Skocz do zawartości
Nerwica.com

Qarius

Użytkownik
  • Postów

    69
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Qarius

  1. Witam wszystkich Odświeżam temat,żeby powiedzieć iż podjąłem ostateczną decyzję o zmianie pracy a przynajmniej jej trybu. Myślę jeszcze nad mozliwymi drogami przebranżowienia ale bedzie to albo IT(nie będą konieczne studia) lub rozpoczęcie kariery od nowa w finansach lub kadrach. W drugim przypadku potrzebne bedą studia ale moge zacząć magisterke od września jako studia pokrewne z tymi które już mam. Przed ostatecznym zwolnienie z obecnej pracy poruszę jeszcze temat u komendanta o ewentualą mozliwość przeniesienia do kadr/kwatermistrzostwa ale będzie to trudne ze względu na brak szkoly oficerskiej lub choćby aspiranckiej. W kazdym razie w tej kwestii nie mam nic do stracenia Do wszystkich , którzy pisali zeby zmieniać pracę bo się wykoncze to mieliscie rację. Myśli o przebranzowieniu powracaly coraz częsciej i częściej aż w końcu nie bylem w stanie tego wygasić i podjąłem decyzję. W momencie kiedy zaczynały pojawiać się wizję mojego pogrzebu , nie mogłem dłuże czekać Narazie odświeżam sobie excela , angielski. Nauka sprawie ami ogromną radość , bo wiem, że ide w jakimś kierunku. Udało mi się przeforsować własny umysł i przekonać go , że obecna praca to tylko praca i można zwolnić się jak z każdej innej. Jesli opcja przejścia do kadr nie wypali to nie bedę też zwalniał się na huraa, bo po prostu mnie na to nie stać(kredyt ,dzieci). I tak dobrze, że zona poszła do pracy i nawet jak coś nie pyknie to nie zostaniemy całkiem na lodzie. Pozdrawiam wszystkich w podobnej sytuacji i trzymajcie kciuki za moją wytrwałość i konsekwencję w działaniu. Mam nadzieje, że kolejny post utworzę juz jako człowiek robiący to w czym jest dobry i człowiek po prostu szczęśliwy.
  2. Witam wszystkich Od 6 lat pracuje w straży pożarnej. Zarabiam całkiem nieźle. Żona, 3ka dzieci, spore mieszkanie na które zostało jeszcze 210 tys. Kredytu. Straż to w mojej rodzinie popularne zajęcie. Ojciec, wujek już na emeryturze. Dwóch kolejnych wciąż pracuje. Za namową taty uzyskałem wszystkie potrzebne kursy, ogarnąłem sprawność fizyczna i dostałem się. Na początku było bardzo ciężko. Sporo technicznych wymagań, ciężki sprzęt i tym podobne rzeczy. Zagryzłem jednak żeby i starałem jakoś wdrożyć się w pracę, uczyć nowych rzeczy.. Minęło jednak 6 lat. Wymagania rosna, coraz więcej uprawnień, obowiązków. Jako byłego nerwicowca zaczyna mnie to przerastac: od kilku lat denerwuje się praca nawet na długim wolnym. Ciągle ćwiczenia, testy sprawdziany, możliwość wystąpienia ciężkich akcji podczas których mogę sobie nie poradzić zaczyna mnie przytłaczać.. Poza tym totalnie nie posiadam tak potrzebnych w straży umiejętnetności technicznych, brakuje mi zmysłu technicznego. Jest mi wstyd przed kolegami, że często coś zawalam, czegoś nie wiem, a nawet jeśli się tego nauczę to szybko zapominam. Powoli zaczynam wysiadać. Ciągle myślę o przebranzowieniu ale wiem że to nie takie proste. Myślałem o wejściu w IT. Na początku jako tester manualny, później może jakieś programowanie... Nie czuje się strażakiem, nie czuje się bohaterem.. Od zawsze wolałem stabilna, przewidywalna pracę. Myślę o pracy prawie bez przerwy. Obija się to. Na rodzinie. Sporo pije, objadam się.. Do emerytury zostało 18.5 roku. Chyba nie dam rady tyle Dociągnąć. Boję się, że nawet kiedy uzyskam wiek emerytalny będę emocjonalnym wrakiem. Muszę tu też nadmienic, że jest to praca w systemie 24/48h więc często zdarzają się dłuższe ciągu wolnego i chyba tylko dlatego tak długo już wytrzymałem. Większość. Strazakow to. Fanatycy udzielający się w ochotniczej straży, żyją tym i ta praca to dla nich marzenie. Jednak nie dla mnie.. Czasami jestem już na granicy zwolnienia. Nie potrafię jednak się przelamac. Ze straży praktycznie nikt się zwalnia. W dodatku komenda za wszystkie lata pracy musiałaby zapłacić składki społeczne. Kiedy myślę o zwolnieniu w pierwszej kolejności mam przed oczami krytyczne zdanie rodziny, kolegów, otoczenia... Dopiero później jest to, co ja na prawdę myślę, co czuje. Jak widzicie to Z boku? Co zrobilibyście na moim miejscu. Muszę także myśleć o nowej pracy, o rodzinie, pieniądzach, kredycie... Nie mogę ot tak rzucić roboty i zacząć pracować za najniższa krajowa... Proszę o wypowiedzenie się bo już nie mam z kim porozmawiać.
  3. Pewnie by nie pasowało ;D . Marzenia są zawsze wyidealizowane I tutaj bardzo Ci zazdroszczę
  4. No i taki gość jak Wieki w moim otoczeniu odnalazł by się doskonale. Niestety mi przychodzi to znacznie ciezej. Najlepsze w tym wszystkim jest to że kiedy ktoś patrzy z boku na moje zycie to uważa je za pasmo sukcesów tak jak pisaliście w tym wątku. I ono takie rzeczywiście jest. Niestety nie udało mi się znaleźć pracy odpowiadającej moim preryspozycjom i teraz się mecze. Gdybym był np dobrym informatykiem, programista, tlumaczrm to śmiało mógłbym rywalizowac swoimi umiejetnosciami z tymi od których czuje się teraz gorszy.Teoretycznie mógłbym zrezygnować Z tej pracy która mnie męczy ale warunkowo i płacowo jest na prawdę niezła a pieniądze (szczególnie teraz) są nam bardzo potrzebne. Zawsze zostaje mi ta praca dorywcza z którą mogę przejść na full etat i jakoś tam żyć ale nie będą to już takie warunki. Z drugiej strony jest możliwość przejścia na emeryturę w wieku 48 lat czyli jeszcze 20 lat z hakiem i może warto się przemęczać. Kiedy byłem już bardzo sfrustrowany myślałem o nauce nowego zawodu w którym byłbym na prawdę dobry np programowania. Chyba bym się w tym odnalazł ale wymagało by to znowu sporych nakładów czasu i pieniędzy a poza tym nie ma gwarancji że to wypali. Sam już nie wiem. Póki co pracuje i staram się jakoś przystosować ale jest mi na prawdę ciezko. Dzięki za zainteresowanie tematem i czekam na kolejne historię,opinie, komentarze. Każdy jest dla mnie bardzo cenny.
  5. No jest to jak najbardziej objaw nerwicowy. Jak z każdym, nie ma co z tym walczyć bo tylko się nasili. Zaakceptuj ten stan i za jakiś czas przejdzie. Ja na nerwicowe bóle głowy kupowałem validol - takie tabletki mentolowe do ssania. Była to chyba jedyna rzecz jaką dawała doraźna, chociaż chwilowa ulgę. Sproboj. Na pewno nie zaszkodzi.
  6. Ja dzieliłem się z rodzicami na początku ale wtedy było bardzo źle. Później każdy przyzwyczaja się do tego, że źle się czujesz i na nikim nie robi to już wrażenia. Przez ostatnie lata nie było ze mną tak źle ale żonie mówiłem, że coś jest nie tak i że nie daję rady tylko jak już na prawdę nie mogłem wytrzymać. Jeśli długo coś w sobie dusisz to troche to pomaga się komuś wygadać.
  7. Dzięki wielkie za odpowiedź. Od razu się jakoś lepiej człowiek czuje. Widzicie perfekcjonizm niestety towarzyszy mi od dziecka i mnie wykancza tylko jak sie go pozbyc? Obnizyc wymagania wobec siebie?' Są takie podstawowe 2 rzeczy, które mnie niszczą. 1) Porównywanie się z innymi. Wszystkich pracowników fizycznych ( fachowców budowlanych. majstrow . tynkarzy itp ) uwazam za lepszych od siebie. Bo oni potrafią coś stworzyć. I wtedy się zaczyna. W rozmowach , myślach stawiam siebie od razu na niższej pozycji. Tak samo z kolegami z pracy. Jest to takie srodowisko, że wiekszosc ludzi pochodzi właśnie ze wsi. Stawiali domy od zera, dorabiają jako tynkarze, brukarze, kierowcy . mechanicy. Nie wiem dlaczego ale czuję się od nich gorszy. Nawet w rodzinie tata jest dosyć ogarnięty , potrafi troche majsterkować, ogólnie ma głowę na karku, wujek jest porządnym elektrykiem. Dla mnie to czasami czarna magia. Pózniej zaczynam się szarpać, że przecież ja nie mogę być od kogoś gorszy i pojawia się obwinianie i frustracja 2) Druga sprawa to to, że mam z tyłu głowy to co powinienem umieć i robić np: powinienem umiec samemu położyć płytki, powinienem sadzić i przycinać drzewa, powinienem się na wszystkim po trochu znać. Jestem ojcem więc powinienem to i tamtoTo też wykańcza. Nie ma tu miejsca na bycie sobą. Nie wiem skąd tyle tych ograniczeń,wyimaginowanych barier, uprzedzeń i stereotypów ;/ Mieliśmy najpierw z żoną budować dom ale w koncu stwierdzilismy, że skoro nie mam ochoty ani specjalnych predyspozycji na ciągłe naprawy, remonty i dbanie o niego to zdecydujemy się właśnie na mieszkanie. Biorąc pod uwagę to , że obydwie roboty mam właśnie w mieście była to chyba dobra decyzja, co? Jak odpuścić i cieszyć się życiem bo sami widzicie, że mam czym. Czy macie na to jakieś sposoby?
  8. Witam wszystkich bardzo serdecznie. Minęło już prawie 10 lat od moich pierwszych postów na tym forum, 10 lat od pierwszych ataków,lęków , objawów, derealizacji,depersonalizacji,bóli serca,brzucha,głowy,kołatania,zmęczenia,obręczy,depresji,natrętnych myśli i miliona innych dziwnych objawów. Pewnie zapytacie co u mnie? Jakoś żyję Troche pozmieniałem w swoim życiu , zmieniłem kilka rzeczy, udało się trochę wyciszyć. Ciężki stan trwał pewnie z pół roku. Później bywało raz lepiej raz gorzej. Kilka lat w ogóle nie było objawów. Nauczyłem się trochę swojej choroby a tak na prawdę to zrozumiałem, że to nie żadna choroba tylko reakcja organizmu na stres/lęki/obwinianie się. Zrozumiałem, że nerwica to swoistego rodzaju czujniki parkowania, które piszczą gdy zbliżamy się do przeszkody. Piszczą dając objawy bo wjeżdzamy swoim życiem w przeszkodę. A jak jest teraz? Dalej miewam lepsze i gorsze okresy. Czasami pół roku jest dobrze a czasami kiedy zaczynam się obwiniać lub wmawiać sobie jaki jestem beznajdziejny objawy wracają. Przynajmniej jestem świadomy, że nadal muszę sporo zmienić aby nigdy nie wracała Piszę tego posta, gdyż chciałbym się was poradzić w sprawie moich kolejnych kroków do wolności Mam 27 lat. Jestem żonaty i mamy 2 śliczne i kochane córeczki. Właśnie bierzemy kredyt na mieszkanie. Pracuję w budżetówce i dorabiam sobie wożąc ludzi Myślę, że całkiem nieźle sobie radzę. Zarabiam około 7-8 tyś miesięcznie i wydawałoby się, że wszystko idzie super ale Ale tak na prawdę to dalej się obwiniam tak jak to miało miejsce 10 lat temu i kiedy zaczęły się problemy nerwicowe. Wychowywałem się na wsi oddalonej o około 20 km od dużego miasta. Rodzice nie mieli już gospodarstwa, maszyn rolniczych. Posiadali małe pole pod drobne uprawy. Już od małego byłem niezbyt zainteresowany pracami typu przycinanie drzewek, uprawy, majsterkowaniem. Mechanika samochodowa czy budowlanka również średnio mnie interesowały. Można powiedzieć że miałem trochę dwie lewe ręce. Koledzy remontowali motory , samochody a mnie jakoś nigdy do tego nie ciągnęło.Technicznie byłem lewusem Bardzo dobrze się za to uczyłem. Zawsze miałęm dobre oceny i nigdy nie wymagało to nauki. Poszedłem do technikum lotniczego( chyba za namową rodziców) co było dużym błędem. Nawet nie podszedłem do egzaminu technicznego. Pózniej na studia - logistykę i dalej nic z tego nie wyniosłem bo mnie to nie interesowało. Z czasem zacząłem się obwiniać, że nic nie potrafię, że marnuje swoje życie, że koledzy są informatykami, budowlańcami a ja niczego się nie nauczyłęm a manualnie też jestem słaby. Pracowałem w różnych kiepskich miejscach ( supermarkecie, byłem listonoszem, operatorem CNC) ale w pracach gdzie wymagane były umiejetności techniczne czy manualne zawsze leżałem. W końcu dostałem się do budżetówki ( również za namową taty). Zrobiłem wszystkie potrzebne uprawnienia i się dostałem. W pracy tej dalej się bardzo frustruje. Warunki są dobre i ludzie są szanowani, jest sporo wolnego i możliwośći, można dorabiać ale to znowu praca kompletnie nie dla mnie. Pracuję tutaj od ponad 4 lat, zacząłem także dorabiać. Głowna praca nie cieszy mnie, chodzę bo muszę, bo daje mi pieniądze.Kompletnie nie mam do niej predyspozycji Do emerytury jeszcze 20 lat Za to praca dorywcza jest odskocznią. Sprawia mi radośc i satysfakcję. Jak sami widzicie nadal jestem w nie najlepszym układzie. Pracuję w miejscu które mnie frustruje i które jest kompletnie nie dla mnie, męczę się bo czuje że marnuję moje talenty. Myślę, że mógłbym być dobrym pisarzem albo komikiem:) Ale są to bardzo niepewne i ryzykowne profesje. Obwiniam się ciągle o to, że nie jestem prawdziwym facetem, że nie znam się na budowlance, miałbym problemy ze zrobieniem większego remontu, że nie znam się na mechanice samochodwej, że bałbym się jezdzic tirem. Obwiniam się o dziesiątki rzeczy zamiast cieszyc się życiem. Niestety robiąc to sobie zapraszam moją przyjaciółke nerwice do swojego życia i kolejne objawy na pewno wkrótce się pojawią. Co o tym wszystkim sądzicie? Czy prawdziwy mężczyzna w 2020r. musi wszystko potrafic? Czy nie może do remontu wezwać ekipy, do samochodu mechanika? Czy nie może być wrażliwcem i lekkoduchem jak ja? Taką najgorszą ciotą to też znów nie jestem. Koło potrafię wymienić, olej i płyny też, ściany pomalować czy szafkę skręcić także ale ludzie z mojego otovzenia to włąsnie mechanicy, budowlancy , wykonczeniowcy, rolnicy itp.Obracając się wśród nich czuję się malutki. Nie wiem co o tym wszystkim już myśleć. Może mam po prostu zbyt wysokie wymagania co do siebie. Może to otoczenie w którym żyje każe mi takim być. Nie wiem doradzcie coś, jak to widzicie. Z góry przepraszam za chaotyczność tego posta. Chciałem się po prostu komuś wygadać i usłyszeć czyjąś opinię. Proszę o dyskusję o roli faceta , jego koniecznych umiejętnościach i o tym czy na prawdę jest ze mną tak źle czy po prostu zżera mnie mój perfekcjonizm i bezpodstawnie sam siebie wyniszczam ;/
  9. osobiście miałem derealizacje z różnym natężeniem przez jakiś rok,uczucie strasznie nieprzyjemne i denerwujace ale to nic strasznego,teraz jakoś o tym zapomniałem że coś takiego wogóle było,wszystko przemija nie martwcie się:)
  10. Nerwice da się pokonać tylko trzeba po prostu przestać z nią walczyć:) Odpuść wszystkim lękom i wszystkiemu co si e z Tobą dzieje Mi wyjście zajęło jakiś rok ale warto było:)
  11. No macie racje.KIlka dni nie włączałem komputera.Zbierałem porzeczki za kase chodziłem na dyskoteki z kumplami, mecze i kurcze na prawde miło,kontakt z ludzmi.Tyl ze jak sobie przypomniałem jak miłe było granie to az spróbowałem znowu i od rana nie moge zejsc z tego pudła.Pff.A mam rozwiazywac testy na prawko;/ Wiecie co zrobie, oddam komputer starszym, wyniose go z pokoju to mnie nie będzie kusiło.Tak jak dzisiaj siedze i mysle ze moje postepowanie jest beznadziejne to az mi sie płakać chce.Jak bede miał dzieci to za Chiny im kompa do pokoju nie dam.To jest po prostu straszne ile my młodzi ludzie tracimy przez to debilstwo.Jak ja sobie przypomne to 5 wakacji wstecz każdego roku tylko grałem.Była też tibia wow i inne.Wszystkie cele marzenia były w grze.... Jezu ludzkosc sama sie załatwi za kilkadziesiat lat..Nie mam zamiaru zmarnować kolejnych lat.Szkoda ze mam już 18 - bo straciłem kilka wspaniałych... lat.Dzieki za wskazówki. TO co mówisz ze wiele ludzi nieświadomie traci... Ja widze po moich kolegach.Wiekszosc dalej maniaczy i chyba nawet nie widza problemu.Ciesze sie że ja zauważyłem...
  12. Ja kocham tańczyć..... Musze sie tylko zmusić do pewnych rzeczy.Może z początku nie będą mi przynosić radości ale w końcu staną sie alternatywą dla komputera i będzie ok;)
  13. Witam wszystkich.Oto mój problem: Byłem uzależniony od komputera.Był to mój cały świat,moje całe życie, ucieczka przed problemami,ucieczka przed światem.Na ostatnich wakacjach zagrywałem się w popularnego Wow-a po 9-10 godzin dziennie.Wszelkie inne czynności były tylko przerywnikami pomiędzy grą.GRA-->Sen-->jedzenie-->reszta.To była moja hierarchia wartości.Póżniej przyszedł rok skzolny.Więcej obowiązków,nauki a ja ciągle grałem.Nie wiedząć kiedy komputer przejął stery nad moim życiem.Wkrótce nabawiłem się nerwicy.CO tu dużo mówić.Właśnie nerwica powiedziała mi:Przestań grać weż się za życie.Po długich bojach a raczej ich zaprzestaniu udało mi się ustabilizować sytuację.Przestałem grać i..... i tu skończył się mój świat.Niestety komputer dawał mi szczęście,dostarczał rozrywki,był całym światem,przcyiągał moje myśli a kiedy go brakło w moim żciu jest ogromna pustka.Nie potrafię się niczym zająć.Nic mnie nie cieszy.Wszystko co robie to tylko zapychacze czasu..coś co pozwala mi egzystować.Ciągle chce od czegoś uciec.Chce żyć być spełnionym ale nie potrafie bo komputer wjechał mi w psychikę jak buldożer.Rozwalił wszystko.NAstrój zmienia mi sie przynajmniej kilka razy dziennie.Wiem że nie moge sie poddac.Wiem że musze walczyć ale jest mi strasznie ciężko.Nie wiem czy to nie depresja.Zapisuje się znów na terapie.... Co mam robić? Doradzcie prosze Mam dużo sił i motywacje do tego aby być zdrowym.Jak odzyskać zdrowie psychiczne...??
  14. Hmm mi się przypomniała pewna rzecz.Pamiętam początki mojej nerwicy.Dopiero sie rozkręcała.Miałem lekkie objawy ale się tego wszystkiego bałem,Chodziłem do szkoły i bałem się ale nie o to chodzi.Kiedy byłem na pierwszych wizytach u psychologa kobieta mówiła.Kiedy przychodzą objawy zajmij się czymś po prostu się czymś zajmij.Jakoś było dalej.O dziwo po 2 tygodniach przychodze do babki i mówie.Pani jestem zdrowy.No i dobra Za 2 miesiące- były to święta Bożego narodzenia-dużo wolnego czasu, nuda... Zaczęło mi szybciej bić serce.Przestarszyłem się.Z dnia na dzien było coraz gorzej nie spałem nie jadłem wszytsko naraz.Po prostu koszmar.Żegnałem sie juz z rodzicami...Błagałem o wyzdrowienie.Ale jak miałem wyzdrowiec gdy biegałem po 100 razy dziennie na orbitrek żeby sobie zobaczyc puls.A wiadomo jak sie o czymś myśli to jest jeszcze gorzej.Nastepne 2 miesiące to już na prawdę wyrwane z życia.Po prostu tragedia.Tylko nerwica i nerwica Tylko bóle i strach.Zapomniałem o całym świecie bo liczyła sie tylko choroba...Dlaczego było tak żle>? bo nic nie robiłem.Tkwiłem w tej bezczynności i bierności.Modliłem się płakałem i przeglądałem kolejne strony o nerwicy,bezsenności depresji i wszelkiego rodzaju chorobach.Żyłem tą chorobą.COdziennie dolewałem oliwy do ognia.I wtedy nastąpił przełom.Przypomniałem sobie słowa psychologa.Zajmę się czymś zacznę coś robić byle by nie tkwić.Pamiętam jak kazałem tacie kupić"potęgę podświadomości" .Leżąc w łóżku przeczytałem ją 2 razy.Uwierzyłem w to co było tam napisane.Nie wiem jak to się stało ale tego wieczoru byłem jak w transie.W kółko powtarzałem sobie wszystko będziedobrze,wcale nie umieram,wrócę do szkoły do znajomych zaczne znów żyć.To wszystko nakręcam sobie sam.To był chyba punkt zwrotny w moim życiu.Przestałem kutwić w miejscu narzekać obwiniac siebie i cały świat dlaczego mnie to spotkało.Przestałem błagać o pomoc lekarzy rodziców.Wziąłem sprawy w swoje ręce.W ciągu kilku kolejnych dni napięcie nerwowe znacznie sie zmniejszyło zacząłem normalnie spać.Był to 1 ogromny sukces.Zacząłem chodzić do szkoły, zajmować się czymś.W głowie wciaż siedziały przedziwne myśli i ten ciężar, psychiczny ciężar.W szkole też nie było łatwpo ale angazowałem sięa lekcjach rozmawiałem z kolegami, byle by zająć m,yśli.Z czasem sukcesów było coraz więcej.Objawy oczywiście wciaż mi towarzyszyły ale przyzwyczaiłem sie do nich.Przygarnąłem je do siebie i było coraz lepiej.Czasem przychodziły kryzysy.Wtedy było ciężko myślałem że wszystko co zrobiłem do tej pory runęło i znów od początku.Ale tak nie było .Czułem się coraz lepiej.Coraz lepiej dawałem sobie radę. Teraz troche o przyczynach: Byłem uzależniony od komputera.Grałem bez opamiętnia zaniedbując szkołę i calą resztę.Gdy odchodziłem byłem wkurzony...Grałem i wiedziałem że marnuję sobie życie.DO tego byłem osobą ambitną wrażliwą i wielkim perfekcjonistą...... Na kartce spisałem sobie cele które muszę osiągnąć aby żyć w zgodzie z samym sobą.Przestałem od siebie dużo wymagać.Moje wielkie plany ... które konfrontowały się z ciągłą gra na kompie, wygasły.Powiedziałem sobie.Przecież nie można byc dobrym we wszystkim.Nie można byc pieknym wysokim inteligentnym super spiewac tanczyc i wszystko po kolei. Nauczyłem się asertywności, pewności siebie,bardzo wydoroślałem.Mocno ograniczyłem komputer,zacząłem żyć wprowadzać zmiany w każdej życiowej sferze... i wprowadzam je dalej... Jakość Życia staje się coraz lepsza.... Nerwica pokazała mi co było żle i co trzeba zmienić.Tylko jak cokolwiek zmieniac skoro zycie z nerwicą to koszmar.Życie stało sie koszmarem bo wzięliśćie nerwice za życiowy problem.Jest dal was demonem.A ja teraz wiem że nerwicema każdy człowiek.Tylko że reszta się nią nie przejmuje.Zdenerwujesz się mocniej-może zaboleć serce przdusić cię.Nie jest tak? tak samo jest z Nerwicą:Żyjesz w nie \zgodzie z sobą w ciągłym napięciu stresie ścigasz się z życiem a może jesteś niesmiały maszza niską samoocene błędy z dzieciństwa.No to do dzieła napraw to i żyj lepiej...
  15. Tu sie niestety mylisz.Nerwica to czerwone światełko, że coś jest nie tak, coś trzeba zmienić.Jedni dochodzą do tego szybciej inni póżniej ale uwierz mi nerwica nie bierze się ot tak jak grypa...Uwierz mi na słowo
  16. Sam pamiętam jak czytałem tutaj posty gdy ludzie pisali że wyzdrowieli.Ja sie wtedy tak nad sobą użalałem.Żyłem w amoku komputera zbierania informacji o nerwicy czytałem książki.Ale co robiłem? Nie robiłem nic...Tylko coraz wiece czytałem myslałem- analizowałem.Im więcej czytałem im więcej zródeł informacji sie pojawiało tym więcej było wątpliwości.A tu pisało tak a tutaj tak.W końcu zaufałem jednej metodzie.W większości pomogła www.moja-nerwica.republika.pl.Gosc opisał swoją walkę.Robiłem tak jak on.Działałem, wykluczyłem bierność.MIałem kontakt z kilkoma ludzmi którzy mnie wspierali w trudnych chwilach.Kryzysy przychodziły często.Ale z upływem czasu podnosiłem się coraz szybciej i coraz dłużej czułem się dobrze.Nie wstawałem rano i nie myślałem zwinięty w kłębek na łóżku ale robiłem śniadanie ustalałem plan dnia co mam zrobić co załatwić, może komuś pomóc.Wewnątrz cały czas heroiczna walka z samym sobą.W drodze do szkoły myśli.Wracam do domu myśli.Ale myśli te,ż stopniowo odchodzą.Na początku odrywałem się na 30 sekund.Póżniej na 5 minut.Póżniej z dziewczyną potrafiłem nie myslec o niczym nawet przez 6h.Przestałem przejmować się objawami(oczywiście nie z dnia na dzień) ale przestałem.Przerobiłem nerwicę od A do Z.Czy jestem zdrowy.Tak i wiem że nerwica mną nigdy nie zawładnie.Nawet kiedy się pojawia w chwilach stresu nerwów napięcia - wiem że to nic.Nawet gdy zaczę koncentrować się na biciu serca czy łapać oddech to nic.Szybko się czymś zajmuje.I tak powoli ujarzmiam to co mną zawładnęło.Wzmocniłem sie psychicznie.Jeszcze mam troche do zrobienia ale powinienem dać radę.Trzymajcie się wszyscy Nerwicowcy.Dacie radę.Zaakceptujcie waszą koleżankę.Olejcie objawy.Ona zacznie słabnąć aż w końcu wrócicie do normalnego życia
  17. Robert Przepraszam ja nie wiedziałem co ci jest.Ja kieruje sie czystymi pobudkami.Chcę po prostu pomóc ludziom bo nie wiedzą jak są blisko wyjścia... Jak chcesz pogadać GG;7888314 Poczta:qarius7@gmail.com
  18. Mówiąc wyimaginowanym miałem na mysli że nie jest to choroba typu rak... że człowiek sam się wto wkręcił i tylko sam może się wykręcić.WYjściem jest zmiana naszego nastawienia,myślenia. bardzo duży % ludzi siedzących na tym forum to zatwardzialcy dla których nie ma juz ratunku.Tak bardzo są przekonani o swojej chorobie, słabości bólach.tylko czemu do cholery odbierają nadzieję tym którzych dopadło to niedawno.? Czemu tyle tu pesymizmu.? Ja nie piusze tu dlatego żeby cokolwiek udowodnić.Bo i pewnie nie potrafie.Mam 18 lat.Niewiele mnie w zyciu spotkało ale nerwicę przerobiłem.Dałem sobie radę i jeśli daję nadzieję innym to bardzo was proszę-uszanujcie to co piszę i może skorzystajcie z tego zamiast wykłócać się i pokazywać swoją inteligencję.Ta wypowiedz nie była do ciebie psycho-logic ale do ogółu społeczności tutaj.Bierzcie sie ludzie za życie, bo jeśli sami tego nie zrobicie,nikt wam nie pomoże... Tyle z mojej strony co miałem napisać napisałem.Kto ma skorzystać ten skorzysta a pozostałym..... zdrowia
  19. Lobotomie? Ja nie byłem w żadnym szpitalu to po pierwsze a po drugie doświadczenia nerwicy to chyba nic przyjemnego.Dlatego po prostu wystarczy ja olać nie denerwować sie "Boże to znowu ona"Ludzki mózg ma zdolność zapominania.Co w tym takiego dziwnego? Powiedz mi jeszcze taka rzecz.Jak ludzie mją zapomnieć skoro siedzą w tym po uszy.Czytają dziennie setki postów.Dołują się szukają wyjścia.Oni sie z tym utozsamiają.To tak jak ze wszystkim.Powiedzmy że w wypadku ginie twoja matka.Z początku rozpaczasz załamujesz sie.Boże dlaczego ona ale z czasem zapominasz.Powoli zapominasz.Jesli codziennie rano będziesz wstawał i czekał w napięciu na najmniejszy objaw to to przyjdzie i będzie z toba do końca dnia.Jasne nigdy nie zapomnisz całkowicie ale zapomnisz do tego stopnia ze będziesz mógł spokojnie życ.Ja wiem że nerwica gdzieś siedzi we mnie ale ja ją rozumię.Wiem jak powstaje.Wiem dlaczego.I nie mów o jakiejs Lobotomi bo to nie stało si.ę z dnia na dzien.Minęło 9 miesięcy od rozpoczęcia choroby.Wiele zrozumiałem, wiele przerobiłem
  20. Wiecie czemu tak mało wylecoznych ludzi tu pisze?.Bo oni nie siedzą tu dzien w dzien i nie piszą po 10 postów dziennie"jak mi zle " " dzis mne to boli"Oni żyją.Sam nie zaglądałem ty dobre 2 miesiące bo mi jest to wogóle niepotrzebne a jak juz wszedłem i trafiłem na jakiś wątek ze szpitalem psychiatrycznym to od razu wyłączyłem bo co będę czytał myślał i przywoływał złe wspomnnienia.Zdrowi ludzie żyją.Oni wstają robia sniadanie i ida do szkoły/pracy zamiast włąćzac komputer--- www.---nerwica---com i dział dzis boli mnie włos na lewym pośladku---Nosz ludzie przestancie sie użalać i żyjcie.Zapomnicie o nerwicy i nawet nie będziecie wiedziec kiedy. Życzę wszystkim powrotu do normalności, do życia.
  21. Wiola-jeśli utożsamiasz się z nerwicą siedzisz w niej po uszy i sama sobie wmawiasz że jest tragicznie to nie odbieraj nadziei innym.Bo wystarczy wziąć się za siebie.Powiedziec sobie dość, zmienić coś- po prostu zacząć żyć.Skoro nie potrafisz tego zrozumieć to nie dołuj innych.Ten dział to przecież"kroki do wolności".Bierzcie sie za życie ludzie.Nerwicy jest wyimaginowanym problemem który wkręcacie sobie sami.Wystarczy wrócic do normalności.
  22. Qarius

    Droga do zdrowienia

    Witam wszystkich serdecznie.Nie wchodziłem juz dawno na forum bo nie muszę .A więc tak pamiętam jak jakieś pół roku temu błagałem o pomoc szukałem uzdrowienia szukałem myślałem jak się tego pozbyć jak uciec od nerwicy.Ale tak sie nie da.Im bardziej z tym walczycie tym bardziej utożsamiacie się z tym, tym bardziej to tkwi w was.To wszystko zależy od waszego nastawiania,podejścia do sytuacji w której sie znależliście.Pewnie trudno w to uwierzyć ale wszystko czego trzeba wam do zdrowiea to akceptacji siebie,akceptacji że nerwicę ma każdy człowiek.Często gdy coś/ktoś mni zdenerwuje albo po prostu spietrzy mi się na głowie duzo rzeczy, czuję objawy nerwicowe.Duszności,Szybsze bicie serca.To są moje emocje,To ja - trochę bardziej wrazliwy niż inni- trochę bardziej biore wszystko do siebie.Ale wiecie co wtedy robie.Po prostu olewam to-" a niech sobie będzie" Już tyle razy to przerabialiśmy.Nigdy nic mi sie nie stało.Po co mam o tym myśleć zajmę się czymś a to niech sobie będzie.Nie zrobie to samo odejdzie-bo zawsze odchodzi.Jeśli zaakceptujecie wszystko co się z wami dzieje z czasem objawy będą coraz rzadsze,słabsze aż w końcu zapomnicie o nerwicy tak jak ja zapomniałem.Owszem przypomina mi się czasem że było coś takiego.Wiem że to mam i ma to każdy człowiek ale nie rozmyślam o tym,robie swoje. DO tych wszystkich którzy przez nerwicę przestali chodzić do szkoły,pracy itp.Wracajcie tam jak najszybciej i żyjcie tak jakby tego nie było.Bo tego nie ma.To tylko wasza psychika wyprawia różne dziwne rzeczy.Nie siedzcie tutaj na forum, nie przeglądajcie kolejnych stron"jak pokonać nerwicę- tylko żyjcie.Zajmijcie sie czymś, zróbcie cos co was cieszy-oglądnijcie film- cokolwiek.Z czasem będziecie uwalniać waszą psychike od myśli.Wszystko będzie sie prostować. Nerwica ma na celu nam pokazać że coś jest w naszym życiu źle.Może musimy zwolnić?.Może za wszystko bierzemy do siebie?.Może jesteśmy zbyt nieśmiali wrażliwi?.Weżcie życie w swoje ręce.Nie bójcie się zmian.... A i jeszcze jedno.Pewnie niektórzy z was są teraz w ciężkim stanie i dla nich to co mówię jest jakąś fikcją.Ale też tak miałem.Leżałem na łóżku z rozkołatanym sercem łapiąc sie za nie, bijąc w klatkę piersiową.trząsłem się z lęku.Ale powoli szedłem do zdrowia i doszedłem.Może jeszcze nie całkiem bo jest kilka rzeczy które musze zmienić w s życiu.Ale jestem już bardzo bardzo bliziutko.Odstawiłem leki.Chodzę do szkoły.Cwicze na siłowni.Tancze w szkole tanca.Czytam książki oglądam filmy.mam wspaniałą dziewczyne i cudowne życie.Ja po prostu żyję. GG:7888314-chętnie pomogę bo wiem że wsparcie jest najważniejsze;)
  23. Bardzo lubie Autobiografie Perfektu.Jest kilka bardzo mądrych zdań...
×