Skocz do zawartości
Nerwica.com

thbthb

Użytkownik
  • Postów

    177
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez thbthb

  1. Zgadza się, ale ja i moje podatki płacone przez wiele lat już leczą alkoholików, ich rodziny, leczą chorych na raka, nowotwory powstałe dzieki paleniu papierosków - i to wszystko jest ok. Uważasz, że to jest fair play, że jedni korzystają z cudzego, pomimo wielu ostrzeżeń, zakazów, nakazów, wiedząc doskonale, że niszczą swoje zdrowie? Wydaje mi się, że świadome niszczenie swojego zdrowia i życia podpada też pod art.23-24 i 29 Ustawy o Ochronie Zdrowia Psychicznego. Zgodnie z ww ustawą i tym co tu się pisze o szkodliwości narkotyków i uzależnień - te osoby, które jarają papierochy - powinno się izolować w psychiatrycznych zakładach zamkniętych. Dlaczego tego nikt nie robi? Dla mnie to czyste oszustwo.Poza tym nadal nie wiadomo co bardziej szkodzi - zapalona marycha czy papierosek. Badania wskazują że papierosek... :> I tak - jestem za legalizacją wszystkiego, a w zasadzie uwolnienia rynku. To człowiek ma prawo decydować, to Stwórca (na którego wszyscy przeciwnicy się powołują) nam dał WOLNĄ WOLĘ i to my możemy decydować co zrobimy ze swoim ciałem. Nawet jesli kosztowałoby nas dodatkowe ubezpieczenie. BTW: dlaczego alkoholicy i palacze nie płacą EXTRA podatku za zanieczyszczanie miast i dodatkowej składki na leczenie?
  2. Mnie interesuje to, aby człowiek wypowiadał się jak każdy, normalny, a nie pamiętając o tym, że obok jego nicka, avatara, pojawi się dumne "Moderator" czy "Administrator". na tym polega coś takiego o czym wy młodsi chyba zapominacie, czego wam nie wpojono: skromność. I wracając do tematu. @Stary Góral - a ja się gniewam na tę osobę - której nicka nawet nie będę wymieniał - i będę gniewał bo nie znoszę chamstwa.
  3. Z tym, że to jeszcze warto wiedzieć co się konkretnie dzieje, jakie mamy podejrzenia i objawy. Niestety język potoczny dla pewnej części lekarzy psychiatrów jest chyba niewystarczający i w chwili kiedy zaczynamy do nich pzemawiać w "ich" jezyku, jakoś szybciej zaczynają rozumieć pacjenta, lepiej my sami się z nimi dogadujemy... A przede wszystkim przy okazji pogłębienia wiedzy (co nie znaczy, że chcemy być mądrzejsi od lekarza!), lepiej wiemy co możemy uzyskać, przy jakiej pomocy. Nie do końca niestety. Warto jeszcze wiedzieć, jakie inne hormony/neuroprzekaźniki wpływają na te 3. Co się zmienia, kiedy łykniemy sobie jakiś hormon, co będzie jak go odstawimy. Odpowiednio manewrując określonymi środkami, a nie dotykając 5-HT i NA można uzyskać np hipomanię (przypadkowo nawet) Zazwyczaj jednak dziennikarz pisze jakiś artykuł przeglądowy, starając się być (ci lepsi dzienniakrze) jak najbardziej obiektywny, a swoje uwagi, spostrzeżenia, mocno subiektywne, na ogół umieszcza w tzw. felietonach, czy po prostu na blogu, o ile takowy posiada. To samo zyczyłbym sobie od Moderatora. Niech korzysta z 1 konta do pisania jako normalny uczestnik Forum, a korzysta z 2 konta, jako Moderator.Swego czasu ja sam administrowałem pewnym Forum i miałem 2 konta. Jedno administracyjne, a drugie zwyczajne do pisania.
  4. I tylko to cię chroni Krwiopiju przed opcją zignoruj. Swoją drogą, jako """"moderator"""" powinnaś chyba się jakoś zachowywać? Przynajmniej tak jest ogólnie uznawane na świecie, na setkach innych for, grupach dyskusyjnych, że osoby władcze, korzystając ze specjalnych przywileji, starają się być bezstronnicze... A co do twojej znajomości funkcji - możesz znać tą wiedzę, ale jej nie stosować, vide "oni hymn znają, ale nie umieją" tak jak ci lekarze o których wspomniałem. Oni dyplom i LEPa mają. Ale nic poza tym z nim zrobić nie umieją. (poza posiadaniem papierka)
  5. Niemądry ma absolutną rację. To chyba MOJA sprawa prywatna co pije, co palę, co łykam. Skoro w sklepach dostępny jest alkohol a w całej Polsce mnóstwo oddziałów odwykowych dla alkoholików, skoro w każdym kiosku na rogu można kupić papierosy, a rak i nowotwory zabijają tysiącami mimo istnienia szpitali i oddziałów onkologicznych, to zabranianie korzystania z marychy czy innych narkotyków jest BZDURĄ i GŁUPOTĄ. To jest NONSENS i w zasadzie PARADOKS, że o hipokryzji oczywiście nie wspomnę. Oczywiście można stwierdzić, że zaraz za oddziałami dla alkoholików i ludzi chorych na raka dojda jeszcze oddziały dla narkomanów, ale... te już są :] A zakazany towar powoduje rozwijanie się rynku nielegalnego handlu, gangów, podziemia różnej maści, dilerstwa, etc. A można by to ładnie wszystko zalegalizować, wprowadzić akcyze i "przypadkiem" uzyskać kontrolę nad tym co zawierają konkretne narkotyki, czy są czyste, czy tez może jak obecnie "podtruwane" rozpuszczalnikami i dodatkami, niekoniecznie obojętnymi dla ludzkiego zdrowia. I wilk byłby syty i owca cała. Niestety, to społeczeństwo... Zresztą przypomnijmy sobie scenki z wakacji spod Pałacu Prezydenckiego. Mohery i rydzuś nigdy nie pozwolą na wprowadzenie "szatana" do kiosku na rogu ulicy, ale z przyjemnością będą się same zaprawiały wódeczką i tanim winkiem popalając papieroska... Bo to przecież zdrowsze... Zdrowszy Extra Mocny niż maryśka... ;P
  6. Jestem tego najlepszym przykładem. Przez jakiś czas brałem pewne lekarstwa, które kompletnie mnie rozregulowały na 2 sposoby:1. Wywołując potężne wahania nastroju, sięgające do poważnej depresji. 2. Powodując apatię i anhedonię. I chocby mi wówczas dano nawet O.Kernberga jako spychoterapeutę, to i on by nie wydolił. Nawet ich trzech. Ja bym powiedział więcej - swoją myślą i wlasną psychologią nie jesteś w stanie rozregulować neuroprzekaźników. Natomiast można wpłynąć na zmiany myślenia, tworzenie nowych struktur zachowania i zmianę istniejących - co bezpośrednio wpłynie na nasze relacje z innymi. @Krwiopij - na dobrą sprawę, ty biedna nie znasz funkcji żadnego z tych, które wymieniłem. Zresztą z tobą nawet nie ma o czym dyskutować, dlatego już ciebie cytował nie będę bo nie warto powtarzać bzdur jakie piszesz. _Gorzej_. Podajesz wyniki badań krwi lekarzowi psychiatrze, gdzie jest wymieniony pewien komponent wpływający bezpośrednio na zachowanie i impulsywność. Psychiatra rzuca okiem, patrzy, słucha pacjenta uskarżającego się na apatię, anhedonię, brak napędu i... nie kojarzy z wysokim poziomem ww komponentu. No i jeszcze pacjent skarży się na chwilowe załamania nastroju, wielką depresję, mysli samobójcze... Ale przeciez nie wygląda na takiego... Więc co u jest? Eee, pewnie nic. Tak sobie pewnie przeżywa. Symuluje znaczy się. Ale wiem, napiszemy mu "nerwica". Bo kiedyś miał. To pewnie i teraz ma... A jakby co, dopiszemy SSRI. Co prawda nie zmieni to problemów z apatią i anhedonią, przesunie wahania nastroju w wyższy ich poziom, rozreguluje receptory 5HT1A, ale co tam, ważne aby spławić pacjenta i jakoś mu pomóc - byle jak. Byle by odhaczyć.Co ciekawe, ta wiedza, na temat oddziaływania ww neuroprzekaźników jest zawarta w ksiązkach, jakie mają za obowiązek znać studenci bodaj 4? a na pewno 5 roku studiów medycznych. I niestety - ale jej nie znają. @Korba - śmiej się śmiej. Ja przeanalizowałem pewien spory fragment mojego życia i uzyskałem wiedzę, której nie mieli lekarze, do których chodziłem. Dzięki temu tu jestem, piszę i mam energię, której mi brakowało przez wiele miesięcy, bo lekarze nie wiedzieli co jest grane. Co nie znaczy, że jestem mądrzejszy. Po prostu wiem, jak oni działają, jak postępują i czy umieją się uczyć. (niestety, rzadko który) Dziękuję pani szanownej za występ i żegnam chłodno. PLONK. Gratuluję, ale lepiej chyba by było pisać to w odpowiednim temacie, prawda? Przepraszam najmocniej, ale czy to znaczy, że ma być traktowana lepiej od innych użytkowników Forum?
  7. Jesteś bezczelna. Cżłowiek pisze o swoich wrażeniach, emocjach a ty mu odpowiadasz jakby był... jakiś niedorozwinięty... Pomijajac fakt, że znowu ktoś myli wątki i powinien w podskokach spadać do swojego "spychoterapiał działa!". @Stary Góral - Monika nie tylko broni przegranej sprawy - na po prostu nie wie o czym mowa, opowiada tylko o swojej spychoterapii spychodynamicznej, która w tym okresie, po raptem 11 miesiącach NIE MOŻE jeszcze dawać efektów - to takie czyste placebo... Problem w tym, że jej spychoterapeuta jej tego [jeszcze?] nie wyjaśnił... Zgadza się. Psychoza a dokładniej schizofrenia może mieć tylko jeden epizod w życiu pacjenta. Ale ty jakz wykle nie doczytałaś pewnych podstawowych informacji o chorobach i zaburzeniach psychicznych i opowiadasz pierdoły i banialuki, uważając się za super wszystko wiedzącą... Bo przecież jako chyba jedyna w tym wątku masz spychoterapię spychodynamiczną, na którą uczęszczasz tyle czasu już... O tym zastanawianiu się co sie mówi - stosujesz czystą projekcję. Proponuję poruszć temat tego wątku na najbliższej sesji spychodynamicznej, może psycholog ci wyjaśni co to jest, na czym polega i jak sobie radzić z pewnymi emocjami związanymi z czytaniem tego typu wątków. P.S. Generalnie epizody psychotyczne na starosć słabną, ale ty tego nawet nie wiesz, bo nikt ci nie opowiedział ni słowa o hormonach, neuroprzekaźnikach i takich tam "bzdurach". Poki co to, to ty nie wiesz nic o psychozie, to ty narzucasz innym terapię, to ty traktujesz innych ludzi wespół zespół z Krwiopijem jak debili, więc... Proponuję te słowa o niepełnosprawnych umysłowo powiedzieć patrząć sobie w twarz przed lustrem i mocno się nad nimi zastanowić. Dokładnie. Wbrew temu co niektórzy piszą, trzeba usiąść na dupci i: 1. Poczytać o swoich problemach. 2. Zastanowić się. Zrozumieć. 3. Wdrożyć. 4. Wyzdrowieć. Punkty 1-3 powtarzać aż do przeanalizowania wszystkich problemów jakie się ma. I na tym polega cala tajemnica spychoterapii. Nie ma tu nic magicznego, nie ma czarnoksiężnika, nie ma czarodziejów, ani Manitou, który nam da, albo nie da. Wszystko zależy od nas. No wiesz... jak ja coś źle zrobię w firmie to: 1. Dostanę opieeee... 2. Wpadnę na dywanik u szefa... 3. A jak i dywanik nie pomoże, to mnie wyp... Tymczasem spychoterapeutów nie rozlicza nikt, ba, sam pacjent jakby chciał to oczywiście musi podpisać kontrakt, gdzie wpisał własnoręcznie pewnie, że tylko on odpowiada za terapię... (ROTFLMAO!). To tak jakby przyszedł do mnie klient, a ja mu każę podpisać papierek, że to co zrobię z jego sprzętem jaki on do mnie przyniósł, jest na niego. Tzn, że nawet jak ja mu coś popsuję - to on bierze za to odpowiedzialność. Nie. Ale mój stan emocjonalny wywołany przez gwałtownie zachodzące zmiany w mózgu może spowodować, że powiem/zachowam się/sam walnę kogoś w ryja i dostanę "odpowiednią odpowiedź". Niestety, twoja wiedza na temat osi podwzgórze-przysadka-nadnercza jest tak malutka, że może pominiemy od razu ten temat, dobrze? Na pewno coś daje. Na przykład może mieć cieńszy portfel . A na serio - gdyby coś jej dawało, to by nie pisała tutaj, a pisanie tej osoby tutaj świadczy o baaardzo niskiej samoocenie i konieczności walczenia o utrzymanie odpowiednio wysokiego "poparcia" dla przez siebie podejmowanych dziełań. Takie upewnianie się, że na pewno robi się dobrze. Tymczasem zdrowo rozwinięty człowiek, bez kompleksów i zaburzeń, niskiego poczucia wartości samego siebie - nie ma potrzeby wchodzić między innych, piszących coś przeciwnego niż dana osoba uważa i walczyć po to, aby pokazać, że tylko ona ma rację. Tej osobie - Monice - brakuje po prostu dystansu do samej siebie. Ona jeszcze do tego nie dotarła, że takimi walkami właśnie pogarsza swoje samopoczucie. I właśnie dlatego, w tym momencie, śmiem odeslać ją ponownie do spychoterapeuty. Bo ona właśnie musi to koniecznie z nim omówić. Szczerze w to wąpię. Raczej właśnie pogorszenie samopoczucia, kiedy jej ktoś/kolwiek odpowie nie po jej mysli, kiedy będzie się wikłała w dyskusje, jednocześnie walcząc z samą sobą i de facto - swoim kontraktem ze spychoterapeutą. A róbta se co chceta. Dla mnie jest istotne tylko to, że swoim zachowaniem i swoimi postami tutaj udowadniasz nam wszystkim (a na pewno mnie), że twoja terapia ci nie pomaga. A na pewno do tej pory - jeszcze nie pomogła na tyle, abyś zaczęła wiedzieć w co warto się pakować. Póki co - wsadzasz palec między drzwi a futrynę i dziwisz się, że boli. A dlaczego nie? czy ty w ogóle wiesz co to jest dopamina, serotonina, noradrenalina, receptory D2? Nie? To doucz się. To co ty tu robisz w tym wątku? I kto tu wali głupa? :) P.S. http://www.e-ksiazka.it.pl/pomysl-na-zycie.html Przypominam o tym opowiadaniu! jest w nim doskonały przepis na godne życie - najlepiej w roli terapeuty - bo przecież polskie prawo póki co jeszcze na to pozwala i spychoterapeutą może być każdy I nikt go za nic nie rozlicza!
  8. Niestety, ale wbrew temu co napisałaś, tak właśnie jest. Może jest to chwilowa poprawa, może nie, ale leki zmieniają sporo rzeczy w dzialaniu całego naszego organizmu. Bzdura, przykro mi :) Jest dokładnie na odwrót. To właśnie zaburzenia w osi podwzgórze-przysadka-nadnercza powodują pewne komplikacje i występują okreslone stany emocjonalne lub skłonności do ich występowania. Można to regulować lekami już na etapie "mózgu", można prowadzić teoretycznie spychoterapią poprzez wyuczenie nowych metod radzenia sobie w róznych sytuacjach i z pojawiającymi się problemami. Gdyby było na odwrót jak piszesz, to by Robertowi na jego ChAD pomogła spychoterapia, a nie leki, a schizofrenikom pomagałaby np spychoterapia spychodynamiczna... Niestety, ale tak nie jest. Cieszymy się, że Tobie to pomaga. To znakomicie. Tylko czy aby nie działa to w tym momencie jak typowe placebo: "biorę, więc mi pomaga"? Bo 11 miesięcy w spychodynamiczne, to jednak trochę mało. W dodatku tak rzadko stosowanej...
  9. @brokenwing - ale czy każdy z tych problemów wymaga wizyty u spychoanalityka? @Monika1974 - ależ oczywiście, że tak, tylko czy aby na pewno chcesz, aby to trwało wieeeleee lat? Chcesz się męczyć sama ze swoim problemem przez tak wielką ilość czasu? Nie chcesz tego przyspieszyć? I wrsezcie - czy jesteś pewna, absolutnie, tak na miliard %, że rozgrzebywanie spraw z przeszłości pomoże Ci obecnie? W konkretnych sytuacjach kiedy pojawiają się objawy Twojego zaburzenia?
  10. @rober6666 - otóż to. To się nazywa wyparcie i racjonalizacja I co ciekawe, to właśnie owa psychoterapia powinna im pomóc w uświadomieniu sobie, że jednak im to nie pomogło
  11. @brokenwing - zalezy co się nazwie problemem, jak to zdefiniujemy. Dla jednego wielkim problemem będzie naprawa czegoś, dla innego problemw pracy, a inny będzie przeżywał załamanie nerwowe. Jednak zawsze liczymy na pomoc "tu i teraz", najszybciej jak się da. I jeszcze jedno - o ile często nasze zaburzenia wynikają z naszego dzieciństwa, to leczenie być może powinno obejmować objawy i z tym co się dzieje obecnie. A dopiero potem lepiej będzie zajmować się tym co było kieeedyś, o czym nawet nie pamiętamy, a na pewno nie zajmujemy się podczas spraw, które nam sprawiają trudności. @Monika1974 - piszesz o terapii psychodynamicznej, więc jestem mocno zdziwiony, bo w takiej spychoterapii nie chodzi o podtrzymywanie czy wspieranie, ale właśnie jak najszybszym rozwiązaniu przeszłości i problemów z nią związanych. A ponieważ ten rodzaj spychoterapii zazwyczaj trwa 2-5 lat jak piszą na Wiki - tak chyba rozsądniej byłoby nie przedłużać jej w czasie, ale skonsolidowanie jej. Tak aby leczenie potrwało najkrócej. Przecież właśnie tak postępujemy podczas grypy czy zapalenia płuc, nieprawdaż? Idziemy do lekarza, dostajemy antybiotyk i się leczymy. I nikt chyba nie ufa domowym sposobom wiedząc jak się kończy zapalenie płuc, prawda?
  12. @ALEKS*OLO - mnie lekarze w szpitalu postawili diagnozę BPD w ciągu godziny...
  13. A propos "kotka". Niestety nie mogę nigdzie umieścić pewnego nagrania dokonanego w pewnym szpitalu, gdzie pewien dosyć znany psychiatra rozmawiał z pacjentem traktując go jak dziecko, próbując insynuować mu pewne dziecięce zachowania i umieszczając jego pewien duży problem związany z jego przyszłością na poziomie jak to się wyraził "nakarmienia kotka". Nie będę cytował nawet - jedno jest pewne - pacjenci w dalszym ciągu są traktowani przedmiotowo, tak jak McMurphego w "Locie Nad Kukułczym Gniazdem". Stąd się potem bierze cała kupa problemów i kłopotów z traktowaniem i pacjentów przez lekarzy i lekarzy przez pacjentów, co widać zresztą nawet w tym wątku. Problem z zaufaniem, oporami przed leczeniem.
  14. @ALEKS*OLO - tak czy inaczej nie możesz negować czegoś, co samo w sobie ma pewne części zaburzenia, o których właśnie jest mowa... Powiem więcej... Kilka alt temu, jak czytałem opis BPD, to się dziwiłem, że coś takiego w ogóle istnieje. To niemożliwe, to wariactwo. Potem spotkałem dziewczynę, która to miała, na I rzut oka wszystko w proządku, na II i III też, dopiero przy głębszym poznaniu pewne rzeczy wychodziły na wierzch, a i moje zaczeły się delikatnie pojawiać. Dopiero jednak jak (z innych powodów) sam wpadłem w deprechę i zacząłem szukać rozwiązania problemu, dopatrzyłem się problemu BPD u siebie. (tak tak I diagnozę postawiłem sam sobie i to zupełnie prawidłowo - bo miałem obiektywne spojrzenie i wgląd w swój problem, zauważałem pewne rzeczy, ale nie umiałem ich prawidłowo nazwać). To samo jest IMHO u swiatla - dzisiaj poznaje część siebie, umei nazwać część problemu, ale jak przeczyta bpd.szybkanauka.net (celowo podaję gdzie szukać) - rozpozna tego znacznie więcej i wykrzyknie niczym Archimedes wyskakujący z wanny - EUREKA! To jest to! Chociaż wcale mu tego nie życzę, lepiej aby miał coś w stylu dystymii, lepiej leczonej, albo najlepiej nie miał nic. Czasem jednak sam nie wiem - czy lepiej wiedzieć co się ma, czy nie...?
  15. @Stary Góral - casting to jest obecnie w Komorowie, gdzie stworzono grupę diagnostyczną. Dwa tygodnie, w tym 2x grupówka, 2x indywidualna, 2x arteterapia, 6x społeczność i na tej podstawie (+pewnie jakieś obserwacje) jest wydawana opinia, czy się nadaje na oddział czy nie, czy coś innego. Warto zobaczyć, co ludzie robią z siebie, aby tylko się dostać... Oj warto...
  16. @ALEKS*OLO - a dlaczego Twoim zdaniem to nie jest Border? Ja mam zdiagnozowaną, a mam to samo co on i... kiedyś, kilka lat temu nie umiałbym nic więcej powiedzieć tak na dobrą sprawę o swoim problemie... O ile oczywiście bym powiedział to co napisał swiatlo - bo wówczas nie wydawało mi sie to specjalnie dziwne. Co nie znaczy, że chcę stawiać diagnozę - jestem daleki od tego i wolałbym podkreslić, ze tu na Forum nikt tego nie powie co Tobie swiatlo jest. Najlepszym sposobem dowiedzenia się tego jest udanie się do specjalisty. Może na początek jakiś psycholog?
  17. To co opisaliście to jest właśnie podejście spychoanalityczne i spychodynamiczne. Gdzie spychoterapeuta ma byc nikim innym, tylko praktycznie słuchaczem. I on wpierw musi się nasłuchać, aby potem zacząć to interpretować - ale cały czas musi zachować neutralność. Dlatego bardzo często nie pokaże żadnych emocji. Pomruczy, poziewa, ale jego praca w tym momencie jest wykonywana w jego głebi, w jego głowie. On tego nie pokaże. I bardzo trudne jest to i dla nas i dla niego - bo on musi umieć słuchać, wychwycić to co ważne a nie pierdoły. A my musimy mu zaufać, ze on wie co robi. tak jak i on musi słuchać, a nie myśleć o tym co zrobi za naszą kasę, jak wyjdziemy... :] Też się spotkałem ze spycholożką, która podczas kiedy mówiłem, patrzyła "ponizej kolan", ale wiedziałem, że ona słucha, co zresztą dowodziła swoim podejściem potem. Niestety jest pewien mały problem, pozwole sobie zacytować: [ http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=426 ] Tłumacząc na polski: "nie tłumaczmy pacjentowi o co chodzi bo i tak nie zrozumie, a jak zacznie za duzo rozumieć to zagrozi nam, terapeutom i będziemy musieli się gęsto tłumaczyć z naszych drobnych tajemnic". Jeśli chodzi o kasę... tego właśnie nie rozumiem. Po to chyba wszyscy płacimy składki na NFZ (lub ktoś za nas je płaci), abyśmy mogli z nich skorzystać, dlatego dziwi mnie ograniczenie ilości sesji jaką możemy mieć w ciągu roku (zdaje się, że do 75?)
  18. Gdzieś to już słyszałem brokenwing, terapia długoterminowa, etc. Nasłuchałem sie kilka minut od spychoterapeutki wspomnianej zresztą, co miała problem z czytaniem i przepisywaniem dat, a to co stworzyło w papierkologii to... poezja... Ale dobra, ona gadała o długoterminowej, ale zapomniała, że problem jest TU I TERAZ. problem jest z eSką, problem jest z rodziną, problem z pracą i ze wszystkim dookoła. Że ma do czynienia nie z byle czym, ale normalnym załamaniem nerwowym, spowodowanym stresem i nagle zmienionymi warunkami życia. W związku z czym, mnie osobiście taka długoterminowa pomoże w tym momencie tak samo, jak umarłemu kadzidło. Zwłaszcza, że nastroje mam... cholernie zmienne. Jestem jak cykająca bomba... Wystarczy delikatnie poruszyć, wiele nie trzeba. dzisiaj np poranek neutralnie dobry, a potem nagłe załamanie. Wystarczył jeden obrazek na jakiejś WWW. I pomimo dobrego nastawienia, wszystko poszło w p...u. Niestety - spychoterapeuci wiedzą swoje i nie zauważają tego, że w zmienionym otoczeniu człowiek działa inaczej, inne środowisko też wszystko zmienia, inni ludzie. I póki byłbym gdzieś odizolowany, pod jakąs opieką czy coś, to pewnie jakaś forma terapii DBT czy TPB by mi może coś pomogło, ale ambulatoryjne pierdzenie w stołek co tydzień czy dwa g...o mi dadzą, bo to będzie chodzenie - jeden krok w przód i jeden w tył... A jaki jest tego sens? jak dla mnie żaden. Oczywiście spychoterapeuta wie wszystko najlepiej, ale nie zdaje sobie sprawy z tego, że kiedy przyjdzie borderek to jest on w jakimś określonym jednym z wielu nastroi jakie może mieć. Dzisiaj będzie mówił o problemie z depresyjnościa, a jutro najważniejsze dla niego będą sprawy nerwicowe. Więc tu trzeba by wziąć całego pacjenta pod lupę, a nie tylko jego kawałek przez 2h w ciągu 2 tygodni (ROTFL!!!). No ale niestety, do pewnych osób nie dociera (do mnie amatora dotarło), że obejrzeć całego człowieka w godzinę, ani dwie się nie da. Zobaczy się tylko to, co ten człowiek chce powiedzieć, o czym w danym momencie myśli, co jest dla niego obecnie interesujące... A co wcale nie musi być najważniejsze. Ba, to o czym mówi, może być spowodowane jakimś spotkaniem, rozmową, spostrzeżeniem. I być kwestią zupełnie poboczną. A nie najważniejszą. I dlatego uwazam, ze spychoterapeutka drążąca pewne tematy powinna się umieć skupić nie na takich pierdołach, ale na tym, dlaczego pacjent chciał do niej przyjść, co spowodowało eSkę, co powoduje epizody depresyjne, jakie są wyobrażenia pacjenta o nim samym etc. No ale do tego trzeba dojść, a nie chrzanić pierdoły o koniecznej długoterminowej, a na pytanie: "gdzie?" zamrugać oczami nie będąc przygotowanym na takie pytanie (ROTFL). [oczywiście mowa w powyższym o NFZ]
  19. I w dodatku są niesłowni. Umawiałem się kiedyś z jedną. Mieliśmy pewne rozbiezności w kalendarzach, nie mogliśmy się spotkać jednego dnia, ja miałem wyjazd, ona inne zajęcia... Obiecała, że zadzwoni. Miesiąc czasu czekałem na telefon z bijącym sercem. Nie doczekałem się. Inny przykład - inna osoba. Lekarz powiedział, że ma być spotkanie raz w tygodniu. Ta zmieniła, że będzie raz na dwa tygodnie. No trudno. Umówiliśmy się na X spotkań, na każdym truła mi głowę o to samo, coś sprzecznego z tym co mówił lekarz, a kiedy zasugerowałem jej problemy z komunikacją z lekarzem, praktycznie obraziła się na mnie, stwierdzając, że ja jej zarzucam niekompetencję. No cóż... No i jeszcze kwestie dawkowania leków - od kiedy to psychoterapeuta zna się i ma prawo dawać pacjentowi instrukcje na temat dawkowania leków? I jeszcze temat X spotkań. Mnie tego nie wspomniała ani słowem, ale potem doczytałem w dokumentacji przy okazji, że uzgodniła podobno ze mną możliwość zwiększenia ilości spotkań. Prowadzenie dokumentacji to też... Poezja. daty i fakty pomieszane ze sobą, dziwne zapiski na marginesie nie trzymające się tego o czym mówił pacjent. I na koniec, na smaczny deserek... Spotkałem na jakiejś grupie psycholkę... Opowiadam o swoim problemie, staram się zrelacjonować w miarę obiektywnie... No i skończyłem po kilku minutach... nastała cisza... A spycholka do mnie: "ale mnie to w ogóle nie interesuje to co ty mówisz!". Krótko mówiąc - chamstwo, perfidia w znęcaniu się, kłamstwo, oszustwo, manipulacja. I to są właśnie ludzie, którzy mają nam pomóc. Dlatego wolę tabletki. One nas nie okłamią.
  20. @Panna_Modliszka - ale chyba pomyliłaś tematy.....?
  21. Taki lekki offtop, oto co daje terapia: http://www.e-ksiazka.it.pl/pomysl-na-zycie.html Polecam bardzo gorąco owe opowiadanie.
  22. @brokenwing - na jaką terapię chodziłeś? Opisz pls. I gdzie znalazłeś? Czy była to terapia p.Ryszarda?
  23. Wybacz Stary Góralu, ale jestem za głupi, nie umiem czytać, ledwo co piszę a i to jak znajdę odpowiednie klawisze... A propos: czytałeś opowiadanie? Mnie się bardzo spodobało... takie prawdziwe! Ta psychoanaliza POMAGA!!!
  24. Ja też jestem zdania, że spychoterapia pomaga. I to bardzo. najważniejsze to nie bać się. Zapisać się do specjalisty i rozpocząć leczenie. Regularne wizyty znakomicie wpływają na ograniczenie innych dotychczasowych rozrywek, co pomaga lepiej zastanawiać się nad każdą swoją złotówką... tfu... to znaczy każdym ryzykownym posunięciem, które dotychczas umilało nam życie i ułatwiało je. I nie ma się co martwić zanikiem pieniedzy w portfelu wydaną na bzdur... to znaczy na terapię. Ważne jest to, aby dać innym to, czego oni chcą, czyli kasę...tfu. Zresztą co ja się będę rozpisywał... :] [znalezione w innym wątku] http://www.e-ksiazka.it.pl/pomysl-na-zycie.html Wybór nalezy do Was. Dziurawe buty bez pomysłu na życie, lub porządne buty i porządne życie. P.S. Osobiście wolę wspomagać przemysł farmaceutyczny - bo wiem przynajmniej na co idzie moja kasa. Gdybym miał płacić za możliwość wyżalenia się na poduszce spychoanalitykowi... To jest dobre dla bab chyba...
×