Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cień latającej wiewiórki

Użytkownik
  • Postów

    277
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Cień latającej wiewiórki

  1. Tu i tam Też odszedłem z wyboru. Ale wróciłem też z wyboru, choć zastanawiałem się nad tym od kilku lat.
  2. Czasem, ale myślę wtedy o konkretnych osobach. Patrząc na „gdzie jest dawny użytkownik tego forum?” niektórzy jeszcze parę lat temu zastanawiali się na mój temat. To miłe.
  3. Znam to. Na szczęście u mnie to równie szybko mija co przychodzi.
  4. Nazywanie homofobii „fobią” to oszustwo propagandowe. To może być niechęć, ignorancja, uprzedzenia, jak zwał tak zwał, ale nie jest to fobia. Chyba że ktoś reaguje na gejów tak jak inni na pająki (i nawet może, mając taką fobię, nic do nich nie mieć).
  5. Wiem że mogę, ale nie chcę. Jest. Próbowałem kilka razy, nigdy mi się nie udało. Tylko w sumie ciężko, żeby się udało, skoro lek pomaga na problem, z którym nie mogę żyć. Więc to dlatego nie udało mi się odstawić, a nie przez efekty uboczne samego odstawiania.
  6. Każdy prędzej czy później zawodzi. No nie Nie wiem w co wy mnie próbujecie wpakować, ale nie róbcie tak Już nie będziemy
  7. Nie wiem czy analizują, chyba większość ludzi raczej nie To raczej taka moja ogólna obserwacja, bo dopiero teraz zacząłem się nad tym zastanawiać i patrzeć wstecz, jak to się zwykle rozwijało. Mówię o ludziach, którzy stali się na tyle ważni, żebym ich w ogóle zapamiętał. BTW, są osoby, które są świetnymi obserwatorami. Ja staram się taki być, ale nie mam do tego naturalnych predyspozycji i wiele rzeczy mi umyka.
  8. Czy ja wiem, czy aż tyle… cały czas obserwuję ludzi, świat, i staram się jakoś to wszystko zrozumieć i poukładać sobie w głowie. Ale też aż tak stary nie jestem Może i dobrze Wiesz, wg mnie to jednak jest ta luka, którą wypełniają społecznościówki. Na przyjaciela zawsze znajdziesz czas, na obcego raczej nie, ale co z tymi ludźmi, którzy są gdzieś pomiędzy, zwykłymi znajomymi? Gdy przebywasz z nimi na żywo, to macie jakiś kontakt, obserwujesz ich w ich otoczeniu, czasem wchodzisz w interakcje. Chyba społecznościówki pozwoliły przenieść taką dynamikę do Internetu. Jak jeszcze miałem konto na FB to miałem tam masę osób, z którymi nie rozmawiałem, ale mniej więcej wiedziałem, co u nich, bo mi się ich posty przewijały. Taki luźny kontakt z niezobowiązującym lajkiem od czasu do czasu. Świetnie wymyślone. No ale… więcej mi to zabierało, niż dawało, więc już mnie tam nie ma. I tych ludzi też już, niestety, w moim otoczeniu nie ma. Niektórych takich znajomości żałuję. Nieee, chodzi o to, że w końcu nie będzie już na co odpisać Może to brzmi trochę pesymistycznie, ale… hmm, trochę czasu jestem na różnych forach i jeśli poznaję kogoś fajnego, ciekawego, to zwykle idzie to w jednym z kilku kierunków. Kierunek 1. Piszemy ze sobą więcej i więcej, aż zajmuje to coraz więcej i więcej czasu. Przez to piszemy rzadziej i rzadziej, aż maile (bo zwykle na tym etapie są to już maile) rozrastają się tak bardzo, że mam np. 5 maili od tej osoby, nieodpisanych, bo na każdy musiałbym poświęcić kilka godzin. Czuję się z tym okropnie i brakuje mi tej osoby, ale nie jestem już w stanie poświęcić tyle czasu i przestrzeni na wirtualną znajomość. Miałem takiego kumpla, w końcu znajomość urwała się całkowicie. Ale wydaje mi się, że tamta znajomość miała termin ważności. Mam teraz drugiego takiego i widzę, że jest to samo. On jest bardzo fajny, ciekawy, mamy miliardy wspólnych tematów, ale mam teraz od niego 5 maili i nie wiem, kiedy na nie odpiszę. On też odpisuje po długim czasie, więc nie ma pretensji, tym bardziej że przez ADHD jest mu się trudno skupić. Po prostu gdzieś jest ten moment, gdy mnie to przytłacza. Potem wysyła kolejnego maila o czymś innym (bo jednak siedzimy razem na innym forum i trochę się tam dzieje) i mail zaczyna się rozrastać od nowa. Ale to jest osoba, z którą właśnie piszemy na forum, obaj jesteśmy tam bardzo aktywni, więc mamy kontakt przez forum. Może to jest ten etap, kiedy powinniśmy przejść na komunikator. Tylko ja wolę maile, privy, fora, od komunikatorów On w sumie też. Kierunek 2. Piszemy na forum, ale w końcu odpowiedzi są coraz krótsze (czasem nie dlatego, że nie ma tematów, tylko np. dlatego, że jedna osoba pisze na komórce i jest dla niej fizycznym problemem odpisywać na wszystko tak, jak by chciała, gdyby miała wygodną klawiaturę, albo np. pisze, gdy nie ma czasu, ale nie chce, żeby druga osoba czekała – ja wolę poczekać i odpisać, gdy mam czas, bo wiem, że napiszę wtedy wszystko, co chcę napisać), aż okazuje się, że w końcu nie ma już na co odpisać. I teraz zależy, co dalej. Albo oboje zostajemy na forum i mijamy się w innych wątkach, i znajomość trwa w tej formie, czasem zahaczając o priv, gdy wychodzi jakiś temat (np. trzeba kogoś z forum obgadać :D), albo jedno z nas znika z forum (niekoniecznie robiąc wielkie odejście z fochem, raczej po prostu logując się coraz mniej, aż w końcu wcale). Wydaje mi się, że nasza krótka znajomość idzie w tym kierunku. Z drugiej strony, w sumie z takich bardziej prozaicznych rzeczy nie wiemy o sobie nic. Kierunek 3. Przechodzimy na jakiś komunikator. No i to się wtedy jakoś utrzymuje, choć jeśli nie mamy przestrzeni, gdzie egzystujemy wspólnie (np. forum, czy serwera na Discordzie), to też to z czasem wygasa i kończy się na kolejnej martwej duszy na liście znajomych na Discordzie. Z drugiej strony, nie trzeba pisać z kimś codziennie. Gorzej, jeśli nie ma punktu zaczepienia. No i czasem jednak przejście na komunikator jest początkiem końca. Szczególnie gdy jedna osoba czuje się przytłoczona drugą. Bo chyba też pod względem zaangażowania w relację trzeba się dobrać – jeśli jedna osoba traktuje to bardziej na luzie, a druga się zaangażuje, to zwykle się to nie udaje. U mnie zwykle to przechodziło bardzo powoli i płynnie od „na luzie” to… hmm, też na luzie, ale też z pewnością, że ta druga osoba jest. Kierunek 4. Poznajemy się w realu i jest spoko, łapiemy wspólny vibe. Takie znajomości stają się pełniejsze, ale niekoniecznie głębsze. Jeśli nie spotykamy się regularnie (co wymaga jednak czasu, przestrzeni), to znajomość, choć czasem przenika się z realem, jednak pozostaje internetowa. Też zależy od tego, na ile ufam danej osobie, jeśli chodzi o moje problemy, na ile czuję się bezpiecznie, żeby jej powiedzieć – słuchaj, może być tak, że będę musiał nagle iść do łazienki, poczekasz, nie? Nie z każdym czuję się na tyle swobodnie, a gdy to ukrywam, to jest jeszcze gorzej. Mam teraz taką koleżankę, w sumie nowa znajomość. Piszemy na Discordzie, ona jest na moim serwerze (szok że nie uciekła z krzykiem XD), ja na jej, spotkaliśmy się 3 razy jak była u mnie w mieście (bo jest z innego miasta), ale ostatni raz jak na nią czekałem to był koszmarny atak paniki, czułem się strasznie uwięziony, wiedziałem że jak nagle zniknę to ją zawiodę, musiałem odebrać ją z dworca… i w sumie może mógłbym jej o tym powiedzieć (nie wie o tym, nie rozmawialiśmy nigdy o takich rzeczach), ale to raczej nie jest taka znajomość. Poza tym ona mi sporo mówiła o naszych wspólnych znajomych, więc jest we mnie taki podszept, że jeśli ja jej za dużo o sobie powiem, to oni też mogą się o tym kiedyś dowiedzieć o tych aspektach mnie, które chciałbym zachować dla siebie (czyli tych związanych z atakami paniki, ale też ogólnie z moją bardziej osobistą stroną). No i to jest osoba powiedzmy ze wspólnych kręgów, przenikamy się na eventach związanych z naszym wspólnym hobby i pewnie będziemy się przenikali. Więc ostrożnie Chyba łatwiej przejść do reala ze znajomością, która zaczęła się w bardziej neutralnych kręgach. Trochę trudniej, jeśli zaczęła się w miejscu takim jak to, a obie strony pełne są niepewności, lęku, czasem nawet paranoi. Choć jak byłem na tym forum na poprzednim koncie, to poznałem na żywo masę ludzi stąd – i w sumie wszystkie te znajomości z czasem się rozpadły. Wszystkie poza jedną, która rozpadła się dużo później, i którą chciałbym odnowić, ale chyba nie ma woli z drugiej strony (i się nie dziwię, bo zniknąłem bez słowa na kilka lat, a ta osoba była do mnie bardzo przywiązana, więc mogła poczuć się porzucona). Z drugiej strony jedyny namiar, jaki na nią mam, to nr telefonu – więc może ja sobie dopowiadam różne powody, a ona po prostu zmieniła numer i dlatego nie odebrała telefonu i nie odpisała na SMSa. Ja od tego czasu zmieniłem numer ze trzy razy. Z drugiej strony, gdy poprzednio odszedłem z tego forum (taki pomysł terapeutki, żebym znalazł sobie „normalnych znajomych”) i zaangażowałem się w inne, to poznałem takiego chłopaka, z którym przyjaźń trwa do dzisiaj – choć nie spotykamy się już tak często (ekipa się rozpadła), to wiem, że zawsze mogę na niego liczyć (i on na mnie też). Co się okazało, też ma ze sobą problemy. Pewnie inaczej nie złapalibyśmy takiego vibe'u. Pamiętam jak mu powiedziałem, co powiedziała tamta terapeutka. Stwierdził „no to sobie k… znalazłeś normalnego” Kierunek 5. Poznajemy się w realu i jest drętwo, sztywno, osoba okazuje się być kimś zupełnie innym, niż się wydawała przez internet. Albo po prostu nie ma vibe'u, nie ma o czym gadać, szukamy tematów na siłę, żeby nie milczeć, i oboje oddychamy z ulgą, gdy jest już po spotkaniu. Rzadko się zdarza, bo raczej nie spotykam się na żywo z ludźmi, których słabo znam, ale jednak się zdarza. Czasem nic to nie zmienia, a czasem jest to początek powolnego końca znajomości. Nie wiem jeszcze, od czego to zależy. Kierunek 6. Poznajemy się w realu i pojawia się magia, przyciąganie. Tak poznałem moją ostatnią ex, znaliśmy się z grupy na fb i spotkaliśmy się na żywo. Wzięło nas na siebie tak, że ona parę dni później rzuciła swojego chłopaka, ja swoją ówczesną dziewczynę, i w sumie byliśmy 8 lat razem. Tylko to było strasznie toksyczne przez mój unikający styl przywiązania. Powiedziała mi, że choć wiedziała o mnie tyle, to czuła, że nigdy tak naprawdę mnie nie poznała. I może miała rację… Poczekamy, zobaczymy
  9. Hmm musiałbym chyba za bardzo się odsłonić. U mnie już teraz też, choć miejsce, finanse, przestrzeń mam na dobre zaopiekowanie się max dwoma. Ale robię co mogę.
  10. Jutro nie wstaję z łóżka. Przynajmniej do południa. A potem to co zwykle, czyli koty, leki, kroplówki. Teoretycznie jutro są zawody, w których teoretycznie chciałem wziąć udział. A praktycznie… koty. Zawody jeszcze będą.
  11. Dzikie czasy, byłem wtedy małolatem (bo 20-kilka lat to jeszcze małolat), z drugiej strony czego się spodziewać po ludziach, którzy poznali się na forum dla świrów
  12. @AntiSocialButterfly, > Też tak mam, często na siłę próbuję "naprawiać" kompletnych chamów, którzy nawet tego nie potrzebują. No i w ogóle takich wysłuchiwać U mnie to jest trochę inaczej. Po prostu przez długi czas pewne zachowania wydawały mi się normalne, bo nie miałem punktu odniesienia. Ale to trochę przeszło, w sumie po części samo, z czasem, a po części dzięki tym zdrowym, normalnym znajomościom z normalnymi ludźmi, z którymi wzajemnie się szanujemy. Jeśli nikt cię nigdy nie szanował to szacunek odbierasz jako coś dziwnego. Jeśli szanuje cię coraz więcej ludzi, to przestajesz akceptować tych, którzy cię nie szanują. I mówię o takim podstawowym szacunku. > Niekoniecznie, po prostu nie lubię się dużo rozpisywać. Moje wiadomości to często istny "strumień świadomości" a nie chcę pisać głupot czy robić "oversharing" swojego stanu. Mi oversharing nie przeszkadza Ok, czasem przeszkadza, ale dotyczy rzeczy niesmacznych Podałbym przykłady, ale… no, są niesmaczne. Chyba że chcesz. > W moim przypadku wystarczy czasem samo napisanie czegoś (bez wysyłania) żeby to jakoś poukładać. Też chyba należysz do ekstrawertyków, mam rację? Nie, w życiu. Jestem introwertykiem. Może nie ekstremalnym, bo umiem wyjść do ludzi, ale zawsze potem muszę naładować baterie w samotności. > Jestem raczej introwertyczna. No i bardzo dobrze, tak czy siak fajnie, że odpisujesz a nie "ghostujesz". Eh, prawda jest taka, że mam do tego tendencję i zdarzało mi się kogoś zghostować. Zwykle jak mnie coś przytłacza (albo jest bardzo długie, albo bardzo trudne emocjonalnie) to odkładam odpisanie, odkładam, aż nie ma sensu odpisywać, bo z tego odkładania robią się miesiące, a czasem lata. A czasem po prostu nie czuję się dobrze w jakiejś znajomości, albo widzę, że zmierza donikąd, ale odkładam napisanie tego tej osobie, bo byłoby jej przykro, i potem siedzi to we mnie. Nie lubię zawodzić ludzi. Ty mnie nie przytłaczasz, Motylku. Choć też wiem, że jesteś tu tylko na chwilę. Za jakiś czas ten wątek wygaśnie, nie odpiszesz już, bo nie będziesz już miała na co, znikniesz z forum (bo widzę, że piszesz tylko w tym jednym wątku) i nasza znajomość, zamknięta tylko w ramach tego wątku, skończy się razem z twoją obecnością tu.
  13. Chyba na tym polega problem forum. Widzimy tylko mały wycinek czyjejś tożsamości i na tej podstawie budujemy sobie obraz całości. A prawda jest zwykle bardziej skomplikowana. Poza tym konkretni ludzie z forum, czy znajomi dobrani wg jakiegoś klucza, to tylko mały fragment ludzkości – ten, z którym chcę wchodzić w jakieś interakcje. Tak ogólnie, całościowo, to nienawidzę ludzi i wiem, że są ludzie, którym to we mnie przeszkadza. Ex to bardzo przeszkadzało, ex przyjaciółce też (na tyle, że jest ex przyjaciółką – nie była w stanie wytrzymać mojego negatywizmu). Choć to jest ta strona mnie, którą się raczej na co dzień nie dzielę.
  14. Teal Swan, którą czasem oglądam na YT, mówi, że naturalnym środowiskiem dla człowieka jest właśnie plemię, a nie monogamiczny związek w oderwaniu od innych. Czy to prawda, nie umiem ocenić.
  15. Nawet nie podejrzewasz jak bardzo.
  16. Jak nie będzie padało to spotkanie z paroma znajomymi na mieście. Jak będzie padało to nie wiem.
  17. > Dawaj krzyknij im "Hey Yo Captain Jack!" zobaczymy czy powtórzą. Oni nie zrozumieją żadnej aluzji. > To było ciężkie gdzie indziej, tak czy siak nieciekawa sprawa To mnie na pewno w jakiś sposób zdefiniowało w tym najtrudniejszym okresie, skierowało w stronę toksycznych relacji z konkretnym typem ludzi. > Też chyba zależy od tego, po co w ogóle mówić mu o jakichś (np. przykrych) rzeczach, obstawiam że chciała dobrze. Chcieć to na pewno dobrze chciała. Mało kto krzywdzi celowo. > Znaaam, taka dziwna presja. Raz siedziałam z gościem do 4 rano, bo nie miałam odwagi napisać, że jestem zmęczona i że np. odpiszę jutro. A teraz piszesz ze mną, bo nie masz odwagi napisać, że ci się znudziło, i dlatego skracasz wiadomości? Nie obrażę się. Ale tak, mi czasem też głupio iść, szczególnie jak dopiero przyszedłem i napisałem ze 3 wiadomości. Ale jak muszę to muszę (a muszę też, bo chcę), piszę wtedy po prostu, że będę później. Niektórzy jakby to ignorowali i dalej piszą, jak gdyby nigdy nic, ale nie odpisuję im już. Poszedłem to poszedłem. Odpisuję później. Czasem mocno później. Choć gdy wisi mi taka wiadomość od kogoś, z kim dzielę serwer, to czasem powstrzymuję się przed pisaniem na tym serwerze, żeby ta osoba nie pomyślała, że ją olewam. Ale też zależy od tego, kto to jest i na ile pewna jest nasza relacja. A prawda jest taka, że po prostu napisanie krótkiej wiadomości czy wrzucenie mema na serwerze wymaga ode mnie czasem dużo mniej mentalnej energii, niż odpisanie na wymagającą wiadomość na priv.
  18. Brzmi groźnie, ale to nie jest nic trwałego. Tak samo, jak rozregulowałaś sobie układ nagrody, możesz go uspokoić. Mówisz, że chorujesz, więc naturalnym pytaniem jest, na co, natomiast jeśli mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, to normalna osoba by to uszanowała. Tak naprawdę jego nie interesuje na początku, czy pracujesz. Po prostu nie ma o czym z tobą gadać, bo dopiero się poznajecie, więc pytanie o pracę jest jednym z takich (zazwyczaj) neutralnych. A odpowiedź, że chorujesz, wzmaga ciekawość. „No coś ty, możesz mi zaufać, nie odgradzaj się tak ode mnie.” Jeśli mówi to osoba, którą „znasz” od 5 wiadomości, a nie od 5 lat, to takie sformułowanie nie ma żadnego znaczenia. Swoją drogą, zrób eksperyment. Jak ktoś zapyta, na co chorujesz, to mu powiedz. Tak szczerze, wprost, bez owijania w bawełnę. I zobacz, co się stanie. Nerwica nie jest tobą, to prawda. Choroba, czy zaburzenie, nie definiuje cię jako człowieka. Ale też nie jest to coś, co możesz ot tak zdjąć, pozbyć się, być bez niej. Jest, przynajmniej na razie, częścią ciebie, tak samo jak wszystkie stany emocjonalne, które wyzwala.
×