Skocz do zawartości
Nerwica.com

kop

Użytkownik
  • Postów

    140
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kop

  1. kapseicyna, w sumie to nie chce mi się pisać Po prostu rzuciła mnie dziewczyna, tak jakby bez powodu, albo właściwie bez dobrego powodu. Myślałem, że to po mnie splynie, ale jednak chyba coś do niej czułem. Jedna rzuci, druga pewnie wróci - nerwica Ale póki co się opieram ile mam sił, a myślę, że jeszcze na trochę starczy
  2. kapseicyna, w sumie to nie chce mi się pisać Po prostu rzuciła mnie dziewczyna, tak jakby bez powodu, albo właściwie bez dobrego powodu. Myślałem, że to po mnie splynie, ale jednak chyba coś do niej czułem. Jedna rzuci, druga pewnie wróci - nerwica Ale póki co się opieram ile mam sił, a myślę, że jeszcze na trochę starczy
  3. kapseicyna, w sumie to nie chce mi się pisać Po prostu rzuciła mnie dziewczyna, tak jakby bez powodu, albo właściwie bez dobrego powodu. Myślałem, że to po mnie splynie, ale jednak chyba coś do niej czułem. Jedna rzuci, druga pewnie wróci - nerwica Ale póki co się opieram ile mam sił, a myślę, że jeszcze na trochę starczy
  4. Jeśli chce się coś osiągnąć to trzeba planować, bez planowania wszystko jest bylejakie, nawet życie. Plan dnia, tygodnia miesiąca ma mobilizować do działania i oczywiście nie ograniczać. Są rzeczy które nie wymagają tego żeby je planować, a inne bez planu nie są możliwe do wykonania. Ja sam wyszedłem ze swojej choroby właśnie dzięki planowaniu. Dzięki stawianiu sobie celów, zadań, marzeń i wyzwań. Planowanie to siła, która napędza i trzyma w kupie moje życie. Pozwala się rozwijać, przezwyciężać słabości i ograniczenia. Brak planowania to wcale nie spontaniczność, a raczej życie systemem JTB (jakoś to będzie), Bez planów nie wiemy co z sobą zrobić, tracimy czas i idziemy po najprostszej linii oporu trwając w nudzie i lenistwie. Oczywiście planowania też trzeba się nauczyć. Spontaniczność nie jest zła, ale najczęściej jest wytłumaczeniem dla lenistwa. Dzięki planowaniu można robić też coś spontanicznie, a to sprawia, że plany nas nie ograniczają.
  5. kop

    Rozdwojenie jaźni ?

    Miałeś kiedyś kontakt z okultyzmem, spirytyzmem, albo np. byłeś na jakimś koncercie itp.? Jeśli tak to pogadaj z księdzem. Z tej strony też warto poszukać.
  6. Aby łatwiej nad sobą pracować trzeba mieć jakiś cel, wyobrazić sobie, jak cudownie będzie wyglądało życie, gdy się go osiągnie. Codziennie rano przed lustrem mówić sobie: "dam radę, to od dzisiejszego dnia zależy czy to osiągnę..." Dobrze jest patrzeć na siebie przez pryzmat tego co już osiągnęliśmy, a nie przez pryzmat tego, czego nie zrobiliśmy. Jak nic nie wychodzi to się po prostu czeka, i liczy na dary i niespodzianki od życia, jak w filmach i książkach...
  7. Emilossss, To, że mieszkasz blisko szkoły możesz wykorzystać w inny sposób. Po prostu uświadom sobie, że w szkole jesteś bezpieczny i w każdej chwilki możesz iść do domu. Jednak walcz do samego końca, niech to będzie takie ostateczne koło ratunkowe, dające większy komfort psychiczny w szkole. To jak z tabletką, którą sie ma przy sobie, nie boisz się wtedy już tak bardzo ataku bo myślisz sobi e"nawet jak przyjdzie, to wezmę tabletkę".
  8. Zanim na dobre zachorowałem miałem swój autoideał, do którego dążyłem, wszystko co mnie spotykało było dla mnie wyzwaniem, zawsze chciałem być twardy, nic miało mnie nie ruszać, nie płakałem, w końcu nawet nie potrafiłem. Zawsze chciałem być takim super chłopakiem, a w końcu super facetem. Gdy mnie dopadło moje wyobrażenia o sobie musiały się zmienić, nie potrafiłem zrozumieć jak mogę sobie wmawiać, że jestem chory, jak mogę nie panować nad myślami, jak w ogóle mogę się bać? Miałem wyrzuty do samego siebie "jak mogę być taki słaby?". Wszystko zaczęło się zmieniać, z optymisty stałem się totalnym pesymistą, wcześniej starałem się nic nie czuć, teraz oprócz lęku naprawdę nic nie czułem. Wstydziłem się przed samym sobą, przed innymi również, ale tak się zatraciłem, tak się przeraziłem, że nie mogłem wytrzymać nie szukając pomocy. Sam sobie nie wierzyłem w moje wytłumaczenia dziwnych objawów. To, że nic mi nie jest musiałem usłyszeć od drugiej osoby i to osoby, do której miałbym zaufanie. W końcu zacząłem się otwierać, najpierw anonimowo, później do bliskich. Niestety nie znalazłem zrozumienia, nie mogłem go przecież znaleźć, bo każdy jest inny. Ale ja szukałem dalej znajomi, nieco przypadkowi ludzie, dziś wiem, że to był błąd. Traktuję to jako coś czego się nie wstydzę, ale nie warto mówić komuś o zaburzeniach, skoro tego nie zrozumie, gorzej, uzna nas za świrów lub po prostu, będzie patrzył na nas przez pryzmat choroby, stereotypowo... Dzięki
  9. Ja wierzę w wyleczenie, jednak trzeba zrozumieć niektóre sprawy i inaczej spojrzeć na świat, nerwica jest tylko kawałkiem naszego życia, jak wyjdzie się poza ten kawałek można zobaczyć resztę.
  10. kop

    Witam - P O M O C Y

    Na tym forum poznasz pewno nie tylko innych ale siebie samego:)
  11. Zastanawiałem się ostatnio, dlaczego w derealizacji świat jest taki dziwny i nierealny. Przeżywam go wtedy w jakiś inny sposób, a przedstawiając innym myśli, które towarzyszą derealizacji nie widzę, żeby były u niego powodem jakiś dziwnych odczuć. Kiedyś nauczyłem się panować nad tym stanem, przywoływać go i odsuwać. Ostatnio czuję jakby niektóre ataki były markowane, udawane. Stoję w nich obok siebie i zastanawiam się, co ja w ogóle robię, przecież nic się nie dzieje.
  12. Wiecie co, my chyba nie chcemy, żeby jakieś objawy to była "tylko" nerwica, bo ona sama jest strasznaaaaa, lepiej jakby to już była jakaś tam choroba, najlepiej oczywiście uleczalna... Ale po dłuższych przemyśleniach i tak stwierdzam, że nawet fajnie że to tylko nerwica i że badania wychodzą ok.
  13. Pomijając argumenty moralne sam fakt, że masz rodzinę oznacza, że masz dla kogo żyć. Ja jakbym miał depresję musiałbym zrobić coś niecodziennego, nagle z dnia na dzień, nie wiem, wyjechałbym gdzieś, zająłbym się czymś, po prostu potrzebowałbym jakiejś wewnętrznej rewolucji...
  14. Boisz się tylko burzy? Jeśli tak, to zwykła fobia. Podczas burzy schowaj się w jakimś bezpiecznym miejscu. Popatrz na nią z innej strony, to piękne i fascynujące zjawisko. Jak zobaczysz błysk, to licz czas jaki minie do grzmotu. Dzieląc liczbę sekund przez trzy otrzymasz odległość (w kilometrach) w jakiej uderzył piorun. Fajna zabawa:) Ja kocham burze, choć również odczuwam przed nimi lekki lęk, ale raczej jest on "przyjemny". 20 km ode mnie przechodziły już dwie trąby powietrzne, żałowałem, że ich nie widziałem z bliska, ale wichura w mojej miejscowości i tak zrobiła na mnie wrażenie. Kiedyś gdy usłyszałem pierwszy grzmot bałem się przejść koło okna, dziś mogę być w trakcie burzy na zewnątrz...
  15. Ja miałem taki okres, że zrobienie jednej rzeczy (typu pościelenie łóżka) w ciągu dnia było dla mnie sukcesem. Od tamtego czasu zmieniło się tyle, że wyjazd poza dom na całe wakacje nie jest czymś nadzwyczajnym. Mam trudności z motywacją dotyczącą nauki, ćwiczeń fizycznych, działania i robienia czegoś ciekawego. Często osoby bez nerwicy mają tak samo, tylko u nich nie ma wyrzutów sumienia.
  16. Po prostu to zrób!:) Albo jak wyżej zostało napisane zacznij od czegoś małego, choć ja wolę wielkie zrywy, niestety nawet jak się udają, to motywacja kończy się po kilku dniach. Może warto zastanowić się co Cię blokuje? Z tego co napisałaś jesteś na dobrej drodze. Gdy się odkryje blokadę trzeba ją wykorzystać do działania nie likwidować. Jak długo przeżywasz sukcesy?
  17. wuj dobra rada, Ja myślę, że musi być jakiś powód tych zaburzeń chemicznych i są one następstwem, a nie przyczyną choroby... Skoro ktoś ma już taką depresję to znaczy, że wcześniej nie trafił na dobrego specjalistę i że sam skazał się na taki los(często nieświadomie), Po co rozumieć o co chodzi terapeucie, skoro w terapii kluczową rolę odgrywa zaufanie? Owszem, terapeuta powinien wytłumaczyć wszystkie procesy i na czym polega choroba, ale to on zna się na tym bardziej ode mnie, nawet jeśli sam tego nie odczuwa. Przecież nie jestem pierwszym przypadkiem. Jeśli masz negatywne nastawienie do terapii, to raczej Ci nie pomoże. Odpowiadając na pierwsze pytanie powiem znów to samo: nie ma czegoś takiego jak norma. Stan do jakiego powinien doprowadzić pacjenta psychoterapeuta(choć nie musi) opisałem. Terapeuta najpierw poznaje pacjenta, potem korzysta ze swojego doświadczenia, nie mówi"to na pewno ci pomoże", a raczej razem z pacjentem testuje jakieś rozwiązania, ćwiczenia. Widzi więcej niż pacjent i poniekąd może odnieść się do innych przypadków. Przede wszystkim on myśli w sposób zdrowy, więc jest w stanie pomóc pacjentowi, który musi po prostu mu zaufać.
  18. wuj dobra rada, sorry, że Cię pojadę, ale Byłeś kiedyś psychoterapeutą, że z takim przekonaniem piszesz takie poglądy? Gratuluję porównania człowieka do małpy... Jesteś przekonany, że to wszystko tylko chemia? Czyli działasz automatycznie, tak? To chemia zdecyduje, czy wstaniesz dzisiaj z łóżka, czy nie? Bo ja myślę, że człowiek ma w sobie też życie, a cały składa się ze sfery fizycznej, psychicznej i duchowej. Ludzie czytający ten dział są często podatni na różne sugestie dotyczące psychoterapii. Działa, nie działa, gdyby jej skuteczność była zerowa lub przypadkowa nikt by jej nie wymyślił. Wiadomo, że to od pacjenta zależy czy mu ona pomoże, czy nie. Większość ludzi tylko na terapii dowie się co im dolega, poczuje czyjąś pomoc, opiekę. Bez zaufania do psychoterapeuty terapia będzie bez sensu. Nie ma "normy", przecież psychoterapia nie zawsze kończy się sukcesem, jak sam pewnie zauważyłeś. Jak masz przeziębienie to jesteś chory-masz objawy, czujesz to. Po przeziębieniu odczuwasz jeszcze zmęczenie. W końcu jesteś zdrowy. Oczywiście gdy zaniedbasz leczenie, lub wystąpią jakieś niekorzystne zdarzenia(np. zła pogoda) twój stan znowu się pogarsza. Jak się już wyleczysz to możesz kiedyś znowu zachorować, normalna sprawa. Do lekarza chodzisz tylko na kontrolę, jeśli jest potrzebna. Podobnie z nerwicą, tylko, że jest o wiele bardziej skomplikowana jest trudniejsza do wyleczenia, ale pojęcie "normy" to właśnie ten stan kiedy odczuwasz już, że jesteś zdrowy.
  19. tolken24, Zrób sobie jakiś plan dnia tak, żebyś miał mało czasu na nic nierobienie. Cały czas miej go przy sobie i za wszelką cenę go wykonaj, choćby nie wiem co. Zrób tak cały tydzień. Spróbuj, może Ci pomoże. Mi pomogło na dd. I gadaj z ludźmi, to zmusi cię do myślenia o rozmowie, na chwilę oderwiesz się od myśli i dziwnego stanu.
  20. kop

    Witajcie

    Zaburzenia lękowe muszą mieć jakąś przyczynę. Może przez boleriozę organizm reaguje (na jakieś konflikty wewnętrzne) w znany mu już sposób... Po wyeliminowaniu fizycznych przyczyn zostaje psychoterapia...
×