Ja też właśnie wypracowałem sobie taką metodę. Nerwy nie nerwy, stresy nie stresy. Nie ma lekko. Jak będę siedział i się użalał to akurat coś to zmieni. Ja nie mówię. Są osoby, które przeszły poważne wstrząsy życiowe typu utrata bliskich (np. wypadek, śmierć, itp) kiedy człowiek czuje się w rozpaczy jakby poza tym światem ale jeśli ktoś czuje, że jest cokolwiek w stanie zrobić, normalnie i logicznie myśleć to powinien stawiać przed sobą jakieś małe cele, małe wymagania metodą małych kroków. Ja np nie lubię ogromnych zgromadzeń ludzkich w marketach. NIe wiem czemu. Na koncercie kiedyś, czy w kinie to mi nie przeszkadza. Ale jakoś pokonuję te opory myśląc: "Przecież nikt mnie tam nie zamorduje" Więc czasem trzeba przestać się lenić i się brać za siebie. Trzeba troszkę pomóc temu psychologowi. No bo jak on zobaczy, że NIE i NIE w kółko no to ja mówię nikt nie jest cudotwórcą. Wtedy co kogoś czeka? Socjalna renta dożywotnia? Znam od siebie chłopka, który jest na wózku inwalidzkim po skoku do wody. Świat mu się zawalił kilkanaście lat temu. Ale wziął się w garść , skończył informatykę nawet i jest teraz informatykiem. Aż mu zazdroszczę takiej wiedzy.