Skocz do zawartości
Nerwica.com

Polanka

Użytkownik
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Polanka

  1. Mam jeszcze jedno pytanie ktore mnie bardzo dręczy;) Co znacza te niebieskie plusiki przy niektorych postach i strzalki? Czemu nie widze opcji edytuj post nawet jak nikt nie odpowiedzial? I czemu nie ma rubryki na moje posty tak zeby nie byly pomieszane z innymi. W sensie watki lista wszystkich moich wątkow? ;/ Takie troche nieuporzadkowane to jest i pol dnia uczylam sie opcji na forum;p ale to fakt nie mialam nic innego do roboty...a i do moderatorow jest błąd w wiadomosciach otrzymanych jak wchodze w ustawienia i czytam wiadmosci wyslane to zle wyswietla sie strona nie pokazuje tekstu i tylko z ta strona tak jest we wiadomosciach.
  2. Polanka

    Zakazy posiadania broni .

    Podobno jest zakaz noszenia ze soba noza po ulicy jakby policjant u Ciebie w kieszeni znalazl. Ten zakaz wzial sie od nozownikow. Chyba. A ktoz do Ciebie bedzie strzelal? Czy nie za duzo gier i filmow sie naogladales? ;-)
  3. Polanka

    Zakazy posiadania broni .

    A grozi Ci cos ze potrzebujesz broni do obrony? Zawsze jest jak to w każdej kuchni nóż ktory by sie nadal w ostatecznosci. Widac ze interesujesz sie bronia, oby to sie nie zrodzilo w paranoje. Nie jestes chyba jednym z tych co sa wstanie wyjsc i strzelac do wszystkich na ulicy?
  4. Piszesz że to miało miejsce kilka lat temu ale czy jest tak nadal? Może to jest zwykła trema ?
  5. Ale TSH tez jest wazne najlepiej wszystkie i nie oceniaj sama wyniku tylko idz do lekarza.
  6. Polanka

    Zakazy posiadania broni .

    A czemu sie nad tym zastanawiasz masz ochote kogos zabic czy co? Po co pozwolenie jak da sie zlatawic jak ktos bardzo by chcial. Tak jak jeden facet co nie dawno mowili w wiadomosciach okradl strzelnice ale chyba marnie to sie dla niego skonczylo. Jakb by bylo pozwolenie to wiecej ludzi by mialo bron byloby wiecej zabojstw samobojstw i swiat by latwiej niszczal. W stanach wlasnie tak jest. Ja osoboscie jakby u nas bylo takie pozwolenie jeszcze bardziej balabym sie wychodzic z domu. Byloby wiecej paranoji z reszta uzasadnionych.
  7. Nie mogę sie zebrac do działania, ba nie wiem co zrobic. Wiec nie robie nic bo cokolwiek zrobie nie jestem z tego zadowolona, lub konczy sie to zle. Nie mogę wstac wczesnie, spie dlugo najchetniej spalabym caly czas, zasnelabym na wieki. Popimo ze miewam zle sny i tak lepiej problemy znosic w snach niz na jawie. We snie upatruje swoja najwieksza ulgę. Nie moge znalezc pracy tzn nawet nie szukam bo nie wiem gdzie szukac. Ciezko jest do niej wstawac nawet jak juz jest. Nie ma takiej do ktorej chetnie bym poszla. Mam tylko jeden plan ale odlegly. Zaczelam interesowac sie projektowaniem wnetrz. Ide do szkoly o tym kierunku na studium. Jest to cos co bym chciala robic ale nie na teraz jak nie mam doswiadczenia w tym ani potrzebnej wiedzy. Ost praca jaka dostalam byla w cukierni zrezygnowalam bo zle sie czulam z dziewczynami z ktorymi mialam pracowac. Poszlam na szkolenie a dziewczyna ktora mnie uczyla byla zla ze o cokolwiek pytam. Odbieraly mnie ze mam je w dupie bo mi to powiedzialy. A ja bylam zestresowana. Nie wiem sama czego chce. Jak gdzies ide jest zle jak nie robie nic tez zle. Jakby zawsze dobrze nie moglo byc tylko zle raczej. Na rozmowach czesto mi sie nie udaje bo nie umiem przekonac innych ze do czegos sie nadaje bo wcale nie czuje zebym sie nadawala do czegokolwiek. Minela duza przerwa od ostatniego szukania pracy i nie raz mysle ze od jutra zaczne. Ze moze to bedzie jakis dresczzyk emocji nowe doswiadczenie ale ostatecznie konczy sie to na mysleniu ze to zrobie. Wciaz czuje ze zaczynam od zera. Gdzie mam szukac czego itp? Ogolnie pojecie pracy stalo sie dla mnie czyms nieodgadnionym nie moge sobie wyobrazic jak inni ludzie chodza do pracy co w niej czuja czy jak sie przekonali do danego zajecia czy nie mogli lub nie mysleli nad tym ze mogli znalezc lepsze zajecie. Skad sie biora piemiadze jak to wszystko dziala. Jaki jest sens pracy oprocz pieniedzy? Raczej staram sie zyc planowaniem i to daje przyjemnosc bardziej niz wykonywanie. Np od 2 miesiecy zbieram sie zeby zrobic porzadek w ubraniach czesc za malych w dobrym stanie wystawic na allegro reszte oddac do Caritasu i po trochu to robie ale wciaz tego nie zrobilam. Tylko planuje ze w koncu to zrobie. A jak juz zaczynam cos robic to mysle ze wcale nie musze tego robic. Ze moze to odloze na pozniej. Ze to i tak bez sensu. Lepiej zyc planowaniem.Ciezko jest wykonac jakis krok cos zrobic choc nawet robie to poraz setny. Zawsze obmyslam jak cos zrobic. Najlepiej jest cos zrobic po prostu ale i tak w koncu wracam do planowania czynnosci nawet tez co juz udalo mi sie zrobic po prostu. Przejmuje sie tym jak wygladam, ze wszystko wokol mnie powinno byc czyste. Az perfekcyjnie. Mysle o tym jak wogole dziala internet jak to jest mozliwe ze prad idzie po kablu czemu jak tego nie rozumiem. Boje sie ze takimi myslami wywoalm zniszczenie czegos w domu rzeczywiscie np ze prad sie zepsuje. Czasem tak sie dzieje rzeczywiscie umywalka sie zatkala wzielismy sie za przytykanie ale zaden sposob nie pomogl woda nie chce splywac tak jakby tak sie dzialo bo o tym mysle jak przestane woda zacznie splywac normalnie. Nie ogarniam tego co jest wokol mnie ze ten blok w ktorym jestem stoji a co jak kiedys ktos popelnil blad przy budowie taki ze akurat zaraz sie zawali wlasnie w tym miejscu gdzie ja siedze. I mysle o tym nie bez pwodu bo moze odkrywam fakt ze jest niestabilnie i nie wiem co z tym zrobic. Nie odrozniam czy mam wplyw na to czy nie. A jak nie to straszne. Na co mam a na co nie? Chcialabym zeby ktos mnie poprowadzil przez zycie podal reke powiedzial co mam robic. Znalazl mi prace. Choc pewnie zle bym sie czula z tym ze nie znalazlam jej sama tylko ze ktos cos zrobil za mnie. Ogolnie czuje stany nie do opisania. To po prostu sie dzieje. Chce cos z tym zrobic ale to jest strasznie trudne. Zrezygnowalam z terapii bo nic nie dawala. Nie moglam juz czekac na efekty. I tak jak ja nic nie zrobie to nikt za mnie nic nie zrobi. A ja nie wiem co zrobic chce i nie chce jednoczesnie. Chce chciec i nie wiem jak chciec. Jedynie mowienie o tym porzynosi ulgę. Dlaczego zrezygnowalam z terapii napisalam tez w osobnym watku o wykorzystywaniu finansowym przez terapeute.. W zyciu realnie obecnie nie jest mi zle. Mam za co zyc i mam chlopaka. Mam oprocz niego kilka bliskich osob z rodziny, Nie mam za bardzo innych przyjaciol znajomych ale jakos tego nie potrzebuje. Chcialabym obudzic sie i zeby nie bylo tych wszystkich rzeczy. Bo one sa i tylko w kolko sie o nich mysli i nie znikna. Jakbym byla nowa urodzila sie na nowo nie byloby tego wszystkiego wtedy nie byloby tematu bylo by inaczej na pewno. Chcialam napisac o tym co jest teraz ale moje mysli odbiegaja w stany przeszle przyszle tak jakbym nie mogla sie skupic tak naprawde na tym co jest teraz. Czuje sie taka bezsilna wobec siebie.. Bo wszystko musze zmienic sama a nie chce bo sie boje wiec nie robie nic. A chcialabym cos zrobic. Masa przeciwnosci. Moge zmieniac zdanie co chwile. Dzis twierdze ze nie potrzebuje terapii jutro czuje sie tak zle ze czuje ze potrzebuje. Nawet jak tu sie pisze o tym wszystkim co jest teraz moja jedyna deska ratunku to i tak przeciez sama z tym jestem.
  8. Warto zbadać. U mnie wyszła niedoczynność ale to nic strasznego tylko leki trzeba brac do konca zycia. Ale to fakt ze jej skutkiem tez jest depresja i stan wyczerpania. I mozna powiedziec ze odkad biore leki na niedoczynnosc to czuje sie lepiej fizycznie. Nie mecze sie tak szybko. Ale problemy psychiczne nerwica lęki depresja i tak jest wiec jedno nie wyklucza drugiego. Dobrze jest tez zrobic usg tarczycy a z wynikami koniecznie isc do endokrynologa. Ja robiłam badanie TSH, t3, t4 , ft3, ft4, i przeciwciał anty-Tpo. Napisz jak wyszly wyniki
  9. Dzięki. To jest to :) Problem uważam za rozwiązany :)
  10. Męczyłam go ale nie umial odpowiedziec. Teraz sie boje zadzwonic czy on ma jeszcze moje miejsce czy nie ma kogos nowego bo to wygladalo tak ze zrezygnowalam. Nawet jak zgodzi sie dla mnie na taka sama cene jak dla wszystkich to nie bedzie zmienialo faktu ze chcial byc oszustem. Z reszta moja rozmowe na ten temat traktowal jako terapie wciaz mowil ze mozemy o tym rozmawiac i rozmawiac wkurzyl mnie. Mowie no to rozmawiamy i co teraz. On nic tylko sie patrzy. Troche pogubiony. No wkurzyl mnie strasznie. Nie wiem czy jest sens isc beda mi kazali placic za ost wizyte a ja znow uwazam ze nie ma za co bo trwala 20 minut po takim czasie wyszlam. I pojde na nowo bedziemy o tym gadac bede sie wkurzac a nie dojdzie sie do porozumienia i znow albo sie zgodze na to i dalej bede wkurwiona albo zrezygnuje i znow tylko strace pieniadze. Chcialabym chodzic na terapie i czuc sie bezpiecznie. Ze jak bede chora albo nie bede mogla przyjsc to nie przyjde po prostu umawiac sie kiedy mam potrzebe. Ktos powie ze to nie jest terapia. Ale ja jestem inna i nie chce miec regularnie tylko wtedy kiedy ja chce. Bo inaczej jest jak chce tam isc. I zeby nie bylo tak ze place jak mnie nie ma. Tertapeuta tez ma konsultacje, nie uznaje sie czegos takiego ze chce sie umawiac na spotkania kiedy chce tylko musi byc co tydzien tak jest wykupiony z gory karnet? Cena moze byc 120 tak jak bylo do tej pory tylko niech terapeuta bedzie fer i od kazdego bierze tyle samo. Nie wazne czy juz chodzil do niego czy nie. Teraz czuje niech ma za swoje nie pojde do niego. Niech se mnie zapamieta i niech go meczy poczucie winy ja bym miala na jego miejscu. I bym sie zastanowila co robie. Czy jak zadzwonie do jego nowego gabinetu bede jako nowa ? Poczekam az zmieni gabinet zadzwonie powiem ze jestem jako nowa to chyba place jako nowa czy jako ze juz Panu placilam kiedys 120 to wciaz pan tyle sobie zyczy? Jak patrze na to jak ta sytuacja mnie rozbroila dochodze do wniosku ze ja mam jakis problem tez z tym...i ze powinnam isc z tym do terapeuty. :-O Zamkniete koło.
  11. Ale ciezko jest zmieniac terapeute na nowego po 2 latach. To trzeba przeciez wszystko na nowo zaczynac a ten przynajmniej juz mnie znal. To nie jest tak samo jak z bluzką ...
  12. jetodik Dzięki że stajesz po mojej stronie, nie obrażam sie za to co pisza inni kazdy ma troche racji i kazde zdanie chetnie wyslucham. To jest straszne ze idziesz na terapie z traumami a sama terapia staje sie traumą. Czasem zastanawiam sie ile ta terapia mi dala a ile i tak by sie wydarzylo i bez niej. Fakt duzo sie zmienilo otworzyłam sie na znajomosc ktorej tak bardzo potrzebowałam i jesteśmy razem juz troche i to jest najwieksza zmiana. To co on zauwazyl i ja tez na co nie moge nic poradzic to to ze brak mi motywacji do czegokolwiek. Do terapii juz tez mi brakowalo, moze slusznie bo normalnie..nie mialam juz o czym mowic. Siedzialam, milczalam wtedy we mnie dzialy sie rozne rzeczy ale mnie to wkurzalo. Ze nie mam juz nic do powiedzenia. A chodzic tam zeby "być" to bylo glownym celem ale meczylam sie "bedac" no bo nie bylo po co. Wtedy doszlam do wniosku ze terapia mi zaczyna szkodzic. Bo tylko cierpie wychodze smutna i nic nowego sie nie zdarzylo. Jezeli sie czegos nie chce to trudno zeby cos robic.. u mnie w calym zyciu dominuje brak checi. Ale to nie znaczy ze ja sie na to godze chce chcieć. Czy wie ktos co zrobic zeby chciec ? Wiem ze powinnam postapic wedlug swoich uczuc, nikt nie doradzi co powinnam zrobic czy wrocic na ta terapie.. emocje troche ustaly choc dalej nie zrozumialam go. Martwię sie tym ze go zranilam. Choc pewnie nie ma to dla niego znaczenia ze ja nie bede do niego chodzic. Ale tego nie wiem. Moze powinnam pojsc? Olac pieniadze? Wazniejsze zrowie za wszelka cene ? Czuje ze powinnam z nim to jeszcze wyjasnic, Ze moglam nie wychodzic tylko wyjasniac i starac sie dojsc do porozumienia nawet kosztem siebie. Ze to jest czesc zycia ze takie sytuacje sie zdarzaja i beda zdarzac a to jak zareagowalam zaszkodzilo tylko mi nie jemu.. Wiem ze moge pojsc chyba nie powie ze mnie nie przyjmie za to jak sie zachowalam..Zeby pozegnac sie jakby w zgodzie.. ale boje sie ze on bedzie mnie przekonywal ze warto zostac. Bedzie mowil ze uwaza ze powinnam kontynuowac terapie. A pozniej sie okaze ze mial racje. Bo namiesza mi w glowie. Nie wiem co robic dam potoczyc sie zyciu samemu. NIe wiem ktorego glosu posluchac serca czy rozsadku?
  13. Wlasnie czemu jedni maja placic tyle a drudzy tyle czemu juz nie lepiej kazdy tyle samo. Jakby mi powiedzial ze stawka jest taka sama dla wszystkich byloby to mniej razace niz to ze nowi beda placic mniej. Wedle jakiej zasady i wartosci sie kierowal? Ze otwiera swoj gabinet i chce "przyciagnac" wiecej ludzi? Mysle ze poczucie wykorzystania i strach przed tym jest moim problemem a ze terapeuta to robi sprawia ze nie wiadomo juz komu mozna zaufac. Od dawna juz chodze do niego na sile robilam wszystko jak mi mowił czyli mowilam mu nawet o tym ze juz nie chce i za kazdym razem wychodzilo tylko tak ze przychodzilam mowilam ze juz nie mam o czym mowic czesto plakalm juz z bezsilnosci albo czulam ze musze cos wymyslac zeby nie tracic czasu jak juz jestem na tym spotkaniu. Ale na codzien i tak mam takie problemy i zycie ogolnie jest na tyle ciezkie ze terapia juz na to nic nie pooradzi to tak jak walczyc z tym ze jest noc i dzien. Nie ma z czym walczyc. Juz wiecej nic sie nie poradzi teraz juz musze tylko sama opierajac sie na tym co bylo na terapii co osiagnelam i nauczylam isc dalej.. Czegos innego oczekiwalam od terapii ale juz teraz wiem ze tego nie dostane nie wyleczy mnie on. Nic nie zrobi. Wiec to jak postapil spotegowalo moja ochote rezygnacji z terapii. Bo pewnie jakbym byla w gorszym stanie nie zareeagowalabym na to lub zgodzilabym sie na to co mi oferuje z bezsilnosci. Ale ze mialam sile i odwage to zrezygnowalam. Mysle nad tym czy dobrze zrobilam ze duzo gadalismy o tym ze czasto w haotyczny lub raniacy sposob cos koncze. Ze terapie zakancza sie z uzgodnieniem obu stron i koniec planuje sie nawet kilka miesiecy przed. No ale nie chce, lepiej mi podjac decyzje nagle. Czasem sa one dobre czasem nie. Wiem ze jak na te chwile to jest dobra decyzja. Jest ze mna tak ze np kilka razy nagle chcialam przerwac branie lekow bo stwierdzilam ze poradze sobie a bylo bardzo zle. Terapie tez przerwalam i wrocilam to bylo zwiazne z tym ze on wyjechal na miesiac i ja w tym czasie zrezygnowalam to tlumaczyl mi to tak ze lepiej mi bylo zrezygnowac zeby nie poczuc sie tak ze to on "zostawia mnie" lub porzuca. Nie wiem co bedzie ale czuje ze mnie skrzywdzilo to i nie chcialam w takich warunkach konczyc terapii. Myslalam ze bede jeszcze chodzic dlugo ale jak mialabym zostac do konca na ost rozmowie i na koncu podsumowac wszystko tak ze zgadzam sie jest wszystko ok ze pogadamy o tym bo trzeba gadac o wszystkim i jest ok. Ale nie jak wiedzialam ze takie warunki on przedstawia ja nie zaakceptuje wiec o czym tu dyskutowac. Moja wada jest tez to ze zmienialam kiedys lekarzy ale u niego bylam 2 lata i tez wydaje mi sie to dlugo. Nie raz sie meczylam moze to jest problemem ze nie moglam wytrzymac u jednego. I ze wyjasnienie calej tej sytuacji jak wroce byloby dla mnie lepsze. Ale w tej sytuacji wiecie nie musze sobie pomagac bo to ze jest to niesprawiedliwe nie podlega watpliowsci. I nawet jak do niego wroce i dalej bede do niego chodzic to to uczucie we mnie pozostanie chyba ze by zmienil te warunki ale nie bede mu kazac niech robi jak chce..zal mi tylko innych ktorzy nie zdaja sobie tego sprawe ze on tak robi.
  14. A wg mnie jest mozliwe ze to zrobila bo czasem sie cos wypiera szuka odpowiedzi u innych i jak sie uslyszy to co chce to sie w to uwierzy choc nieswiadomie sie wie ze to nie prawda. Tez tak mialam. Najlepiej sobie pomysl przez chwile.."Nawet jak to zrobilam to nic strasznego i nie ukaram sie za to..". Jak sie sama przed soba wyluzujesz zrozumiesz jak bylo. Niech podswiadomosc Ci to podpowie. Jak nie pilas alkoholu ani nie bylas pod wplywem zadnych srodkow udurzajacych to sama znasz odpowiedz. Jakbys byla nietrzezwa to bym radzila rzeczywiscie dowiedziec sie prawdy od niego. A tak to on moze Ci na zlosc powiedziec ze to robiliscie choc nie robiliscie ale powie tak specjalnie zeby Cie skrzywdzic i sie zalamiesz. Uwierz sama sobie. Swoja droga nie neguje Twojego podejscie do seksu bo masz prawo robic jak chcesz, ale bez seksu nie da sie poznac potencjalnego kandydata na meza. Pozniej moze byc gorzej jak po slubie sie okaze ze w seksie sie nie dogadujecie. Nie trzeba spac z kim popadnie ale jesli sie chce i sie kogos kocha to jak najbardziej. Wez pod uwage z mozesz byc po slubie i dalej bedziesz sie bala seksu. Bo bedziesz sie bala ze kazdy skonczy sie ciaza. Warto to rozpracowac moze na terapii?
  15. Witam chciałam zapytac bo moze ktos wie a ja nie wiem. Wchodzac tu na strone "zobacz swoje posty" widze swoje posty gdzie sie udzielalam itp, ale zeby w danym temacie znalezc w ktorym miejscu sie udzielilam , zeby znalezc ten wpis i odpowiedz po nim, tego sie nie da wyszukac? Jak wątek ma 100 stron to dlugo by szukac swojej odpowiedzi. W opcji "przeszukaj ten wątek " wpisuje swoj nick ale nie znajduje mojego wpisu. Pozdr.
  16. To jest bez sensu ze ma zalezec cena za spotkanie od tego jak kto zarabia. Tam gdzie ja chodze sa 2 przedziały studenci fakt mniej i nie studenci jak ja te 120. Ale on nie mial wytluamczenia czemy my co sie u niego juz leczyli w starej klinice maja placic tyle co w starej a jakbym przyszla 1 raz to mniej. Ogolnie juz od dawna myslalam nad koncem calej terapii ze na nic mi nie jest przydatna. Wszystko juz zostalo powiedziane i przeanalizowane przezyte troche zrozumiane. Wciaz bywa roznie ale mam wrazenie ze taka juz jestem i zawsze sie cosik bedzie odzywac nie teges w mojej glowie. Nie wiem co bedzie ale dzis poczulam ulge rezygnujac z tej terapii. W koncu nikt nas nie zmusi. No i nie dawajmy z siebie robic idiotow nie godzmy sie na takie warunki ze sie placi za wizyte choc sie na niej nie jest a nawet uprzedzenie pol roku wczesniej ze sie nie bedzie bo sie wyjezdza to tez trzeba choc moglby kogos znalezc w tym czasie na moje miejsce. Mysle ze terapia dobrze jak trwa dlugo i pewnie chodzilabym nawet jak nic sie w niej nie dzieje ale na wszelki wypadek zeby nie ryzykowac wpadniecia w dola. Ale oprocz terapii tez jest zycie i inne sprawy i nie mozna wszystkiego poswiecac terapii bo wtedy ona sie staje problemem, a jak jest potrzeba sie leczyc dlugo tak jak u mnie bylo zalecane to to jest nastawienie takie ze oby juz sie ta tarapia skonczyla zeby dalo sie normalnie ogranizowac czas nie dostosowywac wszystkiego do terapii zeby nie ponosic nie potrzebnie kosztow. To wtedy terapia nie ma sensu. Wedlug mnie najlepiej by bylo jakby po kazdymn spotkaniu umawiac sie na kolejne a jak sie nie umowie po wizycie na za tydzien ale na za dwa to przyjde za dwa. A jak sie nie umowie w czasie wyjazdu tzn ze mnie nie ma bo wyjechalam to za co mam placic do k** nedzy :]
  17. Boje sie ze przesadzilam mimo wszystko, wiec nie skutecznie pocieszyles;) w sumie placenie za leczenie jest normalne. Kurde czemu wszystko jest takie pojebane i chore w miejscu gdzie powinno byc zdrowo ??? i czemu to tak zadzialalo na mnie, to juz nie chodzi o branie do siebie tylko o realne chore zasady
  18. Polanka

    Zbiegi okoliczności

    Kiedy sie o cos martwie ze moze sie tak zdarzyc a bardzo tego nie chce lub to by bylo nie do zniesienia to tak sie dzieje lub podobnie.. Czesto martwie sie o psa jak chodzimy na spacery, ze rower go potraci albo samochod albo ktos na niego wejdzie. I cos mu sie stanie lub go strace. Przez to bardziej sie pilnuje i rzeczywiscie czasem sie to przydaje bo mam pod kontrola to co jest wokol choc czesto az naddto kontroluje i przez to tez sie nie da wytrzymac ze soba. Ale mysle ze lepiej zapobiegac tak zeby nie spotkalo mojego psa nic zlego nawet sie meczyc jesli uchronie go przed czyms. Ale okazuje sie ze nieda sie zawsze kontolowac. na chwile przestaje i sa wtedy rozne sytuacje np rower wyjechal szybko prawie na mojego psa szybko go odciagnelam ale wtedy akurat nie popatrzylam do tylu a na dodatek swir jechal po chodniku jak byla sciezka dla rowerow obok. Wiec trzeba na dodatek myslec za innych.... Myslalam ze trzeba jeszcze bardziej obserwowac. Czasem jak nie kontroluje i mi sie to udaje to tez sie nic nie dzieje. A kiedys np ktos biegl i prawie wpadl na mojego psa a juz jakos nieswiadomie go odciagnelam a potem rozmyslam kazda wersje co by bylo jakbym nie widziala tego,nie zareagowala. Wyobrazam sobie jak go noga uderza w glowe ze go zaboli ze musze isc z nim do weterynarza sprawdzic czy wszystko jest ok. Ze robie awanture gosciowi co go uderzyl nawet niechcacy. Jak sie boje czegos to sie to dzieje lub sprowadza sie to do sytuacji niebezpiecznych wlasnie takich jakich sie obawiam. Boje sie smierci psa i boje sie ze w koncu to sie stanie skoro sie o to boje. Kiedys na pewno to sie stanie ale ze przez wypadek...I to z mojej winy..Ale to juz nie tylko zbiegi okolicznosci ale moja psychoza...
  19. Witam. Długo szukałam jak założyć tu nowego posta bo troche sie pozmienialo na tym forum. Powiem po krótce o co mi chodzi i co sie dzis wydarzylo...Bylam na terapii jak co piatek o 12.00. Chodze na terapie do jednego stalego terapeuty od niecałych dwoch lat. Chodze odplatnie dlatego ze do tego samego gabinetu chodzę tez od psychiatry, a gdy 2 lata temu gdy bylam w krytycznym momencie i naduzywalam alkoholu a psychiatra mi powiedziala ze nie moze mnie leczyc jak pije i mieszam z lekami, polecila mi terapeute w tym osrodku. Od poczatku nie podobaly mi sie warunki tzn koszt wizyty to 120 zl, jest duzy i jest to chyba najwyższa cena za godzine terapii (choc nie jestem pewna) ale no nic na szczescie mnie stac (pomaga mi rodzina). Aleproblem w tym za kazda nieobecnosc (nawet jak bylam chora z goraczka 39 stopni) nie ma usprawiedliwienia za nieobecnosc zawsze trzeba zaplacic za kazda planowana wizyte jak sie jest w stalej terapii o stalych porach. Nie moglam powiedziec ze nie chce byc w stalej bo wtedy to by sie nazywaly konsultacje i gdyby znalazla sie osoba chetna na stala to mogloby dla mnie nie byc miejsca (bo prywatnie przyjmuje tylko kilka razy w tyg i ma stalych pacjentów. Nie rozumialam czemu trzeba placic za cos co sie nie obylo, tym bardziej ze moj znajomy rowniez mial terapie placil 80 zl i nie placil za nieobecnosci. Ale to w innym miejscu. Bylam zmotywowana zeby chodzic ale te zasady zburzyly moje poczucie bezpieczenstwa i poczulam ze jest to "sciaganie pieniedzy" z ludzi i poczulam jak bardzo tam chodzi o pieniadze..ale skupilam sie na terapii. Przez te dwa lata byly moze 2 sytuacje ze faktycznie mnie nie bylo i placilam za nieobecnosc ale tego kosztem trudniej mi bylo i jest bo ciezko znalezc prace i dostosowac to tak zeby zawsze w piatki byc o tej porze bez mozliwosci zmiany godz lub terminu zeby nie przepadla wizyta w tygodniu. Kilka razy jak mial okienko w poneidzialek to mnie przyjal gdy nie moglam w piatek no ale..zawsze ktos czasem nie moze albo jedzie na wakacje i co musi placic za to. Szukaja stalych "klientow" bo jakbym powiedziala ze nie chce byc w stalej terapii tylko umawiac sie z tygodnia na tydzien na wizyte to by juz bylo jako nowy "klient" , nie umowie sie za tydzien bo wiem ze choroba mnie bierze albo mam cos waznego w planach to nie przyjde i nie place. Ale dobra to jest (bylo) do zaakcetpowania choc poczucie ze to jest wykorzystywanie nie zniknelo. Terapeuta moj wynajmowal w tym osrodku gabinet i mowil ze sa to zasady narzucone odgórnie, on rowniez placil za wynajem. Teraz sytuacja sie zmienila. On zmienia miejsca gdzie bedzie przyjmowal, otwiera swoj gabinet. Takze rozlicza sie juz na innych zasadach. Spytalam o konretne informacje gdzie teraz bedzie i jak to bedzie wygladalo finansowo. 1 zmiana moze malo wazna ale dla mnie nowa bo w gabinecie nie bedzie mial recepcjonistki wiec po kazdej wizycie placi sie do reki to jest dla mnie dziwna sytuacja moze bym sie przyzwyczaila. Ale cos innego mnie zdenerwowalo. To ze kwota jaka ja i Ci ktorzy chodzili do niego w tym obecnym gabinecie zostaje ta sama. Gdy spytalam jaka jest kwota dla osob przychodzacych do niego nowych ktorych jeszcze nie leczyl. To jest 100 zl. Nie potrafil mi wytlumaczyc czym roznimy sie my osoby ktore juz leczyl ze maja placic wiecej. Przez to ze "jak juz placily to niech placa jtak samo"? Niech "mam wiecej"?? Zauwazylam jego zdziwienie jakby poczul slusznosc moje uczucia niesprawiedliwosci. Jkaby widzial ze go przejrzałam. Potem powiedzial ze z kazdym pacjentem kwota ustalana jest indywidualnie. Nie rozumiem. Dla mnie moze te 20 zl nie ma az takiej roznicy, Ale zawsze to roznica jest i czemu mam placici wiecej niz inni za ta sama wlasciwie "usluge"? Powiedziałam ze chce placic jak inni tez 100 zl. Dlaczego mam placic wiecej, nie rozumiem? NIe umial mi odpowiedziec na to pytanie. Czy jakbym byla "nowa" i zadzwonila do jego nowego gabinetu przyjsc na wizyte to zaplcilabym mniej? Odpowiedział ze tak. Nie rozumiem...Poczulam jak bardzo chodzi tu o pieniadze. Nawet jesli byl dobrym terapeuta "cos juz we mnie peklo i tego juz nie bylasm w stanie zaakceptowac.Nagle podjelam decyzje, nie wytrzymalam. Wyszlam. NIe wiem czy wroce. Nie dam sie wykorzystywac. Dlatego ze jestesmy z problemami psychicznymi mysla ze moga wykorzystywac?W innych miejscach tez tak robia moze.., ale w takim miejscu? Gdzie sprawy sa nad wyraz delikatne? To nie powinno miec miejsca. Czy słusznie sie tak poczułam?Zabolalo mnie to ze tak jest. Czy chodzi mi o pieniadze? NIe tylko.. terapia mnie od dawna meczy. Teraz zprzychodze i naprawde wymuszam jakies tematy jak tam jestem mam poczucie dezorientacji ze nie wiem co tam robie. Na poczatku bylo duzo do zmian i duzo sie zmienilo i choc dalej mam problemy i biore leki to nie moge w takiej sytuacji do niego chodzic... Nie wykluczam ze teraz bedzie ze mna zle. Ale nie mam poczucia winy ze stamtad wyszlam tym samym pokazujac mu ze to jest nie fer i niech sie lepiej zastanowi czy warto tak robic bo inni jak sie o tym dowiedza to tez moga sie tak poczuc. Sluchajcie czy ja przesadzam? Czy to moze jakis moj problem emocjonalny czy zupelnie realny do zrozumienia i calkiem obiektywny? Czy ktos rozumie to i tez by sie tak poczul na moim miejscu? A moze ktos juz tak mial? Od jakiegos czasu zastanawilam sie nad rezygnacja ale sie balam bo juz kiedys tak bylo to wrocilam bo bylo mi ciezko. Nie wiem teraz jak cos bedzie nie tak to pojde chyba gdzie indziej.. KIedys juz mialam tak ze wszystko mi nie pasowalo w lekarzach i czesto chcialam zmiany na innego. Ten byl w porzadku uwazam ze dobry terapeuta ale nie dam sie robic w konia...Nienawidze niesprawiedliwosci....Jeśli ktos chce wiedziec co mi jest, to zdiagnozowano zaburzenia osobowosci ale ja wiem ze mam wszystkich innych rzeczy po trochu (Lęki nerwica, depresja, derealizacja, psychoza)
  20. Polanka

    Boję się

    tez nie raz balam sie jak samolot lecial blisko domu jak slyszalam go coraz glosniej czulam takie uniesienie w tym leku ze moze to juz jest to ze spadnie w moj blok i mnie zabije i dziwna ulga kiedy dzwiek samolotu zanika a nic sie nie stalo...dodam ze konkretnie na pkcie samolotow nie mam bzika tylko ogolne lęki. moze nie trza sie doszukiwac problemu w samolocie a problem tkwi gdzies glebiej np strach o zycie poczucie zagrozenia. boisz sie wypadku samochodowego np?
×