Skocz do zawartości
Nerwica.com

DanceWithTheWind

Użytkownik
  • Postów

    89
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez DanceWithTheWind

  1. Zamierzam zapoznać was z moją historią. Dziękuję za każdą odpowiedź. Nadmienię, że mam 18 lat, żeby rozjaśnić parę spraw. Jestem młoda, niegdyś wierzyłam w ludzi, teraz jakby to się ulotniło. Obudziłam się w horrorze. W wakacje doświadczyłam okropnych przykrości, których do dziś nie potrafię wyrzucić z głowy i dotkliwie je przeżywam. Zdarzało mi się budzić rano z myślą o całym zajściu i płakać z tego powodu w szkole, albo myśleć o samobójstwie, po południu trochę się wyciszałam, a wieczorem męczyłam się z lękami... przed ludźmi. Przestałam im ufać i sobie także. Pokłóciłam się z pewnym kolegą, który się okazał zwyczajnym psycholem i chamem, bez krzty wyrozumiałości. Nie spodziewałam się, że w zanadrzu obmyślał plan solidnej zemsty. Oboje należeliśmy do tej samej 'paczki'. Jednego wieczora, gdy się tam wybrałam, wyrządził mi horrendalną krzywdę [nieważne co konkretnie, to wstydliwy dla mnie temat i rzadko komu się przyznaję do tego], ośmieszając mnie przed całą grupą. Bardzo zawiodłam się wtedy na niektórych 'przyjaciołach', bo zamiast otrzymać od nich pomoc, tylko mu wtórowali śmiechem. Nie odpowiedziałam nic, zszokowana wróciłam do domu, nie móc zrozumieć nadal co się wydarzyło. Docierało to do mnie stopniowo. Następnego dnia wypisał na murze kolosalny napis obrażający mnie. Tego dnia niektórzy, co wcześniej ode mnie się odwrócili, znów wyciągali rękę na zgodę. Wybaczyłam. Tydzień później poprosili mnie, bym się wybrała z nimi na jakiś czas na działkę. Miał jechać ten chłopak, co mnie zranił. Ja głupia się zgodziłam. Oj, co to za pochopna i lekkomyślna decyzja. Przez równy tydzień znajdowałam się w roli ofiary szykanowania, obrażania i potwornych gróźb typu 'wyjebę Ci Ty kurwo', 'poczekajmy, aż wrócimy, całe miasto wymaluję w napisach na Ciebie', dziwka, szmata... etc. Ja osoba wrażliwa i łagodna milczałam, zamiast odpowiedzieć, dać porządnie w ryj. Zaciskałam zęby i cierpiałam w środku znosząc potworne męki. Po powrocie starałam się jakoś pogodzić z tymi wydarzeniami. Stwarzałam pozory, udawałam, że wcale mnie to nie obchodzi, a przynajmniej starałam się. Parę razy jeszcze tam się wybrałam i go spotykałam, a wtedy.. znów upokorzenia. Nadszedł koniec wakacji, wróciłam do szkoły. Wytrzymałam miesiąc. W październiku przestałam spać. Niemal każdego dnia powracałam myślami do obrazy, jaka mnie spotkała przed wyjazdem [tą przede wszystkim odtwarzałam w głowie] oraz na nim [choć tu cudem zdołałam zatrzeć w głównej mierze]. Zaczęłam potwornie bać się wychodzić z domu, spodziewałam się czegoś złego. Kiedy ktoś po mnie dzwonił, odrzucałam na bok słuchawkę, udając głuchą. Stałam się bardzo wrażliwa i bojaźliwa, często płaczę i wspominam. Bardzo stałam się podatna na stres, z którym coraz słabiej sobie radzę. Chce jeszcze coś dodać. Wydaje mi się, jakby to przelało czarę goryczy. Zaczęłam sięgać pamięcią bardzo daleko i przypominam sobie zamierzchłe zdarzenia, kiedy mnie zraniono. W głowniej mierze są to problemy z rodziną. Stosowano wobec mnie kary cielesne, nieraz chodziłam później posiniaczona i musiałam to ukrywać, wstydzić się, narażać na kłopotliwe pytania co mi się stało. Kiedyś ojciec pobił mnie przy ludziach, waląc mnie po mordzie pięściami, jak worek treningowy. Często zdarzało mi się później powracać myślami do tego zdarzenia, ale nie wpłynęło to na mnie do tego stopnia, by przestać spać [dopiero po przygodzie wakacyjnej zaczęłam mieć problemy ze snem]. Kocham moją rodzinę, ale to wszystko sprawia, że jednocześnie ich nienawidzę [zwłaszcza ojca] i jestem wobec nich potwornie agresywna, potrafię wyzwać ich od najgorszych [nie panuję nad tym] i po chwili się uspokoić. To strasznie męczące. Próbowałam z tym skończyć, ale nie mogę. Tak naprawdę nie chcę nikogo ranić i później płakałam, męcząc się z wyrzutami sumienia. Czy kilka wydarzeń mogło się nawarstwić i doprowadzić do PTSD? Dziękuję za każdą opinię.
  2. Ja przestałam sypiać i normalnie funkcjonować po tym, jak bardzo poważnie pokłociłam się z pewnym znajomym w wakacje i on sięgnął po okropne środki by się na mnie zemścić. Przeżyłam wtedy prawdziwy horror, w dodatku nie miałam jak się bronić. Przebieg tych zdarzeń często do mnie powraca i mam jakby flashback, odtwarzam całe wydarzenie. To straszne.
  3. szerokozamknięta, dziękuję, masz złote serce dziewczyno. :) Pochodzę z Łodzi. Znalazłam na razie tylko namiary na prywatnych terapeutów, ale nie stać mnie na zapewnienie im zapłaty, to ponad moją kieszeń. Przysiadłam dziś i spisałam placówki, gdzie właśnie korzystają z NFZ. Jutro podzwonię. Do tej pory trafiłam na jedną bezpłatną terapeutkę, która absolutnie nie zajmowała się moim problemem i mnie zbywała [przysięgam, nie mówię tak, bo jestem wybredna i kapryśna, wcale tak nie jest]. Po prostu boję się, że zamiast bezinteresowności, znów otrzymam ochłapy, a ja jestem gotowa się otworzyć..
  4. Mnie nie stać na dobrego psychologa, wszystko drożyzna. Wygląda na to, że zdechnę niedługo przez te lęki i bezsenność. Nikt mi nie chce pomóc. Nie chce mi się żyć.
  5. To całkiem normalne w nerwicy. Wyobrażanie sobie najgorszego i wzbudzanie w sobie lęku. Ja kiedyś bałam się nawet odebrać telefon. Odrzucałam go na bok i udawałam głuchą, bo spodziewałam się usłyszeć przykrą wiadomosć.
  6. Ja jestem agresywna w stosunku do rodziny, niestety nie umiem nad tym panować. [Dodane po edycji:] Nie rozumiem podejścia użytkowniczki agi. Jak można odczuwać przyjemność ze sprawiania krzywdy niewinnym? Ja czasem bardzo cierpię, po tym jak 'wybucham'. Nie umiem tego kontrolować. Po chwili wszystko ustępuje, ale szkody są dotkliwe. Zdarzała mi się też agresja fizyczna [np. drapanie]. Nieraz po takim wystąpieniu wyrzuty sumienia tak mocno mnie gryzą, że zamykam się w pokoju i zalewam łzami. To jest straszne. Niedawno miałam nadzieje, że to padaczka skroniowa, miałabym usprawiedliwienie. Ale przedwczoraj kiedy lekarz podał mi wynik i wyszło czyste EEG, zalałam się u niego łzami w gabinecie. Nie mogę znieść tych wybuchów.
  7. Chciałabym cierpieć tylko na taką bezsenność. O.o Dawniej nie miałam problemów z zasypianiem po spożyciu alkoholu. Dopiero gdy naprawdę zaczęłam się borykać z problemami ze spaniem, zaczęłam mieć też trudności po wypiciu. Dlatego sięgam po alko sporadycznie...
  8. Znam lekarstwo na chwilowe ustąpienie obaw. Kup test ciążowy i przekonaj się ile w tym siedzi prawdy.
  9. Też tak miałam, na szczęście ustąpiło. Na początku nie dowierzałam z siły moich urojeń. Wydawały mi się potwornie śmieszne w swoim absurdzie, nie miałam nawet podstaw by tak przypuszczać (nie spałam nigdy z nikim). Każde dni opóźniającej się miesiączki odbierałam, jako alarmujący znak, a kiedy wreszcie się pojawiała, działała, jak kojący plaster miodu. W końcu przeszło, kiedy podzieliłam się tą zmorą z przyjaciółką i jawnie zostałam [delikatnie] wyśmiana.
  10. Ja planuję dziś wykorzystać pieniądze otrzymane na urodziny i uzupełnić szafę, humor natychmiast się poprawi.
  11. DanceWithTheWind

    moja terapia

    Zna może ktoś godnego polecenia psychoterapeutę z Łodzi, który pomógłby mi wydostać się z bezsenności? Najmilej widziane kobiety.
  12. Zastosowałam parę razy. Niewielkie nacięcia skóry, które nie pozostawiły na szczęście blizn. Teraz się tym brzydzę, robię to tylko w myślach.
  13. Ostatnio obawiam się, że znajduję się coraz bliżej ich realizacji... Kiedyś myślałam podobnie. Teraz wszystko mi zobojętniało i tylko w tym widzę ratunek.
  14. Nie przespałam nocy, nawet po sięgnięciu po 3 tabletki Chlorprotixenu. Matka umie tylko wpychać we mnie leki, a nie chce poszukać pomocy. Od przyjaciół się oddaliłam. Spędzanie z nimi czasu przypomina męczarnie, bo nie umiem się zrelaksować i mam wrażenie, że tylko przymulam. Pytania 'co Ci jest?', 'co taką zawiechę złapałaś?' powoli zaczynają mi ciążyć. W szkole nawał pracy, a ja potrzebuje wreszcie odpocząć. Dłużej nie wytrzymam tej wariacji! Jak wkrótce nie zauważę poprawy, pewnie sięgnę po ostateczne środki i zrobię sobie krzywdę.
  15. DanceWithTheWind

    moja terapia

    Chodzę za darmo do psychologa z przychodni. Nie znalazł lepszych terminów. Nie wiem czy to wystarcza, wolałabym by odbywało się to częściej, bo życie mnie po prostu ostatnio przerasta. Ale wiadomo, że u publicznych terapeutów trudniej z otrzymaniem dogodnego czasu spotkań.
  16. Skoro niektórzy zaczęli odnajdywać w sobie cechy tego zaburzenia, też się dołączę. Ja też mam cząstkę bordera, ponieważ od dawna cierpię na dysforię [nie umiem panować nad gniewem i burzliwymi emocjami]. Nie zliczę na palcach ile razy rzucałam obraźliwymi obelgami i nie umiałam się przed tym powstrzymać. Zdarzało mi się też atakować fizycznie, kiedy głowę wręcz mi rozsadzała niepohamowana chęć zniszczenia czegoś wartościowego. Przypominało to zawrotną jazdę kolejką górską. Z przesytu wrażeń zaczyna Ci się robić niedobrze i chcesz czym prędzej wysiąść, ale nie możesz, bo znajdujesz się dopiero w połowie drogi. Wyżyć się, potępić, zniżyć do poziomu gówna - to główny cel, kiedy pojawia się złość. Nie mam na nią wpływu. Nawet w trakcie, gdy rozsądek próbuje mnie zmusić do przestania, nie umiem ugryźć się w język. Ostatnio gdy się pojawiła, aż się poryczałam, niemal błagając by odeszła. Nie zrobiła tego. Później pojawił się lęk przed zranieniem kogoś, dlatego schowałam się z dala od rodziny, by nikogo nie urazić. Jak diabeł przy uchu, namawiający z szyderczym uśmieszkiem do czynienia złego. To mnie wyniszcza. Próbowałam przerwać to uzależnienie, ale za każdym razem, gdy sobie postanawiam kategoryczne zaprzestanie szaleńczych wystąpień, wkrótce i tak spotyka mnie zawód. Ofiarami padała głównie bliska rodzina. Matka, bardzo wiekowa babcia, nieraz ojciec, chociaż przed nim boję się tak zachować, bo nieraz dostałam za to w mordę. To jak nałóg, przed którym nie umiesz się uchronić. Wyrzuty sumienia zabijają, gryzą. Dawniej się ich wypierałam, umiałam zrzucić winę na drugiego człowieka. Teraz dopiero zrozumiałam ile przykrości wyrządziłam. Czuję się z tym potwornie. Nie rozumiem skąd biorą tyle cierpliwości do mnie, dlaczego mnie jeszcze kochają. Mam wrażenie, że nie zasługuję na miłość i nienawidzę się za to. Odkąd zaczęłam się leczyć, szukam wyjaśnienia dla mojej przypadłości. Na razie dysforia jest jedynym wytłumaczeniem, ale jej przyczyny nie umiem znaleźć. Bordlerline nie sądzę bym miała, umiem skonfrontować swoje zachowanie z objawami przedstawionymi przy tym schorzeniu. Ale prawdę dopiero wykażą testy. Miałam robione EEG, wyniki dopiero zostaną podane w piątek. Być może przyczyna leży w głowie? To tak bardzo boli. Gdyby nie ona, nigdy nie doszłoby do piekła, jakie miałam wyprawione w domu. Nie mam pojęcia jak założę rodzinę, wychowam dzieci, skoro byle bzdura potrafi zamienić mnie w wiedźmę.
  17. DanceWithTheWind

    moja terapia

    Nie unikam otworzenia się przed nią, dążę do ujawnienia się, bo to klucz do sukcesu. Dobrze, odpuszczę sobie listę, zacznę działać spontanicznie, bez przygotowania. Nie szkodzi, zdarza się. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Jeszcze jedno. Chodzę raz na dwa tygodnie, czy to wystarczy?
  18. DanceWithTheWind

    moja terapia

    Nie rozumiem waszej dezaprobaty, ja tylko wyraziłam swoje wątpliwości. Nie mam nic przeciwko mojej terapeutce, jest bardzo miła i doceniam jej pomoc. Tylko czytając o metodach waszych psychologów, trochę się zdziwiłam, bo wiadomo, że na różnych ludzi można trafić. Matko kochana... Nie widzę powodu by od razu na mnie naskakiwać.
  19. DanceWithTheWind

    moja terapia

    Nie daje mi spokoju mnie jedna sprawa. Przydzielono mi bardzo miłą panią psycholog, ale niestety nie potrafię jej zrozumieć w pewnej kwestii. Przed pójściem sporządzam listę rzeczy, które chcę poruszyć na terapii, by się lepiej przygotować. Połowę pierwszego spotkania przeznaczyliśmy na mało znaczące rozmowy o szkole, które nic nowego nie wniosły. Przez większość czasu trwania spotkania, prawie nie zostałam dopuszczona do głosu, co chwilę zostawałam przegadywana. Chciałabym się przekonać czy dalszy udział ma sens i czy może do czegoś doprowadzić. Obawiam się, że moja pani ominie sedno nurtujących mnie spraw, poruszając mało znaczące zagadnienia. Zamierzałam nawet się otworzyć i opowiedzieć co stało się bezpośrednią przyczyną mojego rozdarcia, na co uzyskałam odpowiedź, że nie ma sensu drążyć tego i lepiej nie prowadzić dochodzenia. Wiecie, wybrałam się tam po nieprzespanej nocy, niewiele do mnie docierało, ale tak to odebrałam. Czy jeśli nie zauważę wkrótce pozytywnych skutków, powinnam zrezygnować?
  20. Na psychologa zdecydowałam się niedawno i chyba poczyniłam dobry krok. Otrzymałam niezwykle miłą i wyrozumiałą panią. Rokuje spore szanse na wyzbycie się całego zagmatwania. Niedługo kończę 18, wciąż przyjmuje mnie lekarz dziecięcy w przychodni zdrowia psychicznego. Powinnam po uzyskaniu pełnoletności przenieść się na inny oddział, ale chyba zapowiada się na zostanie [oby!], bo rozpoczęłam już terapię i postanowiłam się otworzyć przed jedną osobą, dziwnie czułabym się przenosząc i na nowo odkrywać. Poza tym! Dużo też pomaga rozmowa z bliską osobą, która przedstawi punkt widzenia niekolidujący z naszymi przekonaniami. Uważnie wysłucha, bez krytyki i podaruje wsparcie. W moim przypadku jest to mama, czasem też ojciec. Dzięki nim mogę znacznie efektywniej się z tym uporać. Do psychiatry wybrałam się najsampierw. Potrzebowałam leków na bezsenność. Otrzymałam nieszkodliwe, niewielkie uspokajacze na lęki i działają bez zarzutu. Lekarza nie ma co się obawiać. Jest on po to, by nam pomóc.
  21. Od kilku dni nie mogę się opędzić od myśli o jednym. W środę mam przeprowadzane EEG głowy. Prawdopodobnie moja nerwica może być wywołana padaczką skroniową [wiele symptomów na to wskazuje], którą miała kiedyś moja mama. Wszystko dopiero się okaże. Jeśli wyjdzie mi taki wynik, pewnie pożegnam się z forum, bo rozwiązania na problem tu nie znajdę. W każdym razie dziękuję paru osobom za okazaną pomoc. :)
  22. Ten lek posłużył kiedyś za doświadczenie użyte na mojej mamie przez niewykwalifikowanych lekarzy, kiedy dopiero wprowadzono go do produkcji [około 10 lat temu?]. Wystarczył może tydzień jego brania, by zniszczyć na zawsze jej życie. Dobrze zastanówcie się zanim po niego sięgniecie.
  23. Jak moi kochani nerwicowcy radzicie sobie z wystąpieniami wymagającymi umieszczenia w centrum zainteresowania, poznawaniem nowych ludzi, czy śmiałym wypowiadaniem nietuzinkowych pomysłów? Ogólnie ujmując sytuacjami narażającymi na krytykę. Ja wcześniej podejrzewałam niezbyt wielki przejaw chęci do tych rzeczy ze względu na osaczającą nieśmiałość, dopóki nie wyczytałam na jednej stronie, iż posądzać należy nerwicę. Ze mną póki co nie jest jeszcze tak źle. Potrafię się zmusić do osadzenia w roli publicznego wesołka. Ale niestety dość często potrafię się schować, ponieważ od razu sobie wyobrażam najgorsze. Pomyślą: 'ale ona głupia!'. Czy coś w tym rodzaju. Kiedy poznałam przyczynę takiego chowania się w pancerzu, staram się w miarę nad tym panować, zmieniać tor myślenia. A nuż okaże się inaczej! Troszeczkę pomaga. Ale gorzej, gdy faktycznie moje obawy urzeczywistnią się i ktoś mnie skrytykuje (zawsze się znajdzie milusi zuchwalec ). Wtedy muszę dłużej się zachęcać, by spróbować ponownie. Zachęcam do wyjawiania waszych sposobów na wyjście z cienia.
  24. Doskonały temat. Bardzo często miewam sny. Są zawarte w nim różne symboliczne elementy, budzące zdumienie, zachwyt, bądź... strach. Tak, występuje bojaźń. Zdarzało mi się budzić rano, wspominać fragmenty i napotykałam niewielką trwogę. Zadaję sobie teraz pytanie czy są to korzenie choroby. Świadome śnienie występowało. Mogłam kontrolować przebieg sytuacji, wpływać na rozwój wydarzeń. Panowałam. Niestety rzadko. Teraz wszystko przewija się w stop klatkach, otworzyłam pamięć. Dość często pojawia się schemat szkoły, akcja rozgrywa się w budynku. Chodzę, mijam uczniów, udzielam się. Od dziecko dość mocno mnie hartowano, bym nienagannie i starannie prowadziła się w szkole, pilnie wypełniała obowiązki. Kara za przewinienia wyglądało srogo. Długie, męczące wykłady, straszenie, jak źle skończę, jeśli się nie przyłożę, a czasem nawet cielesny przymus. Może za tym ukrywa się moja obsesja, moja ciągła niepewność. Aż narodził się lęk. Rozległe lasy kryjące rozmaite stwory, kwieciste łąki, drewniane chaty - częsty motyw mych snów. Kręte schody wiodące do ciemnego strychu. Schody prowadzące do domu strachów. Szare podwórka, ulice na których się wychowałam. Ucieczki przed stworami, bitwy z nimi. Nad jeziorem, ostatnio pamiętam nawet w basenie. Koniec świata, kataklizmy, najazd obcych... strata bliskich. Odległa, zamierzchła przestrzeń. Ciemność. Tak to wygląda, powinnam to chyba przeanalizować.
×