Skocz do zawartości
Nerwica.com

thbthb

Użytkownik
  • Postów

    177
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez thbthb

  1. @Monika - błąd. Jest coś, do czego wymagane są "czyste papiery" i niechętnie patrzy się na osoby, które mają je brudne... Co nie znaczy, że ja się wybielam na siłe i udaję, że czegoś nie mam. Może i jestem "celnikiem" - ale nie aż takim, który wyłazi na wierzch, rzuca sie i widać po nim wyraźnie, że jest inny. Poza tym jak miałbym się zdiagnozować na nowo? Gdzie? Zgłosić się na oddział - zdiagnozujcie mnie, bo nie wiem czy jestem normalny? A okres w którym przechodziłem trudności - nie jest dla mnie specjalnym powodem do wstydu, bo w przeciwieństwie do kilku bliskich mi osób - przynajmniej wiem co mam, wiem jak sobie z tym radzić, wiem co robić i przede wszystkim nie obarczam innych swoim brakiem przystosowania do społeczeństwa. Że siedziałem w psychiatryku (dobrowolnie!!!) - przynajmniej poznałem fajnych, normalnych ludzi mających jakiś problem większy... A problem nie widzę nawet w takim miejscu (bo to było lepsze jak sanatorium chwilami ) tylko w tym, że ludzie tam pracujący nie potrafią właściwie diagnozować, obserwować i idę na łatwiznę... Skoro nie wiadomo co się dzieje - wrzucić go do worka z napisem BPD.
  2. @Celineczka - ależ ja już od nich niczego nie wymagam. Z wielką przyjemnością poinformuję swoją lekarkę że to koniec mojego zaufania do nich, do ich oferty medycznej, terapeutycznej i rezygnuję z ich leczenia. A co do diagnozy - moim zdaniem jest błędna, ale nie tylko moim. @Mirabelee - ja się nie stawiam. ja tylko chciałem coś wyjaśnić i spotkałem się z odrzuceniem, z kopniakiem w dupę. Nie spodziewałem się go po osobie, której zadaniem powinno być wspieranie pacjenta w jego drodze do zdrowia psychicznego. jesli taka osoba zajmuje takie stanowisko i tak traktuje pacjentów... To ja nie chcę wiedzieć jak do tego podchodzą inni lekarzykowie... I to właśnie pokazuje w jaki sposób oni traktują coś takiego jak "przysięgę Hipokratesa". Czepiam się tego, że zostałem wyrolowany i wykiwany. Tego, ze pacjent jest dla nich niczym innym jak tylko przedmiotem - zwłaszcza na takich oddziałach. I dlatego uprzedzam innych, aby uchronić może kogoś przed nadmierną wiarą w to, ze ci ludzie w czymś chcą nam pomóc. otóż nie. Oni po prostu biorą kasę za to, ze przepiszą nam jakieś leki, powiedzą kilka słów i... zapominają o problemie. Mogę się tylko cieszyć z tego, że nasilenie moich objawów nie jest duże, jest mizerne, daję radę żyć wbrew temu co mi mówiono ("konieczna pilna terapia!!!") itede. Co cieszy, zwłaszcza jak czytam wątki tworzone przez "prawdziwych" pograniczników.
  3. thbthb

    Cyproteron - psychiatra?

    Każdy lekarz może wypisać dowolną receptę. A jeśli chodzi o Androcur to lepiej iść i pogadać z seksuologiem - znajdź jakąś Poradnię Seksuologiczną w mieście, albo nawet ewentualnie porozmawiaj o tym z internistą.
  4. @Michuj - i nic, co więcej chciałeś przeczytać? @tahela - wspaniale, że wiecie. ja nie wiedziałem, sądziłem że przypadki o których czytam to przypadki jakieś szczególne, że ktoś miał pecha, trafił na zły humor czyjś, albo co. A ja pecha nie miałem, do końca wierzyłemw to, że uda mi się to jakoś wyjaśnić, załagodzić... Bo przecież gdyby ta diagnoza postawiona przez lekarzyków była prawdziwa to już wcześniej: - od wielu lat pętałbym się co najmniej po psychologach - łykałbym dziesiątki leków Tymczasem dopiero po postawieniu diagnozy zacząłem chodzić do tych lekarzy, szukać wyjścia z sytuacji, zastanawiać się co dalej robić i jak się leczyć. I dopiero po odstawieniu leków, okazało się, że tak naprawdę nie ma co leczyć. A 2 lata mi z życia zabrano właśnie przez błędną diagnozę, przez dobre rady lekarzyków, którzy jak zwykle wiedzą lepiej... Dlatego uprzedzam innych, abyście wiedzieli w co się pakujecie. Bo o ile niektóre leki faktycznie pomogą w danej chwili, o tyle papier może być sporym obciążeniem - tak jak dla mnie.
  5. Nigdy nie sądziłem, że będę chciał napisać taki temat. takie tematy jak widziałem to uważałem je za przypadek, zbieg okoliczności... A tymczasem niestety... Zacznę do tego, ze kilka lat temu zacząłem leczenie pewnej choroby. Niestety lekarz faszerujący mnie lekami stosował spore dawki tych leków, doprowadził do występowania pewnych niekorzystnych zmian psychicznych w tym wahań nastroju i stanów depresyjnych... Oczywiście dostałem na to antydepresanta od lekarki, a kiedy i on przestał pomagać, zgłosiłem się na oddział. Tam zdiagnozowano u mnie zaburzenia osobowości związane z wahaniami stanów emocjonalnych, nastroju, depresję itede. Z taką diagnozą wyszedłem z oddziału, jednak ciągle nie dawało mis pokoju pytanie - jak to możliwe, że dopiero po tylu latach życia ktoś mi diagnozuje takie rzeczy? Że nikt wcześniej nie stwierdził, że jestem "rąbnięty"? Co jakiś czas więc wertowałem rózne artykuły, pisma, dane dotyczące leków jakie brałem lub jakie mogłyby powodować pewne zaburzenia. Godziny za godzinami mijały, a ja ślęczałem nad farmakologią kliniczną, nad interną... Zamiast wyjść gdzieś na rower - czytałem o lekach przeciwpsychotycznych... Zamiast popracować na pensję - porównywałem metabolizm róznych leków, aby znaleźć kolizję między nimi i dowiedzieć się, który lek zwiększył stężęnie tego, który mógł wytworzyć mi stan depresyjny... I wreszcie zrozumiałem. Pojąłem co się stało, odstawiłem wszystkie psychotropy jakie kiedykolwiek brałem i... nic sie nie stało złego. Wyszedłem na prostą. Powróciłem do swojego stanu pierwotnego sprzed kilku lat - odzyskałem siebie. Jednak pozostała we mnie pewna ciekawość, czy to co odkryłem, faktycznie jest możliwe? Czy te leki tak mogły na siebie wpływać, czy odstawienie znienacka pewnego leku mogłoby dać objawy pewnego zaburzenia osobowości? teoretycznie tak... Ale co na to klinicyści? Chwytam telefon do ręki, dzwonię na oddział chcąc umówić się na spotkanie z kimś, kto się zna lepiej ode mnie, kto może to potwierdzić i być może stwierdzić, że ta diagnoza jaką mi postawili jest nie do końca prawidłowa. Że mogli sie mylić - bo człowiek jest omylny. Co słyszę? "nie jest pan pacjentem oddziału, więc nie będę z panem rozmawiać w żaden sposób". Proste? Diagnoza jest jedna. Nie będzie innej diagnozy. A papierek, który mi w tej chwili przeszkadza, który poszedł już do aktualnie leczącego mnie doktora i mi szkodzi - jest ważniejszy od moich słów i od tego co po mnie widać. W końcu jestem rąbnięty, prawda? Dlatego przestrzegam: - jeśli musisz coś zrobić to... czy na pewno musisz iść do psychiatryka? - jeśli już musisz to czy musisz mówić wszystko i wierzyć im, że ci pomogą? - jeśli już dostałeś diagnozę - NIGDY JEJ NIKOMU NIE POKAZUJ!!! - DIAGNOZY NIE ZMIENISZ. To nie jest Zachód = tu się zapomina o pacjencie w chwili kiedy da mu się diagnozę i wypuści za próg. Potem figuruje już tylko w statystykach. A że diagnoza jest błędna? Oparta na chwilowym stanie spowodowanym przez leki? A kto tym się przejmuje? Ważne to odfajkować pacjenta i mieć spokój. Swoją drogą, ciekawe czemu nie diagnozują pijaków co trafiają na izby wytrzeźwień jako schizofreników??? Ile to kasy można by pozyskać na nowe oddziały, leki, personel... :>>>
  6. Po 1 to możel źle wybrałem dział, ale wydaje mi się - może błędnie - że pomoc i wsparcie ze strony rodziny to dobry początek, krok - do wolności. W Wigilię i zawsze jak była ku temu okazja. Z A W S Z E. Rok temu, w Wielkanoc itd. Tylko w tym roku, od kiedy mam pewne problemy psychiczne, i od kiedy widzę reakcję dalszej rodzinki i zresztą mojej bliższej (kompletny brak zrozumienia, ledwie co czasem zainteresowanie), to praktycznie widzę, że to się wszystko... rozlatuje. Zresztą, widzę obecnie nieco lepiej stosunek kilku osób do siebie... I jakoś na pewno nie jest on życzliwy. Ale może źle to widzę? Może to ja wymagam od nich zrozumienia, bo sam..... ich rozumiem?!
  7. Interesujące jest, że o takim leku piszą "specjaliści" na forum ginekologicznym Dla mnie to już jest coś, co by nie brać tego na poważnie... Proponuję, abys poszukał _rzetelnej_ wiedzy nt tego leku co najmniej na www.drugs.com (mam nadzieję, że nikt tego nie zmoderuje, bo owa strona to prawdziwa kopalnia wiedzy). Oosbiście nic takiego nie odczułem, jak zaburzenia rytmu serca. I na pewno bym coś takiego wyczuł, zresztą jakiś czas temu przebadałem się kompletnie w tym kierunku, lekarze nic nie wykryli, więc w grę wchodzi tylko nerwica... A ta jest u mnie na pewno.
  8. Pomóc zawsze mozna przy rpzygotowywaniu posiłku w tak wspaniały dzien, jakim jest II dzień Świąt. A wiec poszedłem do rodziny, pomogłem, po czym po wykonaniu swoich rzeczy, ulotniłem się na kilka chwil... I wreszcie słysząc zaproszenia na świateczny posiłek, wspaniałe pieczyste itd... Pojawiłem się w pokoju ze stołem, spojrzałem na tych wszystkich zgromadzonych krewnych przy tym stole, na którym szukałem miejsca dla siebie... I nie znalazłem. Po prostu ktoś tak sobie to fajnie wyliczył, że brakowało miejsca i dla mnie i dla mojego ojca - "bo przeciez on i tak zje u siebie, bo chory". No ale ja? ja byłem zapraszany do stołu, ale miejsca przy nim nie ma... Za to z ust mojego brata (na pewno aby brata?) słyszę, że "ty i tak zaraz pójdziesz do siebie, więc może sobie nałożysz i wiesz... możesz iść...". "Nie spodziewaliśmy się, że zejdziesz....". I sobie siedzą na dole, starsza się odzywała coś jeszcze do mnie w temacie... Ale ja patrząc na to jak oni podeszli do tego, ta rodzina, te ciotki, wujkowie... Jakoś tak bez reakcji... W tym roku przymierzałem się do Wigilii w domu, bez wyjazdu do nikogo... tak teraz już wiem, że moje spojrzenie na rodzinkę jest... chyba odwzajemnione. Afobamik do mordy. Prześpi się człek, krewniacy pojadą za kilka godzin w cholerę. Wyśpię się przynajmniej. A z rodziną - najlepiej na zdjęciu. I jebał ich pies.
  9. Bo to są zjeby. I to takie kompletne. Przynajmniej w sporej większości. Rzadko kiedy się trafia na kogoś, kto ma jakieś _pojęcie_ o tym co robi i z kim i jak ma gadać i umie słuchać i wyciągać poprawne wnioski, bez dorzucania "od siebie". A najgorsze są mendy (często i po studiach medycznych ze specką ze spychiatrii), które jeszcze nim posłuchają, to już dorzucaja, wyciągają jakieś wnioski i nie kojarzą podstawowych faktów - o których jest mowa właśnie w danej chwili, lub tuz przed chwilą. Warto najpierw delikatnie wybadać, do kogo się trafiło. Właśnie zresztą niedawno porównałem osobę, z którą mam kontakt obecnie, a którą poznałem rok temu i wiem, że chociaż może idealizuję (jako BPDowiec mam do tego prawo), to jednak jest pewna różnica, pomiędzy swego rodzaju "bóstwem" (czyli o dziwo osobnikiem "złym") a osobą, o której w necie nie ma nic, a jednak w swoim fachu jest dobra. Dziwne, nie?
  10. @Miko84 - ja bym uważał na te SSRI. W moim przypadku akurat był to citalopram, lękotwórzy nie był, wręcz przeciwnie, ale za to ma powazną wadę (poza sennością i pierwszymi typowymi skutkami ubocznymi jak problemy z koncentracją, zawroty głowy) - mianowicie hamuje emocje. O ile samemu sie jest jak beton, tak i innych bardzo trudno wyczuć i można coś chlapnąć... A skutki chlapnięcia są czasami opłakane...
  11. @Lunatic - nie spotkałem się z żadną wysypką, ani żadnymi problemami skórnymi o których tyle piszą w necie i w ulotce. Biorę tą chemię od 3 miesięcy i jak do tej pory albo ona działa, albo... Albo przeszedłem "własną spychoterapię" (praca, własne osiągnięcia itd). Ale na pewno pozwala a powrót do rzeczywistości. O ile oczywiście ktoś nie lezy w łózku cały dzień, tylko faktycznie coś robi, coś chce zdziałać... ma jakieś zainteresowania... Chociaż akurat zima jest trochę trudna... Ciężko jest się gdzieś wyrwać, pojechać, odpocząć od "codzienności". @miko84 - otototo! Dokładnie. lamo to jest cukiereczk w porównaniu do antydepresantów nie wpsominając o karbie... karba to.... Już zreszta napisałem, nie będę się powtarzał A że Karba jest za darmo? Kopniak w ryj też można zarwać za darmo. Tylko po co? lamo mimo, że kosztuje, to jednak warto za nią płacić. Liczy się stosunek cena/jakość
  12. Korba - bo lamo musi sie rozkręcić. Te pierwsze dawki - a pewnie włazisz dopiero w 25 lub 50mg są za małe dla bordera, aby zaczęły od razu magicznie działać. Zresztą na ogół ludzie przyzwyczajeni do antydepresantów, myślą: "e, już dwa tygodnie, to za tydzień zacznie działać". Bzdura. Lamo się rozkręca znacznie wolniej, a samo dojście do odpowiedniej dawki to jest co najmniej miesiąc czasu. ja w tej chwili biorę 50/0/50 i dopiero po 2-3 miesiącach jestem w stanie normalnie funkcjonować. I oczywiście w jednym się _absolutnie_ zgadzam - nie spotkałem jak do tej pory żadnego leku, który by miał tak mało skutków ubocznych jak Lamo. Lamo wymiata pdo tym względem, a to co miałem poprzednio, czyli karbamazepina - to jest OSTATNI SZAJS, jaki można komukolwiek dać. Tak zamula, tka usypia, że na nim nie da się żyć... Ale lamo jest naprawdę I klasy - bezdyskusyjnie :) Także poczekaj sobie, jeszcze z miesąc, wejdziesz na "setkę" i sama zobaczysz poprawę
  13. Nie wiem czy pisałem... Może się powtórzę, a może nie, ale tak jak już część osób z moejj grupki "diagnostycznej" sama stwierdziła - ten pobyt 2 tygpodniowy to nic innego jak CASTING. W tym czasie to ONI - kadra z OLZN - będą diagnozowali Ciebie, i nie będą podejmowali żadnego leczenia, żadnej terapii. Oganizowane zajęcia (2x psychorysunek, 2x grupówka, 2x indywidualna) - jest tylko po to, aby wybadać delikwentkę/a i zobaczyć czym ewentualnie najlepiej można mu pomóc, i przede wszystkim czy ten gość na pewno chce aby mu pomóc - czy już/jeszcze się nadaje do leczenia w warunkach "sanatoryjnych" (Komorów jest jak sanatorum w zasadzie) - czy też powinien poszukać pomocy gdzie indziej. Warto dodać i zauważyć, że to jest Oddział Leczenia Zaburzeń Nerwicowych. Nie ma "i". A więc wszelkiego rodzaju zaburzenia osobowości są tylko dodatkiem - a i to pod warunkiem, że są pochodną nerwicy. I jeszcze jedno - będąc na diagnostyce warto pilnować się, co by nie "ściągnąć" jakichś objawów od nerwicowców. Mnie się udało - i niestety nie załapałem się. Ale z drugiej strony to dobrze -mam jeszcze lepszą terapię i jeszcze mi za nią płacą [a nazywa się: "praca"] P.S. Kobierzyn o ile dobrze wiem - na pewno NIE realizuje takiej samej terapii jak Komorów. W Kobierzynie(oddział 7F) jest chyba raczej terapia spychoanalityczna/spychodynamiczna, z kolei w Komorowie poznawczo-behavioralna.
  14. @Lunatic, Brid - na mnie tez on tak działał przez I tydzień kiedy go brałem - olbrzymia agresja, rozdrażnienie, złość... I w dodatku problemy z bezsennością. tak jak po Citalopramie byłem senny w ciągu dnia, tak Coaxil działał na odwrót. Niestety nie wiem co jest po owym I tygodniu, bo po 8 dniach przestałem go zażywać.
  15. Prawo jazdy? Ale do czego konkretnie ma byc ci ono potrzebne? Do tego, aby je nosić ze sobą w portfelu? Żeby lezało gdzieś na widoku? Zadaj sobie pytania: - na co mi prawo jazdy? - co z nim będę robił? - w jaki sposób on zwiększa moje szanse na zdobycie dziewczyny/partnerki - jak zdobycie prawa jazdy działa na mnie? - co mi ono da w życiu konkretnego? Osobiście nie mam prawa jazdy, jeżdżę rowerem. I patrząc na tych wszystkich kierowców dookoła jeżdżących, wiem, że połowa znich nie powinna go mieć, a pozostała połowa powinna się mocno podszkolić z obecnie obowiązujących przepisów. I nie. NIE KAŻDY POWINIEN MIEĆ PRAWO JAZDY. To nie jest angielski, to nie jest wiązanie butów. Aby kierować pojazdem ważącym tę tonę czy półtorej potrzeba nie tylko pewnych umiejętności manualnych, ale i umiejętności radzenia sobie ze stresem, nerwami itd. Zastanów się - czy twoje problemy osobiste - nie przełożą się na problemy podczas jazdy samochodem? Jak będziesz reagował w trudniejszych momentach życia kierując samochodem? P.S. Jeżeli bierzesz jakieś leki, sprawdź czy nie kolidują one z PoRD (nie są zakazane, tak samo jak alkohol czy narkotyki) podczas prowadzenia samochodu.
  16. Nie wiem czy to dobre miejsce, ale... Chyba tak... Bo nie wiem co się ze mną czasami dzieje, a może to nei tyle co lęk, ale jakaś psychotyczna skłonność... Jest sobie pokój, w nim biurko, komputer. ten ostatni szumi, niestety wiatraki robią swoje, dyski też nie są ciche... I ten dźwięk, ten poszum sprawia, że wewnątrz mnie... Coś się zaczyna dziać... ten dźwięk mi baaardzo przeszkadza. Te szeleszczenie tych wiatraków. Niby stałe, ale denerwujące. Nie umiem tego nazwać... Kiedyś siedziałem w innym miejscu, inna praca, kilka komputerów za mną, podobne szumy, do tego z lekkim rezonansem blachy, no i ta kupa bolach w szafie serwerowej... Podobne objawy, nawet gorsze niż mam teraz, coś podchodzące mi w brzuchu, uciskające mnie. Nie wiem czy to jest jakiś typ nerwicy? czy ktoś z Was miał kiedykolwiek coś podobnego?
  17. Myślę, żę nikt stąd nie podejmie się stawiania komuś diagnozy... Chyba warto się przejść z tym do lekarza. Ja bym poszedł po tym co opisałeś. [w zasadzie poszedłem w podobnej sytuacji i mi pomógł]
  18. Niestety ludzie dookoła są... [cenzura] debilami. Im się wydaje, że jak ktoś trafił do wariatkowa, i wyszedł (wreszcie!) z poprawną diagnozą, i potem kontynuuje leczenie = ŚWIR. I o ile na co dzień tego nie powiedzą, wszystko jest ładnie i pieknie... To w obliczu złości, sprzeczki o cokolwiek - zaczyna się rzucanie "świrami", "wariatami" itd. I sądzę, że ludzie właśnie tego się boją - obrzucanie takimi "wyzwiskami". Czy wstyd jest uzasadniony? W naszym chorym społeczeństwie pewnie tak. Ale na zachodzie, posiadanie psychoterapeuty, możliwość chodzenia do niego, jest dosyć... MODNE. I przede wszystkim - NORMALNE. Tylko u nas, na zadupiu zadupia, 200 lat za Murzynami (nie ubliżając im), przyjęło się, że leczenie się u psychiatry-psychologa, jest czymś złym. A przecież tak naprawdę, mózg jest takim samym organem, częścią człowieka, jak serce czy wątroba. Ba - delikatniejszym i wymaaga znacznie większej dbałości. I jeszcze jedno - te same osoby, które we mnie rzucają "świrem" - IMHO same wymagają natychmiastowej pomocy i interwencji, ze względu na swoje zaburzenia, w które nie chcą uwierzyć, ani się z nimi zmierzyć. No bo to on, wyzywający jest hero, on się nie leczy. Tylko kto inny. Tylko ten inny - wie przynajmniej, że coś ma, wie co ma i wie jak to leczyć. A że wyzywający tego nie wie, i nadmierne emocje wywołuja u niego nadciśnienie, problemy zdrowotne wywołane przez nadmierne palenie, denerwowanie się, stres, wybujałe emocje, impulsywność... On na tym straci najwięcej - kilka lat życia...
  19. @paradoksy - wydaje mi się, że diagnozę to się stawia przed terapią, a nie po... W innym przypadku pachnie mi to próbami leczenia anginy lekami na zapalenie płuc... Ja myślę, że to wynika z pewnej wrażliwości i delikatności. I pewnie jeszcze jakichś genetycznych... "zdolności" organizmu. Nie wiem co znaczy "gajowy" border. Wiem, że ja jestem wg diagnozy lekarzy borderem, ale zastanawiam się nad tym mocno, bo jednak dzięki chemii (lamo) jakoś daję radę funkcjonować.
  20. @miko84 - z tego co wypisałeś* to ja u siebie obserwuję tylko senność, a i to tylko czasami. * śmieszy mnie to: "senność lub bezsenność" to jest bowiem równoznaczne z tym, że owi farmaceuci i naukowcy z koziej wólki do dzisiaj nie wiedzą jak działają ich produkty... Jak działa Mózg ludzki... Co zastosować u danego pacjenta... I to ma być XXI wiek???
  21. Może w padaczce tak, ale jakoś w kwestiach zab.osob. sprawdza się IMHO o wiele lepiej.
  22. Osobiście też nie odczułem za bardzo skutków pozytywnych działania karby. Za to na temat skutków ubocznych jej to można by pisać całe książki. Tak samo jak i interakcji z innymi lekami. Obecnie biorę lamotryginę - i bardzo sobie chwalę. Skutki uboczne praktycznie nie występują, żadnych wysypek, żadnych zawrotów głowy (no może kilka podczas etapu zwiększania dawki), minimalna senność do opanowania. Po 2 miesiącach od chwili rozpoczęcia terapii, stwierdzam, że jest zupełnie dobrze, może nie super jeszcze bo czasami drobna depresyjka się pojawia, ale lek o wiele lepiej działa od karby. Oczywiście są lekarze, którzy nie przepiszą lamotryginy, są uparci i zatwardziali w swoim postepowaniu i wpierw sięgają po karbę, ale w takim przypadku, można ich namawiać, a jak się nie da to... najzwyczajniej w świecie zmienić. na kogoś, kto chce się uczyć, sprawdzać i wprowadzać nowe metody leczenia. Aha i jeszcze cena - karba jest refundowana w całości, lamo - nie. Ale czy lepiej brać lek, który de facto wyłącza człowieka, wylegiwać się pół dnia w wyrku, czy coś, co faktycznie działa i napełnia człowieka chęcią do działania, umozliwiając normalne życie i egzystencję? Kosztem tych kilkudziesięciu PLN?
  23. A ja osobiście nie pójdę w ŻADNYM Marszu, w którym weźmie udział jakakolwiek grupa ludzi, która będzie wykrzykiwać hasła nawołujące do nietoelrancji, homofobii etc. I dziwię się osobiście ludziomz tego Forum, którzy teog typu udział popierają... Bo dzisiaj walczy się z homo, ts, tv, tg, les - a jutro będą walczyli z nami. Zresztą Hitler w latach '30 ubiegłego wieku już pokazał "odpowiedni stosunek" wobec ludzi psychicznie zaburzonych - zabijając ich. Harpagan - co ty na to? Chcesz być kolejną ofiarą jakiegoś młodego hitlerka? Zastanówcie się dobrze. Bo o ile nazwa Marszu jest dobra - problem w tym, że jest NADUŻYTA, przez ludzi, którzy pewnie nawet nie znają 2 zwrotki Hymnu Polskiego, a ich chęci sprowadzają się najczęściej do tego, aby się pokazać i ewentualnie porzucać kamieniami, albo komuś dać wp... Komukolwiek. Patriotyzm? Można nosić w sercu - nie trzeba wywieszać flag, nie trzeba chodzić i krzyczeć jakim to jest się patriotą - a po zejściu z trasy marszu udowadniać swoimi czynami czegoś zupełnie innego - chocby nie połcąc podatków i pracując na czarno. I sądzę, że należałoby w przypadku wielu tych młodych ludzi biorących udział w MN - zacząć od samego siebie. A nie wskazywania, kto nie jest patriotą.
  24. @hevana. 1. Leki Ci dadzą, o ile chodzi o spychotropy. 2. Talerzyk, sztućce, kubek - warto mieć swoje bo branie ze stołówki (zamknięta od 20:00 do ~8:00) jest bardzo niemile widziane. 3. Kawa i herbata swoje, jest kącik na końcu korytarza na II piętrze, gdzie można sobie wszystko zaparzyć, ewentualnie w Gawrze w piwnicy (klucz ma przewodniczący społeczności lub jest w dyżurce) 4. Zupa mleczna jest praktycznie codziennie. 5. Wypiszą. 6. Nie ma pobudki. Nie ma nikogo kto stoi z batem, gwiżdże, trąbi, woła. Albo wstajesz sama, albo liczysz na kolegę/koleżankę, że wpadnie i obudzi. Ale nikt z personelu latał za Tobą nie będzie. 7. Buty polecam na gumowej podeszwie, inne na wychodzenie z oddziału, a inne do środka. najlepiej by było, gdybyś pod tym względem potraktowała OLZN jak szkołę. Czyli buty w styku trampki, tenisówki, klapki czy nawet kapcie.
  25. To smutne, że... tak się dzieje, że ludzie przyjmowani na terapię robią sobie takie rzeczy... Żal mi ich. Ale moim zdaniem winna jest tu mała liczba zajęć i być może też "ostrość terapii". Może właśnie tego typu osoby, powinny być jednak pod pewnym nadzorem, a może też mieć jeszcze jakieś wsparcie "po godzinach". Ale jeśli ośrodek jest otwarty i praktycznie nie ma w nim kontroli to w sumie trudno się trochę dziwić... Siatka na klatce schodowej wiele nie pomoże...
×