-
Postów
147 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Salix
-
nadwrażliwość może się tyczyć wielu rzeczy... u mnie tyczy się mojej osoby :| ale to chyba typowe.
-
ten lęk może być spowodowany natręctwem w formie myśli myśli natrętne prowokują lęk i wpada się w błędne koło... ale i tak radze Ci zmienić terapeute, bo jeśli nie może Ci pomóc, to tylko strata czasu. Jeśli też tak czujesz, zrezygnuj z niej, bo to Ty jesteś tu ważna! Nie każdemu pomaga zadawanie pytań, gdy oczekuje się pomocy, znam to z własnego przypadku. a terapia wcale nie musi sie skupiac na zadawaniu pytan przez prowadzącego i patrzeniu wyczekująco na pacjenta! pozdrawiam. [*EDIT*] aha, a jeśli jesteś z Krakowa, mogę Ci powiedzieć po nazwisku, kogo z terapeutów unikać [*EDIT*] Poza tym, nie wiem, czy zaglądałaś tutaj: co-by-by-o-gdybym-przesta-a-j-jego-kocha-t5117.html
-
Ależ porównujesz się, tyle że z ludźmi zdrowymi. Piszesz "Dlaczego mnie nie może spotkać coś dobrego", a to oznacza, że chcesz być taki jak Twoje wyobrażenia o innych, zdrowych ludziach. Moje porównanie z innymi (akurat to byli chorzy) miałoby być impulsem, żebyś przestała się porównywać z kimkolwiek, bo Ty to Ty. Już spotkało Cię coś dobrego, tylko po prostu jeszcze tego nie widzisz. Zobaczysz, gdy zajrzysz w głąb siebie Nie można, ogólnie nie ma sensu porównywać Pozdrawiam no to się rozumiemy :)
-
spróbuj spytać kogoś, kto jest Ci życzliwy i przy tym szczery, o Twoje dobre cechy charakteru czy wyglądu... jesli spytasz kilka osób one znajdą takie cechy, znaczy że naprawde to dobre w Tobie jest. według mnie ludzie z nerwicą, mimo że często są trudni, nie mogą być źli i beznadziejni... tak, wreszcie doszłam do takiego stwierdzenia! pozdrawiam
-
tak jest, naprawde wtedy mozna zapomniec o całym bólu :) Liczę że będzie coraz więcej takich dni w Twoim życiu :) [*EDIT*] A co mają mówić inni chorzy na nieuleczalne choroby, cierpiący od urodzenia, cierpiący na choroby genetyczne, głodujący i miliony innych, którzy nie mają szans na lepszą przyszłość. Ja kiedyś, w kulminacyjnym punkcie mojej choroby też takie pytania zadawałem. Teraz widzę to zupełnie inaczej. Widzę to jako szansę na swój rozwój, samo-poznanie. Choroba jest jak pojawiające się schody w naszej podróży przez życie. Nie po to się pojawiają, żeby na nich stanąć, lecz by wejść po nich, bo taka jest ich rola. Wejść na wyższy poziom świadomości, dzięki któremu będziemy mogli odrzucić iluzje i być lepsi nie tylko dla innych, ale głównie dla siebie. Pozdrawiam tak jest: przyznam, z tym samopoznaniem to rzeczywiscie prawda... ale porównywanie swego cierpienia z cierpieniem kogoś innego wedlug mnie nie ma sensu. Przynajmniej mi nigdy nic nie dawało. Ani ja nigdy nie bede tym człowiekiem, ani on nie bedzie mną, więc po co porównywać dwa zupełnie odmienne przypadki? W ogóle jak mozna porównac zaburzenie psychiczne do fizycznego?
-
z tymi "ludzkimi uczuciami" sie nie zgodze, bo czlowiek z nerwicą jest bardziej ludzki od czlowieka bez. Chyba ze chodzilo Ci o fizyczne reagowanie typowe dla czlowieka zdrowego, wtedy masz racje, mi tez tego bardzo brakuje, wydaje mi sie ze jestem jakas wybrakowana, zepsuta nawet. nie jak kobieta, nie jak czlowiek. Ale wciąż nie dostalam odpowiedzi: jaki jest ratunek w takiej sytuacji?? [*EDIT*] aha zapomnialam napisac, moze to cos zmieni: jeszcze nie współżyłam, zajmowalam sie za to innymi "kontaktami" ale podobno kobieta potrafi sama sobie dać przyjemnosc - w moim przypadku jestem jakby calkowicie znieczulona. no wybrak po prostu :\
-
mam ten sam problem, ostatnio moją taktyką jest, by po prostu zajmować się obowiązkami, czytaniem, znajomymi itepe, żeby tylko o tym nie myslec. Poza tym zawsze znajdzie sie problem, który przesłania mi stan zdrowotny i jakoś to leci, w ogóle zapominam o nerwicy, tabletki (oprócz pier***nych skutków uboczcych) robią swoje. Nie jestem w pełni szczęśliwa, jedynie czasem tak czuję jakbym była... i jakoś leci. ogólnie to czasem nie potrafie poradzic sobie z wielkim poczuciem krzywdy... "Dlaczego ja wlasnie musze tak cierpiec, dlaczego mnie nie moze spotkac nic dobrego????" czy ktos jeszcze ma takie uczucia?
-
ja mam ostatnio dość siebie przez seksualne zaburzenie (nie czuje ZADNEJ przyjemnosci, nigdy nie czułam) towarzyszące nerwicy i leczeniu... Bardzo mnie to dołuje, nienawidze sie przez to i w ogóle nie czuję się kobietą, tylko jakimś wybrakiem... jak życ w takim stanie?
-
Pytałam, jaki jest na to ratunek, gdy nie odczuwam przyjemnosci seksualnych przez nerwicę; liczę że ktoś mi odpisze. Ja naprawdę nie pytam o to dla żartu :[
-
Czy jest mozliwe, że nerwica może 'zablokować' odczuwanie przyjemności seksualnej? I czy jest jakiś ratunek?
-
Mam pytanie. Czy macie wrażenie, że przez nerwicę straciliście coś, dni z życia, które mogły być szczęśliwe i których nikt juz Wam nigdy nie odda? Ja mam bardzo silne takie uczucie, momentami czuję, że nienawidzę wszystkich ludzi, którzy są zadowoleni z siebie i z życia, którzy nawet nie śnili, że można przechodzić przez to, co ja przeszłam. Mam tylko 19 (!) lat, choruje od 16 roku zycia, więc mam straszne wrażenie, że tracę młodośc na łażenie po psychiatrach, terapeutach itepe. Młodośc powinna być radością, czymś przyjemnym... a tymczasem tego nie ma. Mam poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, a jak jest u Was?
-
Rozpoczelam druga terapie w moim zyciu, jestem z najkochanszym facetem na swiecie, ucze sie na prestizowej uczelni i co? Wciaz widze tylko zle strony mojej osoby, odkrywam kolejne nieprawidlowosci w moim ciele i duszy i wciaz nie jestem szczesliwa. Czy ktos z nerwica jest w stanie osiagnac samoakceptacje? Czy moze - od razu sie powiesic? ---- EDIT ---- I jak na zlosc, mam dopiero 19 lat...
-
Tak... na poczatku listopada br, ledwo odstawilam tabletki, dostalam napadu lęku. Tak sie balam, ze aż chcialam ze soba skonczyc. Przy zyciu jednak przytrzymalo mnie to, ze jestem z Kimś, kto mnie kocha (chociaz caly czas jest dla mnie niepojęte, za co?). Zrozumialam, ze z moja psychika trzeba raz na zawsze zrobic porzadek i chodze teraz na prywatna terapie .(wczesniej chodzilam w innym miescie, ale malo pomogla) Nota bene, ciekawa sprawa z tą terapią, starczy, że zaplace, a ktoś poświęca mi uwagę, jakiej nie mam od innych osób... smutno sie troche robi ale chyba juz zawsze w moim zyciu bedzie smutek ^^
-
poczucie własnej wartości, samoocena, pewność siebie itp
Salix odpowiedział(a) na marmarc temat w Psychologia
Od pewnego czasu juz sobie nie radzę... zreszta to nieprawda, bo nigdy sobie nie radziłam z niską samooceną. Teraz jednak to sie nasiliło, bo wyjechałam na studia do obcego miasta, jestem wśród zupełnie innych ludzi. Ciągle sie z kimś porównuję, czuję sie gorsza od nich wszystkich, nie tak atrakcyjna, bez żadnych uzdolnień ani umiejętności, że nie mam nic ciekawego ani mądrego do powiedzenia, po prostu, że jestem BEZNADZIEJNA. I czasami zastanawiam sie, co ja tam w ogóle robię, czy w ogóle przy nich wszystkich mam szanse na jakąkolwiek karierę. Od roku jestem z cudownym facetem, który kocha mnie mimo tego wszystkiego, co o sobie myślę, ale nie potrafię zrozumiec, za co On mnie w ogóle kocha? Za co mozna kochać kogos tak bezbarwnego, wręcz przezroczystego jak ja..? Co można w takiej osobie zobaczyć...? ---- EDIT ---- Czy radzicie sobie jakoś z porównywaniem się z innymi ? Proszę, podzielcie się doświadczeniami... -
Mam podobnie... Dobrze wiem, jak to jest ---- EDIT ---- W sumie zauwazyłam, że wiele z Was Dziewczyn pisze, że trudno jest polubić swoje dodatkowe kilogramy... Jeśli ktos nie lubi siebie, to mniejsza waga nic mu nie pomoże, bo ta "akceptacja" bedzie opierać się tylko na "będę siebie lubić, jeśli...". Ja sama należę do bardzo szczupłych osób i mimo wszystko wcale nie jestem szczęśliwa ze sobą...
-
:) ---- EDIT ---- Cieszę się że mnie tu tak serdecznie przywitano :)
-
Witam, choć wprawdzie jestem już na drodze do zakończenia mojego kilkuletniego piekła z nerwicą i depresją, moje zmagania wciąż jeszcze trwaja. To, co przecierpiałam, zrobiło niemałe spustoszenie w mojej psychice, postrzeganiu innych ludzi i siebie. Życie ciągle utrudnia mi niska samoocena. Wierzę, że odnajdę tu wsparcie cierpliwych, wyrozumiałych, a co najważniejsze - podobnych do mnie ludzi...
-
Witam :) ja Paxtin biorę na depresję i nerwicę natręctw, od roku (sierpień 2007), od listopada 2008 brać przestaję. Muszę przyznać, że ten lek działa bardzo skutecznie, może dlatego, że jest bardzo silny. Od psychiatry wiem, że nie uzależnia, i że działac zaczyna dopiero po około 2 tygodniach, więc byc może dolegliwości przez Was opisane są po części spowodowane przez nastawienie psychiczne :) chociaż jeśli występują, należy pojsc do psychiatry z prośba o przepisanie innego leku. Nie ma przecież sensu się męczyć, prawda? :) Jedyny skutek uboczny, który silnie dał mi sie we znaki, to 'zablokowanie' przez te tabletki zdolności odczuwania bodźców seksualnych. ---- EDIT ---- Podaję najczęstsze działania uboczne opisane na ulotce Paxtinu: bardzo częste ( więcej niz 1 przypadek na 10): - nudności - zaburzenia seksualne częste (więcej niż 1 na 100, mniej niż 1 na 10): - zmniejszenie apetytu - senność - bezsenność - zawroty głowy - pobudzenie - drżenie - niewyraźne widzenie - ziewanie - pocenie się - suchość błony śluzowej jamy ustnej - osłabienie - zwiekszenie masy ciała - biegunka - zaparcia Oczywiście nie podaję ich, by kogokolwiek nastraszyć, tylko, żeby wyjasnić, skąd moga się brać zdrowotne niedyspozycje, zauważane przez biorących Paxtin:) Pamiętajcie jednak, że każdy człowiek będzie reagował na ten lek inaczej i że być może, czego Wam serdecznie życzę, nie doświadczycie żadnych ubocznych efektów :) Życzę Wam także powrotu do zdrowia :)