-
Postów
314 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Topie-lica
-
Zawilinski, świetnie opisałeś nasz stan. Chociaż ja się czuję bardziej jak po amputacji, niż jak sparaliżowana...
-
Niemądry przytyłam już ponad 10 kg na głupich antydepresantach. Nie ruszam się, nie wychodzę z domu. Mdleję po kilkunastu minutach stania. Mam neuralgię i dyskopatię ( wypada mi dysk), między innymi od tego, że nie mam praktycznie mięśni. I mogłabym tak wyliczać dość długo jeszcze. Ja muszę wyzdrowieć psychicznie, bo inaczej zostanę kaleką, nie tylko umysłowym. A Ty dajesz radę coś robić w tym stanie? Ćwiczyć, poruszać się...?
-
Argh. To wam powinno się w takim razie to przytrafić. To WY na to zasługujecie. Ja na to nie zasługuję. Czymkolwiek, jakakolwiek kiedyś byłam, nie zasługuję na to. I gdybym czuła, to nie życzyłabym tego nawet najgorszemu wrogowi. Ale teraz nie czuję, i nawet takie okrucieństwo przychodzi mi łatwo. Oddałabym to, żeby znów móc mieć dawne zaburzenia. Ciąć się, histeryzować, umierać z rozpaczy, nienawidzić siebie do granic możliwości, itd, wszystko, pełen zestaw, byle móc znów żyć, choćby to życie miało być udręką i ciągłym cierpieniem. Ale ja pamiętam, że w tym całym bólu, były chwile radości, przyjemności, zainteresowania, chęci na coś...A teraz? Gdybym mogła oddałabym to wam bez wahania. Wy po prostu nie rozumiecie. To nie jest chwilowa ulga od cierpienia, to jest zanik świadomości, zanik wspomnień, zanik osobowości. Tu nie ma przyjemności, nawet tych najmniejszych, nie odczuwasz przyjemności z jedzenia, spaceru, czy z piękna; nie obchodzą was ludzie, ani wy sami. Zero uczuć wyższych. Pozbawilibyście się możliwości odczuwania miłości, troski, czułości, zachwytu, melancholii. Krwiopij, oddałabyś uczucie do swojego lubego, za TO? Jeżeli tak... to nie mam więcej pytań, bo cóż... różni ludzie, różne priorytety. [Dodane po edycji:] Wy chcecie czuć mniej intensywnie, co mogę jeszcze zrozumieć. Ale nie macie pojęcia co to znaczy dzień w dzień nie czuć nic.
-
Obojętność na los innych i swój własny
Topie-lica odpowiedział(a) na p777 temat w Zaburzenia osobowości
nnn, nie wiesz co mówisz. -
Ja gdybym miała leki, które sprawią, że będę człowiekiem, że będę czuć, że będę żyć.. to chyba wiem co bym wybrała. Nawet gdybym miała być rencistką bujającą się na fotelu bujanym robiącą na drutach. Żeby tak móc znów zachwycać się muzyką, obrazami... no życiem... A nie to co jest teraz, wszystko takie same...
-
A porównywać się do lepszych to tani sposób na zagwarantowanie sobie poczucia niższości i nienawiści do siebie; ]. Ale cóż, ja tu rad nie mam co dawać. Nie uważam siebie za wzór, zwłaszcza na tej płaszczyźnie, bo gdybym mogła nienawidzić, to właśnie to bym wobec siebie czuła. Nie uważam się za pełnoprawnego człowieka; ] Jestem jakąś upośledzoną karykaturą homo sapiens sapiens. A najlepsze jest to, że w obecnym stanie nic sobie z tego nie robię; ]
-
Derealizacje mam ciągłą od ponad 3 lat : ). Ale kilka dni temu, przestałam kontaktować; ] Teraz jestem już w moim starym, nudno-mdłym stanie zwyczajnej derealizacji. Żadnych leków teraz nie biorę. Póki co liczę na tę psychoterapię; ] A raczej wmawiam sobie, że na to liczę. Co do snu... Przed tym wszystkim miałam koszmarne problemy z zasypianiem. Teraz zasypiam co chwilę; ] Wszystkie zajęcia, na których nie muszę stać przesypiam. Lubię spać, moje sny, jeżeli już uda mi się jakiś zapamiętać, wydają mi się bardziej realne od mojego "życia". Gdybym mogła spałabym cały czas: ).
-
Ale niemądry, jest w Tobie bunt, bunt przed byciem takim, za jakiego się uważasz. To jest świetna podstawa do tego, by to zmienić. W końcu człowiek nie jest tym co stwarza, a jest tym KTO tworzy. W Tobie jest ktoś, kto chce coś zmienić. A to raczej nie jest dowód na Twoją głupotę, czy jak tam chcesz to nazwać. Przyglądasz się sobie, to już jest plus, przecież wielu ludzi nawet się nie stara siebie poznawać. Ale cóż, czy Ty się porównujesz do tej większości? Czy przypadkiem nie porównujesz się do tych ludzi uznawanych za wyjątkowych...?
-
No ja się czuję urażona.; ] Więcej! Zastosowałam się do jego rad co do zajadania się cynkiem. I chyba dostałam zatrucia cynkiem. Czy dawanie szkodliwych rad nie podpada pod bana? ; ] [Dodane po edycji:] A i zęby mnie bolą od gryzienia cynkowego wiadra.;]
-
Zbanuje ktoś w końcu tego trolla?
-
Wtedy mówiłam do niemądrego, wybaczcie za pomieszanie.
-
Buratino no niestety, psychiatrzy nie są zgodni co do tego, czy schizofrenia prosta istnieje. Ale w ogóle w przebiegu każdej schizofrenii z czasem nasilają się objawy negatywne tak charakterystyczne dla tego co tu nazywam schizą prostą/rezydualną. Zresztą, każdy przypadek jest inny, niektórym objawy negatywne mogą się pewnie nasilać szybciej... Ale słyszałam od paru schizofreników, że po epizodzie psychotycznym, bardzo mocno przeszkadzają im właśnie te objawy negatywne, które psychiatrzy u nich łączyli z depresją popsychotyczną, ale to im z czasem mijało: ). Pytałeś się swojego psychiatry o to?
-
Dziwne rzeczy Ci mówił ten psychiatra... Zresztą, skąd u niego ta pewność, że to schizofrenia prosta...Większość moich objawów pokrywa się z Twoimi plus nie odczuwam uczuć, ale nigdy u mnie nikt nie zdiagnozował schizy prostej. Brak uczuć sobie wkręca schizę, ale psychiatrzy też nie chcą i u niej tego diagnozować... W ogóle krążą plotki, że w następnej klasyfikacji, objawy schizofrenii prostej mają być ujęte jako jakieś zaburzenie psychiczne. Swoją drogą, uważam, że to poroniony pomysł... :/Ale co ja tam wiem. Hmm, sam przecież nie jesteś przekonany do tej diagnozy. Ilu psychiatrów wystawiło ci tę samą diagnozę? I czy byli jacyś, którzy skłaniali się do innych diagnoz. ( Pomijam tę "diagnozę" jakoby nic Ci nie dolegało... Może on chciał jakoś "terapeutycznie" do Ciebie podejść, żeby Ciebie zmobilizować, czy Bóg wie co...;] ) Zresztą, diagnozy są dla psychiatrów i ZUSu, a dla pacjentów powinno być indywidualne podejście, zwłaszcza w tak niepewnych przypadkach jak np. Twój.
-
Niemądry, a czy pamięć pogorszyła Ci się dopiero w TYM stanie, czy już wcześniej miałeś z nią takie problemy? Bo ja np nawet jak jeszcze byłam "zdrowa", to raczej miałam słabą pamięć do wydarzeń ze świata realnego. Ale mimo wszystko miałam wtedy jakieś wspomnienia. Teraz nie mogę sobie praktycznie niczego konkretnego przypomnieć, chyba żadnej sytuacji z przeszłości. Chociaż znam niektóre fakty z mojego życia... wiesz o co mi chodzi? Też tak masz?
-
No cóż, tamtych mądralińskich jeszcze nie spotkałam. A co do "książkowych informacji". hmm... czyli czytujesz sporo książek o tej tematyce i jeszcze się z takimi nie spotkałaś? Chociaż mi się wydaje, że Dalia opierała się pewnie na swojej terapii. Tylko, że to była JEJ terapia, a nie Niemądrego. On powinien mieć własną. I to w odpowiedzi na jego słowa, przemyślenia, reakcje itd, takie lub inne wnioski powinny być zasugerowane przez kompetentnego terapeutę. Aczkolwiek, to też przecież nie gwarantuje poprawy. Bo wglądu nie uzyskuje się od tak. Powtarzam raz jeszcze, że nie podważam w żaden sposób twierdzenia, że nasze zaburzenia/choroby mają związek z naszym dzieciństwem/rodziną itd., bo nie zwykłam podważać truizmów. I nigdzie nie twierdziłam, jakoby Dalia cytowała książki. No i ostatnia powtórka, nie uważam, by słowa Dalii były głupie, wręcz przeciwnie, myślę, że problem niemądrego może mieć związek z tym co pisała Dalia. Aczkolwiek może mieć związek z czym innym, albo nie tylko w tym. Chodziło mi jedynie o sposób przekazania informacji, co podkreśliłam już kilkukrotnie. Zresztą myślę, że już się z Dalią zrozumiałyśmy:). W dodatku, nie uważam by potrzebowała ona adwokata, bo sama świetnie mi wytłumaczyła: Ja również chciałabym wytłumaczyć, że moje "plucie jadem" wynika z doświadczeń ze studentami psychologii;) Wracając do tematu, Buratino, tak w kwestii terminologii, schizofrenia prosta(o ile istnieje-jak to ładnie mówią psychiatrzy pozbawiając renty ludzi niezdolnych do samodzielnego przeżycia)to schizofrenia bez objawów pozytywnych, u Ciebie mogłaby być tzw rezydualna ( jej istnienie nie jest na szczęście negowane: )) Ale skąd wiesz, że już więcej nie będziesz miał objawów wytwórczych...
-
Nodame, do Twoich postów nie mam żadnych zastrzeżeń :). Nie mówię też, że to co mówi Dalia 85 jest bzdurą. Bo nie jest. To są takie książkowe informacje. Moje "oburzenie" dotyczyło tylko sposobu przedstawiania ich, jako takiej prawdy objawionej, niemalże dogmatu. A człowiek jest trochę bardziej skomplikowany. W dodatku przy tak niewielu informacjach o osobie niemądrego, kimkolwiek bym była, czy to genialnym psychiatro-psychologo-psychoterapetą, czy to studentem psychologii 3 roku, to nie zaryzykowałabym stawiania z taką pewnością jakichkolwiek twierdzeń.
-
Uch, trochę mi się polepszyło: ) Tzn, poziom derealizacji i świadomości wrócił do poprzedniego poziomu, który utrzymuje się od kilku lat. Ale to co właśnie miałam przez te ostatnie kilka dni, to był jakiś kompletny kosmos. Łapałam się na robieniu różnych rzeczy, których sobie nie uświadamiałam, gadałam na głos do siebie, kiwałam się, w trakcie wykładu wstałam i zaczęłam szukać długopisu na schodach ( nie wiem po co, mam mnóstwo długopisów w torbie;/) Już nie wspominam o tym, że wracałam do domu o pół godziny dłużej, bo nie umiałam się na tyle skoncentrować by wysiąść na odpowiednim przystanku i przesiąść się na następny autobus. Chwilami zupełnie nie wiedziałam gdzie jestem, i co do mnie mówią ludzie. Nie mam pojęcia co mi było...Ale od paru godzin jest po staremu. Brak uczuć, koniecznie podziel się z nami swoimi przemyśleniami : ).
-
Dalia85,ooo, jesteś chyba biegłym psychologiem-psychoterapeutą, tak wszystko umiesz wytłumaczyć. Kurcze , no kto by pomyślał, patrzysz przez ludzi na wylot. Pewnie wystarczy Ci jedno spojrzenie na człowieka, by zrozumieć jego najgłębsze problemy. To się nazywa talent! Student psychologii, czy to tak po kilkunastu książkach o tej tematyce czujesz się na tyle mądra by pisać z taką pewnością? Bo widzisz, ja się już długo leczę na coś podobnego do tego co ma niemądry, a jakoś moi psychiatrzy, psychologowie, psychoterapeuci nie umieją powiedzieć co mi jest, może byś im dała parę lekcji. Ech, wybacz za te złośliwości, ale sama się prosisz o coś takiego. Wierzę, że chcesz pomóc, choć w dużej mierze, chyba bardziej sobie (nie ma to jak małe co nieco dla wiecznie głodnego ego). Rzecz w tym, że ty nigdzie nie wspominasz, że to TOBIE się tak wydaje. Ty stwierdzasz i to z dużą pewnością. Być może Tobie psychika ludzka wydaje się prosta, ale widzisz... ja mam o tym inne zdanie. ( oj tak, tu zaczniesz się czepiać, że nic takiego nie mówiłaś. No w prost, owszem,nie mówiłaś, ale taki wniosek się nasuwa po przeczytaniu Twoich postów w tym temacie... przynajmniej mi) A tak na przyszłość, to miło, że starasz się podzielić swoją wiedzą z innymi, ale błagam, dodawaj, przy swoich jakże głębokich interpretacjach, że są to TWOJE domysły, które opierasz na ( tu wstaw: studiach psychologii/studium psychoterapii/przeczytanych książkach z psychologii/ poradnikach psychologicznych). Niestety: ( Twoje podejście sugerowałoby, że swoją wiedzę zdobywasz właśnie z tych ostatnich, aczkolwiek oczywiście mogę się mylić. Ok, teraz można oczywiście mnie zbesztać, za takie najeżdżanie na Bogu ducha winną osóbkę, która chciała przecież tylko pomóc!Ach! Skargi proszę zgłaszać na pw, chyba że macie wielką ochotę robić to publicznie: D, tak jak i ja teraz; ].
-
Dajcie sobie spokój, to jest troll. On się cieszy z każdej naszej odpowiedzi. Z tej pewnie też.
-
Ech, nawet tu trolle grasują. Nawet jak się go zbanuje, to pewnie wejdzie pod innym nickiem. Irbis20, nie mógłbyś może pójść szpecić jakieś inne forum?
-
Irbis20, byłbyś zabawny, ale ludziom najczęściej udzielającym się w tym temacie do śmiechu nie jest. Więc łaskawie zabierz swoje rady nałogowego onanisty gdzie indziej. Źle trafiłeś. My tu nie odczuwamy przyjemności. Wiem, że nie zrozumiesz tego, bo jak sam przyznałeś masz wytrzepany (?!) mózg. A wiesz, że pewnie 90% tych ludzi przynajmniej raz w miesiącu zjada jogurt. Nie sądzisz, że to też może być powód? Co do rady... no owszem, gdybyś miał podobny problem do naszego i udało Ci się z niego wyjść.. to chętnie bym przyjęła wskazówki. Ale Ty wyskakujesz z jakimiś bzdurami nie zapoznając się chyba w ogóle z naszymi przypadkami, albo już od tego onanizmu nie umiesz czytać ze zrozumieniem... Cokolwiek by to było, idź "pomagaj" gdzie indziej, najlepiej załóż sobie hodowlę królików, i nauczaj ich o swoim objawieniu. Pozdrawiam serdecznie.
-
Co do diagnoz psychiatrów. Prawda jest taka, że te diagnozy są po to, aby psychiatrzy mogli się łatwiej porozumiewać, i ewentualnie po to, by mieć tańsze leki w przypadkach przewlekłych. I nawet sami psychiatrzy przyznają, że zdiagnozować niektórych ludzi jest bardzo trudno, zwłaszcza tych z kręgu schizofrenii, ale nie tylko. Więc owszem, fajnie jest się psychiatrów poczepiać.Ja też tak robię. Miałam już kilka ciekawych diagnoz, jak chyba wielu ludzi z forum. Niemądry, a masz uczucia? Chociaż trochę? Jakaś lekka irytacja, smutek/rozpacz? I jak z derealizacją?
-
Irbis20, twoja historia mnie urzekła. Gdybym mogła odczuwać rozbawienie... Brak uczuć, częściowo Ciebie rozumiem. Aczkolwiek nie odczuwam nawet cierpienia, nie w taki sposób przynajmniej. Ale w chwilach gdy nie jestem tylko automatem, gdy jeszcze mam jeszcze jakieś resztki świadomości siebie i tego co się dzieje... to też myślę tylko o jednym. Z tą różnicą, że ja nie wierzę. I w końcu się złamię. To wiem na 100%, bo tak się nie da długo. Ale ostatnio ja nawet te resztki świadomości tracę. Całkowicie przestaję być. Gdy mam przebłyski własnego myślenia ( tak jak teraz) to zastanawiam się, czy ja jeszcze nad sobą panuję, tzn nad moim ciałem. Czy ja nie zrobię sobie czegoś w stanie tej półświadomości. Tak czy inaczej, jednego jestem pewna, nie zamierzam tak "żyć". Nie umiem mieć wiary ani nadziei. Wypróbuję opcje, które są dostępne, tak jak zaplanowałam. Brak uczuć, to jedyne co nam zostało, liczyć że coś pomoże, starać się(?). Jeżeli umiesz wierzyć, to musisz się tego trzymać.
-
Nie mam już nawet siły tu pisać. Pogorszyło się mi. Nie wiedziałam, że może być gorzej. Mam jeszcze mniejszą świadomość niż wcześniej. Większą derealizację? Często nie wiem gdzie jestem. Co chwilę zasypiam, nieważne w jakim miejscu. Nie wiem co mam zrobić.
-
U mnie bez zmian. Bo niby jakie zmiany miałyby nastąpić w nieczuciu. Mam tego dość, ale przez większość czasu działam na takim automacie i z świadomością tak szczątkową, że nawet nie myślę o moim stanie. O niczym właściwie nie myślę. Samo się myśli, choć zapytana co, nie umiałabym na to odpowiedzieć; ). Mam dość. Mam dość. Mam dość. Już nawet to są dla mnie puste słowa. Bo ten stan nie wywołuje we mnie nawet frustracji. Chodzę na tę terapię. Efektów na razie nie ma, ale przynajmniej nie wymaga ode mnie bym mówiła o uczuciach. Pożyję, to zobaczę czy coś z tej terapii wyjdzie. No chyba, że nie pożyję:). Co do tego kontrowersyjnego podejścia Zawilinskiego " dla mnie to nie są problemy"... ; ) Ja tam rozumiem co miał na myśli Zawilinski. I chociaż uważam, że to są problemy i to bardzo poważne, bo przecież mogę doprowadzić nawet do śmierci... to jednak... ja bym po prostu chciała znów tak odczuwać. Brak uczuć, a jak Twoi terapeuci, też tak jak większość nie mogą zrozumieć , że nic nie odczuwasz, więc pytania o to są bezsensowne? Czy starają się jednak przyjąć to do wiadomości i na inne sposoby próbować Ci pomóc? A w ogóle jak z Waszymi marzeniami? Marzycie czasem jeszcze? Umiecie?