dzień taki.... dziwny....
znowu chodzę w czystej piżamce (nie ma to jak przebierać się z jednej w drugą), umyta i poperfumowana..., włosy umyte, brwi sobie wydepilowałam, przyciemniłam, zrobiłam pedicure...., umyłam łazienkę... Potem może zrobię sobie peeling całego ciała. nie chcę dostawać zawału przy każdym natknęciu się na lustro, ale do ekstazy jeszcze mi daleko. dzielnie smaruję świeże rany i stare blizny.
udało mi się ogarnąć panikę, w której się obudziłam i skupiam się na drobiazgach.
tęsknię, ale to tęsknota przykryta zobojętnieniem. jestem zawiedziona. nie rozumiem ludzi i nie rozumiem ich stosunku do mnie. jednego dnia czuję się potrzebna, drugiego ląduję na śmietniku. kim ja właściwie dla nich jestem? i kim sama dla siebie jestem? czasem tak bardzo się uwielbiam, a czasem przecież sama się wyrzucam na słynny śmietnik.
kim jestem dla siebie? kim jestem dla innych? dokąd zmierzam? i najważniejsze.... czego chcę...?
oto pytania na ten smętny, wietrzny dzień.
i błagam o siły na jutro i dalsze dni. jutro jadę do siostry, a w poniedziałek wracam do pracy. boję się okrutnie.
znalazłam się ostatnio w jakimś innym świecie, z daleka od rzeczywistości.