Skocz do zawartości
Nerwica.com

Qarius

Użytkownik
  • Postów

    69
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Qarius

  1. Witam wszystkich Odświeżam temat,żeby powiedzieć iż podjąłem ostateczną decyzję o zmianie pracy a przynajmniej jej trybu. Myślę jeszcze nad mozliwymi drogami przebranżowienia ale bedzie to albo IT(nie będą konieczne studia) lub rozpoczęcie kariery od nowa w finansach lub kadrach. W drugim przypadku potrzebne bedą studia ale moge zacząć magisterke od września jako studia pokrewne z tymi które już mam. Przed ostatecznym zwolnienie z obecnej pracy poruszę jeszcze temat u komendanta o ewentualą mozliwość przeniesienia do kadr/kwatermistrzostwa ale będzie to trudne ze względu na brak szkoly oficerskiej lub choćby aspiranckiej. W kazdym razie w tej kwestii nie mam nic do stracenia Do wszystkich , którzy pisali zeby zmieniać pracę bo się wykoncze to mieliscie rację. Myśli o przebranzowieniu powracaly coraz częsciej i częściej aż w końcu nie bylem w stanie tego wygasić i podjąłem decyzję. W momencie kiedy zaczynały pojawiać się wizję mojego pogrzebu , nie mogłem dłuże czekać Narazie odświeżam sobie excela , angielski. Nauka sprawie ami ogromną radość , bo wiem, że ide w jakimś kierunku. Udało mi się przeforsować własny umysł i przekonać go , że obecna praca to tylko praca i można zwolnić się jak z każdej innej. Jesli opcja przejścia do kadr nie wypali to nie bedę też zwalniał się na huraa, bo po prostu mnie na to nie stać(kredyt ,dzieci). I tak dobrze, że zona poszła do pracy i nawet jak coś nie pyknie to nie zostaniemy całkiem na lodzie. Pozdrawiam wszystkich w podobnej sytuacji i trzymajcie kciuki za moją wytrwałość i konsekwencję w działaniu. Mam nadzieje, że kolejny post utworzę juz jako człowiek robiący to w czym jest dobry i człowiek po prostu szczęśliwy.
  2. Witam wszystkich Od 6 lat pracuje w straży pożarnej. Zarabiam całkiem nieźle. Żona, 3ka dzieci, spore mieszkanie na które zostało jeszcze 210 tys. Kredytu. Straż to w mojej rodzinie popularne zajęcie. Ojciec, wujek już na emeryturze. Dwóch kolejnych wciąż pracuje. Za namową taty uzyskałem wszystkie potrzebne kursy, ogarnąłem sprawność fizyczna i dostałem się. Na początku było bardzo ciężko. Sporo technicznych wymagań, ciężki sprzęt i tym podobne rzeczy. Zagryzłem jednak żeby i starałem jakoś wdrożyć się w pracę, uczyć nowych rzeczy.. Minęło jednak 6 lat. Wymagania rosna, coraz więcej uprawnień, obowiązków. Jako byłego nerwicowca zaczyna mnie to przerastac: od kilku lat denerwuje się praca nawet na długim wolnym. Ciągle ćwiczenia, testy sprawdziany, możliwość wystąpienia ciężkich akcji podczas których mogę sobie nie poradzić zaczyna mnie przytłaczać.. Poza tym totalnie nie posiadam tak potrzebnych w straży umiejętnetności technicznych, brakuje mi zmysłu technicznego. Jest mi wstyd przed kolegami, że często coś zawalam, czegoś nie wiem, a nawet jeśli się tego nauczę to szybko zapominam. Powoli zaczynam wysiadać. Ciągle myślę o przebranzowieniu ale wiem że to nie takie proste. Myślałem o wejściu w IT. Na początku jako tester manualny, później może jakieś programowanie... Nie czuje się strażakiem, nie czuje się bohaterem.. Od zawsze wolałem stabilna, przewidywalna pracę. Myślę o pracy prawie bez przerwy. Obija się to. Na rodzinie. Sporo pije, objadam się.. Do emerytury zostało 18.5 roku. Chyba nie dam rady tyle Dociągnąć. Boję się, że nawet kiedy uzyskam wiek emerytalny będę emocjonalnym wrakiem. Muszę tu też nadmienic, że jest to praca w systemie 24/48h więc często zdarzają się dłuższe ciągu wolnego i chyba tylko dlatego tak długo już wytrzymałem. Większość. Strazakow to. Fanatycy udzielający się w ochotniczej straży, żyją tym i ta praca to dla nich marzenie. Jednak nie dla mnie.. Czasami jestem już na granicy zwolnienia. Nie potrafię jednak się przelamac. Ze straży praktycznie nikt się zwalnia. W dodatku komenda za wszystkie lata pracy musiałaby zapłacić składki społeczne. Kiedy myślę o zwolnieniu w pierwszej kolejności mam przed oczami krytyczne zdanie rodziny, kolegów, otoczenia... Dopiero później jest to, co ja na prawdę myślę, co czuje. Jak widzicie to Z boku? Co zrobilibyście na moim miejscu. Muszę także myśleć o nowej pracy, o rodzinie, pieniądzach, kredycie... Nie mogę ot tak rzucić roboty i zacząć pracować za najniższa krajowa... Proszę o wypowiedzenie się bo już nie mam z kim porozmawiać.
  3. Pewnie by nie pasowało ;D . Marzenia są zawsze wyidealizowane I tutaj bardzo Ci zazdroszczę
  4. No i taki gość jak Wieki w moim otoczeniu odnalazł by się doskonale. Niestety mi przychodzi to znacznie ciezej. Najlepsze w tym wszystkim jest to że kiedy ktoś patrzy z boku na moje zycie to uważa je za pasmo sukcesów tak jak pisaliście w tym wątku. I ono takie rzeczywiście jest. Niestety nie udało mi się znaleźć pracy odpowiadającej moim preryspozycjom i teraz się mecze. Gdybym był np dobrym informatykiem, programista, tlumaczrm to śmiało mógłbym rywalizowac swoimi umiejetnosciami z tymi od których czuje się teraz gorszy.Teoretycznie mógłbym zrezygnować Z tej pracy która mnie męczy ale warunkowo i płacowo jest na prawdę niezła a pieniądze (szczególnie teraz) są nam bardzo potrzebne. Zawsze zostaje mi ta praca dorywcza z którą mogę przejść na full etat i jakoś tam żyć ale nie będą to już takie warunki. Z drugiej strony jest możliwość przejścia na emeryturę w wieku 48 lat czyli jeszcze 20 lat z hakiem i może warto się przemęczać. Kiedy byłem już bardzo sfrustrowany myślałem o nauce nowego zawodu w którym byłbym na prawdę dobry np programowania. Chyba bym się w tym odnalazł ale wymagało by to znowu sporych nakładów czasu i pieniędzy a poza tym nie ma gwarancji że to wypali. Sam już nie wiem. Póki co pracuje i staram się jakoś przystosować ale jest mi na prawdę ciezko. Dzięki za zainteresowanie tematem i czekam na kolejne historię,opinie, komentarze. Każdy jest dla mnie bardzo cenny.
  5. No jest to jak najbardziej objaw nerwicowy. Jak z każdym, nie ma co z tym walczyć bo tylko się nasili. Zaakceptuj ten stan i za jakiś czas przejdzie. Ja na nerwicowe bóle głowy kupowałem validol - takie tabletki mentolowe do ssania. Była to chyba jedyna rzecz jaką dawała doraźna, chociaż chwilowa ulgę. Sproboj. Na pewno nie zaszkodzi.
  6. Ja dzieliłem się z rodzicami na początku ale wtedy było bardzo źle. Później każdy przyzwyczaja się do tego, że źle się czujesz i na nikim nie robi to już wrażenia. Przez ostatnie lata nie było ze mną tak źle ale żonie mówiłem, że coś jest nie tak i że nie daję rady tylko jak już na prawdę nie mogłem wytrzymać. Jeśli długo coś w sobie dusisz to troche to pomaga się komuś wygadać.
  7. Dzięki wielkie za odpowiedź. Od razu się jakoś lepiej człowiek czuje. Widzicie perfekcjonizm niestety towarzyszy mi od dziecka i mnie wykancza tylko jak sie go pozbyc? Obnizyc wymagania wobec siebie?' Są takie podstawowe 2 rzeczy, które mnie niszczą. 1) Porównywanie się z innymi. Wszystkich pracowników fizycznych ( fachowców budowlanych. majstrow . tynkarzy itp ) uwazam za lepszych od siebie. Bo oni potrafią coś stworzyć. I wtedy się zaczyna. W rozmowach , myślach stawiam siebie od razu na niższej pozycji. Tak samo z kolegami z pracy. Jest to takie srodowisko, że wiekszosc ludzi pochodzi właśnie ze wsi. Stawiali domy od zera, dorabiają jako tynkarze, brukarze, kierowcy . mechanicy. Nie wiem dlaczego ale czuję się od nich gorszy. Nawet w rodzinie tata jest dosyć ogarnięty , potrafi troche majsterkować, ogólnie ma głowę na karku, wujek jest porządnym elektrykiem. Dla mnie to czasami czarna magia. Pózniej zaczynam się szarpać, że przecież ja nie mogę być od kogoś gorszy i pojawia się obwinianie i frustracja 2) Druga sprawa to to, że mam z tyłu głowy to co powinienem umieć i robić np: powinienem umiec samemu położyć płytki, powinienem sadzić i przycinać drzewa, powinienem się na wszystkim po trochu znać. Jestem ojcem więc powinienem to i tamtoTo też wykańcza. Nie ma tu miejsca na bycie sobą. Nie wiem skąd tyle tych ograniczeń,wyimaginowanych barier, uprzedzeń i stereotypów ;/ Mieliśmy najpierw z żoną budować dom ale w koncu stwierdzilismy, że skoro nie mam ochoty ani specjalnych predyspozycji na ciągłe naprawy, remonty i dbanie o niego to zdecydujemy się właśnie na mieszkanie. Biorąc pod uwagę to , że obydwie roboty mam właśnie w mieście była to chyba dobra decyzja, co? Jak odpuścić i cieszyć się życiem bo sami widzicie, że mam czym. Czy macie na to jakieś sposoby?
  8. Witam wszystkich bardzo serdecznie. Minęło już prawie 10 lat od moich pierwszych postów na tym forum, 10 lat od pierwszych ataków,lęków , objawów, derealizacji,depersonalizacji,bóli serca,brzucha,głowy,kołatania,zmęczenia,obręczy,depresji,natrętnych myśli i miliona innych dziwnych objawów. Pewnie zapytacie co u mnie? Jakoś żyję Troche pozmieniałem w swoim życiu , zmieniłem kilka rzeczy, udało się trochę wyciszyć. Ciężki stan trwał pewnie z pół roku. Później bywało raz lepiej raz gorzej. Kilka lat w ogóle nie było objawów. Nauczyłem się trochę swojej choroby a tak na prawdę to zrozumiałem, że to nie żadna choroba tylko reakcja organizmu na stres/lęki/obwinianie się. Zrozumiałem, że nerwica to swoistego rodzaju czujniki parkowania, które piszczą gdy zbliżamy się do przeszkody. Piszczą dając objawy bo wjeżdzamy swoim życiem w przeszkodę. A jak jest teraz? Dalej miewam lepsze i gorsze okresy. Czasami pół roku jest dobrze a czasami kiedy zaczynam się obwiniać lub wmawiać sobie jaki jestem beznajdziejny objawy wracają. Przynajmniej jestem świadomy, że nadal muszę sporo zmienić aby nigdy nie wracała Piszę tego posta, gdyż chciałbym się was poradzić w sprawie moich kolejnych kroków do wolności Mam 27 lat. Jestem żonaty i mamy 2 śliczne i kochane córeczki. Właśnie bierzemy kredyt na mieszkanie. Pracuję w budżetówce i dorabiam sobie wożąc ludzi Myślę, że całkiem nieźle sobie radzę. Zarabiam około 7-8 tyś miesięcznie i wydawałoby się, że wszystko idzie super ale Ale tak na prawdę to dalej się obwiniam tak jak to miało miejsce 10 lat temu i kiedy zaczęły się problemy nerwicowe. Wychowywałem się na wsi oddalonej o około 20 km od dużego miasta. Rodzice nie mieli już gospodarstwa, maszyn rolniczych. Posiadali małe pole pod drobne uprawy. Już od małego byłem niezbyt zainteresowany pracami typu przycinanie drzewek, uprawy, majsterkowaniem. Mechanika samochodowa czy budowlanka również średnio mnie interesowały. Można powiedzieć że miałem trochę dwie lewe ręce. Koledzy remontowali motory , samochody a mnie jakoś nigdy do tego nie ciągnęło.Technicznie byłem lewusem Bardzo dobrze się za to uczyłem. Zawsze miałęm dobre oceny i nigdy nie wymagało to nauki. Poszedłem do technikum lotniczego( chyba za namową rodziców) co było dużym błędem. Nawet nie podszedłem do egzaminu technicznego. Pózniej na studia - logistykę i dalej nic z tego nie wyniosłem bo mnie to nie interesowało. Z czasem zacząłem się obwiniać, że nic nie potrafię, że marnuje swoje życie, że koledzy są informatykami, budowlańcami a ja niczego się nie nauczyłęm a manualnie też jestem słaby. Pracowałem w różnych kiepskich miejscach ( supermarkecie, byłem listonoszem, operatorem CNC) ale w pracach gdzie wymagane były umiejetności techniczne czy manualne zawsze leżałem. W końcu dostałem się do budżetówki ( również za namową taty). Zrobiłem wszystkie potrzebne uprawnienia i się dostałem. W pracy tej dalej się bardzo frustruje. Warunki są dobre i ludzie są szanowani, jest sporo wolnego i możliwośći, można dorabiać ale to znowu praca kompletnie nie dla mnie. Pracuję tutaj od ponad 4 lat, zacząłem także dorabiać. Głowna praca nie cieszy mnie, chodzę bo muszę, bo daje mi pieniądze.Kompletnie nie mam do niej predyspozycji Do emerytury jeszcze 20 lat Za to praca dorywcza jest odskocznią. Sprawia mi radośc i satysfakcję. Jak sami widzicie nadal jestem w nie najlepszym układzie. Pracuję w miejscu które mnie frustruje i które jest kompletnie nie dla mnie, męczę się bo czuje że marnuję moje talenty. Myślę, że mógłbym być dobrym pisarzem albo komikiem:) Ale są to bardzo niepewne i ryzykowne profesje. Obwiniam się ciągle o to, że nie jestem prawdziwym facetem, że nie znam się na budowlance, miałbym problemy ze zrobieniem większego remontu, że nie znam się na mechanice samochodwej, że bałbym się jezdzic tirem. Obwiniam się o dziesiątki rzeczy zamiast cieszyc się życiem. Niestety robiąc to sobie zapraszam moją przyjaciółke nerwice do swojego życia i kolejne objawy na pewno wkrótce się pojawią. Co o tym wszystkim sądzicie? Czy prawdziwy mężczyzna w 2020r. musi wszystko potrafic? Czy nie może do remontu wezwać ekipy, do samochodu mechanika? Czy nie może być wrażliwcem i lekkoduchem jak ja? Taką najgorszą ciotą to też znów nie jestem. Koło potrafię wymienić, olej i płyny też, ściany pomalować czy szafkę skręcić także ale ludzie z mojego otovzenia to włąsnie mechanicy, budowlancy , wykonczeniowcy, rolnicy itp.Obracając się wśród nich czuję się malutki. Nie wiem co o tym wszystkim już myśleć. Może mam po prostu zbyt wysokie wymagania co do siebie. Może to otoczenie w którym żyje każe mi takim być. Nie wiem doradzcie coś, jak to widzicie. Z góry przepraszam za chaotyczność tego posta. Chciałem się po prostu komuś wygadać i usłyszeć czyjąś opinię. Proszę o dyskusję o roli faceta , jego koniecznych umiejętnościach i o tym czy na prawdę jest ze mną tak źle czy po prostu zżera mnie mój perfekcjonizm i bezpodstawnie sam siebie wyniszczam ;/
  9. osobiście miałem derealizacje z różnym natężeniem przez jakiś rok,uczucie strasznie nieprzyjemne i denerwujace ale to nic strasznego,teraz jakoś o tym zapomniałem że coś takiego wogóle było,wszystko przemija nie martwcie się:)
  10. Nerwice da się pokonać tylko trzeba po prostu przestać z nią walczyć:) Odpuść wszystkim lękom i wszystkiemu co si e z Tobą dzieje Mi wyjście zajęło jakiś rok ale warto było:)
  11. No macie racje.KIlka dni nie włączałem komputera.Zbierałem porzeczki za kase chodziłem na dyskoteki z kumplami, mecze i kurcze na prawde miło,kontakt z ludzmi.Tyl ze jak sobie przypomniałem jak miłe było granie to az spróbowałem znowu i od rana nie moge zejsc z tego pudła.Pff.A mam rozwiazywac testy na prawko;/ Wiecie co zrobie, oddam komputer starszym, wyniose go z pokoju to mnie nie będzie kusiło.Tak jak dzisiaj siedze i mysle ze moje postepowanie jest beznadziejne to az mi sie płakać chce.Jak bede miał dzieci to za Chiny im kompa do pokoju nie dam.To jest po prostu straszne ile my młodzi ludzie tracimy przez to debilstwo.Jak ja sobie przypomne to 5 wakacji wstecz każdego roku tylko grałem.Była też tibia wow i inne.Wszystkie cele marzenia były w grze.... Jezu ludzkosc sama sie załatwi za kilkadziesiat lat..Nie mam zamiaru zmarnować kolejnych lat.Szkoda ze mam już 18 - bo straciłem kilka wspaniałych... lat.Dzieki za wskazówki. TO co mówisz ze wiele ludzi nieświadomie traci... Ja widze po moich kolegach.Wiekszosc dalej maniaczy i chyba nawet nie widza problemu.Ciesze sie że ja zauważyłem...
  12. Ja kocham tańczyć..... Musze sie tylko zmusić do pewnych rzeczy.Może z początku nie będą mi przynosić radości ale w końcu staną sie alternatywą dla komputera i będzie ok;)
  13. Witam wszystkich.Oto mój problem: Byłem uzależniony od komputera.Był to mój cały świat,moje całe życie, ucieczka przed problemami,ucieczka przed światem.Na ostatnich wakacjach zagrywałem się w popularnego Wow-a po 9-10 godzin dziennie.Wszelkie inne czynności były tylko przerywnikami pomiędzy grą.GRA-->Sen-->jedzenie-->reszta.To była moja hierarchia wartości.Póżniej przyszedł rok skzolny.Więcej obowiązków,nauki a ja ciągle grałem.Nie wiedząć kiedy komputer przejął stery nad moim życiem.Wkrótce nabawiłem się nerwicy.CO tu dużo mówić.Właśnie nerwica powiedziała mi:Przestań grać weż się za życie.Po długich bojach a raczej ich zaprzestaniu udało mi się ustabilizować sytuację.Przestałem grać i..... i tu skończył się mój świat.Niestety komputer dawał mi szczęście,dostarczał rozrywki,był całym światem,przcyiągał moje myśli a kiedy go brakło w moim żciu jest ogromna pustka.Nie potrafię się niczym zająć.Nic mnie nie cieszy.Wszystko co robie to tylko zapychacze czasu..coś co pozwala mi egzystować.Ciągle chce od czegoś uciec.Chce żyć być spełnionym ale nie potrafie bo komputer wjechał mi w psychikę jak buldożer.Rozwalił wszystko.NAstrój zmienia mi sie przynajmniej kilka razy dziennie.Wiem że nie moge sie poddac.Wiem że musze walczyć ale jest mi strasznie ciężko.Nie wiem czy to nie depresja.Zapisuje się znów na terapie.... Co mam robić? Doradzcie prosze Mam dużo sił i motywacje do tego aby być zdrowym.Jak odzyskać zdrowie psychiczne...??
×