Mam 16 lat
a to moja historia:
2 klasa szkoła podstawowa:
jestem sobie z kolegami na jakimś biwaku aż tu nagle... jakiś śmieszny szum w uszach, kurka co jest? może przejdzie..., kurde a może coś mi jest? itd. itp. wsiadam nie dokońca świadomy na rower i pędzę w stronę domu bez wytłumaczenia i pożegnania...,
dojeżdżam... o! jest tata, - kurde wiesz tato w uszach mi zaszumiało i się tak jakoś wystraszyłem... powoli wszystko wraca do normy...3 lata i nic się nie dzieje poza tym, że jak ktoś gada o czymś strasznym to przez ok. godzinę o tym myślę... czasami jakieś natrętne myśli... ale jest ok...
5 klasa,wiosna...wracam pieszo z kościoła i myślę, kurde coś mi się nogi takie ciężkie wydają... coś się chyba ze mną dzieje...złe samopoczucie przez ok miesiąc i znów szystko wraca do normy...potem jeszcze kilka takich przypadków, nawet ataków...ale w miarę ok
kiedyś u lekarza przy okazji:
-panie doktorze mam tak czasami że się nagle czegoś boję i mi nogi i ręcę drętwieją albo zaczynam się trząść i jakoś tak dziwnie się czuje, a czasami to tak jakbym siebie nie czuł...(myślę sobie: kurde jakiś dziwny jestem i nienormalny) odpowiedzi słyszę: -to może być nerwica. I podaje mi kilka objawów które też miałem... jednak nie jestem tak całkiem nienormalny? Powiedział, że słyszał o przypadku, że kobieta zachowywała się jakby miała wylew i też się okazało, że to nerwica. Jak się objawy będą nasilać to trzeba będzie do psychologa albo jakieś leczenie, tu odezwał sie tata: zobaczymy(co znaczy, że nie rozumie co mi jest i myśli że sobie coś wmawiam). W końcu spokój... taki okres że jest ok trwał aż do połowy sierpnia tego roku... nagle (sam w domu od tygodnia): kurde coś mnie tak w klatce piersiowej dusi jakby... i już lawina poleciała, koło ruszyło... po ataku znów normalnie ale samopoczuje takie dziwne i ciągłe myśli: może nowotwór, może zawał, może coś tam...itp. myślę, że bym wytszedł z tego, ale gorączka (37,0-37,5)się od 12 dni utrzymuje i ciągle takie rózne myśli powracają, przy każdym ataku walka i myśl, że tak źle jeszcze nie było... ostatnio niestety te walki podczas ataków są przegrywane i czuję, że coraz gorzej...
bywam czsami u lekarza i nawet ostatnio pani doktor się przestaszyła i powiedziała, żebym z rodzicami pogadał żebym do psycholo ga poszedł, ale rodzice do końca nie rozumieją...
pomaga mi wiara ale walka jest ciężka...
fajnie że znalazłem to forum, bo myślałem że jestem jakimś dziwnym i jedynym przypadkiem...