-
Postów
314 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Topie-lica
-
Ej, właśnie coś zauważyłam... co wydaje mi się dosyć dziwne... Ten dr psychiatra przepisał mi ten solian w dawce 400mg. A to jest dawka na objawy pozytywne w schizofrenii. Ja wcześniej myślałam, że on mi przepisał ten neuroleptyk w dawce na objawy negatywne... Nie rozumiem... Wiem, że zdarzały mi się utraty świadomości wykonywanych w danej chwili czynności/myśli/miejsca itd...Ale nie mam żadnych urojeń ani omamów. A przecież, w tej większej dawce neuroleptyki bardziej przytłumiają...a mi chodzi o efekt odwrotny..
-
Farmakoterapia nie działa.Co się stało?WĄTEK ZBIORCZY
Topie-lica odpowiedział(a) na towdy temat w Leki
Na mnie póki co żaden lek nie podziałał. Przynajmniej nie w pozytywnym sensie tego słowa, bo efekty uboczne, to i owszem, pojawiły się... No i mi też ostatnio psychiatra przepisał neuroleptyk:Solian ( amisulpiryd) w dawce 400mg...I czegoś tu nie rozumiem, bo na ulotce jest napisane, że w tej dawce lek działa na objawy pozytywne schizofrenii (a w mniejszych na negatywne- a mój obraz choroby jest właśnie bardzo zbliżony do objawów negatywnych). Miał ktoś może podobny przypadek? Wcześniej leczyłam się przez parę lat na depresję... ale u mnie ten stan jest nie do końca typowy, i diagnozowano u mnie różne inne zaburzenio-schorzenia... xpiotrekx, na co bierzesz Olanzapinę? Na depresję? Czy częste jest przepisywanie neuroleptyków w leczeniu depresji? I czy one komuś pomogły. xpiotrekx, a nie możesz zadzwonić do swojego psychiatry, powiedzieć mu o swoich obawach i spytać się co zrobić w takim przypadku? -
Hmm, ja tam się nie nakręcam, u mnie to była taka luźna uwaga, całkowicie beznamiętna, ale ok, jeżeli komuś ma się przez to pogorszyć, to już więcej postaram się o tym nie wspominać.
-
To dosyć dziwne... ale moja przeszłość wyglądała bardzo podobnie do Twojej Krwiopij...Nawet z tymi marzeniami o tym, że ktoś mnie stąd zabierze... I u mnie to był rodzaj takiego dwójmyślenia... bo z jednej strony byłam o tym święcie przekonana, a z drugiej zdawałam sobie sprawę, że to tylko mrzonki... I mówisz, że nie czułaś, a potem znów zaczęłaś... więc może i dla nas jest taka szansa: ) Jak ja bym chciała... Dzięki Krwiopij, dołożyłaś trochę procentów do mojego rachunku prawdopodobieństwa ponownego czucia; ) Tylko, że ja teraz jestem w bezpiecznym związku z moim cudownym lubym,a... nic się nie zmienia : (
-
Bez zmian, tylko mam potworne bóle głowy, aczkolwiek nie wiem, czy to jest związane z przyjmowaniem solianu, czy to tak ze zwykłej złośliwości losu;] Co do tabletek... ja myślę, że gdybym je zeżarła, to już bym się chyba nie obudziła, ale z kolei nie podoba mi się długa śmierć w męczarniach po spożyciu neuroleptyków...;] Hmm, a ja teraz chodzę na terapię niby, ale nie sądzę, by można było we mnie coś w tej chwili zepsuć, nie teraz gdy jestem tak zamknięta na wszystko, tak nieobecna... zresztą, wydaje mi się, że mam dobrego terapeutę ( nie pyta się mnie co czuję )Ale widzę, że mi się tematy powoli wyczerpują;/ Zwłaszcza, że nie pamiętam za wiele z mojej przeszłości... wiec nie wiem co będzie potem. Gaz rozweselający Ci raczej za bardzo nie pomoże... To będzie sztuczny śmiech, a Ty nic nie poczujesz... raczej nie warto...
-
Czy też tak macie, że jak patrzycie na tabletki, to macie takie silne myśli, żeby wziąć wszystkie?; / Muszę je chyba przed sobą chować, bo nie wiem czy dam radę ich nie wziąć...; /
-
Czyli jak pomoże, to znaczy że mam schizofrenię? No to dopiero pierwszy dzień brania i jest bez żadnych zmian, ale nie spodziewałam się żadnych efektów, czy to właściwych czy to ubocznych, wiadomo, za szybko by cokolwiek oceniać. Aczkolwiek będę z wami w kontakcie;] I o jakichkolwiek polepszeniach/pogorszeniach wam opowiem... A tak sobie myślę czasami, że może to i lepiej żeby to była schizofrenia, przynajmniej byłyby na to leki. Co do zapachów, to podobno w ciężkich depresjach, też się je czasem odczuwa, kakosmią to się chyba nazywało. I raczej na to bym stawiała, niż na jakieś omamy;]. Ja się skłaniam znów do diagnozy, jakoby u mnie to była po prostu taka specyficzna depresja...No ale zobaczymy co na to solian. ;]
-
Na ogólnopsychiatryczny oddział, żeby spróbować leczenia, którego nie można zastosować ambulatoryjnie...ale jakiego, to mi nie powiedział. W ogóle nie postawił mi diagnozy... A ja wtedy byłam tak przytłumiona, że nawet się o to nie zapytałam... Selegiliny nie chciał mi przepisać. A ten solian.. to nic o nim nie wiem, i jakoś nawet nie chce mi się czytać, szukać; / kompletne zobojętnienie dotyczące i tego czym się tym razem będę truć. Ale powiedział, że ma dobre doświadczenia w leczeniu solianem takich stanów :czyli brak uczuć, derealizacja, anhedonia itd. No mam nadzieję, że żadnych akatyzji nie dostanę, ale kto wie, w końcu za dużego szczęścia to w życiu nie mam, więc i ten pech może mnie spotkać. Na szczęście przepisał mi na noc. Bo ja na wszystkie leki do tej pory reagowałam niesamowitą sennością i stłumieniem, mimo że były "aktywizujące";] No cóż, pobiorę trochę, i powiem wam jak działa... Nie chce mi się iść na oddział.Biorąc pod uwagę, że jedyne na czym obecnie mi zależy to względny komfort, to moja niechęć jest czymś zrozumiałym, bo jednak szpital to nie pięciogwiazdkowy hotel; ] Gdybym chociaż mogła wierzyć, że to mi pomoże... a tak.. kojarzę to jedynie z tymi paskudnymi toaletami o za krótkich drzwiach; ] i zapachem papierosów. A właśnie, zdarzyło się wam czuć zapachy jakich inni nie czuli...? Brak uczuć, dane psychiatry wyślę Ci na pw.
-
Wczoraj siedziałam u tego psychiatry do 1:30 w nocy... naprawdę pasjonat. Na razie przepisał mi solian... Tego neuroleptyku jeszcze nie brałam. Powiedział, że jeżeli nie podziała to na oddział... Cóż... miło by było gdyby podziałał. [Dodane po edycji:] Nie wiem czy będę go brać. Czy się do tego zmuszę. Bo po wszystkich lekach jakie brałam, czułam się gorzej- jeszcze bardziej senna, bardziej przytłumiona... Nie chcę znów powtarzać efektów ubocznych bez żadnego pozytywnego skutku. No i nie chcę iść na oddział. Nie wierzę, by cokolwiek z tego mogło mi pomóc.
-
Tak, to może być jeden z czynników nasilania się trądziku ( bądź też wystąpienia). Stres w ogóle może przyczyniać się do nasilania wielu dermatologicznych chorób ( zresztą nie tylko dermatologicznych). Trzeba się wybrać do dermatologa i w zależności od stanu skóry, i od tego czy to na pewno jest trądzik ( bo niektóre zmiany mogą wyglądać podobnie), przepisze Ci odpowiednie leki.;] Nic strasznego, jakiś antybiotyk, wit.PP i takie tam;D.
-
Kolejny, który nie rozumie. Już mi się znudziło nawet tłumaczyć, że gdy poczuję ból i smutek, to uznam to za pierwszy krok na drodze do zdrowia... Choć nie mówię, że przyjemny... Psychiatrę mam jutro wieczorem. Podobno to pasjonata z powołaniem; ). Może wymyśli co mi jest i jak to leczyć...
-
Urojenia nihilistyczne... cóż ja chcę umrzeć, cały czas. Ale żyję, dla jednej osoby, jedynej osoby, która mnie naprawdę kocha, która zawsze jest przy mnie, gdy jej potrzebuję, a wiem, że moja śmierć zabiłaby i jego. Mimo, że nie mogę czuć, że go kocham, to ja WIEM, że go kocham, i nie zrobię mu czegoś takiego. Ale moją chęć śmierci, nie nazwałabym urojeniem. Jak dla mnie to tylko logiczny efekt mojego stanu. Krwiopij, nie wiem na jaki oddział, jeszcze się łudzę, że może na żaden... Ale źle to wygląda... Wizytę u psychiatry mam jednak dopiero w poniedziałek, może on zdecyduje, co byłoby dla mnie najlepsze... Wolałabym nie wyjeżdżać z Warszawy, bo tu jest mój luby... Może znów na Sobieskiego... Argh, ale ja mam tego dość. Przepraszam Cię Krwiopij, za moje przeszłe złośliwe posty... I bardzo Cię proszę, nie doprowadź się do tego stanu. Twój Adam Cię kocha... chyba nie chciałabyś mu zrobić czegoś takiego...
-
Psychoza... jeżeli bym w niej zaczęła czuć... choć na chwilę... to chyba jestem w stanie podjąć takie ryzyko. Jak leki mi teraz szybko nie pomogą, to idę na oddział... miałam iść tego lata, ale... nie chciało mi się...
-
Zawilinski, jak na selegilinie? Potrzebuję szybkiej odpowiedzi... jutro idę do psychiatry po jakieś leki... Działa ta selegilina?
-
Ja już miałam urlop dziekański, potem udało mi się rok zaliczyć...ale teraz nie ma szans... mi nie starcza koncentracji, żeby wysiąść na odpowiednim przystanku...Więc albo wezmę kolejny urlop, albo rzucę studia...A przecież, gdyby jakimś cudem mi się poprawiło, to te studia były dla mnie kiedyś ważne, kiedyś naprawdę czułam powołanie by być dobrym lekarzem:). Może teraz to dla mnie nic nie znaczy, i z chęcią bym je rzuciła w cholerę...ale albo wyzdrowieję, i wtedy mi się one przydadzą, albo nie wyzdrowieję.. i już nie wrócę. Ech..brak uczuć a jak Tobie teraz? Jakakolwiek zmiana? Na lepsze, gorsze...? Czy warto tam w ogóle jechać dla osób z tym problemem jaki mamy? Bo ja powoli zaczynam się zastanawiać nad jakimś oddziałem znów... Ja bym się nawet przemęczyła w XVIII-wiecznym domu wariatów, gdyby to mnie miało uleczyć. A przynajmniej tak sobie wmawiam. Bo teraz to dbam w większości o mój własny komfort i nic ponad to... [Dodane po edycji:] Brak uczuć, skoro mamy tak podobne życiorysy, to może jest większa szansa, że nasz problem nie jest czysto chemiczno-organiczny. Może nam jeszcze nie zeżarło mózgu...
-
Dzieciństwo.. wydawało mi się, że tu o nim coś wspomniałam. Alkoholizm ojca, duże wymagania zwłaszcza mamy, koncentracja rodzicieli jedynie na efektach w nauce, pozorach i zdrowiu fizycznym. Aczkolwiek rodzice mnie bardzo kochają, żeby nie było, nie mam wyrodnej matki ani ojca, pomagają mi finansowo i próbują mnie nawet wspierać, aczkolwiek nie umieją zupełnie zrozumieć co mi jest, i bardzo to lekceważą... Po prostu to też są ludzie z problemami;PI to sporymi...Ale ojciec niedawno zaczął się leczyć:) Odkąd pamiętam nazywali mnie w domu dzieckiem autystycznym. Nie dawałam się nikomu przytulać. Wiecznie zatopiona w książkach i w myślach. Próby dogadywania się z rówieśnikami kończyły się raczej nieprzyjemnie. Traum żadnych nie miałam, chociaż nie należałam do szczęśliwych dzieci... Lubiłam moje oderwanie od świata, choć bardzo cierpiałam, zwłaszcza z powodu samotności. Patrzyłam na siebie jak na bohaterkę książki xD Aczkolwiek, nie ma w tym chyba nic dziwnego skoro w tygodniu potrafiłam przeczytać nawet ok. 7 książek( w zależności od ich grubości oczywiście). Teraz nie czytam nic. I pragnę nie istnieć. Kiedyś nicość wydawała mi się czymś niesamowicie przerażającym. Teraz... czymś niesamowicie pociągającym. Tylko kto mi zagwarantuje, że po śmierci zniknę? Że nie będę np. dalej tym czymś co ze mnie zostało? [Dodane po edycji:] A, pierwszy raz o samobójstwie pomyślałam w podstawówce, po dostaniu 2 z jakiejś klasówki;]Myślałam, że to przesądza o mojej przyszłości xD. Najadłam się surowych grzybów, ale jak widać, nie były jednak trujące xD. Standardowo, jako osoba przewrażliwiona i szukająca akceptacji zostałam klasowym kozłem ofiarnym. Do liceum, gdzie ludzie już byli trochę mniej okrutni, i mogłam się już spokojnie izolować. Podobno mój pierwszy epizod depresyjny miałam pod koniec gimnazjum; ] Ale nie pamiętam nic z tamtego okresu, a dowiedziałam się, bo moja mama opowiedziała o tym na jednej z wizyt u mojego psychiatry. Szkoda, że wtedy ktoś nie zaczął mnie leczyć, może teraz nie byłabym tym, czym jestem... Nie przydarzyło mi się nic tak dramatycznego, co mogłoby mnie wpędzić w ten stan. [Dodane po edycji:] Co do "dorosłego" życia. Na studiach zamęczyłam jednego chłopaka, o czym już wspominałam. Nie wiem, jak mógł w ogóle tyle ze mną wytrzymać. Chociaż racja- nie wytrzymywał. Wieczne fochy, kaprysy, cały czas musiał być przy mnie. Jak było mi smutno o 4 w nocy to musiał przyjechać z drugiego końca Warszawy i jeszcze często nie chciałam go wpuścić do mieszkania xD. I takie tam... pewnie doskonale wiesz o co chodzi, Krwiopij... Po tym, jak z nim zerwałam, stwierdziłam, że nikogo w moim życiu nie dam rady pokochać xD( bo jego też nie umiałam, dlatego się nad nim w końcu zlitowałam, i dałam mu szansę by szukał kogoś innego). Jakieś pół roku po tym, zauważyłam, że nie odczuwam uczuć. Ale wtedy jeszcze co jakiś czas miałam przebłyski z intensywnym odczuwaniem. A i oto w skrócie historia człowieka, który stał się meblem.
-
Ty, złośliwa? O.o Jakoś nie widać, przynajmniej nie na forum;). A tak jak napisałam, byłam matką Teresą-miałam powołanie, by leczyć ludzi, zbawiać świat, od siedmiu boleści- bo byłam przy tym egocentryczna, zamknięta we własnych światach, skupiona na introspekcji i własnymprzeżywaniu, filozofowaniu;). Zresztą wtedy tak na to nie patrzyłam, wtedy raczej czułam się jak ****, jak pewnie często Ty krwiopiju...Ale w trakcie terapii parę rzeczy u mnie wyszło, między innymi to, z czego wcześniej sobie nie zdawałam sprawy. - może podobnie to u mnie wyglądało? Ja już właściwie nie pamiętam... Ale moje cechy borderline nie były tak nasilone jak u Ciebie, nie byłam "borderline pełną gębą";]Zresztą, już nie wiem kim byłam. Kimkolwiek byłam, chciałabym znów być.
-
Za złośliwa;] A żebyś wiedziała, że kiedyś nie byłam. Kiedyś byłam matką Teresą od siedmiu boleści, wszystkim pomóc, poświecić się za ukochanego, za ludzkość. A teraz? Jak na niczym Ci nie zależy, to możesz dalej automatycznie podtrzymywać swoje powołanie... do czasu, aż już nie masz siły sobie wmawiać, że to ma jakiś sens. Tak zrobiłam się złośliwa, wredna. Ludzie mogą sobie być, a może ich nie być, nic mnie to nie obchodzi. Mogą się ze mnie śmiać, albo mnie podziwiać, nic mnie nie porusza. A tak na temat studiów... wie ktoś może czy można wziąć urlop zdrowotny, jak już się wzięło wcześniej urlop dziekański?
-
Obojętność na los innych i swój własny
Topie-lica odpowiedział(a) na p777 temat w Zaburzenia osobowości
Jeden dzień. Jasne. Ale nie 3 lata, nie całe życie... -
Ja też nie wiem. Żeby chociaż mieć nadzieję, no cokolwiek. Ja już nie mogę. Nie chcę. A muszę. Mam dość.
-
Zawilinski, a wiesz ile trwa wprowadzenie leku na rynek? To nie dopalacze, to są lata badań. A mają efekty uboczne, nie dlatego, że dodają tam trutki na szczury, ale dlatego, że substancja aktywna, działa nie tylko w tym miejscu w którym jej potrzebujemy, ale i w innych; p w dodatku, niektóre leki po zmetabolizowaniu też mają wpływ na nasz organizm. To nie jest takie proste. Zresztą cały czas trwają badania nad lekami psychiatrycznymi. Tylko to trwa, bo takie są wymogi. Gdyby nie te wymogi, to owszem, szybciutko byśmy mieli mnóstwo różnych leków, ale o nieznanych skutkach ubocznych, nieznanym długoterminowym wpływie, nieznanymi korelacjami z innymi lekami/pokarmami itd.
-
A dasz radę wyjść z tego sam? Widzisz jakiś progres? Bo nic o tym nie pisałeś... Jak już sam wspominałeś nikt za Ciebie nie wybierze, aczkolwiek... ja bym chciała znaleźć lek, który by mi pomógł...choć trochę. Przecież branie leków nie wyklucza pracy nad sobą, jakieś psychoterapii itd.
-
Krwiopij, ja wiem o czym piszesz w tamtym temacie... ja tak miałam wcześniej... Mojego byłego chłopaka doprowadziłam tym do załamania nerwowego i depresji ;] Ale to było kiedyś. No i nie miałam tego aż w takim nasileniu jak Ty.(Nie przegryzałam sobie żył zębami, w trudnych miejscach wystarczyły mi odłamki z rozbitego kubka;] Na oddziale można mieć kubki;] ) I ja niby pamiętam jak to było. Te huśtawki nastroju, autodestrukcyjny szał rozpaczy xD, ech, teraz bym się upajała każdym uczuciem. A tu psikus;] Nie ma nic.
-
Zawilinski, ja już nie biorę antydepresantów, ani neuroleptyków właśnie z tego powodu, że wytłumiały mnie jeszcze mocniej. Teraz jestem bez leków. Aczkolwiek w następnym tygodniu muszę zacząć coś brać. Muszę, bo w innym wypadku będę musiała rzucić studia. Poproszę o coś na dopaminę, tak jak mówisz. A swoją drogą, jak Tobie idzie farmakoterapia? Polecasz coś konkretnego na chwilę obecną? [Dodane po edycji:] Niemądry, to powiedz mi jaka jest różnica jeżeli chodzi o ćwiczenia i poruszanie się na lekach i bez leków? Tzn na lekach jesteś zmęczony, ale masz ochotę, a bez leków po prostu nie ma jak ćwiczyć, bo się nie da to tego zmusić. Efekt jest chyba ten sam? Z tym, że jak masz leki to czujesz... Ech, chcieć czegoś... to dopiero coś; ). Ja na chwilę obecną to mogłabym przez resztę mojego "życia" nic nie robić. Najśmieszniejsze jest to, że jeżeli mi się nie polepszy, to właśnie tak będzie wyglądać moja przyszłość. Na utrzymaniu innych, bez chęci, zainteresowań. Jak bezużyteczny mebel. Dekoracja mieszkania. ( No chyba, że przytyję kolejne 10 kg, wtedy to już nawet na dekorację się nie będę nadawać;])
-
Zero pociągu seksualnego. Nie muszę się zmuszać do czułości. Do niczego się nie muszę zmuszać. Mój luby to rozumie. Wie, że nie czuję. Jest mu bardzo ciężko. Widzę to, ale nawet nie umiem się tym przejąć.