-
Postów
314 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Topie-lica
-
Korat, ten temat zakładałam ja. I miał on być właśnie o braku uczuć; /. Bo właśnie na to cierpiałam ja od paru lat. Na kompletny brak uczuć, a nie jak np Brak uczuć, która odczuwa jedynie uczucia negatywne... Swoją drogą, Brak uczuć, jak można wg Ciebie nic nie czuć i mieć mnóstwo zainteresowań? Bo o czymś takim właśnie piszesz... a brzmi to dla mnie dosyć paradoksalnie... Aby mieć zainteresowania, trzeba mieć jakieś uczucia, choćby np. uczucie zainteresowania... No a teraz mówisz jeszcze, że się nudzisz- toż to kolejne uczucie; / I żeby je czuć chyba trzeba mieć jakąś świadomość siebie, ja np nie odczuwam w ogóle nudy. Mogę sobie leżeć cały dzień gapiąc się w sufit i jest ok. Po prostu nie ma mnie wtedy zupełnie. Samo mi się myśli, a ja nawet nie zauważam co- to brzmi dosyć dziwnie, ale tak to odbieram, czasem tylko się łapię na jakiejś myśli i to by było na tyle, jeżeli chodzi o świadomość własnego istnienia- wszystko na automacie; / Ale jak już pisałam, jest mi trochę lepiej po tym solianie. Przez chwilę było nawet tak dobrze, że poszłam na basen:D (kiedyś bardzo lubiłam pływać). Teraz mam lekki regres, ale nie jest jeszcze tak źle jak sprzed ery solianu. Brak uczuć, przecież pierwsze efekty brania solianu powinny być widoczne już po miesiącu! Musisz zacząć brać i czekać, to nie jest przecież długo... co to jest ten jeden miesiąc w porównaniu do lat nieczucia. Brak uczuć, straszysz matteusza ; ), on niekoniecznie musi mieć to co my... prawdę mówiąc nie wygląda mi na to... ale do psychiatry/psychologa zawsze warto się przejść...
-
Magic, czytaj ze zrozumieniem. Brak uczuć nie napisała, że Roś jej nie pomógł. Napisała, że boi się skorzystać z tej pomocy, bo obawia się stałej akatyzji. Z jednej strony nie dziwię się jej, ale z drugiej... Brak uczuć, to przecież Twoja szansa na normalne życie, albo przynajmniej lepsze. Musisz spróbować. Masz przecież akineton, możliwe że w ogóle ich nie poczujesz nawet na dzień. A tak na marginesie... ja niestety jestem zmuszona wziąć urlop zdrowotny na studiach : ( . Co nie jest oczywiście niczym dziwnym...ale liczyłam, że ten solian mnie szybciej wyciągnie... Na razie jego działanie trochę przystopowało, ale i tak jest lepiej niż wcześniej. Brak uczuć, musisz spróbować leczenia solianem! Słuchaj dr Rosia!; )
-
Kasia, raczej depresja pogłębiona w nietypowy sposób lekami.
-
Czasem czytanie ulotek od leków powinno być zabronione. Skoro to dobry lekarz to wie co z czym łączyć można, a czego nie... U mnie małymi kroczkami "polepsza się". Coraz częściej odczuwam lęk i niepokój. Fajne uczucia na początek nie ma co... Ale i tak się z tego cieszę, zawsze to jakieś uczucie... A tak na marginesie mógłby ten temat ktoś przenieść do depresji...
-
Brak uczuć przesadzasz, ja tam nie widzę niczego złego w wywnętrznianiu się, skoro komuś to pomaga. Zresztą, hipokryzją jest nazywanie emocjonalnym ekshibicjonistą magica, skoro i Ty ja też już niejedno o sobie napisałyśmy. Nie jesteś przecież XIX wieczną pensjonariuszką, która się będzie oburzać i rumienić na sam dźwięk słowa masturbacja. Zresztą trudno omijać takie sprawy na forum psychologicznym, skoro jest to integralna część naszej psychiki. A jak się przyjrzysz, to zauważysz, że magic zawarł dosyć ważna informację; ). A że jest otwarty xD i wyraził to w sposób nie tak subtelny jakbyś sobie tego życzyła... to tu się zgadzam, że mógłby to ująć inaczej, ale mi tam to nie przeszkadza.
-
Aaa, bez leków, to nic w tym złego, jak od czasu do czasu coś się wypije, a przynajmniej takie jest moje zdanie; ) Ja do najgrzeczniejszych też nie należę, bo zdarzyło mi się napić w trakcie przyjmowania psychotropów. Ale na antydepresantach strasznie mnie alkohol usypiał, więc nic nadzwyczajnego niby mi z tego nie wynikło... chyba. No to magic, miłego wieczora życzę; )a przynajmniej byle był choć odrobinę lepszy niż nasza ponuro-mdła codzienność.
-
AKINETON! Działa świetnie na akatyzje i praktycznie nie ma efektów ubocznych. Chyba że przyjąć, że to cudowne rozluźnienienie jest czymś złym; )
-
Ja jestem uzależniona od uczuć, i jestem teraz jak narkoman na paskudnym głodzie dopaminy; ) A tak na marginesie u mnie lepiej. Zaczynam być świadoma otoczenia, może nie w pełni, ale widzę poprawę: ). Przypominam, że biorę solian- 400mg, oczywiście akineton na akatyzję, no i zanosi się na branie bromergonu na hiperprolaktynemię po neuroleptyku. Ale najważniejsze, że już chwilami coś czuję, zaczynam się denerwować i frustrować; ). Niby nic przyjemnego, ale dla mnie to jak działka dla narkomana; ) Kasia, akatyzja to jest coś tak okropnego, że nie da się zagryźć zębów i to po prostu przetrzymać. To jest nie do wytrzymania...Mimo tego, uważam że brak uczuć powinna spróbować solianu od początku z akinetonem w jakiejś wyższej dawce... A gdyby i tak pojawiły się objawy pozapiramidowe, to wtedy spróbować agonistów dopaminy... Magic, jak działa na Ciebie alkohol? Pomaga Ci? Mi to zmniejsza świadomość, a i tak mam jej niewiele... więc raczej sama z siebie po niego nie sięgam, zwłaszcza że mieszanie psychotropów z alkoholem może spowodować przykre następstwa... może nie teraz, ale za parę lat... w końcu takie połączenia nie są odpowiednio zbadane, więc to jest proszenie się o jakieś kolejne zmiany w biochemii mózgu...Uważasz, że warto tak ryzykować? Marek, jak długo stosujesz agonistów dopaminy? I czy cały czas działają tak samo dobrze?
-
Też dostałam akatyzji, ale po neuroleptyku. Z tym że mój dr powiedział, że to nie jest powód do odstawienia leku i dał mi Akineton. Po kilku dniach minęła mi akatyzja prawie w całości: ). A akineton dodatkowo rozluźnia. Polecam.
-
Ja gadałam ze sobą więcej niż ze wszystkimi innymi ludźmi razem wziętymi, ponad to w sytuacjach krytycznych miałam już dosyć patologiczny sposób uciekania umysłem, po prostu odpływałam, i czułam wtedy jakby mnie w danym miejscu w ogóle nie było, uciekałam w umysł, trudno to opisać, Korat, Ty nie miałeś może czegoś podobnego? Ja przez jakiś czas też miałam podobną hipotezę do Twojej... Ale z drugiej strony, czy naprawdę tak niewielu ludzi jest unikającymi introwertykami? Dlaczego akurat mnie miałoby to spotkać, skoro gdy to się stało , w moim życiu nie było wcale tak źle. Jedyne wydarzenie jakie mogę z tym powiązać to utrata nadziei, że jeszcze kiedyś się zakocham. Wszystko inne było u mnie w jak najlepszym porządku. Tzn nie dogadywałam się z grupą, ale jak dla mnie to jest norma i już mi nie przeszkadzało, nie było to dla mnie ważne... Żyłam sobie w miarę spokojnie, na tyle ile nadwrażliwa osoba może żyć, rodzice byli daleko, więc nie byłam narażona nawet na codzienne awantury. No raj na ziemi, prawie; ). A tu TO. - Mam tak samo, ale jak dla mnie to część derealizacji...tak mi się wydaje. Ale po solianie/akinetonie widzę trochę lepiej, jakby właśnie wyostrzyły sie kontury, pogłębiły kolory... to nie jest poprawa na stałe, ale mam właśnie przebłyski dobrego widzenia: ) [Dodane po edycji:] Brak uczuć, mi tam nic z zewnątrz nie uruchomiło myśli samobójczych, u mnie są logicznym następstwem mojego stanu i moich idei. Dla mnie mój wewnętrzny świat był czymś niezwykle ważnym, jeżeli nie najważniejszym, i nie wiem po co miałabym żyć jako resztka dawnej siebie.
-
dziwne, teraz chyba refundacja na solian nie dotyczy tylko schizofreników, ja np mam zdiagnozowaną nietypową depresję imitującą objawy negatywne schizofrenii, a też mam za półdarmo te leki. I musze przyznać, że albo solian, albo akineton, który biorę na efekty uboczne neuroleptyku, zmniejszył mi derealizację i to nawet sporo, i delikatnie ruszył mi depersonalizację. Ogólnie polecam. Liczę na to, że to nie jest koniec ich działania i że jeszcze mi pomogą na moje główne dolegliwości; )a nie tylko poboczne (d/d).
-
Brak uczuć, no coś w tym stylu, ja na to mówię,l jakby te uczucia były w drugim pokoju; ) Nie czuję ich, nie widzę, ale wiem, że gdzieś są... ech strasznie bym chciała czuć: ) Już nic innego nie jest dla mnie ważne, praca, studia, uroda, inteligencja itd... byle by mi uczucia wróciły i świadomość siebie i zewnętrza... Ale umiejętność odczuwania przyjemności jeszcze mi nie wróciła... muzyka, filmy, książki- jeszcze nic z tego nie jest w moim zasięgu. No i nadal mam problemy z pamięcią, koncentracją, nadal d/d- ale mniejsze: ). No i śpię ponad 13-14 godzin na dobę; / W tym codziennie minimum ze 3 godziny na zajęciach . Umiem zasnąć chyba w każdej pozycji siedzącej, nawet be oparcia ; ). Korat, ja też wcześniej myślałam tak jak Ty, nawet na prawie pół roku odstawiłam wszelkie leki, ale było ze mną coraz gorzej... więc znów zdecydowałam się coś wziąć, i jak na razie, myślę, że był to strzał w dziesiątkę; ). Nie wiem czy to solian na mnie tak działa, czy to akineton, grunt, że coś się u mnie zmienia. Toż ja już chwilami traciłam zupełnie świadomość wykonywanych czynności i myśli, a teraz mi się juz to nie zdarza, a nawet mam te przebłyski- a nie miałam tego już od prawie 3 lat! Też wcześniej myślałam, że to może kwestia psychiki, dlatego ciągnę tę terapię nadal, ale nie mam dowodów na jej skuteczność, chyba że jakimś cudem moje przebłyski są niby wynikiem terapii psychoterapeutycznej a nie farmakologicznej- w co raczej wątpie, biorąc pod uwagę czas ich wystąpienia. Teraz już się zastanawiam, czy będę musiała do końca mojego życia brać neuroleptyki, i czy przypadkiem nie przestaną one działać, albo czy już więcej z nich nie wyciągnę... Ale póki co jestem dobrej myśli : ) Ten dzisiejszy niepokój dodał do mojego licznika prawdopodobieństwa wyjścia z tego stanu, kolejne procenty; ).
-
Prawdę mówiąc, ja też coraz bardziej skłaniam się do tezy o zaburzeniach biochemii mózgu... Zwłaszcza, że moja psychoterapia za bardzo mi nie pomaga na moje nieczucie...Mimo że uważam, że trafiłam na naprawdę dobrego terapeutę: ).
-
Brak uczuć, błagam nie nazywajcie mnie siłą fachową, bo to mi zaczepia o jakiś bardzo wyszukany sarkazm, choć wiem, że nie to miałaś na myśli. Ale ja w tej chwili wiem z medycyny niewiele więcej niż Ty, więc dużo więcej znalazłabys o tym w internecie. \ja prawie nic nie pamiętam z przeszłych zajęć, a na obecnych nic nie zapamiętuję... więc sama rozumiesz jak "rozległa" jest obecnie moja wiedza medyczna; ). Ale mogę opowiedzieć jak ja to odczuwałam. To była taka sztywność mięsni z niepokojem ruchowym, musiałam się poruszać, ale nie mogłam, bo moje mięśnie były jakieś takie słabe, a nawet jak już się zmusiłam do ruchu, to to wcale nic nie pomagało, i było to wyjątkowo nieznośne uczucie, wiem, że to nie brzmi jakoś tragicznie, ale naprawdę było bardzo nieprzyjemne...A i pogorszyło mi się widzenie, takie bardziej zamazane było. Cały czas coś musiałam robić rękoma i miałam taką dziwną sztywność mięsni na twarzy, chyba jakiś grymas mi się w ogóle robił, ale nie jestem pewna bo na siebie nie patrzyłam w lustrze...Teraz już tego nie mam bo biorę 3 razy na dzień 1 tabletkę akinetonu 2mg. I po nim mnie ogarnia taki spokój ruchowy i spowolnienie. Choć po tym co mi opowiadasz, to zastanawiam się nad zmniejszeniem dawki...tylko z kolei nie chcę znów objawów pozapiramidowych. Mówię, że to depresja, bo to mi zdiagnozowali, ale dodaję, że nietypowa, bo ja nie mam obniżonego nastroju. Mam nastrój obojętny właśnie; / Ani dołek, ani górka... W moich poprzednich subdepresjach mogłam mówić o obniżonym nastroju...ale w obecnym stanie nie odczuwam cierpienia. Mogę mieć czasem taki odrobinę lepszy humor, albo gorszy, ale to są takie niewielkie niuanse, zazwyczaj po prostu czuję się obojętnie. Co do tego niepokoju, to dla mnie też dobry znak, może coś się u mnie powoli już naprawia...Liczę na to, chociaż nie umiem jeszcze mieć nadziei...aczkolwiek wydaje mi się, że jak myślę, o tym, że zostanę pozbawiona tych przebłysków, znów zwiększy mi sie derealizacja itd, to nie dam rady i chyba nawet trochę to na mnie działa, bo wcześniej właściwie nic mnie to nie obchodziło emocjonalnie, a teraz może się nawet troche tym przejmuję... nie wiem jak to wyjaśnić, niby nie czuję...ale tak jakby te uczucia były tuż obok, jeszcze nie umiem do nich sięgnąć, ale wiem że gdzieś są...przynajmniej jka myślę o mojej śmierci, albo o powrocie do poprzedniego stanu. A wcześniej o śmierci myślałam tak beznamiętnie jak o wszystkim innym.: ) A co to u Ciebie brać ciągle ten akineton, ile dni? Bo ja go biorę już ponad tydzień, i odczuwam w jakieś pół godziny po wzięciu jego efekty w postaci tego rozluźnienia i spowolnienia, wydaje mi się, że nie mam innych objawów jego działania; / A tak na marginesie od pewnego czasu mam trochę zwiększoną świadomość, nie pamietam czy już o tym wspominałam; ) Jakbym trochę jaśniej myslała, i jakby mi się nawet odrobinę zmniejszyła depersonalizacja... Myślę, że to wszystko dobrze rokuje.. no ale okaże się ...
-
brak uczuć, moje studiowanie to jeden wielki cyrk, nawet nie podchodzę do większości zaliczeń, śpię na wszystkich zajęciach, albo na nie nie przychodzę...więc niedługo jeszcze tam pobędę... Ale...uwaga... dziś poczułam chyba niepokój : D, taki nieokreślony, nie wiem z czym związany, ale myślę, że było to jakieś uczucie: ) i wydaje mi się, że to nie po akinetonie, bo zdarzyło się to jakieś 4-5 godzin po wzięciu tabletki: ) Magic, u mnie w rodzinie sporo osób chorowało/choruje na depresję, no i wydaje mi się, że niektórzy mogą mieć zaburzenia osobowości; )
-
Brak uczuć, to mnie nie pocieszyłaś, bo wcześniej wspominałaś, że akineton szybko przestaje mieć takie działanie... a mi się już zaczęło wydawać, że to może jakaś poprawa...Ale naprawdę było mi trochę lepiej, ja nie chcę znów do tego stanu sprzed akinetonu, nie dam rady, dla mnie te przebłyski w ostatnim tygodniu to wszystko co miałam.
-
Brak uczuć, wcześniejsze stany depresyjne były u mnie dosyć łagodne i typowe. Anhedonia, obniżenie nastroju, rozchwianie emocjonalne itp. I nie brałam na to leków, bo zazwyczaj ustępowało mi to po jakiś 5 miesiącach, zresztą byłam wtedy młodsza, a moje subdepresje były spowodowane raczej moim życiem. Natomiast to co u mnie pojawiło się mniej więcej 3 lata temu...nie zaczęło się od depresji; / Po prostu w pewnym momencie zorientowałam się, że nie odczuwam uczuć i we wszelkich sytuacjach po prostu udaję, że reaguję emocjonalnie, a w środku nie czuję nic. No i stan ten przerodził mi się w depresję, ale już nie tak typową. Jak dla mnie ta depresja była skutkiem nieczucia, po prostu to było dla mnie zawsze niezwykle ważne, a gdy to straciłam, nie miałam ani nadziei, ani nic. Uważam, że człowiek bez uczuć wyższych jest jak podczłowiek, przepraszam, jeżeli kogoś nieczującego tym obrażam. Ale to tylko moje wyobrażenie na temat tego stanu. Ja się nie czuję sobą, nie czuję się człowiekiem. No i z depresji, gdzie nie mogłam się zwlec z łóżka to mnie trochę podratowała amitryptylina. Tzn, miałam już na tyle siły by udawać i podnosić się z łóżka, ale TEN stan, jak miałam tak został ( nie będę go jeszcze raz opisywać, bo wiecie o co chodzi). A po akinetonie czuję rozluźnienie, i chyba nawet mam dzięki temu lepszy nastrój przez jakieś półtorej godziny. Czasami nawet odczuwam coś w rodzaju spokoju: ). Więc to chyba już jest jakieś uczucie. Szkoda tylko, że chemicznie wywołane i w ogóle nie koreluje z zewnętrznymi wydarzeniami i moimi wyobrażeniami na temat mojego wnętrza. Bark uczuć, nie do końca rozumiem Twój stan, mówisz cały czas o cierpieniu, przejmowaniu się, przerażeniu, a to wszystko są przecież uczucia... Czyli u Ciebie zanikły tylko uczucia wyższe, ale niektóre emocje nadal odczuwasz? Co do uczuć wyższych u mnie, nie mam żadnych, umarła mi babcia, która była dla mnie ważną osobą, a nie mogłam poczuć nawet odrobiny żalu, czegokolwiek zresztą, to samo na wszystko inne. Kompletna obojętność. Ja nie odczuwam nawet emocji, chociaż ostatnio udało mi się poczuć zniecierpliwienie: D, i chyba frustrację ( z powodu akatyzji)-wszystko trwało chwilę,i było raczej słabo nasilone, ale zawsze to jakiś przebłysk- tylko nie jestem pewna czy to po slianie, czy po akinetonie; / Korat, ja póki mam siłę, to myślę, że nieźle udaję... jak na to co mi jest. Chociaż już usłyszałam od pijanego kolegi, że wszyscy w grupie uważają mnie za bardzo dziwną osobę xD- więc się zastanawiam, czy naprawdę tak dobrze mi się udaje udawać, jak mi się wydaje ; ).
-
Akineton może uzależniać psychicznie, ale jedynie przez to, że u niektórych wywołuje stany euforyczne, albo poprawę samopoczucia. Działa tak zazwyczaj na starszych ludzi, a i to nie zawsze. Ja nie odczuwałam po nim żadnej euforii, jedynie rozluźnienie, więc raczej nie mam po co na zapas się tym przejmować. 'Co do reakcji po solianie, to utknęłam w martwym punkcie, nie polepsza się, ani nie pogarsza.
-
Nie mam nerwicy, ani schizofrenii. A uważam, że moja depersonalizacja jest po prostu logicznym następstwem tego, że nie posiadam/nie mam kontaktu z bardzo dużą częścią mnie, którą podobno odszczepiłam; ] Moja ostatnia diagnoza to depresja imitująca objawy negatywne schizofrenii. Nie mogę czuć się sobą, bo nie mam uczuć, a uczucia były podstawą mojego życia. Ponadto nawet nie myślę tak jak kiedyś, mam taką mgłę na umyśle, prawie nic do mnie nie dociera z zewnątrz, wszystko wydaje mi się tak samo płaskie, odległe i mdłe, oczywiście derealizacja na całego, od 3 lat już. A póki co to zauważyłam, że akineton tak mocno rozluźnia, nie przywraca mi uczuć niestety, ani solian. Ale dużo dla mnie znaczą te przebłyski w których jestem bliżej świata, gdy zmniejsza mi się derealizacja. Wtedy zaczynam dostrzegać różnice, zaczynam zauważać co się wokół mnie dzieje, no i wszystko nie jest już aż tak odległe, nieosiągalne... Żeby tak można było mieć cały czas. Co do tego pytania Nie bardzo, mi akineton nie pomógł w ogóle na derealizację. Gdybym czuła, to bałabym się parzyć w lustro. To nie jestem ja. Ta osoba , która pisze tego posta teraz, też nie jest mną. To jakieś resztki automatyzmu. Nie myślę gdy to piszę. Od mojego ciała też jestem oddalona, wydaje mi się jakąś kukiełką jedynie. Nie wiem jak to opisać właściwie. Jedyne czego teraz chcę, to to, żeby być dawną sobą.
-
Dlaczego nie można tego włączyć od tak pstrykając palcami. Paradoksy jest sposób żeby nie czuć. Polecam lobotomię.
-
Brak uczuć, już prawie nie mam objawów pozapiramidowych, dzięki zwiększeniu dawki akinetonu. Swoją drogą, po zażyciu akinetonu, trochę dziwnie się czuję, jakbym się rozluźniała po nim, czy coś w tym stylu, i robię się taka powolna. Ale to jest 1000 razy lepsze niż akatyzje, rzecz jasna; ). Starałam się dzisiaj posprzątać pokój, ale robię to tak powoli, że od kilku godzin udało mi się przestawić parę rzeczy; ]. Brak uczuć, kiedy spotykasz się z dr Rosiem? Myślę, że chyba nie musisz się aż tak obawiać solianu, ten akineton naprawdę działa. Tylko koniecznie uprzedź go o swoich przygodach z neuroleptykami, to pewnie od razu Ci przepisze jakąś większą dawkę tego akinetonu,i nie będzie źle. Mam nadzieję, że mój stan po solianie jeszcze się polepszy, bo jak nie to czeka mnie oddział, a tak mi się nie chce tam iść, i zawalić kolejny rok studiów. Nie żebym się tym przejmowała za bardzo, to raczej kwestia komfortu, wygody... Ech, a świat jest taki cudowny bez derealizacji, szkoda że mam tylko takie przebłyski w miarę normalnej percepcji.. Ale zawsze to coś.. magic, zgodność diagnoz dawanych nam przez psychiatrów jest dosyć zabawna; ] Ciekawe co mi wymyślą za kilka miesięcy, albo na oddziale. Jeszcze rozumiem, że was podciągają pod silną depresję, w końcu cierpicie bez żadnych powodów z zewnątrz. Ale ja nawet tego nie mam, i nie chciałabym mieć, chyba...choć czasem myślę, że jednak bym chciała, choć odrobinę odczuwać.
-
A według mnie cierpienie nie ma odgórnego sensu. Jedynie my możemy mu je nadać. Dla mnie np jest to lekcja zrozumienia cierpienia innych i wyrozumiałości. A raczej była to dla mnie lekcja, bo powinna się ona skończyć parę lat temu. Teraz jest już tylko koszmarem. Ale zaczynam myśleć, że jest szansa by z tego wyjść. Solian mi pomaga. Nadal zdarzają mi się chwile, gdy nie mam derealizacji. A nawet jakby zmniejszyła mi się depersonalizacja. I czasami nie mam już takiej gęstej mgły na umyśle. Nawet zdarza mi się widzieć to co dzieje się dookoła mnie. Jakby wyostrzyła mi się trochę percepcja. Kolory są intensywniejsze, kontury ostrzejsze. I nawet objawy pozapiramidowe mi aż tak nie dokuczają: ). Jeżeli z tego wyjdę, to będę chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi...jak tylko będę mogła odczuwać tak intensywnie jak kiedyś: ).
-
Sialec, po przeczytaniu Twojego posta, zaczynam myśleć, że to nie solian zmniejszył mi derealizację, tylko właśnie lek na objawy pozapiramidowe. Ja akurat biorę akineton( biperideni hydrochloridum), Bo właśnie w czasie zwiększania dawki solianu musiałam zacząć brać ten akineton... Więc może nie tylko na Ciebie to tak specyficznie działa. A próbowałeś brać sam pridinol? Bo może neuroleptyk i lek na objawy pozapiramidowe działa synergistycznie? Ja też mam depersonalizację, ale nie ustępuje mi ona po lekach, zresztą ja uważam że w moim przypadku depersonalizacja jest jak najbardzije na miejscu. Bo nie jestem sobą, obecnie jestem tylko jakimiś skrawkami świadomości w ciele człowieka. Według mnie, człowiek , który nie ma uczuć, to... prawie nie jest człowiekiem.
-
U mnie nadal aktyzje, ale dodzwoniłam się dziś do dr Rosia; ] To trzeba co chwilę do niego dzwonić i się w końcu udaje: ). I pozwolił mi zwiększyć 1/2 tabletki -3 razy dziennie, na całą tabletkę 3 razy dziennie. I już mi te objawy powoli się zmniejszają. A solianu biorę na razie 300mg. Póki co zmniejsza mi derealizację, a przez to chyba poszerza świadomość. Ale to jakoś mija mi wieczorem ( solian biorę rano), może dlatego, że jestem wykończona po całym dniu... Nie wiem. Brak uczuć, czyli jednak nie poddajesz się, i zostajesz na oddziale? Pytałaś się jak z ruchem. Cóż, ja najchętniej właśnie leżałabym cały dzień w łóżku i gapiła się w ścianę- swego czasu tak właśnie wyglądała moja aktywność; ] Ale staram się coś robić; / Chociażby siedzieć przed komputerem, a nawet to jest dla mnie często dużym wysiłkiem, nie mówiąc już o zajęciach na uczelni... Chociaż i tak na nich śpię- snem dosyć głębokim, śliniąc się na szal, który odgrywa rolę mojej poduszki:).Jeszcze brakuje, żebym chrapać zaczęła xD.Oczywiście już jestem do tyłu z kolosami; ] Co do mojej aktywności fizycznej sprzed choroby, to nie byłam amatorem siłowni czy biegów; ) Ale coś tam zawsze robiłam, codziennie spacerowałam, w sezonie latałam na paralotniach, narty, nurkowanie, pływanie... A teraz nawet myśleć mi się o tym nie chce. Dla mnie samo zwleczenie się z łóżka jest cudem. Chociaż zazwyczaj prowadzi to mnie jedynie do zmiany miejsca spania; ) Co do mojej psychoterapii, zaczęła przypominać pogawędkę, chyba tematy mi się już kończą, a efektów nie widzę... Dlatego już mi przychodzi na myśl, żeby ją skończyć, ale z drugiej strony obiecałam sobie i mojemu lubemu, że dotrwam do końca terapii; / Tylko jak myślę, ile na to kasy idzie... To gdybym czuła, to byłabym zatrwożona . Brak uczuć, a brałaś akineton na te objawy pozapiramidowe po neuroleptykach? Naprawdę to pomaga. A wiesz jakie to jest trudne do wytrzymania...jak mi się nasilają te objawy to mam ochotę zjeść z pół pudełka tego akinetonu, byle tylko zniknęły akatyzje. Podsumowując, na mnie solian wpływa, aczkolwiek nie przywraca uczuć, a przynajmniej jeszcze nie. Korat, w ogóle nie czujesz zmiany po solianie? Nic, a nic? Na początku brania też nic? Korat, a gdzie się wybierasz do szpitala? Bo ja jak mi się nie poprawi bardziej to pewnie też pójdę na oddział, za pewne na Sobieskiego w Warszawie. Chociaż chciałabym mieć już ten rok akademicki z głowy... chociaż jeden egzamin...Bo dobrze by było, żebym skończyła studia zanim osiwieję; )
-
Bark uczuć no mi prawie od początku wydaje się, że mamy co innego. Ja mam totalny brak uczuć, a Ty odczuwałaś, niektóre negatywne uczucia no i wielkie cierpienie, na które przez jakiś czas pomagały niektóre antydepresanty.U mnie antydepresanty w ogóle nie działały. No i u Ciebie, jak sama mówisz źródłem wszystkiego była depresja, natomiast u mnie depresja była logicznym następstwem tego stanu... Choć mamy i wiele wspólnego; ) Ale czuję pewną różnicę po tym solianie, tak jak już pisałam, wydaje mi się, że zmniejszyła mi się derealizacja, więc chociaż na to działa. I zgadzam się, akatyzje są paskudne, trudno to w ogóle komuś opisać; / .