Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lubomir

Użytkownik
  • Postów

    160
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lubomir

  1. Bo ja wiem, czy pomaga? Trudno stwierdzić. Szczerze to czuję się naprawdę kiepsko. Pomaga, pomaga. Znaczy powiem tak, że co za dużo to nie zdrowo. Pewne solidaryzowanie się z innymi w sprawie własnego problemu naprawdę pomaga jak terapia, jednak trzeba czasem utrzymać dystans, żeby nie przejmować się za bardzo tym co się czyta bo i niektóre bardzo trudne i bolesne historie wgniatają czasem w fotel, więc oprócz forum warto też mieć jakieś hobby, zajęcie, słuchanie muzyki i sport, spotykać się z kims życzliwym o ile to możliwe.
  2. Jestem tego samego zdania, że w szpitalu nie podają magicznych tabletek. (rozbroiło mnie to stwierdzeni). Szpital jak pisałem to rozwiązanie ostateczne jak już naprawdę człowiek nie daje rady z nerwicą czy depresją. Ja powiem nawet więcej. Ja nawet tych magicznych tabletek już ładnych parę lat nie brałem i jakoś żyję. I jeszcze to co Magda napisała to nie warto jest się czasem chwalić swoimi bolączkami do ewentualnego pracodawcy. Co najwyżej jeśli ma się zaufanie do współpracowników ale i tu życzliwych bądź nieostrożnych gaduł nie brakuje. Jak napisała Magda, najpierw terapia i tabletki a szpital to całkowita ostateczność dal naprawdę ciężkich i beznadziejnych przypadków (typu:apatia, brak kontaktu, nie przyjmowanie pożywienia lub stanowienie zagrożenia dla siebie lub kogoś). A tak to przyznaję Magdzie rację, po co szpital? W życiu tyle schorzeń i chorób, ze jeszcze człowiek zdąży się w szpitalu nasiedzieć.
  3. Sorki. Jakoś nie zauważyłem twojej odpowiedzi w natłoku postów. NIe wiem jak to uzasadnić, że nie lubię psychoterapii? Może dlatego, ze od innych się nasłuchałem zbyt często, że za bardzo im to nie pomogło? Może też dlatego, że zawsze sam sobie radziłem ze swoimi rozterkami, brałem się w garść. znajdywałem jakieś sposoby na swoje lęki i rozterki. Na jakiś czas zawsze pomaga. Zaciska się zęby i jadę dalej do przodu. Nie chciałbym za bardzo wywlekać swoich problemów bo się wstydzę nawet na forum. Poza tym wiem, że ini mają 10 razy gorsze a moje się do nich nawet nie umywają. Czasem wystarcza mi rozmowa z kolegą, koleżanką. Musi. Najgorsze zawsze co mi się zdarzało robić to wiecie to się tak poddać i pozwolić się rozsypać psychicznie i mentalnie. Nie wolno się poddawać melancholii . Nawet jak zmarł mój dziadek rok temu to się trzymałem a bardziej pocieszałem mamę i ciocię. Czasem takie sytuacje mnie mobilizują kiedy muszę lub chcę pomóc komuś. Jak już Moniko pisałem pewne zdarzenia i mnie hartują w życiu. Pewnych problemów jeszcze nie rozwiązałem ale może jakoś dam radę, MUSZĘ. Mam też koleżankę, która dała mi przykład, że radzi sobie całkiem podobnie do mnie a ona naprawdę ma niezbyt różowo w życiu. JSą jeszcze 2 sprawy, które są dla mnie kula u nogi w życiu ale wierzę, że może przyjdzie dzień, że w końcu i to przezwyciężę. Ale nie wolno się dawać i trzeba trzymać fason. Mówię, najgorzej jest się rozsypać. Żaden terapeuta wtedy nie pomoże. Są przykłady innych z forum.
  4. To prawda. Walka z objawami bez usuwania ich przyczyny czyli rozwiązywanie nurtujących czy palących problemów może być skazana na porażkę. Właściwie to tak jest, że leki, terapia nie pomogą jeśli sami nie spróbujemy czegoś pchnąć do przodu. Terapueta chyba też nie jest cudotwórcą. Może nam naświetlić pewne sprawy, pomóc, ukierunkować ale działać trzeba samemu. Bez tego terapia traci sens.
  5. Napewno jest tak w życiu, że póki mamy jeszcze jakąś alternatywę, póki jakoś człowiek się trzyma to sobie daruje takie rzeczy jak psychoterapia. Zależy też od tego kto na ile ma silną osobowość. Ja sobie radzę sam ze swoimi rozterkami, czasem pomaga mi rozmowa z kimś znajomym. Innym może to nie wsytarcza. Mogę jednak powiedzieć, że nieprzyjemne rzeczy w życiu w jakiś sposób mnie hartują, czasem zwalają z nóg ale i w jakimś sensie wzmacniają.
  6. Ja przepraszam, że i również przyłączę się swoim żarcikiem. Po tej szklance wody poprosiłbym jeszcze o papierosa mimo, że nie palę. Ale co tam, chociaż zyskałbym jeszcze kilka minut a potem o drugiego papierosa i jeszcze "wstrzemiennego". A potem bym wymyślił, że muszę się wysikać przed egzekucją i jeszcze zadzwonić do kogoś. Nie no dobra sorki ale poważnie mówiąc to onegdaj zgłoś się jednak na terapię. Dawno kiedyś przeżywałem podobne rozterki do ciebie ale się z tego wyleczałem. Chyba każdy z nas miał w życiu taką chwilę zwątpienia. Faktem jest, że ja starałem się poszukiwać i rozwiązań i znajomych, którzy jakoś mnie podbudowali na tyle, że zacząłem mieć różne cele w życiu. Bardzo ważne jest pozytywne myślenie i nastawienie. Często czytając posty tutaj robię się markotny bo i problemy przedstawiacie skomplikowane i nietuzinkowe. Aż potem czuję jakbym jakąś ciężką pracę wykonywał. Ale oczyszczam potem umysł ulubioną muzyką, jazdą na rowerze, doskonaleniem znajomości niemieckiego, jakąś zabawną rozmową z kolegą czy koleżanką. To mnie tak pozytywnie nastraja jakby nagle rosły mi skrzydła. Napewno jest coś takiego, że niezrealizowane marzenia podcinają skrzydła, przytłaczają bardzo ale najważniejsze to się nie poddawać, szukać rozwiązań.
  7. No to rzeczywiście sytuacja nie do pozazdroszczenia. Może pójść do dyrektora/ki albo wyżej? Do kuratorium? no sam nie wiem?
  8. Magda Solidaryzuję się z tobą bo mnie też ząb boli i chyba nie uniknę wizyty u dentysty/tki. Z tym że ten ząb raz boli a raz nie. Być może mam już jakąś dziurkę. Póki co już kilka dni właśnie na noc wkładam do srodka rozkruszony IBUPROM i pomaga jakoś. Kiedyś tak było, że mnie ząb bolał tydzień i przestał. Życzę zdrówka.
  9. To i ja się dołączę w sprawie "onanek". Powiem wam tylko, że dobrymi radami jest piekło wybrukowane. Nie podoba mi się trochę wasz ton do koleżanki. Pewnie, że w życiu nic się samo nie zrobi i nie zmieni i trzeba samemu troszkę chcieć ale ja odnoszę wrażenie, że "onanek" o tym wie. Być może oczekuje od nas jakiegoś wsparcia i motywacji. Nie ma potrzeby na nią naskakiwać bo to jest naprawdę "baaardzo motywujące". Już pisałem, że przypadek przypadkowi nierówny. Ciężko jej się wyrwać z tego błędnego koła. Z drugiej strony wie, że to powinna zrobić. Napisała o tym, żeby się jakoś wyżalić . Jeszcze ktoś powyżej koleżance dopisał: "Oo, w takim wieku nic nie znajdziesz", jeeju, naprawdę. Tam tylko była jedna sensowna rada aby jednak jakoś skleciła te CV (może z czyjąś pomocą) i jakoś starała się przełamywać te opory. Być może wizyta u terapeuty by się przydała aby odnaleźć lęki i przezwyciężyć, odnaleźć motywację, może jakieś tabletki na wzmocnienie.
  10. Dokładnie. Ja bym z niej zrezygnował. Terapeuta to powinna być osobą nadwyraz cierpliwą na różnego rodzaju zachowania, różne czyjeś stany emocjonalne, nie obrażająca się o byle co. Jeśli ta pani ma takie nietykalskie, wysokie mniemanie o sobie to sorry ale chyba minęła się z powołaniem. Ja bym się np nie obraził o takie słowa. Zapytałbym , dlaczego ktoś tak myśli a ona: "Wynoś się". Sorry, no nie. Jak to może świadczyć o jej kompetencjach, kiedy ona sobie wybiera tylko takich łatwiejszych pacjentów, którzy jej bardziej leżą.
  11. Zastanawiam się też, czy na parę dni nie zamknąć się na oddziale zamkniętym. Leki mi nie pomagają a na efekt terapii przyjdzie mi długo poczekać tymczasem stany psychotyczne nie czekają . Ja bym się NIE dał zamknąć. Decyzja należy oczywiście do ciebie, jednak ja zawsze byłem zdania, że trzeba jakoś próbować pokonywać swoje opory, jeśłi nie samemu to psychoterapią, lekami. Uważam, ze jeśłi ktoś w miarę normalnie funkcjonuje, dba o siebie, wychodzi z domu to chyba nie ma sensu kogoś takiego zamykać w szpitalu?? W życiu problemom trzeba sawiać czoła a nie przed nimi uciekać, choć wierzę, ze nie jest to łatwe. Ja często stosuję taktykę, że jeśłi "spadłeś z konia" to musisz "ponownie na niego wsiąść". Póki tego nie zrobisz to pewna zadra może ciągnąć się latami nawet. Kiedyś jak byłem mały to pogryzł mnie duży pies. Potem przez lata bałem się dużych psów nawet jako dorosły ale znajomy miał takiego większego "pimpusia" i w domu u niego musiałem się z nim zapoznać co nie było łatwe ale pies był miły i spokojny i jakos się przełamałem i do tej pory nie boję się już większych psów o ile na mnie nie warczy To jest mniej więcej na tej zasadzie. Uważam, ze trzeba szukać różnych sposobów na przełamywanie pewnych lęków i oporów. Zamykanie sie w domu czy szpitalu nie jest dobrym pomysłem. I myślę, że skoro większość ludzi potrafi sobie jakoś z tym poradzić to i ty będziesz potrafić ale oczywiście decyzja nalezy do ciebie. Jeśli ci pomaga psychoterapia to chodź na nią. Sataraj się stawiać czoła problemom a nie od nich uciekać.
  12. Generalnie rzadko oglądam polskie kino. Może to niepatriotyczne ale nawet "Katynia" nie widziałem. Choć oczywiście temat Katynia jest mi znany. Ostatnio jednak naszło mnie trochę w TVP "Potop" sobie pooglądać (zwłaszcza sceny batalistyczne jak były). Natomiast polskie komedie z ostatnich lat wydają się jakieś płytkie, choć może i śmieszne.
  13. Lubomir

    Skojarzenia

    nieskuteczne lekarstwo - zła diagnoza
  14. Bo nie widzimy inne możliwej drogi, która może okazać się bardzo realnym rozwiązaniem. Może dlatego, że nie mamy wokół siebie nikogo kto by zwrócił uwagę na nasze problemy? Jednym czasem wystarcza rozmowa, innym nie bardzo.
  15. Bardzo ci współczuję. Musi ci być strasznie ciężko. Mimo wszystko staraj się jakoś spotykać z jakąś koleżanką może? Pisz tu do nas. Zauważyłem, że na tym forum problem problemowi nierówny. Nie chcę oczywiście ważyć czyj jest poważniejszy bo wszystkie są istotne ale jednak rzeczywiście masz niewesoło. I ja cię rozumiem, że to wcale tak nie jest, ze ktoś ci powie: "Głowa do góry, będzie dobrze". Tak to se można komuś powiedzieć jak może nie zda jakiegoś egzaminu czy coś podobnego. Nie wiem czy jakiekolwiek słowa cię pocieszą. Ale trzymaj się tam i pamiętaj, że po ciemnej nocy przyjdzie kiedyś ten jaśniejszy dzień. Jeśli masz znajomych to zapytaj czy przez jakiś czas nie mogłabyś pomieszkać u kogoś z nich? Powinnaś zaznać trochę spokoju i wyciszenia.
  16. Lubomir

    Skojarzenia

    scrat - zespół muzyczny :)
  17. Mimo wszystko. Za bardzo jednak ustępujemy USA. Takie mam zdanie. I nie przesadzajmy, że odrazu by przyleciał, spadł i się zabił. Co do faktu, że on ma różne sprawy no to OK. Gdyby trochę ode mnie zależało to nie zabiegałbym aż tak bardzo o względy USA i tyle. Te nasze misje zagraniczne też bym przemyślał. Ja bym się chciał bardzo mylić i ufać w to, że jednak NATO nam pomoże kiedyś w razie czego. Na dzień dzisiejszy trochę w to wątpię. Stosowałbym politykę wzajemności a nie wchodzenia w pupę bez mydła. Ale dobra, bo to nie jest forum polityczne.
  18. Bardzo ładne. i to też rewelacja. Macie wspaniałe zdolności.
  19. Właściwie to fakt. Jeśli takiej parze odpowiada seks wymienny z innymi parterami nawzajem, to proszę bardzo. Rzeczywiście jednak z osobą, któa jest zmienna jak chorągiewka (czy to kobieta czy mężczyzna) ciężko zbudować coś przyłościowego. Ta koleżanka powiedziała mi, ze faceci rozdzielają te sprawy. Mnie np ciężko rozdzielić. Jak już z kimś byłem to przecież nawet jakbym zobaczył boginię urody na ulicy to nie rzucę tak nagle partnerki jeśli jest mi z nią dobrze, dogadujemy się na różnych płaszczyznach, czujemy coś do siebie. No ale mówię znam bardzo niekonwencjonalne podejście do tych spraw. Być może też tak jest, że osoba która czuje się dość atrakcyjna i znajduje na każdym kroku dla siebie uznanie w oczach płci przeciwnej to sobie zmienia partnerów jak chce (póki młody/a). Jednak z wiekiem takie myślenie często się zmienia. Często też nie bez znaczenia są kłopoty finansowe. Nie każda kobieta czy facet chce stronę przeciwną wspierać w kłopotach, po prostu życzy mu/jej szczęścia i szuka bądź wybiera innego partnera/kę. Tak to już jest i kwestie relacji damsko-męskich są dosyć złożone.
  20. No w sumie i ja też. Niestety ale rodziny tych ofiar nie uciekną od tego przez jeszcze dłuugi czas. Od tego bólu rozstania i rozpaczy. Pamiętajmy o tym, że my "mamy już po" a rodziny ofiar zostaną z tym na dłużej. Faktem jest jednak, ze jak ktoś ma na co dzień doły to raczej w zeszłym tygodniu tv nie powinien oglądać zbyt często.
  21. To akurat jest nieprawda i stereotypowe uogólnienie sprowadzające mężczyzn do postaci jakichś nie wiem... bezdusznych knurów rozpłodowców. Często już to słyszałem, nawet mężczyźni to powtarzają, co według mnie jest strzałem we własne kolano. Ja np. jakoś mogłem kochać się w dziewczynie, której w życiu na nie spotkałem na żywo. I wygląda na to, że do dzisiaj nie bardzo mi przeszło. Pisząc o potrzebie seksu miałem na myśli miłość dojrzałych ludzi i ich dalsze wspólne życie. Od strony mężczyzny musi to być wspierane przez seks. I to nie w tym brzydkim sensie "bezdusznych rozpłodowców". Raczej w takim, że mężczyzna dzięki seksowi może naprawdę doświadczyć, że jest związany z kobietą. Niestety, my jesteśmy "zmysłowcami", a kobietom mogą wystarczyć uczucia Poza tym, czy wyobrażasz sobie udane życie z kobietą przez 30 lub więcej lat przy ignorowaniu tej sfery życia ? Nie ma co owijać w bawełnę. Po prostu faceci potrzebują czasem seksu. Jednak nei zgodzę się z tym, że nie można kochać kobiety bez seksu bo można. Powiem więcej znam dziewczynę, która nawet te sprawy rozdziela i zachwouje sie jak facet. Ma dwóch róznych partnerów do czegoś innego. Albo i trzech? Więc różnie to dzisiaj bywa. Nie tylko faceci tak postępują.
  22. No może i coś w tym jest. Ja tam nie będę roztrząsał. Nie chciał czy nie mógł to nie przyleciał. Jakoś płakać z tego powodu nie będę. Uważam jednak, że jako "sojusznik" powinniśmy stawiać bardziej twarde warunki a nie być ciągle tacy ulegli bo Amerykanie już dowiedli, że nie dotrzymują słowa. Jak byłem kiedyś młodszy to byłem bardzo za USA. Teraz widzę, że nie wszystko złoto co się świeci. Niech oni najpierw uczynią jakieś gesty a nie tylko ciągle wymagają posłuszeństwa i sojuszu. (abyśmy wysyłali z nimi gdzieś tam naszych żołnierzy). Powinniśmy mieć trochę więcej szacunku do siebie.
  23. Swojej śmierci nigdy się nie bałem. Bardziej obecnie obawiam się o życie innych bliskich i znajomych. Dodatkowo kiedy słyszę w TV, ze ktoś tam zginął w jakimś wypadku czy zmarł bo się nie doczekał na terapię w szpitalu to i wtedy bardzo mnie przejmuje nawet śmierć obcego mi człowieka. Bez względu na to czy to jest przypadek medialny czy nie. Faktem jest, że nie żałuję jakiś gangsterów, terrorystów itp. To przypomniał mi się z Bonda taki tekst: "Dla jednego terrorrysta, dla innego bojownik o "wolność".
×