśli o byłej nie ustaną, a nawet zintensyfikują się i pogłębią, radziłabym wówczas udać się do psychologa.
  12. Niezdolność do wstrzymania odruchu wytrysku jest zjawiskiem normalnym w młodym wieku, gdy dopiero rozpoczyna się życie seksualne. Przyczyna tkwi w stresie w związku ze zbliżeniem z partnerką oraz w zbyt dużym napięciu seksualnym, długo nierozładowywanym. Na wytrysk przedwczesny wpływa też nadpobudliwość seksualna, wysoki poziom podniecenia i zdolność do wielokrotnych stosunków w krótkim czasie. W miarę zdobywania doświadczenia mężczyzna uczy się kontrolować moment ejakulacji. Pomaga w tym regularna aktywność seksualna w stałym związku z jedną partnerką. Niekiedy jednak przedwczesny wytrysk wynika z: - nadpobudliwości nerwu sromowego – do przedwczesnego wytrysku dochodzi, gdy impulsy w tym nerwie przebiegają zbyt szybko i intensywnie; - trwałej nadwrażliwości żołędzi członka – cecha ta może mieć charakter wrodzony lub nabyty (np. po przebytej infekcji); - nieprawidłowo zakodowanych trwałych reakcji odruchowych, wiążących się z aktywnością seksualną mężczyzny w młodym wieku (np. brak trwalszych związków ułatwiających kontrolowanie wytrysku); - braku świadomości problemu – bywa, że mężczyzna nie zdaje sobie sprawy z tego, że ma dysfunkcję seksualną, a partnerka nie wyprowadza go z błędu; - słabego napięcia mięśni zwieraczy cewki moczowej – problem ten może być wrodzony lub nabyty. O sposobach kontroli wytrysku pod linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/jak-kontrolowac-przedwczesny-wytrysk-metoda-startstop
  13. Matthias, czasami bywają okresy w pracy, które wymagają zintensyfikowania wysiłków od całej kadry pracowniczej. Mnie też zdarza się zabierać pracę do domu albo zostawać nawet kilka godzin dłużej w pracy, bo akurat jest "wyjątkowy przypadek", ale nie oznacza to, że jestem pracoholikiem. Pracoholizm to uzależnienie od pracy. Nie muszę (nie ma przymusu ani sugestii z zewnątrz, żeby wziąć dodatkowe obowiązki na siebie) pracować więcej, ale czuję wewnętrzny przymus pracowania - to się nazywa pracoholizm... Ucieczka w pracę jest często kompensowaniem sobie negatywnej samooceny i sposobem udowadniania własnej wartości. Praca staje się definicją całego życia - to jest pracoholizm.
  14. Dla forumowiczów mogę być Natalią :) a ekspert_abcZdrowie też mi się średnio podoba, ale niestety nie miałam wpływu na ustawianie tego nicku na forum... ustawił mi go mój pracodawca...
  15. Trafne określenie i uzasadnienie dla faktu, dlaczego ludzie tkwią w patologicznych związkach, mimo świadomości ich patologii. Znana sobie patologia wydaje się bezpieczniejsza i lepsza niż nieznana, więc potencjalnie trudna i wymagająca, przyszłość...
  16. eminiunia, w sprawach sercowych trudno cokolwiek radzić, ale nie możesz godzić się na takie traktowanie. On jawnie Cię lekceważy. Mówi przy własnych kolegach i przy Tobie, że wyszedł wcześniej z zabawy, bo Ty byłaś obecna na dyskotece i nie mógł nikogo "wyrwać". Taki komentarz świadczy o przedmiotowym traktowaniu Ciebie. Rozumiem, że będąc z kimś przez trzy lata, można się bardzo zaangażować, tym bardziej, że macie za sobą piękne chwile, że Damian pod Twoim wpływem zmienił się - rzucił palenie "trawki", papierosy, imprezowy styl życia. Niestety, coś zaczęło się między Wami psuć. Myślę, że ten proces postępował stopniowo - to nie dzieje się z dnia na dzień. Trzeba było wówczas próbować ratować związek, rozmawiać. Jeżeli jednak Twoje próby nie zdają rezultaty, a Damian nie przejawia żadnego zaangażowania ani wysiłku, by coś między Wami naprawić, nie dasz rady zdziałać tego sama. Nie da się kochać za dwoje... Niestety...
  17. On^31, nie warto porównywać się z aktualnym parterem Twojej byłej dziewczyny. Było, minęło, rozstaliście się, pora zacząć żyć pełną piersią, nie oglądając się wstecz. Porównywanie się z innymi powoduje tylko, że czujesz się gorzej, spada Twoja samoocena. Jak mogła poznać kogoś w tak krótkim czasie? Nie wiem, widocznie mogła... Albo była nieuczciwa w związku z Tobą (co z Twoich postów wcale by nie dziwiło) i miała "w rezerwie" kogoś jeszcze. Stąd tak szybki ślub... Nie osądzam, bo nie wiem. Ale radzę nie zadręczać się i nie analizować życia byłej partnerki, co raczej skoncentrować się na swoim życiu. Jeżeli nawet ona był nieuczciwa i postępowała nie fair, Ty byłeś w porządku - starałeś się, angażowałeś, zależało Ci na tej relacji, szedłeś na ustępstwa. Nie masz sobie nic do zarzucenia... Zamknij tamten rozdział swojego życia i zacznij "pisać" kolejny z nadzieją na happy end :) Pozdrawiam ciepło
  18. Przede wszystkim trzeba, mimo żywionych do partnera uczuć, w miarę obiektywnie ocenić sytuację. Jeżeli ktoś, kogo kocham, rani mnie, to albo o tym rozmawiam i próbuję to zmienić, a jeśli rozmowy nie przynoszą rezultatu i czuję się jawnie wykorzystywana i krzywdzona - faktycznie trzeba mieć odwagę i siłę powiedzieć: DOŚĆ! i po prostu się rozstać, zamiast tkwić w toksycznym związku...
  19. littentree, wielu pracoholików to perfekcjoniści, którzy chcą mieć wszystko pod kontrolą. Nie mają czasu, gdyż biorą wszystkie obowiązki na siebie, bo myślą, że inni wykonają dane zlecenie gorzej. Wielu pracoholików prezentuje też rys osobowości anankastycznej, która odznacza się przesadną skrupulatnością, zaabsorbowaniem przez regulaminy i szczegóły. Pracoholicy chcą wszystko organizować, na każdym etapie pracy kontrolować efekty działań, skrajnie podporządkowują się narzuconym z góry przepisom, są mało elastyczni, sztywni, często cechuje ich nadmiar wątpliwości, czy aby na pewno zadanie zostało wykonane prawidłowo, jak należy, czy nie dałoby się przypadkiem jeszcze czegoś poprawić. Są i przesadnie ostrożni, by nie popełnić błędu, ale jednocześnie uparci. Ponadto, są pedantyczni, ciągle rozmyślają o pracy, nie potrafią się rozluźnić. Ich ambicja przybiera postać patologiczną - zamiast służyć samorozwojowi, prowadzi do degradacji własnego zdrowia i niszczy kontakty z rodziną i najbliższymi współpracownikami. Pracoholizm i związana z nim osobowość anankastyczna wymagają niejednokrotnie długotrwałej psychoterapii.
×