-
Postów
2 857 -
Dołączył
Treść opublikowana przez _asia_
-
dystymia to coś jak łagodna depresja... Agnieszko, super, że w miarę dobrze się czujesz. Chociaż na lekach...
-
powodzenia na terapii Krzysiu.
-
ja też
-
[videoyoutube=MFxyPaEgLnc&NR=1&feature=fvwp][/videoyoutube]
-
ta pogoda mnie wkurza, bo mam od niej koszmarną migrenę z mdłościami!!!
-
z niemieckiego
-
ja nie cierpię Walentynek. zarówno mając drugą połowę jak i nie mając. teraz znowu mam... a jednak wcale nie cieszę się na nadchodzące Walentynki. nigdy nie przepadałam za tym świętem, wydawało mi się zawsze takie sztuczne. nagle wszyscy wokół zaczynają wylewnie okazywać sobie miłość. dla mnie to, że kogoś kochamy, pokazujemy co dzień w zwyczajnych sytuacjach. poza tym nie lubię robić tego, co wszyscy, czuję wtedy pewien przymus odhaczenia kolejnego obowiązku. dlatego np. nie przepadam też za świętowaniem Sylwestra. inna sprawa, że nie chcę sprawić przykrości P., on się cieszy na nasze pierwsze Walentynki (które zresztą będziemy obchodzić w sobotę, nie ma szans, żebyśmy mogli spotkać się w poniedziałek), więc będziemy je świętować...
-
lakuda_reaktywacja, o matko!!! trzymam kciuki za dzisiejszą wizytę... celinka18, co się stało? Moja uczennica odwołała dzisiejsze korki, bo jest chora, nic nie zarobię, ale czuję prawdziwą ulgę, bo jestem dziś w dziwnym podminowano-dołującycm nastroju i chcę być sama.
-
Kasiu, ja też jestem z Tobą... To zły czas, który minie, mam nadzieję, że jak najszybciej... :*
-
Domi, a masz na to dowody? Zdrowiej szybko. :* lakuda_reaktywacja, co Ci się Biedulko z tym zębem dzieje???? Co na to dentysta??
-
no ja nie wałkuję ciągle tego samego, coraz bardziej się odsłaniam i mnie to przeraża. i w końcu zaczęłam uzewnętrzniać swoje emocje.
-
Tak Kasiu, w ten sposób próbuję być prawdziwa. Nie gram, jak mi przykro, smutno itd. Bo niczego takiego w czasie mojego opowiadania nie czuję.
-
no nie zrozumiałaś mnie Kasiu. u mnie ten uśmiech jest właśnie również automatyczny, ale hamuję go i gdy np. mówię o czymś smutnym to staram się mimo wszystko nie uśmiechać, żeby wypadać w miarę naturalnie przed ludźmi. Bo kto to słyszał się uśmiechać mówiąc o czymś strasznym. A mi się właśnie chce... Wcześniej udawałam przed terapeutką. Gdy jej opowiadałam o swoich wspomnieniach to starałam się mieć grobową minę, adekwatnie do sytuacji, tak jak to popatrywałam u innych ludzi. A teraz już się tak nie kryję z tym, że po prostu opowiadając jej o swoich wspomnieniach chce mi się tylko uśmiechać... Bo nie czuję przy niej tego bólu, żalu, smutku. Jak przy innych ludziach.
-
Cccciiiii.... Ja się do niczego nie przyznaję.
-
współczuję... w ubiegłym tygodniu przechodziłam to samo...
-
Kasiu, ja się często maskuję. Bo wiem, że ludzie opowiadając o czymś smutnym, strasznym nie uśmiechają się. A ja doszłam do mistrzostwa w graniu... Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinnam tak grać, więc próbuję być prawdziwa, coraz częściej się uśmiecham... Bo chce mi się przy tym uśmiechać...
-
Doti, Iza, gratulacje. a mi sprawiła radość krótka, ale za to bardzo szczera rozmowa telefoniczna z terapeutką. i wyjście na dwór po chorobie. i płacz, bo mi się zrobiło potem lepiej.
-
Tak, Kasiu, mi się wtedy automatycznie pojawia uśmiech na twarzy chociaż czasem naprawdę chcę się rozpłakać. Ale, cholera, za nic w świecie nie mogę. Zamiast tego uśmiecham się. Nie czuję siebie. Czuję się uwięziona w tym uśmiechu. -- 07 lut 2011, 19:52 -- I to jest właśnie temat do przepracowania na terapii, Krzysiu. A w samotności zdarza Ci się płakać?
-
dokładnie tak. Kasiu, mi też napięcie wtedy trochę schodzi i znika wrażenie, że za chwilę eksploduję. Tylko, że w moim przypadku najbardziej oczyszczające byłoby rozpłakanie się przy terapeutce. Czuję, że wtedy bym się naprawdę odsłoniła. Całkowicie. Bo ja nie płaczę przy kimkolwiek. Zawsze tylko sama.
-
Kasiu, będzie raźniej... :* Krzysiu, dziękuję, wiesz, dziwnie to zabrzmi, ale widzę tego pozytyw, bo ten płacz jest oczyszczający, dawniej dusiłam wszystko w sobie, nie umiałam płakać... Domi, dlatego ludzie tu ciągną... Bo tu jest specyficzny, ciepły klimat...
-
Wiecie co, ja nie wiem co się ze mną dzieje, w ciągu ostatnich dni napłakałam się tyle,co chyba jeszcze nigdy w swoim życiu. Budzę się rano i płaczę. Zasypiam i płaczę. I nawet już w sumie nie wiem dlaczego tak konkretnie. A teraz słucham piosenki "Mały Książę i Róża" i też płaczę.
-
wzruszyłam się słowami tej piosenki i się popłakałam... [videoyoutube=h7NBNceRD6A][/videoyoutube]
-
fakt jest faktem Kasiu, że gdy my borderzy się w kimś zakochujemy to chcemy, by był zawsze dla nas dostępny, 24 h na dobę, caluteńki, jak rodzic dla małego dziecka... Kochamy bezgranicznie i przypomina to miłość dziecka do rodzica. I sądzę, że nie dotyczy to jedynie Ciebie. Ja kochając bardzo mojego pierwszego chłopaka również darzyłam go w pewnym sensie uczuciem jakim darzy się ojca, i liczyłam na niego tak bezgranicznie jak dziecko ufa ojcu... Nie dostałyśmy czegoś od naszych rodziców i teraz szukamy tego w osobach, które kochamy... Bo emocjonalnie zatrzymałyśmy się w fazie dziecka. W żadnym wypadku nie rezygnuj z W. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
nie wiem, może sam sprawdzisz? też Cię pali skóra jak się robi cieplej?
-
Hmmm... Kasiu, ale Twoja terapeutka nie przyjmuje innego punktu widzenia? Na pewno coś w tym jest, co mówi... Ale może jest coś jeszcze - coś, czego Ty nie potrafisz jej przekazać, żeby zrozumiała dokładnie co czujesz i o co Ci chodzi...? Nie wiem... A Agnieszka ma rację, jesteś bardzo atrakcyjną kobietą, może to Ci trochę doda odwagi w zbliżeniu się do W. ..? Agnieszko, oj nie wiem czy będzie miła, ale na pewno będzie dla mnie wstydliwa i upokarzająca, bo nie lubię się jej przyznawać, że mi tak na niej zależy. Jednak to konieczne. Ona wie, że ją kocham, ale nie lubię jej mówić prosto w oczy, że robię coś z jej powodu, że sobie bez niej radzę, że tak tęsknię itd. ... Nie chcę, żeby myślała, że jest całym moim światem. Chociaż nim jest. -- 07 lut 2011, 17:34 -- Następną sesję mam w środę, a jeszcze kolejną 14 lutego. W Walentynki. Co za ironia.