-
Postów
2 857 -
Dołączył
Treść opublikowana przez _asia_
-
dokładnie, jest trochę za wysokie.
-
Co sądzicie o bioenergoterapii.
_asia_ odpowiedział(a) na maxsimus temat w Medycyna niekonwencjonalna
ja też widzę, dlatego znowu chodzę. jak dla mnie biorezonans to super sprawa. -
pierwszy rodzaj zakochania znam. 'jak bluszcz' - piękne porównanie. jeśli chodzi o drugi rodzaj, to u mnie działał inaczej. po krótkim czasie, w którym 'dobrze czułam się przy facecie' zaczynam czuć cos na miarę 'obrzydzenia', że jemu zależy, a mi nie. i unikałam. uciekałam. nie chciałam nic. mam identycznie... po krótkim czasie obrzydzenie, brak zaangażowania, uniki i w końcu ostateczna ucieczka.
-
tak samo u mnie. 3 lata. jeden powrót. zły koniec. mój border bardzo się przyczynił do rozstania, chociaż nie był jedynym powodem. gierki mojego eksa tylko wzmagały objawy podobnie u mnie... 5 lat. 3 razy odchodziłam i wracałam.
-
Antybiotyków zwykłych nie polecam, bo faktycznie mogą zafałśzować wyniki. Chyba, że takie, które rozbiją cysty borelii, np. Metronidazol, wtedy szanse, że PCR wyjdzie miarodajne są duuuużo większe. Bez Citroseptu lub Metro PCR szanse są marne, a przy zakażeniu przewlekłym to już znikome. To prawda, nie da się w 100% wykluczyć boreliozy, gdyż istnieje coś takiego jak borelioza seronegatywna (nic nie ma w wynikach, a objawy są). Może być też sytuacja odwrotna - wyniki są pozytywne, a objawów brak - wszystko zależy od tego jak silny jest nasz organizm. Boreliozę leczy się, gdy są objawy, a nie tylko na podstawie wyników. I prawda jest taka, że wiele osób jset nosicielami borelii, ale ich układ odpornośiowy radzi sobie z nią i nie mają objawów. ten link, który podałam - jest bardzo fajny naukowy artykuł o problematyce diagnostyki boreliozy. -- 18 maja 2011, 08:57 -- a w tym WB to jaki prążek był pozytywny? bo np. VisE jest bardzo specyficzny dla borelii, a p41 niespecyficzny.
-
7, czasem 8. masz mocny sen czy śpisz czujnie i łatwo Cię obudzić?
-
przeważnie o 6.40. co masz (miałaś/-eś) dziś na śniadanie?
-
Kasiu, no mi się też tak wydaje... Dlatego tak ważne jest, żeby była pod opieką dobrego terapeuty, który pomoże jej je dostrzec, ponazywać, pooddzielać, poodróżniać i przeanalizować. Posty braku uczuć są moim zdaniem aż nasączone przeróżnymi uczuciami. Ale Ona tego nie dostrzega albo automatycznie ignoruje, uparcie trzymając się wersji, że nie ma emocji. Pytanie - dlaczego?
-
mam. wizyta u mojej lekarki, korepetycje, nauka, terapia. a Ty?
-
brak uczuć, już sam sposób Twojego pisania świadczy o tym, że masz uczucia i to całkiem sporo. upierasz się, że nie masz... oczywiście, na siłę nikt Cię o tym nie przekona, bo musisz sama to dostrzec, poprzyglądać się sobie. wiesz, mi się też długo wydawało, że nie mam uczuć. a po prostu nie umiałam ich identyfikować, dostrzegać, bardzo pomogła mi w tym terapia i terapeutka, nagle się okazało, że mam aż za dużo tych uczuć. co na to wszystko mówi Twoja psychoterapeutka, ona też uważa, że nie masz uczuć? jeżeli nawet są one uśpione to powinna pracować z Tobą w kierunku, by je obudzić.
-
Riffo, szkoda... esprit, dobre dobre
-
Noszenie okularów pomaga, przynajmniej mnie, nie widzę tak tego słońca no i etopiryna na głowkę no okulary to jest bezwzględna podstawa i konieczność!!! -- 17 maja 2011, 19:28 -- łooo matkoooo, właśnie sprawdzałam długoterminową pogodę, idą upały, już od czwartku gorąco, a za tydzień 30 stopni!
-
ogólnie wyniki IgM dodatnie, jeśli są miarodajne, oznaczają aktywną, toczącą się i świeżą bądź dość świeżą (trwającą jakieś kilka miesięcy, a nie lat) infekcję. nie trzeba pamiętać, że miało się na sobie kleszcza (ja nie pamiętam), żeby mieć boreliozę. Moniko, No mam dużo do powiedzenia w tej sprawie, ale tyle już pisałam na ten temat, że szczerze mówiąc nie chce mi się powtarzać kolejny raz tego samego... Ale chciałabym pomóc, sama przeszłam dużo zanim mnie zdiagnozowano... -- 17 maja 2011, 19:09 -- sytuacja z ujemnym WB wygląda tak - jeśli infekcja jest świeża to organizm mógł jeszcze nie wytworzyć odpowiednich przeciwciał, WB lepiej sprawdza się w przewlekłych infekcjach. może być też tak, że układ odpornościowy nie widzi bakterii i nie wytwarza przeciwciał, które mógłby wykazać WB. zrobiłabym PCR, ale najlepiej przyjmując wcześniej przez ok. 7 dni Citrosept 3 razy dziennie po 20-25 kropli bądź Metronidazol, tylko ten jest na receptę - to na rozbicie cyst, żeby bakteria była widoczna we krwi. To działanie zwiększa prawdopodobieństwo otrzymania wiarygodnego wyniku PCR. -- 17 maja 2011, 19:11 -- dikosn, czy pokazywałeś jakiemuś lekarzowi wyniki IgM dodatnie??? przecież (jeśli są miarodajne) to świadczy o świeżym aktywnym zakażeniu boreliozą. (jeśli było to Elisa w kierunku boreliozy)
-
Elisa to tak naprawdę niewiele znaczy, bo wyniki są miarodajne w 10-30% i nie wiem dlaczego lekarze w Polsce nadal kierują się tą metodą przy diagnostyce boreliozy. A wyniki potrafi dać zarówno fałszywie ujemne jak i, o zgrozo, fałszywie dodatnie. tu jest artykuł, który polecił mi lekarz od boreliozy co do jej diagnosytyki: http://www.borelioza.org/materialy_lyme/bb-diagnostyka.pdf
-
Moniko, dokładnie. I tak robię. Skoro terapeutka odebrała mi możliwość czytania przez nią moich wiadomości (zamiast tego mogę dzwonić) a ja się nie mogę z tym pogodzić to i tak sobie do niej piszę choć ona tego nie czyta i nie gadam o tym potem na sesji choć wiele spraw jest dla mnie ważnych, albo się kaleczę w ramach rozładowania. Wiem, że działam na swoją szkodę a mimo to tak robię, staję okoniem, bo cholera nie zaakceptowałam do tej pory tego faktu!!!! i jak ktoś robi coś wbrew mnie to ja na pewno będę stawiać jeszcze większy opór. I jutro mam zamiar jej to powiedzieć, bo to cały czas powoduje jakiś mój właśnie wewnętrzny opór i blokadę na sesjach, dodatkowe napięcie oraz chęć pokazania jej, że nie będzie tak jak ona chce. A to nie jest dobre.
-
nic dodać, nic ująć...
-
no właśnie Kasiu - mnie też im bardziej ktoś na coś namawia tym ja bardziej tego nie chcę. moja terapeutka doskonale o tym wie i nawet nie próbuje w taki sposób. nawet gdy czasem robimy relaksację i ona np. mówi: "poczuj jak rozluźniają się Twoje mięśnie" to one mi się jeszcze bardziej zaciskają. ktoś mi coś mówi, żebym coś zrobiła --> robię odwrotnie, na przekór, albo z wielką niechęcią. i zrobię inaczej nawet jeśli to jest na moją szkodę. jestem straszliwie przekorna. ze mną trzeba zdecydowanie po dobroci. bez szantaży, zmuszania mnie. -- 17 maja 2011, 09:59 -- dokładnie tak samo odbieram Twoje stosunki z G., Moniko, i takie właśnie sprawiasz wrażenie - że traktujesz G. nie jak kogoś, w kim jesteś zakochana tylko jako osobę, która dobrze, że jest, bo jest, bo czasem się przyda, bo jest z kim gdzie wyjść, bo nie jesteś samotna... nie chcę Cię urazić, ale takie są moje odczucia...
-
Agnieszko, dopiero przeczytałam, co wczoraj napisałaś i powiem Ci szczerze, że chce mi się płakać. ze wzruszenia. nie mogę uwierzyć, że to o mnie, ja tak siebie nie widzę. i nie mam przyjaciół w realu. głównie dlatego, że sama się izoluję czując, że nigdzie nie pasuję, nie potrafię być naturalna i prawdziwa, męczą mnie kontakty z ludźmi, a przez moje choroby czuję się jeszcze dużo bardziej ograniczona, dwa lata temu było jeszcze inaczej, bo przynajmniej czasem się z kimś spotkałam. masz rację, z moim cierpieniem, bólem czuję się bezpieczniej. je dobrze znam, to jakby mój nieodłączny towarzysz. boję się też, że gdyby ono zniknęło to zniknęłabym również ja, bo jak napisała Kasia - ono mnie określa. to jakiś wyznacznik mnie... Agnieszko, Kasiu - dziękuję Wam. :*
-
Riffo, a możesz zdradzić kogo masz na myśli? bo mnie bardzo interesują takie postacie, które odkryły alternatywne do chemii i skuteczne metody leczenia raka, np. Gerson (soki, surowe warzywa+lewatywy z kawy, ogólnie dieta), Krebs (amigdalina), Ashkar (metoda NIA), Budwig (pasta z oleju lnianego i twarogu+dieta). -- 17 maja 2011, 09:05 -- linka, to straszne nudy muszą być na tych wykładach... ja nie miałam żadnych wykładów, musiałam sobie kupić książkę do teorii jeśli chodzi o budowę, prowadzenie auta i zasady ruchu drogowego, uczyć się do testów, zdać je i tyle co do części teoretycznej. testy zdałam za pierwszym razem. praktyczny za drugim. ale mój egzamin praktyczny też był, można powiedzieć, lajtowy, podobnie jak Moniki.
-
Moniko, przeczytałam to, co napisałaś – zrobiłaś duuuuży progres!!! Sama dawno zauważyłam, że we wcześniejszych Twoich opisach sesji królował temat pracy. Owszem, to ważny temat, ale są także inne, które wcześniej nie za bardzo poruszałaś, unikałaś ich. Na przykład G. Jak widać czekały na odpowiedni moment – aż będziesz na to gotowa – żeby się trochę odsłonić. I nie tłumaczyć racjonalnie, ale odczuwać, przeżyć te emocje. Bardzo często w naszych kontaktach następuje przeniesienie. Dobrze, gdy zdajemy sobie z tego sprawę, wtedy patrzymy na coś zupełnie inaczej, pod innym kątem. Ja często traktuję moją terapeutkę jak moją ciocię i mamę, widzę to bardzo wyraźnie. Nie bój się tych emocji, one są kluczem do tego, żebyś kiedyś mogła sama powiedzieć, że przepracowałaś już na terapii wszystko, co było do przepracowania i sama chcesz ją zakończyć. Zawsze czytam to, co piszesz, bo Twoje analizy są niesamowite, trafne. :) To jak to jest w końcu z G. – kochasz go? Chciałabyś się z nim związać, spędzić życie..? Co do Twojego pytania dotyczącego terapii i terapeutki – tj. gdyby mi powiedziała „albo chcesz się leczyć i to robisz, albo koniec terapii”... – NIENAWIDZĘ PRZYMUSU. Jak ktoś stawia mi sprawę na ostrzu noża, stawia pod ścianą to mnie to odstrasza i się jeżę. Ze mną to zupełnie nie tędy droga i moja terapeutka dobrze o tym wie. Mimo wielkiej miłości do niej zrezygnowałabym w takim wypadku, bo całkiem nie mogłabym się otworzyć, zamknęłabym się na cztery spusty nawet z przekory - "Ty mnie chcesz do czegoś zmusić to figa z makiem, pokażę Ci, że Twoje działanie będzie mieć zupełnie odwrotny skutek". Albo grałabym, choć to bez sensu. Ze mną nie da się nic na siłę, bo całkiem się wtedy blokuję. I chociaż cierpię i wiem, że to wcale nie jest dla mnie dobre to staję okoniem. Pewnie na skutek doświadczeń z przeszłości – robiłam tak wiele rzeczy, których robić nie chciałam, zmuszano mnie albo sama się zmuszałam... A teraz nawet gdy moja koleżanka mnie za bardzo zachęca do przeczytania pewnej książki, która może mi pomóc zrozumieć różne mechanizmy to ja za Chiny nie mogę jej przeczytać, po prostu coś mnie od niej odpycha.
-
brak uczuć, dziwnie to zabrzmi, ale cierpienie sprawia mi swojego rodzaju dziwną przyjemność. można by powiedzieć, że jestem od niego uzależniona i wtedy czuję, że żyję. inaczej moje życie jest puste i nudne. przywykłam, że ciągle coś się ze mną dzieje. pustkę czuję baaardzo często. wyjątkiem są momenty, gdy odczuwam silne emocje (np. gdy coś się ze mną właśnie dzieje, gdy się na czymś maxymalnie koncentruję).
-
linka, no ja jak dobrze pójdzie to też pod koniec czerwca. to teraz są jakieś wykłady na prawo jazdy? ja nic takiego nie miałam. no ale zdawałam chyba z 8 lat temu.
-
ojjj, ale ja jednak mimo wszystko chyba wolę to swoje cierpienie Kasiu niż to w czasie Sądu Ostatecznego.
-
no dokładnie... nie wiem, który to już z kolei koniec świata...
-
nie wiem, Kasiu, czuję się bardzo źle po tej sesji, choć wiem, że była bardzo ważna. czuję się jak w jakimś amoku, silny lęk, bezradności brak nadziei, że kiedyś mój sposób myślenia i postrzegania się zmieni. chociaż terapeutka wyraźnie zaznaczyła, że ona nie spisuje mnie na straty. i że ważne czy ja tego nie robię. a chyba robię choć niby walczę.