Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czapla

Użytkownik
  • Postów

    186
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Czapla

  1. A ja mam nagłe skoki ciśnienia, którym ZAWSZE towarzyszy lęk przed śmiercią. I nie potrafię sobie z tym poradzić. Terapia pomogła w innych aspektach, ale nie da rady obniżyć mi ciśnienia. Tylko leki.. Ja przy atakach paniki mam puls do 70, ale jak mi podskoczy wyżej, to potrafię go spokojnie obniżyć oddychaniem, a znowu ciśnienia nie. I wtedy czuję jak mi się w głowie gotuje, boje się, ba, nawet jestem pewna, że zarraz stracę przytomność i umrę. Nie radzę sobie.. Pierwsze ataki pojawiły się równo 10 lat temu w lutym.. Potem chwilowo zniknęły, a jak wróciły, to ze zdwojoną siłą i nie wierzę, że kiedykolwiek z tego wyjdę. Myślę, że dziesięć lat to już brzmi fatalnie
  2. Czapla

    Nerwica a ciśnienie

    Ja wczoraj miałam horendalną migrenę. Wiatr piź...ł że hej, ale ciśnienie miałam idealne. Za to dzisiaj rano migreny ani śladu, ale za to nagły skok ciśnienia połączony natychmiast z atakiem lęku i ciężkością w głowie. Nawet nie musiałam sprawdzać ciśnieniomierzem, ale to zrobiłam, żeby się tylko upewnić w moich podejrzeniach: 120/95 i "gotowanie się w mózgu" połączone z okropnym lękiem... Ja prawie nigdy nie mam górnego powyżej 135, za to dolne muszę kontrolować. Leki na obniżenie ciśnienia, które biorę regularnie nie pomagają przy atakach lęku. Wzięłam więc tylko hydroxyzynę i tranxen. Po godzinie jakoś minęło. I ciśnienie dolne się obnizyło i lęk minął. Pozostało tylko kolejne przykre wspomnienie ataku paniki i paraliżujący strach przed powrotem kolejnego.. U mnie jeszcze te skoki ciśnienia są spowodowane zmianami w pogodzie, więc marna perspektywa, że coś się zmieni. Zawsze tak reagowałam. Calutkie życie. Tylko nie towarzyszyły mi wtedy lęki. Lęków nijak nie mogę się sama z siebie pozbyć mimo psychoterapii. Tylko leki potrafia mi je przegonić. Czyli jestem skazana na nie do końca życia?
  3. Ja jestem absolutnie przekonana, że mam jakąś niewydolność krążeniowo - oddechową bo od śmierci Taty codziennie dopadają mnie kilka razy nagłe skoki ciśnienia, zawroty głowy, nogi z waty i lęk przed śmiercią.. Niestety mój tata też miał zbyt wysokie dolne ciśnienie i z opisu sekcji wynika, że zmarł na zawał.. Raptem dwa tygodnie temu.. Ja też MUSZĘ mieć coś z sercem. Często czuję, że dziwnie wali, jakby nierównomiernie, mam też wrażenie, że "mi przeszkadza" i chciałabym je wyrwać, albo uspokoić.. Nie mogę oddychać, bo mam wrażenie, że się za chwilę uduszę.. Idą Święta. Mam żałobę. Wyć się chce
  4. Czapla

    Nerwica a ciśnienie

    Ja mam teraz codziennie po kilka razy nieznaczne ale nagłe skoki ciśnienia (za wysokie dolne czyli to niebezpieczne) połączone od razu z zawrotami głowy, nogami z waty i lękami. Jak tylko poczuję nagle złe samopoczucie, wiem że to ciśnienie. Mierzę ciśnieniomierzem i on tylko potwierdza moje obawy.. Niestety obawiam się, że nerwica to u mnie nie wszystko. Muszę mieć jakieś zaburzenia z układem krążenia. Często mam też problemy z oddychaniem.. Przecież mój tata zmarł dwa tygodnie temu nagle.. Miał nieco za wysokie dolne ciśnienie i po sekcji stwierdzili ostrą nieywdolność ukadu oddechowo- krążeniowego sercowopochodną, czyli prawdopodobnie zawał .. Ja mam też takie objawy, więc tylko czekam aż mnie szlag trafi..
  5. W poniedziałek miałam pogrzeb Taty. Byłam od rana na prochach, ale nie pomogły oprócz tego ze nie ryczałam jak bóbr. Za to miałam koszmarne dreszcze, uczucie duszenia się i walenie serca. Do tego chęć ucieczki.. Przed oczami widok mojego zmarłego Taty na łóżku dnia 4 grudnia, zwłaszcza wyrazu i koloru jego twarzy... Dźwięczące w uszach zdanie z sekcji zwłok: "Ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa sercowopochodna".. i ogólne rozszyfrowanie przez znajomego lekarza, ze wygląda to na zawał... W świetle moich "cudownych" dolegliwości takich jak skoki ciśnienia, zawroty głowy, uczucie duszności, nogi z waty, wrażenie pływania obrazu, lęk przed utratą przytomności i koszmarne ataki przed śmiercią widzę u siebie taki sam zbliżający się nagły koniec.. Było już lepiej. Miałam dni, gdy te dolegliwości w ogóle mnie nie dopadały, zapomniałam o jakichkolwiek lekach na uspokojenie, wydawało się, że powoli wychodzę na prostą. Wiele mnie to kosztowało wysiłku, ale widziałam malutkie efekty.. Od smierci Taty, z nasileniem od poniedziałkowego pogrzebu WSZYSTKO wzięło w łeb.. Teapia, na którą wcześniej chodziłam i która dawała efekty, teraz nie ma już najmniejszej siły działania.. Jakby nic nigdy nie dała. Mam gwałtowny nawrót lęków i to po kilka razy dziennie, strach i załamanie nerwowe.. I nie mam ani ochoty ani nie widzę sensu dalszej terapii. I już nie pójdę do pani psycholog, bo w niczym mi nie pomoże. Zmarł mój Tata i nikt mi go nie przywróci..
  6. Dziękuję Wam.. Jak tylko się dowiedziałam pojechałam do mieszkania Taty. Myślałam, że może zawał, wylew, ale żyje.. W środku był lekarz i dwóch policjantów (taka procedura), a ja wpadłam do mieszkania i od razu do pokoju Taty. Widziałam Go. Widziałam po raz ostatni martwego, bez życia. Wyglądało, że obudził się, wstał i musiał źle poczuć, bo leżał w poprzek łóżka.. Blado siny, typowy kolor zmarłego człowieka. Nigdy nie zapomnę jego wyrazu twarzy.. Podejrzewany wylew (tata miał pierwszy wylew mając 42 lata i drugi mikrowylew w wieku 60 lat).. Ostatnio miał podwyższone ciśnienie i prawdopodobnie dostał skoku co doprowadziło do wylewu i śmierci. Tymbardziej mnie to przywala, bo ja w atakach lęku nie mam skoków pulsu tylko właśnie skoki ciśnienia i przeraża mnie podobna perspektywa.. Dzień refleksji i rozrachunku..
  7. Ja dzisiaj nie mam siły na choroby. Kolejny dzień mam koszmarną migrenę, ale to nic.. Dzisiaj rano zmarł mój Tata.. Nie muszę Wam pisać w jakim jestem stanie...
  8. Dzisiejszy dzień pozostanie na zawsze w mojej pamięci.. Dzisiaj rano zmarł mój Tata.. Nagle, niespodziewanie, cicho.. Żegnaj Tatusiu
  9. Czapla

    Nerwica a ciśnienie

    Mi kiedyś lekarz powiedział, że zazwyczaj: - jeśli ciśnienie jest wysokie, to puls potrafi być niski (ja w napadach lęku czy paniki mam 130/100, puls 65) - jeśli puls jest bardzo wysoki, to ciśnienie zazwyczaj się obniża (puls 100, cisnienie 90/60) I podobno wynika to z zasad fizyki. Pewnie może się zdarzyć wysokie i to i to. Mnie dopada pierwszy przypadek.. Weszłam w ten wątek bo własnie dopadł mnie lęk. Od razu ciśnieniomierz do roboty i mam 130/88, puls 82 (zazwyczaj mam do 70). Cała się trzęsę, ledwo piszę i myślę oczywiście o chorobie..
  10. Często te "inne" choroby są szybciej i łatwiej uleczalne niż właśnie nerwica.. Mi jeden lekarz powiedział pewne słowa, które na długo pozostaną w mojej głowie: "Pani ......, ja osobiście wolałbym mieć guza nadnerczy, bo wytnie się i jest spokój, a nerwicę leczy się często latami i to bez wielkich efektów.."
  11. Lenko, oczywiście że brzuch reaguje cudownie na nerwicę .. Ja przy atakach lęku (nie mówiąc już o fazie paniki bądź blisko) mam zazwyczaj serię przeczyszczeń, żeby nie nazwać tego prozaicznie i dosadnie sraczką I zazwyczaj jest ona poprzedzona bólem brzucha, twardnieniem i uczuciem powstawania "gul". Pomijam, że po tej wątpliwej przyjemności potrafi mnie boleć tyłek jakby mnie ktoś rozdziewiczył analnie
  12. Dziękuję, że jesteś i że mnie rozumiesz. Ja te ataki skoku cisnienia mam po nawrocie równo dwa lata i nie mam wielkich nadziei, że to kiedys minie. Reaguję też bardzo na pogodę (ale to naprawdę bardzo) i czasem myślę sobie, że najmniejsza jakaś zmiana może u mnie wywołać skok ciśnienia, a ja jestem już tak wybitnie wytresowana w odczuwaniu najdrobniejszego jego skoku (przez ciągle mierzenie w atakach lęku albo paniki), że od razu powoduje to u mnie lęk przed smiercią a następnie rozkręca się w panikę Owszem, kilka razy udało mi się zatrzymać to na pewnym etapie, ale dzisiaj doszło już dość daleko. Może jeszcze ostrą panika bym tego nie nazwała, ale było mi już trudno okiełznać to.
  13. jaskolka83, ja też myślę, że to nerwica na całego. Solidaryzuję się z Tobą. Właśnie siedzę przed komputerem, poczułam gotowanie w głowie i straszny lęk. Mam założony na ręku pas od ciśnieniomierza i sprawdzam co kilka minut. Było 130/100.. Przed chwilą 128/94, ale puls 65, więc serce mi nie wali, bije spokojnie, tyle że w głowie mi się gotuje.. I tysiące myśli wokół raka nadnerczy.. Coma, a napisz co Cię denerwuje konkretnie. Podejrzewam, że jak wyjdziesz to znajdą się też zdrowi, którzy Cię będą wkurzać. Zależy co wyjdzie w Twojej decyzji po włożeniu na szalę argumentów za pozostaniem i przeciw
  14. Zwykłej cytologii Ja mam dzisiaj jazdę, bo nagle siedząc przed komputerem poczułam gorąco w głowie i straszny lęk. Pierwsza rzecz: cisnieniomierz.. 130/100, puls 65.. Tę dolną setke czuję w głowie i zastanawiam się czy ciśnienie skoczyło mi ze względu na atak lęku, czy lęk powstał wskutek odczuwanego wzrostu ciśnienia.. Skłaniam się bardziej ku drugiej wersji, bo to by oznaczało, że mogę mieć guza nadnerczy, który to wyrzuca porcję adrenaliny, powodując skok ciśnienia I dzień mam z głowy.. Boję się, mam dreszcze i jestem blisko paniki.. Niestety nie opanowałam i chyba nigdy nie opanuję umiejętności zahamowania tego procesu by nie doprowadzić za chwilę do paniki ekstremalnej
  15. No to już jestem i po wizycie i po pracy . Wygląda na to, że żyję i żyć jeszcze trochę będę Pożartowaliśmy o mojej hipochondrii i cancerofobii ) Facet mnie zna i wie czym pachnie moja nerwica a poza tym równy z niego gość. Pobrał co miał pobrać, wymacał mnie dokładnie od góry i od dołu i zapewnił, że nie ma nic powiększonego więc ginekologicznie jestem zdrowa. Przy okazji odebrałam poprzednie wyniki. Miałam wszystko idealne.. On wie, że ja ich nie odebrałam ze strachu przed rakiem Stwierdził, że ten guz w piersi nie jest żadnym złośliwym rakiem A ja "dzięki" wizycie u mojego pana doktora oczyściłam swój organizm z całego kału, który mi mógł ewentualnie zalegać w jelitach i do gabinetu weszłam z wklęsłym brzuchem Teraz kolejne dni strachu przed wynikami dzisiejszego badania
  16. A ja znowu jestem "chora". Załączałam tu ostatnio link do bloga mojej koleżanki ze studiów, która ma złośliwego raka żołądka i bierze specyficzną chemię. Weszłam oczywiście na linki do for z jej bloga poświęconych nowotworom różnego rodzaju, bo dla hipochondryka, który szuka w googlach sobie chorób (zwłaszcza nowotworowych) to żadne wyzwanie, nie? Z jednej strony wyleczyło mnie to trochę, ale z drugiej obudziło kolejny strach, ponieważ u mojej koleżanki zaczęło się od pobolewania podbrzusza. Poszła do ginekologa, okazało się na USG, że ma raka jajnika, będącego już przerzutem z raka żołądka, a u niej rak żołądka usytułował się na zewnątrz, więc gastroskopia nic by i tak nie wykazała Czytając te fora czułam się jak skończona idiotka, która wymyśla sobie coś, a ci ludzie są naprawdę chorzy, a często umierający.. A dzisiaj już nie wyrabiam ze strachu, bo umówiłam się do swojego ginekologa na okresowe badania i już byłam w kiblu cztery razy od rana.. I nie boję się wizyty jako takiej, bo stara dupa jestem, dwoje dzieci mam, mój lekarz robił mi jedną cesarkę, do tego zabieg czyszczenia po zakończeniu ciąży letalnej, znamy się od kilkunastu lat, tylko już widzę oczami wyobraźni, że znajdzie mi jakieś zgrubienie i będzie chciał zrobić USG, które to USG wykaże jakieś guzy (złośliwe), a potem piekiełko.. Boję się, bo od jedenastu lat mam guza w piersi i za każdym razem jak przychodzi atak lęku, to myślę, że to może być przerzut Ze strachu przed rakiem rok temu nie pojechałam na wizytę po wyniki, bo bałam się, że może coś wyszło Czuję się jak dziewica przed pierwszą wizytą u ginekologa i z jednej strony śmiać mi się chce bo to jest głupie a z drugiej ryczeć ze strachu. Łyknęłam już prewencyjnie dwie hydro i tranxen co by ataku w gabinecie nie dostać Ja się nigdy z tego nie wyleczę. Dobrze, że jesteście na tym forum i że mnie rozumiecie
  17. A ja dostałam po ryju. Oczywiście w sensie przenośnym.. I dobrze mi tak. Z tym że poczułam się sprowadzona na ziemię tak mocno, że powinnam długo posiedzieć dupą na ziemi zanim zacznę unosić dymki swojej pieprzonej fantazji.. http://chustka.blogspot.com/p/pomoz-mi.html To moja koleżanka ze studiów. Z mojego roku.. Mimo wielkiego strachu przeczytałam prawie wszystko od początku do końca. Historię choroby, objawy, leczenie i jak z tym żyje... Skoro szukam jak większość z Was chorób w googlach, to przeczytanie takiego bloga jest przecież pestką.. Moja koleżanka żyje i cieszy się każdym dniem. I nie narzeka a naprawdę jest bardzo ciężko chora. Jakieś nasze niewielkie skoki ciśnienia, czy pulsu, pocenie się i sraczka to nic nieznaczące głupoty wobec tego, co przeżywają ludzie NAPRAWDĘ chorzy.. Powiem Wam, że wstydzę się tego, co sobie wymyślałam i że się nad sobą użalałam. Jak mogłam????????? Przecież to jest POTWARZ dla tych wszystkich ludzi, którzy walczą nie tylko o zdrowie, ale zwłaszcza o życie. Jestem idiotką i kretynką, bo wkręcam sobie coś, czego nikt mi nie zdiagnozował, a jak mi zdiagnozuje to uznam to za słuszną karę za swoje zachowanie
  18. Ja właśnie z racji tego że jestem chora miewam jakieś złe sny o starości i śmierci, i włączyły mi się dodatkowo lęki, znaczy się żegnałam się już z życiem ale nie jest chyba jeszcze tak źle skoro mogę czytać i stukać w klawiaturę jeszcze parę osób zdążę podenerwować Ja jak jestem chora typu przeziębiona to też mi się włączają lęki.. Podenerwuj nas, Polakita, po to jest to forum
  19. A ja wróciłam do domu i zastałam następujący stan rzeczy: śmierdząca rozmazana kupa na progu między moją sypialnią a przedpokojem, rozniesiona na łapkach po przedpokoju i kuchni, a w kuchni dodatkowo przy misce wielka kałuża sików Mój stary pies musiał zachłysnąć się przy piciu, dostał ze strachu ataku padaczki, w wyniku czego zsikał się (stąd siki przy misce) i prawdopodobnie nie utrzymał kupy... Nie muszę Wam pisać jak cudowny zapach unosił się po całym mieszkaniu W pierwszej kolejności dziadka do umywalki, bo na łapkach kupka a na brzuszku siki (musiał w nie wpaść), potem zbieranie wszystkiego papierem i szorowanie podłogi płynem.. No i co mam zrobić? Starość nie radość
  20. Blanca, jeśli prawa strona boli, to też zależy gdzie. Jeśli pod żebrami, to raczej woreczek żółciowy, a jak niżej, to może być wyrostek. Ja w czerwcu dostałam nagle bardzo wysokiej gorączki, strasznego bólu po prawej stronie na wysokości pępka i w tym miejscu zrobiła mi się taka "gula", czyli takie wystające wybrzuszenie namacalne bez problemu ręką. I do tego bolesne. Jestem chuda, więc teorie mojej teściowej, że pewnie to od ściskania paskiem zakrawały na idiotyzm. Byłam u lekarza. Miałam stwierdzone tzw. plastrony czyli nacieki okołowyrostkowe. Jak sięgam pamięcią, ta gula potrafi mi sie co jakiś czas zrobić od dawien dawna np. przy podrażnieniu układu pokarmowego. Dostałam antybiotyk na rozpędzenie stanu zapalnego. Lekarz mnie nie chciał straszyć, bo mnie zna, ale powiedział, że przy takim kolejnym ostrym ataku tylko na stół operacyjny, żeby się nie rozlało a ja się boję i tak kolejny miesiąc każdego dnia patrzę, czy gula się zrobiłaczy nie I dla mnie to oczywiście żadne plastrony tylko nowotwór i to złośliwy
  21. Dobrze, Kicikici, że nie wykluczasz całkowicie możliwości posiadania dziecka. To naprawdę najczęściej jedyny powód życia i radości. Ja do wagi 44 kg nie wrócę już na pewno z własnej woli, bo i tak mam kręgosłup wystający, a żebra było mi widać nawet w końcówkach ciąży. Po prostu byłam napompowana wodą a nie tkanką tłuszczową. Dlatego myślę, że i Ty, kicikici wróciłabyś do swojej wagi. Ja zgadzam się, że kobieta powinna mieć prawo wyboru co do porodu czy cesarka czy naturalnie i nie spowiadać się nikomu z powodów. Niestety zazwyczaj zamyka nam się buzie.
  22. Pisząc "flaki" dziewczyny miały zapewne na myśli łożysko i wszelkie płyny wydostające się wraz z dzieckiem. Nie da się ukryć, że wydostają się różne "rzeczy" podczas porodu. Wystarczy obejrzeć filmiki zporodów naturalnych. Ja akurat rozumiem ich lęki i obawy, bo sama takie miałam. Poza tym słyszałam kilka razy zwierzenia koleżanek, że albo im się pochwa na dobre rozciągnęła, albo miały zniekształcone krocze, albo im się wszystko paskudziło.. Tylko w naszym kraju kobietom zamyka się usta, gdy cierpią psychicznie i fizycznie z tego powodu. Nie wolno. Poza tym panowała (teraz to nie wiem) tzw. nagonka na kobiety, żeby rodziły koniecznie naturalnie bo to niby takie cudowne i potępiało się te, które chciały cesarkę, że to łatwiejszy wybór. Ja generalnie mam w d... jakie są trendy i zawsze robiłam po swojemu. Do tego, ku olbrzymiemu niezadowoleniu personelu, byłam jedyną kobietą, która nie karmiła piersią od początku. Panie musiały co 3 godzinki grzać wodę, szykować jedzenie dla małej i karmić ją, więc miały dodatkową robotę. Jako powód podałam: leki obniżające ciśnienie, mocne leki przeciwmigrenowe z grupy tryptanów,(sumamigren) i w perspektywie mocne antybiotyki na koszmarne bakterie w układzie moczowym. Do tego po porodzie dostałam relanium na uspokojenie bo miałam atak paniki. I już. Pamiętam jak dziewczyna leżąca obok mnie powiedziała, że mi zazdrości, że jestem taka odważna, żeby się sprzeciwiać w "katolickim szpitalu" karmieniu, bo ona to by się bała, ale po wyjściu ze szpitala zamierza zaraz dziecko odstawić, bo z pierwszym miała fatalne doświadczenia i nie chce powtórki z drugim. Kicikici, ja przed pierwszą ciążą ważyłam 44 kg przy wzroście 165 cm. Teraz ważę do 50 w porywach. Faktem jest, że do wagi sprzed pierwszej ciąży nie wróciłam , ale jakoś mi do niej nie tęskno. Uwierz mi, jak nadejdzie w Twoim życiu instynkt macierzyński, to przestaną Cię dręczyć myśli o czymś, co obecnie jest w Twoim życiu abstrakcją. To, co opisałam, musiałam wyciągnąć z głębi pamięci, bo tego naprawdę się tak nie pamięta, a dziecko jest w stanie przyćmić te niedogodności. Ja pamiętam jeszcze jedną "zabawną" rzecz z sal poporodowych. Te, które rodziły naturalnie chodziły zazwyczaj do łazienki z nogami nieco rozkraczonymi przez rozwalone krocze, jedna wyła bo nie mogła się z bólu wypróżnić, a te, co miały cesarkę chodziły wprawdzie z nogami razem, ale za to nieco zgięte jak stare babcie przez ból od rany na brzuchu. Generalnie panowała solidarność, bo każda do którejś grupy należała
  23. kicikici, wszystko zależy od priorytetów i nastawienia. U mnie pierwsza ciąża była wpadką i nie chciałam tego dziecka tak bardzo, że brzydziło mnie wszystko. Nawet nie chciałam uczestniczyć w porodzie, dlatego w końcu lekarz zdecydował się na narkozę. Miałam takie odloty, jazdy i teksty, że skapitulował po prostu. Narkozy prawie nie stosuje się przy porodzie. Jednak świr taki jak ja musiał dostać narkozę żeby nie zrobił nikomu krzywdy Świat mi się jednak przewartościował, bo mała istota budzi w kobiecie uczucia macierzyńskie. zapomina się o wszystkich trudach.. Drugie dziecko straciłam, jak napisałam wcześniej, ale było planowane, bardzo chciane i bardzo kochane. Gdy dowiedziałam się, że ma wadę śmiertelną i żyć nie będzie i gdy dostałam oficjalne skierowanie na zakończenie ciąży w 20 tygodniu, od razu pomyślałam, że to za karę, za to, że tak psioczyłam na moje pierwsze dziecko i że go nie chciałam... Trzecia ciąża była najgorsza, bo od pierwszych dni pełna strachu czy historia z drugą córeczką się nie powtórzy. Dodatkowo skoki ciśnienia, straszne bakterie w układzie moczowym, antybiotyki a pod koniec nogi jak bania. W 37 tygodniu ciąży dostałam skierowanie do szpitala przez zatruie ciążowe i oznaki niewydolności nerek. Byłam już tak zmęczona tą ciążą i zdesperowana, że było mi obojętne jak ją wyciągną. Dali mi znieczulenie i po 40 minutach było po wszystkim.. Gdy w nocy czekałam na poranną cesarkę, słyszałam wrzaski rodzących w pokojach obok, teksty o nacinaniu krocza, o zszywaniu i chyba to najbardziej budziło we mnie obrzydzenie i strach.. Dlatego porodowi naturalnemu mówię nie. Ale to wybór bardzo indywidualny. Pytasz jak to potem wygląda. Po porodzie naturalnym masz napuchnięte, rozciągnęte i pozszywane krocze, czasem do odbytu, zwiotczałą pochwę itd. I podczas porodu naturalnego widzisz wszystko, co z Ciebie wypływa, czyli krew i inne płyny. Ale za to szybciej wstaniesz. W czasie cesarki jesteś przykryta parawanem, więc nic nie widzisz. Po zszyciu na sali pooperacyjnej jesteś czysta. Za to dłużej zajmuje Ci wstanie. Jak wyglądasz po cesarce? Krocze i odbyt masz nietknięte (dla mnie to był największy komfort i nie wiem dlaczego), więc nie masz problemów z załatwianiem się. Za to czuć ból rany po zeszyciu. Wygląd brzucha po porodzie zależy od tego jaki brzuch miałaś przed ciążą i ile przytyłaś. Ja jestem drobna, ważę 50 kg i miałam bardzo płaski brzuch. Po cesarkach na początku był trochę jak "galareta", bo skóra była rozciągnięta a dziecka, łożyska i wód płodowych już w środku nie było. W ciągu około sześciu tygodni oczyszcza się macica i kurczy. Jeśli bólu nie czujesz i masz czas i chęć robić "brzuszki" np. po czterech tygodniach, to na pewno pomogą Ci odzyskac figurę sprzed ciąży. Zapewniam Cię, że to co teraz urasta w Twoich wyobrażeniach do potęgi X, znika po urodzeniu dziecka. Zabrzmi to trywialnie, ale ta mała istota wyleczy Cię z tych wszystkich czarnych myśli. Przestaniesz myśleć o swoim wyglądzie, krwi, obwisłym brzuchu, bo to przestanie mieć takie znaczenie.. Gratuluje każdemu, to dobrnął do końca -- 19 paź 2011, 19:13 -- czytam kolejnego już Twojego posta, gdzie zamiast cokolwiek o dziecku pojawiają się: płaski brzuch waga brzydkie grube brud .... masakra jakaś. Ja myślę, Paradoksy że tak pisze zazwyczaj kobieta, która nie ma jeszcze dziecka, a dziecko jest tylko tworem wyobraźni. Miałam podobne dylematy przed pierwszą ciążą. Gdy na świecie pojawia się konkretna istota i to MOJA, takie myślenie zmienia się. Może stąd kicikici bardziej skupia się właśnie na sprawach drugorzędnych? Nie pada słowo "dziecko", bo go po prostu nie ma a kojarzy się z wagą, brudem, krwią itd..
  24. Lenko, gdyby było najmniejsze podejrzenie, to lekarz wysłałby Cię na tzw. dalszą konsultację. Oni tak mówią jak mają jakieś podejrzenia a nie chcą straszyć. Więc nie masz czerniaka, ale jeśli odczuwasz potrzebę, to pójdź do innego dermatologa
  25. U mnie dzisiaj bez ataków lęku, ale za to pracowicie. Przy okazji wróciła depresja i przygnębienie. Może ja powinnam zmienić podforum na Depresję? Czy to możliwe, żeby nerwica powoli ustępowała na rzecz depresji? Do tego prawie nie jem. Nie odczuwam jakoś specjalnie głodu, ale sprawia mi przyjemność "znęcanie się" nad sobą. Co za jazda! Kompletnie mi chyba odbiło
×