miodzio12, mówi się, że nie ma miłości bez zazdrości. W każdym związku jest pewna doza zazdrości - zdrowej zazdrości, która podsyca temperaturę w związku, podpowiada, by się bardziej angażować, starać... Kiedy jednak zazdrości będzie zbyt dużo, przestaje mieć ona zazwyczaj charakter adaptacyjny. Zamiast scalać związek, niszczy go - podobnie jest w Twoim przypadku. Nie chodzi o to, by całkowicie wyzbyć się zazdrości, ale by sprowadzić ją do właściwych proporcji. Chorobliwej zazdrości zwykle towarzyszy silny lęk, że można stracić partnera w każdej sytuacji - kiedy będzie w pracy, w kinie, na zakupach... Najczęściej patologiczna zazdrość wynika z niskiej samooceny - człowiek nie czuje się pewnie, myśli, że nie zasługuje na partnera, nie jest dla niego dostatecznie dobry, dlatego w jego głowie rodzą się myśli, że może poszukać sobie innej partnerki, bardziej atrakcyjnej, inteligentniejszej, bardziej towarzyskiej, zgrabniejszej czy seksowniejszej. Osoba odczuwająca chorobliwą zazdrość powinna uświadomić sobie, o co jest najbardziej zazdrosna. Być może nie chodzi o zachowanie partnera, ale o zachowania osób, o które jesteśmy zazdrośni. Jeśli zauważymy, że nasz partner daje nam konkretne powody do niepokoju, np. flirtuje z innymi, większość wolnego czasu spędza poza domem, to należy otwarcie z nim porozmawiać. Trzeba pamiętać, aby rozmowa była spokojna, nie można się awanturować, oskarżać czy upokarzać. Należy uświadomić partnera, że to bardzo niszczy wzajemne zaufanie i źle się z tym czujemy. Jeżeli walka z zazdrością na własną rękę nic nie da, warto zastanowić się wówczas nad konsultacją u psychologa. Często zazdrość jest tylko wierzchołkiem góry lodowej - problemy "zazdrośnika" leżą gdzieś indziej, np. czerpią swoje źródło w niskiej samoocenie, nad którą trzeba popracować. Odsyłam do artykułów:
http://parenting.pl/portal/chorobliwa-zazdrosc
http://parenting.pl/portal/zazdrosc-w-zwiazku
Pozdrawiam!