Monika1974, Moniko, mam bardzo podobnie. Chociaż ciągle tu ostatnio jęczę, jęczę o W., to potem ciągle myślę, jaka jestem głupia i po co ja to piszę. A dystans, ja chyba też go trochę robię - czy to strach przez nas przemawia? Bardzo dziękuję, że napisałaś, że jestem dla Ciebie ważna. Zakłuło mnie serduszko, wiesz? A ja myślę o Tobie podobnie. Każda z Was jest dla mnie kimś wyjątkowym, innym, jedynym w swoim rodzaju. Jestem uzależniona od mojej małej tutejszej rodzinki.
A co do pracy, rozumiem Cię w pełni. Ja odpowiadam za swoją pracę i nigdy nie pozwoliłabym, aby coś, co należy do mnie, coś, co tworzę, było byle jakie. To dla mnie kwestia ambicjonalna. Dlatego bardzo cierpiałam, gdy "nie domagałam".
A jak Ty uważasz - nie pozwalasz sobie na bycie sobą? A jak jest gdy jesteś z G. Albo sama?
Pytam bo kiedyś nie umiałam być sobą nawet w samotności. Poważnie.
Moniko, to mi się śniło, nikt mi tego nie powiedział. Nigdy nie usłyszałam zastrzeżeń co do swojej pracy, przenigdy. Ale ja wiem swoje. Mam poczucie, że gorzej pracuję/pracowałam, bo ostatnio idzie mi ttroszkę lepiej. A mówiąc, że zabrano mi motywację, miałam na myśli W. Nawet gdy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z moich uczuć, to jego krótkie "super" na temat mojej pracy, było dla mnie uwieńczeniem dnia. Są ludzie, dla których chce się być kimś lepszym. On jest/był dla mnie taką osobą. Dla niego chciałam się przestać ciąć, dla niego zaczęłam dbać o siebie, wyrzuciłam spodnie, włożyłam spódnicę, dla niego... chciałam zdrowieć. Bardzo mnie boli to, że go nie widzę, nie czuję, nie mam jego marynarki w szafie (już ryczę).