Skocz do zawartości
Nerwica.com

insadness

Użytkownik
  • Postów

    87
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez insadness

  1. Gorzej gdy hipomania udaje remisję, zaś alkohol wydaje się idealnym lekiem i motywacją do naprawiania swego zniszczonego przez depresję życia, to już prosta droga do manii. W porządnej depresji, przynajmniej połączonej z borderline, mi alkohol nie pomagał nic a nic. Raczej zmuszałem się do jego picia w towarzystwie. Alkohol i napędzanie manii to standard. Masakra. Nawet niezaburzeni mają manie wielkościowe. Alkohol wykańcza psychicznie. Ze mną w najgorszych momentach było tak źle, że zrozumiałam, że nie mogę sobie dalej niszczyć życia. Napiłabym się, ale wiem z czym to się wiążę... i nie chce tego przeżywać na nowo... Ja i alkohol
  2. To chyba szczęście w nieszczęściu, że coś powoduje w Tobie, że nie będziesz tyle pić. Ja się martwię
  3. Marzenia: Dostać kredyt na mieszkanie i wytrzymać w pracy bez lęków Plany: Powrót do kraju w przyszłym roku.
  4. To bardzo podobnie jak większość z nas tutaj. Żeby nie wiem jak to zabrzmiało. Jesteśmy z Tobą Disaster 123. Mi też wydaje się, że jestem nikim. Czy miewasz jednak czasem pozytywne przebłyski? Czasem warto sobie o nich przypominać, bo one wracają coraz częściej kiedy zaczyna im się na to pozwalać. Aż w końcu z całego dnia do d... robi się chociaż tak z kilka pozytywnych chwil, minut.
  5. bedzielepiej A propos tej Pani internistki, to pamiętam jeszcze, że opowiedziała mi historię swojego taty, który zaczął chorować na depresję i to jakoś mnie podbniosło na duchu. Pamiętam jej słowa do dziś 'nikt nie zdaje sobie sprawy jak wygląda depresja, dopóki sam na nią nie zachoruje'. Wytłumaczyła mi wtedy, że to przemija, ale trzeba to leczyć i pracować. Taka kochana kobieta. Życzyłabym każdemu takiego lekarza. Internistka, a odczuwałam przy niej taki terapeutyczny spokój i pozytywną energię.
  6. To ja chodziłam z kolei do takiej pani dr psychiatry, która za prywatną wizytę brała 30 zł, i to nie jest żaden błąd w pisowni, napiszę nawet słownie: trzydzieści złotych. Prywatnie. A poświęcała dużo czasu i zajmowała się pacjentem. A po jakiś 2-3 wizytach i tak przyjęła mnie do swojej poradni na NFZ i chodziłam do niej ZA DARMO. Czyli można? Można. Można nie być chamskim, wywyższającym się nadętym bufonem. Trzeba jednak mieć serce i być skromnym. Mieć współczucie dla innych. U tej pani leczyłam się zresztą najdłużej, niestety z racji miejsca zamieszkania już do niej nie jeżdżę, bo za daleko. No to wyobraź sobie, że ja miałam taką panią internistkę, która pomagała całemu miasteczku jak się okazało. Koleżanka zapisała mnie na wizytę do niej, mówiąc, że nie mam pieniędzy ani ubezpieczenia. Złota kobieta. Przyjęła mnie i przypisała mi leki na uspokojenie. Wtedy jeszcze w miarę znośne miałam stany depresyjne. Ale fakt takich ludzi jest mało. Nie wzięła ode mnie ani złotówki i chciała mnie przyjmować u siebie w domu, żeby nie wyszło w klinice, że nie płacę, ale ja w końcu byłam zbyt zakłopotana by tak ją 'obarczać'. Nie wiedziałam w tamtych czasach, a byłam bardzo młodna jak korzystać z oferowanej mi pomocy. Masz rację jeżeli chodzi o lekarzy. Trzeba mieć dużo w sobie współczucia, by pomóc drugiemu człowiekowi, a współczucie to ofiarowanie siebie w taki czy inny sposób, zależny od człowieka, a wykształcenie to już inna sprawa.
  7. Kiedy po raz pierwszy byłam u psychiatry i to prywatnie za wizytę zapłaciłam 100 zł, co w depresji było dodatkowym obciążeniem poczułam się zaniedbana. Psychiatra nie rozpoznał ani nawet nie próbował mi powiedzieć, co to może być. Powiedział tylko, że jest cały szereg zaburzeń i muszę zrobić testy psychologiczne u nich w klinice za niecałe 400zł. Zorientowałam się szybko, że ta prywatna wizyta nie dosyć, że miała na celu czyjś zarobek na moim cierpieniu, to niestety jeszcze napędzanie kolejnych pieniędzy. Jak to jest, że kiedy jest z Tobą tak ciężko, to jeszcze ktoś mówi Ci o kolejnych kosztach? Było to jedyne moje przykre doświadczenie. Reszta psychiatrów zdawała się chcieć bardziej pomóc. Mój ostatni lekarz wychodzi na prowadzenie . Leczenie to proces długotrwały, jednak lekarz powinien pomagać, na pewno nie dokładać dodatkowych zmartwień. Czasem można stracić nadzieję, ale na pewno nie można się poddawać i trzeba zasięgać rady innych ludzi, którzy się leczą na temat lekarzy, bo niektórzy powinni wrócić do szkoły albo w ogóle zmienić zawód.
  8. insadness

    program candis

    wszystko co dobre uzależnia, a gdy się przesadzi to kończy się to kiepsko. żryj codziennie 10 czekolad i zobaczysz co będzie z tobą po roku. marna prowokacja. Nie każdy musi na tym znać się. Zwłaszcza ludzie, którzy nigdy nie palili nałogowo i tym samym nie są w temacie.
  9. insadness

    Samotność

    Przechodziłam przez to. Teraz jestem 'prawie' sama. Okropne chwile.
  10. Ja mam matke, ojciec zabil sie kilka lat temu. Od tamtego czasu matka ulozyla sobie zycie z kims, z kim ja w ogole nie mam kotaktu, a matka tak chce zapomniec, że mną się nie interesuje. Kiedy próbowałam szukać u niej pomocy w najgorszych dniach/chwilach, wiązało to się nie tyle, ze z brakiem zrozumienia, a wręcz niechęcią do słuchania jak własne dziecko cierpi. Okropne uczucie, kiedy pewnego dnia dociera do Ciebie jak najbliższa rodzina nie chce Cie w jakiś sposób. Odrzucenie i zapomnienie...
  11. insadness

    Samotność

    Tak sobie właśnie myślę, że powoli wchodzę w czas godzenia się ze swoją własną decyzją. Moje życie powoli dobiega końca i to nawet już nie przynosi ulgi. Daję sobie ostatnią szansę. Męczę się po raz ostatni. Spróbuję przetrwać powrót do pracy, jeżeli mi nie wyjdzie, to już nie widzę dla siebie nadzieji. Kolejnej porażki i jedynej szansy zmarnowanej, już nie przeżyję. W sumie od dawna jej nie widzę. To beznadziejny stan i taki samotny... Jeżeli to czytasz, to wiedz, że kiedyś tu byłam, żyłam jak Ty. Koniec przychodzi spokojniej niż myślałam. Ja już się pogodziłam ze swoją śmiercią. To ostatni etap. Jeżeli istnieje jakiś cud, który uchroni mnie przed tym, to uznam to za łaskę. Nawet nie wierzę, ale nie wiem czy da się odwrócić to co mam w głowie. To już nawet nie jest błędne koło. Tym razem to już chłodna akceptacja własnych zamiarów, jakby to było nieuchronne.
  12. To chyba i ja wiem co co chodzi. Mialam takie stany. To okropne, ale przechodzi. Najważniejsze to być cierpliwym. Może 'czas nie leczy ran', ale na pewno z każdego stanu wcześniej czy później wychodzi się. Tylko trzeba czekać i szukać wsparcia w najbliższych nam osobach.
  13. Kiedyś moje życie wyglądało podobnie. Oprócz brania uspokajających. W każdym razie, myślę, że musisz zająć się wyjściem z nałogu alkoholowego. Prawdopodobnie też, zupełnie nie służy Ci mieszkanie samemu. Nie bez powodu sięgasz po butelkę, zajadając się lekami. Jeżeli chcesz dać sobie szansę, to musi się skończyć. U mnie kilka razy skończyło się tygodniową psychozą toksyczną, wywołaną zapiciem leków na depresję. Teraz nie piję, można powiedzieć, że wyleczyłam się z tego. Chociaż dalej nie jest dobrze, to przynajmniej dodatkowo się nie dołuje alkoholem. Nie ma nic gorszego niż to ścierwo. Wszystko jest ok na początku. Im dłużej pijesz, tym samym coraz gorsze fazy wchodzą. To nie ma sensu. Kiedyś przez to totalnie oszalejesz. Terapia to chyba jedyne właściwe rozwiązanie. Pozdrawiam
  14. To straszne co piszesz. No prawdopodobnie mnie to czeka. W każdym razie w ostateczności sama skrócę sobie życie. Wydaje mi się, że cała masa ludzi skraca sobie życie na różne sposoby, nieświadomie. Zła dieta - używki. Nie każdy chory psychicznie też ma łatwe życie. Stres wykańcza całe masy ludzi, którzy teoretycznie są 'normalni'.
  15. piszczalka To nie jest tak, ze lekarze G wiedza moim zdaniem, ale raczej nie kojarza faktow bardzo czesto od razu. Troche jest tak, ze mimo to, ze oni maja wyksztalcenie i powinni diagnozowac nas trafnie, to niestety my bardzo czesto tez z wlasnego braku swiadomosci objawow czy strachu, nie mowimy wszystkiego. Moim zdaniem warto konsultowac sie z kilkoma lekarzami. To sa tez tylko ludzie i bardzo czesto nie sa winni. Sa uczeni w okreslony sposob i niestety jezeli chodzi o moje doswiadczenia z lekarzami polskimi czulam sie zaniedbana. Ci, za granica lecza wlasnie w klinikach i konsultuja ciezsze przypadki wspolnie. Z latwoscia tez dostalam skierowanie do psychiatry, nie bylo mi to w zaden sposob utrudniane. Powiedzialam wszystko, jak fatalnie sie czulam, pani doktor zrobila mi testy na depresje, po czym powiedziala, ze lekarz psychiatra a bylo ich w sumie trzech roznych ustalili ze mna sposoby leczenia farmakologicznego, jak rowniez dopiero po KILKU wizytach ustalili co mi jest. Od kilku ostatnich tygodni mialam rowniez objawy nerwicy lekowej, czekam na wizyte i zobaczymy co z tego wyniknie. Moja rada: Zrob sobie jak najwiecej podstawowych badan i to co wspolnie jeszcze wymyslicie z lekarzem w Polsce, do ktorego sie udasz, zeby wykluczyc to, co sie da i leczyc to na co faktycznie chorujesz. Musisz szczerze i bez strachu porozmawiac z kims o swoich objawach, ale uwaznie - nie kazdy lekarz zwraca na to samo uwage. Musisz z nimi sie konsultowac i na zasadzie obopolnej zgody rozpoczac wlasciwe leczenie. Najlepiej, zeby internista, lekarz rodzinny dal Ci skierowanie do psychiatry. Na podstawie Twoich objawow, a przechodzilam przez podobne pieklo, moznaby powiedziec, ze przypominaja nerwice lekowa ale byc moze tez masz depresje, ktora bez odpowiedniego leczenia, moze sie poglebiac. Powodzenia i pisz w razie pytan, jakos zawsze ktos na pewno sprobuje cos poradzic.
  16. Czesc, przede wszystkim, wspolczuje Ci sytuacji, w ktorej sie znalazlas. Moge to powiedziec jako osoba mieszkajaca poza krajem i jako osoba, ktora zaczela chorowac psychicznie i fizycznie przez ogromne zmiany zyciowe, rodzinne, zmiany klimatyczne i otoczenia. Braki witaminowe musisz uzupelniac. Zrob sobie badania na TSH. Niedobory witaminy D spowodowane sa brakiem slonca i zla dieta. Zdrowo sie odzywiaj. To, przez co przechodzisz moze miec zwiazek z dlugotrwalym stresem. Mialam podobne objawy utrzymujace sie dlugo. Koniecznie musisz pojsc do lekarza i powiedziec o wszystkim, przez co przechodzisz. Zanim trafilam na leczenie farmakologiczne za konsultacjami u lekarza psychiatry, wczesniej leczyli mnie internisci.
  17. Orbi to świetna sprawa, też mam i uzależniłam się od niego wręcz! Sprawiło mi radość to, że wreszcie dzisiaj poczułam radość - tak po prostu, z tego, że sobie poszłam na szwedzki Ja tez chce orbitreka kupic. Moze sie w ten sposob jakos rozruszam :) Trzymajcie sie kochani!
  18. Wyszlam z domu i nie bylo tak zle. Mimo, ze jestem strasznie samotna i nie mam w zasadzie z kim sie spotkac, to dzisiaj bylam w stanie bez oznak nerwicy i bez nadmiernego stresu i leku wyjsc na dluzszy spacer sama. Poczulam sie jakos pewniej dzieki temu. Mam nadzieje, ze teraz dam rade czesciej wychodzic dzieki temu , a fizyczne objawy lekowe nie wroca.
  19. Kiedyś miałam identycznie ze wstawianiem. Bałam się wstawać ze strachu przed objawami, bo myślałam, że jestem chora i umrę. I dzialo się tak właściwie dzień w dzień dopóki tego nie przepracowałam. Gdy pisałam moje pierwsze posty na forum nawet nie myślałam, że kiedykolwiek będę tu pisała, że zaleczyłam te lęki, Dlatego teraz chcę pomóc innym. Warto stawić czoła temu, co się dzieje, inaczej te pieklo, o ktorym piszesz bedzie powracać. Mnie pomogły spotkania z grupą ludzi na terapii, która opisywala podobne objawy, czasem razem wyśmiewalismy te objawy, bo juz nie byly takie straszne, zaczelam tez na nowo oswajać sie z przebywaniem w miejscach, ktore budzily lęk (sklepy, wyjazdy poza osiedle itd.) Nie unikaj. Najtrudniej jest zacząć, ale pomysl o efektach. A może masz problemy z nieśmiałością i stad ten strach? Do niesmialych raczej nigdy nie nalezalam, to raczej zbyt dlugi okres izolacji spolecznej. Siedzeniem w domu przez ostatnie miesiace. Samotnosc na przestrzeni lat, bez znajomych. Teraz juz nie wiem gdzie jestem... Na jakim etapie swojego zycia. Jedyna bliska osoba jest przy mnie. To wszystko. Rodziny i znajomych przy mnie nie ma. W samotnosci wczesniej czy pozniej odbija. Kiedys lubilam byc sama, teraz to jest horror. Zwlaszcza, ze tak strasznie boje sie wyjsc z domu. Czuje sie jakbym oszalala. Koncentracja u mnie jest fatalna. To bardzo piekne swoja droga z Twojej strony, ze teraz pomagasz innym.
  20. WinterTea, dziekuje za odpowiedz. Wiem, ze powinnam pracowac nad soba, jednak sprawy poszly za daleko i teraz czuje sie jakbym nie miala wyjscia. Codziennie budze sie z checia spania dalej, niepamiecia chwilowa, ale to tylko chwila, po czym cale pieklo wraca na nowo. Nie chce uciekac, ale powoli nie widze wyjscia z tej sytuacji.
  21. No to witaj w klubie. Czuje sie tak samo i w zasadzie przezywam podobne chyba Tobie fizyczne i psychiczne problemy. Zawsze bylam dla innych, teraz zyje w osamotnieniu, a wrecz sama sie izoluje, bo boje sie kontaktu z ludzmi... Tez nie patrze ludziom w oczy, bo zaczelam sie bac, ze oni 'widza' moje cierpienie, a tym samym ze zaraz mnie negatywnie ocenia. To co piszesz najbardziej pasuje do objawow nerwicy lekowej. Sama rozpoczne walke z tym niedlugo. Wybieram sie do lekarza, bo mam juz silne objawy fizyczne.
  22. Bardzo prosze Was o pomoc. Odkrylam u siebie nerwice. Zwykle placenie w sklepie powoduje u mnie silny stres i trzesa mi sie rece, serce wali jakbym zdawala wazny egzamin. Czy te objawy ustana jezeli pojde po leki uspokajajace? Jak to pokonac? Bardzo mi to utrudnia zycie. Mam problem z blednikiem przy silnych atakach. Chodze wtedy jak pijana i ludzie to widza... Bardzo sie boje tych objawow. To sie poglebia... Mam ochote sie zabic... Wczoraj zmusilam sie do wyjscia z domu i to sie pojawilo. Nie wiem co robic. Kilkakrotnie mialam podobne objawy. Teraz boje sie, ze to zostanie...
  23. insadness

    Pustka.

    Leki dzialaja roznie, w miare szybko. Na pewno po nich jest lepiej jezeli sa dobrze dobrane. Czasem nie ma wyjscia. Ze mna bylo tragicznie tym ostatnim razem. Jednak jakos wracam do 'zywych'... Dzieki farmakoterapii. Wiecej mi sie chce z kazdym dniem mimo, ze pustka jest ogromna... i samotnosc.
  24. insadness

    Samotność

    Mysle, ze po prostu musze sie z tym pogodzic. Na przestrzeni miesiecy, lat nauczylam sie troche odpuszczac sobie takie smutne myslenie, jednak to powraca co jakis czas. Masz racje z przywiazaniem... Musze to pokonac w pewnym momencie.
×