Kasahara, czytając Twój post, miałam wrażenie, że naprawdę chcesz zawalczyć o swój związek i że żałujesz tego, co zaszło między Tobą a ex dziewczyną. Nie mnie oceniać, czy dobrze postąpiłeś, przyznając się do kontaktów seksualnych z wcześniejszą partnerką. Z perspektywy czasu można by było wątpić w słuszność takiego manewru, bo od niego zaczęło się psuć między Tobą a Kasią. Niemniej jednak może dobrze, że wyszło to na tym etapie związku. Szczerość jest lepsza niż zatajanie niewygodnej prawdy. To nieprawda, że to tylko Ty masz "z tym problem", jak powiedziała Ci Kasia. Ewidentnie to ona ma z TYM problem. Wydaje mi się, że sfera seksualna jest dla niej bardzo ważna - może mieć to duży związek z podejściem do religii. Trudno jej zaakceptować fakt, że byłeś cieleśnie blisko z inną kobietą niż ona. Dla niej seks z byłą partnerką, nawet kiedy jeszcze się nie znaliście, oznacza prawie to samo, co zdrada. Nie daje jej to jednak prawa, by Cię szykanować, bić, wyzywać. Jeżeli prawdziwie się kochacie, to nie powinno być miejsca dla przemocy słownej i fizycznej. Skoro oboje chcecie poszukiwać siły dla Waszej miłości w religii, może spróbujcie razem przeczytać "Hymn do miłości" i porozmawiać o tym szczerze. Spróbuj jej wyjaśnić, że żałujesz tego, co zaszło między Tobą a tamtą dziewczyną, ale że wtedy nie wiedziałeś, że spotkasz ją (Kasię) - kobietę swojego życia, że z nią będziesz chciał się zestarzeć... Zapytaj ją, czy fakt, że ktoś współżył przed ślubem z partnerem, bo wierzył w jego dobroć, ufał mu, liczył na prawdziwy związek, a potem się zawiódł, został zdradzony, oznacza, że już później nie zasługuje na szczęście z inną osobą? Przecież: "Miłość nie zazdrości (...), nie unosi się pychą (...), nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; (...) Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma...". Pozdrawiam ciepło!