harpik, ja codzień się budzę w panice. Czy raczej powoli przenikam z koszmaru sennego w koszmar jawy. Ale i lęk okropny wtedy. Nie wiem jaką panikę masz na myśli. Taka prawdziwa, że traci się kontrolę nad emocjami i robi dziwne rzeczy to na szczęście nie jest już u mnie codziennością. Powtórzę Ci to co mi powiedział ktoś bliski: p...i się, a trudno, trzęsą się nogi i ręce, a trudno, niech się trzęsą, serce wali jak oszalałe - a ile razu już waliło i jakoś żyje się dalej. Cała mokra od potu? Wyschnie. Miej to w d. Odizoluj się od czegoś co Cię stresuje. Przeczekaj. Tak naprawdę to pomaga zanim nastąpi prawdziwa panika. Bo przy tej to już z definicji nic nie pomaga. Przyznam też, że wiele pomaga benzo.
Tyle, że u mnie stan bliski paniki umorzony benzo, albo następująca potem panika prowadzą często do śpiączki potem. Jeszcze jakoś półprzytomnie parzę kawę która jest obok. Błędne oczy strach - tak to wygląda u mnie.
Ale nie umiera się od tego. Jak jesteś z kimś przy kim czujesz się dobrze i bezpiecznie to bardzo BARDZO pomaga. I nawet do takich stanów prawie nigdy nie dochodzi. A i ranki bywają piękne. Tylko chyba nie warto zaleczać związkiem swojego stanu, bo jak nie jest to nic prawdziwego to wszystko wraca gorzej niż było. Ale warto mieć przyjaciół którzy pomogą. Nawet jeżeli tylko zadzwonić. Nawet jeżeli pogadać o pierdołach. Tak mi przynajmniej pomaga.