-
Postów
1 417 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez maiev
-
Szmat czasu mnie tu nie było...ale cóz...chyba pora wrócić, choć wydaje mi się że będzie ciężko. Pozwólcie, że sobie pojęczę....bo mam już dość. A tu może nie usłyszę magicznego zdania: weź się za siebie - nic innego nie robię od roku. Mam dość udawania że nic mi nie jest i ze jest lepiej i że jestem taka silna i tak dalej....ale nie chcę usłyszeć o wzięciu się w garść. Pozostaje udawać ze jest OK - zresztą większość ludzi których znam jest nastawiona na nadawanie więc kto mnie wysłucha? Od pół roku jestem na różnych prochach - żadnych efektów. Właśnie kończy mi się zasiłek chorobowy, za miesiąc będę bezrobotna, mąż nie chce sie rozwieść ale od dwóch lat nie wie czy chce być mężem. Nic mnie nie bawi i nic mnie nie cieszy...nie pamiętam kiedy się tak naprawdę śmiałam. Wiem że ludzie mają gorzej ale ja już nie mam sily do tego...jestem tym wszystkim strasznie zmęczona. No to sobie pomarudziłam...pewnie będzie mi głupio ale co mi tam..Idę się dalej "brać za siebie". pozdrawiam wszystkich. E
-
A ja mimo wszystko napiszę, że jednak warto przeczytać. To jedna z wielu książek które pomogły mi przetrwać ciężki rok bez prochów - może dlatego mam sentyment. Mnie pozytywne myślenie nie zaszkodziło, cóż...bardzo mi pomogło. Książka troszkę dla mnie wnerwiająca ze względu na częste pisanie o Bogu...ale mało to szkodliwe. Do takich książek podchodzę tak, że mam swój rozum i wiem co dla mnie dobre...więc nie muszę wierzyć bezgranicznie we wszystko co tam napisano i stosować wszelkich rad. W każdym razie mnie nie szkodzi pozytywne myślenie (afirmacje też nie) - bardziej mi szkodzi jak o nim zapominam. I może pozytywne myślenie nie rozwiąże wszelkich kłopotów ale dużo łatwiej żyć z takim podejściem, ma się inne spojrzenie na ludzi i na świat ogólnie i łatwiej sobie radzić. Zastosowałam to piszę....wybaczcie chaotyczność wypowiedzi..ale inaczej nie umiem :) Pozdrawiam! Btw. Jeśli chodzi o książki to mnie z gigantycznego dołka wywlekła kiedyś ta: Susan Jeffers “Nie bój się bać .
-
Bardzo mi się spodobał tytuł tego wątku. Idz zrób konieczne badania...ale sie słuchaj gadania o chorobach, nie czytaj o chorobach - to niepotrzebne. Na szczęście mam to już za sobą. uff I nie jutro będzie lepiej. Lepiej może być natychmiast- po co meczyć sie i czekać do jutra Lepiej zacząć pracować nad tym "lepiej " od razu. Biorę parę głębokich wdechów, kieruję myśli na coś przyjemnego i po chwili zawroty głowy, duszności i inne cholerstwo mam za sobą - i wyłączam się jak mówią o grypach i innych takich . kiedys tak nie było ale wszystko da się zrobic. I wyjdziesz z tego bagna...z takim mocnym postanowieniem jak masz - to chyba nie ma innej opcji. Chaotycznie napisane..ale ja tak mam . Pozdrawiam. Ewa :)
-
Niczego bym nie zmieniła...zresztą skoro i tak nie mogę..to jak to sie mówi "po herbacie". Nie mogę wiedzieć czy jak bym coś zmieniła nie wyszłoby jeszcze gorzej...Mogłoby też wyjść lepiej...ale tego nie wie nikt. Zresztą - nawet jakby to było "życie od nowa" to robiłabym i tak to co uwazałabym że jest dla mnie dobre....tylko czasem wychodzi że to jednak nie dobre. Myslę że nie udałoby mi się uniknąć błędów. Nie ma czego żałowac..czy się coś zrobiło, czy się nie zrobiło. To tylko przeszłość której nie zmienię, mogę tylko wyciągnąć wnioski. Zawsze staram sie wierzyć ze wszystko co sie stało stało się "po coś"...choć mogę się nigdy nie dowiedziec po co. Nauczono mnie (na szczęście) mówic zamiast dołującego:"gdybym wtedy zrobiła........." - "następnym razem". I to mi sie przydaje. Niczego bym nie zmieniła...staram sie nie żałowac... choc czasem to trudne. Ale wiem...nie pojachałabym do Irlandii...jedno co bym zmieniła ;/. W tym jednym nie potrafię sobie wytłumaczyć że nie nalezy niczego żałowac. :) Pozdrawiam!
-
Naprawdę to odstawianie to nie taki koszmar...przynajmniej u mnie. Owszem bywa dziwnie...zawroty głowy itp...ale jakoś niespecjalnie źle to wspominam - a odstawiałam szybko i niespecjalnie mądre to było bo bez konsultacji z lekarzem..Ale siła wyższa wiec szybciorem schodziłam do coraz mniejszych dawek (można powiedziec że skokowo). I nie było jakiejś tragedii. Pewnie jak sie odstawia tak stopniowo jak każą to jeszcze mniej uciażliwe są objawy...ale tego nie wiem. Także dacie rade z odstawianiem...i proszę sie nie nakręcać i nie nastawiac negatywnie. pozdrawiam. Ewa
-
eee ja bym poszła...(jakbym była na twoim miejscu ale nie jestem). Poszłabym raz i myslę że to by mi dało jakieś pojęcie co robic dalej, czy mi to potrzebne czy nie, czy to coś pomoże czy nie. Tak kiedys zrobiłam..uważałam co prawda zę pójście po prochy to pójście na łatwiznę..bo przecież ja SAMA sobie zawsze radzę. Ale okazało się ze tylko na dobre mi to wyszło...Psychoterapia naprawdę pomaga. Jak się trafi na dobrego psychiatrę..(a nie takiego co tylko wypisuje recepty) to jest to duza pomoc. Pomaga spoijrzec inaczej na swoje życie i poukładać sobie w głowie co nieco. Pozdrawiam
-
Dzięki za sms-ka z informacją...ale wychodzi na to że mnie tez spotkanie ominie...impreze mam w pracy....chętnie bym sie wymigała ale nie wiem czy mi sie ta sztuka uda znowu Pokombinuję....jeszcze. Pozdrawiam
-
Zenforest tez sobie czasem czytam..ostatnio jakoś trafiłam jak mi psycholog kazał MYŚLEĆ POZYTYWNIE...musiałam sobie więc poczytac o tym myśleniu pozytywnym i tak trafiłam...super...dzięki tej stronie trafiłam na poradnik, który przeczytałam od dechy do dechy ze 2 razy jak dotychczas..bardzo polecam: "Nie bój się bać" S. Jeffers Fajnie napisane, jak dla mnie bardzo pomocne.
-
Samotniczko, Piotrek - bardzo dziekuję za pamięć :) Się aż uśmiechłam ...jeszcze bardziej
-
Cieszę się że spotkanie się udało...i jak tak czytam..to przez Was mam chęć się przeprowadzić do Wrocławia Wtedy też mi się uda załapać :)
-
wczoraj był ostatni dzień mojego 5-letniego małżeństwa więc dzis jest pierwszy dzień mojego życia bez Niego.... i kurde nie wiem co z tym fantem zrobić...a najbardziej co zrobic ze sobą....
-
miałam tu zajrzeć po pracy ale co tam...szef nie widzi kurcze - no i nawet termin mi pasi (gorzej z humorkiem ale jeszcze całe mnóstwo czasu ) ..ale..podejrzewam że nie będę miała czym się dostać cholerka pokombinuję...
-
ja też nie jestem z Wrocławia - 70 km od miasta... - i dałam radę...a te 3 stany przedzawałowe...dało się jakoś przeżyć... i byłam na spotkaniu ... dasz radę ..tylko trzeba się odważyć..i to ci mówię ja FOBIK "społeczny"
-
A z tą Panią :) niedawno rozmawiałam, krótko - bo krótko, ale chyba wszystko u niej OK...a do tego zajmuje się kotkami niekochanymi za co ją baaaaaardzo podziwiam http://niekochane.org/
-
Wpadłam się tylko przywitac tak z samego rana.....korzystając z okazji że wreszcie trafiłam że forum aktywne.....:) No i wszyscy śpią... Wstawać!! hmmm to prawie jak u mnie niedawno ...ale na szczęście minęło
-
smutny ja też mam prawie 30 lat i ponoć jestem wykształcona i zdolna tzn. rodzina tak uważa...a teraz dopiero poszłam do pierwszej prawdziwej pracy....wstyd jak nic ale co tam :) pomogły mi leki (bardzo dużo) ale najbardziej jednak psychoterapia - jakby nie mój psycholog to pewnie dalej siedziałabym w chałupie... moze tego powinieneś spróbować jeśli nie chcesz już kombinować z lekami....z własnego doświadczenia wiem że to dużo daje a przez 10 lat nie wierzyłam że sie nadaję do czegokolwiek pozdrawiam i życzę znalezienia fajnej pracy :)
-
no raczej się nie powinno ,ale ja się do tego zalecenia nie stosuję - niestety Strasznie mnie ciągnie do piwa ...okrutnie. jowita - nie wiem co to moze być- nic takiego nie miałam - mozę skontaktuj się z lekarzem.... ja tyż własnie nie mogę uwierzyć - wreszcie czuję się jak ja a nie taka "Ewa w klatce" - wiecznie skrępowana. ja to już biorę 4 opakowanie chyba tego 75 ER. no to tak jak u mnie - teraz jakoś bardziej siebie lubię....no i nawet pracę mam (a to wydawało się niewykonalne) Nawet moja fobia społeczna jakby mniejsza...No niestety na pewne rzeczy nawet on nie pomaga np. chroniczny brak zaufania....
-
coś o tym wiem sam nie jesteś na pewno :) kurczę - Piotrek - mówisz jak mój psycholog :) (zresztą bystry facet, więc moze obaj macie rację) tak w ogóle to witam tych co mnie pamiętają -.i tych co nie pamiętają też. :) Często tu zaglądam ale natchnienia do pisania nie czuję zazwyczaj A ja mam taki sobie dzień - jakoś tak się troszkę pogubiłam - za dużo zmian w moim życiu a zmiany znoszę nie najlepiej nawet jeśli są na plus. Nowa praca- mnóstwo nowych ludzi, nowe obowiązki, wszystko nowe. A ja mam takie problemy z koncentracją - jak na złość!!! Zapomniałam oddać kserówek chorobowego do ZUS-u żeby podbili - przylezie była księgowa i oczywiście mi to wypomni. Męczy mnie to okrutnie - cały czas coś robię źle. A ona zawsze mi to wytknie. blee Powoli "wykańczam" mojego psychologa - bo ciężko mi przyjąc do wiadomości że nie jestem beznadziejna. Kompletnie sobie nie wierzę. Ale będzie dobrze ----chyba. Pozdrawiam wszystkich. Papa
-
Powitać ja Ciebie również
-
hej Agness!! Nie wstydz się - bo niby czego?? :)
-
człowiek nerwica, an- dzięki poszło słabo - ja tak to oceniam, ale sukces że jakoś poszło . głównie siedziałam, głupio się uśmiechałam i kiwałam głową- kompletnie mnie zamroczyło ale za to druga strona była rozmowna i wiecie co... jak tylko zrobię badania zaczynam pracę (najprawdopodobniej we wtorek). Mam nadzieję że będzie ok - ale mam stracha..... mój psycholog twierdzi że to ogromny krok naprzód...
-
an - dzięki wielkie :) - mam nadzieję że jakoś pójdzie. Nawet jak się pracy nie dostanie to zawsze to coś, że się człowiek przełamie :)
-
wiecie co?? jutro mam rozmowę o pracę - dzisiaj zadzwoniłam co jak na mnie to i tak wieeelki sukces (co Ci psychologowie robią z ludźmi hehe ) , ale jak ja tam jutro pójdę to nie wiem. Już teraz nerwy mi nie wytrzymują. do tego wszystko w życiu mi się pokręciło...nawet nie mam z kim pogadać.. Kicha jakaś....powoli wysiadam i nie daję rady... mnie nawet bardzo często jakby nie to że mam teraz psa po przejściach którego nie mogę zostawić...to nie wiem co by było....
-
Fiolka - śliczna psinka. Te "uszyska" to ma zabójcze dobrze chuchałaś to moja "lisica" - wylazła z rowu już dawno temu i leży sobie koło mnie teraz i się gapi. Ogólnie nie lubi się ze mną rozstawać... Reaguje tylko na Ruda - więc tak na nią wołamy...