
spinoza1988
Użytkownik-
Postów
117 -
Dołączył
Treść opublikowana przez spinoza1988
-
w przypadku wychodzenia z nerwicy, warto naprawdę wyjśćz mało znanego, ale prawdziwego założenia, że CAŁE NASZE ŻYCIE TO ILUZJA, SEN TYLKO to pomaga, uwierzcie. znam to myślenie które macie "czy już do końca tak będzie", tak jest, wiem że macie to we łbach non stop, trawicie to 24 na dobę. albo "czy będę kimś innym? nie chcę się zmienić" dlatego radzę Wam, w całej powadze sytuacji , nie zapominajcie, że zarówno zdrowie, jak i choroba, to pojęcia istotnie względne, gdyż obydwa stany to TYLKO SEN, UŁUDA. rozumiecie co mam na mysli? wiele z nas jeszcze 20-30 lat temu było jakimś plemnikiem w mosznie, kumacie bazę? - PLEMNIKIEM. nie było nas widać gołym okiem. a niektórych nawet nie było jeszcze jako plemników. a teraz, wydaje się Wam to wszystko tak "realne" , Wasza derealizacja nawet jest dla Was szczytem realizmu. i to jest jeden z ważnych kluczy, bo myślicie, że straciliście kontakt z wszystkim co realne, natomiast uczucie derealizacji bierzecie za niezbity pewnik. Boicie się że przekroczycie jakąś granicę, gdy wyzwolicie się z poświęcania uwagi na objawy, gdy spróbujecie rzeczywiście głębokiej przemiany myślenia, gdy zaryzykujecie. Oświecę Was - nie przekroczycie niczego, bo ludzie chorują, rodzą się i umierają od setek tysięcy lat. możecie mi wierzyć lub nie, że wciąż jesteśmy w jednym Domu, w jednym Środowisku, którego obecności nie dostrzegamy tak często przecież. Zapominacie że wszyscy jesteśmy JEDNOŚCIĄ, bez względu na to że wzajemnie się zabijamy, szydzimy, mordujemy, wyzyskujemy i trujemy, to jednak jesteśmy zbiorową świadomością, przenikającą i uczącą się od siebie wzajemnie, każdy z nas jest elementem tej struktury. Sądzę że tego typu przemyślenia i wnioski pozwolą Wam inaczej podejść do problemu derealizacji jak i innych problemów. Nie bójcie się wyjść w nieznane, bo to, że będziecie się chować i uciekać, nie znaczy jeszcze, że nie zostaniecie "złapani i zjedzeni", a już na pewno, że nie zginiecie, i nie ulegniecie procesom przemiany w Środowisku, które tak klarownie się manifestuje, a na które nasze oczy z wiekiem i praniem mózgu zamykają się.
-
Samotniczko, Częstochowa jest naprawdę przez****tym miastem. ma wszystko czego trzeba, jest dość duże ale tez na tyle male by znalezc tu spokoj, i otoczone jest przecudownymi terenami, jak Olsztyn (skałki, pagórki, zamek), Wielkie Młyny (wspaniałe lasy) czy złoty Potok (strumienie, pstrągarnia, skałki itd). jest tu trochę pracy w sektorze naukowym (politechnika, akademia) i budowlanym logistycznym i moze paru innych, natomiast jest jej wiecej w miastach takich jak Katowice, Chorzów, Dąbrowa Górnicza, Sosnowiec itd, gdzie od biedy można bez problemu dojeżdżać. Miasto jest super, polecam serdecznie ! Odnosnie niebezpiecznych dzielnic tutaj, to lekka przesada. Jeżeli już miałbym wybierać, to może Raków, może Północ, ale to raczej spokojne miasto i nie ma tu takich napięć jak gdzie indziej, więc realne niebezpieczeństwo też się zmniejsza.
-
tak tak miaau masz racje. ja bylem w podobnej sytuacji. u mnie nerwica byla wywolana narkotykiem ktory zazylem, ale uwazam ze przewlekle przemeczenie spowodowane studiowaniem bankowosci polaczonym z praca, oraz niedbaniem o siebie, zarywaniem nocy, mieszkaniem w brudnym, halasliwym do przesady akademiku i jedzenie tzw junk food mialo bardzo duze znaczenie. po ok 2 latach tragicznej nerwicy wyszedlem z tego. mozliwe ze to wlasnie byla tezyczka czy cos podobnego, tego akurat nie wiem, ale tez uwazam ze terapia magnezem i potasem mi pomogla, poniewaz nie usunela, aczkolwiek drastycznie zredykowala u mnie objawy, a byly to te same objawy ktore opisujesz, czyli 'skakanie' lewej czesci serca co bylo widoczne z lewej strony klatki piersiowej, nadcisnienie, wysoki puls oraz niekontrolowane skurcze roznych, przerownych partii miesni (najczesciej konczyn) uwazam ponadto, że nalezy wziac pod uwage sytuacje, w ktorej organizm, w wyniku wycienczenia, staje sie podatny na rozchwianie psychiczne, przez co denerwuje sie, popada w leki - nastepuje u niego nerwica lekowa. w nastepstwie wielokrotnych, przewleklych atakow stresu i paniki, układ nerwowy z magnezu, co powoduje błędne koło - wieczne wypłukiwanie magnezu -> destabilizacja nerwowa -> kolejna redukcja ewentualnych zapasów magnezu. koło samo się tutaj napędza. z tego co mi wiadomo sam magnez jest praktycznie kompletnie niewchłaniany z przewodu pokarmowego. witamina b6, a wlasciwie jej szczegolnie jedna odmiana (nie pamietam juz szczegolow) wielokrotnie zwieksza przyswajalnosc tego pierwiastka. w praktyce wyglada to tak, zw tylko w jej obecnosci jest on przyswajany. pozdrawiam wszystkich walczacych. opisze swoje wyjscie z choroby w oddzielnym poscie.
-
hej. chciałem podzielić się z Wami informacją że wyszedłem z nerwicy. tzn nie wiem na jak długo, na ile, czy jest tak samo jak przed chorobą (a pewnie nie jest) czy na pewno to pełne wyleczenie itd itp. ale faktem jest że derealizacji nie miałem już od ponad pół roku tak naprawdę. wychodziłem z tego powoli, faktycznie nie dało rady wyjść z dnia na dzień, jak i nie pamiętam specjalnie "przełomowych" dni, w sensie że budzę się i nie mam nerwicy. natomiast nerwica minęła powiem Wam że czuję się praktycznie jak nowonarodzony. nawet trudno mi sobie wyobrazić dziś te rzeczy, które miałem na początku ów felernej "przygody", typu niemożność wyjścia nawet do innego pokoju, ruszenia się z miejsca, a co dopiero pójścia do sklepu itd. pamiętam jak przez mgłę, ale wiem, że mój stan był wówczas TRAGICZNY (ataki jeden za drugim, bezsenność, ataki w nocy, jeżeli już zasnąłem to koszmary senne, wielokrotnie przerywany sen, budziłem się cały spocony, i znowu to samo). Tak więc porównując tamtejszy stan, dzisiaj jest miliard razy lepiej. Mogę wszystko, nie mam ataków, chodzę do szkoły, nawet powróciłem do hobby jakim jest muzyka, z nową inspiracją i poszerzonym spojrzeniem na życie oczywiście. Opiszę to w osobnym temacie. Pozdrowienia z tego "solidnego" świata.
-
dobra ludzie, propozycja to dzisiaj 16:00 Cafe-Belg. ja tam będę , czekam na resztę. Będę w czarno-szarej czapce z daszkiem dla rozpoznania. Postaram sie usiasc blisko drzwi, tam szukajcie. Zapraszam
-
siema. widze ze wszyscy juz pomarli. jak chcecie to zrobmy to spotkanie bo nic z tego nie bedzie ustawmy sie szybko. np w przyszly weekend i z glowy.
-
ludzie ogarnijcie sie,co to sa za objawy.czy to jest nerwica ??? to jest g a nie nerwica. a melise to mozna sobie w d wsadzic. [Dodane po edycji:] ludzie ogarnijcie sie,co to sa za objawy.czy to jest nerwica ??? to jest g a nie nerwica. a melise to mozna sobie w d wsadzic.
-
jesli ktos chce pomoc i wysluchac niech przeczyta......
spinoza1988 odpowiedział(a) na Sebula temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
przede wszystkim masz depresję. teraz pytanie czy jest to wywołane faktycznie na zasadzie psychoorganicznej przez ten "uraz mozgu" w ktory nie za bardzo Ci wierze, czy moze reakcja lękowa była na tyle silna i zaskakujaca ze nie zostala wyhamowana i pobudzilauklad wegetatywnoendokrynny i na zasadzie czynnosciowej teraz cierpisz. napisz jeszcze jak uCiebie z cisnieniem i tarczyca. gdyby to bylo uszkodzenie czy udar mozgu, objawy byly by inne. sprawdz to co mowie.odnosnie benzodiazepin i neuroleptykow to niekoniecznie jest to najlpesza droga. moim zdaniem to nie ciezary, a inne problemy spowodowaly takie rozchwianie psychiczne. z tego co piszesz twoj prog lekowy jest nisko polozony i lubisz rozczulac sie nad soba inad sytuacjaw ktorej sie znajdujesz. łatwo popadasz w stany depresyjne. te objawy o ktorych piszesz z czasem mijaja. tznjest duza szansa na to. jak juz ktos napisal wczensiej, nie jest to schizofrenia ani choroba umyslowa (procz depresji) a raczej zaburzenia poddajace sie leczeniu, pozdro -
mnie też dowaliło po dragach. nie polecam niczego z gatunku cannaboidow bo one to najbardziej oddziałują na nerwice. ogólnie odradzam dragi w tym xanax, polecam natomiast SSRI i pracę nad sobą. pozdro
-
zwyczajna prądnica za prawie dwie stówy - przesada. tow sumie żadne urządzenie lecznicze, ale wpływ róznych rodzajów prądu elektrycznego na żywe organizmy (korzystny) jest niebagatelny.
-
przenikanie pamięci snów do fazy aktywnej (jaźni) nie jest z pewnością bezprzyczynowe. poza tym samo ich występowanie odgrywa fudamentalną roę egzystencji o której się często zapomina - rolę oczyszczenia i posegregowania zdarzeń, a co za tym idzie - stabilizatora emocji.
-
od benzodiazepin uzależnić się wbrew pozorom nie tak znowu łatwo, a czasami bez nich sie nie obejdzie (inaczej by ich nie podawali prawda?) co do nerwic - często przechodzą same (tak same, można to nazwać a zasadzie "autoterapii" - podświadomość odnajdzie drogę) niestety tylko często a nie zawsze same.
-
nerwica lękowa moim zdaniem nie wiem co Ci mogę poradzić. magnez, potas, sertalinę, duzo ruchu i oderwanie myśli od problemu jak również terapia. staraj sie dbać o siebie, o sen, uikaj silnych stresów. pij dużo płynów, validol czasem sobie zarzuć, przebywaj dużo w dobrym towarzystwie, nie unikaj ludzi. nie wymagaj od siebie zbyt wiele, i staraj się pogodzić ze sobą samym. pomaga również praca i jakieś hobby. wszystko zależy od przypadku i fazy choroby.
-
tylko ciężka praca fizyczna w dużej ilości może wyleczyć z nerwicy natręctw. Pozdro.
-
bo nie ma na to leku, gdy sami sie swiadomie nakrecamy.
-
co za głupoty piszesz. Taka dawka nie ma prawa działać. Popros kogoś dyskretnie aby podmienił Ci je na jakieś placebo gdy nie będziesz o tym wiedziała i problem rozwiązany :)
-
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
spinoza1988 odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
nieprawda. każdą nerwicę można w 100% wyleczyć. to kwestia ciężkiej pracy nad sobą w czasie psychoterapii. -
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
spinoza1988 odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
może to być nerwica depresyjna, jednak wszystkie nerwice są do siebie podobne - maja wspólne źródło. -
Okej. Wszyscy w kółko mówią, jaka to nerwica jest uleczalna, że w pełni, że wystarczy pracować tylko powoli i systematycznie i że to nie wraca. Więc dobra. Zakładam tutaj mój wątek o moim wychodzeniu z nerwicy. Póki co jestem w jej ostrym stadium. Ale po kolei. Od dziecka miałem skłoności neurotyczne. Jeszcze w podstawówce bałem się sam spać, w gimnazjum też. Ba, nawet w liceum często zamiast zrobić to co do mnie należy uciekałem przed problemami w smutek i rozpacz. Bojąc się zawsze jutrzejszego dnia, nie mogłem spać, albo chodziłem spać do pokoju do innych osób np na podłodze itd. Przez cały ten czas (od podstawówki do liceum a czasem i teraz) moje zycie wypełniały gry komputerowe (szkóla, gry, szkoła gry i tak w kółko) z czasem przestałem się zwierzać rodzinie z moich problemów, zamknąłem sie w sobie i ograniczyłem kontakty ze znajomymi do minimum. Wszystko było "on-line". Byłem bardzo nieszczęśliwy, nie uczyłem się jak trzeba, bo wychodziłem z założenia wszystko super albo wcale. Przez to oceny moje były słabe. Nie rozwijałem żadnych zainteresowań, gdyż uważałem że jestem nikim, takie nic na swiecie, pamiętam ile to nocy przepłakałem z tego powodu, że nikt mnie nie kocha, że nie jestem nic wart i niepotrzebny itd itd. Uciekałem przed wszystkim w łzy, w samotności. Przeprowadzka dała mi zmiany. Zmieniłem swoje podejście, pomyślałem"oto czas by wyrwać się od komputera i zacząć żyć własnym życiem". Było ciężko, na noc brałem persen, nie mogłem opaować uczucia skorzystania z komputera. Jednak udało się i po około półroku byłem praktycznie wolny. Nie dotykałem wręcz komputera, chciałem sam radzić sobie ze swoimi problemami, wyszedłem do ludzi, zacząłem o siebie dbać, poznawać nowe osoby. Było super. Przez około hmmm... rok? coś koło roku. Jednakże w międzyczasie przejawiałem skłonności neurotyczne. NIe był to co prawda komputer, ale np "że mam garba" (ostatecznie odstające łopatki) albo "że łysieję" (zakola). Fakt, moze były to jakieś problemy, ale ja miałem zupełnie katastrofalne podejście. Codziennie sprawdzałem ile mi włosów wypadło, płakałem, chodziłem do dermatologów, ba -pokłóciłem się nawet o to z dziewczyną! albo chciałem sobie robić przeszczep włosów za kilkadziesiąt tys. złotych. Tak więcodrazu widać że pomimo zmian mój poziom samoakceptacji wcale nie wzrósł. Dalej czułem się przed sobą fatalnie, i może tylko minimalnie zacząłem siebie bardziej cenić (z nierzeczywistym podejściem do życia). Później wyjechałem na studia, pamiętam jak dziś, daleko od swojego rodzinnego miasta. Tam dowiedziałem się, że choruje na "ciężką i nieuleczalną chorobę" (okazało się to nieprawdą) zapalenia prostaty. Cały ten stres, plus rozstanie się ze swoja pierwszą dziewczyną, zrobiły mi siano w głowie do tego stopnia, że w drugim tygodniu przestałem zupełnie chodzić na zajęcia, zamknąłem sie na stancji, przestałem całkowicie o siebie dbać, zacząłem grać znowu w gry i cały czas siedziałem na Forach internetowych, tak jak i teraz siedzę tutaj, i szukać informacji o swojej chorobie (zanim podjąłem jakiekolwiek leczenie minęły chyba conajmniej 2 miesiące) byłem spanikowany, 100% myśli pochłaniało u mnie tylko zapalenie prostaty. Zrobiłem chlew w pokoju, w którym spałem w dzień a niespałem w nocy, pokłóciłem się z rodziną, miałem myśli samobójcze itp itd. naprawdę zachowywałem się tam jak w amoku jakimś, bez ładu i składu. Ta myśl owładnęła mną całkowicie. Nie docierało do mnie zupełnie nic, byłem przerażoy do granic granic.Życie wymknęło mi się spod kontroli. Gdy wróciłem do odmu byłem totalnie skołowany, pokłócony z rodziną, w końcu po długich przebojach poszedłem na staż dopracy, jednak moje myśli o chorobie prostaty były obsesyjne. Myślałem o tym dosłownie non - stop, bez najmniejszej chwili przerwy. W międzyczasie poznałem dziewczynę z miasta w którym studiowałem. Była to znajomość na odległość, ale byłem tak zdesperowany, a wiadomo tonący brzytwy się chwyta (dzieczyna była ładna a ja głupi, bo myślałem że przez moją chorobę żadna mnie nie zechce) i brnałem w to wszystko, zero asertywności, czysta rozpacz. Za zarobione pieniądze jeździłem do niej do Poznania. Totalnie rozwalony i załamany. Postanowiłem iść tam dla niej drugi raz na studia. Dostałem się. Jak przyjechałem, ona mnie zostawiła, z dnia na dzień, nawet się nie widzieliśmy ani razu później, tylko powiedziała że zawezwie policję jak się do niej tylko zbliżę (nie wiem czemu, nie miałem takiego zamiaru) zresztą ja też ją sporo skrzywdziłem, przed rozstaniem, m.in wyżywałem na niej swoje złe emocje, np że się rozstajemy, że jej nie kocham itd. , nie wiem, sprawiało mi to jakąś satysfakcję). Ale studia zostały, a to już drugie podejście, więc musiałem zostać. Zamieszkałem w akademiku (bardzo paskudnym akademiku), dopadła mnie tam oczywiście chandra (brud, smrod i debile, glosna muzyka i zero spokoju, nic) cierpialem okropnie.Nie moglem pic alkoholu, bo to moglo spowodowac nawrot choroby czy pogorszenie jakim jest u mnie zapalenie prostaty. Tez sie tam w koncu zamknalem i przestalem chodzic na zajecia, starym zwyczajem. Zaczalem palic fajki, a ze mieszkalem z cpunem, takze czasami marichuane i inne wynalazki. Siedzialem tam i cierpialem, wariowalem okolo 3 miesiace jeszcze. Marihuane palilem bo ja wiem moze ze 3 razy (raz jakichs dopalaczy) jednak tylko dlatego ze mialem slaba psychike i dalem sie namowic na jednego "macha" ale nic po tym nie czulem za specjalnie, nie pamietam żadnej fazy, wkrety czy cos takiego. Przyszedl grudzien, 17, pamietam jak dzis. Ja w akademiku, poklocony, zaklamany w sobie, z poczuciem beznadziei, nic mnie juz nie cieszylo zadna rzecz na swiecie, zadnego celu itd. Zylem bo zylem. Koledzy cpuny akurat cos tam palili to pomyslalem a wypale dzisiaj wiecej moze cos poczuje, sie rozluznie, jak alkoholu nie moge to narkotyk wezme (jeszcze rok temu to było dla mnie zupelnie nie do pomyslenia ) ale zrobilem to w akcie desperacji, i ogolnie bezsensu, bylo pozno, ja niewyspany, zmeczony tym wszystkim. Zapaliłem jakiegoś "smokea" z dopalaczy, a wczesniej jeszcze marihuane jakas dziwna, dosyc duzo tego wszystkiego. Pol godziny pozniej mnie wzielo. Nagle poczuem dziwne rozluznienie, brak panowania nad soba. Poczulem sie jak we snie, co wyzwolilo we mnie tak paniczny lek, ze chcialem aby minelo to jak najszybciej. Lęk jeszcze bardziej narastał, falowo. Wiedziałem gdzie jestem, ale nie wiedziałem co się ze mną dzieje, nie wiedziałem czy wszystko dookoła to prawda, czy ułuda. Byłem przerażony. KOledzy oczywiście mieli jakieś wkręty i mieli mnie głęboko w dupie. Kilka dni później zrezygnowałem ze studiów. Objawy od tamtego czasu nie wiem czy zelżały, bardziej je chyba tylko zrozumiałem i się przyzwyczaiłem. Bardzo bardzo cierpię, niesamowite katusze. Juz nie raz miałem myśl aby zamknąć się w psychiatryku, nawet dzisiaj. Przez pierwszy tydzień umierałem, byłem na pogotowiu. Powiedzieli że to nerwica. Później szukałem jakiegoś dobrego neurologa, w końcu znalazłem. Zbadał mnie dokładnie nie mam uszkodzeń czysto neurologicznych i stwierdził nerwicę natręctw z akcentem lękowym co jest jakby projekcją lęku sprzed wielu lat. Dostałem xanax 0,5mg. Umierałem 2 miesiące. 3 miesiąc był lepszy odstawiłem. Czułem się średnio. moje objawy na dziś: derealizacje (rzadkie mniejsze) wcześniej właściwie non stop, depersonalizacje - komplety brak koncentracji na czymkolwiek (reset) - wczuwanie się we własne członki (nogi, ręce) - dreszcze ,podwyższone cisnienie - paniczny lęk, zamułka cały czas. - poczucie nierealności otoczenia. - obawy przed chorobą psychiczna, uszkodzeniem mózgu. - myślenie o rzeczach z przyszłości i przeszłości, totalnie odpływam w nie. przypominanie sobie wielu dawnych wydarzeń, o których już nie pamiętałem - zaburzenia nastroju (jednego dnia mogę czuć się fatalnie, później nagle cały w skowrokach) - bezsenność. teraz biorę 3 dzień asertin, źle to znoszę, wczoraj miałem derealkę i nie mogłem spac, musiałem wziąść persen i xanax a i tak nie spałem. w piątek miałem pierwszą wizytę u terapeuty (terapia) ma być co tydzień, zobaczymy co przyniesie. jeżeli nerwica jest uleczalna, to tu będę pisał postępy jakie udao mi sie osiągnąć, jakie mam plany, cele i zamierzenia, aby przezwyciężyć lęk i wyjść z tego okropnego stanu. jeżeli jest uleczalna, to mi się uda z niej wyjść. i napiszę o tym w tym właśnie temacie. Pozdrawiam wszystkich i zyczę wytrwałości i odwagi. wszystkie Wasze [*EDIT*] dobra, dzisiaj czulem sie fatalnie. nie moge sie uspokoic, skupic, jestem przerazony, odplywam. nie moge z nikim pogadac, jak wstaje zawraca mi sie w glowie, mam siano we lbie. nie wiem co robie, nie moge kojarzyc najprostszych rzeczy, wyrazac uczuc i emocji. dzisiejszy dzien był okropny ! mam nadzieję że chociaż zasnę [*EDIT*] dobra, dzisiaj czulem sie fatalnie. nie moge sie uspokoic, skupic, jestem przerazony, odplywam. nie moge z nikim pogadac, jak wstaje zawraca mi sie w glowie, mam siano we lbie. nie wiem co robie, nie moge kojarzyc najprostszych rzeczy, wyrazac uczuc i emocji. dzisiejszy dzien był okropny ! mam nadzieję że chociaż zasnę jak ktoś może mi to wytłumaczyć, polecić dobrego lekarza, porozmawiać, pomóc - bardzo proszę!
-
strach, brak koncentracji, zamyślenie, lęk przed psychozą i dd to książkowe objawy nerwicy...
-
po co się jej boisz jak jej nie masz. poza tym - schizofrenia w 40% przypadków jest całkowicie uleczalna, a 60% dobrze żyje, więc naprawdę wyluzuj. reszta mozliwe ze nie chce podjąć leczenia. lęk przed nią niczego nie zmienia. wiem po sobie... ja znam wielu ludzi ze schiza i żyją i mają się dobrze.
-
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
spinoza1988 odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
a co Ty tak to kopiujesz wszędzie popatrz, miałaś2 lata spokoju,całe 2 lata,to moim zdaniem bardzo dużo. może pojawisię kolejna remisja,tym razem dłusza, a Ty wzbogacona o doświadczenia szybciej ją osiągniesz. nie załamuj się bonie warto. Są gorsze jeszcze rzeczy niż nerwica :) spokojnie. -
poczytajcie sobie o zapaleniu gruczou krokowego to będziecie wiedzieć.
-
skłonności to nie wszystko.
-
hej chciałem reaktywować ten temat. zauważyłem że mnóstwo ludzi tutaj użala się nad sobą, pisze jak im źle (czyli tak naprawdę powiela i utrwala w sobie schemat choroby) zamiast dzielić się praktycznymi jak i teoretycznymi poradami walki z nerwicą, jak wygląda remisja choroby itp itd. chciałem tylko zaznaczyć że aby wyjść z nerwicy trzeba raczej zmienić sposób myślenia, pracować nad nim, zamiast wciąż się dołować i brnąć w cały ten syf. Na tym to chyba polega, prawda? Wiadome jest że objawy tak czy siak będą nam towarzyszyły, czy tego chcemy czy nie, czy piszemy o tym czy nie. Ludzie dlaczego tak mało wiary w siebie, dlaczego nie dajecie tu na Forum wyleczonych, przypadków z Waszych rodzin, otocenia. Tematy pozytywne na tym Forum są wyjątkowo mało oblegane zauważyłem .