Wiesz co? Ja myślę, że w leczeniu chodzi o to, abyś to Ty sama, NIEZALEŻNIE od reakcji oczekiwanej od drugiej osoby, potrafiła się odciągać od autoagresji, a raczej - dawać sobie prawo i przyzwolenie na złość, smutek, żal, osamotnienie i co tam jeszcze czujesz BEZ OGLĄDANIA SIĘ na drugą osobę. Innymi słowy, abyś to Ty sama nauczyła się dbać o tę dziewczynkę w Tobie. Bo to nie może być tak, że jak ktoś zrozumie i pogłaszcze to się powstrzymasz, a jak zbagatelizuje lub oleje to się potniesz (jakby w ramach "zemsty"). Oczywiście wiem, jakie to trudne, ale to o ten kierunek chodzi.
To prawda, masz rację. Ze strony personelu też tak jest. To wkurwia, fakt. Że oni, jako osoby które leczą, nie dają sposobów. A ja na tym etapie ich nie znajdę. Ale masz racje, i ja o tym wiem.