-
Postów
12 850 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korba
-
coma, bo zamknę
-
chyba Cię normalnie zacytuję w rozmowie z nią...
-
Basiu, ale na co ona jest na mnie zła? Powiedz sama, czy w okresie dla siebie bardzo trudnym, z nasilonymi objawami, chciałabyś spędzić z kimś takim święta? Ja potrzebuję wsparcia, a gdy mam do wyboru tylko jej postawę, wolę być sama. Moja Mama, która nie była najlepszą matką na świecie, która zrobiła mi dużo krzywdy, byłaby dla mnie bardziej wspóczująca. Ja nie mam nikogo. Wg mojej siostry nie jest jej obowiązkiem mnie wspierać. Dlaczego mam tam jechać i tłumić wszystko w sobie? Mam ochotę jej powiedzieć, jak bardzo mnie zraniła. Jak bardzo wzmaga moje cierpienie. Dlaczego mam być kimś, kim można pomiatać? Ta oschłość, ta obcość, mnie po prostu zabija. Jestem obcą osobą. Dała mi to wyraźnie do zrozumienia, że ona ma swoją rodzinę. Ja jestem poza tym kręgiem. Myślę, że byłaby szczęśliwa, gdybym wyjechała gdzieś na Święta i nie przyjechała do nich. Oficjalnie byłaby obraza, nieoficjalnie ulga.
-
a ja właśnie dzisiaj postanowiłam się pogrążyć w malignie....
-
Basiu zadzwoniła Monika i rozmowa wyglądała mniej więcej tak: Najpierw oznajmiła, że dzwoni ale mam tylko chwilę. Powiedziała, że Piotrek ma mi dać jakiś klucz do wysłania pocztą. W kopercie bąbelkowej. Poleconym. Mówię, że dziś nie wyślę, bo nie jestem w pracy. Pytanie ostre: a czemu? Odpowiadam, że z tego samego powodu co zwykle. Zero reakcji, zero pytania co się dzieje. Większym problemem jest wysłanie klucza. Mówię, że dopiero jutro mogę jak pójdę do pracy. (Rozumiem, że mam pocztę w biurowcu, ale nie rozumiem, czemu Piotrek nie może podjechać na pocztę i sam to zrobić. Ona na to, że nie, bo on jest rozstrzepany i coś pokręci...(21 lat)...... Ona już chcę kończyć rozmowę, więc pytam, kiedy będzie miała CZAS. Pyta " a co?". Więc mówię, że napisała mi maila, że się nie odzywam, więc chciałam nawiązać konwersację. Ona: "no?". Pytam co chce na święta, coś tam powiedziała, więc pytam a co z dziećmi, czy ma jakieś pomysły. A ona mi na to, że to jest mój problem, mam sobie sama poradzić i coś wymyśleć, że nie ma tak łatwo. (dziwne, bo zawsze się konsultowałyśmy co do prezentów dla dzieci albo składaliśmy się na coś większego). A poza tym - ŁATWO????????? Mnie jest niby ŁATWO?????? Następnie mówię, że martwię się o podróż z kotem, bo ona płacze w samochodzie. Odpowiedź: nic jej nie będzie. Następnie dostaję ostrą uwagę "tylko jej obetnij te pazury żeby nam skóry nie poniszczyła!". Odparłam, że jak będę miała czas to to zrobię. Dodaję, że nie wiem jak się będzie zachowywać w nowym miejscu. Czy się odnajdzie. A ona "no właśnie, żeby nam nie narobiła poza kuwetą". A ja mówię, że może się zdarzyć. Więc ona na to "to zamkniemy ją w pralni". Więc się wkurwiłam i mówię, że nie pozwolę jej NIGDZIE zamykać. Ogólnie radź sobie sama, mamy Cię w dupie, nie ma tak łatwo, i tak masz mało na głowie, więc łaź sama po tych sklepach, chuj że masz lęki, szukaj prezentów bez żadnej podpowiedzi, to Twoja sprawa, tylko kotu obetnij pazury, bo kur wa skóry nie można podrapać. Nie no...... fak fak fak. Basiu, chcę się rozchorować, zaraz otwieram okno, niech mi te zatoki zawieje, i nie chcę iść do terapeutki, bo ona mnie będzie uspokajać i znowu pojadę tam i będę siedzieć skrępowana i wystraszona czekając na moment aż moja siostra mnie za coś opier doli. Jak zwykle. I chcę się pociachać, bo skoro miała przed gałami diagnozę i kompletnie ją zignorowała, to może jak jej zrobię małe przedstawienie to bardziej do niej dotrze, że jestem chora a nie leniwa czy nieporadna.
-
dziękuję Dziewczyny. przytulenie i zrozumienie to to czego mi najbardziej potrzeba.
-
paradoksy, Basiu przeczytaj w Jęczarni pls. Mam dość, mam totalnie dość. Moja siostra mnie doprowadza do szału. Ja ku rwa nie pojadę, nie pojadę na te Święta, albo zrobię coś strasznego. Jak się uspokoję to sprecyzuję kwestię z siostrą. oki. widzę że już przeczytałaś. Basiu ja już nie mam siły.
-
hah, Moniko, skąd ja to znam! też mnie to doprowadza do szału. Ja mam jutro sesję i mam zamiar ją odwołać.
-
marzę by zdechnąć...., by się potwornie rozchorować.
-
po pierwsze - rozsadza mi nos i głowę. po drugie - jebutny lęk z rana. nie jestem w stanie. nie jestem w stanie wyjść. na samą myśl chce mi się rzygać. po trzecie - nie poszłam do pracy, więc czuję się jak śmieć. po czwarte - nikt Cię tak nie sprowadzi do parteru jak własna siostra. przysięgam, przysięgam, tak się rozchoruję, że nie pojadę tam na Święta. czemu ona jest taka wstrętna i oschła? a jeśli pojadę to - ma zagwarantowany mój występ w krótkim rękawku. i jeszcze dodatkowe zdobienia sobie zrobię. nie, nie będzie mnie tylko ona gnoić. odpowiem ciosem, który ją przeraża najbardziej. moją chorobą.
-
Bozie, jaki piękny
-
nosz przecież ja się cieszę, Bacha!! dopiero co wyjechała i już zapomniała, że Jej kibicuję, a właściwie Im
-
wydatki są na początku, kuwetka, torba podróżna hehe, drapak może być, choć mój kot omija, ale nie drapie niczego poza mną saszetka co 2-3 dni i a tak tylko sucha karma? ja daję trochę saszetki codziennie... kupuję żarełko tylko w sklepie zoologicznym, choć wiem, że ludzie karmią whiskasami itp i kotki są zdrowe, ale ja mam fisia co do szczepień to robiłam mojej tylko podstawowe, ze względu na to, że jest w domku i nie spotyka się z innymi kotkami, ale dmucham na zimne - teraz na przykład czeka nas podróż w góry, zmiana klimatu, inny dom itp... bo ja wiem..., przezorny, zawsze ubezpieczony. ale też słyszałam, że niektórzy nie szczepią w ogóle kotków i twierdzą, że nic im nie dolega. to wszystko kwestia Twojego wyboru :) a kotek jest śliczny!
-
paradoksy, ale się cieszę piękny plan!! Odnoszę wrażenie, że niemądry przeżył w dzieciństwie jakąś traumę... np. zobaczył mamę albo babcię w papilotach, zielonej maseczce na twarzy i dziurawym szlafroku...... zostało na całe życie i zaważyło na postrzeganiu kobiet..... Dzień... Cóż..., jak już uciekłam z pracy pojechałam po żwirek dla kotka. W domku zrobiłam zupę, której nie miałam siły zjeść. Wzięłam kąpiel, zrobiłam herbaty z sokiem, łyknęłam xanax i razem z kotkiem położyłam się do wyrka... Rozsadza mi nos, głowa boli..., albo to alergia, albo zatoki. Ogólnie mam wszystkiego dość. Tyle że czuję się dużo bezpieczniej niż w pracy. Już nigdy nie chcę mieć takich lęków
-
ja rozumiem trochę strach przed szpitalem, sama miałam już nieraz iść, a boję się nawet zdecydować na oddział dzienny.
-
niemądry, rozumiem, że Ty się prezentujesz jak Apollo?
-
ja chcę spaaaać, ja chcę do domu, jest mi niedobrze
-
chojrakowa, Aniu znam to uczucie! Moja poprzednia terapeutka także współpracowała z moją poprzednią psychiatrą! Czułam się z tym okropnie i również miałam bsesję na punkcie tego, że mnie oceniają. Po dwóch latach przerwałam to, bo dotarło do mnie, że to donikąd nie prowadzi.
-
rbk17, ja mam 34 lata, nie mam rodziców i dlatego m.in. nienawidzę Świąt.