Skocz do zawartości
Nerwica.com

juz

Użytkownik
  • Postów

    325
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez juz

  1. juz

    mity w psychologii

    Harpagan. Jesli chodzi o intencje natury to może sobie darujmy. Homoseksualizm jest normą. Normą jest tez choroba(choć z nią walczymy) bezpłodność, kalectwo, rak, katastrofy, kataklizmy, kolor skóry, pochodzenie, status spoleczny. itd... Naturze "wisi"czy jetes homo, czy hetero. Jak wogóle można byc tak pysznym i bezczelnym, zeby podważać porządek rzeczy i nature świata. Nawet z naszego pkt widzenia jego "niedoskonałości". Sugerujesz że homoseksualizm to nie jest dzieło natury? Że to spisek, lub fanaberia, czy jak. Homoseksualizm jest norma biologiczną. Może powszschnością to lepsze słowo. Nie jestem zwolennikiem tworzenia społeczenstwa pod zachcianki tego czy tamtego ruchu spolecznego. Jednak demonizacja to też troche słabe podejscie. W intenecie znalazłem "naukową" pochwałe odbywania stosunków seksualnych z własnymi dziecmi. Chodzi o to, że z rodzicem sie mniej boją i to jest ok. To że istnieje ładna kolorowa strona internetowa to fajnie, ale nic ponad to. Powołujesz sie na przykłady homoseksualistow "wyleczonych". A co z tymi co zyja kilkadziesiąt lat chcac byc normalnymi, a potem jednak nie wytrzymują i jest dramat? Ciekaw jestem czy którykolwiek z tych konowałów wziął by odpowiedzialność za taki przypadek. Homoseksualizm może być wynikiem zaburzeń orientacji seksualnych. Jednak polaryzacja tego zjawiska na reszte spolecznosci homoseksualistow jest nadużyciem.
  2. No nie do konca to mialem na mysli:). Raczej ciezko mowic tutaj o racji, to raczej sugestia/pytanie. Oceniam twoj sposob wypowiedzi i problem. Oczywiscie mogę sie mylić 1.Uważasz że ktos zewnatrz ma taki wplyw, że teraz potrzebujesz pomocy. Nie sadze zeby to było mozliwe 2.Hipnoza o tematyce seksualnej. Czyli on ci zahipnotyzował(czy jak to okreslić) jakis styl zachowania ktorego nie chcesz? 3.Lekarz cie przeczytał 4."WITAM-,najpierw brałam ten lek .Czułam się coraz gorzej .Bardzo bolała mnie z tyłu głowa .Tak jak wcześniej pisałam kazał mi patrzeć w okno ,stał z tyłu ,lewe oko mi zasłonił a prawe odsłaniał i zasłaniał .A potem były rozmowy .Czasami kazał mi dzwonić żeby umówić się na wizytę .Kilka razy na pożegnanie podał mi rękę . Często przed moim wejściem stawał z pielęgniarką w oknie w rejestracji i patrzyli oboje w okno . Kiedy była druga pielęgniarka siadał w rejestracji sam w oknie i pił kawę .Czasami mówił że tak jest zbudowany świat tu za oknem .Kilka razy kogoś cytował .Dodam jeszcze że pił kawę sam ale też w rejestracji w oknie .Myślę że ta hipnoza jest związana z oknem ." Ty pewnie masz cos konretnego na mysli. Jednak piszesz w taki sposób, że ciezko za tobą nadożyć. Podajesz fakty zupelnie błahe i w zasadzie niezauwazalne, ktore jednak zdają sie byc dla aciebie wazne i masz przeswiadczenie że one jakoś na ciebie wplywają, lub że o czymś swiadczą. 5."mam trudności w mowieniu" 6. Estazolam sprawiał że twarz wyglądała normalnie. 7. Nagle ni z gruchy ni z pietruchy piszesz to "Lekarz wszedł w uczucia moje do mojej córki .Nie informował mnie o moim leczeniu a jak pytałam to mnie kłamał .Przestałam pytać .Musiałam do wszystkiego dojść sama ." Aldona. To jest twój świat i nikt nie ma pojecia o czym piszesz. Ja rozumiem, że coś chcesz przekazać, ale nikt nie jest w twojej głowie. Lekarz tez nie może wejsć w twoje uczucia, choć możesz go o nich poinformować. Nikt nie bedzie wydawał polecen twojej podswiadomości. W oparciu o internet tylko sie bardziej zaplączesz, jesli ktokolwiek cie zrozumie. Myśle że byłoby fajnie gdybyś jednak do specjalisty poszła. Jak sama jednak widzisz nikt nie jest w stanie na ciebie wpłynąć i to jest twoja decyzja. Lekarz musi coś odczytać, zeby wiedzieć jak ci pomodz. Nie bedzie on tej wiedzy wykorzystywał bo nie ma takiej mozliwosci. Sam nie lubie być czytany(jesli cie dobrze rozumiem) i sie przed tym bronie jak kazdy. Jednak to czytanie nie jest problemem jesli lekarzowi ufasz. Jesli tamten cie zawiodł to dobrze że go olałaś.Powinnas jednak znależc innego
  3. juz

    mity w psychologii

    Harpagan. Ty akurat jestes chyba najmniej wiarygodna osobą jaką mozna tu znależc jesli chodzi o tą kwestie. Musze przyznać że twoich wypowiedzi co do natury homoseksualizmu nie biorę powaznie. Jesteś uprzedzony i jakie by fakty nie były i tak bedziesz stał na stanowisku światopoglądowo dla ciebie wygodnym. Chyba nie ma twardych i niepodważalnych dowodów na jedno jak i na drugie. Choc dla mnie homoseksualizm jest raczej natura ludzką. Oczywiscie są przypadki które świadczą o czyms innym, ale najwyrażniej natura ludzka jest bardzo złożona. Są gatunki zwierzat u których to jest norma. Czy tez trzeba je poddać terapii? Co do przykładu to oczywiscie jest on naciagany. Jednak chodzi mi o mechanizm subiektywnego oceniania świata. Przecież nikt nie zaprzeczy, że Wałęsa miał wpływ na sytuacje w kraju i sytuacje materialna obywateli. Jednak są tacy u których żal+niespełnione marzenia+złość+rozcarowanie sobą i innymi+ jeszce wiele można wymienić prowadzi do takiej oceny własnego losu. Wsród nerwicowców tez są takie osoby. Ciezko zaprzeczyc ze rodzice maja wpływ na dzieci. Jednak jeden podejdzie do prawy tak inny inaczej. Kazdy przypadek jest inny i każdy człowiek jest inny. Kilka postów o rodzicach czytałem i jestem skłonny oceniac je róznie. Uważam że jest tendencja u niektórych do wyolbrzymiania zaznanych krzywd. z jednego postu bije ból i żal z innego jakby... nawet nie potrafie tego okreslić. Podobnie jest z zaburzeniami. Są osoby które widzą u siebie kilka zaburzeń, a a jak to podważysz to cie atakują. Własne przegrane i problemy(bo jakby nie patrzeć to sa to własne przegrane) usprawiedliwia sie wpływem innych. Nie mowie tu o przypadkach skrajnych i drastycznych.
  4. juz

    Jung

    No może i tak. Ale w zasadzie to powoli dochodze do wniosku, że chyba lepiej bedzie nie czytac tego wcale.
  5. juz

    mity w psychologii

    Ładne hasło. Nawet nie wiem o co chodzi, ale ładne. Niewygodne np: dla mnie. Do tego dochodzi duzo osob z tego forum. Pewnie z toba na czele. Pamiętam że zawsze miałem dobre wspomnienia z dziecinstwa. Mogłem wspominać przeróżne negatywne sprawy, ale ogólne wrażenie emocjonalne było ok. Dowiedziałem sie w jakimś wątku, że ... to bardzo żle. To oznacza, że mam powypierane uczucia itd... Oczywiście ten ktos miał prawie zerowe pojęcie o mnie, ale nie była to przeszkoda w wyrażeniu opini. W oparciu o internetową(choc nie tylko) "wiedzę" dowiedziałem sie, że wszystkiemu sa winne emocje których nie wyrażam. Trzeba sobie uświadomic urazy, przepracować je emocjonalnie. W zasadzie zrodziło sie wyobrażenie, że żywienie negatywnych emocji wobez rodziców = zdrowienie. Przepominanie sobie i "odkłamywanie" emocjonalne przeszłości powoduje zdrowienie. Jesteś chory, lub masz problem? Zacznij nienawidzić rodziców, bo problem zrodził sie z niewrażonych emocji, które powstaja bo cos cie sie stało. Ja nie mowie że tak nie jest, ale trzeba chyba byc supermenem zeby nie dac sie porwać pokusie i nie zwalić odpowiedzialności. Do tego jesli zmagasz sie z lekiem i zrobisz wszytko zeby sie go pozbyć to to jest "jakaś" mozliwosc. Zrobisz wszytsko zeby twoje cierpienie sie skonczyło . To jest norma. Wejdzcie do osiedlowej pijalni i posłuchajcie rozmów. Wałesa wszystko zniszczył. Dorczok zarabia 10 razy wiecej złodziej itd... itp... Tutaj jest podobnie. Za własny los chcemy(jak kazdy) obarczyc kogos jesli sami nie widzimy wyjscia. Moje problemy, to były problemy z zyciem zewnetrznym. Ja myślałem o sobie żle. Zmagałem sie ze wstydem, niską samooceną, zdenerwowaniem, lekiem i z tego wszystkiego wynikały moje problemy w kontaktach i innymi i w innych dziedzinach życia. Automatycznie powstaje przeświadczenie,że moje działanie i niepowodzenia są winą innych. To w zasadzie inni są odpowiedzialni za moje zachowanie. Nawet specjalnie nie mając nad tym kontroli to co miało leczyć stało sie kolejnym problemem. Bo oczywiscie od tego, że ktoś ma taką koncepcje teoretyczną ewentualne blokady i zranienia nie znikają. Zmienia sie tylko stosunek do rzeczywistości/otoczenia i własnej osoby. Ja nie mowie, że rodzice nie mają wpływu na nas samych. Oczywiscie mają. Ma jednak wrażenie, że niedługo zacznie sie innych oskarzac o wzrost wage itd... Bo w zasadzie to tez wina rodziców.Nie chodzi mi o koncepcje psychologiczne. Chodzi mi bardzie o emocjonalne podejcie do przerównych koncepcji. Bo nie mam wątpliwości, że są ludzie którzy w mojej sytuacji poradziliby sobie lepiej. Są pewnie tacy co poradzili by sobie gorzej.
  6. juz

    mity w psychologii

    Nie bede zakładał nowego tematu. http://zdrowie.onet.pl/psychologia/wszystko-przez-mame,1,4086930,artykul.html Mysle że dla wielu coś takiego może byc niewygodne
  7. Aldona1. A co z ciebie wyczytał ów specjalista? Bo coś mis ie wydaje, że powinnaś do niego chodzić(lub innego) i z nim o tym wszystkim rozmawiać. Czy ty nie masz przypadkiem diagnozy schizofrenia?
  8. Aldona. Powinnaś iśc do specjalisty. Ze względu na hipnoze, lub nie do konca. Jednak musiz to zrobić. Nie czujesz i nie masz pojęcia gdzie tkwi twoj problem. Sama wiesz najlepiej że powinnaś odwiedzić psychiatre i z nim o tym problemie porowmawiac.
  9. A czemu uważasz że jestes potepiony? Myslisz że Bóg stworzył swiat w swojej niedoskonałości i teraz na podstawie rzutu moneta jednych kaze i potepi a innych nie? Jestes pewny, że to sam Bóg(jako osoba) przekazał innym co i jak? Odpowiedz sobie na to pytanie. Czy to o czym piszesz, czyli to potepienie to to co zbudowałes na przekazie bezposrednio od Boga(jakikolwiek by dla ciebie nie był), czy może pewnych interpretacji i bezposrednio od jego słóg ,kapłanów czy nie wiem kogo? Ja osobiście uwazam, że homoseksualizm moze byc przeszkoda duchową. Zręby i podstawy osobowosci są ine niz u heterroseksualnych i w jakims stopniu odzierają z pewnych.. nie wiem jak to ując mozliwości, czy doświadczeń. Interpretacji biblijnych jest multum i nie sa jednoznaczne. Zabijanie homoseksualistów to taka sama interpretacja jak zabijanie niewiernych przez muzułmanów. Nie wiem czemu masz byc potepiony i nie wiem co przez to rozumiesz. Stanowisko jest takie, że homoseksualizm nie jest potepiany. Potępiany jest czyn homoseksualny. To w zasadzie prawie zrównuje heteroseksualnych i homoseksualnych... Nierządny czyn seksualny tez jest potepiany. Seks tylko z zoną. Nie wiem co tak przezywasz. Sa koscioły w których homoseksualizm jest "błogosławiony" i jest to odłam chrześcijaństwa. Nie adoptuj dzieci i bedzie ok.
  10. juz

    Terapeuta

    dajmy sobie spokój bo to nie ma sensu. Nie mylisz sie pewnie tak poisalem
  11. Ale chyba troche plączecie. Psychopata jako zabójca to psychopata który był lany i traktowany jak zero. Psychopata może byc tez np: saperem. W filmie Hurt locker bohater to jest przykład takiej osobowości. Jeden specjalista mowił tez że A.Lepper przejawia jej symptomy. Także pan Rydzyk (nie wiem na ile to poważne) Obecnie jest nieuleczalna, nieuleczalna. Może psychopata się czegoś nauczyc co pozwoli mu sprawniej sie poruszać, ale raczej na zasadzie odruchów i intelektualnie. Nadal bedzie psychopata i ta psychopatyczna cześc jego osobowości jest nienaruszalna i nieuleczalna. Mam nadzieje że nie bierzecie tych info z własnego widzi mi sie. Nie spotkałem sie ze zdaniem że jest uleczalna. Jest na youtube film dokumentalny o R.Kuklinskim. Koleś jadał pizze cwiartując ciała i przyznawał sie do kilkuset zabójstw. Był płatnym zabójca. Na koniec życia rozmawia z psychiatrą i opowiada o swoim zyciu. Robi to z tego powodu, że sam jest ciekaw czemu taki jest i na koniec zadaje pytania temu psychiatrze. On mówi o dwóch zaburzeniach osobowości paranoidalnym i właśnie psychopatycznym, które określa jako wrodzone. Co wogóle rozumiecie pisząc że jest to uleczalne. Ze jest uleczalne psychoterapią? W 100%? w 2 %? Lobotomia pewnie każdego by "wyleczyła"
  12. juz

    Terapeuta

    Miałem zrobić test osobwości. Nie potrafiłem i musiałem zapytac, czy odpowiadać na pytania z przed zaczecia kłopotów, czy po zaczeciu sie kłopotów. Jesli po, to wyszedł mi introwertyzm i jakies cechy. Jednak pare sesji pozniej ten klinicysta powiedział mi że mam zrobic test jakby z przed rozpoczęcia kłopotów. Wyszło po srodku i on powiedział że mam jeszcze bardziej odpowiadać z pkt widzenia tej osobowości za którą sie uważam( a którą uważam że mi byc nie wolno) i wyszło jezcze bardziej ekstrawersja. Nie wiem jakie wnioski można wyciągnąć, wiem jak ja sie czuje. Czuje się tym z przed rozpoczecia tych lekowych kłopotów, ale musze sie ze względu na lek zachowywać w ten drugi sposób. Jak czytałem Junga to określa schizofrenie, jako zalew ego przez treści nieświadome. Schizofrenik może mówic , że jest Bogiem, może sie z tymi treściami utożsamiać. Jak byłem u tego psychologa klinicznego to diagnoze zaczał "nie ma pan schizofreni" ale jakis tam typ osobowości. Uważam cze czuje coś co zacząłem nazywac Bogiem. Tez mogę powiedziec że jestem Bogiem, ale w sensie że doświadczalnie tylko we własnym wnetrzu można go znależć. Nie jestem schizofrenikiem choc może miałem ten sam problem, tylko że ja mam poczucie tożsamości, odrębności. Może sie obroniłem. To uczucie jest ekstatyczne, euforyczne. Doprowadza mnie do płaczu którego nie mogę powsztrzymać. Wszystko na pare chwil wygląda jak przez różowe okulary, a ja czuje jakby doskonałą akceptacje i ulge. Nigdy nie rozumiałem poezji, sztuki. Byłem dobry z matmy, ale jak ktos interpretował wiersz to myslałem że sobie robi jaja. Zacząłem te kwestie rozumieć. Uwrażliwiłem sie na literature i wszelką sztukę. Az mi wstyd jak sie wzruszam przy rytmach muzyki powaznej przy jakiejś grze. Wzruszam w sensie że jest piekna, a nie że rycze. Nie wiesz kim jestem i nie wiesz gdzie sie wychowywałem. Wieszkosc moich znajomych z dziecinstwa wali po nosie, albo robi dzieciaki 15 latką, albo przepija rente. Ja byłem niezniszczalny w podstawówce, nie przejmowałem sie niczym, nie myślałem o nikim. Sa tu wątki z zalami wobec tych co to nad kims sie znecali. To jestem ja i nagle zmiażdzyło mnie poczucie winy. Uwazałem że Bóg mnie karze w takim stopniu że jakby mówi "taki byłeś to teraz zobacz jak to jest". Mam do teraz potężne poczucie winy wobec kilku osób, mogłem kilka mocno zranić. Gdybym sie nie zapadł do wewnątrz nigdy bym nie przejrzał na oczy. To mnie wzbogaciło i w tym sensie bym tych problemów nie oddał. Oczywiście jest tez kwestia kliniczna która oddał bym za wszystkie skarby. Jednak ogólnie patrząc to nie potrafie jednoznacznie pomyśleć "kurcze gdyby tylko to wszystko sie nie zaczęło". Widze dobrą strone, choc oczywiście mogę sie pogrązyć i na dobre mi to nie wyjdzie. Jednak ten rozpad samego siebie uważam za zbawienny w pewnym sensie. Mam szanse ułozyc sobie życie świadomie i tak jak mi pasuje. Zadbac o siebie, a nie tylko bezmyślnie sie zakochac zrobic dzieciaka i byc automatycznym bezrefleksyjnym debilem jakim byłem. To jest szansa. Chemioterapia tez sama w sobie jest tylko szkodliwa. Jednak jesli sie wezmie szansę jaką może dac w dłuższej perspektywie, to chyba nikt nie bedzie rozpaczał jesli sie powiedzie. Ja czuje sie w podobnej sytuacji, tylko że wszystko zalezy odemnie.
  13. juz

    Terapeuta

    W zasadzie to bym nie napisał, że jestem podatny na info zwrotne. Wszytsko co wymieniłem na podstawie ogólnikowych diagnoz internetowych może być tym samym. Ja sie na tym nie znam, a chyba potrzebuje znależc sobie wroga w sobie. W testach osobowościowych wyszła mi introwersja,ale mi to zupelnie nie pasuje.Ten co mi te testy robił tez mówił, że prawdopodobnie mam osobowośc mieszaną, czy zrównoważoną. To troche dziwne że widze siebie inaczej niz wydaje mi sie że widzą mnie inni. Może stałem sie introwertykiem, ale z konieczności,bo nie uważam tego za moja nature. Zawsze miałem wielu kumpli i wolałem byc w towarzystwie, niz robic coś samemu. Do początków moich kłopotów bylem dusza towarzystwa. Co do intelektu to jestem sprawny. Robiłem u psychologa klinicznego pełno testów. Zdażało sie że całe godziny i on był zszokowany wynikami. Mialem klikać w klawiature wyjadując cyferki i inne pierdoły. Była inteligencja, afekt, szybkośc uczenia, fiksacja, intuicja. Także męczliwośći. Mi wychodziło, że w zasadzie po 4 testach sie nie męcze. Robiłem te testy i nic na nich nie wyszło, choć ten psycholog czegoś szukał. Co do Boga, to on juz nie istnieje. To nie był Bóg. Tamten Bóg przegrał. Powiedziałbym, że dotarłem do Boga prawdziwego, choć to kwestia umowna. I to jest cos co mnie zastanawia. Bo pomimo tego, że mam problemy z lekiem, że w zasadzie mam powazne problemy w funkcjonowaniu to za nic w świecie bym tego nie oddał włąsnie z tego powodu. Dobrze mi z nowym Bogiem i w zasadzie to ja nie wierze że on istnieje. Bóg jest bardziej prawdziwy niż cokolwiek innego.Ja wiem że on istnieje, choc ateiści mają racje i Boga nie ma w takim pospolitym sensie. On jednoczesnie idtnieje i jednoczesnie go nie ma. Takich paradoksalnych kwestii pojawia sie bardzo dużo. To jest atrybut moich zaburzeń. W zasadzie od samego początku, zacząłem zmieniac swoj światopogląd. Zmieniać to jest mało powiedziane i nie mam poczucia że sam to robilem. To mi sie robiło.
  14. juz

    Terapeuta

    No wlasnie to posrednio wyszło odemnie. Ja nie jestem, jestem tylko we własnym wnętrzu. Nie wyrażam siebie, staram sie nie mówić tego co myśle. Nie robie tego co lubie. Nie robie tego co bym chciał... bo mi nie wolno. Bóg mnie karze. Tak sobie to wytłumaczyłem i uznałem że nie wolno mi być. Zamykam swoje uczucia w samym sobie i staram sie je odgrywać. Jestem w ten sposób bezpieczny emocjonalnie i jednoczesnie zywy. Jesli będe miał info na temat czysto klinicznych wniosków, to bedzie to krok w złą stronę. Bedzie to nastepny klocek do mojej fałszywej postaci. Jest Brad Pitt. Każdy ma na jego temat jakies wyobrażenie. Jednak jak by sie go poznało mogłby sie okazac normalny. Może ślamazarny, może nieśmiały. Ja chce byc w kontaktach interpersonalnych widziany w pierwszy sposób. Daze do tego trzymając całe swoje wnetrze wewnątrz. Jakbym miał info na temat swoich kłopotów, to bym sie w nim zanurzył. Czerpał bym z tego wiedze o sobie, pomimo tego że nie byłoby to o mnie. Ja nie pozwalam sobie na odczuwanie emocji i bycie, tylko je odgrywam i staram sie nie byc osobiście w kontaktach i sytuacjach. Robie to intelektualnie w oparciu o zdobyte informacje. To jest potężny, ciągły, nieprzerwany proces Bardzo duzą mam chęć dowiedzenia sie na swój temat jak najwięcej kwestii psychologicznych, z tym że to mnie odciaga od prawdziwego życia. Wiele razy chcialem ją zmusić do mówienia jak najwięcej,choć sam wczesniej jej poziwdziałem że to może nie byc najlepsze. To troche jakbym był uzalezniony. Mam wewnetrzna potrzebę, choć wiem że mi to szkodzi. Miałem nerwice, schizofrenie, zaburzenia osobowości, depresje, fobie społeczną i zawsze w oparciu o te info starałem sie tworzyć swoja osobowość. Nie mam kontaktu z samym soba i zastepuje go w ten sposób. Do tego mam w sobie cos co chce zniszczyc, co chce odciąć i z tego powodu jestem jak sobie uroiłem karany i odczuwam kosmiczny lek(dla mnie). Nie pozwole sie do siebie zbliżyć, bo cos jest we mnie(ja nie wiem co mam na mysli), co muszę zlikwidowac i wtedy bez problemu mogę swobodnie żyć. To cos łatwo ubrac w jakies zaburzenia. Nadac nazwę i z tym walczyć. Uznając że mam jakies zaburzenia(no bo cięzko nie miec pisząc takie rzeczy) pownieinem zniknąć z zycia. To jest dobre bo nikt sie do mnie nie zbliży i mnie nie pozna, a jednoczesnie moge sie zająć walką z własną niechcianą i jak dotąd nienazwaną cześcią. Oczywiście droga jest zupelnie odwrotna. W zasadzie tylko chec i zainteresowanie płcią przeciwną może mnie wyciągnąć na powierzchnie. No bo jak kogos poznać, jak to poznanie jest tym czego trzeba uniknąć? Mam inaczej niż inni. Ja im bardziej kogos poznaje, tym mam wiekszy kłopot emocjonalny, tym trudniejsze sa relacje. Także nie, nie wiem co mi jest. Oczywiście ona używa określeń i formułuje moje problemy, ale nie chce ich nazwać w ten bezosobowy kliniczny sposób.
  15. juz

    Terapeuta

    Powiem tylko tyle, że od kilku sesji te spotkania sa superwizjowane . Jest kamera. A taka terapia psychodynamiczna to ile powinna trwać? Powinienem mieć wgląd w jej wnoski kliniczne? Diagnoza itd?
  16. juz

    Terapeuta

    Paradoksalnie jak koncze swoja gadke to oboje jestesmy swobodniejsi. Czasem trzeba przesunac termin, czy cos tam i to zdenerwowanie jakby od razu znika.Jak juz spotkanie formalnie dobiegło końca. Jak siadam to już jestem spięty bo trzeba jakos zacząć. Ja nie lubie jak ktos mnie obserwuje, a jak wchodzę to ona już siedzi w tym fotelu. Troche mi zajmie zanim powiesze kurtke itd... a potem musze zacząć temat. Ale to zaczęcie jest ucieczka przed sytuacją. Do tego sam w sobie nie lubie krępujących sytuacji, takiego własnie napięcia więc troche ona w moich oczach traci. Wyobrazałem sobie że trzeba inaczej, jak sie jest po tamtej stronie. Co do mojego bycia tajemniczym... to to jest mało powiedziane. Cżesto mi przerywa, bo zaczynam gledzic a ona nie jest w stanie złapac toku rozumowania. Do tego chyba czasem mógłbym przychodzić z jakims tłumaczem bo opory terapeutyczne(chyba to to) mam kosmiczne
  17. Generalnie to z wszystkimi można. Raz idzie lepiej raz gorzej, jak to w zyciu.
  18. . no i wlasnie krzyczą mi do ucha " mamy cie!!!"
  19. juz

    Terapeuta

    Nie jest brzydka, ale jest między nami dość duza różnica wieku. Sam wygląd to nie wszystko. Może wiele więcej nie trzeba, ale juz samo to skrępowanie musiałoby zostać przełamane :). a nawet jeśli sie jej podobam, to co w tym złego? To jest jakas duża przeszkoda?
  20. I tak zrobili ci przysługę przenosząc temat. Ja do witam nie zajrzałem nawet raz i tez uważam że twoj post sie tam nie nadaje. Co do ataków to sam miałem ochotę kilka razy bezpodmiotowo zamknąc oponetów w pudełku z trudnych, lub okragłych słówek przy użyciu których nic sie nie wyraza a tylko kogoś dyskredytuje. Nie jest to trudne, tyle że bez sensu. Kojarze 4 tematy w których wypowiadaja sie osoby nastawione anty, lub watek odnosi sie do takich osób. Nie wiele merytoryki, za to w kazdym jakis emocjonalny atak i domorosła diagnoza na odległość(oprócz watku o Niemcu) . Diagnozy "Narcyz", "narcyz", "chory psychicznie" no i kilka z tego wątku. Jesli to maja byc argumenty to troche srednie. Bo o ile nie jest to bez znaczenia, to warto jednak podważyć nimi cos konkretenego.
  21. juz

    Terapeuta

    Nie wiem dokładnie o co ci chodzi, jak piszesz o eksploracji. Ja o tym nie wspominam bo sie wstydzę. Tak głupio mi sugerowac że ktoś może być przy mnie skrepowany. Ale mnie to troche irytuje, zaskakuje i sam nie wiem. Uznaje że jej skrępowanie nie pozwala mi byc nieskrepowanym. Ale jest też tak, że znam jej kroki nawet zanim jeszcze coś powie. Nie chodzi o to że je tylko staram sie przewidzieć, na bierzaco staram sie demaskować. Nie bardzo daje sie prowadzić i mówie to głośno. Może terapeutycznie ona sie czuje nieswojo? Do tego chyba mój świat wewnetrzny jest potęzny. Jako labirynt poplatań, ale także opowiadam jej czasem o obrazkach które widze i swoich ekstatycznych przezyciach. W zasadzie tylko takie pierdoły. Jest to nurt psychodynamiczny . Do tego mam wrażenie, że terapeuta chce mi pomódz... za bardzo , albo że jestem dla niego ciekawym przypadkiem. Lub ciekawą osobą może zabrzmi lepiej. Kilka razy mówiłem że chce rezygnowac, bo nie działa bo to bo tamto... i ona wtedy sie spinała. Ona chciała mnie zatrzymać. To jest oczywiście mój osąd. Może moje napiecie jej sie udziela, ale to by bylo bez sensu. Bo to by oznaczało że mnie traktuje jako normalnego człwieka co jest spięty, a nie nienormalnie spiętego człowieka. Do tego ta sprawa z seksualnością i to pytanie. Może ona moje napięcie traktuje jako napiecie związane z kwestia mojej seksualności? Bo w zasadzie to tu jest dopiero dobre. Mam mały kłopot z magicznym mysleniem. Przeczytałem książke wktórej autor pisał że jesli jest to konieczne to może nawet odbyc stosunek seksualny z pacjętem. Ja sobie ubzdurałem że to jest mój problem i poszedłem na terapie do kobiety.. taka mała niespodzianka. Nawet jej o tym powiedziałem i wez tu nie badz spiety. Jesli chodzi o kwestie seksualne to mam problem i nie wiem czy nie jest to problem osiowy. Ona chyba uznała juz na poczatku, że moje napiecie jest spowodowane uczuciami seksualnymi i przyznaje racje. Nie wiem co o tym sądzić
  22. Osho jest też małym bohaterem ksiązki "Bóg nie jest wielki" gdzie autor ateista troche o nim pisze. Pdobno przed zostaniem Osho był Bhangwanem. Miał zastęp limuzyn i niektóre terapie stosowane, mogą byc dość kontrowersyjne.
  23. Od razu z grubej rury. Jedziecie z kolesiem jakby nie wiem co nabroił. Odpuśćcie trochę. To jest podejście dość bezkompromisowe, ale w zasadzie tylko jako zaproszenie do dyskusji. Nie wiem czemu jak tylko ktoś taki sie odezwie, nastepuje atak. To są zupełnie jednostkowe głosy, którymi chyba warto sie zająć i warto coś merytorycznego napisać. Ja spotkałem sie ze zdaniem, że nerwicowiec nie powinien brac leków. Spotkałem sie ze zdaniem ze 60% osób na terapii, na tarapie nie powinno uczeszczac. Że tarapia jest dla kogoś, kto stracił poczucie kontroli nad życiem. Pewnie jest wiele innych kryteriów. Jednak main stream jest taki, że tarapia to dobro samo w sobie(nie wiem czemu). Terapia jako tarapia jest tylko dobra i moga być tylko korzyści. Z lekami jest podobnie. Czy nie jest tak, że są one przepisywane zbyt często? Ze zbyt błachych powodów? Moim zdaniem tak jest. Nawet jesli Dawid(bo chyba tak ma na imie autor) ma schizofrenie to pisze chyba bardziej przejrzyscie niz ja. Przecież awersja do leków to nie czarownica, która sie stygmatyzuję i już nie ma sensu z nia dyskutować. Jest ksiązka która napisała kobieta, która wiekszośc życia spędziła w szpitalu. "Dziecko niczyje" - Marie dwadzieścia lat swego dorosłego życia spędziła w szpitalu psychiatrycznym, poczatkowo szukając tam schronienia przed światem, pozniej-wpędzona w otępienie nadmiernymi dawkami leków i niezdolna do samodzielnego życia. i gdy została już sklasyfikowana jako "beznadziejny przypadek" znalazła w sobie dość siły, by wyzwolic sie spod panowania choroby. Krok po kroku realizowała własny program samoleczenia, który doprowadził ją do rozpoczecia życia poza szpitalem, ukonczenia studiów i wreszcie pracy zawodowej na rzecz ludzi chorych psychicznie". Dokładnie nie pamietam, ale ona pisała że nawet głupie sprzątanie/zamiatanie działało na nią lepiej niż bezosobowe karmienie lekami. Pewnie objawów miała mniej po lekach, ale czy o to chodzi? Chyba czasy lobotomii minęły? Nie jest tak, że same leki z czegoś leczą . Nawet jak masz grype to musisz sie położyc do łózka. Mam wrażenie że wiele osób tego nie dostrzega i ma nadzieje że leki załatwią ich problem. Sa sprawy ważniejsze, choć pewnie nie w sytuacjach skrajnych. Ile jednak jest sytuacji powaznych, a ilu neurotyków biorących kolejny lek ? Nie jest to układ zerojedynkowy. Sa tacy co powinni brac leki, choc nie chą. Sa tez tacy co niepowinni choć mogą im powierzchownie pomódz i bardzo by je brac chcieli. Ktos przedtsawi problem i wszyscy łykają i pomagają. Ktos napisze coś anty i jest jakis emocjonalny tajfun
  24. A to czemu? Pigmeje też maja manie? Nie można być niedojrzałym? Nie można nie myśleć perspektywicznie? Zastanów sie nad odpowiedzią, bo ewentualne wnioski bedą druzgocące dla społeczeństwa. A jesli kupie sobie telefon z bajerami to mam manie jesli ich nie używam? Jesli zapłace za skurzana gałkę do zmiany biegóww samochodzie kilka tyś to tez mam manię? Jak kupie ciuch markowy, gdzie płacę za markę kilka razy wiecej niż ten ciuch jest wart to sa zaburzenia? Jak ktos sprowadza żywego chomara z Kanady, bo ma lepsze mięso to też ma zaburzenia? Może i ma ale te fakty same w sobie o tym nie świadczą. Kobiety kupuja buty bo może ich życie jest puste. Ale czy to sa od razu zaburzenia?
  25. A jakie ma znaczenie co my sądzimy? Psychopatia nie jest uleczalna. Tyle moge napisać pamietając z książek czy filmów dokumentalnych. Nie interesuje sie tematem, ale zawsze jesli chodziło o ten tym zaburzeń osobowosći przejawia sie kwestia nieuleczalnośći. Nie wiem skąd sie biorą po raz któryś informacje że jest to uleczalne.
×