Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lubomir

Użytkownik
  • Postów

    160
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lubomir

  1. No jeśli prawdą jest, że jednak Sakaszwili w obecnym czasie dał radę przyleciec a Obama nie no to faktycznie nie za dobrze to świadczy. Ale ja bym tam nie rozpaczał, że Prezydenta USA nie było. Tylko to świadczy o nim. Niech tylko potem USA nie gada, że nasz taki WIELKI sojusznik. Te wizy to niech sobie wsadzą. Ja bym dodatkowo dla nich wizy wprowadził w ramach wzajemności. Nie rozumiem naszych władz czemu tak usilnie starają się przypodobać USA. Chyba jesteśmy najpierw w Unii i tu należałoby kierować nasze wysiłki. Co prawda należymy i do NATO ale jednak najpierw do Unii. Taka mała rada dla ministra Sikorskiego i premiera. Nie chciałbym ciągnąć innych tematów politycznych ale w tej kwestii tak uważam.
  2. Otóż to. Zawsze warto się starać. Ja też może nie mam jakiegoś wianuszka licznych znajomych. Fakt, ze trochę nadrabiam netem ale mimo to. Też kiedyś mi się wydawało, ze jestem taki beznadziejny i w ogóle. Kiedy jednak inni mówili mi, ze chory jestem, ze tak gadam. Kiedy mówili mi, że potrafię to czy tamto czego inni nie potrafią to dawało takie małe bodźcce do samoakceptacji i uwierzenia w to, że naprawdę tak jest. Kiedy już osiągnie się ten etap akceptacji można wyjść dalej aby pracować nad sobą. A niestety sytuacji i osób nieprzyjemnych dla nas nie uniknie się w życiu i trzeba jakoś starać się to ignorować.
  3. Skąd wiesz? Dajmy spokój. Pewnie, że możliwe są zamachy i w ogóle. Ale tam z takim myśleniem. Równie dobrze może spaść mi cegłówka na głowę spod dachu. A jak spadnie no to cóż. Nie mam na to wpływu, tak czy siak. To mniej więcej tak samo jakby chciec poznać datę swojej śmierci. Ja nie wiem ale chyba bym nie mógł normalnie żyć jakbym wiedział kiedy to się stanie dokładnie co do minuty (inna sprawa jak ktoś choruje na raka, itp. Wtedy rzeczywiście trudno o optymizm kiedy śmierć się zbliża. )
  4. Tak jak Agusiaw radziła. Walcz z tym, walcz. Też czasem tak miałem. To chyba nawet normalne. Gdyby człowiek ciągle żył euforią to też by było trochę nie tak. Rzeczywiście jak nie dajesz sama rady to idź do psychologa. Może anóż pomoże. Nie masz nic do stracenia. Ja w takich stanach melancholijnych robiłem kiedyś bardzo fajne myślę mixy DJ'skie. Więc takie stany wykorzystywałem w jakis twórczy sposób, nawet niektórym znajomym to się podobało.
  5. Ja czasem czułem się tak na egzaminach. W gardle sucho i na języku a tu coś trzeba sobie przypominać i powiedzieć ale jakoś szło doprzodu. Też potem czasem byłem wypluty.No ale mówię, nie każdy jest odporny na większy zmasowany stres. Ale wiem z doświadczenia, że da się przeżyć różne sytuacje. Pozdrawiam, trzymaj się. [Dodane po edycji:] Zależy gdzie. U mnie pięknie i słonecznie. Nawet pyłu wulkanicznego nie widać. Swoją drogą, ludzie tak się przyzwyczaili do latania samolotami, że nagle czują się jak bez ręki albo nogi. Dla tych, którzy wybierają się za ocean pozostaje: "Płyniemy PAROSTATKIEM..." Obama zrezygnował bo nie wiadomo kiedy by dotarł na te uroczystości pogrzebowe.
  6. Ja też właśnie wypracowałem sobie taką metodę. Nerwy nie nerwy, stresy nie stresy. Nie ma lekko. Jak będę siedział i się użalał to akurat coś to zmieni. Ja nie mówię. Są osoby, które przeszły poważne wstrząsy życiowe typu utrata bliskich (np. wypadek, śmierć, itp) kiedy człowiek czuje się w rozpaczy jakby poza tym światem ale jeśli ktoś czuje, że jest cokolwiek w stanie zrobić, normalnie i logicznie myśleć to powinien stawiać przed sobą jakieś małe cele, małe wymagania metodą małych kroków. Ja np nie lubię ogromnych zgromadzeń ludzkich w marketach. NIe wiem czemu. Na koncercie kiedyś, czy w kinie to mi nie przeszkadza. Ale jakoś pokonuję te opory myśląc: "Przecież nikt mnie tam nie zamorduje" Więc czasem trzeba przestać się lenić i się brać za siebie. Trzeba troszkę pomóc temu psychologowi. No bo jak on zobaczy, że NIE i NIE w kółko no to ja mówię nikt nie jest cudotwórcą. Wtedy co kogoś czeka? Socjalna renta dożywotnia? Znam od siebie chłopka, który jest na wózku inwalidzkim po skoku do wody. Świat mu się zawalił kilkanaście lat temu. Ale wziął się w garść , skończył informatykę nawet i jest teraz informatykiem. Aż mu zazdroszczę takiej wiedzy.
  7. Nie widzę innej rady jak wizyta u psychiatry + psychologa. Ja jakoś sam się bez tego obchodzę. Ale skoro ty nie potrafisz sama się pozbierać. Z resztą pamiętaj, że ani psycholog ani psychiatra nie są cudotwórcami. Jeśli sama nie ruszysz do przodu to ciężko będzie. Może jakieś leki na uspokojenie, wyciszenie kiedy jesteś poza domem? Jeśli sama się z tego nie wyrwiesz, nie przełamiesz pewnych oporów i lęków to tak możesz trwać w tym całymi latami. Akurat tabletki za bardzo tego nie zmienią. Jak chcesz to spróbuj pomocy psychologa. Ja już pisałem wcześniej. Nie mam do tej formy jakoś przekonania wywlekać całe swoje życie od dziecka i nie wiem powodować jakieś niemiłe wstrząsy i wspomnienia. Staram sie tez właśnie dlatego nie rozmyślać, nie analizować przeszłości i błędów bo to do niczego moim zdaniem nie prowadzi. Trzeba żyć dniem dzisiejszym, próbować zacząć od nowa. Kiedyś nie było psychologów albo nie byli tak powszechni i jakoś ludzie żyli, musieli. Życzę powodzenia i szczęścia.
  8. Rozgotowane ziemniaki wcale nie są takie złe. Da się zjeść. Coś o tym wiem.
  9. Jestem całkiem twojego zdania "Martwy Prezydencie" (coż za nick - ja cię nie mogę ). Pisałem o tym w innym wątku. Trzeba jakoś samemu starać się przeć do przodu metodą kroków. czasem śa to 2 kroki do przodu i krok do tyłu. Potem na odwrót. Myślę też, że ciężko przezwyciężyć czyjeś cechy osobowści (ktoś jest z charakteru wycofany, ułożony, spokojny) lekami. Może troszkę psychoterapią (choć ja w nią nie wierzę). Mi pomaga czasem rozmowa z kumplem, koleżanką przez neta. Znaczy pomaga na tyle, że jakos tam się człowiek mobilizuje nawet wbrew swoim lękom różnym i obawom (zapisałem się na kurs rachunkowości, który skończyłem i ładnie zdałem). Pewnie, że wiele rzeczy kosztuje mnie dużo nerwów i stresów ale no niestety. Tak już mam i staram się mimo to jakoś pchać do przodu. Z drugiej strony nauczyłem się, że pewności siebie też się można nauczyć jeśli nie ma się tego w genach. Moim zdaniem jeśłi samemu człowiek nie chce się z czegoś wyciągnąć to nikt ani nic nie pomoże. Pomijam przypadki, gdy czyjś mózg przeżywa tak silną depresję (np po stracie kogoś), że leży jak kłoda bez kontaktu, no to cóż. Wtedy rzeczywiście bez pomocy specjalistów ani rusz.
  10. Osobiście nie zgodze się za bardzo z takim podejściem. Wielokrotnie myślałem nad wizytą u psychologa. Swego czasu nawet brałem kiedys leki antydepresyjne. To na nic. Po różnych lekach źle się czułem. Natomiast osobiście to na mnie grupa wsparcia w postaci słuchanie czyichś osobistych poważnych problemów nigdy nie nastrajała mnie optymistycznie. Owszem, zawsze wysłucham kogoś i pocieszę ale raczej i mnie to w jakims stopniu dołuje zamiast pomóc. Bardziej unoszę się na skrzydłach optymizmu jak przebywam z osobami uśmiechniętymi, takimi z polotem. Niejako choć na jakiś czas udziela mi się ten dynamizm. Choć potem bywa znów smutnawo i przygnębiająco. A co do psychoterapii to dla mnie babranie się w przeszłości nigdy na mnie dobrze nie działało. Rozgrzebywanie spraw sprzed 10 lat, rozpamiętywanie i powracanie do starych ran, chyba nie jest to dobry pomysł? NIe wem jak to może pomóc komuś, mnie nigdy nie pomagało, wręcz przeciwnie jeszcze pogarszało mój stan na wiele dni. Może ja się nie znam ale zawsze po takich okresach dołu, apatii znajdywałem w sobie jakąś wewnętrzną siłę (czasem za przyczyną kogoś) żeby się pozbierać jakoś i walczyc dalej w zyciu. Kiedyś w niedzielę leżąc tak sobie cały dzień na kanapie pomyślałem, ze jeśli by mnie nagle umieścili w szpitalu z różnymi ciężkimi chorymi to chyba już całkiem bym się zestresował i zbzikował. NIe chciałem tego i staram się jakoś samemu walczyć bez leków, psychoterapii, itp Trochę mam problem z wiarą w siebie. skończyłem studia ekonomiczne ale zawodowo jakoś nie robię błyskotliwej kariery. Wierzę jednak w to ,że jakoś los się odmieni ale czasem nie mam siły. Ale jakoś trzeba. Życie nie jest łatwe. Pozdrawiam wszystkich tak na poczatek.
×