
Hans
Użytkownik-
Postów
3 746 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Hans
-
carlosbueno, to uczucie, gdy z głupoty wpiszę dane kogoś z liceum, a tam na LinkedIn vice president w Nowym Jorku albo researcher w Tokio. Nie no, żarty, dobrze, że im się ułożyło, bo ciężko pracowali na to.
-
Goldenline? Prawdziwe piranie finansjery mają konta na LinkedIn.
-
[videoyoutube=TXn3W8gf4Rk][/videoyoutube]
-
Czytając ten temat doszedłem do dwóch wniosków. Pierwszy jest taki, że kilka osób stosowałoby tutaj wobec innych typowo polską zasadę "zastaw się, a postaw się", ciekawe czy tak ochoczo stosują ją wobec siebie? A drugi wniosek, w sumie nawiązując jeszcze do paru innych tematów na forum, jest taki, że osoby brzydkie, mieszkające z rodzicami, bezrobotne i prawiczki stoją w forumowej hierarchii niżej niż amfce i jego wszystkie wcielenia. To ciekawe obserwować z boku, jak ofiary gwałtów, pobić, ludzie miesiącami niewychodzący z domu, tnący się, cierpiący na całą paletę fobii i lęków, z zaburzoną osobowością, którym chwilowo się pewnie poprawiło, rzucają się na innych, których z jakichś powodów uznają za frajerów większych od siebie. Ja na terapii nauczyłem się, że poczucie mojej wartości buduję w oparciu o mnie i moje czyny, a nie o to, że ja w tej chwili jestem taki, a ktoś jest gorszy, więc czuję się lepiej, no ale za rogiem stoi ktoś, kto by cię kupił i całą twoją rodzinę też, to co ty na to powiesz? Myślę, że to jest sprawa do przedyskutowania na terapii, a wtedy wszystko wróci Wam do normy, w wierze i w patrzeniu na świat.
-
[videoyoutube=lsx3nGoKIN8][/videoyoutube]
-
To z wchodzeniem w Efectin (75 mg na dzień) nie miałem problemu. Może powodował na początku trochę otępienia no i permanentnie trzeba się było męczyć, żeby dojść czy to z partnerką, czy ręcznie. Natomiast nagłe zejście z Efectinu to jest tragedia, dwa razy mi się to w życiu zdarzyło i to jest straszne, co się wtedy z organizmem i umysłem dzieje. Jednak biorąc przez miesiąc dawkę 37,5 mg na dzień, wyszedłem z Efectinu już drugi raz chyba w miarę bezobjawowo. Wychodzenie z Trittico, oczywiście stopniowe, to jest dla mnie droga przez mękę.
-
Pisałeś o wyzbyciu się wszelkiej tradycji, dlatego zapytałem o definicję tradycji i genezę powstawania nowej. W ZSRR powstała np. taka tradycja, że członkowie rodziny donosili na siebie, zatem pisanie o wyzbywaniu się wszelkiej tradycji jest błędne. Nawet gdyby wszystkim co jakiś czas "resetowano" mózgi do "ustawień fabrycznych", to to też po jakimś czasie byłaby to tradycja. Ustasze, bicie w dzwony w III Rzeszy z rozmaitych okazji, ksiądz Tiso, "Gott mit uns" na klamrach pasów, Andrzej Szeptycki i 14 Dywizja Grenadierów SS, święcenie wideł i siekier UPA, związki Kościoła z juntami w Ameryce Południowej, Franco w Hiszpanii etc., etc., etc. Jednak nie chcę czytać udowadniania, że po wygranej wojnie, to by przykładowo Hitler całkiem religię zlikwidował. Opieram się na tym co wiem. Łatwo ferujesz wyroki o innych ludziach, natomiast czujesz się dotknięty prostym pytaniem, na które odpowiedź stanowiłaby jakiś fundament do poparcia tych założeń, które wysunąłeś. Tam nie było słowa o logice. Wg mnie odechciewa Ci się ze mną rozmawiać, gdyż odniosłem się do kilku Twoich zdań konkretnie, zadałem kilka konkretnych pytań, na które nie odpowiedziałeś. Zapewne nie odpowiedziałeś, bo na konkretne pytania ciężko udzielić odpowiedzi używając okrągłych zdań, co masz w zwyczaju robić w tym temacie. Liczyłem na coś więcej, ale jak to w życiu, przeliczyłem się. Co się tyczy języka, wulgarności itd., to lepiej nie wychodzić z domu i nie przeglądać sieci, to daje jakąś gwarancję na uniknięcie ww. Dziękuję i wzajemnie. Jest już trochę późno i nie wiem, czy wg Ciebie to ja piszę bzdury, czy robi to akwen. :)
-
To nieprawda. Jeśli możesz to zdefiniuj pojęcie tradycji, łatwiej wtedy spierać się w oparciu o terminy. Korzystnie byłoby, gdyby definicja zawierała opis powstawania tradycji. Zarzucasz człowiekowi ograniczoną percepcję, a jednocześnie bez zająknięcia definiujesz świat materialny jako iluzję i pustkę. W ilu procentach używasz mózgu, żeby być uprawnionym do stawiania tak śmiałych założeń? Napisałem założeń, bo jeśli uznajesz to za prawdy, to chciałbym wiedzieć na jakich podstawach je opierasz? Wolałbym uniknąć tutaj definiowania pojęcia prawdy dla dobra dyskusji, bo to temat na całkiem osobny wątek. Długi cytat, ale wolałem zamieścić go w całości. Ja mam na to swoją teorię, a nazywam ją brzydko „teorią poziomu gówna”, którego to poziom poprzez nasze działania możemy podnieść i nawet jeśli nie dosięgnie nas od razu, to istnieje prawdopodobieństwo, że w końcu tak się stanie. Wiesz, A zrobi coś B, B może zrobić w zamian coś A, a może zrobić C, tak sobie to będzie krążyło i może wrócić do nas. Nic nie wspomniałeś o czyśćcu, a postawiłeś sprawę w systemie binarnym – albo zbawienie, albo piekło. Ile czasu jakiś wielki zbrodniarz musiałby przechodzić taką „kurację”, zakładając, że entropia w pewnym momencie osiągnie maksimum i kiedyś wszystko zgaśnie? I jak w takim ujęcie rozumieć dążenie do nirvany? By być bardziej precyzyjnym – co jest ważniejsze – dążenie do nirvany, czy jej osiągnięcie? Oczywiście biorąc pod uwagę entropię, czyli ograniczony czas. A to mnie interesuje najbardziej. Możesz odwzorować, tylko proszę w w miarę prostych słowach, zbiór umysłów na zbiorze powłok?
-
Ale na głowę to bym kategorii nie chciał, bo to wiadomo, jak na to normalsi patrzą, ale nie przypominam sobie, żeby to gdzieś było wymagane, niby w jakichś dokumentach do pracy są wpisane książeczki wojskowe, ale zawsze mówiłem, że zgubiłem (zgodnie z prawdą) i czy to konieczne, żeby to wypełniać i zawsze słyszałem, że nie. edit: A może w Medycynie Pracy o to lekarze pytali, ale nic takiego nie pamiętam, z psychiatrami to rozmawiałem o mojej wrodzonej chorobie, jedna psychiatra to się zaśmiała do rozpuku i powiedziała mi - "Na to niestety się nie umiera", bo jej coś tam wspominałem, że fajne byłoby se tak umrzeć.
-
detektywmonk, a tam od razu nie taki. Wg mnie jesteś lepszy niż większość z nich, tych wszystkich złośliwych i zawistnych, poza tym, z tego co zauważyłem, potrafisz zachwycić się drobiazgami, a to ważne. Jakbyś .Nowoczesnej nie popierał, to by było jeszcze lepiej. Ciekawe czy za zaburzenia osobowości dają D lub E, chociaż do mojej komisji wojskowej, to nie było ze mną jeszcze tak źle (w sensie funkcjonowania codziennego, bo moje działania były dla świata destrukcyjne i dla mnie też), a poza tym dość dobrze się maskowałem myślę.
-
detektywmonk, na co masz? Ja na serce.
-
Mam kategorię D i Szczęk broni w imię boże. Jeszcze jedno słowo Zapamiętaj na zawsze - "Pierdol służbę wojskową!"
-
Śmierć jest 10^6 ostateczna, nie chciałbym, żeby rodzice oglądali mojego trupka, a z dwóch wg mnie bardzo skutecznych metod, które w moim przypadku wchodzą w grę, jedna powoduje dziurę w głowie, a ja to bym chciał przynajmniej nieuszkodzony do krematorium się udać, bo rumiany to nie muszę być, choć byłoby fajnie.
-
ego, jednak miałem potrzebę, żeby napisać. Też bym chciał przestać istnieć, ale to trzeba masę odwagi mieć. Mi określenie "samiec" nie przeszkadza.
-
ego, pisząc o tych nielicznych osobach chodzących w tej samej wadze, w której chodzi refren, miałem na myśli Ciebie.
-
ego, smutne to wszystko i nie wiem co Ci odpisać.
-
refren, uwielbiam patrzeć jak ich masakrujesz, a oni jak te owce idą i nieporadnie starają się z Tobą walczyć w szermierce słownej. Niewiele jest osób na tym forum, które by chodziły w Twojej wadze w tematach religijnych i naokoło.
-
Mój dziadek czytał "Fakty i Mity" oraz "NIE". Rodzice czytają "Wyborczą" i "Politykę", a ja jedyny z nich wszystkich prawdziwie wolny, czytuję wybrane artykuły z "Polityki", ale raczej nie te związane z polityką, no chyba, że chcę zobaczyć jak tam propagandziści się trzymają.
-
"Gazeta Wyborcza" coś cienko przędzie. Michnik podniósł cenę wydania świątecznego chyba o 20 groszy. Hartman niedawno bił na trwogę, że jeśli ludzie nie będą kupowali po dwa egzemplarze, to za dwa lata koniec "Gazety". Zamknięto przedstawicielstwa regionalne w iluś miastach. No ale tak się kończy, jeśli w jednej gazecie łączy się elementy "Prawdy" i "Izwiesti", a jak wiadomo w "Prawdzie" niet izwiesti, a w "Izwiesti" niet prawdy.
-
Szkoda, że nie piszesz. Tęsknie za Twoimi postami.
-
bittersweet, szwedzkie feministki zorganizowały akcję na Twitterze, już nie pamiętam pod jakim hashtagiem, ale chodzi im o to, że nie chcą żadnej obrony przed ewentualnymi atakami imigrantów, bo to by oznaczało, że są czyjąś własnością, a one są wolne. Jeszcze było napisane, że bardziej boją się ewentualnych obrońców niż imigrantów, ale nie znam szwedzkiego, dlatego nie jestem w stanie tego zweryfikować.
-
"Fundacja" HejtStop koordynowana przez Joannę Grabarczyk doniosła na Mariusza Pudzianowskiego do prokuratury, bo napisał, że będzie bronił ładunków na naczepach swojej firmy transportowej.
-
Musisz zastosować znaną w Stanach Zjednoczonych Inversion Therapy. Jeśli się czegoś boisz, zrób to!
-
Gasiuk-Pihowicz z twarzy chyba najlepsza, ale za to niska i szerokie biodra ma.
-
To nie jest wg mnie aż tak zawiła sprawa. Przemysł i wynalazczość to system naczyń połączonych, a do tego dochodzi zwyczajnie statystyka. Nie chcę mi się specjalnie rozpisywać na ten temat, dlatego postaram się to streścić. Należy wziąć pod uwagę materiałoznawstwo, gdyż bez odpowiedniego materiału ciężko coś zbudować, opracowywanie nowych materiałów trwa, bez jednego nie ma drugiego, tu jako przykład można podać próby wytopu stali w Chinach w jakichś kiepskich piecach podczas "wielkiego skoku". To tak jakby w średniowieczu mieli odrzutowiec i nie byłoby do niego paliwa, części, lotniska, nikt nie potrafiłby go obsługiwać, a poza tym byłby kompletnie zbędny. I dochodzę do momentu, w którym użyję utartego hasła, że potrzeba matką wynalazków, a z kolei gładko od potrzeb przejdę do statystyki. Wraz ze wzrastającą liczbą ludzi na świecie, potrzeby stały się większe, do tego statystycznie im więcej ludzi, tym większa szansa, że wśród nich znajdzie się ktoś utalentowany, kto wymyśli coś nowego. No i te rozrastające się masy ludzkie zaczęły się lepiej ze sobą komunikować, dlatego mogli wymyślić coś bazując na osiągnięciach lub porażkach ludzi z drugiego końca świata. Można napisać, że w takim średniowieczu przydałby się aparat fotograficzny, bo by sobie robili zdjęcia, ale byłby dostępny tylko bardzo wąskiej grupie ludzi, a po drugie nie byłoby materiałów, żeby go wyprodukować, dlatego malarze mieli zajęcie, żeby dokumentować co się działo, a na obrazie można wyglądać lepiej niż w rzeczywistości. Jest taka książka Thomasa Kuhna, nie wiem czy czytałeś, "Struktura rewolucji naukowych". Tam można właśnie o rewolucjach w nauce poczytać pod kątem filozofii nauki. detektywmonk, do mnie na korepetycje! :)