-
Postów
2 857 -
Dołączył
Treść opublikowana przez _asia_
-
Haniu, chodziło mi jak wygląda obecna sytuacja jeśli chodzi o Twojego tatę, biorąc pod uwagę Twoje ostatnie przejścia. Nic a nic się nie zmieniło? A dlaczego moje relacje z mamą wydają Ci się nierzeczywiste? Krzysiu, myślałam nad tym, ale z doświadczenia wiem, że kontakt przez smsy czy nawet rozmowę telefoniczną często powoduje niedomówienia i to jeszcze bardziej sprzyja konfliktom, więc się boję... [Dodane po edycji:] Terapię mam 2 x w tygodniu
-
Haniu, a jak teraz jest z Twoim tatą? [Dodane po edycji:] Ja jestem głupia jak but. Zamiast powiedzieć P. jasno, że czuję się opuszczona, nieważna, niewidoczna (bo on miał być przez pracę w Wawie bliżej mnie, a tak na tym wyszłam, że nie dość, że się rzadziej widzimy to jeszcze i w ciągu dnia nie kontaktujemy się ze sobą; ostatnio widzieliśmy się w ubiegły poniedziałek, teraz mamy się zobaczyć w niedzielę...) to ja udaję obojętną, jestem obojętna w romowie tel. i w smsach, tak jakbym gadała z kolegą... Cierpię, ale w życiu mu nie powiem, że za nim tęsknię, że czuję jakby ta jego praca była ważniejsza ode mnie, że potrzebuję uwagi. Nie chcę się narzucać. Zresztą i tak czuję, że to się skończy. A on czuje, że coś jest nie tak, podpytywał, a w końcu przyjął chyba taką samą strategię - udawanej obojętności. Miłość to nieszczęście. Dziś mam terapię, muszę porozmawiać koniecznie o P. ...
-
zrobi jakiego lekarza boisz się najbardziej?
-
LitrMaślanki , . Proszę, zostań moim terapeutą.
-
tak, przecież wiesz dlaczego tak i dlaczego nie?
-
Dokładnie Krzysiu, nie wiem czy jesteś tego świadomy czy nie, ale linka ma rację. To jest rodzaj szantażu emocjonalnego.
-
nie cierpię!!!!!!!!!! lubisz jesień?
-
a skąd ja mam to wiedzieć, zapytaj Vi masz coś przeciwko gejom?
-
dokładnie tak, Kasiu... Często zadaję sobie pytanie: "związek? a z czym to się je?" bo już nie potrafię go stworzyć, tak jak kiedyś, duszę się, boję, wariuję... jak teraz...
-
Mi terapeutka powiedziała, że będę chodzić na terapię do momentu, gdy nie będę już jej potrzebować... Ale ona wie, że jestem świadoma, że zajmuje to kilka lat. Tak swoją drogą to ciekawe czy ma jeszcze innych pacjentów z borderline, nie omieszkam zapytać.
-
LitrzeMaślanki, mądrze prawisz , sprawa Krzysia - do jego tematu.
-
Krzysiu, ja po prostu już mam dość tego całego zamieszania, które powstało najpierw wokół Milano, a potem wokół Ciebie. Bardzo potrzebuję spokoju, a jak czytam posty na forum to czuję się jeszcze bardziej sfrustrowania, mam dość postów z obroną Ciebie, i atakowaniem Ciebie, mam dość całej tej sytuacji. Jestem nią już zmęczona. To wszystko...
-
Iza, też chciałabym to wiedzieć.
-
Miłość w borderline... jest możliwa. Ale cholernie trudna. Mój najdłuższy związek trwał 5 lat, ale wtedy trzymałam się o wiele lepiej niż teraz. Bardziej rozumiałam swoje stany i schizy, a może było ich po prostu mniej. Z pierwszym chłopakiem byłam związana niemal nierozerwalnie, oczywiście było ciężko, ale rozumiał mnie, wspierał w trudnych momentach, był zawsze, kiedy tego potrzebowałam, ufaliśmy sobie w 100%, właściwie to dzięki niemu wyszłam z pierwszej anoreksji. Planowaliśmy nawet ile chcielibyśmy mieć dzieci. :) Gdy poszłam na studia, wszystko zaczęło się powoli zmieniać, coraz częściej tylko się kłóciliśmy, widywaliśmy coraz rzadziej. Moje schizy zaczęły narastać. Nie mogłam znieść natłoku uczuć, miłości i nienawiści do niego, nie rozumiałam tego wszystkiego. Nie mogłam już w końcu w tym wszystkim wytrzymać, odchodziłam i wracałam, gdy błagał. Za czwartym razem już nie błagał, a ja sama nie wróciłam. Cierpiałam ja, cierpiał on. Wpadłam całkowicie w drugą anoreksję. I straciłam wiarę w prawdziwą miłość. Żeby zagłuszyć pustkę spotykałam się z różnymi facetami, piłam, paliłam faję za fają, wpadłam w wir nauki i pracy... Z dwoma facetami udało mi się stworzyć półroczne związki. Ale to nie było to, więc zrywałam. Bo wciąż w sercu był A. Bolało bardzo długo. Po jakimś czasie spotkaliśmy się, on chyba chciał wrócić, ale nie chciał już prosić. Ja nie zrobiłam nic. Moja cholerna głupia duma i poczucie, że nie będę się narzucać... Kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że ma w końcu nową dziewczynę. Jak zobaczyłam ich zdjęcie to zdębiałam, bo bardzo przypomina mnie (tak mówili też moi znajomi, więc to nie jest moje subiektywne uczucie). Wariowałam, pragnęłam, by znowu był mój, choć wiedziałam, że nie potrafiłabym już z nim być, gdyby tak się stało. Bo żyłam tylko wspomnieniami naszego związku z tych lepszych czasów, wyidealizowałam sobie A. po zerwaniu. Natłok przeróżnych uczuć – zazdrość, tęsknota, miłość, nienawiść, chęć zemsty, zdobycia i porzucenia... Ale mam zasadę – nie wcinam się w związki. Od kiedy zerwałam z A zaczęłam mieć coraz gorsze problemy z bliskością – i emocjonalną, i fizyczną, które urosły w końcu do niebotycznych rozmiarów. Nikomu nie ufam w 100%. Nikomu. W każdej chwili jestem gotowa na rozstanie, nie przywiązuję się do nikogo ani niczego – tzn. pokocham, ale liczę się z tym, że za chwilę tego kogoś obok mnie nie będzie. Liczę tylko na siebie. Nie dawno poznałam faceta – P. Jesteśmy parą. Zależy mi na nim, jest kochany. Ale nie nastawiam się, że już zawsze będziemy razem. Nie potrafię już uwierzyć. Emocje mnie dobijają. Podchodzę do miłości na zasadzie – dziś jest, jutro może jej nie być.
-
zgadzam się, bo sama cierpię na ED od 10 lat.
-
Moim zdaniem Hania ma rację - panuje tu od pewnego czasu śmietnik, ten dział stał się podobny do "mój dzisiejszy dzień", któremu akurat atmosfera misz-maszu i lekkiego haosu dodaje uroku. w tym dziale wprowadza to bałagan i zniechęca do pisania, bo człowiek zwyczajnie się tu już gubi. Poza tym nabrał dziwnego charakteru - histerii i chęci zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę...
-
nie mam, w ogóle nie przepadam za zakupami wolisz zielone czy czarne oliwki?
-
ja mam chyba podobnie jak Kasia jeśli chodzi o miłość i nienawiść do samej siebie... nieproporcjonalnie, bo najczęściej odczuwam silną nienawiść, ale zdarzają się momenty, kiedy odwraca mi się to zupełnie w drugą stronę.
-
-
Basiu, miałaś dobre intencje...
-
jak ja dawno nie jadłam ptasiego mleczkaaa!!! chyba ze dwa lata kiedyś był to waniliowy smak ulubiona łakoć?
-
wiecie co, mnie się już nawet nie chce pisać na tym forum, wypowiadać, coś się popsuło, straciło dawny urok, jest inaczej, czuję się zniechęcona, zniecierpliwiona...
-
ogólnie tak, choć wolałabym jakieś nadmorskie miasto albo Kraków... bije Ci czasem dziwnie serce? (kołatania, arytmia itd.)
-
nie mam, nie oglądam tv, bo nie mam a Ty masz?
-
Haniu, dobrze, że pijesz tran! Nie, cytrynowego nie znoszę (piłam), zdecydowanie wolę o naturalnym smaku. Nie dobrze, że masz anemię. Jedz chociaż trochę mięsa... Jeśli ta anemia jest z niedoboru żelaza to polecam kaszę gryczaną i jaglaną oraz jajka, no i natkę pietruszki koniecznie. jaki dziś masz nastrój?