-
Postów
393 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez stracony
-
Czy jestem złym człowiekiem? Co mam robić?
stracony odpowiedział(a) na femme temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Dlaczego przepraszasz, jak miał coś do ukrycia to nawet Cię obliguje do wyjaśnienia sytuacji. -
Czy jestem złym człowiekiem? Co mam robić?
stracony odpowiedział(a) na femme temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Też nie szperałem po gg i telefonie ex a jak już po rozstaniu wpadły mi takie informacje w ręce to mój świat praktycznie zawirował i zwariował. Piszesz jednostronnie, do poznania faktów trzeba znać wersję też tej drugiej strony. Ja swoje wady znam doskonale ale czy Ty znasz swoje ? Co niektórzy(re) twierdzą, że to nie ma znaczenia jeśli komuś jest źle ale zapytam czy macie dzieci? Jeżeli nie to rób jak Ci serce mówi, bo życie jest tylko jedno, jeśli macie to pomyśl też o nich. -
Pomóc? Zdecydowanie niemożliwe, no chyba jedynie zrozumieć siebie i choć częściowo ex. Pomóc muszę sobie sam, łykając prochy i być może poprzez psychoterapię do której mam jednak mieszane uczucie. Traktuję jako jeszcze jedną szansę ale z moim charakterem nie robię sobie nadziei. Ex chyba nie jest dobrze z samą sobą ale wątpię by szukała pomocy bo woli swoje niepowodzenia zrzucić na wszystkich byle nie siebie, oskarżyć o cokolwiek jej się stanie tego co ma pod ręką, ona przecież jest jedynie ofiarą. No a że kąsa to przecież oczywiste.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
stracony odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Chyba na jedno wychodzi ? Nie ma zachwiań osobowości, zawsze mam prawie takie samo nastawienie do wszystkich, oczywiście zależne w danym momencie od mojej kondycji psychicznej ale na zasadzie jestem bardziej przygnębiony lub mniej. Celowo nie krzywdzę ludzi, jeśli już to tylko przez moją wrodzoną głupotę, a i potem wszystkiego co powiedziałem żałuję, nawet jak była to tylko moja obrona. Poza "agresywnymi" zachowaniami w PBD reszta mi się m/w zgadza. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
stracony odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
OK, jak mi powie napiszę w moim wątku Można mieć borderline bez zmian charakteru ? -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
stracony odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
w związku z moim postem: co-to-za-typ-osobowo-ci-t23026.html Paradoksy wskazała mi borderline jako odpowiedź na moje pytanie. Przeczytałem wszystko w tym wątku i faktycznie to może być to chociaż nie wiem co siedziało w głowie ex przez te wszystkie lata, niestety byliśmy ze swoimi problemami zamknięci w swoich umysłach. Czy każda osoba z BPD zdaje sobie sprawę, że jest z nią coś nie tak jeśli takie zachowanie jest dla niej codziennością a ew problemy zwala na innych, byle nie na siebie? Natomiast wiele cech BPD widzę u siebie, z tym że chyba niemożliwe jest mieć BPD i nie mieć zmiennych nastrojów. Jestem spokojny, nawet jak się gotuję wewnętrznie (rzadko) staram się tego nie okazywać zewnętrznie. Przypomniało mi się, jak ex chwaliła mnie czasami, że kocha jak jestem taki jak "dzisiaj" . Dziwiłem się, bo wg mnie jestem zawsze taki sam, starając zachować rozsądek. Nigdy nie powodowałem konfliktów, szukałem kompromisów, wolałem winę przyjąć na siebie, przeprosić nawet jak nie czułem się winny. Powtarzałem żonie, że doskonale oddaję to co otrzymuję i jestem dobry jak ktoś jest dla mnie taki sam, nie potrafię jednak oddawać ciepła gdy ktoś mnie rani, wolę wycofanie niż zaostrzenie konfliktu. To wszystko nie pasuje do mnie jako BPD ale za: http://bpd.szybkanauka.net/ ) Pokręcone myślenie ludzi z BPD: * Skupianie się na negatywnych stronach – pozytywne się nie liczą. * Przekonanie, że coś jest dla innych oczywiste – kiedy nie jest. * Przesadzanie z trudnościami, które ich czekają – wyolbrzymiają problemy, które ich czekają i umniejszają swoim umiejętnościom, przez co przyszłość ich przeraża. te "myśli" pasują do mnie idealnie Jovita pisała o swoich symptomach a te mamy wspólne: * pustka wewnetrzna * skłonność do krytykowania * decyzja o przedwczesnym zakonczeniu wlasnego zycia * kompleksy , brak wlasnej akceptacji * strach przed porzuceniem * potrzebuje miłości , bliskosci ale jednocześnie chcę być sam, nie chcę ranić innych swoją osobą ( punkt zmodifikowany) * tlumie wszystko w sobie * przez brak milosci w dziecinstwie teraz nie umiem nikogo kochac, odpycham od siebie ukochana osobe ,ale boje sie ze mnie poprzuci * nie ufam sobie * jestem naiwny * slaba pamiec * pamietam wszystko co zle a to co dobre nie , jestem straszna pesymistą * nie toleruje komplementow * mialem stresujace dziecinstwo * boje sie smierci , chce jednak przerwac cierpienie i sie zabic dużo odrzuciłem ale te pozostały, no i mam koszmarną pamięć do twarzy, muszę kogoś spotkać kilkanaście razy by go zapamiętać, nawet jak usilnie staram zapamiętać czyjąś twarz to za 5 minut już nie pamiętam. Na początku swojej bytności na forum założyłem wątek o tym czy mam depresję a może jestem świrem. Teraz już tym bardziej nie wiem kim jestem, prawdopodobnie gdyby nie lekarstwo moja psychika rozpadałaby się właśnie na tysiąc różnych kawałków. Ciekawe co powie psycholożka na moje testy osobowości. Mam już tak wszystkiego dość a jednocześnie piszę to bez większych emocji, fluo jakoś jednak działa. -
Przestań się skupiać na swoim JA. Często są sprawy ważniejsze od Ciebie. Podałaś przykład,chrzciny są raz, a on może się spotkać z Tobą w poniedziałek czy jakikolwiek inny następny dzień czy dni. Postaw się w jego sytuacji, kocha Cię ale nie jesteś tylko TY. Nie podporządkowuj go całkowicie pod siebie bo zacznie się dusić i w końcu ucieknie.
-
Osoba raz miła,wręcz sympatyczna, którą jak się słucha o jej problemach robi się autentycznie żal, potrafiąca zrozumieć problemy nawet wroga, wręcz zachowująca się jakby nic się nie stało, taka, którą pomimo zła, które wyrządziła chciało by się po prostu przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, której można nawet zaufać. Natomiast innym razem już od początku nerwowa, drażliwa i wrażliwa na każde słowo rozmówcy, z głosem pełnym agresji, zimnym, pozbawionym ciepła. Na każdym kroku i w każdym działaniu pragnąca dokuczyć, zrobić przykrość, wykazać swoją wyższość. Nieracjonalnie pewna siebie, ziejąca wrogością, taka od której najlepiej trzymać się z daleka bo wiadomo, że będzie kąsać a nawet dobre słowo czy uczynek odbierze jako działanie wrogie i przeinaczy, zinterpretuje tak by móc znów zaatakować. Szukająca sobie wroga nawet na siłę, wtedy gdy nie ma takich podstaw, by móc zrzucić na niego wyimaginowane winy, byle mieć kogoś jako cel swojej nienawiści, nieważne że wyolbrzymiając problem. Chyba dobrze oddałem różnicę, nawet jej powiedziałem kiedyś, że z nią jest tak jakby spotykać dwie różne osoby, jednego dnia dobrą a innego dnia wręcz przeciwnie. Takie było całe moje małżeństwo, z tym że pewne cechy z przeszłości zauważam dopiero teraz, po piekle jakie przeszedłem w ciągu ostatniego okresu. Teraz już się nie musiała hamować gdy miała ochotę "gryźć". Jak ma lepszy humor, zarzuca mi, że nie dawałem jej ciepła, nie przytulałem i nie spędzałem czasu. Jak??? jeśli z wrednej osoby robiła się słodka i akurat chciała aby się przytulić, przytulanie gdy nie chciała było jak do zimnej skały. To są moje spostrzeżenia, może się w nich mylę, może to i tak było wszystko moja wina a jej złe cechy wynikały z mojej postawy. Może to moja wina, że bez mojego wsparcia musiała szukać rozrywek w ramionach innych, żyjąc tak przez parę lat w kompletnie nieracjonalnym stanie kłamstwa, poświęcenia może powinności. Tak wyglądało życie osoby wkręcającej sobie teraz dystymię, depresję, fobię społeczną, derealizację, depersonalizację oraz różne uzależnienia ( wszystko po trochu) z osobą zdrową lub będącą......... no właśnie kim? Taka właśnie mieszanka potrafi zrobić piekło na ziemi ( nawet bez przemocy fizycznej, choć na początku jej się zdarzało sięgać do tego argumentu, a potem wyspecjalizowała się w znęcaniu psychicznym), spowodować, że dziecko z takiego związku nie ma prawdziwej rodziny.
-
depresja a rozpad małżeństwa i rozwód
stracony odpowiedział(a) na stracony temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Robert zdania nie zmieni, może i dobrze bo ma jasny cel dla siebie. Natomiast zgadzam się z chinese bo tak było w wypadku mojej prawie ex. To ona poderwała swojego ostatniego kochasia i o niego zabiegała. Nie cierpię go szczerze ale jak już mam kogoś obwiniać to ją i siebie, on jak mu się towar sam pchał na bzykanko to byłby dziwny gdyby nie skorzystał. btw chinese czy ty klikasz z Chin? Kodowanie polskich znaków masz cokolwiek dziwne. -
Boję się już żyć a może straciłem poprostu
stracony odpowiedział(a) na facet28 temat w Depresja i CHAD
Wczoraj byłem na testach - prawie 600 pytań o wszystko. Ciekawe co mi z tego wyjdzie, może sie dowiem więcej o sobie. Może Tobie też coś podobnego zaproponują. -
depresja a rozpad małżeństwa i rozwód
stracony odpowiedział(a) na stracony temat w Problemy w związkach i w rodzinie
No właśnie ku.rewsko to boli, potrafiłem wyć jak skatowany pies, zwijać się, doznawać rozpadu własnego ja. To było straszne, tym bardziej, że dotyczyło nie tylko ostatniego czasu ale paru lat mojego życia. Moje życie, jej życie było kłamstwem, nieprawdziwe. Mimo tego nie potrafię nienawidzić, nie jestem na tyle męski by się mścić. Chciałem wybaczyć ale to olała, nie chce już być ze mną bo ma mnie dość lub też za daleko zaszła w swoim niszczeniu mnie by móc cokolwiek odbudować, sama przyznała, że gdybym nie wiedział tego co wiem byłoby inaczej. No a wiem więcej niż chciałbym wiedzieć. Robert zazdroszczę Ci tej stanowczości, zawziętości z jaką chcesz ich zniszczyć i jednocześnie współczuję bo tym samym zniszczysz to co masz teraz. Może nie uważasz tego za prawdziwe ale zawsze jest to coś. Masz kogoś przy sobie, masz syna którego kochasz i którego możesz przytulić kiedy tylko chcesz. Jesteś i byłeś zaradny i pewnie ułożysz sobie życie z kimś wartościowym, kogo pokochasz a ona pokocha Ciebie.Nie rób tego dla zasady z byle jakim "lachonem" bo jeśli jesteś wrażliwy to da satysfakcję ale potem pozostanie niesmak. Życie nie jest bajką, nie jest też tylko czarne lub białe, trzeba pogodzić się może z szarością by potem czerń nie przesłoniła wszystkiego. -
Uderzyło mnie wczoraj olśnienie. Zmagam się z problemem moich dobrych uczuć, czy je odczuwam prawdziwie czy to są zachowania wyuczone. Na pewno byłem platonicznie zakochany parę lat temu nie tak długo po odstawieniu citalu i co do tego nie mam wątpliwości bo za bardzo bolało. poza tym wszystkie uczucia wydają mi się za płytkie niż bym chciał, nie na tyle silnie odczuwane by mnie przekonać. No a wczoraj przyszła mi właśnie myśl do głowy. Miałem żonę, którą z powodu mojego charakteru (choroby) niestety zaniedbywałem. Odpłacała mi złością, brakiem szacunku a w końcu zdradami. Na koniec odeszła, a wcześniej mam wrażenie chciała mną tak zakręcić by się mnie pozbyć z tego świata, bym popełnił samobójstwo. Próbowałem się pogodzić, ona kręciła, dołowała mnie, szmaciła,całkowicie obarczyła jako winnego rozpadu związku, wykorzystywała ograniczenie kontaktów z dzieckiem kiedy coś jej się nie spodobało. No i co? Powinienem ją znienawidzić, powinna być już dla mnie wrogiem, traktować ją tak jak ona traktuje mnie. Ja tego nie potrafię, pomimo tego wszystkiego co mi zrobiła, jaka była wciąż nie potrafię. Nie kocham jej, to pewne, ale też nie nienawidzę, najbliższe uczucie to po prostu jest mi jej żal. Jest chora, poza tym co płacę bez dochodów i wciąż jest pewna siebie,chce szybkiego rozwodu i prawdopodobnie ma plany na przyszłość. Sama się dziwi, dlaczego jestem dla niej taki dobry, mówi, że powinienem jej nienawidzić. Zresztą nienawiść zawsze była mi obca, najwyżej mogę kogoś nie lubić ale to też nie zdarza mi się często. Dlaczego taki jestem? Najbardziej ze wszystkich nienawidzę siebie, to ja jestem złem tego świata ale realnie patrząc wcale nie jestem taki zły. To wszystko się kłóci z logiką, obwiniam się za rzeczy, których tak naprawdę nie jestem winny, lub mam w tym mały udział. To wszystko jest chore, ja jestem chory albo jak najbardziej zdrowy tylko wmawiam sobie chorobę by się usprawiedliwić przed samym sobą. Pokręcone to wszystko. Jeśli macie uwagi proszę piszcie.
-
Dzisiaj rano zapomniałem zażyć tabletki i zrobiłem to dopiero przed chwilą. Od rana czułem się fizycznie dużo lepiej, psychicznie zresztą też - tak jak wtedy gdy seronil działał dobrze. Przypadek, bo miało mi się dzisiaj poprawić czy odstawienie leku ? No nic, zobaczę jak będzie dalej i jeśli będzie znów gorzej pomyślę nad podniesieniem sobie dawki na 40mg. Tylko jak wtedy zażywać - rano i wieczorem po 20 mg ? Do psychiatry idę dopiero za 2 tygodnie a na seronilu jestem od 2 sierpnia.
-
dzięki, szkoda że w mi w realnym życiu nigdy już tak ładnie nie powie
-
depresja a rozpad małżeństwa i rozwód
stracony odpowiedział(a) na stracony temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Robert, stracisz to na czym Ci teraz najbardziej zależy. Sytuacja nie jest prosta- duma i godność kontra spokojne życie rodzinne. -
Po co żyjecie, czy to ma jeszcze jakiś sens?/sens zycia
stracony odpowiedział(a) na mtk temat w Depresja i CHAD
ha, ha jak zwykle jestem inny od "innych" ( bez urazy :) ) Jestem za głupi, żeby przejmować się czymś takim jak sens życia. Żyję bo żyję, w większości wykonując zmechanizowane czynności z nadzieją, że od czasu do czasu coś się zmieni na trochę lepsze, czyli będzie weekend albo po zimie (brr) kiedyś znów będzie wiosna. Ból życia często skręca, nienawiść do siebie momentami się wzmaga ale żeby nie było za łatwo, to nie cierpię bólu więc co najwyżej się wyzywam. Nie pytam jakie życie ma sens bo to pytanie jest bez sensu więc po co? Żyję tą chwilą nie wybiegając nadto w przyszłość bo moje życie im dłużej trwa tym w większym tonę bagnie. Do tej pory byłem za dużym tchórzem by się zabić, wymyślałem absurdalne sprawy by żyć, dawno to były nieprzeczytane jeszcze książki czy oglądnięte filmy, teraz marzenie o wzajemnej, bezgranicznej miłości. Marzenie nierealne bo jednocześnie odrzucam myśl by z kimś być, nie mogę zranić już więcej ludzi. No i mam dziecko, które mnie potrzebuje, które kocham ( może bardziej, które chcę kochać z całych sił i nie wiem czy to co czuję to prawdziwa miłość a nie tylko "miłość" z obowiązku bo powinienem) Śmierć jest wygodna, to wyjście awaryjne gdy już nie będzie wyjścia, póki nie jest jeszcze tragicznie źle to życie może trwać dalej. Na razie to moje marzenie, przestać istnieć, pustka i koniec mnie, uwolnić się od siebie. Mam nadzieję,że mój pierwszy raz będzie zarazem ostatnim. -
Wczoraj wypiłem trochę alkoholu, miałem ochotę nawet się spić, ale wyszło, że muszę być w niedzielę "na chodzie" to i przystopowałem. Beznadziejne jest to, że nie poczułem tego,że wypiłem cokolwiek. Do domu wracałem bardziej "trzeźwy" niż szedłem w tamtą stronę. Ktoś pisał, że po seronilu można wypić więcej bez opicia się i prawdopodobnie mnie to też dotyczy. Dzisiaj czuję się lepiej niż przez ostatnie dni przed piciem.
-
depresja a rozpad małżeństwa i rozwód
stracony odpowiedział(a) na stracony temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Mikimoko, od miesiąca chodzę do psychiatry i psychologa. Widzę, że na psychoterapię mam małe szanse, bo psychiatryczka powiedziała, że trzeba być do tego odpowiednio zmotywowanym i chcieć, odpowiedziałem, że chcę chociaż nie wiem nawet czy chcę jeszcze żyć. Psycholożka natomiast powiedziała, że nie rozpoczyna się psychoterapii u osób stojących przed poważnymi decyzjami życiowymi a mnie wkrótce czeka rozwód na wniosek ex. Podobno psychoterapia może chwilowo pogarszać stan pacjenta, jak docierają do niego przyczyny zachowania. Powiedziałem, że nie mam nic do stracenia Robercie, zazdroszczę Ci tej sprawności, ja jestem wrakiem pod każdym względem. Ty przynajmniej fizycznie jesteś lepszy od innych i choć co prawda nie popieram przemocy sądzę, że jest w stanie dowartościować w najgorszych momentach. -
jak nie będzie poprawy podniosę sobie na 40mg, choc zastanawiam się, czy po prostu nie brakuje mi paliwa. Jem w sumie normalnie, ale zawsze lubiłem zjeść coś słodkiego a na terapii seronilem nie mam na to ochoty. Schudłem trochę, co mnie cieszy ale dzisiaj troche słodkiego wpakowałem w siebie, zobaczę jak będzie jutro, bo dziś mam koszmarny 3 dzień z rzędu.
-
Nie dam rady, szczęście już nie jest dla mnie
-
depresja a rozpad małżeństwa i rozwód
stracony odpowiedział(a) na stracony temat w Problemy w związkach i w rodzinie
mikimoka, było dokładnie tak jak piszesz. W okresach nasilenia depresji miałem dni, kiedy przed wysiadnięciem z samochodu musiałem zbierać siły a pójście na zakupy czy wyjście na wyższe piętro było katorgą. Zwykły spacer, pozatym, że nie lubiłem i był dla mnie czynnością nudną, jak już doszedł do skutku powodował moje duże zmęczenie połączone z lekkimi zawrotami głowy. Temat typu remont w domu był ( i jest zresztą dalej) czymś co przeraża, jest ponad siły i umiejętności. Zawsze odkąd pamiętam starałem zająć mój umysł jakimś zajęciem, by coś robić i nie siedzieć bezczynnie. Dawno temu było to czytanie, uwielbiałem czytać ale potem zostało to wyparte przez komputer czyli gry, www, filmy. Nie byłem wstanie skupić się dłużej nad książką. Doprowadziło to mnie to stanu, że kiedy chciałem zając się dzieckiem nie potrafiłem tego robić zbyt długo bo powodowało to moje otępienie, senność i pustkę w głowie. Przesiadywanie przed monitorem zabierało mi za dużo czasu, ale powodowało, że nie myślałem wtedy o problemach, mogłem nie skupiać się nad walką ze swoimi słabościami. Od lat uważałem, że w życiu nie spotka mnie już nic dobrego, że nie będzie lepiej i byle nie było gorzej.... a było coraz gorzej, z roku na rok umierali członkowie mojej rodziny, potem choroba żony, w końcu jej odchodzenie odemnie parę razy. Pamiętam dzień śmierci ojca, wstałem wtedy wykończony jak zwykle rano i już miałem wyjeżdżać do pracy jak tata poprosił, żeby mu pomóc. Było z nim niedobrze, ale wydawało mi się, że to tylko zapalenie płuc i będzie ok. To nie było zapalenie, karetka zabrała go do szpitala i to był ostatni raz kiedy Go widziałem żywego. Chodziłem tego ranka jak we śnie, nie docierało do mnie, że z ojcem jest bardzo źle, Wysłałem za Nim żonę do szpitala a sam pojechałem do pracy... ech . ja nawet się musiałem mobilizować do rzeczy, które lubiłem, by usiąść przed kompem czy zmusić się by jechać gdzieś na rowerze czy obejrzeć film. Niestety dla żony czy dziecka zabrakło sił na mobilizację. Byłem więc leniem, osobą niegodną szacunku a w ostatnim okresie po prostu kretynem. Żona nie szczędziła mi "czułości" twierdząc, że do mnie i tak nic nie dociera. Od 3 miesięcy staram się dojść do tego co mi jest. Mam objawy dystymiczne z silniejszymi fazami depresji, fobię społeczną, objawy deralizacji i depersonizacji. Wszystko to na takim poziomie, na którym jestem jeszcze w stanie zapanować nad tym i być na pozór normalnym dla całego świata ale niestety nie dla siebie, bo siebie nie oszukam. Od 3 dni czuję się znów źle, leki chyba przestają działać. Chciałbym, żeby to wszystko już się skończyło -
depresja a rozpad małżeństwa i rozwód
stracony odpowiedział(a) na stracony temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Na razie lekarze diagnozują co mi jest, ostatnio psychiatra przychyliła się do mojej autodiagnozy, że mogę mieć dystymię. Małżonka potraktowała moją chorobę parę lat temu jako mój wymysł, fanaberię. pomogła dotrzeć do psychiatry i na tym skończyła się jej pomoc. Po paru miesiącach zażywania lekarstwa najgorsze objawy puściły, było mi lepiej i już się nie leczyłem choć nie czułem się nigdy najlepiej. Wtedy rady psychiatry by iść do psychologa odrzuciłem, bo miałem niepozytywny do tego stosunek jeszcze z wcześniejszych lat. Poza tym jednym incydentem wielokrotnie mówiłem żonie, że źle się czuję ale wywoływało to jej złość, mdliło ja jak o tym słyszała. Nie wpadła chyba nawet na to by przeczytać w internecie o symptomach depresji, choć spędzała tam mnóstwo czasu. Zresztą co się dziwić jej skoro ja też przeszedłem obok tej sytuacji niejako obok, nie zainteresowałem się co mi może być. Dopiero w tym roku zacząłem przegryzać się przez ten temat a rozpocząłem nie od depresji tylko przypadkiem przeczytanego artykułu o syndromie chronicznego zmęczenia. Następnie poczytałem o depresji i wtedy uświadomiłem sobie, że to przecież jest to co czuję a objawy silnej depresji pojawiały mi się tylko od czasu do czasu. Po rozpoczęciu leczenia było lepiej, teraz po miesiącu brania seronilu zaczynam sie powoli czuć tak samo jak przed leczeniem. Żona opisując moje zachowanie z przed lat wyraźnie pokazuje mi, że to była depresja ale jej przecież o tym nie powiem. No i tak sugestywnie to robi, że jest w stanie mnie przekonać o słuszności swojego zdania. Zdradzała bo nie miała we mnie oparcia, ciepła, uczucia i dobrego kontaktu. -
depresja a rozpad małżeństwa i rozwód
stracony odpowiedział(a) na stracony temat w Problemy w związkach i w rodzinie
W ramach ograniczeń związanych z depresją funkcjonuję w miarę jak zwykły człowiek. Dla ludzi nie zaznajomionych z tematem, zażywanie antydepresantów czyli psychotropów może jednoznacznie klasyfikować takiego chorego jako nienormalnego, świra. W rękach wrogiej ex taki argument sami możecie sobie wyobrazić. Z dochodu alimenciarza komornik może ściągnąć 60% zarobków.