Skocz do zawartości
Nerwica.com

DanceWithTheWind

Użytkownik
  • Postów

    89
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez DanceWithTheWind

  1. all-around-me, rozumiem Cię doskonale, stary. Myślenie w ten sposób o najbliższych to potworne ścierwo, zaśmiecające głowę. Co gorsza, ostatnio coraz słabiej radzę sobie z napięciem seksualnym, mam ochotę w kółko je rozładowywać, prawie bez przerwy myślę o seksie. To chore, chcę przestać, ale to silniejsze ode mnie. Dawniej mogłam swobodnie o tym rozmyślać i przerwać w odpowiednim momencie. Po takim seansie automatycznie się podniecam i nie mogę przestać w to brnąć. Nie pozwalam sobie na masturbację, bo wiem, że to by nie rozwiązało problemu, a nawet by go pogłębiło, ale przez powstrzymywanie się, kończę po chwili rozkojarzona, z nieprzyjemnym kuciem w brzuchu i bólem głowy. Nie mam pojęcia co z tym zrobić.
  2. Uwielbiam wyobrażać sobie przyszłość. Czasem dodaję do niej odrobinę nierealności. Marzę o sytuacjach, które chyba nigdy nie nastąpią, ale strasznie przyjemnie jest chociaż posiadać w głowie, czego brakuje mi w prawdziwym świecie.
  3. Dziękuję za udzieloną pomoc. Parę tygodniu temu wybrałam się na psychoterapię. Wcześniej zażywałam jedynie Chlorprotixen na sen, inaczej zawaliłabym szkołę z kretesem. Zdecydowałam poradzić sobie bez leków i postanowienie idzie z trudem. Staram się tak postrzegać, ale ciągle nawracające wspomnienia sprawiają, że wciąż żyję tymi przejściami. To niesamowicie trudne do przezwyciężenia. Zwłaszcza przy tym, co mnie dotyka, czyli wzmożona bezsenność. Mam ogromne problemy z zaangażowaniem się w związek, odczuwam niechęć przed wchodzeniem w taką relację. Do tej pory nie zdołałam ani razu wykorzystać nadawanej mi szansy i gdy tylko nadarzała się okazja od spróbowania, uciekałam z nieznanych powodów. Być może powstało to właśnie wskutek złych doświadczeń... Dziękuję i Tobie również życzę powodzenia w zmaganiach z tym dokuczliwym schorzeniem, na które cierpisz.
  4. Ja zaczynam mieć powoli dosyć ciągłej niezgody między opiniami o skutecznym sposobie leczenia. Wybieram się do psychiatry, który zaleca mi przede wszystkim leki, jako wiodący niezbędnik przy wychodzeniu z choroby. Przenoszę się następnie do psychologa i napotykam zupełnie sprzeczne poglądy, radzące odstawić i nastawiać się na wychodzenie bez sztucznych wspomagaczy. Z mózgu tworzy mi się kogel-mogel, bo przesiaduję w matni, nie dostrzegając żadnego dobrego rozwiązania. Niektórzy postanowili opierać się jedynie na lekach i nie zdołali pokonać dolegliwości [przykład - moja mama, borykająca się z bezsennością od 16 r.ż.], inni zaufali terapeutom i natychmiast się wydostali. Mi na razie nie pomaga żadne. Dla mnie każdy kolejny dzień przynosi coraz trudniejszy do zniesienia ciężar, pod którym kolana uginają mi się coraz niżej. Niedługo dosięgną samego gruntu, a wtedy więcej nie zdołam się podnieść. Skończę błąkając się po ciemnościach. Opuszczona i zagubiona. Postanowiłam więcej się nie męczyć. Podjęłam ostatecznej bitwy, która rozstrzygnie koniec wojny. Jeśli do końca wakacji nie uda mi się wydostać z bezsenności, odbiorę sobie życie. Więcej nie zniosę spoglądania na otaczających mnie wypoczętych, uśmiechniętych ludzi, a później porównywania zapamiętanego widoku z lustrzanym odbiciem wyniszczonej, zmęczonej siebie. Wolę zamknąć na zawsze oczy. Jedyne, co mnie trzyma na razie przy życiu, to wgląd w rodziców, których nie jestem w stanie tak mocno zranić... Boże, ja tak chcę kochać życie. Dlaczego zmuszasz mnie, bym je straciła?
  5. Dobrze, przesłanie dla cierpiących na bezsenność. To potworne schorzenie potrafi niszczyć ustawicznie życie. Powoduje mnóstwo dodatkowych, niepożądanych chorób, odbiera radość i czasem masz ochotę to zakończyć, dając pożreć się myślom samobójczym. Następnego dnia po tym, jak przez całą noc zamiast spać, długo myślałeś i nie zmrużyłeś oka, masz ochotę skoczyć w przepaść. Ale nigdy nie tracilam nadziei, to ona trzymała mnie przy życiu i dzięki niej przetrwałam. Cierpliwe czekanie na nadejście lepszych dni okazało się warte zachodu. Nareszcie nadeszły. Nie przypuszczałam wcześniej, że przyczyna znajduje się w miejscu, w którym sypiam. Mój dom pamiętał wiele złego i nie szczędził przypominania mi o tym w odpowiedniej chwili. Niewielka część z was zna moją historię z tego tematu: rodzice-zniszczyli-mi-ycie-t16290.html Niedawno przeprowadziłam rozmowę o całych zajściach z panią psycholog. W momencie, gdy wreszcie zyskałam okazję do wyzwolenia kumulowanej przez lata złości, całkowicie straciłam nad sobą kontrolę. Wróciłam do domu zalana łzami i niesamowicie wściekła, nie panowałam nad reakcjami, dałam się ponieść. Przestało mi zależeć na konsekwencjach. Tabletki na sen trzęsąc się wyrzucałam do kibla, wrzeszczałam na domowników, wszystko rozwalałam i biłam pięściami w ścianę. Później usiadłam w kącie i krzyczałam. W życiu tak nie krzyczałam. Bolało nie do zniesienia. Z przeładowania nagromadzonymi gwałtownymi emocjami, zwymiotowałam. Następnie spakowałam się i zwiałam do koleżanki na noc. Tam poczułam się wreszcie bezpieczna i spokojnie zasnęłam. Następną noc też spędziłam poza domem. Wczoraj postanowiłam wreszcie zebrać się na odwagę i porozmawiać z ojcem. Zdecydowałam się na poważny krok i niełatwo przychodziło mi dobrać słowa. Rozkleiłam się i wygarnęłam, co mnie bolało. Jak cierpiałam samotna i niezrozumiana. Jak się bałam. Przekazałam, co mi uświadomiła psycholog. Zapadłam w chorobę, bo postanowiłam się chronić przed zadawanymi ciosami w domu. Po otworzeniu się, otrzymałam wyrozumiałość. Ojciec wytłumaczył mi, że nigdy nie chciał mnie skrzywdzić i nie miał pojęcia, jak to odbieram. Przypuszczał, że robi to w dobrej wierze i nigdy nie czuł się dobrze po całym zajściu. Nie sprawiało mu to przyjemności. Obiecał mi nawet przemeblować pokój, by więcej nie kojarzył mi się źle. Wiecie co? Nareszcie odnalazłam bezpieczeństwo. Wielki potwór, który budził mój strach, okazał się ujadającą psiną. Zniknął pewien niezrozumiały lęk przed przebywaniem w domu i niechęć przed domownikami. Zalała mnie fala kojącego spokoju i bez cienia obawy, położyłam się do łóżka. Czułam się wtedy tak niesamowicie wyciszona. Pojawiał się co chwile dziwny lęk, ale natychmiast go tłumiłam, przypominając sobie słowa ojca. Usnęłam bez zarzutu i nie zbudziłam się ani razu w nocy. Rano obudziłam się szczęśliwa. Nigdy nie traćcie wiary!
  6. Pozbyłam się bezsenności. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!! Jak tylko znajdę czas, podzielę się z wami jak tego dokonałam.
  7. Znaczył dla mnie wiele. Ale zbyt wiele nas dzieliło. Patrzeliśmy w zupełnie różnych kierunkach. Niedawno miało miejsce ostatnie pożegnanie. Nie udało nam się.
  8. Linka, dziękuję, czyli mogę odetchnąć z ulgą. Znalazłam świetny tekst w internecie, polecam tym, którzy chcą zasięgnąć trochę informacji [na przykład takim boi-dudkom, jak ja ]. http://www.msfera.pl/masturbacja.html Do aga8420: Skarbie, nie pisz do mnie PM, tylko zechciej następnym razem opublikować średniowieczne argumenty, jakim mnie karmisz. Twoje postępowanie jest bardzo nie w porządku, nie rozumiem czemu nie odważyłaś się podać swoich racji na forum, tylko mnie straszysz w prywatnej wiadomości. Polecam Ci artykuł, który umieściłam. Pozdrawiam.
  9. Mam pytanie: czy jak robię to raz na tydzień tylko przez parę sekund, może to doprowadzić kiedyś do uzależnienia? Tylko proszę się ze mnie nie naśmiewać, ja naprawdę się obawiam...
  10. Nie mam dokąd się podziać, więc przybywam tu. Wczoraj poznałam przyczynę swoich obecnych dolegliwości. Wszystko nagle stało się klarowne. Bezsenność, nerwica, depresja, lęk przed ludźmi, dysforia, hipochondria. Wcześniej przyczynę ich powstania wypierałam z pamięci, nie docierał do mnie prawdziwy powód ich pojawienia się. Przypisywałam to dziełu wrażliwości, burzy hormonów, zaburzeniu osobowości, a nawet wiązałam to z naradzającą się powoli chorobą psychiczną. Zadawałam sobie pytanie 'dlaczego coś ze mną nie tak?', a tak naprawdę odpowiedź znajdowała się tuż przed oczami, na wyciągnięcie ręki. Wczoraj jej dosięgnęłam, a ta świadomość sprawiła, że pękła we mnie nitka podtrzymująca tłumioną przez lata nienawiść i złość. Każdego dnia pragnę coraz bardziej bez uprzedzenia spakować się, zostawić pożegnalną kartkę i zniknąć na zawsze. Odłączyć się od całego bajzlu, w jakim dorastałam i na który mnie skazano. Męczę się. Mieszkam nadal z rodzicami. Przestałam spać w październiku, ale nie przypuszczałam wcześniej, że wina znajduje się w ciągłym strachu powstającym w skutek przebywania w ich domu. Ciągali mnie po lekarzach, załatwiali terapię, wmawiali, że to przez buzujące emocje. Ślepcy! Odkąd sięgam pamięcią, lali mnie nawet za drobne przewinienie. Z bólu nie mogłam się ruszać, krzyczałam aż bolało mnie gardło, w szkole musiałam ukrywać siniaki, wstydziłam się pokazać przed sąsiadami. Całe życie wmawiali mi, że na to zasłużyłam, bo nie zachowuję się właściwie. Jak małe dziecko może odróżniać dobro od zła?! Nie zdążyłam przepisać zeszytów - zbić, nie rozumiem matematyki - jeb przez łeb, chcę by ojciec włączył radio, jak jedziemy samochodem - zlać pięściami po mordzie przy ludziach na ulicy, w walentynki miałam zły humor, bo nie układało mi się w sprawach uczuciowych i odezwałam się nieodpowiednio - zbić! Imbecyl, potwór, głupi gnój, idiotka - karmiono mnie takimi określeniami od małego, w końcu uwierzyłam i sama zaczęłam doszukiwać się wad. Gdy po raz pierwszy poszłam do szkoły, potwornie bałam się zawierać znajomości i bawić z innymi dziećmi. Odtrącano mnie, nie miałam przyjaciół, kpiono ze mnie. Wracałam do domu, postąpiłam niewłaściwie i mnie bito. Ojciec nie panował nad agresją, bo sam wychował się w ciężkich warunkach i tak go nauczono. Matka jest perfekcjonistką, schowała się w wyidealizowanym świecie. Krytykowała mnie bezlitośnie prawie na każdym kroku. Gdy to się działo, chowała się w drugim pokoju, udawała ślepą i głuchą, a po wszystkim przychodziła i mówiła 'masz to, na co zasłużyłaś'. Zresztą sama miała identyczne warunki, gdy dorastała. Babka zawsze trzymała koalicję z rodzicami, nigdy mnie nie obroniła, a nawet podsycała gniew ojca, gdy mnie lał 'wpier.dol jej porządnie!'. Zawsze mi grożono ojcem, kiedy znowu postąpiłam niewłaściwie. W końcu go znienawidziłam do granic możliwości. Boję się go. Jak wracał do domu z pracy, kuliłam się i prosiłam w duszy, by wreszcie wyszedł. Nie miałam gdzie się schronić. Wszyscy zdawali się być przeciwko mnie, a ja nawet nie rozumiałam DLACZEGO. Zaczęłam wierzyć, że wina leży po mojej stronie. Jak mogą się zadawać inni z tak dziwną, nudną i głupią osobą. Uciekałam w świat marzeń, bo tylko on mi zapewniał bezpieczeństwo. Tam posiadałam kochających przyjaciół, wyrozumiałą rodzinę, ciepły dom do którego wraca się z radością. Wreszcie wylazły skutki ich wspaniałych metod wychowawczych. Zwariowałam. Wczoraj, gdy wreszcie pani psycholog mi uświadomiła skąd pochodzą moje problemy, miałam ochotę ich zabić. Za każdą wylaną łzę, pręgę po pasie i nieprzespaną noc! Chciałam by cierpieli równie mocno, co ja. Do tej pory starałam się sprostać ich wysokim wymaganiom, teraz... przestało mi zależeć. Chcę stąd wreszcie uciec. Muszę mieszkać z nimi, nie stać mnie na nowe mieszkanie. W domu nie śpię nawet po wzięciu leków uspokajających. Natomiast, gdy wreszcie zabiorę się do koleżanki na noc, śpię prawie bez problemu. Czuję się wtedy naprawdę bezpieczna, nic mi wreszcie nie grozi. Nikt nie wpadnie bez ostrzeżenia z pasem, ani nie wyzwie mnie, nikt mnie nie zrani. Jestem sierotą, od małego.
  11. DanceWithTheWind

    Odrobina poezji

    Pieśń więźnia. Oczy kryjące trwogę w proch spalili Kruche dłonie imadłem doszczętnie zmiażdżyli Zawodzące, desperackie wrzaski grubiańsko wyśmiali Po plecach rozdzierając skórę batem smagali Rozpościeram ręce ku obłąkanym bestiom Rządnym zadania cierpienia diabolicznym oprawcom Marząc o wybawieniu z piekielnej czeluści Walcząc słowami o uzyskanie krzty litości Głową o mur bez opamiętania uderzali i krew rozlewali Błagania o wybawienie barbarzyńsko wykpiwali Skuli łańcuchami kończyny, zdruzgotali na pręgierzu Za włosy szarpali, zmawiałam modlitwę w pożegnalnym pacierzu Rozpościeram ręce ku obłąkanym bestiom Rządnym zadania cierpienia diabolicznym oprawcom Marząc o wybawieniu z piekielnej czeluści Walcząc słowami o uzyskanie krzty litości Do ucha plugawe obietnice z emfazą szeptali O sadystycznych mękach rychło zapewniali Gębę z furią obłożyli wbijając drzazgi w policzki Pluli, gdy w ogniu piekielnym wydawałam potępieńcze krzyki Rozpościeram ręce ku obłąkanym bestiom Rządnym zadania cierpienia diabolicznym oprawcom Marząc o wybawieniu z piekielnej czeluści Walcząc słowami o uzyskanie krzty litości Tańczyli w koło z wydartym, bezwiednym szkieletem Z truchła wystawili ucztę, wgryzając się z impetem W bezmiernym gniewie lica nieustannie wykrzywiają Kierowani nienasyconą nienawiścią bez końca uśmiercają
  12. Krzyczysz i wyzywasz zupełnie bez powodu i nie umiesz się powstrzymać? Mam to samo, nawet podejrzewałam u siebie zaburzenie osobowości, ale zauważyłam, że zachowuję się tak tylko w stosunku do bliskiej rodziny [na przykład gdy matka zaczyna znowu gderać i mnie krytykować, albo babka zrzędzić do bólu głowy] i umiem to kontrolować, to chyba mogę wykluczyć występowanie nieprawidłowości. [Dodane po edycji:] Mam też skłonność do łatwego wzruszania się słuchając muzyki.
  13. neurotic, dziękuję za radę, skorzystam i sprawdzę. Rozglądam się za skutecznym sposobem, dzięki któremu obyłoby się bez bezwzględnego nabijania sobie ogromnych guzów. Właśnie odbijają się skutki wyżywania się na nieszczęsnej głowie, bo dokucza mi teraz nieprzyjemny ból. Poza tym niewiarygodnie to wyczerpuje, zrobiłam się niesamowicie otępiała. Ale na szczęście wreszcie dzień dobiega końca, może jutro się polepszy, trzeba trzymać się nadziei.
  14. neurotic, swoją wyobraźnie traktuję, jak ostoję w ciągłej tułaczce. Miejsce, gdzie mogę się schronić, gdy dokuczają mi trudy, z jakimi się zmagam. Dzięki niej umiałam odpocząć się, uzyskać spokój, wyciszyć się. Cierpię, gdy jedyne miejsce przynoszące ukojenie, zawodzi i przyczynia się do dodatkowych męczarni. W dodatku, kiedy wytwarza tak potworne obrazy i powoduje urojenia. Wiem, że skuteczne jest poszukanie zajęcia i odciągnięcia się od brutalnych myśli, ale nie mogę ciągle znajdować się w ruchu, potrzebuję odpoczynku. Kiedy tylko przysiądę i zacznę się zastanawiać, wszystko wraca. Nie wytrzymuję.
  15. wildcat, wiem, ale już się wykańczałam psychicznie...
  16. Kiedyś i ja znajdę się na tej liście. ^^
  17. Ja ostatnio zaczęłam okładać się pięściami po głowie, kiedy nie mogłam już dłużej znieść natrętnych myśli... pomaga na chwilę.
  18. Ja też mam cyrkulacje nastroju. Płynnie przechodzę od stanu kompletnego załamania, myśli samobójczych, wariacji... do uspokojenia, radości i wiary w pomyślną przyszłość. Nie powiedziałabym, że rozpaczam bez powodu. Zawsze z czymś to jest związane. Lęki tworzące najgorsze wizje, bezsenność, kłótnia z bliską osobą, brak pomyślności w szkole... Powodów zaistnieć może wiele.
  19. Właśnie. Jakie leki są w stanie powstrzymać natrętne myśli przynajmniej na tyle, by nie wyczerpywały psychicznie? Co jest w stanie przynieść chwilowy spokój, żeby móc normalnie funkcjonować w ciągu dnia? Specyfiki można otrzymać różne, ale nie mam pojęcia, po które powinnam sięgnąć, aby objawy zamiast zniknąć, nie nasiliły się. Lekarze też nie zawsze umieją trafić z lekiem. Przepisują mi ciągle leki na depresje, ale one powodują u mnie nasilenie nerwicy. Chciałabym na najbliższej wizycie coś zaproponować, ale nie bardzo wiem co. Potrzebuję opinii kogoś, komu konkretny lek pomógł. Jego nazwę i jak mocno zelżały objawy po jego zażyciu.
  20. Ja przez swoje myśli jestem coraz bardziej zmęczona, wyczerpana i smutna... I co gorsza, chyba prędko nie odejdą.
  21. Mi kiedyś ze stresu trzęsła się głowa. xD Dziwne uczucie.
  22. Dziękuję LucidMan za odpowiedź. :) Mam 18 lat. Nigdy nie miałam nikogo, ale to własny wybór, bo odczuwam dziwną niechęć za każdym razem, gdy mam się zbliżyć do mężczyzny [tak, wiem, to zagadnienie na terapię :)], i ostatecznie zawsze uciekałam. Seks znany mi jest tylko z opowieści doświadczonych znajomych, albo z pornografii [którą jak wspomniałam, nie fascynuję się zanadto]. W domu też nie stanowił tematu tabu. Sama się zastanawiam gdzie szukać przyczyny. Zamierzam powiedzieć o tym psychologowi. Czy istnieje konieczność, abym mówiła o tym psychiatrze?
  23. Od niedawna męczą mnie natrętne myśli o charakterze seksualnym. Niektórzy pewnie zaczną się zastanawiać co wygaduję, przecież to wiążę się ze zwykłymi fantazjami i dziewczyna tylko się ich wypiera. Otóż nie. Wiem, kiedy zaczynam sobie wyobrażać to dla przyjemności, a kiedy przestaje to już sprawiać radość i myśli stają się nieproszone. Stale dokuczają mi sceny gdzie znajduje się pełno nagości. Zaczyna mnie to powoli obrzydzać, wczoraj o mało nie porzygałam się ze zniesmaczenia. Ostatecznie skończyłam zaryczana, na lekach uspokajających. Nie umiem się ich wyprzeć, walczę tak mocno, aż dostaję bólu głowy. Chodzę cała spięta, tak mocno mi to dokucza. Z czym to może się wiązać i jak to zwalczyć? Uprzedzę, że nie jestem wielbicielką pornografii, parę razy widziałam krótkie filmiki, ale nie kręciło mnie to specjalnie, więc przestałam zaglądać na strony uciech. Ale... czy te kilka razy mogło wpłynąć na to? Nigdy też nie spałam z nikim, ani nie wykorzystywano mnie seksualnie... Proszę, powiedzcie co robić, to uciążliwe.
×