Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rosa26

Użytkownik
  • Postów

    1 067
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rosa26

  1. Haha, dziękuję Przyznam, że trochę Ci zazdroszczę. Jasne, że uroda nie jest najważniejsza, ale zwraca uwagę, a to trochę ułatwia. Ale ja nie ustępuję staruszkom (chyba, że naprawdę trzęsącym się) ani nie pomagam zwierzakom (chyba, że tucząc okoliczne koty). Możliwe, że się trochę nie doceniam, że przesadzam, nie wiem. Z tą zazdrością bez przesady. Nie mam przecież każdego na skinienie palcem... . No i ... jak każdy z nas mam problem z tym, że zinteresowani są mną Ci,którymi ja nie jestem. Podobać się to zupełnie coś innego niż trafić na sensowną osobę. Co prawda ja mam jedną ostatnio na oku. Wbrew postanowieniu swemu, że na razie nic, chyba mnie odurzył swą osobą i być może on też jest zainteresowany, ale... najprawdopodobniej nic z tego nie wyjdzie... Chyba, że cała historia skończy się jak w jakimś romantycznym filmie A jak nie... to też będzie romantycznie, ale bez happy and'u Ja też nie ustępuję każdej staruszce. W Kościele wypadało, to raz... dwa ona się jednak chwiała a trzy... no staram się za przykazaniami... Jesteś zdecydowanie zbyt surowa dla siebie. Dokarmianie zwierząt to dla nich ogromna pomoc, zwłaszcza zimą. Więc nie umniejszaj swych zasług. Myślę, że chodziło o to, że gdyby znalazła się w takiej grupie dziewic, to żadna nie rozumiałaby jej problemów, bo nie miała takich doświadczeń. Dokładnie o to chodziło. O nic innego. Ja z powodu lęków nie mam bierzmowania. Wtedy nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale nie byłam w stanie wyjść sama z domu. Wejście do większego budynku graniczyło z cudem. A może to "poluzowanie" spowodowało właśnie, że "stanęłaś trochę dalej" i obraz Ci się rozjaśnił? Jak jest za ciasno i za blisko, to też mało co widać. Dosłownie i w przenośni. Nie ma być idealnie,ma być szczerze. Tak myślę. Było nawet w Ewangelii o tym, że wypełnianie "nakazów" dla formalności a nie z serca nie jest mile widziane. Nie chodzi mi o to aby sobie folgować, ale żeby przestać się maltretowac i cisnąć, nakładając jakiś rygor, bo im większy przymus, tym bardziej człowieka odrzuca. To normalne. Mało pisze ostatnio, ale coś nie mogę się skoncentrować w ostatnim czasie na takich tematach
  2. Wśród takich rzucających są często osoby, z którymi nie mam ochoty nawiązywać relacji. Boli tylko jeśli kogoś lubię, a potem on robi coś takiego. Rozumiem doskonale. I to poczucie rozczarowania.... Tak myślę teraz o tym trwaniu w wierze i jakby "pogodzeniu jej" z codziennością, że o tym mówił chyba na poprzeniej medytacji ksiądz właśnie - że to nie chodzi o to, żeby sięjakoś izolować i oderwać jakby od rzeczywistości i skupiać tylko na Bogu. Wręcz tak nie wolno. Z Bogiem mamy się spotykać właśnie poprzez np msze św., modlitwę, aa na co dzień żyć normalnie, ale już z Nim tzn. z tą świadomością, że nie jest się samemu i jak przyjdzie jakaś trudna sytuacja, to Jego 'zapytam" co radę. Co w ten desen. Jak masz ochotę to się cofnij do tego, ksiądz to lepiej wytłumaczył - medytacja z zeszłego, albo sprzed dwóch tygodni. To było na początku samym w odpowiedzi na jakieś pytanie. Ze swoim dobrym sercem i osławioną już urodą pewnie jakiegoś fajnego kandydata znajdziesz Ja nie mam ani tego ani tego. Wybrakowana jestem pod tym względem. Ojej, dziękuję Mimo wszytsko uważam, że uroda jest kwestią gustu jednak. Poza tym przecież nie o to w zyciu tylko chodzi. I znów bez przesady... trochę tapety i człowiek jakoś wygląda Nie zauważyłam, abyś była jakimś złym człowiekiem, potworem egoistycznym i złorzeczącym ludziom. Wg mnie jesteś jedną z bardziej życzliwych osób na forum, więc głowa do góry. Nie doceniasz siebie. Urody nie ocenię, bo Cię nie widziałam Z tą perspektywą miałam na myśli to, że może po prostu by iść gdzieś dalej w tej wierze/ Nie wiem na ile jesteś aktywna w tym wsyztskim, ale wiem, ze można się 'zastać' a to przecież spore źródło...
  3. Z tym punktem odniesienia, to miałam na myśli zmianę perspektywy na przykłać. "Stanąć" w innym miejscu nieco, przesunąć się w jakąś stronę. Mi to pomogło, chociaż stało się mimowolnie, trochę z nurtem emocji, ale pomogło odnaleźć się bardziej jako osoba wierząca, wśród ludzi w większości sceptycznych. Bo fakt, bycia katolikiem wyobcowuje, ale myslę, że nie tylko w dzisiejszym świecie i nie tylko katolikiem. Katolikom o tyle trudno, że rzuca się w nas błotem pomimo, że wcześniej się krzyczy o tolerancji i otwartości... no ale jak sama widzisz, to nie jest nasz konflikt ani wewnętrzny, ani zewnętrzny. Też ostatnio z kimś pisałam o tym poczuciu wyobcowania, nie zrozumienia i trochę z lęku 'a co jak na prawdę nie trafię na nikogo, kto uszanuje mój wybór?" No pewnie pozostanę wierna Bogu, ale samotności boi się każdy. Nie sądzę z resztą abym była bardziej szczęśliwa będąc z kimś dla zasady, "bo kogoś mam" nawet jeśli bardziej sama bym siebie o tym szczęściu przekonywała, niż spokojna w swej wierze z poczuciem spokoju w sercu. A ten jest bezcenny i daje siły do przetrwania wszystkiego. Nie zamieniłabym go na nic. Nawet na bycie z kimś dla zasady, pod publikę prawdę mówiąc. Z niczym nie można tego porównać moim zdaniem. Z jednej strony jest poczucie bycia wyobcowanym, ale z drugiej ta świadomość, która pomaga nabrać dystansu, że to, tutaj na ziemi, to tylko chwila... że liczy się coś więcej. I ja dlatego lubię chodzić na msze u dominikanów i tak mnie kusi ta wspólnota, bo tam jest tak jakoś... inaczej. Samo przekazanie sobie 'znaku pokoju" w taki sposób, że chwytają się wszyscy za ręce a na końcu każdy tą rękę tak "dociśnie" jakby na "pożeganie. Jakoś mnie poruszył widok, gdzie w całym kościele ludzie z brzegów ławek wychodzą do środka, żeby podać rękę tym z końca ławek obok. I tak chwilę stoją wszyscy, odśpiewują albo odmawiają... nie wiem.... takie poczucie wspólnoty jest podczas tych mszy, którego mi bardzo potrzeba.
  4. Ja też jestem raczej po środku, ale mi jakoś to dobrze zrobiło. Bo z tą liberalnością skrajną to mozna pobłądzić a znów jak się zakonserwujesz, to idzie dupościsku dostać. Ani jedno, ani drugie nie jest zdrowe. Znów w porównaniu do innych wokół czuję się jak konserwa, ale wiem, że nie jestem. A skąd wiem? Nie raz słyszę - ale jak to? Przecież Ty wierząca jesteś. - w odpowiedzi na jakiś stereotyp. Stąd wiem, że nie popłynęłam w żadną skrajność, bo zachowuję taki zdrowy dystans między jendym a drugim. I broń Boże nie tak, ze biorę z każdej strony kiedy mi wygodnie. Oczywiście, że nie - wiara wiąże się z jakimiś "wyrzeczeniami" z jakimś oddaniem i tego się trzymam, ale też staram się zachowac dystans. Mi to bardzo pomogło. Wrożenie sobie zasad, bo się gubiłam... poza tym nie tylko to - przede wszytskim ta świadomość, że nawet jeśli tu, na ziemi będzie źle i ktoś będzie przeciw mnie, to nic a nic mi to nie robi, jesli ja wiem, że postąpiłam zgodnie z sumieniem, zgodnie z przykazaniem, to wiem, że Silniejszego mam po swojej stronie i dzieki temu czuję się mocna, w jakiś sposób zaopiekowana. Nawet jeśli nie zrozumiana i wyobcowana w swej wierze. A poza tym żyję przecież normalnie, są tez ludzie wokół. Rozumiem Twoje zmęczenie nimi. Ja mam/miałam to samo. Nie jestem pewna, bo od jakiegoś czasu nie wracam tak wykończona nimi. Może dlatego, że mniej się kamufluję, nie boję się być sobą juz tak i przy tym nie męczy mnie trwanie w masce i udawanie. Michellea, może trzeba Ci znaleźć jakiś punkt odniesienia po prostu bardziej jasny, pewny, doprecyzowany?
  5. Z Bogiem nie jest przeszkodą. Z ludźmi jest już różnie zależnie od specyfiki danego miejsca. Tak ściemniam. Wymysliłam sobie nerwicę lękową, DDA, 7 lat mieszkania z facetem, które się odcisnęło wraz ze wszystkimi problemami i zranieniami. Tak, są to doświadczenia cenne w zyiu, ale jest to też obciążenie, którego nie musi umieć zrozumieć osoba nie mająca z tym nic wspólnego, będąca od zawsze blisko Kościoła. Nie mam na mysli wykluczenia przez tych ludzi, co raczej mojego poczucia nie dopasowania, które mogłoby mieć miejsce,kiedy znalazlabym się wśród grupy dziewic z udanych domów na przykład. Mogłabym się czuć lekko inna... A ja coraz bardziej się zniechęcam do wszelkich wspólnot, nie tylko religijnych. Znowu mam fazę, w której dostrzegam w ludziach głównie zło i czuję jakąś odrazę (konsekwentnie - w sobie też). To zawsze mnie zachęca do większej izolacji, odcięcia się od tego świata. Z drugiej strony jest samotność. Mam poczucie, że nigdy nie znajdę swojego miejsca na tym ziemskim padole, że jakoś nie przystaję do zastanej rzeczywistości. A koncepcja bratniej duszy to już w ogóle jakieś brednie do kwadratu. Zastanawiam się czasem jaki jest sens mojego istnienia, po co mnie w ogóle stworzono. Tak niewiele brakowało, a powstałby ktoś inny. Może lepiej radzący sobie w życiu Rozumiem Cię. Ludzie są ludźmi, nawet w kościele o czym dziś sę nawet przekonałam. Chwilę po rozpoczęciu mszy podeszła do mnie jakaś babcinka i pyta, czy może mnie przeprosić - siedziałam, chodziło oczywiście o miejsce. Z całej masy ławek wybrała właśnie moją... no ale to pół biedy, gdyby chodziło o przesunięcie się. Ja i jedna dziewczyna co stała obok mnie wyszłyśmy z ławki a by babcia mogła wejść. Dziewczyna weszła za nią a dla mnie jakoś już miejsca nie starczyło No cóż... poczułam się wykopana z tego miejsca ale ok. myślę - jestem w kościele "Boże pomóż mi nie przeklinać babki w głowie" . Że poszłam w miarę blisko usiąść to tak wyszło, że między ławkami tylko ja odstawałam ale już nie chciałam łazić i się kręcić, bo sama wiem jak to rozprasza. Na szczęście za chwilę ktoś mnie zastukał w plecy i zrobiono mi miejsce :) . Ogólnie mogłam postac, tylko głupio, że tak mnie urządziła, że praktycznie sama na środku stałam... No cóż... żyje się dalej... Do wspólnoty na razie się nie zbiorę jeszcze, ale jest takie miejsce spotkań u nas po mszy i zbieram się, żeby sobie iść - kawa z ekspresu i ciacho dla każdego oraz coś do poczytania i pogadac mozna z braćmi i ludźmi w ogóle Niezobowiązująco....
  6. Mało mam ostatnio czasu, ale podczytuję Dzis dotarłam na mszę i uzyskałam odpowiedź na coś, co mnie nurtowało a konkretnie odnośnie Lednicy. Zastanawiałam się czy znajdzie się tam dla mnie miejsce dla kogoś tak poturbowanego, czy sie odnajdę po powrocie... i podobno Lednica to taka wspolnota, w ktorej są i tacy :) Więcej napiszę w wolnej chwili odnosnie tego co pisaliscie i jak zwykle zachęcam do medytaci Pisma sw. Na zywo, ktora zacznie sie o 21.15. Pietnastominutowym przygotowaniem [videoyoutube=youtu.be]Medytacja Pisma Świętego onLine (12.06.2016)[/videoyoutube]
  7. Mam poczucie po prostu, ze moja jedna modlitwa to nic na zjawisko w takie skali. Prawde mowiac. W ogole srednio mi z wiara w modlitwy jesli wiaze sie ona z prosba o cos. Wiem, ze Bog i tak moze miec inny zamysł wiec własciwie po co prosic? Wiem, ze mozna a nawet sie powinno. Sam Jezus o tym mowil ale moje odczucia sa jakie są, ze jest to wbrew logice. U mnie dziala to w taki sposb, ze raczej mowie czym mi nie tak i czego bym chciała, chociaz wiem, że i tak Bog zrobi co uqaza za najlepsze wiec modlitwa w stylu "Prosze o pokoj na ziemi" albo "Proszę o to aby stalo sie to i to' jest bez sensu, bo z gory czlowieka nastawia na oczekiwanie skutkow tej modlitwy. Tak mi sie wydaje. Ja wolę powiedziec np. , ze "Boje sie wojny i bym jej nie chciala" czyli wiem, ze w srodku na peawde nie chce i sie boje. Powiedzialam Mu, On wie i juz. Co zrobi, Jego wola. Nie czekam na efekt ani bardziej ani mniej podswiadomie. Aktualnie jest cos, czego bardzo bym chciala, ale wiem, ze moze to nie byc dobre dla mnie, chociaz mam inne zdanie i pomimo, ze duzo mnie kosztuje tego brak to co mam zrobic? Przeciez nie bede sie modliła chorobliwie "Panie spraw aby....". Powiedzialam "Jest tsk i tak i duzo bym dała aby to sie stalo, zalezy mi" ale nie wyobrazam sobie sie nakrecac ba takie gorliwe proszenie i cos i potem, podswiadomie oczywiscie, czuc zawod, że nie zostalam wysluchana.
  8. A ja jakoś nigdy nie modliłam sie o takie rzeczy jak pokój na świecie. Nie rozumiem troche tego typu modlitw, bo przecież oczywiste jest, że tu na ziemi zawsze jest takie ryzyko, że coś się będzie działo. Obawiałam się tego zamieszania z Rosją i Ukrainą, ale jakoś miałam zawsze poczucie, że modlitwa nie tyle nie pomoże, co czułam się 'za mała' na takie prośby. To w końcu jest ogromna skala problemu. Więc nie robię czegoś, co mnie przerasta. Tu całkowicie zdałam się na Jego wolę z autentycznym poczuciem, że tylko to ma sens. Ale miałam ostatnie kilka dni... od tej medytacji jakieś zawirowanie całkowite... ale własciwie część zbierała się już wczesniej. Nie będę się wdawać w szczegóły, ale wylazł mi nezły chwast do wyrwania. Aż mnie ścięło.. No ale dzięki temu wiem jak coś omówić na spowiedzi... co właściwie jet na plus... ale czwartkowa terapia... oj ciężka będzie
  9. Skąd ja to znam... mocno trzeba się zorganzować i wyrobić konsekwencję, żeby dać radę. Też z tym walczę. Nie jesteś sama.
  10. No dobra, tylko nie da się zawsze w stu procentach przestrzegać wszytskiego co do linijki. Ja uważam, że ograniczanie kawy jest bezsensu pomimo, że oczywiste jest, że dla organizmu nie jest korzystna. Jak dla mnie ta pani nic odkrywczego nie napisała, tylko uściśliła co i jak Poza tym jeśli ktoś nie może schudnąć pomimo zmiany żywienia, to coś jest nie tak w ogóle i to czy odstawi kawę raczej niewiele tu zmieni. Trzeba się zbadać.
  11. kazimierz61, ja tez nie byłam. Jakos mi wszystko trudno przychodzi. Duzo czasu pochłania jedna czynnosc... w sobote spalam do po poludnia od piatku po południu No a wczoraj przygotowywalam sie do testu ale wiem, ze to zaden argument. Tylko przysiasc potem jakos trudno od nowa i zdecydowalam nie pojsc... Po wczorajszej medytacji nie spalam... nie moglam... cale moje samopoczucie ostatnie nerwowe i przytłaczajace chyba sie "wyjasnilo". Nie wiem czy dobry kierunek obrałam, ale ide... moze wszystko musi miec swoj czas.
  12. Rosa26

    otete

    Mój aktualny stan nie ma wiele wspólnego z cierpliwością. Niestety trzymam się resztkami sił aby tu nie puścić wiązanki. No ale się trzymam, bo... nie warto.
  13. Rosa26

    otet

    Ty się tak nie dziw.Też przyłazisz i głupoty pociskasz złośliwie, chociaż widzisz doskonale, że to spam. Bachory z Was....
  14. Rosa26

    otet

    No tutaj mamy lekkie pomieszanie, wszystko tu sie wyklucza, bo skoro mamy wolną wole, to po co nam Bóg, a gdy mamy wierzyć w to co on robi lub nie, to po co nam kościół i wszyscy pośrednicy tej chimery? SPAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAMMMMMMMMM!!! Błagam o usunięcie.... już nie proszę, błagam konsekwentnie. .... ręce opadają Oraz proszę o WYCIĄGNIĘCIE W KOŃCU KONSEKWENCJI CO DO OSOBY NEONA./... ILEZ MOŻNA????
  15. Hhehe mi się też podoba. Oczy ma rozbrajające. On jest tylko na początku, przez pierwsze 15 min.na przygotowaniu, potem juz widnieje tylko fragment ewangelii a po nim obrazek. Próbuj... Ale tak. On to głównie prowadzi.
  16. Wracając do tematu - Za 10 min. jak co tydzień medytacja Pisma św. [videoyoutube=yOkDjqPvGpI]Medytacja Pisma Świętego onLine (05.06.2016)[/videoyoutube]
  17. Rosa26

    otet

    A ja dodam jeszcze, że nie bez powodu wątek nazywa się 'Relacja z Bogiem - wg nauczania KrK' a nie "Co sądzisz o nauczaniu KrK" Chociaż powtarzałam już to setki razy, powtórze i ten kolejny - tak, to jest miejsce dla "wypranych przez Kościół umysłów'. Gdybym chciała podyskutować o jego bezsensowności w ogóle bym go nie zakładała, ponieważ jeden ogólny wątek, zeszmacony solidnie już jest. Tam się nie szanowało wierzących i Koscioła ok. więc chciałam załozyć wątek, w którym spokojnie będą mogli porozmawiać zainteresowani praktykowaniem czy powracający do Boga. Nie sceptycy, nie Ci ze swoimi "trafnymi" opiniami nt nauczania, nie mając przy tym niestety wiedzy odnośnie wiary katolickiej, tylko rzucający swoimi subiektywnymi opiniami. Proponuję zakończyć wreszcie tą gadkę bez sensu.
  18. Rosa26

    otet

    Z tego właśnie ks. (o. ?) R.Kelly słynie. Uprzedzając pytania- jest katolickim kapłanem, a nie anglikańskim. https://en.wikipedia.org/wiki/Ray_Kelly_(singer) https://www.youtube.com/channel/UCUB5r6wFvaqHGqiWO8Kaxkw/videos 2 lata UMG wydało jego płytę- "Where I Belong" Szkoda tylko, że Gość Niedzielny wylał na jego łeb solidne pomyje zarzucając mu, że 'spłyca Mszę św.', bo w Kościele najwyraźniej nie wolno śpiewać 'komercyjnych' piosenek, nawet w formie życzeń dla nowożeńców. Ach, jacy ci polscy, publicyści katoliccy są 'malutcy'. No, ale to już nie jest w temacie wątku. Mozemy pogadać na drugim.
  19. Lord Kapucyn, No wymiótł ksiądz system. Nie ma co
  20. To i ja coś wrzucę :) Uważam, ze przepiękne [videoyoutube=750iLMQRZ2g]Ślub-Coś pięknego-Alleluja dla pary młodej od 10-cio letniej Liliany Kafel[/videoyoutube]
  21. neon, stąd Mk 10 1-12 1 Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. A tłumy znowu ściągały do Niego i znów je nauczał, jak miał w zwyczaju. 2 I przystąpili do Niego faryzeusze, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. 3 Odpowiadając, zapytał ich: «Co wam przykazał Mojżesz?» 4 Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». 5 Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. 6 Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: 7 dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę 8 i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. 9 Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela». 10 W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. 11 Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. 12 I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo». I koniec wątku nie na temat!!!!!!
  22. Rosa26

    ott

    To moze uzyj wreszcie tej sily i wypieprz posty, ktore smiecą i powoduja ze to kalka poprzedniego watku? Na cholere piszesz elaboraty? Wszyscy wiemy o co chodzi... podoba Ci sie ta sytuacja, jedyny wniosek mi sie nasuwa. Rozwiazanie jest proste... nie wiem w czym widzisz problem ....
  23. Rosa26

    ott

    Z całą pewnością nie zda, jeśli Moderator czynnie uczestniczy w rozwalaniu wątku. Co właśnie obserwuję. Interesująca teza zważywszy, że ten wątek liczy sobie 52 strony=715 postów, a moich postów jest w nim raptem 6 (słownie: sześć), z czego 3 spośród z nich w mniejszym lub większym stopniu Jesli o mnie chodzi, mozesz wypieprzyć i te wczesniejsze posty, ktore powodowały burze, z ktorymi towniez walczyłam. Nawet jakby stron miało wtedy zostac 20, to niech pozotana z trescia adekwatna do zalozenia watku. I proponuje, jesli juz sie zapowiada konsekwencje, to moze chociaz by sie tego trzymac? Po Twojej wypowiedzi neon znow robi co chce s Ty nic. Taka władza to do dupy... straszy i na nic wiecej jej nie stac, to nie ma co sie dziwic jak cos nie zdaje egzaminu.
  24. Po rozwodzie można co najwyżej sobie z kimś namieszać w życiu, a nie ułożyć sobie życie. Po pierwsze rozwód to nie jest rozwiązanie dla katolików i nie jest tak, że sam rozwód nie jest zły, tylko ważne co potem. Rozwód to zło i tylko czasem można kogoś z tego rozgrzeszyć, jeśli np. to druga strona przeprowadziła rozwód, jeśli kobieta chce się odseparować od sprawcy przemocy, alkoholika itp, jeśli nie da się inaczej rozwiązać kwestii prawnych np alimentów (ale przy separacji zdaje się też się da). Po drugie nikt, kto chce żyć w zgodzie z nauką Kościoła, a jest rozwiedziony, nie szuka partnera/partnerki i nie jest to oczywiste, że może wchodzić w związki, wręcz przeciwnie. Biały związek to rozwiązanie, które powstało głównie z myślą o sytuacji, kiedy w związku niesakramentalnym są dzieci i dla ich dobra rodzice nie powinni się rozstawać. Różne sytuacje powinno się indywidualnie rozpatrywać ze spowiednikiem. Nie zgodze sie. Na jednej z mszy sw. u nas ksiadz mowił o tym na kazaniu, a konkretnie czytał wypowiedz biskupa. Wyraznie słyszałam, ze jesli ktos chce byc blisko Boga a wydarzyl sie rozwod, to musi dochowac "wiernosci" małżonkowi. Nie wyklucza to nowj relacji, jednak z zachowaniem tego "warunku", poniewaz jak wiadonmo przed Bogiem ślub będzie wazny na wiecznosc - co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Chyba, ze dowiedzie, ze slub był niewazny od dnia zawarcia.
×