Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czapla

Użytkownik
  • Postów

    186
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Czapla

  1. Paulag24, Joasia miała 36 lat. Studiowałam z nią.. Dzisiaj wszystkie portale i prasa piszą o jej odejściu. A ja, za każdym razem gdy o niej pomyślę, czuję do siebie wstręt: jak mogę wymyślać sobie te wszystkie raki? Może Tobie Paulag24 też pomoże takie myślenie? W wolej chwili przeczytaj jej bloga. Ale całego. Nie potęguje lęku o raku, ale potrafi uleczyć.. http://chustka.blogspot.com/ http://www.se.pl/rozrywka/plotki/joanna-salyga-nie-zyje-zmarla-slynna-blogerka_288260.html http://www.fakt.pl/Zmarla-Joanna-Salyga-Pokonal-ja-rak-Joanna-Salyga-zmarla-na-raka,artykuly,184487,1.html http://wiadomosci.onet.pl/wiadomosci/nie-zyje-znana-blogerka-joanna-chustka-salyga,1,5291698,wiadomosc.html http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,12764919,Joanna__Chustka__Salyga_nie_zyje__Miala_36_lat.html http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/51,53663,12552254.html?i=3 .....
  2. Dzisiaj zmarła na raka moja koleżanka. Zaczynam mieć niefajne myśli..
  3. Paulag24, to rysujcie razem Czyli miałam rację... Zrobisz sobie rezonans, na pewno nic nie wyjdzie i zaczniesz szukać dalej. Gardło, potem język, potem inny organ.. Szkoda, żebyś dalej w to brnęła i szkoda pieniędzy. Naprawdę pomyśl ilu innym osobom są one bardziej przydatne: kup swoim dzieciom jakąś wypasioną zabawkę za 500zł.. Zapewniam Cię, że ich radość wynagrodzi Ci wszelkie cierpienie.. A jak nie swoim dzieciom, o poszukaj kogoś, dla kogo te 500 zł to przeżycie na dwa tygodnie.. Odwołaj to badanie. Masz jeszcze czas. Pomyśl o innych. Nie myśl o sobie.. Są ludzie chorzy na raka, ze zdiagnozowaną chorobą i zbierają pieniądze na leczenie, bo ich nie stać. Może o nich pomyśl? A jak nie, to kup coś swoim.. Sama widzisz jak ten mechanizm działa. Sami się wkręcamy siedząc w Internecie i NIKT nam nie pomoże, jeśli nie zrobimy pierwszego kroku. Jeśli nie odwołasz tego badania, będziesz dalej w to brnęła i psycholog Ci nie pomoże. Po tym badaniu kolejne okaże się "konieczne" dla Twojego spokoju i kolejne i tak dalej będziesz się nakręcać.. Ja wiem, że z nami jest jak z alkoholikami: musimy sięgnąć dna, żeby coś zrozumieć i albo się od tego odbić, albo wszystko zniszczyć. Przy okazji siebie.. Na "mądrości" mi się dzisiaj zebrało
  4. Paulag24, ja bym jednak spróbowała odwołać wizytę. Po co? Żeby ćwiczyć silną wolę i zrobić coś na przekór neriwcy i hipochondrii. Ja, jak mnie kiedyś dopadł koszmarny, ale to koszmarny lęk, zwlokłam się i wyszłam z domu, chociaż mózg podpowiadał mi, żebym została, bo pewnie umrę, a jeśli wyjdę, to zrobię z siebie pośmiewisko. Nie zrobiłam pośmiewiska. Wyszłam. Dusiłam się. Szłam przed siebie. Długo i szybko. Wreszcie minęło. Przeżywałam katorgi, ale zrobiłam coś żeby zawalczyć. Wydobyła się ze mnie jakaś chęć wyjścia z tego koszmaru. Jeśli nie odwołasz wizyty i wynik Cię uspokoi, znajdziesz kolejną chorobę. Taka wredna jest hipochondria. Sama przecież ją mam. Poza tym poczytaj sobie tutejsze posty. Prawie wszyscy piszą "przechodziłem już wszystkie choroby. Teraz mam..." Każdy wynik wykluczający chorobę wywołuje natychmiast kolejną, bo hipochondria polega na ciągłym "chorowaniu" i szukaniu u siebie chorób. Nie skończysz z tym. Idziesz do psychologa? To ustaw sobie już kolejne dwie wizyty, żeby nie czekać zbyt długo. Pierwsza wizyta to jest taka kontrolna, polegająca na poznaniu pacjenta, jego dolegliwości i wyznaczeniu leczenia. Niewiele da. Dlatego ustal już kolejną. Boisz się, że umrzesz i buty za 500 zł niepotrzebne? To pomyśl: "po co mam jeść? Skoro i tak za chwilę umrę, to nie warto wydawać pieniądze na jedzenie" Spróbuj tak pomyśleć z innymi rzeczami. A poza tym, skoro wydaje Ci się że masz raka mózgu, to pomyśl, że szkoda tych 500 na badanie bo i tak nie da się już nic zrobić, gdyż takie objawy jakie Ty "masz" świadczą o fazie końcowej i przerzutach.... Lepiej dać te 500 zł na dzieci zamiast niepotrzebnie wydawać na badanie, które i tak nic Ci już nie da Mądrala ze mnie, co? Poczekać aż ja dostanę schizy i zacznę tu znowu wypisywać o swoich chorobach Paulag24, poza tym myślę, że MUSISZ sobie znaleźć zajęcie. To może być praca, może być wolontariat, może być hobby, aerobik. No cokolwiek, co Ci zajmnie czas i myśli. Ja też mam dwoje dzieci, młodsza jest już w przedszkolu, ale pamiętam że gdy miałam wolne weekendy, a mąż był za granicą, to zajmowanie się dziećmi akurat nie pomagało. Ja od zawsze pracuję i kocham swoją pracę. Ostatnio mam mniej zleceń, co mnie doprowadza do stanów depresyjnych, ale jednak coś mi zajmuje czas. Najważniejsze: musisz pokonać chociaż raz przejaw hipochondrii, lub stanu lękowego. Tak jak ja wtedy, gdy wyszłam. Potem zdarzyło się to już więcej razy i więcej. I tak stworzył się łańcuch zachowań skierowanych do wolności. Nie jestem uwolniona, ale może tak w połowie drogi? Tego nie wiem. Na pewno było znacznie gorzej. A u Ciebie jest teraz właśnie bardzo źle i sam dół. Czas odbić się Przepraszam, że taki długi wpis
  5. Czapla

    X czy Y?

    jesień w niebie czy na ziemi?
  6. Paulag24, a nie szkoda Ci tych 500 akurat na rezonans? Za te pieniądze masz trzy albo cztery prywatene wizyty u psychologa, w zależności od miejsca. Jestem pewna, że poczułabyś się lepiej po tych kilku wizytach u psychologa, niż poczujesz się po rezonansie. Po rezonansie zaczniesz szukać kolejnej choroby, a po wizytach u psychologa przestałabyś przynajmniej odrobinę. Trochę te wizyty dają. Straciłaś przyjaciół? To nie rozmawiaj z nimi akurat o chorobach. Zasada numer jeden. Sprawdza się Ja też jestem hipochondrykiem i nigdy nikomu nie mówię o swoich "podejrzeniach" albo badaniach. Nigdy z tego nie wyjdziesz jeśli czegokolwiek nie zrobisz w kierunku pomocy sobie samej: - albo iść do psychologa, psychiatry - przestać szukać w Internecie - przestać wsłuchiwać się w swoje ciało - robić badania Ja pierwsze wyrzuciłam, bo psycholodzy rozłożyli już ręce. Widać mam zbyt zakorzenione skłonności do nerwicy .. Ale chodziłam. Coraz rzadziej szukam w Internecie. Tylko gdy naprawdę się źle czuję, albo mam atak lęku. Wyskakują ciągle te same strony i znudziły mi się.. Coraz rzadziej też wsłuchuję się w swoje ciało i coraz rzadziej, a ostatnio wcale, robię badania. Pamiętam swoje ataki lęku i paniki gdy wróciły trzy lata temu a potem mnie dręczyły. Teraz jest lepiej, ale coś zrobiłam w tym kierunku. Powiedz mi: czym się zajmujesz na codzień? Ja pracuję zawodowo i do tego mam bzika żeby dom funkcjonował. To absorbuje mój czas. A Ty co robisz? Paulag24, za 500 masz dwie pary bardzo porządnych butów albo jedną wystrzałową Co by się musiało stać żebyś odwołała to badanie????? Spróbuj je odwołać.
  7. Ale ja się nie boję... I żaden ważny dzień nie ma nic współnego u mnie z migreną. Mam migreny na tle pogodowym. Nigdy nie boli mnie głowa ze zmęczenia ani z nerwów... Myślę, że o migrenie mogłabym napisać doktorat. Przynajmniej mojej. Czytając Twoje wpisy odnoszę wrażenie, że albo nie wiesz nic o migrenie, (a już na pewno nic o migrenie u człowieka z nerwicą lękową), albo czerpiesz informacje z Internetu, albo patrzysz przez pryzmat swojego przypadku migreny, zapewne inaczej odczuwanej jak to bywa w przypadku migreny właśnie.
  8. paulag24, jeśli ktoś ma guza mózgu, to pojawiają się u niego inne objawy. Nie czytaj, raszę Ci. Już to przerabiałam i w chwilach paniki pojawia się ta sama myśl. Jak mija i miewam się dobrze, to mija też myśl o guzie mózgu. Niebieskie plamki na laptopie, jak rozumiem przed oczami, to wynik patrzenia w ekran albo w światło. Ja miałam pomarańczowe. A czy Ty miewasz jakieś dobre dni? Czy codziennie masz lęki? Może jednak zamiast na rezonans, idź do psychologa albo nawet internisty po jakieś lekkie leki. Dzisiaj mam dobry dzień, jak na razie, więc mogę Was podnieść na duchu. -- 23 paź 2012, 13:46 -- Kasia000, ja już dawno przestałam w ogóle mówić w mojej rodzinie o moich chorobach, lękach czy dolegliwościach, bo zdaję sobie sprawę, że jest to nie do zniesienia. MUSI mi wystarczyć to forum. Tyle mojego, co wykrzyczę tu co mi dolega i nawet jeśli nikt nie zareaguje, to mi pomoże. Zazwyczaj jak potem czytam jakieś odpowiedzi, to mam dobry nastój i jestem wolna od jazd, więc zastanawiam się co mnie napada z tymi atakami hipochondrii. Ale tak mam i już. Też mam córkę 11 letnią, drugą 4 letnią. Super męża i w ogóle życie. A jednak mam też hipochondrię, nerwicę lękową, ataki paniki, skoki ciśnienia i jestem zmęczona tym wszystkim. Wyszło z odpowiedzi, że hiva nie masz. Ciesz się i już
  9. Ja bym się nie poddawała, spróbowałabym innej terapii, w innym nurcie. Szkoda mi Ciebie... A mi już nie szkoda samej siebie. Jestem tak zmordowana tymi atakami lęku od prawie jedenastu lat i ciągłym podrywaniem się do walki zakończonym za każdym razem klęską, że postanowiłam już tylko łykać prochy w chwilach ataku. Tylko one mi pomagają. Psycholodzy ręce rozłożyli. Ba, miałam nawet wrażenie, że są zniecierpliwieni i źli na brak postępów w terapii, oskarżając mnie o złą wolę albo może brak chęci wyzdrowienia. Wiadomo: brak postępów terapii = porażka psychologa.. Internista też mnie nie pocieszył, a co najgorsza, miał rację. I do tego jako pierwszy jedenaście lat temu, usłyszawszy o moich objawach, postawił w ciemno diagnozę nerwicy. Oczywiście wysłał na wszystkie badania, które tylko potwierdziły to, co przewidział... Jestem zmęczona. Zmęczona atakami lęku, zmęczona migrenami, uciskami w głowie, skokami ciśnienia, waleniem serca, strachem przed chorobami. Zmęczona.. Mam dwoje dzieci, super męża, super życie..i wrzód na dupie w postaci nerwicy i hipochondrii. Jestem zmęczona i nie mam siły na podjęcie kolejnej walki.
  10. Moniko, w czerwcu robiłam badania krwi i moczu. W kwietniu poziom hormonów w tym tarczycy... Przez ponad rok chodziłam na terapię poznawczo - behawioralną. Drugi psycholog dał mi do zrozumienia, że nie ma pomysłu co ze mną zrobić. Lekarz rodzinny powiedział wprost, że nie każdego da się wyleczyć z nerwicy lękowej i "niektórzy muszą się pogodzić z tym, że tak mają". Tak dosłownie mi powiedział.. Dzisiaj w sklepie dopadł mnie koszmarny lęk przed śmiercią.. Łykałam hydro przy ludziach.. A co tam! Mam wyjście?
  11. A ja dzisiaj rano zasłabłam Wczoraj koło 18.00 czułam się senna i zmęczona po tygodniowym stresie, więc położyłam się w ubraniu w sypialni przed telewizorem i w okolicach 19.00 już spałam. Obudziłam się o 1.00, bo mąż po obejrzeniu filmu zbierał się, żeby wyjść z psem.. Zwlokłam się zatem umyć. Położyłam się i usnęłam bez problemu po 15 minutach. Obudziłam się dzisiaj rano koło 9.30 z pełnym pęcherzem, poleżałam chwilę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i wyszłam koło 10.30 do kuchni robić śniadanie. Po chwili poczułam z tyłu głowy koszmarny jakby migrenowy ból, bardzo ciężko mi się oddychało i nagle obraz zaczął mi znikać. Skończyłam na łóżku w sypialni. Mąż dokończył robić śniadanie. Wstałam po chwili, zjadłam i wypiłam słodką herbatę.. Po kilkunastu minutach poczułam się dobrze.. Tylko przez cały dzień utrzymywał mi się lęk, skąd to zasłabnięcie, nagły ból głowy z tyłu i złe widzenie.. Mój mąż twierdzi, że to na 100% spadek cukru, bo wczoraj zjadłam z nim obiad koło 17.00, a potem już nic i poszłam spać. Być może organizm nie dotlenił się albo w łazience było za gorąco.. A ja zastanawiam się czy to nie objaw cukrzycy albo guza mózgu ... Dziwne, bo jak zmierzyłam sobie ciśnienie leżąc po tym zasłabnięciu, to miałam 90/60, puls 60... Po zjedzeniu już 100/70, puls 80.. Prawie cały dzień lęk mnie nie opuszczał. Ale nic nie łyknęłam.. Tylko się boję
  12. Lęk i niepokój to normalne objawy przy migrenie, ataki migreny nie powodują uszkodzeń mózgu, wylew również jest bardzo rzadki i związku z migreną nie udowodniono naukowo. Paraliż występujący czasem jednostronnie, zaburzenia widzenia i mowy ustępują razem z atakiem. Objawy są dość niepokojące ale niegroźne. Lęk i niepokój NIE są normalnymi objawami przy migrenie. Moja mama, mój mąż, moja bliska przyjaciółka (migrenowcy) nie odczuwają żadnego niepokoju ani lęku i nawet nie wiedzą o czym ja mówię. Ja mam po prostu nerwicę lękową i przy okazji jestem migrenowcem i to takim patologicznym przypadkiem.
  13. Dziękuję Poinformowany za wyręczenie mnie -- 16 paź 2012, 18:13 -- Jako rasowy hipochondryk jestem w tym zakresie przebadana. Jesteś nowa w tym wątku więc nie wiesz (bo musiałabyś poszperać w moich wpisach), że miałam napady mierzenia cisnienia po kilkadziesiąt razy dziennie, więc mierzenie sobie ciśnienia przez kilka dni to pikuś . Ha! Nabyłam także profesjonalny ciśnieniomierz. Zatem porady typu: mierz sobie ciśnienie i zrób podstawowe badania na nic sie zdadzą U mnie skoki cisnienia są tylko przy atakach lęku i paniki oraz przy gwałtownych zmianach pogodowych.. Ale "stare" koleżanki i koledzy z wątku wiedzą o tym więc już tylko sobie poczytają moje wypociny i cennych rad nie rozdają -- 16 paź 2012, 18:32 -- paulag24, przerzutów raka mieć nie możesz, bo byś była konająca, podłączona do kroplówek, pewnie po usunięciu guza pierwotnego, po chemioterapii, może wychudzona i NA PEWNO nie myślałabyś o tym guzie i smierci. Poczytałam sobie fora onkologiczne i blogi ludzi chorych na raka i powiem Ci, że ci wszyscy ludzie myślą i mówią o życiu, a nie o śmierci. Oni wszyscy chcą żyć. A absurd naszej przypadłości polega na tym, że ciągle ciągnie nas w stronę śmierci, której się panicznie boimy. Sama tak mam. Ostatnio trochę mi przeszło. W chwilach lęku łykam po prostu hydro i tranxen i mija na kilka, kilkanaście dni. Te okresy spokoju wydłużaja się. Wcześniej miałam ataki paniki, skoki cisnienia, lęki przed wyjściem z domu, straszne zawroty głowy, nogi z waty, wrażenie, że zemdleję, że stracę przytomność wśród ludzi, że oślepnę, mrowienie w nogach i strach przed stwardnieniem rozsianym, mdłości, brak apetytu. W konsekwencji straciłam 2 kg, waga spadła do 48, miałam zaburzenia hormonalne.. paulag24, idź do psychologa, albo do lekarza rodzinnego. Niech przepisze Ci jakieś doraźne leki na takie chwile lęku czy ataki hipochondrii. Te złe myśli mijają, ale same nie miną. Ja leków na stałe brać nie chciałam i pozostałam przy doraźnych. Nie powiem: jest lepiej. Dzisiaj na przykład mam super dzień, wczoraj też miałam świetny. Bez złych myśli, bez smutków, lęków. Dlatego jestem gotowa podnieść na duchu tych z Was, którzy akurat mają gorsze dni.
  14. Czapla

    Wyraz z wyrazu

    wieczko prawdopodobnie
  15. Czapla

    X czy Y?

    mróz Kubek czy filiżanka?
  16. U mnie każdy wędrujący front wywołuje migrenę.. Ból głowy umiejscawia mi się zawsze u góry na czubku albo z tyłu z jednej albo z drugiej strony. Nigdy nie miałam jeszcze bólu w skroniach, ale to kwestia indywidualna. Taka aura wywołuje u mnie lęk, bo powoduje rzykre doznania cielesne, więc jest to rzecz namacalna a nie moja urojona. Ciśnienie? Nie wiem.. Ja potrafie mieć bardzo niskie i nie być senna, "normalne" czyli średnie i być albo nie być senna i nieco podwyższone i być senna lub nie być senna i mieć atak lęku. Nie ma to u mnie reguły. Dzisiaj jestem niewyspana i serce mi koszmarnie mocno wali, z tym, że puls mam koło 60..
  17. Czapla

    X czy Y?

    to zależy złoto czy srebro?
  18. A ja miałam kilka dni spokoju od myśli o chorobach. Dzisiaj niestety dopadła mnie migrena z aurą i lękami, bo mi się nagle zrobiło słabo, kiepsko mi się oddychało i zaczęło mnie gnieść z tyłu głowy. Potem przerodziło się to w typową migrenę. Już prawie minęło, ale czuję się naćpana po prochach. Mam za to od kilku dni takie napady, że koło 20.00, albo 21.00 ogarnia mnie sen. Nie wyrabiam. Kładę się w ubraniu przed telewizorem i zasypiam. Budze się koło północy albo później, idę się myć, potem znowu kładę i zasypiam i tak śpię do rana.. Po dziesięć, dwanaście godzin.. I zaczynam się zastanawiać co może być przyczyną senności.. To mi się zdarza co jakiś czas. Są takie ciągi dni, że nie, ale od trzech dni to nie wyrabiam.. Oczywiście zmęczenie wykluczam, bo to byłoby zbyt oczywiste .. Senność musi być przyczyną jakiejś poważnej choroby
  19. Czapla

    Nerwica u 5-latki

    Ja się przyłączę do opinii moich poprzedniczek. Jestem mamą dwóch dziewczynek, z czego jedna ma 4 latka. Oczywiście, zawsze w sytuacjach "zagrożenia" tłumaczę jej, by czegoś nie robiła, bo coś się może zdarzyć, ale są to codzienne sytuacje i wchodzą niejako w złożony obraz dnia codziennego. Podam banalne przykłady: założymy czapke, żeby Ci nie było zimno, bo jak zmarzniesz to potem z noska będzie ciec katar, a ty nie lubisz go, prawda? Albo: trzeba jeść warzywa, bo one mają same witaminki i jak będziesz je jadła, to będziesz duża.. Albo: po przyjściu do domu trzeba zawsze myć ręce, żeby ładnie pachniały i ładnie wyglądały. W tych "przestrogach", a tak naprawdę w moich lękach i strachach przed chorobami, bakteriami i innymi świństwami (jestem hipochondryczką), nie ma dialogów podszytych straszeniem dziecka. Ja jej przekazuję te przestrogi tak, by powód nie budził w niej strachu, ale zachętę: myj ręce żeby pachniały, załóż czapkę bo nie lubisz kataru, nie dotykaj podłogi, bo potem masz brudnę rączki, a księżniczki mają je czyste.. Ja wiem, że to banały, ale informacje trzeba przekazywać na poziomie myślenia dziecka, nie naszych lęków. Czyli nie przekazywać negatywnych stron jakiegoś zachowania tylko stwarzać pozytywy. Moje dzieci wszystkiego przestrzegają i nie dlatego, że się czegoś boją. Nie mogą się bać, bo nie są tak naprawdę świadome zagrożeń. Przestrzegają różnych zasad, bo widzą w tym zalety i plusy. Też uważam, że dziewczynka musiała wcześniej mieć zaszczepione lęki, a mogły się one ujawnić dopiero w sytuacji szpitalnej.
  20. Ja miałam kilka dni spokoju. Dzisiaj rano obudziłam się nawet wypoczęta, wyspana i w dobrym humorze, choć sny miałam koszmarne. Wstałam, poleciałam się umyć, wysuszyłam włosy i poszłam do kuchni zrobić śniadanie.. Podczas gdy już prawie kończyłam, poczułam, że robi mi się słabo, serce zaczyna dziwnie walić i ciężko mi się oddycha.. Mój mąż zapytał co się dzieje.. On, który nie panikuje NIGDY.. Czyli musiałam kiepsko wyglądać. Moja pierwsza myśl: położyć się i zmierzyć ciśnienie.. Nie zrobiłam tego. Jestem już tak zmordowana tym ciągłym lękiem i strachem, że w takich chwilach wygrywa myśl: to umrzesz, wreszcie będzie spokój.. I mimo, że ledwo trzymałam się na nogach, wytrzymałam z myślą, że zaraz coś się stanie. I stało się. Poczułam delikatny ucisk w głowie u góry i już wiedziałam, że to aura migrenowa. I nie myliłam się. To delikatne gniecenie zaczęło stopniowo przeradzać się w coraz mocniejsze pulsowanie z tyłu głowy i u góry.. Typowe objawy migrenowe, z którymi walczę już ponad dwadzieścia lat, od czasów wczesnego dzieciństwa. Łyknęłam swój sumamigren i po około godzinie minęło. Teraz czuję już tylko gdzieś "dalekie" delikatne pozostałości po bólu.. Najbardziej boję się, że te ataki migreny mogą wywołać jakiś wylew albo paraliż, albo jeszcze coś innego.. Niestety zawsze wywołują lęk i niepokój..
×