Skocz do zawartości
Nerwica.com

juz

Użytkownik
  • Postów

    325
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez juz

  1. No niby tak. Jednak nie jest to chyba takie proste. Wielu ludzi umierało za własne ideały. Nie oznacza to że byli słabi ...czy cos podobnego
  2. Nie załapałem w takim razie. Choć początkowo brałem to pod uwagę
  3. juz

    Obłęd.

    Amonis. To że sie boisz o swój stan to dośc zdrowe podejście. Nie ma w tym nic dziwnego... ale pisze bo masz podobnie jak ja. Nie wiem czy piszesz o tym głosie jako o urojeniu. Jednak ja miałem podobne podjecie, jednak tylko do leków. Nie wiem co moge ci napisać. Leki czasem sa konieczne. A terapia na pewno nie zaszkodzi jesli masz dobrego terapeute. Nie chce ci we łbie mieszać, bo ty to nie ja. Ja swoje wątpliwości rozwiązałem podejmując dobrą dla mnie decyzje i nie żałuje.
  4. Choc ja sam medytacja sie nie zajmuje, to postrzegam ją jako własnie dąrzenie do odczuwania całego spektrum emocji. Co jednak z tego? Przecież wiele osób postrzega ją własnie jako "depersonalizacje". "Smutek to tylko twoje subiektywne postrzeganie siebie w świecie świecie" "smutek złość to twoje rakcje, którym dajesz sie ponieśc w myśl skryptów myślowych" itd itp... Ergo walcz ze smutkiem bo jest zły. Tylko że smutek i inne emocje to nie jest trójwymiarowa rzeczywistośc i matematyka. Ja czuje smutek, a nie jestem używany do odczuwania smutku. Ten sam ja czuje radość
  5. Osho to był niezły wałek. Sam przeczytalem kilka jego książek i w zasadzie to nie pamietam juz o czym dokładnie były. Nie miałem negatywnych wrażen poza tymi debilnymi przypowiastaki, które i tak wiadomo że są wyssane z palca(jak ta z papuga w poście nr 1). Jest też o nim wzmianka w książce "Bóg nie jest wielki" w zasadzie to nie o nim, bo wtedy nazywał sie Bhangwan. Miał flote 100 royce royce'ów i prowadził ciekawa terapie seksualności, podczas której działy sie podobno dziwaczne i niebezpieczne rzeczy. Koles trzepał kase. W zasadzie to on jest jak Michael Jackson. Dawno nie żyje, ale nadal wydaje. W tym przypadku ksiązki. http://www.youtube.com/watch?v=BBxjPCuxrlQ&playnext=1&list=PL10FAB32130915569&index=53 Wklejałem juz to gdzieś. Trudno sie z kolesiem nie zgodzić. To co mowi Osho jest dośc podobne, choc z pewnościa nie można go nazwac szarlatanem. Z pewnoscią był wybitną osobowością i duchowym nauczycielem. był jednak człowiekiem i jego nauki nie sa doskonałe. Co do medytacji. To nie jest ona zalecana dla osób z zaburzeniami. Jednak nie wiem dokładnie o co chodzi. Nerwica jako najlzejsze może nie jest brana pod uwage. Jednak trzeba tez przyznac, że medytacja to moda. Dla mnie mdła, mdła, mdła moda. Medytacja sama w sobie ma pewnie dużą wartość, jednak dla ludzi medytacja to sposób na polepszenie samopoczucia i tyle. Czują sie do tego bardziej uduchownieni. Są katolicy i inni,,, a nad nimi oświeceni którzy pałaja sie medytacją o gadką depersonalizacyjną o której mówi ten koleś z linku.
  6. Tak prymitywnego, przyziemnego podejscia jeszcze nie spotkałem. Dl amnie szok .. wierze w reinkarnacje bo chce podrywać laski w arkadii i jesc gowno. To sie nazywa duchowośc. Katolicy sa uważani za prymitywów. Zastanów sie co ty bredzisz.
  7. Nie wiem. Dla mnie ksiądz to koleś co jak stanie na palcach i wyciągnie rękę do góry, to nawet po pietach nie posmyra tego za którego sie podaje/ widza go inni. Chodzi mi o to, że piekarz może być bardziej uduchowiony i zyciowo madry niż kaiądz. Napisałem wielki post i skasowałem, bo nie wiem. Jest wiele teorii, ja mam wiele pomysłów... ale to w zasadzie i tak nie ma znaczenia.
  8. Nie wiem o co pytasz. Dziwisz sie, że tysiące lat temu byli kapłani od kultu słonecznego ?
  9. Dedykuje ten fragment wywiadu z Dr Z. Dudkiem Ahmatowi, który pisał że Jezus był ostatnim i jakoby frajerem doskonałym
  10. Jakies referencje? Kto prowadzi to kompletne gowno? itd... Napisz cokolwiek konkretnego
  11. Zegarek składa sie z wielu połaczonych cześci tworzących mechanizm. Jesli jedna z tych cześci sie zepsuje cały mechanizm sie psuje. To działanie mechanizmu mozna nazwać jakąś zasadą, lub kluczem wedłóg którego ten mechanizm działa. Taki mechanizm jest nastawiony na konkretny cel i konkretny wynik. Mi chodzi o mechanizm doskonały, w sensie takim że jego działanie nie jest skonkretyzowane. Celem jego działania jest samo działanie. A raczej jego istnienie jest wynikiem działania, a nie odwrotnie. Taki mechanizm jest jakoby przesiąkniety tym pierwotnym..."czyms" i bedąc zmienny zawsze bedzie działać. Mechanizm jako całość jest zdeterminowany tym pierwotnym tchnieniem, podobnie jego czesci składowe wchodzace w skład wiekszych całości działają wedłóg tej samej pierwotnej zasadady. Najogólniej. Powtsaje wszechswiat 1 Era Plancka. Nie umiemy opisać co sie działo 2 Era hadronowa. 3 Era leptonowa. 4 Era promieniowania 5 Era gwiazdowa 6 Powstaje nasze słońce. Powstaje nasza planeta. Zachodza pewne mechanizmy i powstaja pewne organizmy, potem w koncu powstajemy my. Nasze życie jest bezposrednio zdeterminowane i zależne od słońca, wody itd... Jednak to wszystko od czego zależymy powstało wedłóg pewnej zasady("na poczatku było słowo") Wedłóg tych samych zasad funkcjonujemy my. Jest jeden Bóg, który zastepuje Boga słońce, Księżyć, Bóg urodzaju Bóg piorunów itd... Choć nie przeżyjemy bez słonca, to żyjemy wedłóg regół wedłóg których zyje tez słonce. Słońce nie jest Bogiem. Ta regóła przenika cały wszechswiat. Wszystkie jego składowe od najmniejszych, które składają sie na wieksze. Te z kolei na jeszcze wieksze aż dochodzimy do całości jaką jest wszechswiat(bez znaczenia czy obecna jego wizja jest prawidłowa czy nie). http://www.ingeneza.com/pl_ingeneza.html
  12. No tak. To może całośc jako jedno coś i całość jako zbiór części. Z czego te czesci w swojej indywidualności działaja w rytm tego samego co całość. Pisałem w kontekście pewnej siły. Gdyby nie było tych częsci to i tak ta całośc by istniała i jej istota nie wiele by sie różniła. Co do mitologii to kto ja tak dzieli? Co znaczy my? Co rozumiesz przez określenie mitologia? Cała Biblia jest dla ciebie mitologią?
  13. No tak. Tylko przyjrzyj sie samemu stwierdzeniu "inteligentny projekt" w kontekście istoty wszechmocnej. Przecież inteligencja to niedoskonałość z samej swojej natury. Inteligencja mniejsza lub wieksza to wykorzystanie funkcji poznawczych w celu porządkowania świata. Inteligencja to narządzie do poruszania sie w naszym świecie. Cos nas ogarnia otacza i my przy uzyciu inteligencji staramy sie w tym świecie poruszać. Dokonujemy wyborów, które moga byc złe lub dobre. Jednak juz sam fakt że tych wyborów dokonujemy świadczy że inteligencja i fnkcje poznawcze nie daja nam oręża doskonałego, w sensie że nigdy nie mamy 100% pewności. Nawet gazela uciekająca przed lwem korzysta ze swojej inteligencji. Biegnąc kątem oka zauważy że lew jest w pewnym pkcie i zrobi zwrot. Jesli zrobi to o ułamek sekundy za pożno bedzie po niej. inteligencja to atrybut istot takie jak my, żyjących w swiecie zamknietym przez prawa fizyki biologii... Jesli Bóg miałby byc inteligentny, to musiałby dokonywac wyborów. To świadczy o tym, że nie byłby doskonały. Oczywiście można powiedzieć że jest inteligentny doskonale, jednak to tak samo jak powiedzieć że zna liczbe nieskonczoną. Nie ma czegoś takiego jak inteligencja doskonała. Tak samo jak nie ma czegoś takiego jak szybkość doskonała, jak siła doskonała. Rozumiem stwierdzenie że świat jest projektem, tworem... jednak że jest projektem inteligentym to jest prymitywny nielogiczny antropomorfizm, przed którym kazda religia momoteistyczna przestrzegała. U ich fundamentów lezała ucieczka od tego myślenia. Rozum jest stworzony do porządkowania świata, ma pozwolić nam sie w nim poruszać, czuc pewniej. Rozum zapełnia luki przeróżnymi tworami. Antropomorfizm to czysty prymitywny intelektualizm, a nie duchowośc. Duchowośc to wyzwolenie sie spod tego rozumowego skryptu. Przecież wszystkie cechy ludzkie nie sa Boskie:). To takie proste i oczywiste dla wszystkich, jednak z automatu wiekszosć teistów uważa coś inego. W zasadzie trudno sie dziwić, skoro doktrynalnie Bóg katolicki to osoba, Bóg osobowy
  14. Każda istota żyje w zgodzie z pewnymi prawami . Kazda istota, rzecz, jest czescia całości. Ta całość jako całość i każda z jej wielu czesci składowych funkcjonuje w zgodzie i harmonii, która to zgoda i harmonia nie pozwla na przekraczanie fundamentu z którego wyrasta. Fizyka, biologia, antropologia, socjologia itd... to są dziedziny naukowe traktujace o naszym zyciu i swiecie. Zupełnie inny jest zasięg fizyki i inny socjologii. Jednak duchowość i transcendencja to coś zupelnie innego. Duchowośc to intuicja. "Jest jeden Bóg" to zdanie mówiace że słońce, księżyc itd... to nie osobne byty. Te byty jak i wiele innych istniejących, jak i te które powstaną, biorą swój początek z uniwersalnej zasady i porządku. "Jest jeden bóg" to jest podstawowa zasada chrzescijanstwa. Do tego jak mówiło 2gie przykazanie, temu bogu nie wolno było czynic obrazów. Poniaważ nie miał to byc Bóg intelektu, tylko bóg intuicji którego sie czuje wewnątrz. Czuje sie jego ogrom i potęge, ale wewnątrz siebie, dochodząc do kontaktu z własna esensją. My jako ludzie mamy w głębi siebie ten pierwiastek "boski". Jest takie miejsce gdzie wszystkie zmysły sa wyostrzone i na nic sie zdają. Masz oczy, ale nie ma co widzieć. Masz uszy ale nie ma co słyszeć. Masz rozum, ale logika i intelekt na nic sie zdają. To miejsce jest czarne, a rozświetlić je mozna tylko spokojem i intuicją. Biblia to księga którą sie czyta przy udziale intuicji. Nie traktuje sie jej dosłownie. Grzech pierworodny i wygnanie z raju to oderwanie sie od tej esenscji i powstawanie zrebów świadomości. Kain i Abel jako synowie Adama i Ewy to nie sa postacie. To jest kolejny krok ewolucyjny traktujący o naszej ludzkiej naturze. Kain i Abel to jedna osoba. Kazdy z nas ma czarnego brata, który siedzi w podziemiu naszych istot. Nasze zycie społeczne nie pozwala mu na wyjście na swiatło. Nasza standardowa moralność opiera sie na uczynkach i byciu dobrym. Kain i Abel to historia mówiąca że im jesteś lepszy jako połowa siebie tym twoje zło jest silniejsze od ciebie. Nasi nauczyciele uczą nas izolacji od własnej natury, ucieczki, wyparcia. Kain i Abel to lekcja traktujaca i nas samych mówiąca i przestrzegająca o tym co nam grozi jesli pojdziemy złą drogą. Traktowanie tego dosłownie, świadczy o martwocie duchowej. Ci co deklarują wielką wiare czesto są skostaniali i martwii. Freud nie miał dobrego zdania o religi i Bogu. Pisał jednak do niego pewien Francuz, który deklarował że Bóg którego on tak krytykuje to nie wszystko. Pisał on o uczuciu z którym ma kontakt i które daje mu poczucie jedności z naturą i światem. Freud uznał że to właśnie uczucie jest sednem religijności. Religie jakoby miały z niego wypływać, jednoczesnie je wypaczając i zawłaszczać. To uczucie jest w tobie, ale jak nie masz z nim kontaktu to opierasz sie na intelekcie, który jest zwodzniczy i prymitywny, jesli chodzi o ta kwestie. To uczucie jest niewyrazalne. Można pisać o ekstazach ,zadowoleniu, akceptacji... jednak sa to słowa które słuzą komunikacji,a nie określaniu istoty świata. Powstaje czesto mniej lub bardziej intelektualny byt. Coś może byc naukowo i ontologicznie bardziej zbliżone do rzeczywistości. Jednak zawsze bedzie to tylko substytut. Ateiści mają racje, że ontologicznie Bóg nie istnieje. Byt jako byt zpoza naszego swiata.
  15. Mam nadzieje że przynamniej jedno z tych zdań ma być zartem
  16. Tak rozumiem i sie zgadzam. Problemów jednak jest kilka. 1. Uważam że dogmaty religijne mają znikomy wpływ na nasze życie obecnie. Nie widze róznicy miedzy swoim zyciem dziś i przekonaniem że Maryja nie była dziewicą, a alternatywą i uznaniem że jednak była. Zmienic może sie jedynie stosunek innych do mojej osoby. A i to pewnie w niezauważalnym stopniu 2. Dogmaty zostały mimo wszystko "wypracowane" na zasadzie dyskusji itd... Jesli ktos uważa sie za aktywnego członka KK to obdarza tą instytucje zaufaniem. Co za tym idzie jest gotów uznac te dogmaty, jako kwestie wypracowane, przez osoby od niego bardziej kompetentne w tej dziedzinie. Osoby o podobnym swiatopogladzie, które postrzega jako kierujące sie dobrem jego jak i wspólnoty do której należy. Ufa im i instytucji i nic dziwnego więc że jest gotów te dogmaty przyjąć. 3.Ludzie tak na prawde to sie tym dogmatą nie poddają. Jest wielu katolików którzy maja z tym problemy intelektualne. Znagają sie z tymi kwestiami i starają sie wypracować jakąś forme akceptacji, zrozumienia. To nie jest poddanie. Nawet ten co sie oburza jesli którys dogmat podważysz, tak na prawde daje znak że w głębi serca ma wątpliwości. 4. Na koniec napisze że twoje stwierdzenie biorąc pod uwage zacieklośc i swiatopogląd też jest chyba dogmatyczne. Dogmat maryjny jest dogmatem KOSCIELNYM(tak jak i inne). Ja osobiście nie bardzo rozumiem co Bogu po moim intelektualnym stosunku do pewnych kwestii. Po co Bóg miałby wymagac odemnie uznania Maryi za dziewicę wniebowzietą itd... To przecież nie ma wartości. To nie wpływa na moje życie duchowe. Ja z dogmatami jestem zupelnie pogodzony. Mam je w dupie. Choc uznaje ateistyczną wizje świata, to uważam że ateizm jest forma samookaleczenia. Mowie o ateizmie czysto deterministyczno-intelktualno-racjonalnym. O zerze duchowym i samym rozumie. To jest forma kalectwa
  17. Maślanka. Mam tylko nadzieje że nie odlecisz, bo chyba frustrujesz sie na samo słowo Bóg. Pisałeś że na czwartym miejscu są fanatycy religijni(chyba różni). Psychiatra polecił ci zadać pytanie które zadałeś. Przeciez to jest kompletnie bez sensu. Jedni uwazają że Bóg ma skóre kości itd... inni uważają że to nie koniecznie postać cielesna... inni uważają że np: powódz jest karą za grzechy... inni uwazają że Bóg ingeruje w świat...inni że jest jakby poza obrębem naszego świata i tu nie"zaglada" i nie ingeruje... jest jeszcze pełno innych. Jesli psychiatra polecił ci zadać takie pytanie(chociaz nie wie z kim rozmawiasz), to musi mieć on jakąś wizje Boga. Jesli nie jest to Bóg jego, to przynajmniej jest to wyobrażenie tego w co wierzą inni. Więc chciałem zebyś napisał jakie jest jego wyobrazenie i czemu uważa, że Bóg miałby zdjąc garb w postaci nerwicy. Czy to takie trudne? Z tego też powodu nie moge odpowiedzieć na twoje pytanie, bo nie jest ono skierowane do mnie. Standaryzacja i rzutowanie na populacje przeprowadzone, przez twojego psychiatre jest mylne. To tak jakbym dał ci zamek do naprawy(przy spodniach), a ty prosisz o cegły. W takiej chwili usmiechasz sie i starasz sie wyjasnic nieporozumienie. Pozatym jest wiele, bardzo wiele pozycji mówiących o zaburzeniach psychicznych jak o szansie na pełniejsze zycie. Chyba takie zaburzenia swiadczą o tym, że nasze zycie jest nie takie jak bysmy chcieli i możemy je zmieniac. Czemu jakikolwiek Bóg miałby zdejmować ten "garb"? To jest przecież zycie
  18. kiedy? w którym momencie o czym pisalem?
  19. Ale bełkot. LOL. Bystry ten psychiatra. A o jakiego Boga pyta?
  20. Nie. To nic nie wyjasnia. Bo nie wiem co znaczy ze sie modlił za nas. Ja to jestem ja, które powstaje w wyniku złozonego procesu. Mam swiadomość własnych czynów itd... Czy jak pomysle że "modlił sie za mnie", to usprawiedliwione jest myślenie(automatycznie) jakoby intencyjnie modlił sie za tp czym jestem co opisałm na poczatku posta? Chyba nie. To modlenie sie za nas miało jakis sens, którego ja nie łapie a tacy jak ty zdają sie swietnie rozumiec. Za co konretnie? Jaki to miało wpływ i na co? Może sie modlił i nic z tego nie wyszło. Kup sobie ksiązke z dokumentami soborowymmi. Już w IIIw istniało kilkanaście, KILKANAŚCIE stronnictw roznie widzących nauki i poszczególne postacie. Na zasadzie politycznych przepychanek jedni dochodzili do glosu, inni szli w zapomnienie i zostawali cheretykami. To co teraz powszechnie sie przekazuje jako wiedze, to wynik takich tarć na przestrzeni wieków. Wsród tych stronnictw byli tacy co uważali Jezusa za syna Bożego, lecz nie Boga. Inni uważali że są 3 osoby boskie. Inni że jedna i 3 apostazy itd... Kazdy z nuch swoje zdanie przedstawiał "wytłumacze ci co świci męzowie mieli na mysli mowiąc...". Nie co ja mam na mysli, lub co uważam że mieli na mysli. Wszyscy doskonale wiedzieli. Sobór Nicejski 325r. "Wierzymy w jednego Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, zrodzonego z Ojca, jednorodzonego, to jest z istoty Ojca, Boga z Boga, Swiatłość ze Swiatłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego, zrodzonego a nie uczynionego, współistotnego Ojcu, przez którego wszystko sie stało, co jest w niebie i co jest na ziemi, który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił i przyjął ciało, stał się człowiekiem, cierpiał i zmartwychwstał trzeciego dnia, wstąpił do nieba, przyjdzie sadzic żywych i umarłych. I w Ducha Swiętego. Tych którzy mówią "był kiedyś czas kiedy go nie było" lub "zanim sie narodził nie był" lub "stał sie z niczego" lub pochodzi z innej hipostazy, lub z innej substancji(niż Ojciec), lub, że Syn Boży jest zmenny i przeobrażalny, tych wszystkich powszechny i apostolski Kościół wyłącza" Sobór Konstantynopolitański 381r. "Wierzymy w jednego Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszytskich rzeczy widzialnych i niewidzialnych: i w jednego Pana Jezusa Chrystusa, syna Bożego jednorodzonego, zrodzonego z Ojca przed wszystkimi wiekami, swiatłośc ze światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego, zrodzonego a nieuczynionego, współistotnego Ojcu, przez którego wszystko sie stalo, który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i przyjął ciało za sprawą Ducha Swietego z Mari dziewicy i stał sie człowiekiem. Został ukrzyżowany za nas pod Poncjuszem Piłatem, poniósł mekę i został pogrzebany i zmartwychwstał 3 dnia wedłóg pisma, i wstąpił do nieba i siedzi po prawicy Ojca, i znowu przyjdzie w chwale sądzic żywych i umarłych, którego panowanie nie bedzie konca. I w Ducha Swietego, Pana i Ozywiciela, który od Ojca pochodzi, którego należy czcić i wielbić wraz z Ojcem i Synem, który przemawiał przez proroków. W jeden swięty , powszechny i apostolski kościół. Wyznajemy jeden chrzest na odpuszczenie grzechow. Oczekujemy zmartwychwstania umarłych i życia w przyszłym wieku. Amen." Nie bede wiecej pisał bo mi sie nie chce. Czy róznice nie sa udezające? Dziewictwo Maryi pojawia sie dopiero na drugim soborze i jest dyskutowane na nastepnych. W pierwszej wersji nie ma nic o życiu wiecznym i zmartwychwstaniu. To sa kwestie absolutnie kluczowe, które powstawały na zasadzie przychylności cesarskiej itp... Co ja moge wiedzieć? Jaka mam pewność że wszystko jest tak jak ma być?
  21. "Ofiara przebłagalna za nasze grzechy". Kto błagał i o co? Bo z tego co sie orientuje ludzie albo błagali zeby go nie krzyzowac, albo popychani nienawiścią chcieli go krzyzować. Wychodzi na to, że ofiara została złożona, z samego siebie, przez samego siebie, przed samym sobą. Może doktrynalnie jest to troche bardziej złożone, ale nie ulega kwestii fakt, że ludzie szeroko rozumiani w tym procesie nie brali udziału(jesli mowimy o ofierze nie egzekucji). Mi sie wydaje że Jezus został ukrzyzowany za swe nauki. Ponieważ miały dla niego wartośc nadrzędną, poświecił sie dla nich. Lecz nie bardzo jestem w stanie zaakceptować tą magiczna cześć. Uważam że na mnie ma to wpływ zerowy, w sensie przyczynowo skutkowym. Nie istnieje ciagłośc i współzalezność miedzy moim losem i losem Jezusa, na jakim kolwiek poziomie. Poza poziomem czerpania z nauk, jesli jest sie gotowym i zdolnym do tego. Oraz poziomie społeczno politycznym. Bo nie wątpliwie ta postać ma wielki wpływ na losy swiata. Nie ma żadnej zalezności miedzy naszymi losami, która to zaleznośc mogłaby w jakikolwiek sposób naruszyć zasady wedłóg których funkcjonuje nasz swiat. Takie jak fizyka, biologia itd... Zbawienie to słowo którego chyba nie rozumiem. Co znaczy być zbawionym? "Poszedł za nas na śmierć,dał się ukrzyżować z miłości do nas,gdy byliśmy jeszcze grzesznikami." To też jest dziwne, bo grzesznikami sie rodzimy. Do tego trzeba sie regularnie spowiadać żeby pan któremu instysucja dała super moc, mógł jej użyć i załatwić na odpuszczenie grzechu. Jezus został ukrzyżowany, ale nie za kogoś. On został "wybrany" przez ludzi.
  22. I tak sie nie udzielam specjalnie w takich wątkach, więc w zasadzie to możesz sobie odpuścić. Tak poważnie, to mnie to nie interesuje. Gram sobie w pokerka i przegladam czasem forum. Tak samo było "wieczorkiem". Akurat skończyłem sejse, która była na minus i byłem troche poddenerwowany. W zasadzie to ja chce zebyś to napisał bo jestem pewien że sie pogrążysz. Z tego samego powodu ty nie piszesz. Jest jakaś wizja Boga, Jezusa jesli sprawia ci przyjemnośc lub ułatwia zycie, to w zasadzie nic mi do tego. Jednak wolałbym zeby to wszystko było troche bardziej normalne i ludzkie. Zobacz jakie sa reakcje na twoje posty. Uważam że zasłużenie zbierasz cięgi. CHoc sam siebie określiłbym człowiekiem wierzacym, to najnormalniej w swiecie nie chce zeby tacy jak ty srali także w moje gniazdo. Jest taki koleś jak Eckhart Tolle. Na youtube jest z nim wywiad. Zobacz czym jest cierpienie dla niego i dla ciebie. Dla niego cierpienie też ma wielką wartość. Jednak nie jako coś dobrego, coś ok samo w sobie. Tylko jako coś co pchnie cie w pewnym kierunku. Raczej srodek do celu. Dla ciebie cierpienie jest jak cnota, którą sie otrzymuje i jest dostepna nielicznym. Tak na marginesie, to chciałem ci powidzieć, że okłamałeś mnie i jak sie nie wyspowiadasz to pójdziesz do piekła
  23. pewnie. Nie ma problemu -- 09 lut 2011, 02:03 -- No i tyle zes k+++a napisał wieczorkiem. Co z tobą? Napiszesz czy nie, bo już 4 raz sie dobijam. Jeb**j tre bzdety jak facet, to nic że bedzie smieszne. Bedziesz miał za sobą, a tak nie potrzxebnie odwlekasz
×