Skocz do zawartości
Nerwica.com

Werty

Użytkownik
  • Postów

    749
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Werty

  1. Jeśli jeszcze rzeczywiście pracuje w tej firmie to może jest jej właścicielem, a jeżeli przyjeżdza tylko doglądać gospodarstwa i odcinać kupony to jest zbędnym pasożytem.
  2. Fakt, ale bez przesady... Dzięki przybyszom z europy wschodniej mają trochę białych. A w Polsce to co? Mnie osobiście zastanawia dlaczego w Polsce, w której mamy 12 (niedługo 13)% bezrobocie niektóre firmy ściągają śniadych... Są takie przypadki. Tak niestety jest. Wszystko po to by zaniżać koszty pracy. Skoro w firmie przykładowo pracuje 20 ludzi i każdy jest ekspertem, w którego szkolenie "szef" nie włożył nawet złotówki i masz tam specjalistów (którzy wiedzą jak obchodzić się z surowcem i jak dbać o sprzęt), w której jest księgowy, w której jest zaopatrzeniowiec (który wie skąd brać surowce), po co takiej firmie szef. To jest dopiero pasożyt. I jeszcze ściąga z zagranicy zbędnego pracownika jako straszak dla całej reszty...
  3. Dzięki bogu u nas pod tym względem jest jeszcze w miarę normalne i jeszcze długo będzie. Z drugiej strony oni mają przyrost naturalny na bardzo przyzwoitym poziomie, a u nas za kilkanaście lat nie będzie komu robić na emerytury. To wszystko dzięki "elastycznym formom zatrudnienia" i pomaganiu przedsiębiorcom. Kto ma trochę oleju w głowie ucieka daleko z Polski.
  4. ale to się nie wiąże z żadnym społecznym szacunkiem. Z drugiej strony "working poor" czy ludzie w "dead end jobs" też nie mają zbyt wielkiego rispekta, ale już większego niż bezrobotni i to co piszesz bardziej odnosi się do tego co jest w UK, bo w stanach już tak różowo bezrobotni nigdy nie mieli...
  5. Wierzę, że amerykańscy. Zupełnie inaczej widziane (kulturowo) jest bezrobocie w krajach anglosaskich niż u nas. Tam przez kilka dekad znalezienie pracy to była kwestia tygodni, no może miesięcy w bardzo skrajnych przypadkach jak recesja w latach 60. U nas to w sumie norma. Teraz u nich się zmieniło trochę. Po 4 latach kryzysu. dlatego własnie w badaniu uwzględniono
  6. Na szczęście takich kobiet jak Ty jest więcej niż kurew i blachar. Przynajmniej ja doskonale o tym wiem. Widzę takie przykłady codziennie na osiedlu i dlatego nigdy nie będę pierdolił smutów w rodzaju "wszystkie to kurwy, bo lecą na kasę"
  7. Nie. Krótko mówiąc nie. Jest wielu zamożnych ludzi, którzy do wszystkiego doszli sami od zero i gołodupca i ich szanuję i tylko dla takich chciałbym pracować. Niestety ogromny odsetek "bogaczy" to zwyczajni złodzieje.
  8. Dla mnie na większy szacunek zasługuje obrotność z rodzaju "żebranie po sklepem, proszenie o pomoc w mopsach, kościele, zbieranie złomu i drobne kradzieże" niż obrotnośc jakiegoś ścierwa, które współpracowało z SB za komuny, a dzisiaj robi interesy m.in okradając z pracy młodych ludzi, którzy dopiero pokończyli licea, uczelnie płacąc im na boku 3 zł za godzinę ciężkiej pracy (no tak, bo kryzys musimy zrozumieć ciężką sytuację pracodawców ) albo "obrotność" dziedzica fortuny, który w swoim życiu przepracował tyle, że musiał pójść do sklepu ojcu po fajki.
  9. Masz rację - efekty, a nie starania. Tylko, że większość bezrobotnych to ludzie bardzo obrotni, bo żyją za... oficjalnie nic. Bezrobotni są częstokroć bardziej zaradni niż 90% biznesmenów, którzy dorobili się w latach 90. Albo skurwysynów, którzy dorobili się na cinkciarstwie (opłacając się SB i MO), aby pozakładać intratne interesy (przy pomocy tych samych kolegów z MO i SB) i żyć, mieć wszystko. Znany jest mi przypadek takiego skurwysyna... aby pozostać w temacie to nadmienię, że ma trzy "dupy" mimo wyglądy i intelektu Jabby z Gwiezdnych Wojen. Edycja Trek rozumiem co masz na myśli, ale... zobacz post, który napisałem teraz:D
  10. Trek, proszę cię. Znam przypadek "dziedzica fortuny", który zaradny nie jest - debil, prostak, nieuk. W życiu miał tyle kobiet w łóżku co większość facetów sobie nawet nie wyobrażała waląc konia w całym swoim życiu. Dajmy spokój z tym "poczuciem zaradności" w końcu.
  11. Akurat faceci, którzy mają kasę na ogół nie są sami a jak samotni, porzuceni dobrze prosperujący panowie popełniają samobójstwa to raczej nie z samotności czy perspektywy samotności co raczej z zawodu miłosnego -- Cz gru 13, 2012 12:43 am -- Nie sugeruję, że "wszystkie lecą na kasę"! Jestem bardzo daleki od tego. Znam zbyt wielu ubogich, bezrobotnych, zarabiających minimum, którzy są w związkach z naprawdę fajnymi kobietami, ale bądźmy szczerzy.
  12. Niech się chłopak wprawia. Sam przerabiałem imprezy okolicznościowe, w garniaku... gdzie byłem jedynym singlem. Fakt, początkowo nie było fajnie, ale dałem radę i nie żałuję obecności w tych miejscach. Wiele się nauczyłem, ale i niejedną flaszkę wyniosłem pod pazuchą.
  13. opiszę w prywatnej wiadomości za parę minut
  14. Pisałem to ze 3 razy na forum, ale abyś nie szukał na darmo. Od dzieciństwa w zasadzie byłem sam, olewany, gorszy, z kompleksami, każdy mnie miał w dupie nawet ludzie, z którymi się gdzieś prowadzałem. Do 18 roku życia byłem praktycznie sam, bez żadnych znajomości, umiejętności społecznych, nawet naukę miałem indywidualną. Później na krótko nastał przełom, na dwa lata, ale nie wiem jak udało mi się wkręcić w pewną paczkę znajomych. Po dwóch latach musiałem się z nimi rozstać z pewnych bardzo słusznych powodów. Znowu na trzy lata zostałem całkiem sam, dopiero od niedawna nadrabiam towarzysko, ale kosztowało mnie to masę pracy i nerwów (w sumie nadal kosztuje ) Wypijesz kilka kielonków i będziesz tańczył jak Swayze Brak partnerki jest dużym problemem, ale przecież można pójść samemu... kto ci zabroni?
  15. bywały gorsze noce, kiedy wracałem do domu z poranionymi kostkami Rozumiem doskonale i nawet nie wiesz jak dobrze... Proponuję się zakręcić wokół jakiejś ekipy, a nuż ktoś zaprosi. Nie no, rozumiem doskonale, wczute na 100000%. Nie mam żadnych genialnych rad mimo, że sam przez to przechodziłem kiedyś i po 3 latach przerwy od kogokolwiek przeszedłem to na nowo (długo by gadać...) Pieska szkoda, niech spoczywa w pokoju Aha, może zabrzmi to głupio, ale nie myślałeś by wkręcić się na jakiś bal sylwestrowy? Trochę to kosztuje, ale myślę że to ma sens (gdy byłem młodszy i nie zapraszany nie pomyślałem o tym...dziwne)
  16. E tam, może się tobie nawet teraz uda z kimś z forum zgadać, czasu jeszcze a czasu. Naprawdę nie rozumiem co takiego fajnego jest w sylwestrach Ostatni sylwester na jakim byłem kojarzę z: niedopilnowanymi piwami, które wszyscy mi podpijali więc mało zostało dla mnie już o 1, mało interesującymi ludźmi na imprezie, zajętymi liniami telefonicznymi do wszystkich firm taksi, powrotem samemu przez pół miasta jednym z najgorszych rejonów, cztery bójki które widziałem po drodze, kilkanaście grupek podpitych gówniarzy (jedni zaczepili i składali mi życzenia, wyściskaliśmy się, no ale kur...), bieg za autobusem (nieudany, wywróciłem się na lodzie). Akurat jakaś odwilż była po paru dniach śniegu i mrozu, a do tego cholerny wiatr który rozpryskiwał całą tę pluchę. Do domu dotarłem o 4 a i tak nie mogłem zasnąć bo jakaś banda dopijała się pod blokiem... Super
  17. Najprawdopodobniej w domu, ale może... hmm kto wie..? Nie mam ciśnienia na sylwestra od kilku lat Zawsze strasznie mnie drażniła ta sztuczna tradycja, wręcz terror dobrej zabawy i zmuszanie ludzi do uchlania się i popatrzenia na fajerwerki.
  18. Inbvo bardzo wyważony, ale mocny post. Spokojne podejście do tego tematu, bez spinania się, bez frustracji. Takie "po prostu robię swoje i się nie pierdo**"
  19. Trek Patrząc na stosunek do homoseksualizmu w krajach buddyjskich nawet bez znajomości jakichkolwiek pism można odnieść wrażenie, że stosunek buddyzmu do homoseksualizmu jest całkiem pokojowy. Co nie znaczy, że jest gloryfikowany. Ogólnie, jak już pisałem, buddyzm w zasadzie zakłada porzucenie życia seksualnego przynajmniej dla mnichów, a zachęca do prowadzenia właściwego życia seksualnego osoby świeckie. Dlatego debatowanie jaki jest stosunek buddyzmu do homoseksualizmu jest wobec tego praktycznie bez sensu. Aha, to właściwe życie seksualne to w zasadzie niekrzywdzenie nikogo poprzez seks i to jest dominująca zasada, ale są też pewne podpunkciki, mógłbym później poszukać. Tak, w najmłodszej odmianie buddyzmu istnieją sobie nawet przerobione po buddyjsku bóstwa hinduistyczne, praktykuje się tam jogi itp. To długi temat. Zresztą temat nie traktuje o buddyzmie, a o agencjach towarzyskich i niskiej samoocenie.
  20. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale temat ma już równo rok. To najżywszy temat jaki kiedykolwiek istniał na forum. Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam! Ile? 10000000000 postów!
  21. trep ma rację. Krótko mówiąc buddyzm w krajach azjatyckich tradycyjnie buddyjskich traktowany jest mniej więcej jak w Polsce katolicyzm. No, może jeszcze jako tako w Birmie, Tajlandii, Sri Lance (therawda) i w Tybecie lub Indiach gdzie żyje sporo tybetańskich uchodźców (wadżrajana) jest naprawdę ważną częścią życia wielu, wielu ludzi. W Japonii (mahajana, zen) jest może i ważny, ale jednak to nie to... w Korei Południowej buddyzm (mahajana zen) wymiera na rzecz agresywnego neofickiego chrześcijaństwa w wydaniu protestanckim. W Mongolii buddyzm istnieje, ale wypierany jest przez chrześcijaństwo protestanckie, w Chinach komuna z buddyzmem zrobiła swoje, tak samo w Korei Północnej. W sumie w świadomości większości zwykłych zjadaczy chleba buddyzm w krajach tradycyjnie buddyjskich jest bardzo płytki, tak samo jak chrześcijaństwo w Europie. W buddyzmie fetysze nie są w żaden sposób równouprawnione. Gdzieś tam w jakiś sutrach są wskazania Buddy odnośnie pewnych zachowań (m.in auto-analizowanie się w anal przy pomocy przedmiotów), gdzieś tam można poczytać, że homoseksualizm to niewłaściwy sposób seksualnego prowadzenia się. Na pocieszenie zafascynowanym buddyzmem new agowcom trzeba oddać honor, że atak na osobę homoseksualną byłby o 100 razy gorszy uczynkiem niż tenże homoseksualizm danej osoby. Prostytucja jako taka nie jest szczególnie potępiana, ale z tego co pamiętam korzystanie z ich usług nie jest pochwalane za bardzo. Zresztą o czym my tu mówimy? O buddzmie? W zasadzie buddyzm ten najbliższy pierwotnemu, bo pierwotnego buddyzmu nie ma od śmierci Buddy, czyli therawada zakłada ograniczenie lub zaniechanie seksualnej aktywności jako część ścieżki. Ale ok. Prostytucja według założeń buddyjskich nie jest jakaś szczególnie zła, a same prostytutki nie są za bardzo potępiane. Jeden z mistrzów buddyzmu wadżrajany, który dał początek temu tybetańskiemu buddyzmowi, Tilopa chyba w ramach praktyki zatrudnił się u prostytutki m.in myjąc jej klientom nogi itd.
  22. nic dziwnego te ziółko zawiera tropinę i kuskohigrynę obie substancje lub ich pochodne znajdują licznie zastosowanie w medycynie w tym w psychiatrii i neurologii. Co dziwne znajdowane są w roślinach halucynogennych jak belladona atropa czy bieluń, ale moja mała znajomość angielskich terminów medycznych i chemicznych uniemożliwia mi lepsze zrozumienie o co w tym chodzi i jaką rolę odgrywa w tym roślinach, a po polsku źródeł za mało, abym mógł się zagłębić. Jeżeli ktoś lepiej się zna na tym i jest łaskawy niech popatrzy o co w tym idzie
  23. Nie stresujcie chłopaka. Czy wy myślicie, że po wzmacniacze sięgają tylko "banany" lub znudzone dzieciaki? Najczęściej za każdym używającym kryje się barwna historia na przykład wynikająca Nie znacie historii życia Prysznica więc nie oceniajcie ludzie! Siddhi u każdego z nas kiedyś nie było żadnych objawów, a mimo to mamy swoje zaburzenia? Przyczyna może być jak najbardziej psychologiczna i dopiero regularna feta plus alkohol i trawa wywaliły problemy lękowe Prysznica na wierzch. Nie wpędzajcie go w zbędne poczucie winy, bo to już teraz nie ma żadnego znaczenia. Prysznic na pewno musisz zapomnieć na dłuuuugo (znaczy na zawsze) o amfetaminie, unikaj zielonego (też potrafi wyciągać na wierzch lęki i fobie). Co do alkoholu... To zależy jak się będziesz po nim czuł, ale na pewno przez najbliższy okres nic nie pij, a jak już to sporadycznie bez uchlewania się. Zresztą bez alkoholu można żyć i jeżeli byłbyś w stanie sobie to odpuścić to zawsze jest to na plus (bądźmy jednak realistami ) Byłeś u lekarza psychiatry, dostałeś leki to pozostań z lekarzem w kontakcie. Psycholog też nie zaszkodzi - będziesz miał z kim pogadać... wiem, wiem kumple, ale z psychologiem to jednak inaczej trochę. Nie wpędzaj się w nadmierne poczucie winy, bo to co było to było i się nie odstanie. Z czasem, o ile będziesz postępował w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem, wrócisz do względnej równowagi... Basen bardzo pomaga w szarej codzienności czy tam jakieś inne aktywności. Masz jakieś hobby? Dziewczynę?
×