minou
Użytkownik-
Postów
909 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez minou
-
METYLOFENIDAT (Concerta, Medikinet, Medikinet CR)
minou odpowiedział(a) na Badziak temat w Stymulanty
A dla mnie właśnie jedyny skuteczny lęk na nerwicę. Mam zdiagnozowane AuDHD i bardzo długą historię zaburzeń lękowych więc lekarz kazał zwracać uwagę czy metylo nie nasili lęków a tu wręcz przeciwnie. Nerwica minęła jak ręką odjął w pierwszych dniach leczenia i nie wróciła już prawie 4 lata. Wprawdzie jakiś czas temu przeszłam na elvanse i on jest pod wieloma względami lepszy, ale ma ciut mniejsze działanie przeciwlękowe, więc po zmianie czasem pojawia się bardzo delikatny przebłysk lęku wieczornego, ale nic co by zaburzało funkcjonowanie. Myślę, że na samo ADHD to bym nie brała. Metylo mnie trochę spowalnia, no i przeszkadza w swobodnym błądzeniu myślami. Ale ten efekt przeciwlękowy jest bezcenny. -
@Verinia u mnie nerwica była pierwszym objawem AuDHD. Ta nerwica była ze mną od dzieciństwa. Potem miałam dwa epizody umiarkowanej depresji, zanim w końcu zdiagnozowano ADHD a moje cechy autystyczne nadal nie są do końca zdefiniowane, bo muszę się w końcu zabrać za porządne badania w tym kierunku. Po prostu przy okazji diagnozowania ADHD lekarz zanotował, że stwierdził też cechy autystyczne, ale się nie wgłębiał. Diagnoza robiona prywatnie, nie powiem, rzetelna, nic po łebkach, tylko że sprawdzała to, za co zapłaciłam, autyzm to osobna „paczka diagnostyczna”
-
Odziedziczona nerwica powiadasz Mam wrażenie, że praktycznie każdy post jest o tym, że ktoś uważa, że ma nerwicę. I często ma ją od x lat, a leczenie przynosi marne skutki. Czy naprawdę powszechna wiedzą psychiatryczna w Polsce nadal uznaje nerwicę jako diagnozę? Przecież to zwykle objaw a nie przyczyna. Trzeba szukać przyczyny. No i dziedziczenie. Owszem, rodzice z nastawieniem lękowym często przenoszą to na dziecko i dziecko ma też tendencję do reakcji lękowych. Ale silna nerwica i to dziedziczna już wygląda na coś więcej. Podam Ci mój przykład - nerwicę lękową mam od dziecka i jedno z moich dzieci miało objawy nerwicy już od ok. 5 roku życia, a drugie nie. Od czasów nastoletnich dostawałam benzo, z przerwami, nigdy się nie uzależniłam. Ale też nerwica wcale nie jest moją diagnozą a tylko zaburzeniem towarzyszącym. Mam AuDHD. Przede wszystkim moje ADHD powoduje lęki, autyzm wręcz przeciwnie, logiczne schematy myśleniowe zawsze pomagały mi lęki opanować. Tylko że mój lęk nie jest psychologiczny, jest objawem neurologicznym spowodowanym brakiem równowagi chemicznej mózgu oraz ciągłym przestymulowaniem. Odkąd biorę leki na ADHD, nie mam nerwicy. Jak ręką odjął, w zasadzie po pierwszej tabletce, dużo skutecznej niż benzodiazepiny. Moje dzieci mają oboje ADHD, jedno ma też autyzm dziecięcy a drugie cechy autystyczne (tak jak ja). Co więcej, okazało się że w mojej rodzinie sporo osób, leczonych na depresję, lęki, zaburzenia odżywiania itd skończyło z diagnozą AuDHD. To tyle jeśli chodzi o dziedziczenie. A co do niepokoju psychoruchowego - można to różnie odczuwać, ale przy ADHD problem zwykle polega na tym, że umysł jest zmęczony a ciało nie. Ta nierównowaga jest niesamowicie męcząca, a scrollowanie telefonu tylko powoduje wyrzut szybkiej dopaminy i pogłębia problem. Jest to bardzo kuszące, ale nawet moje dzieci wiedzą, że to bardzo niebezpieczne. Jedno z moich dzieci ma taki niepokój i np chodzi w tą i z powrotem z tabletem po pokoju, bo mówi, że czuje w nogach silną potrzebę połażenia, co jest bardzo irytujące. Nie ma tego objawu stałe, w zasadzie pojawił się rok temu jakoś. Drugie siedzi z telefonem, ale ciągle lata mu nogą, ręka, czymś stuka, coś przesuwa. W obu przypadkach nie przynosi to oczekiwanej ulgi. Ja bardziej mam tak, że ogarnia mnie nawet nie paraliż, ale spływam po sofie i gapię się w sufit. Albo w telefon. Czuję się wyczerpana. Okresami mam większy niepokój ruchowy i na zmianę spinam i rozluźniam mięśnie. Ale te objawy nie są stałe, raz są raz ich nie ma. Jedyna opcja to wyrównanie zmęczenia przez aktywność fizyczną i ograniczenie szybkiej dopaminy na rzecz wolnej dopaminy - czytania książek, układania puzzli, zajęć kreatywnych itd. Na początku może się wydawać że ruch nie przynosi ulgi, bo uzależnienie od szybkiej dopaminy tak szybko nie przechodzi. Moje dziecko długo zaprzeczało, że aktywność fizyczna może pomóc, bo łatwiej było scrollować telefon. Ale potem jak nie było wyjścia (szkoła oddalona od domu, trzeba albo na rowerze, albo iść kawał drogi od autobusu), to zaczęło być lepiej już po miesiącu. Mniejszy niepokój fizyczny, więcej energii, i fizycznej i psychicznej, mniejszy przymus głupiego scrollowania. Drugie dziecko jest w szkole specjalnej, program nauczania mają normalny, bo to dzieci intelektualne normalnie rozwinięte, ale jest 1 nauczyciel na 3 dzieci i materiał przerabiają bardzo szybko. Za to w ciągu dnia mają dużo przerw gdzie ganiają ich tak, że dziecko wraca unormowane jak koń po wyścigu często w czasie szkolnym przechodzi po 7-10 km (ma smartwach, więc sprawdza) w międzyczasie grając w piłkę i badmintona. To normalna część nauczania dla dzieci z AuDHD, bo wiadomo że jeśli fizycznie się nie umęczą to będzie je nosić od środka. Będą poirytowane, zmęczone i będą tylko szukały okazji, żeby gdzieś dorwać telefon i tępo scrollować. Nie wiem dlaczego Twój objaw wydaje się lekarzom dziwny. U nas od małego psychologowie mówili, że taki niepokój ruchowy, który jest trudny do zwalczenia, jest zupełnie normalny. No, ale może to dlatego że my od zawsze jesteśmy powiązani z kliniką ADHD i autyzmu. Być może Twój problem to coś innego niż ADHD, ale raczej nie jest to tylko nerwica.
-
Opisujesz tu różne rzeczy, a nerwica też ma to do siebie że jest bardzo pojemna i w zasadzie wszystko tam możesz zmieścić. Poza tym będę obstawać przy twierdzeniu, że nerwica to nie diagnoza, a zaburzenie towarzyszące. Występuje przy wielu problemach psychicznych i fizycznych, bardzo rzadko sama z siebie. Z krótkiego postu czytam, że masz poczucie derealizacji (patrzenie z boku, brak uczestniczenia czy kontroli nad sytuacją) i że masz ograniczony dostęp do sygnałów z ciała i emocji. Te objawy mogą się pojawiać z różnych przyczyn. Dorastanie z rodzicem z zaburzeniem psychicznym może powodować stres (moczenie nocne), utajoną depresję (derealizacja, uczucie pustki). Także przyczyna Twoich objawów może tkwić w dzieciństwie. Ale podobne objawy mogą też występować w autyzmie - brak poprawnego odczytywania impulsów z ciała powoduje problem z kontrolowaniem pęcherza, a sam autyzm często przejawia się pustką emocjonalną, derealizacją, bo wielu sytuacji się za bardzo nie rozumie, ale także smutkiem, bo ma się wrażenie, że człowiek zupełnie nigdzie nie należy i nie pasuje. Powinieneś porozmawiać z psychiatrą, poprawna diagnostyka wymaga zebrania naprawdę wielu informacji i może zająć lata. Ja bardziej dla inspiracji wymieniłam dwie możliwe przyczyny, może rozpoznasz coś w którejś z nich, co Cię trochę ukierunkuje, a może wręcz przeciwnie i będziesz szukać z lekarzem innych przyczyn.
-
Haha zawsze myślałam że brain zaps są naturalne od dziecka przy nagłym lęku spowodowanym fobią (np spadł na mnie włochaty pająk albo nagle zgasło światło w piwnicy brrr) zawsze od razu czułam taki prąd elektryczny przechodzący przez mózg - zwykle od płata czołowego w tył. Nie zastanawiałam się nad tym, bo przecież mózg porozumiewa się za pomocą impulsów chemicznych i elektrycznych, więc uznałam, że nagły bodziec może powodować taką mini burzę kiedy mózg nagle uruchamia mocne impulsy elektryczne i następuje takie nagłe wyładowanie. Potem dopiero o tym poczytałam i to może być przez leki ale też przez stres lub kofeinę. Pewnie brak magnezu też może to nasilić.
-
A mi to raczej wygląda na lekkie napady paniki. Ogólnie podczas zasypiania dzieje się dużo rzeczy. Można mieć mioklonie przysenne, czyli jak już zasypiasz, nagle „skacze” Ci noga, ręka, ogólnie taki skurcz całego ciała i się wybudzasz. To się dzieje częściej kiedy jesteś niewyspany, przemęczony lub zestresowany. Mechanizm jest dość podobny do epilepsji, tylko że naturalny i nie oznacza choroby. Po prostu przy zasypianiu mózg czasem uznaje, że jakoś za szybko (lub w niewłaściwej sytuacji, np na nudnym wykładzie, na którym siedzisz po całonocnej imprezie) stracił „połączenie” z ciałem i wysyła szybki impuls elektryczny do mięśni, żeby sprawdzić system, że nogi i ręce są nadal na miejscu Kiedyś mówiło się że to niby mechanizm, który miał nas uchronić przed spadnięciem z drzewa, ale to nieprawda no bo przy takim zrywie to byś od razu poleciał z gałęzi, a walnięcie w ziemię albo by Cię obudziło albo uśpiło już na zawsze poza tym w końcu musisz zasnąć a wtedy mózg wyłącza impulsy idące z umysłu do ciała - żeby nie było tak, że we śnie odtwarzasz czynności z marzeń sennych. I tu przechodzimy do dwóch przeciwstawnych zaburzeń tego mechanizmu - somnambulizmu i paraliżu sennego. Lunatykowanie zdarza się właśnie, kiedy mózg nie wyłącza impulsów do mięśni i chodzimy we śnie. Zdarza się u dzieci najczęściej, a u dorosłych nasila się w stresie i niewyspaniu. A paraliż senny pojawia się, kiedy człowiek się obudzi, ale mózg nadal nie aktywował połączeń nerwowych i nie możesz się ruszyć. To powoduje duży strach, często uścisk w klatce piersiowej, brak oddechu i kiedyś uważano, że to „Mara” lub inną nadprzyrodzona zjawa siada człowiekowi na piersi. Przy zasypianiu mogą się też zdarzyć halucynacje, zarówno wzrokowe jak i słuchowe. One najczęściej zdarzają się kiedy jesteśmy przemęczeni i żyjemy w stresie. Mi np zdarzają się halucynacje słuchowe, kiedy zaraz przed zaśnięciem słyszę bardzo realistycznie czyiś głos najczęściej wypowiadający nie więcej niż jedno, maksymalnie dwa słowa. Te głosy nie mówią do mnie, to nie ma nic wspólnego z halucynacjami jak przy psychozie czy schizofrenii, po prostu część nadchodzącego snu jest przesłana do jeszcze nie do końca uśpionej świadomości. Np kiedyś podskoczyłam, bo ktoś zawołał „hej Anka!”. Nie mam na imię Anka, i głos dochodził na 100% z mieszkania, nie zza okna więc na wpół przytomna sprawdziłam czy ktoś jest w domu potem myślałam, że zwariowałam, słyszę głosy, ale poczytałam o tym i jeśli to zdarza się sporadycznie to nie ma się czym martwić. Teraz już odróżniam halucynacje przysenne od realnych głosów i nie wyskakuję na obchód mieszkania, na szczęście zdarza się to bardzo rzadko jak jestem mega niewyspana. No i są ataki paniki. Często zdarzają się ludziom w określonych sytuacjach i są związane z fobiami, dlatego kojarzymy je raczej jako coś, co się dzieje komuś w zatłoczonym pomieszczeniu, przed wystąpieniem publicznym itd. Ale zdarza się też, że atak paniki przychodzi wtedy, kiedy wydaje się nam, że jesteśmy rozluźnieni, nie spodziewamy się stresu, nic się nie dzieje a tu nagle panika. Moja koleżanka ostatnio została zabrana z pracy karetką, bo myślała że ma wylew - zdiagnozowano napad paniki. Koleżanka ogólnie niedawno poukładała trochę spraw w życiu, odcięła się od toksycznego środowiska i wreszcie stres zaczął puszczać. Tego dnia była zrelaksowana, wręcz zadowolona i nagle bum! Zawroty głowy, zaburzenia czucia i to wrażenie że zaraz umrzesz - typowe dla ataku paniki. To samo może się zdarzyć przed snem, kiedy zasypianie wymusza rozluźnienie mięśni i ogólnie uspokojenie. Wtedy może nagle przyjść reakcja na stres i napięcie, bo zeszła adrenalina. Moje dziecko miało takie wieczorne i nocne napady paniki. Wybudzenie z uczuciem walącego serca, braku tchu itd. Czasem przy zasypianiu a czasem w nocy. Pierwszy był najgorszy i był pełnym atakiem paniki. Wstaliśmy i zaczęłam od zmierzenia ciśnienia, sprawdzenia odruchów itd i od razy było jasne, że to panika. Na szczęście dziecko mi się trafiło pojętne i wytłumaczyłam mechanizm paniki i że uczucie umierania jest bardzo realne, ale nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Potem przez jakiś czas jeszcze zdarzały się niepełne napady, kiedy przy zasypianiu lub w nocy pojawiał się nagły niepokój, uczucie gorąca, kołatania serca, braku tchu i strachu, ale bez tej odbierającej zdrowy rozsądek pełnej paniki. Dziecko już wiedziało co to jest, więc różnymi metodami mogło się uspokoić. Oczywiście musieliśmy pracować nad obniżeniem poziomu stresu, żeby te ataki się nie zdarzały, a to już dużo bardziej żmudna praca i nie zawsze realistyczna kiedy nie da się usunąć stresującej rzeczy (trzeba było poczekać trochę na zmianę szkoły przede wszystkim i w tym czasie po prostu próbować pracować nad odpornością na stresowe sytuacje i minimalizować je). To, co opisujesz wygląda bardzo podobnie - lekki atak paniki w stanie prawie pełnego relaksu. Musisz zastanowić się, co jest źródłem stresu, a nie musi to być czynnik psychiczny. Jak już napisałam, praktycznie każde zaburzenie przysenne pojawia się lub pogarsza w przypadku przemęczenia. Brak snu, duży wysiłek, czy głodówka są też silnymi stresorami, nie psychicznymi a fizycznymi. Niezależnie od tego, czy coś stresuje Twoje ciało czy umysł, zwykle odbija się to na jakości snu. Dodam jeszcze, że jeśli masz zarówno zrywy miokloniczne i paraliż przysenny, to jest to mocny sygnał alarmowy, że albo przewlekle brakuje Ci snu, albo żyjesz pod dużą presją. Wtedy ataki paniki są dość spodziewanym kolejnym objawem. Pomyśl czy się dużo stresujesz i martwisz i czy się wysypiasz. W sensie, czy śpisz wystarczająco długo, ale też czy budzisz się wyspana. Problemy z bezdechem sennym albo jakąś lekką niewydolnością serca są mniej prawdopodobne bo wtedy atak paniki budziłby Cię dopiero w nocy, kiedy organizm wyłapuje niedotlenienie i wszczyna alarm. Ale jeśli Ty to masz przede wszystkim przy zasypianiu kiedy jeszcze nie weszłaś w fazę snu głębokiego gdzie serce i oddech zwalnia i problemy z układem oddechowym czy krążeniowym mogą powodować niedotlenienie, to raczej jest to albo stres albo przewlekłe niewyspanie.
-
Super wyjaśnione U mnie starsza Pani psychiatra zdiagnozowała 20 lat temu nerwicę organiczną właśnie, ale nie potrafiła podać powodu. Po prostu ostrzegła mnie, że mój obraz choroby widywała już wcześniej i że ci pacjenci dostawali leki przeciwdepresyjne, mieli terapie, ale nerwica zawsze wracała w momentach intensywnych, stresowych. Jak wiadomo, każda zmiana jest stresorem, także ta pozytywna, więc lekarka ostrzegła, że nawet awans czy ślub pewnie wywołają u mnie atak nerwicy. Mówiła, że upatruje się przyczyny we wczesnym zaburzeniu rozwoju mózgu z powodu przeciążenia wysokim poziomem kortyzolu lub jakiejś nadwrażliwości na kortyzol. Potem już niestety miałam dużo gorszych psychiatrów, którzy wmawiali mi, że od leków to się odchodzi, a ja mam się postarać i wypróbować wszystkie terapie po kolei bo nerwica to zaburzenie czysto psychologiczne i po prostu sobie zmienię wzorce myślowe, relaksować się nauczę, kognitywne metody poznam i ta daaam! Nie będzie nerwicy, moja d*pa Dopiero parę lat temu dostałam prawidłową diagnozę, która jest jak najbardziej organicza (AuDHD), tylko nie do końca wiadomo, czy to z mózgu czy jelit, czy może obu? (Ostatnio coraz więcej mówi się, że ludzie z ADHD i autyzmem mają inny mikrobiom jelitowy, a jelita to drugi mózg). Dostałam leki na ADHD i od tamtej pory jak ręką odjął. Nie mam lęków jak po pierwszych tabletkach benzo z tą różnicą, że nie jestem zamulona jak po benzo, tolerancja nie rośnie prawie wcale, a efekt jest dużo dłuższy, mogę nie brać leków na ADHD przez kilka tygodni zanim powoli delikatny lęk wraca, a te okresy bez lęku i leków są też coraz dłuższe. A rok temu wreszcie trafiłam na terapeutkę, młodą Norweżkę, która uświadomiła mnie, że jeśli terapie kognitywne i inne nurty oparte na psychologii nie działają, trzeba przejść na terapie ciała. Leczenie poprzez nerw błędny itd. I że nadzieją jest neuroplastyczność, więc możliwe, że leki na ADHD mogą do pewnego stopnia ten mój mózg „naprawić”. Ale nerwica jest wręcz plagą. Ja zawsze w pracy i wśród znajomych mówię otwarcie o moich diagnozach i wtedy się okazuje, że co drugi ma lęki i stany depresyjne. I są załamani, bo leczenie jest średnio skuteczne, a terapeuci i lekarze po części sprawiają, że oni czują się winni, wybrakowani. No bo jak? Lekarz z taką pewnością zaleca terapię jako najlepsze wyjście, psycholog się rozwodzi nad cudowną skutecznością a tej skuteczności brak. Jak moje dziecko w pewnym momencie poprzez psychologa szkolnego dostało skierowanie na terapię tzw. samopomocową, to byłam zszokowana. Ok, lepsze to niż nic, ale pomoc polegała na tym, że rodzice dostawali 2 podręczniki, jeden dla siebie, drugi dla dziecka, dość solidne wprowadzenie do podstaw terapii behawioralno-poznawczej i mieli przeprowadzić terapię na dziecku. Sami. Z tzw. superwizją psychologa, ale jednak. Włos mi się zjeżył na głowie. Po pierwsze to nieetyczne leczyć rodzinę. A po drugie jak widziałam nadzieję tych rodziców, którym wmawiano, że ta terapia nie tylko wyleczy obecną nerwicę, ale też da dziecku narzędzia do radzenia sobie z każdym lękiem, i oni w to wierzyli, to szlag mnie trafił. Zadałam całą masę niewygodnych pytań i widziałam, jak bardzo psycholog chce mnie z tego programu wywalić, ale nie może zapytałam na przykład, dlaczego nie mówią choćby o tych optymistycznych statystykach mówiących, że u co najmniej 60% dzieci lęk powróci i rozwinie się w nerwicę? Dlaczego nie mówią, że nerwica jest często pierwszym zauważalnym objawem, a dopiero potem okazuje się, że diagnoza jest poważniejsza, np autyzm? Oczywiście zostałam zjechana za malkontenctwo, odbieranie tak ważnej motywacji, zniechęcanie innych itd. Ale ja wcale nie zniechęcam. Po prostu widziałam już za dużo zawiedzionych nadziei i uważam, że takie rozczarowanie jest gorsze i dla rodzica i dla dziecka. Nie dość, że profesjonalista zwala na rodziców laików odpowiedzialność za terapię, to jeszcze nie mówi szczerze o rokowaniach. Przez to rodzice będą się obwiniać, że nie do końca się przyłożyli do terapii, nie zrozumieli, nie nadają się. A dziecko zamiast dostać pomoc szybciej, będzie się tak bujać z ledwo zamaskowanymi objawami. Oczywiście ta terapia mojemu dziecku nie pomogła, choć z czystej przekory przyłożyłam się bardzo solidnie. Przerobiłam cały program z dzieckiem, nie obiecywałam złotych gór, ale tłumaczyłam, że to ma dużą szansę pomóc na obecne lęki. Nie mówiłam na razie, że ten lęk może wrócić, nie ma sensu martwić dziecka. Trochę pomogło a już rok później wracaliśmy do książki, bo oczywiście lęk wrócił. Potem znowu, tym razem terapię prowadził już specjalista na sesjach. I ten specjalista powiedział od razu, że to nie ma sensu. Dziecko było tak rozkojarzone że totalnie odpływało na terapii, a psycholog od razu powiedział, że ma bardzo widoczne ADHD. Po 7 latach walki w końcu szkolny psycholog skierował nas na badania i wyszło AuDHD (nie mieszkam w PL, tu nie bardzo mogę sama zadecydować czy dziecko powinno zostać zbadane. Tak naprawdę nawet mój lekarz rodzinny nie mógł, bo psychiatrzy dziecięcy zwykle nie przyjmują skierowania jeśli nie podpisze go szkolny psycholog).
-
Nie, nerwica to tylko objaw. Klasyfikowana jako zaburzenie ICD-10, ICD-11, DSM-5. Nerwica potocznie jest diagnozowana jako zaburzenie izolowane, ale to duży błąd, bo w praktyce nerwica bardzo bardzo rzadko jest izolowana i bardzo rzadko jest zaburzeniem pierwotnym. Zwykle nerwica jest zaburzeniem towarzyszącym. Występuje jako konsekwencja szeregu innych problemów - zarówno psychicznych jak i organicznych. Nerwica często towarzyszy depresji, zaburzeniom osobowości, DDA i DDD, ADHD, autyzmowi, zaburzeniom stresowym, wypaleniu zawodowemu, traumom, chorobom tarczycy, zaburzeniom gospodarki hormonalnej, przewlekłemu bólowi, nowotworom, większości chorób przewlekłych upośledzających codzienne funkcjonowanie, niepełnosprawnościom i wszystkim innym stanom, które powodują długotrwały stres psychiczny lub fizyczny. Diagnozowanie nerwicy jako zaburzenia izolowanego jest oburzającym lenistwem i olewactwem lekarza oraz oznaką niewydolności systemu ochrony zdrowia.
-
Zaburzenia lękowe miałam odkąd pamiętam, od dziecka, raz większe raz mniejsze, czasami dezorganizujące lub wręcz rujnujące życie. Leki przeciwlękowe lub SSRI nigdy za bardzo nie pomagały. Terapia też nie, po prostu terapia celowana na określony lęk pomagała trochę na ten lęk, ale ogólny lęk po prostu kanalizował się gdzie indziej. Np pozbyłam się fobii przed ciemnością, ale zamiast tego dostałam hipochondrii. Od początku czułam, że sam lęk to coś podstawowego, co po prostu znajduje ujście różnymi kanałami. To, czego obecnie się boję jest zupełnie drugorzędne. U mnie akurat prawidłowa diagnoza była bardzo istotna. Już 20 lat temu jedna starsza Pani psychiatra powiedziała mi, że patrząc na moja historię widzi pewien wzorzec, który mówi jej, że u mnie lęk będzie wracać. Nie potrafiła powiedzieć co mi dolega, ale powiedziała, że jej zdaniem problem nie jest psychologiczny tylko organiczny. Mówiła, że miała pacjentów takich jak ja, którzy leczyli lęk, ale ten lęk powracał za każdym razem, kiedy mieli intensywny okres w życiu - więcej się dzieje, więcej stresu, więcej emocji, zarówno negatywnych i pozytywnych i nadchodził kolejny atak nerwicy. Powiedziała mi, że muszę mieć to na uwadze i zgłosić się do psychiatry następnym razem kiedy objawy wrócą, nieważne czego lęk będzie dotyczyć. W końcu kilka lat temu zdiagnozowano u mnie ciężkie ADHD, mam też cechy autystyczne. Zaczęłam brać leki na ADHD i stał się cud, na który przestałam liczyć. Nie mam nerwicy, nie mam lęków. Zwykle leki na ADHD mogą niestety zwiększać lub powodować lęki, ale nie u mnie, po kilku dniach brania leków nerwica po prostu zniknęła jak ręką odjął. I nie wróciła przez te wszystkie lata, sprawdziłam też że mogę mieć przerwę od leków na ADHD przez co najmniej 2-3 tygodnie i dopiero po tym czasie czasami wracają delikatne stany lękowe, ale też nie zawsze, zależy od poziomu stresu w moim życiu.
-
Nie wiem, i nie wiem czy w ogóle da się na to odpowiedzieć. Moja babcia została złapana jako nastolatka, wyzwolona jako młoda dorosła. Ja jestem dzieckiem jej najmłodszego dziecka czyli poznałam ją już jako mocno starsza panią. I odkąd pamiętam ona była mega dobra i każdy mówił, że tak było zawsze. Nigdy w życiu nie widziałam u niej złości, złośliwości czy innego przejawu negatywnych uczuć. Tylko raz słyszałam od niej negatywną opinię, którą w pełni podzielałam zresztą. Jej kotka zaginęła. Okazało się że była potrącona przez auto i mój młody kuzyn który przyjechał w odwiedziny widział kotkę zdychającą na poboczu, ale nie pomógł. Nie wiem do końca czy ten młody chłopiec mógł cokolwiek w tych czasach zrobić. Ale moja babcia w nerwach i emocjach powiedziała że nie rozumie jak ktokolwiek mógł przejść obojętnie obok cierpienia jakiegoś stworzenia i nie zrobić absolutnie wszystkiego żeby pomóc. To był jedyny raz, kiedy babcia skrytykowała w mojej obecności kogoś personalnie. Owszem, krytykowała ogólnie ludzi bezdusznych itd, ale tym razem po prostu spontanicznie wyraziła niezrozumienie i jakby obrzydzenie wobec zachowania mojego kuzyna, który nie zareagował na cierpienie zwierzęcia.
-
Okropne psychiczne i fizyczne zmęczenie - jak się zmusić do aktywności?
minou odpowiedział(a) na robertina temat w Nerwica lękowa
No właśnie. Sa badania, które udowadniają że same problemy z tarczycą powodują problemy metaboliczne, które skutkują wolniejszym metabolizmem o ok 300 kcal, maksymalnie. Czyli jakiś 1 batonik. Tyle problemów powoduje choroba Twojej koleżanki. Oprócz tego można mieć duże spowolnienie metabolizmu przez nieodpowiedzialne odżywianie i nietrafione diety. Krótko mówiąc, jeśli ktoś się głodził, żeby schudnąć to mógł na tyle rozregulować metabolizm że przestawił go na opcję magazynowania. I organizm zestresowany maksymalnie nieodpowiedzialną dietą skupia się na magazynowaniu każdej jednej kalorii żeby nie „umrzeć”. Więc jeśli chodzi o chorobę Twojej koleżanki, to z powodu samej choroby ma ona metabolizm spowolniony o maksymalnie jednego Snickersa dziennie albo i mniej Oprócz tego może mieć metabolizm spowolniony do minimum przez swoje nieodpowiedzialne głodzenie się i stosowanie niezdrowych diet. To głupie powiedzenie że w Auschwitz nie było otyłych jest prawda. Jeśli nie jesz więcej kcal niż potrzebujesz, to chudniesz. Nie ma choroby na świecie, która by spowodowała otyłość przy głodowaniu. Badania biednych obszarów Azji (np Wietnamu) tylko to potwierdzają. Spróbuj przeżyć na ich diecie (miska ryżu dziennie, jakieś warzywo, mięso od święta) i być otyła. Nawet Twoja koleżanka by była szczupła w tych warunkach. -
Okropne psychiczne i fizyczne zmęczenie - jak się zmusić do aktywności?
minou odpowiedział(a) na robertina temat w Nerwica lękowa
Wiesz, moja praca polega często na takim ćwiczeniu zadawania pytania „dlaczego” dopóki nie dojdziesz do martwego punktu. Celem tego jest znalezienie źródła problemu i rozwiązanie go. Np w pracy to będzie „zarządzanie zmianą się nie powiodło, bo komunikacja była chaotyczna a wytyczne sprzeczne”. Dlaczego komunikacja była chaotyczna? Bo ktoś rzucił pracę i nowa osoba nie do końca wiedziała co komunikować. Dlaczego nowa osoba nie wiedziała? Bo nie było dokumentacji z dokładnym opisem. Dlaczego nie było tego opisu? Bo jak strategia powstawała, firma była dużo mniejsza i wystarczyły ustne umowy. Dlaczego itd itp. Na końcu zostaje prawdopodobny powód i można zaplanować rozwiązanie. To samo można zrobić ze wszystkim. Dlaczego jesteśmy zmęczeni? Bo chorujemy fizycznie lub psychicznie. Dlaczego nie leczymy tych chorób? Leczymy, ale mało skutecznie. Dlaczego leczenie nie jest skuteczne? Bo mało wiemy o chorobach psychicznych i autoimmunologicznych. Dlaczego mało o nich wiemy? Bo są skomplikowane i skupiamy się na nich od niedawna. Dlaczego są tak skomplikowane? Bo nie bardzo wiemy, co je powoduje. Dlaczego tego nie wiemy? Bo być może skupiamy się na nie tym co trzeba. Dlaczego skupiamy się na nie tym co trzeba? Bo jesteśmy przyzwyczajeni do chorób, które mają jedną przyczynę i tą przyczynę można znaleźć i wyeliminować, a te choroby są inne. Dlaczego te choroby są inne? Bo wydają się dotyczyć wielu systemów, narządów i mieć wiele przyczyn. Dlaczego nie skupiamy się w takim razie na holistycznym podejściu? Bo lekarze nie są do tego szkoleni. -> to jest możliwa przyczyna nr. 1. Oczywiście są lekarze, którzy mają holistyczne podejście. Dlaczego ludzie nie wybierają takiego lekarza? Bo podejście holistyczne jest sprzeczne z naszymi przyzwyczajeniami i oczekiwaniami. Dlaczego jest sprzeczne? Bo jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że chorobę zwalcza się robiąc badanie, dostając receptę i przechodząc leczenie. Dlaczego ciężko nam zmienić przyzwyczajenia? Bo podejście holistyczne zakłada, że choroby cywilizacyjne wynikają ze stylu życia. Dlaczego to jest problem? Bo zmiana stylu życia jest bardzo trudna. Dlaczego? Bo nasze społeczeństwo uznaje niezdrowy tryb życia za normę, a zdrowy tryb życia za karę. Dlaczego jeszcze? Bo zmiana trybu życia jest ciężka jeśli jesteś chory, zmęczony, nic Ci się nie chce, no i brakuje jasnych wytycznych. -> to jest możliwa przyczyna nr. 2 Te „dlaczego” można poprowadzić w różny sposób, zadać różne pytania, ale (dopóki nie naginasz faktów), badania pokazują, że osoby robiące to ćwiczenie osobno na tym samym pytaniu wyjściowym zwykle dochodzą do podobnych wniosków - tylko inną drogą rozumowania Wszystkie choroby, które wymieniłaś, plus jeszcze wiele innych powodujących zmęczenie, to w większości choroby cywilizacyjne. Żeby się ich pozbyć, lub im zapobiegać, trzeba prowadzić zdrowy tryb życia, zachowując higienę fizyczną i psychiczną. Całościowe podejście jest bardzo ważne, nie wystarczy jeść 5 porcji warzyw dziennie, jeśli notorycznie się zamartwiasz, nie wystarczy być mistrzem medytacji jeśli całymi dniami się nie ruszasz itd. Piszę to po raz nie wiadomo który na tym forum, pewnie na darmo. Zawsze znajdzie się ktoś, kto napisze że żył 100% zdrowo przez ileś miesięcy i poczuł się tylko gorzej, depresja go wręcz dobiła, zgaga paliła a ciśnienie było nie do uregulowania… cóż. Ludzie zawsze będą podważać prawa fizyki, biologii i ogólnie naukę, jeśli w jakiś sposób (czasem nieświadomie!) pozwala im to zostać w strefie komfortu. To tak jak mówienie, że nadwaga nie zawsze wynika ze spożywania nadmiaru kalorii. Że niby można jeść zdrowo i odpowiednie porcje i tyć, bo jest się chorym na to czy tamto. To oczywiście nie jest prawda i jest mnóstwo badań udowadniających, że osoby które tyją i twierdzą, że jedzą zdrowo i mało, po prostu zupełnie źle szacują to „zdrowo i mało”. Że jak zanotują w dzienniku każdy zjadany kęs i wypijane napoje z kaloriami, to przyjmują tych kalorii więcej niż potrzebują. Albo, że poprzez głodzenie się i inne złe nawyki żywieniowe ukierunkowane na szybkie chudnięcie, dane osoby rozwaliły sobie przemianę materii i teraz organizm potrzebuje z roku albo i więcej, żeby się wyregulować. No ale w przypadku zdrowego życia, jest cała masa osób, które w to „nie wierzą”. I twierdzą, że próbowali ale to nie działa. A są tak naprawdę tylko dwie możliwości - albo te osoby są całkowitym ewenementem naukowym, których prawa biologii nie dotyczą, albo po prostu próbowali źle. -
Okropne psychiczne i fizyczne zmęczenie - jak się zmusić do aktywności?
minou odpowiedział(a) na robertina temat w Nerwica lękowa
Ja bardzo często odczuwam wręcz paraliżujące wyczerpanie, ale teraz wiem, że to od ADHD. Nauczyłam się paru sposobów - często to wyczerpanie to raczej brak równowagi pomiędzy zmęczeniem psychicznym a fizycznym. Tzn psychicznie jestem wydrenowana, ale fizycznie za wiele w ciągu dnia nie robiłam i trudno mi wtedy odpocząć, bo ciało ma niezużytą energię, a umysł leci na oparach. Wtedy leżę na sofie, gapię się w sufit, albo telefon i niby nic nie robię, ale nie odpoczywam. Bardzo trudno mi się zmusić żeby ruszyć ręką albo nogą ale to zaleganie na sofie wcale nie regeneruje. Wtedy jedynym wyjściem jest zmusić się do aktywności fizycznej i wyłączenia mózgu. Zrobić coś, co da mi zadyszkę i podniesie puls. Kiedy równowaga między zużyciem energii przez umysł i ciało się wyrówna, zwykle mogę skutecznie odpocząć, a często wysiłek fizyczny jest takim odpoczynkiem dla umysłu, że po nim czuję wręcz, że mam znów sporo energii. Inna kwestia to wyczerpanie które wynika po prostu z zaniedbania potrzeb. U mnie zwykle chodzi o dietę, bo snu nie zaniedbuje nigdy. Ale wyczerpanie czasem wynika ze złego odżywiania i też jak napisałam wyżej, z braku ruchu. Wtedy zadbanie o dobre nawodnienie, oraz o porządną dawkę warzyw, owoców, orzechów, kiszonek itd przez parę dni zwykle ląduje mi baterie. Mam wyciskarkę wolnoobrotową i kiedy czuję się ociężała i wiem, że to zaniedbanie diety, to mam dodatkową motywację, żeby oprócz poprawienia codziennej diety jeszcze dodać z 1-2 soki warzywno-owocowe dziennie. Staram się też wtedy codziennie pić kefir, zjeść kiszonego ogórka lub kilka łyżek kiszonej kapusty. Do tego herbatki ziołowe itd. I jeśli naprawdę jestem wyczerpana tak, że np spokojny spacer na świeżym powietrzu mnie nie pobudza tylko wyczerpuje, to śpię ile wlezie i piję dużo płynów. -
Wcale Ci się nie dziwię, że próbujesz umieścić swoje przeżycia na jakiejś skali. Że troszkę „wchodzisz” w doświadczenia innych żeby wyrobić sobie jakieś poczucie, czy te doświadczenia mogły być gorsze, np wieloletnia walka o dziecko chore na raka i na koniec przegrana, czy pobyt w Auschwitz. To jest właśnie część tego procesu rozumienia świata po tragedii, próby racjonalizowania, wyrobienia sobie jakiegokolwiek punktu odniesienia. Tylko, że na końcu tego procesu, w którym powinien Ci ktoś pomóc, jest zawsze jeden wniosek: masz pełne prawo być załamana, wściekła, zrozpaczona, smutna, zła na los, zrezygnowana, masz pełne prawo do żałoby, rozpaczy, depresji, załamania, pomocy, wsparcia. Niezależnie od tego, czy ktoś na świecie miał gorzej, bo to Twoje życie, Twoja tragedia. To Twój świat się rozpadł na kawałki i nikt, nawet Ty sama, nie ma prawa Ci mówić, że to w sumie nic takiego bo mogło być gorzej. Na początku może się wydawać, że porównywanie swojej tragedii do innych i uznanie, że nie była aż taka najgorsza, to coś, co pomaga. Ale to nieprawda. To kłamstwo, które odbiera Ci Twoje naturalne prawo do pełnego przeżycia swojej straty i żałoby i dania sobie przyzwolenia na przyznanie, że to było cholernie trudne, że Cię przerosło, że Cię złamało i teraz potrzebujesz troski od innych i samej siebie żeby się podnieść. Moja babcia była w Auschwitz. Mówiła o tym ot tak, przy okazji. Jak Niemiec popchnął ją na ogrodzenie pod prądem, ale koleżanka ją odepchnęła i umarła, bo to ją poraził prąd. Jak uciekła związaną łańcuchem z 4 innymi dziewczynkami. Jak 2 z nich od razu postanowiły wyjść z ukrycia i prosić o pomoc i zostały rozstrzelane. Jak tułały się głodne po lesie i w końcu zostały złapane. Jak zostały wyzwolone i jakiś mądry doktor założył im dokumentację, książeczkę zdrowia w której było napisane, że z powodu dramatycznej traumy babcia nigdy nie powinna mieć dzieci. A potem poznała dziadka i dzieci mieli 5. Jak dziadek szybko umarł a babcia kochała wszystko, co żyje, szczególnie zwierzęta. Dokarmiała ptaki, zbierała bezdomne koty. Była chodzącym dobrem, nie wiem czy to obóz ją taką uczynił czy taką się urodziła. Ale wiem, że naprawdę nie ma sensu porównywać swoich doświadczeń do doświadczeń innych osób.
-
Ciągła senność i ataki senności w ciągu dnia.
minou odpowiedział(a) na Eugeniusz temat w Nerwica lękowa
O tak. Po zbyt intensywnym kontakcie z ludźmi aż mi się w głowie kołuje i muszę się chwilę przespać. Myślę, że mózg potrzebuje wręcz „wyłączyć wtyczkę” i trochę przetworzyć te różne bodźce. Niedługo mam wyjazd służbowy, pewnie z 30 osób będzie. Na samą myśl robi mi się trochę słabo. Ja się ani nie wstydzę ani nie stresuję kontaktami z ludźmi, ale po prostu mnie wyczerpują. Już patrzyłam na program i jest przewidziany jakiś „czas regeneracji” np od 16:00 do 17:30 więc pewnie pójdę do hotelu i będę spać…. -
Ciągła senność i ataki senności w ciągu dnia.
minou odpowiedział(a) na Eugeniusz temat w Nerwica lękowa
Zainstaluj sobie apkę, najlepiej taką z kwiatkiem albo zwierzątkiem co wygląda na umierające jeśli po dostaniu notyfikacji nie klikniesz, że wypiłeś wodę -
Ciągła senność i ataki senności w ciągu dnia.
minou odpowiedział(a) na Eugeniusz temat w Nerwica lękowa
Przyniosło, na wielu polach. Jeśli chodzi o senność, to przestałam mieć te ataki obezwładniającej senności kiedy oczy zamykały mi się same do tego stopnia, że myślałam że mam narkolepsję. Poza tym przestałam mieć suche, piekące oczy, co też pogłębiało uczucie senności. Zaczęłam mieć więcej energii i lepszą wydolność np podczas jazdy rowerem. No i przestały mnie pobolewać nerki i skończyły się zapalenia pęcherza. To, co zostało to moja indywidualna potrzeba snu dobrej jakości i o długości ok 8-9 godzin. No i czasem potrzeba drzemki jeśli bardzo intensywnie wysilałam umysł. Na to nic nie poradzę, to pewnie kombinacja moich indywidualnych potrzeb i przestymulowania wynikającego z ADHD. -
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Ale to nie muszą być objawy uzależnienia od benzo. Jeśli masz aktywny epizod nerwicy to zupełnie normalne, że bez leków i/lub intensywnej terapii z psychologiem masz ostre lęki i niepokój. -
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Właśnie nie. Benzo zaczęłam dostawać już jako nastolatka, bo lekarze nie wiedzieli co zrobić z moimi lękami. Pierwsze dni to była senność i totalne zamroczenie, a potem ta ulga tylko, ze organizm szybko się przyzwyczaja, więc efekt „nic mnie nie obchodzi” szybko zniknął, a ja nie zwiększałam dawek powyżej maksymalnych dozwolonych. Poza tym benzo wyciszało u mnie ataki nerwicy, a jak spełniło swoje zadanie, i lęki się uspokajały, to ja zwykle po prostu zaczynałam zapominać brać tabletkę. Zawsze byłam roztrzepana i branie regularnie jakichkolwiek np witam czy coś było niewykonalne. O benzo pamiętałam dopóki czułam lęk, więc miałam powód i motywację żeby wziąć tabletkę, ale jak czułam się już lepiej to zapominałam o następnej. Jak się orientowałam, że np już 3 czy 4 dni w ogóle nie pamiętałam o leku, to go odstawiałam. Benzo brałam w różnych cyklach, od 2 tyg do ok 3 miesięcy, zwykle co 2-5 lat. Nigdy nie miałam problemów z odstawieniem z dnia na dzień, niezależnie od dawki i czasu brania. Myślę, że po prostu mam jakąś wyjątkową odporność na uzależnienia, bo tak samo było ze wszystkim, co brałam, np Tramalem. Zwykle mam w apteczce kilka paczek diazepamu lub alprazolamu, ale w ogóle nie ciągnie mnie do nich na codzień. Biorę w razie potrzeby, np nie lubię latać samolotem i wtedy biorę. -
Ciągła senność i ataki senności w ciągu dnia.
minou odpowiedział(a) na Eugeniusz temat w Nerwica lękowa
Mam tak samo, sen to w zasadzie moje hobby zwykle mogę zasnąć na zawołanie, jeśli po prostu się nudzę. Problem w tym, że oprócz tego potrzebuję też min 7 godzin snu żeby jakoś funkcjonować, a najlepiej więcej, i musi być to sen dobrej jakości. Wiem, dla większości osób, które śpią po 5-6 godz na dobę, albo cierpią na bezsenność, albo zdarza im się zarwać noc i pomimo to wypełniać swoje obowiązki może to brzmieć jakbym cackała się ze sobą. Ale u mnie brak snu naprawdę powoduje duże problemy. Wystarczy jedna zarwana noc (poniżej 5 godz) i czuję się jak na mocnym kacu. Pali mnie twarz, pieką oczy, serce mi wali, jest mi słabo, niedobrze, plącze mi się język itd. Zazdroszczę ludziom, którzy mogą spać np 6 godz na dobę i czują się w miarę normalnie. Ile ja bym mogła zrobić mając dodatkowe 2 godziny na dobę! Toż to 14 godzin na tydzień, czyli prawie 2 dni robocze! To tak, jakbym pracowała tylko 3 dni w tygodniu, a pozostałe 2 mogła poświęcić na swoje sprawy. Sprzątanie, gotowanie, maseczki, manicure, książki, samorozwój, różne projekty! Zresztą, nawet połowa z tego byłaby super. Gdybym mogła spać regularnie 7 godzin i nie czuć się źle, to już by było super. Ale próbowałam wiele razy. 8 godzin to takie minimum i tylko jeśli sen jest dobrej jakości, tzn nic mnie nie budzi, nie mam pełnego żołądka, nie piłam ani grama alkoholu, nie jest za gorąco, nie mam kataru itd. W każdym innym przypadku potrzebuję raczej ok 10 godzin. A nadal mam przecież pracę na cały etat, dzieci, zwierzęta, dom do ogarnięcia. Masakra. -
Ciągła senność i ataki senności w ciągu dnia.
minou odpowiedział(a) na Eugeniusz temat w Nerwica lękowa
U mnie to było tak nasilone, że nawet podejrzewałam u siebie narkolepsję. Zaczęło się w wieku nastoletnim, spałam w nocy powiedzmy od północy do 7, ale potem po szkole zawsze kładłam się na „drzemkę” i przesypiałam kolejne 2-3 godziny lub więcej. W niektóre dni spałam nawet po 14 godzin. Czasem nachodziły mnie takie ataki senności, że utrzymanie otwartych oczu było torturą a nie mogłam zasnąć bo np siedziałam na lekcji albo jechałam pociągiem. Wyjaśnienie, w każdym razie częściowe, okazało się banalne - przewlekłe odwodnienie. Ja rzadko odczuwam pragnienie i dopiero przy powtarzających się zapaleniach pęcherza zdałam sobie sprawę, że czasem wypijam tylko 1 kubek herbaty na dobę. Zaczęłam więcej pić, a szczególnie przy napadzie senności brałam butelkę pół litra i małymi łyczkami piłam i to pomagało. A druga część wyjaśnienia to ADHD. Mój mózg nie filtruje bodźców i po prostu potrzebuje sporo czasu na regenerację i przetworzenie tego, co działo się za dnia. Zwykle śpię nie mniej niż 8 godzin, ale często w dzień ok 15-16 łapie mnie duża senność. Nauczyłam się drzemać po 15 min, tak że tylko w zasadzie faza zasypiania i chwila płytkiego snu, taki bardziej pół-sen, ale super odświeżający jeśli pośpię dłużej i zdążę wejść w fazę snu głębokiego, to budzę się skołowana, zmęczona, a na dodatek w złym humorze (zastanawiam się czy to może mieć związek z zależnością serotonina-melatonina). -
Całe szczęście że pojawił się chatGPT A tak na serio to standardowy model pedagogiczny w Polsce raczej nie uczy rozpoznawania i nazywania uczuć, ani jak sobie z nimi radzić. I rodzice i szkoła skupiają się na tym, żeby uczucia trudne natychmiast zastąpić czymś „społecznie akceptowanym”, czyli spokojem, czy radością. Frustracja, zdenerwowanie, smutek, nie są mile widziane. Trzeba albo szybko sobie z nimi poradzić, albo je ukrywać. Więc tak w zasadzie nawet mnie nie dziwi, że wcześniej nie zastanawiałeś się, co dokładnie oznacza to uczucie, które często Ci towarzyszy.
-
No i myślę, że trochę odwrotnie podchodzisz do problemu. Niezdecydowanie i przejmowanie się opinią innych może mieć wiele przyczyn, od naturalnych do różnych zaburzeń: 1. Zwykła… niedojrzałość masz 26 lat, ale to nie musi być jeszcze wiek, kiedy człowiek jest bardzo zmotywowany, zdyscyplinowany i pewny siebie. Może środowisko, w którym dorastałeś, nie dało Ci też wsparcia w wykształceniu tych cech (w grę wchodzi zarówno nadopiekuńczość jak i lekkie zaniedbanie). 2. Trochę gorsza wersja nr. 1 - wychowanie w środowisku szkodliwym, w domu przemocowym, lub z chorym psychicznie rodzicem. To może powodować niską samoocenę i szybkie poddawanie się przy najmniejszej przeszkodzie. Wprawdzie często osoby DDD i DDA (dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych/alkoholików) mają niską samoocenę, ale zwykle są wręcz nadmiernie odpowiedzialne i zdyscyplinowane. To dlatego, że zwykle musiały szybko zacząć dbać o siebie, no i dbać o rodziców, zajmować się domem, gotować. Ale zdarza się też tak w rodzinach dyskusyjnych, że rodzic jednak coś tam ogarnia dookoła siebie i domu, za to dziecku wmawia, że jest nic niewarte, nic nie umie i lepiej niech za nic się nie bierze. 3. Zaburzenia osobowości, np osobowość unikająca. To jeszcze poważniejsze, bo zaburzenia osobowości ciężko się leczy. Ale da się potrzeba terapii, być może dostosowania na jakiś czas życia zawodowego do potrzeb, np jakieś spokojne miejsce, z mniejszą ilością ludzi. 4. Wrodzone zaburzenie funkcjonowania układu nerwowego, np ADHD. Przy ADHD człowiek bardzo szybko się nudzi, często zmienia pracę, ma niską samoocenę, bo czuje, że różni się od „normalnych ludzi” i nie wie, co jest z nim nie tak. Poza tym obszary mózgu odpowiedzialne za ogólną dojrzałość (np panowanie nad impulsywnością, przewidywanie konsekwencji) rozwijają się wolniej niż u ludzi bez tych diagnoz. Wyleczyć się tego nie da, ale są metody kompensowania w obszarach problematycznych, są leki, a dojrzałość przychodzi z czasem. Zwykle wymaga dostosowania życia zawodowego na stałe, np poprzez znalezienie zajęcia dającego odpowiedni poziom bodźców i poczucia sukcesu. W przypadku 3 i 4 czasem wyjściem jest zakład pracy chronionej, potwierdzenie problemów zdrowotnych od lekarza dla pracodawcy itd. No i nerwica - w każdym z tych 4 przypadków nerwica bardzo często pojawia się jako zaburzenie towarzyszące, które tylko pogłębia pierwotny problem. Także to nie jest ta kolejność, o której myślisz: nerwica -> niezdecydowanie, niska samoocena. Nie, to raczej wygląda tak: przyczyna -> niska samoocena -> niezdecydowanie -> nerwica
-
Stawiać granice a nie rozpieszczać. Brzmi brutalnie, ale przy nerwicy nie ma innego wyjścia. Ja sama miałam nerwicę od dziecka, m.in. bałam się ciemności i nie chciałam sama chodzić do łazienki. Moja mama w dobrej wierze chodziła ze mną, pozwalała mi spać w swojej sypialni itd. Dopiero jako dorosła dowiedziałam się, że leczenie nerwicy polega przede wszystkim na nieunikaniu tego, czego się boimy. Kiedy moje dziecko w wieku ok 5 lat zaczęło wykazywać objawy nerwicy lękowej, porozmawiałam z psychologiem i postępowałam zupełnie inaczej niż moja mama. Mówiłam córce, że jest bezpieczna i może iść sama do toalety. Na początku tam biegła, nie spuszczała wody, a ręce myła w kuchni. Potem powoli czuła, że nie musi biec. Potem, że może umyć ręce w łazience. Najdłużej zajęło spuszczanie wody bo ten nagły dźwięk był jednak stresorem. Spanie też trenowałyśmy powoli. Siedziałam z nią, najpierw przy lampce, potem już bez. Potem siedziałam w korytarzu itd. Zajęło to ok rok i córka całkowicie pozbyła się lęku przed ciemnością w wieku 6 lat. Ja bałam się ciemności jeszcze jako dorosła i nawet na studiach potrafiłam w stresujących okresach kiedy np były egzaminy i nerwica się nasilała, spać z małą lampką…. Twój chłopak musi zrozumieć, że Ty jesteś żeby go wspierać w pokonaniu lęku a nie utrwalaniu go. I że to on ma pracować nad sobą i związkiem. To nie jego wina, że ma te problemy, ale to Ty masz „prawidłowe” podejście nie-lękowe i to on ma pracować nad swoim, z Twoją pomocą. To on ma obowiązek podjąć terapię i wysiłek. Oczywiście gorsze dni są dozwolone, ale prawda jest taka, że problemy psychiczne partnera mogą Ciebie doprowadzić do nerwicy i depresji i musisz chronić siebie. To jest częste w nerwicy, że osoba nią dotknięta czuję ogromny dyskomfort i próbuje dopasować codzienność o rzeczywistość żeby unikać tego dyskomfortu. Ale wtedy on się tylko utrwala i pogłębia, a na dodatek Ty żyjesz w stresie. Musisz postawić granice i nie zgadzać się na dostosowanie Waszej codzienności całkowicie pod jego potrzeby, musi być kompromis i musi być praca z jego strony. On musi wiedzieć, że jesteś tu, wspierasz go, ale wspierasz go w rzeczach dobrych i zdrowych dla niego, a nie w unikaniu problemów. I nigdy przenigdy nie pozwalaj na manipulację i szantaż emocjonalny. Niestety osoby z nerwicą często czują taki lęk że nawet nieświadomie wymuszają na bliskich pomoc w zachowaniu swojego bezpiecznego otoczenia.
-
Suplementy to tylko mała część leczenia, ale problemy psychiczne mogą wynikać z niektórych niedoborów i dobrze jest zrobić badania w tym kierunku. Np najbardziej powszechny jest brak Wit D i magnezu i to warto sprawdzić. Dwa pozostałe suplementy, które mają udowodniony związek ze zdrowiem psychicznym to kwasy omega-3 i probiotyki. Ale te dwa badania nie są zbyt popularne. Można zbadać mikroflorę jelit i zawartość kwasów omega 3 z krwi, tylko że to chyba prywatnie tylko w Polsce